Zmeczony Aniol.pdf

(191 KB) Pobierz
"Zmęczony Anioł" ze zbioru opowiadań "Upiorna dłoń"
Jonathan Carroll
"Zmęczony Anioł"
ze zbioru opowiadań "Upiorna dłoń"
Tłumaczenie - Danuta Górska
Nie znasz mnie, ale poznasz - wkrótce. Daj mi tylko godzinę, żebym się
przedstawił. Mniej, jeśli potrafisz szybko czytać. Wyobrażam sobie, że potrafisz
szybko czytać. Czytasz szybko, ponieważ jesteś kobietą nie zauważającą
nonsensów. Zawsze wstajesz, żeby ręcznie zmienić kanał w telewizorze
(chociaż masz takie małe pudełko, które do tego służy), wiesz, gdzie trzymasz
nożyczki, a każdy drobiazg w twoim biurku ma wyznaczone miejsce. Czysta
bielizna co rano. Pozwól, że zgadnę - biała? Mam rację? Założę się, że tak.
Myślałem o tobie dzisiaj w restauracji. Zastanawiałem się, czy mogłabyś
się zachować tak samo jak kelnerka. Wiesz, spieszyła się i upuściła szklankę
wody. Szkło roztrzaskało się na podłodze; wszędzie pełno odłamków. Ale
kelnerka udawała, że nic się nie stało! Nie zatrzymała się, chociaż wiedziała, że
rozbiła szklankę. Nawet nie posprzątała. Mijały minuty! Wielkie odłamki szkła
leżały na środku podłogi, gdzie każdy mógł na nie nadepnąć, a ona nic nie
robiła. Nie chciała tego, więc kiedy to się stało, po prostu odeszła jakby nigdy
nic. Przez chwile jej mała, głupia planetka orbitowała wokół nie istniejącego
słońca... W każdym razie zastanawiałem się, czy zareagujesz tak samo, kiedy
przyjdzie twoja kolej. Odwrócisz się plecami, zignorujesz obłąkańcze wrzaski w
środku nocy, krew w torebce, przeżutą gumę na poduszce, takie rzeczy.
Zostawisz odłamki na podłodze i będziesz po nich deptała bosymi stopami, aż
szkło wbije się tak głęboko, że...
Nazwałem ją Toni. Nie było to jej prawdziwe imię, ale uwielbiam kobiety,
których imiona kończą się na "i", tak egzotycznie i z włoska, zamiast
zwyczajnej, codziennej nudy.
Moja Toni była przeciętną niewiastą, która - dzięki pieniądzom i odrobinie
gustu - zmieniła się w atrakcyjną kobietę. Miała za mały nos i zbyt wysokie
czoło w stosunku do nadmiernie zaokrąglonej twarzy. Podczas uprawiania seksu
ta okrągłość nadawała jej rysom dziecinny, bardziej interesujący wyraz. Pewnie
dlatego Toni chciała mieć większy nos - żeby dodać sobie wyrazu.
Znałem jej twarz tak dobrze, ponieważ obserwowałem ją przez parę
miesięcy, zanim zacząłem działać. Używałem teatralnej lornetki - 7x21, przez
którą od biedy mogłem zajrzeć w gardło jakiegoś tłustego śpiewaka w operze -
ale wystarczającej do moich celów.
Odkryłem Toni w jej mieszkaniu tego samego wieczoru, kiedy kupiłem
lornetkę. Spokojnie przyglądałem się budynkowi po drugiej stronie ulicy - i oto
ona, piętro niżej. Mogłem zajrzeć do środka przez przezroczyste białe zasłony i
patrzeć, jak Toni ogląda telewizję. Nago! Naprawdę była naga, kiedy ją
zobaczyłem po raz pierwszy. Małe piersi, małe biodra... Urocza. Marzenie
każdego mężczyzny - naga kobieta, którą można podglądać w samotne
wieczory. Nie podniecała mnie jej nagość, raczej wzbudzała sympatię. W domu
ta kobieta robiła, co jej się podobało - w styczniu oglądała nago telewizję, z
filiżanką kakao w ręku i drugą dłonią wciśniętą pod pośladek. Czasami
włączałem własny telewizor i próbowałem zgadnąć, co też ona ogląda. Śledzi na
golasa wiadomości? Robi striptiz przy ulubionym programie na żywo? Rozbiera
się do rosołu, żeby przeżyć intymne chwile z Melem Gibsonem?
Wyglądało na to, że uwielbia chodzić nago przez cały czas. Najbardziej
lubiłem patrzeć, jak krąży po mieszkaniu do późnej nocy, nie mając nic do
roboty, niespokojnie oczekując poranka, kiedy musiała znowu włożyć ubranie i
wrócić do normalnego świata. Sądząc po wystroju jej mieszkania, czy raczej
tych fragmentów, które mogłem dojrzeć, domyślałem się, że jest kobietą
interesu. Często przez cały wieczór chodziłem po ciemku od okna do okna i
patrzyłem, jak Toni spędza swoje wieczory. Miała w mieszkaniu imitację
antycznego kołowrotka i wygodną kanapę w okropny kwiecisty deseń.
Telewizor stał tyłem do okna, więc czasami wyobrażałem sobie, że ona, siedząc
w fotelu, ogląda mnie, a nie kanał drugi.
Pewnego wieczoru, kiedy nie było jej w domu, wyjąłem pistolet i kilka
razy strzeliłem w jej okno. Oczywiście nie z mojego mieszkania. Nie, najpierw
wszedłem na dach sąsiedniego budynku, więc gdyby policja chciała to
sprawdzić, najwyżej doszliby do wniosku, że znowu jakiś świr ćwiczył
strzelanie do cudzych okien. Nigdy jej o to nie pytałem, ale jestem pewien, że
późniejsze wydarzenia nie pozwoliły jej o tym zapomnieć.
Wszystko odbywało się spontanicznie. Nie zamierzałem się z nią przespać,
dopóki pewnego ranka nie zobaczyłem jej w sklepie na rogu. Kupowała
grejpfruta. Nagle pomyślałem sobie, jakby to było cudownie siedzieć
naprzeciwko niej przy śniadaniu i jeść grejpfruta, i wtedy właśnie po raz
pierwszy naprawdę jej zapragnąłem. Więc chodziłem za nią po sklepie,
zerkałem na nią ukradkiem, ale tak, żeby to zauważyła. Przy kasie stałem za nią,
zgodnie z planem. Kiedy położyła grejpfruta na taśmę, jęknąłem i poskarżyłem
się, że wybrała najlepszego, a dla mnie został tylko taki mały i brzydki. Nie
zaskarbiłem tym sobie sympatii sklepikarza, ale ona uśmiechnęła się i
zaczęliśmy rozmowę. To było to. Razem wyszliśmy ze sklepu - prosto we
wspólną przyszłość.
Kiedy byłem u niej po raz pierwszy, podszedłem do okna, spojrzałem w
stronę własnego mieszkania i pomachałem wesoło. Cześć!
Wtedy również po raz pierwszy poszliśmy do lóżka. Nuuuda! Kto by
pomyślał, że osoba uwielbiająca spacery na golasa okaże się taka nieciekawa w
łóżku? Uważała, że oszczędne ruchy bioder i mysi pisk na koniec to już la dolce
vita. Powiedziała mi, że jeszcze nigdy nie spała z mężczyzną, który nie wydawał
żadnego dźwięku ani nie robił żadnego ruchu, kiedy dochodził do końca. Potem
zapytała mnie żartem, czy w ogóle doszedłem. Odparłem "Tak". Jej uśmiech
zgasł. Powiedziała: "Och", jakby niechcący weszła do pomieszczenia z napisem:
"Wstęp wzbroniony".
Nie powinna była tam wchodzić.
Więc najpierw nauczyłem ją uprawiać miłość. Okazała się pojętną
uczennicą, ale to nie wystarczyło. W łóżku, w rozmowie, w życiu moja Toni-
kochanka nie była nawet w przybliżeniu tak interesująca jak Toni-zza-okna.
Patrząc na nią przez lornetkę, mogłem sobie wyobrazić wszystko. Ale kiedy
byłem z nią w łóżku, kiedy jadłem potrawy, które ugotowała, kiedy słuchałem,
co mówiła, nawet jeśli mówiła ciekawie - to było tylko tyle i nic więcej. Nic nie
pozostawało dla wyobraźni. Jakże często uciekałem z jej domu, z jej ramion, z
jej marzeń, pędziłem z powrotem do siebie, chwytałem jedną ręką za lornetkę, a
drugą za fiuta i patrzyłem, jak - naga - opróżnia popielniczkę, którą niedawno
napełniłem, odkłada album płytowy, przy którym tańczyliśmy, zanim przed
godziną poszliśmy do sypialni.
Na jej urodziny zrobiłem coś, czym podbiłem jej serce. W dzieciństwie
przepadała za bajką o Piotrusiu Panie i wyznała mi półżartem, że często marzy,
by on się zjawił i zabrał ją do Nibylandii. Wypożyczyłem duży zielony kostium
elfa, po czym w urodzinowy wieczór spuściłem się z dachu za pomocą liny,
której używałem przed laty do wspinaczek wysokogórskich, i zastukałem do jej
okna, oczywiście w kostiumie. To ja! Przyszedłem po ciebie, Toni! Jeśli
zapragniesz gwiazdki z nieba...
Tak zarobiłem swoje przezwisko. Kiedy otworzyła okno, a ja wśliznąłem
się do środka, objęła mnie i zapytała, czy nie bałem się tak wysoko, trzydzieści
pięter nad ziemią. Powiedziałem, że nie, tylko trochę zmęczyły mnie te
akrobacje.
- Och, mój cudowny Zmęczony Aniele! Kocham cię!
Od tamtej pory służyła mi na dwóch łapach.
Wtedy zacząłem do niej dzwonić. Tego rodzaju sztuka telefonowania
przypominała sztukę pieczenia sufletów. Jeśli nie odmierzysz składników w
idealnych proporcjach, suflet nigdy nie wyrośnie. Zawsze możesz powiedzieć
komuś przez telefon, że chcesz go zabić - ale to łatwizna. Prawdziwa sztuka to
wysyłanie do Toni kierownika zakładu pogrzebowego, który pragnął
porozmawiać z "pogrążoną w żałobie rodziną" o "naszej drogiej zmarłej". Tylko
że w tym wypadku jedyna "rodzina" stanowiła "droga zmarła" we własnej
osobie. Wyobraźcie sobie konsternację kierownika zakładu pogrzebowego. Co
więcej, wyobraźcie sobie strach Toni. Dzwoniłem do niej dziesięć razy dziennie.
Mówiłem, że jej nienawidzę. I tak dalej. Gasiłem światło, stawałem w oknie,
brałem do jednej ręki lornetkę, a do drugiej słuchawkę - i telefonowałem. Widzę
jej twarz, kiedy uświadamiała sobie, kto dzwoni! Często odkładała słuchawkę.
Często i ja rozłączałem się na wypadek, gdyby próbowała nagrywać rozmowy.
Ostrożności nigdy za wiele. Widziałem, jak płakała. Widziałem, jak rzucała
słuchawkę i dygotała. Widziałem, jak osłania głowę rękami i padała na podłogę,
przerażona do granic wytrzymałości.
Zdumiewająca rzecz: powiedziała mi o tych telefonach dopiero po
miesiącu. Co za odwaga! Byłem wstrząśnięty. Zadzwoń na policję! Co on sobie
myśli, ten zboczeniec! Podsunąłem jej kilka możliwości. Moje rady uspokoiły ją
i podniosły na duchu. Z pewnością okażą się skuteczne.
Niestety, żadna nie poskutkowała, ponieważ to ja byłem ich autorem i
miałem się na baczności. Zanim Toni włożyła gwizdek do ust i zagwizdała z
całej siły do słuchawki, odskoczyłem od telefonu i wybuchnąłem śmiechem. A
kiedy zabrakło jej tchu, dmuchnąłem w mój gwizdek tak mocno, że pękł jej
bębenek. I tak dalej.
Dzwoniłem do niej w środku nocy i wygadywałem różne okropności.
Potem, po paru minutach, ona telefonowała do mnie i przepraszała: tak mi
przykro, ale on znowu dzwonił, więc proszę, porozmawiaj ze mną.
Porozmawiać? Przybiegałem do niej i tuliłem ją w ramionach, najlepszy
przyjaciel pod słońcem, Piotruś Pan, jej ukochany. Prawdziwych przyjaciół
poznaje się w biedzie! Czasami, kiedy u niej byłem, dzwonił telefon, ale ona
nigdy nie odbierała. Parokrotnie sam podniosłem słuchawkę. Dwa razy
udawałem, że to był ON. Kląłem i wrzeszczałem: "Policja cię złapie, ty cholerny
czubku!".
Nie zdążyłem wymyślić nic więcej, ponieważ pewnej nocy w kwietniu
zadzwoniłem do niej i zobaczyłem, jak przechodzi obok telefonu i wyskakuje
przez okno. Fiuuu! Co za niespodzianka.
Niewiele więcej mam do powiedzenia. Jeszcze tylko drobna wskazówka -
może jestem kimś, kogo znasz. A może nie. Może właśnie teraz patrzę na ciebie.
Czy zastanawiałaś się kiedyś, ilu ludzi patrzy na ciebie - ludzi, których nie
spotkasz nigdy w życiu?
Do zobaczenia.
Twój Zmęczony Anioł
Zgłoś jeśli naruszono regulamin