Leslaw Zukowski - Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach kosciola.doc

(1139 KB) Pobierz
Lesław Żukowski

14

 

Lesław Żukowski

Największe kłamstwa i mistyfikacje w dziejach kościoła

Pojawienie się okrągłej daty, jaka stał się rok dwutysięczny, na nowo ożywiło wszelkie spekulacje – czy to przepowiednie jasnowidzów, czy wizje mistyków – sugerujące zbliżający się „koniec świata”. Ludzie kultury zachodniej żyli w przeświadczeniu, że ta milenijna gorączka ogarnęła całą planetę. Jednak przekonanie to nieuzasadnione. Przecież większa część ludzkości nie wyznaje chrześcijaństwa, i dla tych ludzi rok 2000 ery chrześcijańskiej nie ma większego znaczenia. Buddyści już dawno przeszli do swojego trzeciego milenium, muzułmanie są dopiero w drugiej połowie drugiego, a judaiści przeżywają szóste tysiąclecie…

     Rok dwutysięczny stworzył jednak dobrą okazję do refleksji nad naturą i dziejami chrześcijaństwa. Tym bardziej, że pozycja tej religii gwałtownie się zmienia. Odchodzi w przeszłość bezwzględna dominacja Kościoła, – chociaż nadal są obecne jej historyczne przeżytki, a duchowieństwo ciągle jeszcze usiłuje zachować swoją niegdysiejszą pozycję.

     W przedstawianym Czytelnikowi zbiorze esejów, stanowiącym pewna spójną całość, Autor prezentuje krytyczne spojrzenie na chrześcijaństwo w rozmaitych aspektach. Próbuje też wyjaśnić pochodzenie, a więc i powstanie wielu elementów tej religii, a także mechanizmy jej ekspansji i upadku. Zwłaszcza wiele uwagi poświęca porównaniu chrześcijańskiej idei z faktyczną praktyką, widoczną w życiu społecznym i w dziejach Kościoła.

    Swoistym podsumowaniem, a zarazem punktem odniesienia, jest kronika chrześcijaństwa zamieszczona na końcu książki. Ma za zadanie ułatwić Czytelnikowi orientację w prezentowanym temacie.

Monoteizm niejedno ma imię

     Monoteizm jest forma religii, znaną od dawna i pojawiającą się nieraz w wielu, niezależnych od siebie ośrodkach kulturowych. Wydaje się, że wiara w jedynego, uniwersalnego boga jest naturalnym etapem rozwoju politeistycznego panteonu bóstw, patronujących różnym, mniej lub bardziej wyodrębnionym dziedzinom życia społecznego. Tak, na przykład, Meksykanie mieli swojego boga kukurydzy, Grecy – boga kupców i złodziei, a Hindusi – kilka bóstw płodności. Wyznawcy musieli, więc orientować się, do którego boga zwracać się w określonej sprawie.

     Stopniowo spośród tej mnogości bóstw wyłania się jedno, uważane za najważniejsze, i to ono przejmuje rolę zwierzchnika nad pozostałymi, Charakterystyczne jest, że zwykle bogiem „naczelnym” zostawał reprezentant siły: władca piorunów (grecki Zeus), bóg wojny (izraelski Jahwe) lub pan słońca (egipski Re). Zawsze sukcesywnie przejmował cechy pomniejszych bogów albo – jak było to w Egipcie – zawierał swoistą koalicję z innym, równie silnym bóstwem, i – tak to się też zdarzało – występował pod kilkoma albo podwójnym imieniem. W każdym razie pojawia się boski monarcha i jego podwładni, co podejrzanie przypomina stosunki panujące miedzy ludźmi. Zwłaszcza, że trend do wyróżniania jednego bóstwa jako najważniejszego zwykle zbiega się w czasie z różnicowaniem społeczeństwa, kształtowaniem struktur władzy i powstawaniem politycznych, plemiennych czy państwowych organizacji. Wygląda na to, że ziemscy władcy chcieli mieć swojego odpowiednika w świecie bogów.

     W toku dalszej ewolucji religii najwyższe bóstwo przejmuje coraz więcej kompetencji swoich podwładnych i stopniowo ogranicza ich wpływy. Z czasem pogłębiona refleksja nad religia doprowadza wręcz do zanegowania samodzielnie istniejących bogów, którzy okazują się być zaledwie wcieleniami, emanacjami albo aspektami tego jedynego – prawdziwego. Spotykamy to, na przykład, w hinduizmie i w niektórych formach buddyzmu. Prosty lud zwykle długo jeszcze czci liczne bóstwa, duchy, a nawet demony – jeżeli w ogóle wie o jakichś koncepcjach ich unifikacji. Filozofowie i mędrcy twierdzą, wprost, że politeizm jest zaledwie formą przybliżenia prawdy na poziomie odpowiednim dla prostaczków. Oni sami, umysłowa elita, dostrzegają za tymi ludowymi wyobrażeniami jedyne bóstwo. W tej sytuacji łatwo sobie wyobrazić, co się stanie, gdy proces wzrastania najwyższego bóstwa kosztem powstałych będzie się rozwijał nadal. Nadejdzie po prostu moment, kiedy zaistnieje wyłącznie jeden bóg, a poddane mu bóstwa utracą swój dotychczasowy status i staną się jedynie duchami, demonami, aniołami, diabłami… I tak zrodzi się w końcu monoteizm – jedynobóstwo. W niektórych, skrajnych przypadkach, jak stało się w buddyzmie, nawet to jedyne bóstwo będzie negowane, a najwięksi mędrcy dojdą do koncepcji bezosobowego absolutu. Monoteizm stanie się wtedy jedynie uproszczoną interpretacją kosmicznego wszechbytu, wiecznego i najbardziej podstawowego dla wszelkich religii.

     Warto, zatem dokonać pobieżnego przeglądu monoteistycznych religii w rozmaitych kulturach, aby zorientować się w skali zjawiska. Pamiętać przy tym należy, że monoteizm w czystej postaci, kiedy to rzeczywiście wierzy się w jedynego boga i tylko jemu oddawana jest cześć, praktycznie nie istnieje. Dlatego też przegląd ten dotyczyć będzie raczej różnie wyrażanych dążeń i chęci uznawania jedynobóstwa, wyrażanych niejednokrotnie jedynie w oficjalnych deklaracjach wyznawców. W każdej religii spotkamy p[przecież rozmaite anioły i demony albo otaczanych czcią świętych, pełniących rolę identyczną, jak niegdyś pomniejsi bogowie z politeistycznych panteonów.

     W XIV wieku pne panujący w Egipcie faraon Amenhotep IV, wprowadza kult jednego boga Atona, którego widomym znakiem jest tarcza słoneczna. Sam faraon – na cześć nowego bóstwa – przyjmuje imię Echnaton. Jednak opór kapłanów i ludności sprawia, że monoteizm się nie przyjmuje i natychmiast po przedwczesnej śmierci władcy następuje przywrócenie dawnej formy religii. W końcu jednak egipscy kapłani stopniowo jednoczą i ujednolicają różnorakie kulty. Powstają systemy, w których bóstwo uważane za najwyższe, a przez wtajemniczonych za jedyne, jest czczone pod postacią kilku dawnych bogów uznanych teraz za jedność. Charakterystycznym przykładem takich tendencji jest trójca: Re (słońce) – Amon (bezosobowy duch) – Ptah.

     X wiek pne – V wiek ne. Na Bliskim Wschodzie pojawia się szereg kultów o tendencjach monoteistycznych. Semici czczą najwyższego, a z czasem jedynego boga El – jest nim hebrajski Elohim, arabski Allah. W Iranie powszechnym szacunkiem cieszy się Ahura Mazda – bóg światła i słońca, który stopniowo wchłania wszystkie inne kulty. Jednak w tym przypadku nie można tu mówić o monoteizmie sensu stricto, ponieważ równie silny i ważny jest Aryman – bóstwo mroku, antyteza Ahura Mazdy. Tego rodzaju system, określany mianem dualizmu, typowy dla Iranu, rozprzestrzenia się też w innych krajach, przybierając najróżniejsze postacie. Pojawia się, więc kult Mitry, słonecznego bóstwa walczącego z siłami ciemności reprezentowanymi przez byka, a potem manicheizm ściśle związany z wczesnym chrześcijaństwem. Dla manichejczyków światłość reprezentuje Chrystus (różny od historycznego Jezusa), a mrok – Szatan. W Rzymie szeroko rozpowszechniony staje się kult Zwycięskiego Słońca – w końcu zamieniony i częściowo wchłonięty przez chrześcijaństwo.

     IX wiek pne – IV wiek ne. Hindusi tworzą dziesiątki systemów religijnych i filozoficznych, w niektórych pojawia się idea bóstwa jedynego. W dżinizmie jest to bezosobowa energia karman przenikająca cały wszechświat. Podobnie jest w pierwotnym buddyzmie, który jednak stopniowo wyradza się w ludowy politeizm z dziesiątkami bóstw, duchów i demonów. Ale nawet w tej postaci zachowuje wyraźne inklinacje do uznawania wszystkich tych fantastycznych istot za emanacje naszego umysłu albo kosmicznego umysłu jedynego boga. Nawet typowo politeistyczny hinduizm wytwarza trójcę bóstw razem stanowiących istotę świata: Brahma – Wisznu – Sziwa.

     Ostatnie tysiąclecie pne. Izraelici tworzą judaizm – nową wersję monoteizmu łącząc kult najwyższego boga Semitów, w Izraelu zwanego Elohim, z własnym bóstwem plemiennym, bogiem wojny o imieniu Jahwe. W praktyce jednak większość z nich dopuszcza istnienie innych bóstw rozumiejąc, że każdy kraj czy plemię ma odrębną religię, a sukcesy lub klęski ludzi odzwierciedlają po prostu siłę lokalnych, plemiennych bogów. Czysty monoteizm zapanuje dopiero w ostatnich wiekach przed erą chrześcijańską.

     Ostatnie tysiąclecie pne i pierwsze tysiąclecie ne. Chińczycy czczący dziesiątki bogów postrzegają je najczęściej jako przejaw bezosobowej kosmicznej energii utożsamianej zwykle z niebem, czyli bogiem Szangti lub Tien. Ta sama idea przyświeca taoistom i konfucjanistom.

     I – III wiek ne. Judaistyczna sekta Jezusa przekształca się w uniwersalna religie chrześcijańską, co prawda z jednym Bogiem, ale występującym jako trójca: Bóg (stwórca) – Duch Święty (bezosobowy) – Chrystus (zwykle utożsamiany z Jezusem). Ujawniają się silne związki ideowe z irańskim dualizmem widoczne zwłaszcza w kosmicznej walce Boga – światłości i Szatana – mroku.

     W VII wieku ne arabski prorok Mahomet (Muhammad) wprowadza ściśle monoteistyczny kult Allaha traktowany jako rozwiniecie niedoskonałego judaizmu i chrześcijaństwa, z pominięciem chrześcijańskiej trójcy, ale zachowuje walkę dobrego boga Allaha i złego Szatana.

     Na przestrzeni 2000 lat ne rozwija się w Polinezji manaizm – kult, co prawda politeistyczny, ale silnie akcentujący bezosobową, kosmiczną energię stanowiącą istotę bytu.

     Przegląd ten pozwala nam wysnuć pewien wniosek ogólny: monoteizm nie jest koncepcja religii pojawiającą się tylko jedyny raz i tylko w jednej kulturze, ale stanowi dość typowy etap rozwoju religii, występujący w najróżniejszych postaciach i formach zaawansowania w wielu epokach i częściach świata. Należy natomiast przyznać, że najbardziej świadomie i konsekwentnie monoteistyczną postać nadali swoim religiom „ludzie Księgi”, jak ich nazywali muzułmanie, czyli judaiści, chrześcijanie i muzułmanie, wszyscy opierający swą wiarę na żydowskiej Biblii.

Żydowskie korzenie chrześcijaństwa

     Semickie plemiona, a wśród nich koczownicy Izraelici, rozprzestrzeniają się po Bliskim Wschodzie w trzecim tysiącleciu przed naszą erą. Mówią bardzo zbliżonymi językami i żyją w patriarchalnych społeczeństwach, w których kobieta niewiele ma do powiedzenia. Powszechnym zwyczajem jest obrzezanie stanowiące zarówno wyraz ofiary złożonej bóstwom jak też element wiążący to społeczeństwo. Semitów łączy cześć oddawana ciałom niebieskim – zwłaszcza księżycowi, gwiazdom i słońcu – oraz kult boga najwyższego, zwanego El. To od jego imienia pochodzą późniejsze nazwy biblijnego boga Elohim i muzułmańskiego Allaha. Mimo tej zasadniczej jedności każda grupa wytwarza własne formy kultu i czci odrębne bóstwa opiekujące się tylko określonym plemieniem. Tok rozumowania tych ludzi był bardzo prosty i logiczny: bóg najwyższy, El, jest istotą zajmującą się całym wszechświatem i przez to tak odległą, że nie może troszczyć się o poszczególne plemiona. Prawdę mówiąc, zwykli ludzie w ogóle nie powinni się do niego zwracać. Unika się, więc używania jego imienia i, w konsekwencji, El staje się raczej odległą abstrakcją. „Do użytku codziennego” służą raczej bogowie pomniejsi, specjalizujący się w poszczególnych, konkretnych dziedzinach, i do nich zalicza się też plemienne bóstwa opiekuńcze. Należy tutaj uprzytomnić sobie, że kult jednego bóstwa wcale nie wyklucza istnienia innego. Jeżeli więc jedno plemię pokonuje inne, oznacza to po prostu, że bóstwa tego pierwszego okazały się mocniejsze od bóstw opiekuńczych drugiego (Księga Powtórzonego Prawa 28,13-14). Ten sposób myślenia jest doskonale widoczny choćby w formułowaniu przykazań Dekalogu (Księga Wyjścia 20), gdzie wcale nie zaprzecza się istnieniu innych bóstw, a jedynie zakazuje ich czczenia. Oczywiście późniejsze, ściśle monoteistyczne interpretacje posuwają się dalej odmawiając w ogóle prawa istnienia innym bogom, jak to widzimy w rozwiniętym judaizmie, chrześcijaństwie i islamie. Pięcioksiąg, w postaci, w jakiej go zredagowano do VIII wieku pne, najwyraźniej połączył dwie – odrębne wcześniej – tradycje: starszą i bardziej uniwersalną – Elohim, oraz młodszą, silnie związaną z osobą Mojżesza – Jahwe, ponieważ w różnych częściach stosuje raz jedno raz drugie określenie. Wygląda na to, że kapłani redagujący oficjalny tekst Pisma Świętego korzystali z gotowych mitów, które tylko zestawili i ujednolici, ale nie zdołali zatrzeć śladów kompilacji. Prawdopodobnie wynika to z tego, że obie szkoły były równie silne, i w świadomości redaktorów funkcjonowały oba imiona tworzonego właśnie jedynego bóstwa. Ślady starszych politeistycznych mitów zdają się również trwać w niektórych formach użytych w Biblii, kiedy Bóg mówi o sobie „my” (Księga Rodzaju 3,22), co jednak można też interpretować jako wyraz dostojeństwa.

     Izraelici przeszli do dziejów świata jako twórcy najsławniejszego dzieła religijnego wszechczasów, które jest nie tylko Pismem Świętym judaizmu, ale będzie też punktem wyjścia dla dwóch innych uniwersalnych wyznań monoteistycznych. To dzieło to, oczywiście Biblia. Należy tylko od razu zaznaczyć, że przez długi okres historii Izraelitów nie było takiej książki. Funkcjonowały za to luźne opowieści mieszając religijną mitologię i realna historię. Izraelici przejęli tradycyjne opowiadania sumeryjskie i babilońskie, a potem egipskie, przerabiając je dla własnych potrzeb i łącząc ze sobą w nowe całości. Przez wieki były one przekazywane w wersji ustnej, co tym bardziej sprzyjało ich przetwarzaniu. Dopiero pod koniec drugiego tysiąclecia przed naszą erą izraelscy kapłani zaczynają je spisywać dla celów oficjalnego kultu państwowego. Nikt jednak nie myśli jeszcze o stworzeniu jakiegoś jednolitego zbioru uznawanego za kanon albo to, co różne wyznania określają potem jako Pismo Święte. Jest to raczej całość religijno – historycznej literatury żydowskiej przechowywanej w najróżniejszych formach, spisanej i ustnej, w kompilacjach i odrębnych utworach, przeróbkach dokonywanych przez rozmaitych autorów albo wręcz tłumaczeniach z innych języków. Językiem tej literatury, podobnie jak używanym wtedy, na co dzień, jest hebrajski.

     Najstarsza część późniejszej Biblii obejmuje Pięcioksiąg, czyli Torę składającą się z Księgi Rodzaju, Księgi Wyjścia, Księgi Kapłańskiej, Księgi Liczb i Księgi Powtórnego Prawa. Ostateczna redakcja Pięcioksięgu nastąpi dopiero w IX – VIII wieku pne, mimo że utwory w niej zawarte są czasem starsze nawet o dwa tysiąclecia i tradycja przypisuje je Mojżeszowi. Tora będzie jedyna świętą księgą Izraelitów aż do VI – IV wieku pne. Inne teksty religijne nie mają wtedy charakteru dzieł natchnionych przez niebiosa. Ale właśnie do czwartego wieku do tego świętego kanonu dodawane są stopniowo księgi prorockie pisane przez autorów uznanych za proroków bożych. Należą do nich Księga Jozuego, Księga Sędziów, Księgi Królewskie, Księgi Kronik i inne aż do Księgi Malachiasza. Ta część Biblii rozrasta się stopniowo w miarę powstawania nowych utworów. Najpóźniej dodane zostaną Psalmy, utwory poetyckie o różnym charakterze, która mają wyrażać chwałę jedynego Boga. Te poezje z różnych okresów nie były uznawane za literaturę natchnioną aż do końca ery przedchrześcijańskiej, choć posługują się nimi rozmaici prorocy łącznie z Jezusem. Dopiero w I wieku naszej ery ostatecznie stały się niekwestionowaną częścią Biblii.

     Tak ogromne dzieło, pisane przez rozmaitych autorów, w najróżniejszych warunkach i epokach, i obejmujące zarówno utwory stricte religijne jak też historyczne, poetyckie, dydaktyczne, mistyczne, a nawet erotyczne, stanowi nieustające wyzwanie dla wszystkich, którzy próbują zmierzyć się z dziejami Izraela i początkami chrześcijaństwa. My też, w miarę możliwości, sięgniemy do tego źródła i spróbujemy wskazać kolejność pojawiania się elementów, które wejdą później w skład chrześcijańskiej wizji świata.

    Stworzenie świata według danych biblijnych nastąpiło zaledwie kilka tysięcy lat przed Jezusem. Początkowo Izraelici nie zastanawiali się nad wiekiem Ziemi i Kosmosu. Bogu zostawiając liczenie, albowiem wszelkie wnikanie w boże tajemnice było grzechem i mogło skończyć się karą niebios. A biblijne opowieści wyraźnie wskazują, że Bóg łatwo się mści i nie przebiera w środkach. Dopiero w okresie hellenistycznym zaczynają się próby dokładniejszego oszacowania, kiedy Bóg stworzył wszystko, co nas otacza. Otrzymano przy tym dość zbliżone daty: 5508 pne (Bizancjum), 5500 pne (Aleksandria), 5493 pne (Bizantyjczyk Pandorus). W pierwszym tysiącleciu ery chrześcijańskiej judaiści kalibrują własna skalę czasową i jako datę stworzenia świata otrzymują rok 3761 pne. Chrześcijaństwo oficjalnie będzie trzymać się biblijnego wieku świata aż do końca dziewiętnastego stulecia, mimo postępów historii, paleontologii, geologii czy astronomii. I tak, na przykład, w roku 1654 irlandzki arcybiskup Usher ogłasza, że Bóg stworzył świat 4004 lata przed Chrystusem. Kto ośmieliłby się temu zaprzeczyć, był traktowany jako heretyk godzien stosu, ponieważ podważał autorytet Pisma Świętego. Jednak i tutaj widać postęp, bo parę lat później biskup Lightfoot uściśla tę mało precyzyjną informację wykazując niezbicie, że świat zaczął się o godzinie 9 rano 2 października w roku 4004 przed Chrystusem.

     Biblijny Bóg stworzył świat w ciągu siedmiu dni i, z historycznego punktu widzenia, to nic nowego, albowiem podobne opowieści w tej części świata znały rozmaite ludy. Najpierw z chaosu wydobył niebo i ocean, ponad który unosił się Duch Boży, a potem dodał światło, oddzielił je od ciemności i zobaczył, że jest dobrze. Światłość nazwał dniem a ciemność nocą. Drugiego dnia rozdzielił wody dolne, czyli ziemskie, od górnych wypełniających niebo. Wreszcie oddzielił suchy ląd od wód i stworzył wszelkie rośliny. Czwartego dnia pokrył niebieskie sklepienie gwiazdami i dodał słońce mające świecić za dnia oraz księżyc pojawiający się nocą, aby odmierzały upływające dni, pory roku i lata. Następnie wody i powietrze zasiedlił zwierzętami. W ciągu szóstego dnia stworzenia umieścił na lądzie zwierzęta i człowieka, któremu dał prawo do panowania nad innymi istotami. I tak nastał dzień siódmy; Bóg przerwał pracę dając w ten sposób przykład, aby świętować szabat, czyli sobotę. Ten schemat powstawania świata jest uszlachetniona przeróbką kilku bliskowschodnich mitów. Na przykład, z babilońskim poematem, znanym jako Enuma elisz, zbieżna jest kolejność tworzenia poszczególnych elementów oraz motyw odpoczynku bogów po pracy siódmego dnia. A biorąc pod uwagę fakt, że Babilończycy uczyli się od Sumerów, można przypuszczać, że te wątki są jeszcze starsze. Nie należy przy tym dziwić się, że podstawowa osnowa biblijnego mitu jest zapożyczona z Mezopotamii, skoro stamtąd pochodzi Abraham, praojciec Izraelitów.

     Dobrym przykładem zmian dokonanych przez żydowskich kapłanów w dawnych opowieściach jest Duch Boży unoszący się nad pierwotnymi wodami. Jest to idea wyraźnie pokrewna takim mitom, jak ten z syryjskiego miasta Ugarit, gdzie opowiadano o Bogu unoszącym się jak ptak ponad wodami chaosu, który w końcu osiadł na oceanie, jak na jajach, i wysiedział świat. Przypomnijmy, że Duch Boży stanie się potem Duchem Świętym i w tej postaci będzie elementem chrześcijańskiej Trójcy Świętej.

     Pozornie niewinna opowieść o tym, jak Bóg zlikwidował chaos, rozdzielił mrok i światło i zobaczył, że światło jest dobre, też ma swoje prastare korzenie w Sumerze i Babilonii. Tam, bowiem opowiadano (znowu Enuma elisz) o bogach, którzy chcieli wprowadzić w świecie porządek, ale spotkali się z oporem boga Abzu i jego żony Tiamat. Abzu zostaje zamordowany, lecz wtedy do walki staje, Tiamat, bogini chaosu, przedstawiana jako potwór lub smok, którą jednak zabije w końcu sumeryjski bóg Enlil, babiloński Marduk, asyryjski Aszur czy izraelski Jahwe, zależnie od tego, kto ten, mit opowiada. Smok – Lewiatan – morski potwór pojawia się potem, w Ugarit i w Biblii jako synonim zła, a wystąpi również w chrześcijaństwie, gdzie, na przykład, pogromcą smoka stanie się święty Jerzy – chociaż ten ostatni mit najwyraźniej nie jest bezpośrednio związany z tradycją sumeryjską. Chaos nie uległ jednak do końca, a został jedynie ograniczony i zepchnięty na dno świata. Dlatego Sumerowie, Babilończycy, Izraelici i ludy Syrii wierzyły, że pod ziemią znajduje się mroczny ocean chaosu i zła. Nieprzypadkowo, więc chrześcijańskie i muzułmańskie piekło też zostało umiejscowione właśnie pod ziemią. Bóg założył cudowny ogród Eden, jak mówi Biblia, „na wschodzie”, co wyraźnie wskazuje na Mezopotamię, ponieważ z biblijnego Edenu miały płynąć cztery rzeki, w tym Tygrys i Eufrat. Nazwa Edenu pochodzi od sumeryjsko – babilońskiego określenia edin oznaczającego równinę lub step. Sugeruje to jakieś zatarte wspomnienia o pierwotnej ojczyźnie Sumerów, która tez mogła znajdować się na wschodzie. Jak w większości kultur, również tu praojczyzna jest utraconym rajem. U Sumerów rajski ogród boga Enki znajduje się w Dilmun, co tym bardziej wskazuje na związek tego mitu z wędrówką Sumerów, którzy mieli do Mezopotamii przybyć morzem prowadzeni przez boga – pół rybę Enki. W dodatku Dilmun (lub Dilnum) jest zwykle identyfikowane z Bahrajnem, niegdyś ważnym centrum na morskim szlaku komunikacyjnym przebiegającym przez Zatokę Perską. Dla chrześcijan rajski ogród Eden znajdował się gdzieś w Mezopotamii i stał się jakby wstępem do niebiańskiego raju, o czym wyraźnie świadczy choćby Boska komedia Dantego.

     Bóg umieścił w Edenie pierwszego człowieka, którego ulepił z gliny (powszechny motyw na całym Bliskim Wschodzie). Dał mu imię Adam (po hebrajsku oznacza człowieka), a potem przydał towarzyszkę życia nazwaną Ewa (hebrajskie Hawah, czyli kobieta). Hebrajska Biblia podaje dość dziwnie brzmiącą informację, że Ewa została stworzona z żebra Adama, co czasem tłumaczono też jako „bok Adama”. Powtarzają to później wszystkie przekłady Biblii, używane przez rozmaite religie, dodając ewentualnie teologiczną interpretację, że chodzi o „istotę, życie” to samo, które tkwi w Adamie. Takie rozumienie jest oczywiste i właściwie nie można z nim dyskutować, ale nadal powstaje pytanie, skąd to dość zabawne żebro. Dopiero porównanie z mitologia sumeryjską dostarcza wyjaśnienia. Zdarzyło się ponoć, że bóg Enki miał chore żebro, które uleczyła bogini Nin – ti, a słowo ti oznaczało u Sumerów zarówno żebro jak i życie. Izraelici po prostu pomylili się przy przekładaniu sumeryjskiego mitu na język hebrajski. Szkoda tylko, że przez kilka tysięcy lat ten błąd tłumacza stanie się przedmiotem wiary, a zaprzeczanie mu będzie surowo karane jako herezja.

     Wydaje się jednak, że najciekawszym elementem opowieści o rajskim ogrodzie jest drzewo znajomości dobrego i złego rosnące w środku Edenu. Kult drzew jest znany we wszystkich zakątkach świata, gdzie drzewa w ogóle występują, choć w ciągu historii ulegał coraz bardziej idącym przemianom aż do niemal pełnego zatracenia swojej pierwotnej postaci. Krąg sumeryjsko – babilońsko – izraelsko – chrześcijański jest tego doskonałym przykładem. Już Sumerowie i Babilończycy tworzyli wizerunki drzewa oplecionego przez węża – symbol życia. Możemy przypuszczać, że nie obyło się bez wpływu Indii, z którymi handlowano od wieków i gdzie rozwijał się kult demonów albo bóstw jaksza zamieszkujących drzewa. Znacznie później Mojżesz w magiczny sposób leczył Izraelitów umieszczając złotego węża na wysokim słupie, co też zdaje się nawiązywać do drzewa. Nawet mesjasz jest zapowiadany jako przyszłe drzewo izraelskiej chwały (Księga Izajasza 11,1). I wreszcie Jezus sam mówi o sobie w kategoriach symboliki drzewa (Łk.23,31), a potem umrze na krzyżu, który w chrześcijańskiej teologii jest też nazywany drzewem. Według Biblii, Bóg zakazał ludziom jedzenia owoców z drzewa znajomości dobrego i złego. Jednak za namową węża najpierw Ewa, a za nią Adam zjadają zakazany owoc. Popełniają grzech, czyli akt nieposłuszeństwa wobec bóstwa. Bóg wypędza ich wtedy z raju, ponieważ obawia się, że zjedzą jeszcze owoc z drzewa życia i wtedy staną się równi jemu samemu.

     Koncepcja drzewa życia jest stara jak sama ludzkość: od mitologii indyjskiej i japońskiej do podań germańskich czy afrykańskich, wszędzie gigantyczne drzewo ma być zasadniczym szkieletem wszechświata. A zatem ani biblijne podanie o Edenie, ani chrześcijańskie utożsamienie drzewa życia z krzyżem Jezusa nie są oryginalne. Zazdrosny o władzę Bóg obarcza wygnanych ludzi pracą, chorobami i nieszczęściami, a w końcu zapowiada, że wszyscy będą umierać.

     W niemal identycznej, ale starszej od Biblii, opowieści Sumerów bóg Ea namawia pierwszych ludzi do zjedzenia zakazanego owocu, za co Enki wypędza ludzi na ziemię. Różnica polega tylko na zamianie Ea na biblijnego węża, uosobienie zła i nieposłuszeństwa wobec Boga. Widać w tym również jakieś reminiscencje sumeryjsko – babilońskiego eposu Gilgamesz, w którym bóstwo, właśnie w postaci węża, odbiera bohaterowi roślinę zapewniającą nieśmiertelność, ale żaden człowiek, nawet taki jak Gilgamesz, nie żył wiecznie. Sugeruje to też związek z dawnym bliskowschodnim zwyczajem przedstawiania bóstwa jako węża i z niemal uniwersalną symboliką węża – bóstwa życia lub odradzania się życia (mezopotamskie przedstawienie węża na drzewie życia w raju; Księga Liczb 21, 4-9; grecki Eskulap). Co ciekawe, kult boga – węża rozwijał się także wśród Izraelitów. Na przykład, ród Lewiego ma nazwę nawiązującą do legendarnego Lewiatana, i to przedstawiciele tego właśnie rodu stają się dziedzicznymi kapłanami. Kult boga – węża utrzyma się w Izraelu przez kilkaset lat stanowiąc mocną konkurencję dla wiary w jedynego Boga. Mogłoby to wyjaśnić, dlaczego po ostatecznym zwycięstwie kultu Jahwe wśród Izraelitów wąż stał się synonimem wszelkiego zła i oporu wobec Boga.

     Następnym wydarzeniem z prehistorii Izraela opisanym w Biblii w formie symbolicznej jest spór Kaina i Abla, synów Adama i Ewy. Kain zajmujący się rolnictwem zamordował Abla, hodowcę zwierząt, ponieważ Bóg nie przyjął Kainowej ofiary z płodów rolnych, ale zaakceptował ofiarę Abla. Sugeruje to metaforyczny opis konfliktów miedzy rolnikami budującymi miasta i wędrownymi hodowcami, często najeżdżającymi ludność osiadłą, o czym donoszą praktycznie wszystkie zachowane dokumenty z Mezopotamii, Syrii i Palestyny. Jak podaje Biblia, potomstwo Kaina i Abla zasiedlało stopniowo ziemię. Tu jednak zachowały się najwyraźniej elementy jakiejś pradawnej legendy, bowiem jacyś Synowie Boga brali za żony córki człowiecze, a na ziemi żyli nie opisywani bliżej giganci. Prawdopodobnie chodzi o pozostałości politeistycznych mitów podobnych do tych opowiadanych w starożytnej Grecji. Teologia chrześcijańska w Synach Boga dopatruje się potomków Abla, akceptowanych przez Boga, a w córkach człowieczych chce widzieć odrzucona linię Kaina. Milczy jednak na temat gigantów. Fantaści chcą natomiast, aby jacyś przybysze z obcych planet wchodzili w związki z Ziemiankami. Dla nas jednak najważniejsze jest chyba, co innego. Zwróćmy uwagę, że ludzi nazywa się Synami Boga mając na myśli raczej ich stworzenie przez Boga, a nie biologiczne pochodzenie. Jest to rzecz kapitalna dla prawidłowego rozumienia tytułów nadawanych potem Jezusowi.

     Mieszkańcy ziemi okazują się coraz bardziej grzeszni. Wreszcie Bóg postanawia zgładzić wszystkich ludzi zsyłając ogromny potop. Przez czterdzieści dni lał deszcz, aż woda zalała cały świat zabijając wszystko, co żyło. Ocalał jedynie sprawiedliwy, Noe wraz z rodziną i zwierzętami, ponieważ Bóg kazał mu wcześniej zbudować statek, czyli arkę. Kiedy deszcz ustał, a wody opadły, arka wylądowała na górze Ararat, zaś w Noem i jego potomstwie ocalała ludzkość. Żydzi, a potem chrześcijanie i muzułmanie, widzą w tej opowieści naukę o karze, jaka spadła na grzeszników, i nagrodzie danej pobożnym przez Boga. Okazuje się jednak, że również ta historia jest tylko zapożyczonym sumeryjskim i babilońskim mitem. Tam ogromne deszcze i powódź tez zalały świat, a z kataklizmu uratował się zaledwie jeden człowiek, Ut – napisztim, który swoja rodzinę i zwierzęta umieścił na łodzi. On również wysyłał najpierw kruka, a potem gołębicę, aby sprawdzić, czy jakikolwiek ląd wynurzył się już z wody. Na koniec wylądował na szczycie góry. Tyle mity.

     Rzecz przedstawia się jeszcze ciekawiej, kiedy weźmiemy pod uwagę dane archeologiczne. Otóż nie byle, kto, bo sam Leonard Woolley, przekopał się przez całą grubość osadów nawarstwionych w Ur, starożytnym mieście Sumerów. Pod miastem odkrył najstarsze królewskie groby, a jeszcze niżej – kilkumetrową warstwę rzecznego mułu. Pod nią odnalazł jednak znowu ślady osadnictwa, tyle, że całkowi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin