Jakob Bohme - Ponowne Narodziny.rtf

(297 KB) Pobierz

JAKOB BÖHME

 

 

                                                        PONOWNE NARODZINY

 

Według wydania K. W. Schleblera

JAKOB BÖHMES SÄMTLICHE WERKE, 7 tomów

Leipzig 1832-34

 

Rozdz. I, II tłum. Jerzy Kałążny

Rozdz. III, IV, V tłum. Andrzej Pańta

Rozdz. VI z tomu XIII A. Mickiewicz, Dzieła,

Warszawa 1955

 

                                                                                    SPIS TREŚCI

 

I               Przedmowa autora tej księgi do łaskawego czytelnika skierowana

II              O badaniu boskiej istoty w naturze

III              Mysterium Pansophicum czyli dokładna relacja o ziemskim i niebiańskim misterium

IV Sex Puncta Mystica czyli zwięzłe wyjaśnienie sześciu punktów mistycznych

V              De Regeneratione czyli o nowych, powtórnych narodzinach

VI  Adam Mickiewicz o Jakobie Böhme

 

 

              I

              PRZEDMOWA AUTORA TEJ KSIĘGI DO ŁASKAWEGO CZYTELNIKA SKIEROWANA

 

              Porównuję - o łaskawy czytelniku - całą filozofię, astrologię i teologię wraz z ich matką do szlachetnego drzewa, co rośnie w pięknym ogrodzie. Oto ziemia, w której owo drzewo stoi, daje mu nieustannie soki, z których czerpie ono swą jakość życia; drzewo natomiast rośnie samo w sobie z soków ziemi, ciągnie w górę i rozpościera swe gałęzie. A tak, jak ziemia używa swej siły, aby drzewo rosło i mężniało, tak i drzewo natęża wszystkie moce swych gałęzi, bowiem pragnie wydać wiele dobrych owoców.

              Jeśli drzewo rodzi niewiele owoców, a przy tym są one całkiem maleńkie i robaczywe, to winę ponosi nie wola drzewa, które jakoby rozmyślnie pragnęło wydawać złe owoce, podczas gdy jest ono szlachetnym drzewem dobrej jakości; winne są częste i silne ataki zimna, gorąca, zarazy1, gąsienic i robactwa, bowiem tym, co je psuje i sprawia, że rodzi mało dobrych owoców, jest jakość, co z gwiazd do otchłani strącona została.

              Drzewo ma to do siebie, że im większe i starsze, tym słodsze wydaje owoce. W młodości rodzi ich niewiele, gdyż sprawia to dzika i nieokrzesana ziemia oraz nadmiar wilgoci w drzewie; a choćby zakwitło przepięknie, to i tak większość jabłek z niego opadnie, chyba że rośnie ono na bardzo dobrym gruncie.

              Drzewo ma w sobie dobrą jakość słodką oraz trzy inne jakości, które są mu przeciwne: gorzką, kwaśną i cierpką. Jakie jest drzewo, takie będą też jego owoce, gdy je słońce uczyni i słodycz napełni, aż staną się bardzo smaczne; owoce jego muszą ponadto przetrwać deszcze, wichury i burze.

              A gdy drzewo się zestarzeje tak bardzo, że soki nie dotrą więcej do wyschniętych konarów, jego pień, a nawet korzenie wypuszczą wiele zielonych pędów; upiększą one stare drzewo, które - zanim się zestarzało - było tak samo pięknym, zielonym pędem i drzewkiem. Natura bowiem albo soki bronią się tak długo, aż pień uschnie zupełnie; wtedy drzewo się ścina na opał.

              A teraz zapamiętaj, co oznacza ta przypowieść. Ogród, w którym rośnie drzewo, to świat, grunt to natura, pień drzewa oznacza gwiazdy, gałęzie i konary to elementy, owoce, które owo drzewo rodzi, to ludzie, natomiast soki w drzewie oznaczają klarowną boskość. Tak więc ludzie zostali uczynieni z natury, gwiazd i elementów, ale tak jak w drzewie soki, tak Bóg Stworzyciel panuje we wszystkim. Natura ma w sobie dwie jakości aż po dzień Sądu Ostatecznego: jakość cielesną, niebiańską i świętą oraz jakość wściekłą, piekielną i spragnioną.

              Tak więc jakość dobra jakościuje się i natęża ze wszystkich sił, aby wydać dobre owoce, i panuje w niej Duch Święty, dając przy tym soki i życie. Jakość zła natomiast również ze wszystkich sił męczy się2 i pędzi, aby wydawać ustawicznie złe owoce, a diabeł daje jej soki i ogień piekielny. - Jedna i druga jakość jest zatem w drzewie natury, a ludzie, co z tego drzewa uczynieni zostali, żyją między nimi na tym świecie i w tym ogrodzie w wielkim niebezpieczeństwie; raz opromienia ich blask słońca, to znów smaga ulewa, wicher albo śnieżyca. To jest: gdy człowiek podnosi swego ducha ku boskości, to tryska w nim i jakościuje się Duch Święty; jeśli natomiast człowiek pozwoli swemu duchowi pogrążyć się w tym świecie, w rozkoszy zła, wtedy będzie go dręczył i zawładnie nim diabeł, i tryśnie w nim diabelska posoka. A gdy człowiek pozwoli, aby nim diabeł wraz ze swą trucizną zawładnął, stanie się z nim jak z jabłkiem, co robaczywieje, opada i gnije, gdy dotknie je mróz, żar bądź zaraza.

              Tak jak w naturze, tak i w człowieku jest, płynie, i panuje dobro i zło. Człowiek jest bowiem dzieckiem Bożym, co z najlepszego rdzenia natury uczynione zostało, aby panować w tym, co dobre i przezwyciężać to, co złe. Chociaż czepia się go także i zło, tak jak w naturze zło czepia się dobra, to przecież potrafi on owo zło pokonać; gdy podnosi swego ducha w Panu, to tryska w nim Duch Święty i pomaga mu zwyciężyć.

              Tak jak w naturze jakość dobra jest władna zwyciężyć jakość złą, bowiem pochodzi ona od Boga i panuje w niej Duch Święty, tak jakość wściekła ma moc zwyciężania w złej duszy, gdyż diabeł jest potężnym władcą wściekłości i jej panem po wszystkie wieki. - Przez upadek Adama i Ewy człowiek sam się strącił we wściekłość, która obarczyła go zła brzemieniem; a gdyby nie to, jego źródło i popęd byłyby tylko w tym, co dobre. Tymczasem jednak są one w jednym i drugim, i jak powiada św. Paweł w Liście do Rzymian: “Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa Bogu ku sprawiedliwości?”3. Skoro jednak człowiek ma popęd w jednym i drugim, może więc sięgać do nich wedle woli; żyje on bowiem na tym świecie między obiema jakościami: dobrą i złą, i obie jakości są w nim samym; a w której moc popadnie, ta siła - święta bądź piekielna - nim zawładnie. Chrystus bowiem powiada: “Ojciec mój chce dać Ducha Świętego tym, którzy go o to poproszą”4. Również w ten sposób Bóg nakazał człowiekowi dobro i zakazał mu czynienia zła; także w ten sposób, że mu codziennie dobro głosić i innych do jego czynienia nakłaniać rozkazał. Widzimy więc wyraźnie, że Bóg nie chce zła, ale pragnie, aby przyszło jego królestwo i stała się wola jego jako w niebie tak i na ziemi.

              Ponieważ jednak człowiek zatruty jest grzechem, przez co włada nim jakość zarówno wściekła, jak i dobra, a ponadto - na wpół martwy i pozbawiony krzty zrozumienia [mit grossem Unverstande] - nie jest w stanie poznać ani Boga, swego Stwórcy, ani natury i jej działania, dlatego też natura od początku aż po dzień dzisiejszy obraca swój największy wysiłek, a Bóg przeznaczył na ten cel swego Ducha Świętego, aby nieustannie rodzić i na wszelkie sposoby kształtować ludzi mądrych, pobożnych i rozumnych, którzy nauczą się rozpoznawać zarówno naturę, jak też Boga Stworzyciela, którzy dzięki ich pismom i naukom zawsze światłem świata byli. Po to Bóg ustanowił kościół na ziemi ku swojej wiecznej chwale; przeciwko temu powstał i srożył się diabeł, niszcząc niejedną szlachetną gałąź przez wściekłość w naturze, której jest panem i Bogiem.

 

 

 

Jeśli natura często stwarzała uczonego, rozumnego człowieka obdarzonego pięknymi talentami, to diabeł czynił najusilniejsze starania, aby owego człowieka uwieść za pomocą uciech cielesnych, pychy oraz żądzy bogactwa i władzy. Tak oto diabeł opanowywał czło­wieka, a jakość wściekła zwyciężała jakość dobrą; z jego rozumu, sztuki i wiedzy wyrastały kacerstwo i błąd, które prawdzie urągając, wielkie pomyłki na ziemi spowodowały i dobrze się zastępom piekielnym przysłużyły. Zła Jakość w naturze walczyła bowiem od zawsze z jakością dobrą, wznosząc się i psując niejeden szlachetny owoc w łonie matki, jak to jasno widać po raz pierwszy u Kaina i Abla, którzy wyszli z ciała jednej matki. Pyszny Kain od urodzenia gardził Bogiem, Abel natomiast był człowiekiem skromnym i bogobojnym. To samo dostrzegamy w trzech synach Noego, jak też w Abrahamie i Izaaku, i Ismaelu, osobliwie jednak w Izaaku z Ezawem i Jakubem, któ­rzy już w łonie matki trącali się i mocowali ze sobą, na co Bóg rzekł: Jakuba ukochałem, a Ezawa znie­nawidziłem5. Nie inaczej działo się też w naturze, gdzie obie jakości zmagały się gwałtownie ze sobą.

Gdy bowiem Bóg burzył się w naturze, chcąc ob­jawić się światu przez pobożnego Abrahama, Izaaka i Jakuba i ustanowić na ziemi kościół ku swojej chwale, w tym samym czasie szalała w naturze złość l jej władca Lucyfer. Ponieważ w człowieku było dobro i zło, dlatego mogły nim władać obie te jakości; z tego też powodu z jednej matki zrodził się równocześnie człowiek zły i człowiek dobry. Tak więc zarówno na tym (erste), jak i na drugim świecie widać wyraźnie aż po kres naszego czasu, jak królestwo niebieskie i piekielne bezustannie i na wszelkie sposoby zma­gały się ze sobą w naturze i jakie wysiłki czyniły, niby niewiasta w połogu. Widać to najwyraźniej u Adama i Ewy, którzy mieli przejść próbę wytrwa­łości w jakości dobrej, w anielskiej naturze [Art] l postaci; rosło w raju drzewo obu jakości: dobrej i złej, a Stwórca zabronił Adamowi i Ewie spożywania jego owoców. Lecz zła jakość w naturze zmogła jakość do­brą i rozbudziła w Adamie i Ewie żądzę skosztowania obu owoców. Dlatego w okamgnieniu przybrali zwie­rzęcą naturę [Art] i postać, l jedli owoce z drzewa zła i dobra, ł musieli się na zwierzęcy sposób rozmna­żać i tak żyć, i zmarniał niejeden szlachetny pęd, przez nich zrodzony. Widać potem działanie Boga w naturze, gdy na ten świat przyszli święci ojcowie: Abel, Set, Enosz, Kenan, Mahalalel, Jered, Henoch, Matuzalem [Metuszelach], Lamech i święty Noe;

objawili oni światu imię Pańskie i głosili pokutę, bo­wiem powodował nimi Duch Święty. Ale w naturze działał także bóg piekieł, przez co rodzili się szydercy i gardziciele, a jako pierwszy z nich Kain i jego po­tomstwo; l stało się z tym światem to, co dzieje się z młodym drzewem, które wprawdzie rośnie, zieleni się l pięknie kwitnie, lecz z powodu swej dzikiej na­tury daje mało dobrych owoców. Tak więc natura dawała na tym świecie mało dobrych owoców, choć równie pięknie rozkwitała w sztuce doczesnej i prze­pychu; nie mogło to bowiem objąć Ducha Świętego, który wtedy i teraz działał w naturze. Dlatego powie­dział Bóg: żałuję, że stworzyłem ludzi6 i poruszył na­turę, Iżby wyginęło wszystko, co żyje w suchości, oprócz korzenia i pnia, które pozostały; i użyźniwszy glebę pod dzikim drzewem, przygotował je do rodzenia lepszych owoców. Lecz drzewo, gdy się ponownie zazieleniło, zrodziło raz jeszcze owoce dobre i złe, czyli synów Noego; rychło znaleźli się szydercy i gardziciele Boga, i było niewiele gałęzi z świętymi, dobrymi owo­cami, natomiast inne gałęzie rodziły dzikich pogan.

A gdy Bóg zobaczył, że człowiek obumarł w swoim poznaniu, znów poruszył naturę i pokazał ludziom, w jaki sposób jest w niej dobro i zło, aby unikali tego, co złe, i żyli w tym, co dobre; i spuścił ogień natury na Sodomę i Gomorę, by dać światu straszliwe exemplum. A gdy ślepota ludzi, którzy nie chcieli na­uk Ducha Bożego, brać górę poczęła, dał im Bóg prawa i pouczenia, jak się zachowywać mają, potwierdzając je cudami i danymi znakami, aby nie zagasło poznanie prawdziwego Boga. - Ale l tym razem światło nie roz­błysło, bowiem mrok i wściekłość broniły się w na­turze, którą władał despotycznie ich władca. Mimo to, osiągnąwszy swój wiek średni, drzewo natury podniosło się l wydało trochę łagodnych, słodkich owoców na znak, że odtąd smaczne owoce rodzić bę­dzie. Wtedy to słodki jego konar zrodził pobożnych proroków, którzy nauczali i głosili nadejście światła, co kiedyś wściekłość w naturze pokona. Tak oto wśród pogan rozbłysło naturalne światło, iż poznali naturę i jej działanie, aczkolwiek było to tylko światło w dzikiej naturze, a nie światło świętości. Dzika na­tura bowiem nie została jeszcze pokonana, a światło i ciemność dopóty się ze sobą pasowały, dopóki słońce nie wzeszło i swoim żarem nie zmusiło drzewa, iżby wydało miłe, słodkie owoce, to znaczy - nim nie wy­szedł książę światła z serca Boga i nie stał się czło­wiekiem w naturze, zmagając się z nią w swym lu­dzkim ciele i w mocy boskiego światła.

Ta oto książęca i królewska gałąź wyrosła w na­turze i stała się drzewem rozpościerającym swe ko­nary od Wschodu do Zachodu i całą naturę obejmu­jącym; zmagało się ono i walczyło z wściekłością, co była w naturze, i z jej księciem, a pokonawszy go, zatryumfowało jako król natury i wzięło księcia wście­kłości do niewoli w Jego własnym domu. Psalm 68. A gdy to się stało, z królewskiego drzewa, co rosło w naturze, wyrosło wiele tysięcy legionów wybornych, słodkich pędów, wszystkie zaś miały zapach i smak wspaniałego drzewa. A choć smagały je ulewy, śnie­życe, grad i niepogoda, przez co niejedna gałązka została złamana i odpadła od pnia, to nieustannie wyrastały nowe pędy. Wielką niepogodę z gradobi­ciem, piorunami, błyskawicami l ulewami wzburzyła w naturze wściekłość i jej władca po to właśnie, aby odłamać z dobrego drzewa wiele wspaniałych gałązek. Ale nawet odłamane gałązki smakowały tak powabnie, słodko i rozkosznie, że ani język ludzki, ani anielski tego wysłowić nie zdoła; miały one bowiem w sobie wielką siłę i cnotę, które zdrowiu dzikich pogan słu­żyły. Poganin, który skosztował pędów owego drzewa, stawał się wolny od dzikości natury, w której się uro­dził, i sam był słodką gałązką wybornego drzewa, zie­lenił się na nim i dźwigał pyszne owoce jak królewskie drzewo. Wielu pogan spieszyło więc pod wyborne drze­wo, gdzie leżały świetne gałązki, oderwane przez wi­chry, mocą księcia ciemności wzburzone; a który po­ganin powąchał taką oderwaną gałązkę, ten był uzdrowiony z dzikiej wściekłości, którą miał w sobie od urodzenia. A gdy ujrzał książę ciemności, że po­ganie zabiegają gorliwie wcale nie o drzewo, a właśnie o owe gałązki, i gdy dostrzegł swą wielką stratę i szko­dę, poniechał wzniecania burz na wschodzie l połud­niu, i postawił pod drzewem przekupnia, aby zebrał gałązki, które odpadły od wybornego drzewa. A gdy nadeszli poganie pytając o dobre i krzepiące gałązki. przekupień zaoferował im je za pieniądze, aby mieć lichwę z wybornego drzewa. Tego bowiem żądał od niego książę wściekłości za to, że drzewo to wyrosło w jego krainie i zepsuło jego grunt [Acker]

Zobaczywszy, że owoce wspaniałego drzewa można nabywać za pieniądze, zbiegli się tłumnie do kramarza l kupowali owoce drzewa, a przybywali z wysp dale­kich l z samego kraju świata. A gdy kramarz spo­strzegł, ile towar jego Jest wart i jaki jest miły. wy­myślił podstęp, aby swemu panu przysporzyć bo­gactwa; rozesłał więc kupców do wszystkich krajów, iżby oferowali jego towar na sprzedaż bardzo go zachwalając. Ale zaczął ów towar fałszować i sprze­dawać jako dobre owoce takie, których nie zrodziło drzewo, a wszystko po to, aby powiększyć bogactwo swego pana.

Wszyscy poganie, mieszkańcy wszystkich wysp i ludy ziemię zamieszkujące wyrośli z dzikiego drze­wa, co było zarazem dobre l złe; przez to byli na wpół ślepi l nie widzieli dobrego drzewa, co swe ko­nary rozpościerało od wschodu do zachodu. Inaczej bowiem nie kupowaliby sfałszowanego towaru. Lecz nie znając wspaniałego drzewa, co przecież rozpo­ścierało swe gałęzie nad nimi wszystkimi, podążali za kramarzami, kupując wymieszany i sfałszowany towar jako dobry w mniemaniu, że służy on ich zdro­wiu. Ponieważ jednak tak bardzo pożądali dobrego drzewa, które przecież ponad nimi wszystkimi się wznosiło, wielu z nich ozdrowiało dzięki tej ogromnej ochocie i pożądaniu, które pod owo drzewo zanosili. Albowiem to nie fałszowany towar kramarza, lecz unoszący się nad nimi zapach drzewa uzdrawiał ich z ich wściekłości i dzikiego urodzenia; i działo się tak przez długi czas.

A gdy książę ciemności, która jest źródłem wściek­łości, zła i zepsucia, ujrzał, że zapach wspaniałego drzewa uzdrawia ludzi od jego trucizny i dzikiej na­tury [Art], wpadł w gniew i zasadził na północy dzikie drzewo, które wyrosło z wściekłości natury, i kazał ogłosić: oto jest drzewo życia; kto z niego jeść będzie, ten ozdrowleje i wiecznie żyć będzie! A miejsce to, gdzie rosło dzikie drzewo, samo było dzikie, a ludy tamtejsze ani wówczas, ani dziś jeszcze nie poznały prawdziwego światła Bożego; drzewo to wyrosło na górze Hagar, w domu szydercy Ismaela.

A gdy zakrzyknięto: oto jest drzewo życia!, pospie­szyły dzikie ludy, co nie z Boga, lecz z dzikiej natury zrodzonymi były, do owego dzikiego drzewa i je ukochały, i spożywały owoce jego. A drzewo rosło i potężniało od soku wściekłości w naturze, i rozpo­ścierało swe konary od północy aż do wschodu l zacho­du; skoro miało swe źródło l korzenie w dzikiej na­turze, która była zarazem zła i dobra, takie też były jego owoce. Ponieważ wszyscy ludzie w owej okolicy wyrośli z dzikiej natury, drzewo, co ich wszystkich przerosło, stało się tak wielkie, że swymi konarami sięgnęło godnej krainy pod drzewem świętym.

A ta była przyczyna, że drzewo dzikie tak potężnie wyrosło: ludy spod drzewa dobrego podążyły wszystkie za kramarzami sprzedającymi fałszowany towar i spo­żywały fałszywe, zarówno złe jak i dobre owoce w mniemaniu, że od nich uzdrowionymi będą, a przez to porzuciły drzewo święte, dobre i mocarne. Tymcza­sem ludzie, coraz bardziej ślepił, słabli, tracili siły i nie mogli zabronić dzikiemu drzewu na północy, aby więcej nie rosło. Byli bowiem zbyt wyczerpani i o wiele za słabi. I chociaż widzieli, że jest to drzewo dzikie i złe, to Jednak byli zbyt wyczerpani l słabi, i nie mogli zabronić mu wzrostu. Gdyby nie pospie­szyli byli za kramarzami z ich fałszowanym towarem i spożywali nie fałszywe owoce, lecz owoce wspania­łego drzewa, byliby nabrali mocy do stawienia oporu dzikiemu drzewu. Skoro jednak rzucili się za dziką naturą rodzaju ludzkiego w miłą ich sercom obłudę, dzika natura zawładnęła także nimi, a dzikie drzewo wyrosło wysoko i szeroko ponad nich, psując ich swo­ją dziką siłą. Albowiem książę wściekłości w naturze dał drzewu swą moc psucia ludzi, którzy zakosztowali dzikich owoców kramarza. A gdy opuścili drzewo życia szukając -jak matka Ewa w raju - własnej mądrości, zawładnęła nimi wrodzona jakość, i popadli w ostry obłęd, jak o tym pisze św. Paweł w Drugim Liście do Tesaloniczan .

I wszczął książę wściekłości wojnę, i wzniecił zawie­ruchy, które z dzikiego drzewa na północy runęły na ludy nie z dzikiego drzewa zrodzone, a wyczerpane i słabe ludy runęły powalone nawałnicą, co z dzikiego drzewa się poczęła.

A przekupień pod dobrym drzewem mamił ludy z południa i zachodu, i z północy, a zachwalając usilnie swój towar, oszukiwał podstępnie ludzi prosto-dusznych, zaś z ludzi mądrych czynił swych przeku­pniów i kramarzy, którzy także mieli z tego swoją korzyść; doprowadził w końcu do tego, że nikt już naprawdę nie widział ani nie rozpoznawał świętego drzewa, a cała kraina stała się jego własnością. Kazał wówczas ogłosić, co następuje: “Jam jest pniem dobre­go drzewa l stoję na jego korzeniu, l zostałem zaszcze­piony na drzewie życia. Kupujcie mój towar, który wam sprzedaję, on bowiem was z dzikiego urodzenia waszego uzdrowi i żyć wiecznie będziecie. Oto wyro­słem z korzenia dobrego drzewa i mam owoc świętego drzewa w swojej mocy; siedzę na stolcu Bożej siły l mam władzę tak w niebie, jak i na ziemi: przychodźcie do mnie i kupujcie za pieniądze owoce życia!"

I przybiegły wszystkie ludy, kupowały i spożywały je aż do zatraty. Wszyscy królowie z południa, zacho­du l północy, którzy skosztowali owoców kramarza, żyli w wielkiej bezsile; albowiem dzikie drzewo z pół­nocy rozrastało się nad nimi coraz bardziej, niszcząc ich przez długi czas. I był na ziemi czas marny, gdy nic nie było, świat się bowiem zatrzymał, lecz ludzie sądzili, że jest to dobry czas - tak bardzo zaślepił ich przekupień pod drzewem.

Tymczasem na zachodzie nędza i ślepota ludzi wzbudziły litość Boga i ponownie poruszyły dobre drzewo, wspaniałe, boskie drzewo dźwigające owoc życia; i wyrosła z niego tuż przy korzeniu gałąź, co się zazieleniła; i był jej dany sok drzewa i Duch; a Duch mówił językami, pokazywał każdemu prze­świetne drzewo, l rozbrzmiewał głos jego w wielu odległych krainach. - I rzucili się ludzie, aby zobaczyć i usłyszeć, cóż to takiego. I pokazano im wspaniałe i zacne drzewo życia, z którego ludzie jedli na począt­ku l byli oswobodzeni z dzikości ich urodzenia. Bar­dzo się uradowali i z ogromną radością jedli z drzewa życia, które dało im wytchnienie i nowe siły, i śpiewali nową pleśń o prawdziwym drzewie życia, i - wyzwo­leni od dzikości urodzenia — znienawidzili przekupnia, jego kramarzy i fałszowany towar. - Przybyli wszyscy głodni i spragnieni drzewa życia, zasiedli w prochu, a pożywiwszy się drzewem świętym, ozdrowleli z dzi­kości urodzenia i wściekłości natury, w której żyli, i zostali zaszczepieni na drzewie życia.

Nie przybyli tylko wszyscy kramarze przekupnia l ich obłudnicy, którzy zebrali skarby, sprzedając po lichwiarsku sfałszowany towar; albowiem pogrążyli się oni w nierządzie Uchwiarstwa l obumarli w śmier­ci, i żyli w dzikiej naturze; powstrzymały ich lęk i odkryta hańba, że tak długo uprawiali bezrząd z ku­pcem i zwodzili na manowce dusze ludzkie, rozgła­szając, jakoby byli zaszczepieni na drzewie życia l ja­koby żyli w Bożej sile i w pobożności, oferując na sprzedaż owoc życia. Wobec oczywistych dowodów ich hańby - oszustwa, chciwości i łajdactwa - zamilkli, pozostali tam, gdzie byli i wstydzili się, zamiast czynić pokutę za swoje okrucieństwa i bezbożność, i udać się wraz z głodnymi i spragnionymi do źródła wiecz­nego życia: dlatego umarli z pragnienia, a ich wieczys­ta męka staje się coraz dotkliwsza l dręczy ich su­mienie.

A gdy handlarz fałszowanym towarem obaczył. że jego oszustwo wyszło na jaw, wpadł w wielki gniew i zwątpienie; zwrócił łuk swój przeciw ludowi poboż­nemu, który nie chciał kupować jego towaru, l zabi­wszy wielu ludzi, znów bluźnił przeciw zielonej gałęzi, co wyrosła z drzewa życia. Ale Archanioł Michał, który stoi przed Bogiem, przyszedł i zwyciężył go, broniąc ludu pobożnego.

Gdy książę ciemności ujrzał upadek swego handla­rza, a jego oszustwo wyszło na jaw, wzniecił w dzikim drzewie na północy zawieruchę przeciwko ludowi pobożnemu, a handlarz z południa pospieszył jej z pomocą; lud pobożny natomiast bardzo urósł w siłę. I tak, jak było na początku, gdy święte i wspaniałe drzewo urosło, zwyciężając wściekłość w naturze i jej księcia, tak stało się i teraz.

A gdy lud cały ujrzał drzewo szlachetne i święte, jak się nad ludami wszystkimi wraz ze swym smakiem rozpościera, iżby mógł jeść z niego każdy wedle włas­nej woli, stracił ochotę spożywania owoców jego i zapragnął skosztować korzeń drzewa; ludzie mądrzy i rozumni szukali korzenia l kłócili się o niego.

Lecz książę ciemności miał w zamyśle coś innego, aniżeli korzeń i drzewo. Widząc bowiem, że ludzie nie chcieli już jeść z dobrego drzewa, ale spierali się o jego korzeń, spostrzegł widocznie, że stali się słabi i bezsilni, l że znów zawładnęła nimi dzika natura. Dlatego też nakłonił ich do pychy, iżby każdy jeden uważał, że to on posiadł ów korzeń, i że jemu należą się posłuch i uważanie. I zbudowali pałace, służąc potajemnie bożkowi Mamonowi, co wzburzyło ludzi świeckich [Laienstand], i żyli żądzami ciała, w pożąd­liwości dzikiej natury, folgując w nadmiarze brzucho­wi; i zdali się na owoc drzewa, które, rozpościerając się nad nimi wszystkimi, obiecywało uzdrowienie także tym, którzy popadli w zepsucie. Tymczasem służyli wedle popędu dzikiej natury księciu ciemności, a wspaniałe drzewo było im tylko przykryciem; wielu z nich żyło niczym dzikie zwierzęta, wiodąc żywot w pysze, zbytku i przepychu; bogacz tuczył się potem i znojem biedaka l jeszcze go do wysiłku przymuszał.

Wszystkie złe uczynki stały się dzięki podarkom dobre; prawa wypływały ze złej jakości w naturze; każdy pożądał wiele pieniędzy i dóbr wszelakich, i był żądny zbytku i blichtru. Dla nikczemnika nie było żadnego ratunku; łajania, przekleństwa i krzywoprzy­sięstwo nie uchodziły za występek i pławiły się w ja­kości wściekłej jako świnia tarzająca się w łajnie. To czynili pasterze ze swymi owcami, a z szlachetnego drzewa nie zachowali nic prócz jego nazwy; owoce, siła i życie drzewa musiały bowiem służyć jako przy­krycie ich grzechów. Tak więc cały świat, prócz ma­leńkiej grupki [ludzi - przyp. tłum. ] zrodzonych pośród cierni ze wszystkich ludów ziemi od wschodu do zachodu, żył w wielkim utrapieniu i wzgardzie. Wszy­scy bez różnicy żyli w niemocy, w popędzie dzikiej natury, i tylko maleńka grupka spośród wszystkich ludów została uratowana. Stało się więc to samo, co przed potopem, zanim szlachetne drzewo w naturze nie wzeszło.

Ponieważ ludzie na końcu tak bardzo pożądali korzenia drzewa, tajemnica i misterium dotąd w ukry­ciu przed ludźmi mądrymi i rozumnymi pozostaje, i nie rozproszy się jej mrok na wysokościach, lecz w otchłani i w wielkiej prostocie, tak jak szlachetne drzewo wraz z jego rdzeniem i sercem zawsze przed ludźmi w świecie obytymi [Weitkluge] ukryte było; a gdy sądzili oni, że stoją na drzewa korzeniu i jego wierzchołka sięgają, nie było to przecież niczym więcej, jak tylko złudną mgłą, co ich oczy zasnuwała.

A szlachetne drzewo w naturze tak na początku. jako i dzisiaj wysiłki ogromne czyniło, aby się objawić wszystkim ludom, językom i mowie wszelkiej; diabeł natomiast wściekał się l szalał w dzikiej naturze, l bronił się niby rozwścieczony lew. Jednakże szla­chetne drzewo rodziło w miarę upływu czasu coraz słodsze owoce, i coraz wyraźniej się objawiało mimo wściekłości i szaleństwa diabła, aż w końcu nastała jasność. Albowiem na korzeniu szlachetnego drzewa wyrósł pęd zielony i korzeń ów otrzymał soki i życie, i dany mu był duch drzewa, który opromienił szla­chetne drzewo swą wspaniałą siłą i mocą, i takoż na­turę, w której owo drzewo wzrastało.

A gdy to się stało, rozwarły się w naturze wrota do poznania obu jakości: złej l dobrej, i objawiło się wszystkim ludziom na ziemi niebieskie Jeruzalem oraz królestwo piekieł. I rozeszły s...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin