Lackey Mercedes - prawo miecza.pdf

(1267 KB) Pobierz
97083953 UNPDF
M ERCEDES L ACKEY
PRAWOMIECZA
Przełozył: Leszek Rys
97083953.001.png
Tytuł oryginału:
By the Sword
Data wydania polskiego: 1994 r.
Data pierwszego wydania oryginalnego: 1990 r.
Dedykowane pamieci Stana Rogersa,
piosenkarza, poety, inspiratora, którego słowa
i muzyka były dla mnie natchnieniem
i dały mi odwage, gdy potrzebowałem jej najbardziej.
KSI EGA PIERWSZA
Poscig Kerowyn
Pierwszy
— O Błogosławiona — ostroznie!
Wszyscy po kolei odwrócili sie, zatrzymuj ac wzrok na Kero i jednym z chłop-
ców, który własnie wypuszczał z r ak półmisek z niebotyczn a ilosci a chleba. Brzek
naczy n i jazgot ludzkich głosów urwał sie jak nozem uci ał. Głos Kero zabrzmiał
w ciszy niczym sygnał kornetu, jednak nikt nie zareagował na to wezwanie do
broni. Wszyscy wydawali sie zmieszani czy tez sparalizowani niezdecydowaniem.
Zataczaj ac sie, podkuchenny zrobił jeszcze dwa kroki do przodu. Jadalna rzezba,
dwa niezdarne, korpulentne jelenie (byk i łania spoczywaj aca w pozycji półlez a-
cej) zaczeła osuwac sie z nadmiernych rozmiarów patery, któr a próbował uniesc
sam, bez niczyjej pomocy.
„Durnie!” Kerowyn rzuciła jeszcze jedno przekle nstwo, tym razem uzywaj ac
słów, na których dzwiek twarz jej matki okryłaby bladosc, lecz wydawało sie, ze
jedynie ona obdarzona jest mózgiem i wol a działania. Pedem przebiegła po mo-
krej, sliskiej posadzce kuchni i pochwyciła brzeg półmiska w chwili, gdy ogrom-
ny, słodki przysmak z rumianego, posmarowanego białkiem ciasta, zacz ał chylic
sie ku kamiennym płytom podłogi.
Bryłowaty pagórek zatrzymał sie tuz przed złobionym, ozdobnym brzegiem
półmiska. Podtrzymała go, a wtedy młody Derk, cały zlany potem, zaczerpn ał
tchu, odzyskał równowage i przej ał od niej dwudziestofuntowe brzemie słodkie-
go, nadziewanego rodzynkami chleba. Ułozył sobie półmisek prawidłowo na bar-
kach i skierował sie do Wielkiej Sieni, aby go tam postawic przed weselnymi
biesiadnikami.
Na moment Kero zamieniła sie w słuch. Nagle spoza zamknietych, kuchen-
nych drzwi dosłyszała zrywaj ace sie krzyki oraz oklaski, gdy chlebowa rzezba
wyłoniła sie z przejscia. W kuchni ponownie zapanował harmider.
Kero oblizała z potu górn a warge i westchneła. Jakzeby chciała tez tak zato-
czyc sie do tyłu, oprzec o sciane i zaczerpn ac tchu. Nie smiała jednakze pofol-
gowac sobie ani na chwile. Nie w czasie wydawania potraw. Niew atpliwie w tej
samej chwili, w której zrobiłaby sobie przerwe, ze trzy razy otarliby sie o kata-
strofe. Gdyby tylko na moment odwróciła uwage od przygotowa n, zawaliłby sie
cały misternie ułozony harmonogram.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin