D A Hm D A Hm
Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snu, gdy pisałaś, tak mi źle
D A Em Hm D A G
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób, nie zostawiaj tu samej, no nie.
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc, silnik rzęził ostatkiem sił.
Aby być znowu w Tobie, śmiać się i kląć, wszystko było tak proste w te dni.
Dziecko spało za ścianą, czujne jak ptak, niechaj Bóg wyprostuje mu sny.
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak, słodkie były jak krew twoje łzy.
Em D Em D
Emigrowałem, z objęć Twych nad ranem,
Em D G A
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem
Dane nam było, słońca zaćmienie,
Następne będzie, może za sto lat
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół, wciąż spadało nie mogąc spaść,
Mąż twój w świecie za funtem odkładał funt, na Toyotę przepiękną aż strach.
Mąż twój wielbił porządek i pełne szkło, narzeczoną miał kiedyś jak sen,
Z autobusem Arabów zdradziła go, nigdy nie był już sobą, o nie.
Emigrowałem, z objęć Twych nad ranem...
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak, wypełzaliśmy na suchy ląd,
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas, meta była o dwa kroki stąd.
Nie wiem ciągle, dlaczego zaczęło się tak, czemu zgasło też nie wie nikt.
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam, ale nic nie jest proste w te dni.
danielkk1