Analogia sytuacji uczeń- wychowanek..docx

(16 KB) Pobierz

Malwina Reszkowska

ANALOGIA SYTUACJI UCZEŃ – WYCHOWANEK

Koźlątka i podstępny wilk.

 

Analogia to zgodność, równoległość cech, podobieństwo. Analogia do czegoś, możemy wykazać analogię między czymś a czymś. Rozumowanie przez analogię to przenoszenie twierdzeń o jednym przedmiocie na inny, na podstawie zachodzących między nimi podobieństw.[1]

W pewnej pięknej krainie mieszkała Mama- Koza, która miała siedmioro koźlątek. Mama zawsze kiedy wychodziła z domu i zostawiała swoje dzieci same, przypominała, żeby nigdy i nikomu nie otwierały drzwi.

Pewnego słonecznego dnia Mama- Koza jak zawsze wzięła swój koszyk i szykowała się do pójścia na zakupy. Przed wyjściem powiedziała swoim maleństwom:

- Uważajcie na wilka, pod żadnym pozorem nie otwierajcie mu drzwi! Rozpoznacie go łatwo: ma chrypliwy głos i wielkie czarne łapy.

- Nie bój się mamo! – odpowiedziało siedem koźlątek.

I mama wyszła z domu pewna, że jej mądre dzieci posłuchają jej słów. Tylko mama zniknęła za horyzontem, rozległo się pukanie do drzwi.

- Moje koźlątka, otwórzcie! To ja, mama, wracam z zakupów.

- O nie, ty nie jesteś naszą mamą! – wykrzyknęły koźlątka. Mama ma głos słodki jak miód, a twój jest twardy jak kamienie!

Rozgniewany wilk pobiegł do sklepiku, kupił duży słoik miodu i szybko go zjadł. Pewien, że przechytrzy koźlątka, wilk wrócił pod okno i zapukał.

- Moje koźlątka, otwórzcie! To ja, wasza mama, wracam z zakupów – powiedział wilk miodowym głosem.

- Nie, nie, ty nie jesteś nasza mamą! – odpowiedziały koźlątka – Mama ma łapki białe jak mąka, a twoje są czarne jak węgiel!

Wilk aż się spocił ze złości, ale nie dał za wygraną i pobiegł do piekarza.

- Piekarzu, zraniłem się w łapę. Czy mogę ja posmarować ciastem?

Piekarz zaniemówił ze strachu, skinął więc tylko głową. Wilk zanurzył łapę w cieście, a potem szybko pobiegł do młynarza. W młynie zobaczył wielki worek z mąką i włożył do niego łapę. Była teraz biała jak śnieg. Dumny ze swojego sprytu, wilk wrócił pod okno i zapukał:

- Moje koźlątka, otwórzcie! To ja, mama, wracam z zakupów!

Głos był słodki i miękki, że już, już chciały otwierać prawie pewne, że to ich mama.

- Pokaż łapkę – powiedziały koźlątka.

Wilk pokazał łapę – była biała jak mąka. Koźlątka otworzyły drzwi szeroko. No i stało się! Wilk wpadł do domu. Siedem przerażonych koźlątek rozbiegło się po kątach. Wygłodzony wilk gonił za nimi z otwartym pyskiem i wywieszonym jęzorem. Koźlątka próbowały się ukryć: pod łóżkiem, w szafie, a Nawe w spiżarni. Ale wilk zaraz je tam poznajdywał. Złapał sześć koźlątek i połknął je, jedno po drugim, Am, am, am… Tylko siódme nie dostało się w jego łapska. Tymczasem Mama – Koza, wesoło podśpiewując, wracała do domu, Miała w koszyku smakołyki dla swoich malców. Gdy otworzyła drzwi, przeraziła się: dzieci nie było, a dom wyglądał jak po huraganie. Mama – Koza rozpaczliwie wołała swoje dzieci, ale nikt nie odpowiadał. Była bardzo smutna i rozpłakała się. Wtedy usłyszała, jak ktoś szepce cichutko:

- Mamo, to ja, schowałem się do zegara.

Mama natychmiast podbiegła do starego zegara i zobaczyła ostatnie koźlątko. Długo ściskali się i całowali. Tuląc się do Mamy, koźlątko opowiedziało, co się wydarzyło. Mama- Koza wyszła do ogrodu, aby opowiedzieć wszystkim o nieszczęściu, które ją spotkało. I… zobaczyła wilka! Leżał pod jabłonią i chrapał. Spał z łapami ułożonymi na ogromnym brzuchu!

- Zobacz, w brzuchu coś się rusza! Biegnij po nożyczki, igłę i nici! – powiedziała mama do synka.

Mama rozcięła brzuch i wyciągnęła z niego wszystkie sześć koźlątek. Wszyscy bardzo się cieszyli ze swojego widoku. Koza postawiła ukarać łakomego wilka i wsadziła mu do brzucha sześć wielkich kamieni i zaszyła go. Kiedy wilk się obudził czuł się jakby w jego brzuchu były kamienie a nie koźlątka… Poczuł, że strasznie chce mu się pić. Ciężko doszedł do studni, a kiedy się nad nią pochylił, stracił równowagę i – plusk! – wpadł do środka i utopił się. Wszyscy byli szczęśliwi , że już więcej nie spotkają złego wilka i z tej radości zatańczyli.

Wilk był łakomy, chytry i sprytny, niestety udało mu się przekonać koźlątka do otworzenia drzwi. Ale gdyby koźlątka pamiętały o tym, że nie wolno im otwierać drzwi nikomu, choćby nie wiem co się działo, to nawet najsprytniejszy wilk nie wszedłby do ich domku. Na szczęście ta opowieść skończyła się dobrze, ale gdyby koźlątka posłuchały się mamy to wcale by się nie wydarzyła.

 


[1]Słownik Języka Polskiego PWN, Warszawa 1983, Tom I

Zgłoś jeśli naruszono regulamin