Polana Długowłosego.doc

(55 KB) Pobierz

POLANA DŁUGOWŁOSEGO
Łukasz



  Upalne lato. I moje wiejskie wakacje. Dzień był słoneczny i bardzo ciepły. Spacer leśnymi duktami zmęczył mnie. Wracałem wolniej. Postanowiłem trochę odpocząć. Wtedy o kilkadziesiąt kroków na prawo od siebie zauważyłem dużą polanę, a na niej rozbity namiot. Przed nim paliło się ognisko. Poszedłem w tamtym kierunku. Z daleka zobaczyłem krzątającego się chłopaka. Wysoki, bardzo szczupły brunet o długich włosach. Miał na sobie granatowy t-shirt, jakiś biały kuchenny fartuch, granatowe szorty i czarne klapki.
  Zacząłem się wycofywać. Ale za późno. Dostrzegł mnie.
  - Słucham? – rzucił szorstko.
  - Nie przeszkadzam? – spytałem nieśmiało.
  - Nie. Wcale - odpowiedział nieznajomy. – W końcu chętnie z kimś pogadam. Właśnie szykuję obiad. Zapraszam.
  Podszedłem bliżej, a on wyciągnął w moim kierunku rękę.
  - Jestem Paweł – powiedział. - Ale nazywali mnie różnie: Długowłosy, Patyk, Odmieniec, Dziwak...
  - Cześć… Sebastian – przedstawiłem się.  - Mieszkasz tu, w tym lesie?
  - Taaak, a co w tym dziwnego? Wakacje, nie?... Siadaj.
  Usiadłem na rozesłanej na trawie dużej, niebieskiej, foliowej płachcie.
  - Lubisz ziemniaki w mundurkach?
  - Lubię – odpowiedziałem. – Pachną smakowicie.
  - No to mnie ucieszyłeś. A w ogóle co tu robisz?
  - Spacerowałem. Przyjechałem tu. Też jestem na wakacjach.
  - Masz, łap, tylko się nie poparz – rzucił w moim kierunku pieczonego ziemniaka.
  Złapałem i zaraz musiałem go kilka razy podrzucić i wydmuchać. Parzył!
  - Chcesz do tego trochę masła? – spytał i zniknął w namiocie. Wrócił z kostką masła i nożem, w drugim ręku miał solniczkę.
  Jedliśmy w milczeniu, od czasu do czasu wymieniając uśmiechy.
  - Pomieszkałbym sobie w takim namiocie – powiedziałem.
  - No to wejdź, zapraszam cię do mojego królestwa.
  Wszedłem. Mimo, że to namiot, wewnątrz było naprawdę przyjemnie i chłodno. Rozejrzałem się. Rozrzucone ubrania, inne potrzebne drobiazgi.
  - Dorzucę drzewa – powiedział, pokazując ognisko. – Dym odstrasza komary.
  - Dobrze…
  Wtedy zauważyłem wystające spod sterty ubrań jakieś pisemko. Znałem je. Znałem ten tytuł. To był amerykański magazyn dla gejów "OUT". Serce uderzyło mi dwa razy szybciej. Zacząłem go przeglądać.  
  Nie zdążyłem odłożyć. Po chłopaku jakby przeszedł prąd.
  - Zostaw to. Musisz grzebać w cudzych rzeczach?
  - Przepraszam… Kolorowe, jakoś tak samo…
  - Samo… - zabrał mi pismo z ręki i wrzucił za stertę ciuchów. – Jestem gejem. I wolno mi czytać, co chcę.
  Popatrzyłem mu odważnie w oczy: duże, zielone, połyskujące dziwną głębią.
  - Możesz być gejem. Czy to ma jakieś znaczenie? – powiedziałem cicho.
  - Moze ma, może nie ma. Jak dla kogo. Przepraszam, że tego nie schowałem... I że musiałeś to oglądać... – odrzekł, odwracając spojrzenie.
  - Nie masz za co przepraszać - odpowiedziałem najpogodniej jak umiałem i już miałem z radością dodać, że ja też jestem gejem!, ale… - Mnie oni też się podobają, zwłaszcza ten jeden - dokończyłem.
  - Który...? - wymamrotał Paweł, odwracając się w moją stronę.
  Podszedłem do sterty ciuchów, za którymi leżał „OUT”, wziąłem, przekartkowałem i pokazałem: - Ten.
  - Mnie… mnie też on się podoba – powiedział. I obaj patrzyliśmy w młodego, zgrabnego chłopaka z ładnym wiszącym penisem.
  - Zawsze, jak takiego widzę, zastanawiam się, jaki on jest w seksie – powiedziałem.
  - Zawsze? – podchwycił Paweł.
  - Zawsze – potwierdziłem.
  - Jak w skesie: jak to robi, czy…?
  - Jak taki penis wygląda, jak stoi i jak on go wpycha… komuś tam.
  - A komu miałby wpychać…
  - Bo z takim pewnie każdy by chciał…
  - Każdy? Ty też?
  - Ja też. Bo… bo ja też jestem gejem – wyszeptałem i znów odważnie spojrzałem mu w oczy.
  Paweł stał nieruchomo.
  - Nie żartujesz sobie ze mnie?
  - Ani trochę.
  - Przypadek… czy wiedziałeś, że tu jestem?
  - Przypadek.
  - Mogę ci zaufać?
  - Stuprocentowo – odpowiedziałem.
  - Że nie przyszedłeś tu, żeby…
  - Przecież nie wiedziałem, że tu jesteś.
  - We wsi wiedzą, że się wyniosłem do lasu. Mówią, że jestem dziwakiem, dlatego się wyprowadziłem – i lekko, bardzo lekko położył dłoń na moim rozporku. Przykryłem jego dłoń swoją dłonią.
  - Możesz… - powiedziałem.
  - Nie mów, że tak od razu i już byś dał…
  - Dawno z nikim nie byłem…
  - Ale ja też…
  - To na co mamy czekać?
  Po chwili stałem goły na środku namiotu, z jego dłońmi na swoich pośladkach, z penisem głęboko w jego ustach. Jak mi było dobrze… Gdy przerywał, wysuwając go ze swoich ust i niepewnie patrząc mi w oczy, uspokajająco dotykałem jego policzka.
  - Jeszcze…
  - A ty… nie chcesz mnie…?  
  - Będę chciał, na pewno…
  - Ja też będę chciał z tobą… na pewno. Podobasz mi się.
  - A ty… gdybyś mi się nie podobał, myślisz, że bym ci tak robił?
  Patrzyłem na jego delikatna twarz, bez śladu zarostu, na te duże hipnotyzujące oczy i ładne usta, na jego długie palce, w których trzymał mojego penisa wsuwając go do ust i wysuwając. Jeszcze kilka takich ruchów…
  Doprowadził mnie do wytrysku. Bardzo łagodnie i bardzo powoli, ale jak mocno! Patrzyłem, jak chwyta moją spermę w porwany na szybko swój ręcznik, jak wyciera nim mojego penisa.
  - Wybrudzisz… - szepnąłem.
  - Nie martw się, on tu do tego mi służy… - i uśmiechnął się, raz jeszcze wsuwając sobie mojego penisa głęboko do ust, a ja zatopiłem palce w jego długich włosach..
  Leżeliśmy na jego śpiworze. On w tych swoich granatowych szortach i w t-shircie, ale bez tego kuchennego fartuszka i klapek, ja goły. Nie czułem przed nim wstydu, jaki zwykle mi towarzyszył przy pierwszym kontakcie z kimś nowym, przed którym miałem odsłonić swą nagość. Nie mam wielkiego penisa, zwykła "szesnastka", wcale nie "gejowska" i niektórzy na początku byli tym rozczarowani. Ale Paweł - nie.
  - Kiedy stwierdziłeś, że jesteś gejem? – spytał, obejmując mnie za pośladki i przytulając do siebie.
  - Nie wiem – przyznałem zgodnie z prawdą. – To samo jakoś tak przyszło.
  - U mnie też. Ale długo się kryłem. A potem…
  - Co potem?  
  - Ktoś kiedyś bardzo mnie skrzywdził... I stałem się dziwakiem.
  - Możesz mi o tym powiedzieć?
  Nie chciał. Ale opowiedział. Gdy miał piętnaście lat, poznał pewnego pana, który przywoził zaopatrzenie do ich wiejskiego sklepiku. Był wesoły, rozmowny, żartował sobie z wiejskich dziewczyn i dorastających chłopaków. Kiedyś zapytał:
  - Który z was już zamoczył sobie rurę w jakiejś cipce?
  Śmialiśmy się, że oczywiście, nikt.
  - A kto z was – pytał dalej – widział prawdziwego męskiego chuja?
  Tu już nie wszyscy się śmiali, ale oczywiście, też nikt nie widział. A on wtedy:
  - Tobie pokażę, chodź, a ty im potem powiesz, jak taki wygląda – i wskazał palcem na mnie.
  Paweł powoli ciągnął swoją historię, a ja powoli wsuwałem rękę w jego szorty, zaczepiając mu penisa i bawiąc się jego miękkimi włoskami.
  - Wziął mnie do auta i pojechaliśmy gdzieś. Ufałem mu. I bardzo chciałem zobaczyć pierwszego życiu prawdziwego męskiego kutasa. Za wsią skręciliśmy do lasu. Wtedy powiedział:
  - Rozbierz się.
  - Ja? To pan miał pokazać…
  - Ja też się rozbiorę i wtedy zobaczysz… i dam ci się z nim pobawić i zrobisz sobie z nim, co będziesz chciał.
  Paweł nie chciał się rozebrać. I zaczął się bać. Gość wyjął swojego penisa i na siłę zerwał mu spodnie. Na nic się zdała jakaś obrona.
  - Wtedy mnie zgwałcił. Zatkał mi usta, żebym nie krzyczał i brutalnie mnie zgwałcił. Jak mi wpychał, myślałem, że umieram. Strasznie bolało…
  - Nie mów już o tym… - przerwałem mu, kładąc palec na jego ustach, a on mi go pocałował.
  - Do dziś pamiętam jego sapanie, jak dyszał nade mną, dobijając we mnie swoim brzuchem: „Słodki chłopczyk, kochany chłopczyk jesteś.” A ja płakałem.
  - Nie mów – powtórzyłem i głębiej wsunąłem rękę w jego szorty, biorąc w palce jego miękkiego penisa, którym zacząłem się bawić.
  - I już nie chciałem być gejem – powiedział po chwili, a ja luzowałem mu szorty, żebym mógł się swobodniej bawić jego penisem i jądrami.
  - Ale jesteś…
  - Jestem.
  - I na pewno potem już miałeś kogoś…
  - W trzeciej klasie liceum przyszedł do nas nowy romanista. Młody, dopiero po studiach. Niezłe było z niego "ciacho". Dziewczyny patrzyły w niego maślanymi oczami, chłopaki podziwiali jego muskuły i mięśnie klaty prężące się pod koszulką. A ja – od razu zakochałem się w nim i zacząłem się lepiej uczyć francuskiego. Zdecydowałem, że będę francuski zdawał na maturze. Gdy mu o tym powiedziałem, zdziwił się.
  - Ty? Z takimi brakami? Chyba zdajesz sobie sprawę, jaki jest twój  francuski.
  A Paweł nie zdawał sobie sprawy. Więc psorek zaproponował mu "korki".
  -  Przychodziłem do niego do domu. Od razu się zorientował, że ze mną jest coś nie tak. Widział, jak obserwuję mu spodnie, pośladki, rozporek… Wtedy tak dziwnie patrzył mi w oczy. Raz zachęcił, żebym usiadł bliżej i dyskretnie położył mi rękę na udzie. A ja mu wtedy trochę wyżej… Milczeliśmy, już wiedząc, o co nam chodzi. Tylko kto miał to zacząć, ja czy on? Powiedział, że mam anielską buźkę i że swoimi namiętnie wykrojonymi ustami pewnie dobrze robię loda… Zrobiłem mu. Zapryskał mi spermą całą twarz i włosy. Myłem głowę, suszyłem jego suszarką, a on brał prysznic stojąc w otwartej kabinie. Podziwiałem go. Takie cialo, a ja mogę na niego patrzeć, dotykać... Byłem szczęśliwy, że tak się to wszystko potoczyło, że mogę to robić takiemu facetowi, lizać mu pałę, głaskać jaja, trzymać za dupę, że dostąpiłem takiego szczęścia!... I kiedyś dałem mu dupy. Powiedział, że chyba już pora na to, że jak długo będziemy robili tę dziecinadę. Miał dużego gnata. Większego niż tamten. Wszedł we mnie ostro, na nic nie patrzył, a we mnie odezwał się ból, który przeżyłem z tamtym facetem w lesie. Tak samo mnie bolało, od początku do końca. Ale co go to obchodziło. Walił mnie jak… Musiał sobie dogodzić. Zlewał się na mnie litrami spermy i mówił, że w taką aksamitną dupę jeszcze chuja nie wkładał. I wkładał mi co tydzień. Każda korepetycja od tego się zaczynała, a ja z bólu zaciskałem zęby. Kiedyś chciał, żebym i ja go wreszcie zadowolił. Dał mi na stojąco, wypięty, pochylony głową prawie do samej ziemi, żebym mu jak najgłębiej wsadził. Wsadziłem całego, ale zupełnie nie umiałem mu nic dać. Gdy doszedłem do wytrysku, był zły, że tak to jest dawać dupy gówniarzowi, co nawet nie potrafi jebać.
  - To po co to robiliście?
  - Obiecywał, że postawi mi lepszą ocenę na maturze...
  - Postawił? – spytałem poruszony. Przytulałem go mocno i głaskałem po włosach.
  - Tak, dopuszczający z plusem. A potem wycedził mi do ucha: "Co myślałeś, że za takiego 15-centymetrowego patyczka dostaniesz lepszą ocenę?! Nie bądź śmieszny!"
  - Parszywa ciota… - powiedziałem i z szortów Pawła wyciągnąłem w górę jego t-shirt, odsłaniając mu brzuch i klatę, a on sam podniósł ręce do góry, żebym mu go zupełnie zdjął. Miał delikatnie opaloną skórę, pokrytą bardzo skąpym owłosieniem.
  Głaskałem jego tors i brzuch, a on - z na pół przymkniętymi oczami - powtarzał:
  - Nie wierzę że jesteś tu ze mną. Otworzę oczy, a ty znikniesz.
  - Nie zniknę – zapewniłem, intensyfikując pieszczoty.
  - Tak jest cudownie, wspaniale... Nie przerywaj...  
  Uniosłem głowę i przyjrzałem się Pawłowi dokładnie. Moją szczególną uwagę zwróciły sutki: okrągłe, duże, a same brodawki - długie.
  - Mogę je possać?
  - No pewnie - odrzekł Paweł.
  Pochyliłem się i zacząłem ssać lewą brodawkę. Robiłem to długo, gdyż sprawiało mi to ogromną przyjemność. Podobne odczucia miałem podczas ssania prawej.
  - Dobrze... W ten sposób uśpisz mnie – powiedział.
  - Oj, nie dam ci teraz spać – roześmiałem się i powoli przesuwałem językiem wzdłuż klatki piersiowej i brzucha chłopaka, aż dotarłem do jego pępka. Koniuszek języka włożyłem do środka i zacząłem go drążyć. Pawłowi musiało to sprawiać przyjemność - mruczał, a jego mały zaczął podnosić materiał szortów.
  - Niżej… - powiedział.
  Zszedłem ustami do jego szortów. Zatrzymałem się przy gumce.
  - Niżej… – powtórzył.  – Zębami…
  Spełniłem jego życzenie. Odciągnąłem gumkę zębami. Jego prącie było w pełnym wzwodzie, było małe, nieduże, nawet nie wiem, czy miało te piętnaście centymetrów, w porównaniu z moim. Dotknąłem je językiem. Jak się poderwało! Jakby oczekiwało na moje dalsze pieszczoty.
  Pochyliłem się nad nim. Włożyłem penisa do ust, a dłońmi stymulowałem jądra i okolice odbytu. Jedna krótka chwila i… spowodowałem istną eksplozję jego spermy, która dokładnie załadowała mi gardło. Połknąłem ją czym prędzej, nie dlatego, że chciałem połknąć, ale żeby w porę odzyskać oddech.
  Tymczasem Paweł dyszał, gładząc moje włosy.
  Po chwili powiedział:
  - Dałeś mi coś niesamowitego. Teraz wiem, co to jest rozkosz. Wiem, czego chcesz w zamian. Boję się, że może boleć, ale chodź, tobie chcę dać.
  I dał. A ja wszedłem w niego bez trudu i bez bólu. Nie rozpychałem się. Przymierzałem. I powoli naciskałem. Pocierałem i wsuwałem... aż poczułem, jak się sam w nim zagłębiam, jak wchodzę, że teraz tylko lekko go popchnąć i już. Wiedziałem, że Paweł boi się bólu, więc gdy tylko zaciskał pośladki, nieruchomiałem i czekałem, aż sam je zwolni. I wszedłem. Poruszałem się w nim powoli, potem coraz szybciej, a on poruszał całym swoim wnętrzem, przyprawiając mnie za chwilę prawie o utratę przytomności. Wystrzeliłem całym zapasem spermy, która mi jeszcze została, a on wspaniale pracował pośladkami, wzmagając moją rozkosz.
  Gdy otworzyłem oczy, spytał:
  - Dobrze…?
  - Bardzo dobrze, przecież wiesz…
  - Chciałem ci się odwdzięczyć. Nikt ze mną tak jeszcze… Wiesz, fizyczne ślady przemocy z czasem mijają, psychiczne - zostają. Dlatego się bałem.
  - Ja też ci dam siebie, chodź…
  - Nie psujmy tego, co było piękne. Jutro, dobrze?
  - Jak chcesz…
  Poszliśmy do pobliskiego strumyka. Myliśmy się, nadzy. Woda chłodziła nasze spocone ciała.
  - Lubisz mnie? – spytał w pewnej chwili, podchodząc do mnie i biorąc mnie, mokrego, w ramiona.
  - Tak – odrzekłem bez wahania.
  Wróciliśmy do namiotu. Zebrałem swoje rzeczy. Ubrałem się. Paweł wciągał swoje granatowe szorty, odwrócony tyłem do mnie. Patrzyłem w jego pośaldki, naprawdę ładne, naprawdę jak aksamitne. Dlatego było mi w nich tak dobrze. Podszedłem od tyłu i objąłem go na wysokości piersi.
  Chłopak odchylił głowę, opierając ją na moim torsie. Rozplótł moje ręce, uniósł mi koszulkę i jeszcze raz ucałował mój tors.
  - Do jutra – powiedziałem, z żalem odchodząc.
  - Zaczekaj! – zawołał. – Jutro mnie tu nie będzie.
  - Jak to…?
  - Wiem, że mnie szukają… Muszę iść dalej.
  - Dlaczego?
  - Bo muszę… No, idź już. Nie patrz tak! No idź! Jak będziesz mnie pamiętał, to dobrze. Jak nie, to zapomnij! No idź!
  Poszedłem… Uciekłem z głupim pytaniem w myśli: dlaczego?
  Od nadleśniczego dowiedziałem się, że kręcił się tu po wsi i po lesie jakiś typ. Policja go szuka. Uciekł z zakładu, teraz kradnie, żeby z czegoś żyć. Ale potrafi tak kluczyć, że nawet raz zrobili na niego obawę, ale i tak się wymknął.
  Jeszcze kilka razy odwiedzałem Polanę Długowłosego, jak nazwałem to miejsce. Pawła ni śladu.
  W mojej głowie cały czas kołatało się zdanie: „Fizyczne ślady przemocy z czasem mijają, psychiczne – zostają.”
  A w tej samej chwili gdzieś z radia popłynęły słowa piosenki zespołu Rezerwat: "Zaopiekuj się mną, nawet, gdy nie będę chciał..."
  Paweł, zaopiekowałbym się tobą, gdybyś tylko chciał…

                                                                                        ŁUKASZ

Zgłoś jeśli naruszono regulamin