Antologia_A.D._XIII_Tom_2(1).rtf

(1915 KB) Pobierz
Trident eBooks

 

A.D. XIII

Tom 2



2007

 


Wydanie polskie

Data wydania:

2007

 

Grafika na okładce:

Grzegorz Krysiński

 

Projekt okładki:

Piotr Cieśliński

 

Ilustracje:

Dominik Broniek

 

Wydawca:

Fabryka Słów sp. z o.o.

www.fabryka.pl

e-mail: biuro@fabryka.pl

 

ISBN: 978-83-60505-74-8

 

Wydanie elektroniczne:

Trident eBooks

 


Piekło i niebo

Koncepcja piekła i nieba jest równie stara jak koncepcja dobra i zła. Nietrudno przy tym odgadnąć, że ta pierwsza jest bezpośrednim następstwem tej drugiejto, co spotyka człowieka po śmierci, jest przecież nagrodą lub też karą za jego uczynki za życia. Aby dostrzec w moralności jakiś większy sens, nasi przodkowie potrzebowali wiary, że żadne zło nie uniknie kary, a najcichsze nawet dobro nie pozostanie bez nagrody. Wymyślili więc zaświaty.

Przedstawiciele wszystkich kultur i cywilizacji wierzyli, iż śmierć nie jest końcem naszej egzystencji, lecz tylko końcem pewnego etapu. O następnym etapie nikt nie mógł wprawdzie opowiedzieć z własnego doświadczenia, nie powstrzymało to jednak kolejnych spekulacji na ten temat. U podstaw tych rozważań leżały najczęściej mistyczne wizje oraz objawienia, a także interpretacje słowa świętych ksiąg.

Wszystkie zaś pomysły łączył charakterystyczny i wspólny wszystkim kulturom fakt: opisy piekła były o wiele bardziej przekonujące i realistyczne niż opisy nieba. Może dlatego, że dużo łatwiej dokładnie wyobrazić sobie, czego nie chcielibyśmy zaznać, niż to, co chcielibyśmy otrzymać w nagrodę. Ale można w tym fenomenie dostrzec też towarzyszącą nam przez całe życie prawdę: dużo łatwiej jest skrzywdzić drugiego człowieka niż go uszczęśliwić.

 

Początki

Pierwsze wzmianki na temat zaświatów pochodzą z doliny Tygrysu i Eufratu, a datowane są na trzecie tysiąclecie przed naszą erą. Prawdopodobnie o wiele więcej lat liczy sobie sama idea podziemnego świata potępionych, którą odziedziczyliśmy po cywilizacji starożytnego Wschodu (słowo inferno pochodzi od infernus, czyli podziemny), a której kolejne wcielenia odnajdujemy w mitologiach wielu starożytnych ludów na długo przed tym, zanim na ich ziemie, o ile w ogóle, zawitało chrześcijaństwo.

 

Sumerowie

Wierzenia starożytnych Sumerów odcisnęły swoje niezatarte piętno nie tylko na religiach ludów ościennych, ale przeniknęły do systemów religijnych powstałych całe wieki później. Wystarczy chociażby wspomnieć, iż słowo Eden ma sumeryjskie korzenie.

Koncepcja nieba również wydaje się bardzo znajoma: mityczne miejsceogród bogów, gdzie nie ma chorób ani śmierci, gdzie nie ma starości ani rozpaczy, a okrucieństwo i troska nie mają wstępu. Ten ogród wiecznej szczęśliwości miał się też, jak i chrześcijański Eden, znajdować na wschodzie. Zasadniczą różnicą było natomiast to, iż do ogrodu mieli wstęp jedynie bogowie. Miejsce dla człowieka nie zostało przewidziane.

W eposie o Gilgameszu, powstałym prawdopodobnie 3000 lat p.n.e., znajdujemy też wzmianki o krainie cienikrólestwie umarłych. Do sumeryjskiego piekła można było dotrzeć jedynie, przekraczając rzekę pochłaniającą ludzi, w czym mógł pomóc tajemniczy człowiek z łodzi, niewątpliwie podobny do helleńskiego Charona.

Zaskakujące są również porównania prowadzone przez sumerologów między tekstami starożytnych a Biblią, przykładowobiblijne stworzenie kobiety z żebra Adama zbiega się z sumeryjskim mitem o bogu Enki i Ninti, bogini stworzonej, by uśmierzyć ból, z żebra władcy. Co ciekawe, słowo Nin-ti oznacza pani dająca życie, podobnie jak Ewa. Ale to już zupełnie inna bajka.

 

Starożytny Egipt

Dla starożytnych Egipcjan śmierć była momentem rozdzielenia się ciała i elementów duchowych, czyli ba i ka. Jednak, co ciekawe, mimo tego rozdziału dusza nie mogła istnieć bez ciałapozostawała od niego zależna.

Ka było eteryczną kopią zmarłego i jako pierwsze rozpoczynało podróż przez zaświaty, oczywiście o ile było tego godne. Zdarzały się wypadki, że zbrukane grzechami ka oczyszczało się przez wiele lat, zanim ruszyło w drogę. A była to droga niebezpieczna, najeżona przeszkodami i pełna najrozmaitszych strażników, wśród nich znanego nam skądinąd przewoźnika. Jeśli zmarły wiedział, jakimi słowy przekonać straże, to unikał takich nieprzyjemności jak utrata nosa i warg, posiłek z fekaliów, uduszenie się, utopienie, żmije, węże czy ogień. Wreszcie stawał przed Sądem. Władcą podziemnego świata, gwarantem zmartwychwstania oraz najwyższym sędzią sądu dla umarłych był bóg Ozyrys i to przed nim stawał nieboszczyk. Wszystkie czyny ziemskie były rejestrowane w sercu człowieka, którego zawartość na Sądzie Zmarłych była porównywana z boskim wzorcem (w ikonografii wyrażała to scena ważenia serca). Jeśli porównanie wypadało niekorzystnie, wtedy Ammit, zwany Pożeraczem Serc, czynił swoją powinność i następowała druga, ostateczna już śmierć. Jeśli jednak próba wypadała pomyślnie, wtedy ka i ba, odpowiednik tego co uważamy za duszę, jednoczyły się i powstawało akhduch.

Akh łączyło się z Wielkim Bogiem, uczestnicząc w jego niekończącej się podróży wokół świata. Świetlista barka opływała świat za dnia, nocami więc duchy zbierały się, by świętować, jeść i pić na brzegach Jeziora Ofiar. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie akh dołączały do załogi słonecznej barki. Obowiązkiem duchów była bowiem również praca na roli. Egipska koncepcja raju zakładała życie pozagrobowe wyobrażone jako pozbawioną trosk kopię życia ziemskiego.

Wiązało się to z przygotowaniem odpowiedniego wyposażenia grobowego i zabezpieczeniem służby oraz ofiar pośmiertnych. Wśród przedmiotów niezbędnych na tamtym świecie były również specjalne figurki, których zadaniem było wykonywanie wszelkich prac (w tym tych na polach), tak by ich zmarły właściciel mógł się cieszyć szczęściem wiecznym, oddając się zasłużonemu nieróbstwu.

Trwałość pośmiertnego istnienia zapewniało też, według egipskiej koncepcji, zachowanie imienia zmarłego, czemu służyły inskrypcje (stąd wziął się też obyczaj wymazywania imion wrogów, co miało nie tylko spowodować, że zapomną o nich przyszłe pokolenia, ale również szkodziło im w życiu po śmierci).

 

Antyczna Grecja

Starożytni Grecy, nie podzielali egipskiego kultu zmarłych, ale bynajmniej nie oznaczało to, że nie wierzyli w życie pozagrobowe. Choć trzeba zaznaczyć, że atrakcyjność tego życia, nie była znowu tak wielka. W przeciwieństwie do Egipcjan, Grecy uważali życie po śmierci za gorsze od tego przed. Dusze zmarłych były przewożone przez rzekę Styks łodzią Charona. Potem stawały przed trzema sędziami: Ajakosem (nazwanym najsprawiedliwszym wśród ludzi), Radamantysem (wzorcem mądrości, synem boga Zeusa) i Minosem (rodzonym bratem Radamantysa, mitycznym królem Knossos). Oni sądzili duszę za jej czyny, po czym dusza mogła trafić do jednego spośród trzech miejsc wiecznych.

Ludzie prowadzący szlachetne życie trafiali na położone na zachodnim krańcu Ziemi Pola Elizejskie (ciekawe, że później to greckie niebo lokowano nawet na Księżycu!). Tutaj mogli w szczęściu spędzić wieczność między innymi wielcy greccy herosi (o sprawiedliwych duszach), którzy przysłużyli się bogom i ludziom. Większość zmarłych jednak zmierzała do Hadesunazwa oznaczająca zarówno bogawładcę, jak i samo podziemie. Tam właśnie wędrowały pozbawione czucia i przypominające widziadła dusze zmarłych, które bez pamięci snuły się po pustkowiach. Niezwykle charakterystycznymi postaciami Hadesu byli Charonprzewoźnik zmarłych (to dla niego należało zostawić przy zwłokach drobną monetę) oraz trójgłowy pies Cerber (Cerbera przedstawiano nawet jako bestię o 50 głowach, ale trójgłowa wersja jest najbardziej popularna). Zadaniem monstrualnego psa było dozorowanie bram pomiędzy światem żywych i światem zmarłych, a zwłaszcza pilnowanie, by dusze nie uciekły znów na ziemię. Szczególnie groźny był też dla śmiertelników, którzy z sobie tylko wiadomych powodów chcieli zejść w otchłanie Hadesu.

Najstraszniejszym i najbardziej odległym miejscem świata podziemnego był Tartar, gdzie bóg Zeus uwięził wrogich sobie tytanów. Tam również znajdowała się siedziba Nocy, Śmierci oraz Snu. W późniejszych wiekach Tartar wyobrażano sobie również jako miejsce wiecznego cierpienia grzeszników, którzy szczególnie dotkliwie obrazili bogów. Najbardziej znanymi antybohaterami świata antycznego, których zmuszono do znoszenia mąk w Tartarze, byli Syzyf (wtaczający na górę wiecznie zsuwający się ze zbocza głaz), Tantal (stale cierpiący pragnienie i głód, podczas kiedy jadło oraz napitek znajdowały się niemal na wyciągnięcie dłoni) oraz Danaidy (usiłujące wodę z jeziora przenieść w sitach). Syzyf naraził się bogom, próbując oszukać śmierć i żyć wiecznie, Tantal podał swym boskim gościom przyrządzone przez kucharzy ciało własnego syna, natomiast Danaidy skrytobójczo zamordowały własnych mężów.

 

Judaizm

Zaświaty starożytnych Greków przypominają nieco żydowski szeol. Szeol jest bardzo często nazywany piekłem, jednak jest to określenie błędne, ponieważ podobnie jak Hades, szeol jest po prostu miejscem zmarłych. Potępieni trafiają zaś do doliny HinnonGehenny. Oryginalnie dolina Hinnon była miejscem kultu Molocha, który w judaizmie zostaje zamieniony w demona-piec. Możemy tutaj dopatrzeć się jakichś zalążków piekielnych ogni. Jednak hebrajczycy nigdy nie byli specjalnie szczegółowi w opisach piekła, jako że według ich religii zmarli są po prostu nieczyści. Być może ta powściągliwość powodowana jest inną koncepcją, bardziej nam współczesną i wyjątkowo ciekawą: piekło to sprawa perspektywy.

Gdy sprawiedliwi przybędą do raju, będą wiedzieli, że znaleźli się w niebie. Będą znów mogli żyć zgodnie z nakazami Boga, to co ważnestudia, modlitwy, cnoty moralneznów będzie trwać. Ale gdy występni przybędą do raju, odczują niebo jako piekło. Wszystko zależy od perspektywy. Niebo jest nie tyle miejscem, co stanem istnienia. Według Talmudu, człowiek jeszcze za życia może doświadczyć smaku owego stanu istnienia, którym jest niebo. Żyjąc pobożnie, jest się poniekąd w niebie, nawet za życia. Tak samo jak i w piekle.

 

Chrześcijaństwo

Pierwsi chrześcijanie czerpali z wyobrażeń przodków pełnymi garściami. Nic w tym tak naprawdę dziwnego, ponieważ nawet przedstawiając zupełnie nowe koncepcje, uciekamy się do porównań doskonale znanychdlatego też w skreślonym poniżej obrazie chrześcijańskiego nieba, jak i piekła, znajdziemy niejedno echo koncepcji wcześniejszych.

W obrębie religii chrześcijańskiej (oraz licznych towarzyszących herezji i odłamów) o kwestiach życia pozagrobowego dyskutowało się często oraz z zapałem. Może dlatego, że w chrześcijaństwie kwestie nagrody za dobre uczynki oraz kary za wyrządzone zło odgrywały i odgrywają ogromną rolę. Teologowie oraz kaznodzieje, a nawet artyści lubowali się w wymyślnym przedstawianiu mąk piekielnych czekających nie tylko na tych, którzy odrzucają Boga, lecz też na tych, którzy negują władzę katolickiego Kościoła. Oczywiście celem propagowania tych wizji było nie tylko skłonienie wiernych do życia zgodnie z Bożymi nakazami, ale i zastraszanie ludzi i podporządkowanie ich katolickim hierarchom. Nic więc dziwnego, że o piekle mówiono dużo, chętnie i bardzo szczegółowo.

Wielu współczesnych teologów skłania się ku idei, że piekło jest niczym innym, jak utratą możliwości oglądania Boga, co samo w sobie jest cierpieniem najgorszymnieustannym i wiecznym brakiem nadziei na szczęście. Jest to w pewnym sensie powrót do korzeni, albowiem tak właśnie widziano piekło na początku. Jednak nas dużo bardziej interesują średniowieczne wyobrażenia życia pośmiertnego, niezwykle obrazowe, odwołujące się do całej gamy najniższych uczuć. Przy tym były to wizje pełne nieukrywanego (tak zresztą charakterystycznego dla chrześcijaństwa) pseudoreligijnego sadyzmu.

 

Piekło

Podwalin dla chrześcijańskiego piekła należy oczywiście szukać w Biblii, choć wypada przyznać, że fundament ten nie jest szczególnie solidny. Dobra Księga nie zwiera wcale tylu wzmianek o dziedzinie potępionych, ilu można by się spodziewać po rozwoju tej koncepcji, ale warto zwrócić uwagę na ewangelię według św. Mateusza. On jeden z ewangelistów docenił wagę przedmiotu i zwykł wzbogacać przypowieści własnymi opisami losu grzeszników i potępieńców.

Najbardziej jednak budowie piekła przysłużyli się twórcy pierwszych apokaliptyk. Wydaje się, że pierwsi kapłani szybko dostrzegli niedostatki Biblii, a co za tym idzie potrzebę skonkretyzowania kar za grzechy. Średniowieczni chrześcijanie byli pewni, że piekło nie jest stanem, ale konkretnym miejscem, gdzie grzesznicy doświadczają gniewu Bożego. Powstawały więc kolejne opisy wędrówki w zaświaty. We wcześniejszej tradycji epickiej tego typu podróże były udziałem bohaterów (szczególnie popularne w kulturze barbarzyńskich Celtów), w chrześcijańskim średniowieczu stały się domeną wizjonerów, a tych było naprawdę wielu. W żadnej z istniejących do owych czasów religii nie określono aż tak dokładnie zachowań, które pozwalałyby ludziom wejść do raju i uzyskać wieczną nieśmiertelność. Albo zarobić na wieczne potępienie.

 

Kto trafi do piekła?

O tym, kto się tam znajdzie, informował wiernych już święty Paweł (567 r.) w swoim liście do Koryntian. Otóż według niego Królestwa Niebieskiego nie zaznają nigdy: rozpustnicy, bałwochwalcy, cudzołożnicy, mężczyźni współżyjący ze sobą, złodzieje, pijacy, oszczercy, magowie, zawistnicy, ludzie kłótliwi, rozwiąźli i chciwi. Ale nie on jeden miał swoje poglądy na ten temat.

Ojciec Kościoła św. Jan Chryzostom (345407 n.e.), biskup Konstantynopola, pisał: Śmianie się czy dowcipkowanie jako takie nie jest grzechem, lecz prowadzi do grzechu. Śmiech często rodzi nieobyczajnq rozmowę, a nieobyczajna rozmowa jeszcze bardziej nieobyczajne czyny. Często z nieobyczajnych słów i śmiechu wynikają złorzeczenia i zniewagi, ze złorzeczeń i zniewag ciosy i rany, a z ciosów i ran rzezie i morderstwa. (...) Załóżmy, że ktoś się zaśmieje. Wówczas ty powinieneś zapłakać nad tą jego przewiną.

A jednak dla bogobojnych wiernych było przewidziane trochę śmiechu i radości. Według zasady: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Średniowieczni teologowie byli przekonani, że znaczącą częścią rozkoszy, jakie oczekiwały zbawionych w niebie, będzie przyjemność przyglądania się potępieńcom cierpiącym tortury w piekle. Żyjący na przełomie II i III wieku chrześcijański filozof Tertulian nie mógł się wprost doczekać tej radości, jakiej spodziewał się dostąpić u końca czasów. Był przekonany, że śmiechu będzie wówczas co niemiarapo prostu boki zrywać.

Jakież wspaniałe będzie tego dnia widowisko! Czemu przyjdzie mi wpierw przyklasnąć, co wpierw mnie rozraduje? Czy będą to potężni monarchowie, których wstąpienie do nieba ogłaszano ongiś publicznie, a którzy w dzień ten jęczeć będą w głębokościach z samym Jowiszem, świadkiem swego wyniesienia? Czy namiestnicy, którzy prześladowali imię Pana, a dziś płoną w ogniu gwałtowniejszym niż ten, który rozpalili dzielnym chrześcijanom? Mądrzy filozofowie, wstydem płonący przed swoimi uczniami, którzy wespół z nimi piec się będą w ogniu, a którym wpajali, że świat nie należy do Boga, których zapewniali, że dusz wcale nie mają albo że jeśli takowe istnieją, z pewnością nie połączą się z ich dawnym ciałem? Czy będą to poeci, którzy drżeć będą nie przed sądem Radamantysa czy Minosa, ale Chrystusaco za niespodzianka? Warto będzie posłuchać aktorów tragicznych ryczących swoje melodramy! Warto podziwiać komediantów w ogniu skaczących! Mistrz w powożeniu rydwanem piec się będzie w ognistym kole, gimnastycy wywijać będą młynki nie na dziedzińcu sportowym, ale w płomieniach.

Lista grzesznych zachowań i postaw staje się więc coraz dłuższawarto tu zwrócić uwagę na nawiązanie przez samego Tertuliana do dawnych systemów religijnych i wierzeńnic tak bowiem nie radowało filozofa jak przyszła kara dla wszystkich pogan i niedowiarków. Tertulianowi zawdzięczamy też koncepcję kary wiecznej. Rzymski teolog doszedł do logicznego wniosku, że skoro dusza ludzka jest nieśmiertelna, to i kara musi być wieczna.

Im dalej, tym bardziej dokładni stawali się teologowie i wizjonerzy, dodając nowe pozycje zarówno do wykazu grzechów jak i kar.

Święty Augustyn (354430), któremu zawdzięczamy połączenie grzechu z seksualnością, oraz wszelkie wynikające z tego teorie odrzucające cielesność jako grzeszną, uważał, iż do piekła trafią również nieochrzczone dzieci i radował się wizją pieczonych w ogniu niemowląt, co więcej był przekonany, iż nie on jeden. Wierzył niezachwianie, że święci w niebie również cieszą się, oglądając męki potępionych, z członkami swoich rodzin włącznie. Ową radość z potępienia miały też okazywać matki, które swym bogobojnym życiem zasłużyły na zbawienie, a zmarły w połogu wraz z niemowlęciemradowały się przy stole Pańskim, patrząc, jak ich dzieci skwierczą w piekielnym ogniu.

W XXI w. literatura wizyjna nie ogranicza się już tylko do kazań i homilii, ale jest niemalże odrębnym nurtem. W 1149 roku irlandzki mnich Tundal napisał jedną z najpopularniejszych ksiąg dotyczących wizji piekła. Opowiedział w niej wydarzenia, których jakoby sam był świadkiem. Tundal widział morderców prażących się na ruszcie, diabły z żelaznymi hakami przerzucające niewiernych i heretyków z jednego miejsca tortur na drugie, górę, której jeden stok buchał płomieniami, a na drugim szalały burze gradowe. Mnich znalazł się nawet w trzewiach ogromnej bestiiAcheronagdzie pastwiły się nad nim lwy, wściekłe psy i węże, palił go ogień, mroził chłód, a diabły okładały kijami. Potem, obdarzony niewątpliwie wyjątkową wyobraźnią Tundal, spotkał ptaszysko z żelaznym dziobem pożerające nieczystych kapłanów oraz zakonnice. Ludzie ci następnie byli przez ptaka wydalani do lodowatego jeziora, gdzie w bólach rodzili węże. W Dolinie Ogni irlandzkiego mnicha czekało kucie na wielkim, diabelskim kowadle, aż wreszcie trafił do samej otchłani, gdzie piekielny władcaLucyfer, leżąc na rozpalonym do czerwoności węglu, wsysał i przeżuwał ludzkie dusze.

To oczywiście nie jedyne tak plastyczne i okrutne wyobrażenie piekielnych mąk. Na przykład pochodzący z XIV wieku zbiór moralizujących anegdot zatytułowany Exempla opowiada między innymi o dziewczynce obserwującej piekielne tortury swej matki. Matka ta jest pięćset razy dziennie prażona w płomieniach, potem kąpana w lodowatej wodzie, a jej ciało obgryzają gady.

Jednak twórcą najgłośniejszej wizji piekła był tworzący na przełomie XIII i XIV wieku Dante Alighieri. W poemacie zatytułowanym Boska komedia opisał swą podróż do dziewięciu kręgów piekielnych. Plotka głosi, że w osiągnięciu sukcesu pomogły mu wydatnie dość nietypowe wizje Matyldy z Magdeburga, dzisiaj jednej ze świętych, za życia niewątpliwie masochistki. Aby osiągnąć stan wizjonerski święta Matylda traktowała swoje ciało w sposób raczej osobliwy, no cóż, bez pracy nie ma kołaczy.

 

Piekło Dantego

Przed samymi bramami piekła znajdował się przedsionek, w którym spędzali wieczność ludzie, którzy w nic się nigdy nie angażowali, nawet w życie. Dalej toczyła swe wody rzeka Acheron (przez którą przewoził dusze Charon), a za nią leżała Otchłań. Tam przebywali niektórzy poganie (między innymi Homer oraz Wergiliusz)osoby cnotliwe, lecz nieochrzczone. W Otchłani nie poddawano nikogo torturom. W kolejnych czterech kręgach piekła zaznawano już cierpień, gdyż przebywali tam: lubieżnicy, żarłocy, skąpcy i rozrzutnicy oraz ludzie gniewni i posępni. Za tymi czterema kręgami leżał śmierdzący, bagnisty Styks, będący jednocześnie fosą Grodu Szatana. Tuż za bramami tego grodu znajdowało się miejsce kaźni dla heretyków, którzy płonęli w wiecznym ogniu na rozpalonych grobach. Za szóstym, heretyckim kręgiem płynęła kipiąca krwią rzeka Flegeton, w której odmętach zanurzeni byli mordercy, tyrani, grabieżcy oraz bandyci. W siódmym kręgu piekieł znajdował się las samobójców, a za nim pustynne ugory, na których cierpieli lichwiarze, bluźniercy oraz homoseksualiści. Ósmy krągnazywany Malebolgebył miejscem kaźni stręczycieli, uwodzicieli, pochlebców, skorumpowanych księży, fałszywych proroków i wróżbitów. Niektórzy z nich grzęźli w ekskrementach, inni wisieli głowami na dół, a płomienie przypalały im stopy, jeszcze inni snuli się z głowami obróconymi o 180 stopni (tak że łzy spływały im po pośladkach!). Tu również diabły wrzucały do kotłów z kipiącą smołą łapowników oraz złodziei. W Malebolge Dante, według swego opisu, zobaczył nie tylko płonącego w ogniu Odyseusza, ale nawet samego Mahometa, który tutaj jest okaleczony mieczem demona. Dziewiątynajniższy krąg piekiełDante zarezerwował dla zdrajców, a wśród nich dla największego zdrajcySzatana. Demon, który zdradził Boga, tkwił zamknięty w bryle lodu i bezustannie płacząc, pożerał cienie Judasza Iskarioty, Brutusa oraz Kasjusza.

Dante jest jednym z czołowych architektów piekielnych. Wcześniejsze wizje piekła były przede wszystkim chaotyczne, czasem odwoływały się do tradycji pogańskiej, czasem chrześcijańskiej, ale przede wszystkim wynikały z nieopanowanej, by nie rzec wybujałej, wyobraźni autorów.

Dante stworzył lej po upadku Lucyfera, górę czyśćcową oraz raj poza ziemią, a wszystko to z taką precyzją, że Galileusz w ramach zabaw uniwersyteckich mógł dokładnie wyliczyć obwód i głębokość tego piekła. Podział piekła na kręgi na stałe utrwalił się w naszej świadomości (chociażby zwrot kręgi piekielne).

Po raz pierwszy też w literaturze Szatan pojawia się jako istota cierpiąca, bierna, pogrążona w rozpaczy.

 

Późniejsze wizje piekła

W okresie kontrreformacji sadystycznie barwne i dynamiczne opisy piekielnych cierpień niemal zniknęły. Piekło było przedstawiane jako miejsce pełne nędzy, smrodu, wilgoci i nieczystości. Potępieni kłębili się tam i tłoczyli wśród odchodów oraz robactwa, a ich ciała były zdegenerowane, wykrzywione, sflaczałe i odrażające. Ta jezuicka wizja piekła miała oddziaływać przede wszystkim na ludzi bogatych. Dla nich piekło miało przypominać dzielnice nędzy, tak charakterystyczne dla miast całego ówczesnego świata i przerażać tym, co mogli wcześniej widzieć na własne oczy. Ale czym się nie zajmowali katolicy, tym zajęli się purytanie (fanatyczni protestanci, których nauka wyrastała z teologii kalwińskiej). Purytańscy duchowni straszyli w swych książkach i kazaniach wizją okrutnego piekła, gdzie grzesznikom zadaje się wieczne męczarnie. Tak na przykład John Bunyan opisywał brzuchy ofiar napompowane wrzącą smołą lub płynnym ołowiem, ciała rozrywane rozpalonymi do czerwoności szczypcami oraz urwane kończyny.

W połowie wieku osiemnastego podobne wizje zaczęli roztaczać kaznodzieje z zakonu redemptorystów. To właśnie założyciel tego zakonu fanatycznych kaznodziejów, Alphonso de Liguori, pisał: Grzesznik tkwić będzie w ogniu jako ryba w wodzie. Ogień ten nie tylko otoczy potępionych, ale wedrze się do trzewi nieszczęśnika, by zadać mu katusze. Jego ciało całe zamieni się w płomień, a trzewia zaczną w nim płonąć, serce w piersi jego zacznie płonąć, mózg mu w czaszce zacznie płonąć, krew w żyłach, a nawet szpik w kościach. Każdy niegodziwiec sam stanie się gorejącym paleniskiem.

Jeszcze w 1879 roku papież Leon XII wydał bullę potwierdzającą istnienie wiecznego piekła oraz diabła, a duchowny Joseph Furniss pisał w książkach przeznaczonych dla dzieci: W rozpalonym do czerwoności piecu siedzi dzieciątko. Posłuchajcie, jak piszczy, chcąc się wydostać, zobaczcie, jak wije się i kręci w płomieniach ognia. Główkę uderza o górę pieca, stópkami tupie w jego posadzkę. Bóg był dlań wyjątkowo łaskawy. Otóż Bóg, wiedząc, że z malca nie wyrośnie nic dobrego, zabrał go przedwcześnie, by złagodzić dziecku karę.

 

Piekło Miltona

W1667 roku został opublikowany poemat epicki w dwunastu księgach autorstwa Johna MiltonaRaj utracony. Opowieść o upadku pierwszych ludzi przedstawia nietypową dla tych czasów wizję piekła. Milton odchodzi od koncepcji typowego infernapiekielnej czeluści pod ziemią, zarzuca całą ikonografię chrześcijańską i tworzy obraz kosmicznej pustki. Szatan i jego świta bytują gdzieś poza wszechświatem, na samym dnie chaosu. Nie ma tu śladu po precyzyjnym porządku Dantego, nie ma kręgów piekielnych, jest pustka i cisza. Krajobraz piekielny Miltona dzisiejszemu czytelnikowi z pewnością musi kojarzyć się z obrazami z filmów postapokaliptycznych. Nieskończenie martwa przestrzeń, gdzie lodowaty chłód nieustannie zderza się z żarem. Mieszkańcy piekła też różnią się bardzo od...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin