Rozdział VI.pdf

(130 KB) Pobierz
458916301 UNPDF
Tłumaczenie: Translations_Club
Tłumacz: fistaszek93
Korekta: rossa93
458916301.001.png
CHRISTOPHER
PIKE
VI.
Molo było oddalone o pół godziny drogi od mojego domu, w
miejscowości Water Cove , dwadzieścia mil na południe od Mayfair.
Uzbroliłam się zanim opuściłam dom w zadartą lufą, czterdziestke piątke
ukrytą w kieszeni mojego, czarnego skórzanego płaszcza; inny mniejszy
pistolet w moim prawym bucie; ostry jak brzytwa nóż umieszczony w
środku mojego lewego buta. Umiem posługiwać się nożem; mogę trafić w
poruszający się obiekt oddalony o sto jardów * , błyskawicznym ruchem
nadgarstka.
Nie wierzę aby Slim przyszedł sam, wiedząc jak niebezpieczna jestem.
Będzie musiał przyjść z małą armią aby zmierzyć się ze mną. Wychodzę
natychmiastowo.
Chcę przybyć przed Slimem. I to robię. Molo pustoszeje kiedy
przejeżdżam przez nie moim czarnym ferrari. Parkuję dwa bloki w dół od
mola i wspinam się. Wytężam słuch . Mogę usłyszeć huk wystrzału
oddanego ponad milę dalej. Slim będzie musiał przyjść przynajmniej tak
blisko aby próbować mnie zamordować bezpośrednio i to jest możliwość
którą rozważam. Ale wszystko jest spokojne, wszystko jest ciche. Idę
458916301.002.png
energicznie naprzeciw końca mola. Wybrałam miejsce spotkania z dwóch
przyczyn. Slim będzie tylko w stanie zbliżyć się do mnie z jednej strony.
Także, kiedy przybędzie z przytłaczającą przewagą, będę w stanie uciec,
nurkując do wody.
Moge przepłynąć milę wzdłuż środka oceanu zanim będę musiała się
wydostać na powierzchnię. Moja śmiałość jest wielka. A dlaczego by nie
miała być? Przez pięć tysięcy lat nigdy nie spotkałam godnego mnie
przeciwnika.
Prawie godzina do, według naszej umowy spotkania gdy biała limuzyna
zatrzymuje się przy wejściu do mola. Mężczyzna z kobietą wdrapują się z
tyłu.
Mężczyzna ubrany jest w czarny, skórzany płaszcz, ciemny krawat, białą
koszulę i eleganckie czarne spodnie.
Jest przypuszczalnie czterdziestopięciolatkiem i ma wygląd
zatwardzoałego morskiego żeglarza lub agenta CIA: krótkie załogowe
ścięcie, wydatne muskuły, szybko przemieszczające się oczy. Widziałam,
że jego oczy są zielone nawet z odległości stu jardów. Jego twarz jest
opalona, głęboko zarysowana przez słońce. Była przynajmniej jedna broń
w jego płaszczu, możliwe że dwie.
Kobieta była o dziesieć lat młodszą, atrakcyjną brunetką. Ubrana
całkowicie na czarno. Jej płaszcz był duży, jakby tu była ukryta broń.
Miała przynajmniej jedną pełną automatyczną broń przy sobie. Jej skóra
była śmietankowo biała a linia jej ust mocno osadzona. Jej nogi były
długie a mięśnie napięte. Mogła być ekspertem w karate lub takiego
rodzaju dyscyplinie. Jej umysł był łatwy do odczytania. Miała wredną
robotę do wykonania i zamierzała wykonać ją dobrze. Obiecane jej
wynagrodzenie było wielkie.
Już było jasne, że mężczyzna jest przywódcą. Jego uśmiech był prosty i
ciasno zaciśnięty, bardziej lodowaty niż sroga mina dziewczyny.
Domyślam się, że to Slim.
Cztery bloki w dół ulicy, mogłam usłyszeć parkowanie innej limuzyny, jej
bezczynny silnik. Nie mogłam zobaczyć drugiego samochodu – był
ukryty między zabudowaniami – ale byłam w stanie dopasować dżwięki
silników. Jak oszacowałam, w samochodach mogło się zmieścić do
dziesięciu ludzi w każdym .
*jard – to 3 stopy, a więc 91,44 cm .
W całości przewaga mogła wynosić dwadzieścia do jednego, przeciwko
mnie. Mężczyzna i kobieta zmierzali w moim kierunku w milczeniu.
Rozważałam ucieczkę nad powierzchnią mola. Ale zawahałam się
ponieważ jestem przede wszystkim drapieżnikiem; nienawidzę uciekać.
Także moja ciekawość jest wielka. Kim są te typy i czego chcą ode mnie?
Jeśli sięgną po swoją broń, skoczę. Zniknę w mgnieniu oka. Było dla
mnie jasne, że zbliżające się do mnie osobniki są niczym więcej jak tylko
śmiertelnikami. Kobieta zatrzymała się trzydzieści jardów ode mnie.
Mężczyzna zbliżył się o niespełna dziesięć jardów ale nie podszedł bliżej.
Nie sięgneli po broń ale trzymali ręce gotowe. W dole ulicy usłyszałam
trzech ludzi wychodzących z limuzyny. Rozprzestrzenili się w trzech
różnych kierunkach. Trzymali broń ; słyszałam jak metal ociera się o ich
ubrania. Przyjeli pozycje – byłam w końcu w stanie zobaczyć ich kątem
swojego oka – jeden za samochodem, inny obok drzewa i ostatni
skulony pod znakiem. Jednocześnie trzech ludzi w środku limuzyny na
poziomie mola z mocno naładowanymi lufami skierowanymi we mnie.
Moje wahanie już mnie kosztowało. Stałam na widoku sześciu
ustawionych kursorów lasera. Mój strach był wciąż znośny. Oceniłam że
moge oddać strzał albo dwa i wciąż uciekać z miejsca. Tak długo aż nie
trafią mnie prosto w głowę lub w serce. Wciąż nie chcę uciekać. Chcę
pogadać ze Slimem. Jednak on pierwszy się odzywa.
-Ty pewnie jesteś Alisa.-
Przytaknęłam. -Slim?
- We własnej osobie.
-Zgodziłeś się przyjść sam
-Chciałem przyjść sam. Ale moi towarzysze nie uważali, że byłoby to
rozsądne.
-To są twoi wszyscy towarzysze? Dlaczego aż tylu żołnierzy na jedną
dziewczynę?
-Twoja reputacja poprzedza cię, Aliso.
-Co to za reputacja?-
Wzruszył ramionami. -Że jesteś zaradną młodą kobietą.-
Interesujące, pomyślałam. On jest niemalże zawstydzony poprzez
ostrożności jakie są podjęte aby uprowadzić mnie. Jemu powiedziano aby
zabrać ich, nakazano. Nie wie że jestem wampirem, a jeśli on nie wie,
prawdopodobnie nikt z nim też skoro jasne jest, że on jest dowodzącym
operacji. To daje mi ogromną przewagę. Ale osoba nad nim wie.
Zdecydowałam, że muszę sie spotkać z tą osobą.
-Czego chcesz- spytałam.
-Tylko, żebyś poszła z nami na mały spacer.-
-Dokąd?
-Do miejsca niedaleko z tąd- powiedział.
To było kłamstwo. My przejedziemy dużą odległość jeśli wsiąde do
limuzyny.
-Kto cię przysłał?
-Poznasz go, jeśli pójdziesz ze mną.-
Jego -Ma on jakieś imię?-
-Obawiam się że nie mogę o tym teraz swobodnie rozmawiać.-
-A co jeśli ja nie chcę iść?- spytałam.
Slim westchnął. - To nie będzie dobrze. Właściwie to będzie bardzo źle. -
Oni zastrzelą mnie, bez pytania jeśli się sprzeciwie. Dobrze wiedzieć.
-Czy znałeś detektywa Michael'a Riley'a?- spytałam.
-Tak. Pracowałem z nim. Podejrzewam, że poznałaś go.
-Tak.
-Jaki on jest?-
Uśmiechnęłam się a moje oczy zrobiły się zimne. - Nie wiem.
-Jestem pewien że nie wiesz.- Poruszył swoją dłonią. - Proszę pójść z
nami. Policyjny wóz może się pojawić w pobliżu w każdej chwili. Jestem
pewien że żadne z nas nie chce komplikować spraw.
-Jeśli pójdę z tobą, czy mam twoje zapewnienie, że nie zostanę zraniona?-
spytałam.
Zachował kamienną twarz.. -Tak masz moje słowo, Alisa-
Kolejne kłamstwo. Ten facet jest zabójcą . Mogę wyczuć krew na nim.
Przestąpiłam nieznacznie z nogi na nogę.
Skierowane na mnie działa, wszystkie miały teleskopowy widok;
poruszały się razem ze mną.
Oszacowałam że przynajmniej jeden ze strzelców uderzy mnie zanim
zdążę przekroczyć poręcz mola.
Nie lubię być postrzeliwana, chociaż byłam kilka razy. Nie mam wyboru
jak tylko iść z nimi zadecydowałam przez moment..
-Bardzo dobrze panie Slim.- mówię. -Pójdę z tobą.-
Szliśmy prosto do limuzyny, Slim po mojej prawej, kobieta po lewej.
Kiedy zbliżaliśmy się do wejścia na molo, w dole ulicy pojawiła się nagle
limuzyna. Bez podnoszenia się mężczyzn tutaj zgromadzonych, była
prowadzona zanim nie została zaparkowana za pierwszą limuzyną.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin