Niezwykłe obserwacje w Boainai.pdf

(64 KB) Pobierz
67162911 UNPDF
Niezwykłe obserwacje w Boainai,
Papua, na Nowej Gwinei
Głównym, lecz jednym z wielu, świadkiem obserwowanego przez największą liczbę osób
Bliskiego Spotkania Trzeciego Rodzaju jest wielebny William Bruce Gill, duchowny anglikański i
absolwent uniwersytetu w Brisbane, kierujący misją Boainai, w Papui na Nowej Gwinei.
Obserwacja miała miejsce w dniach 26-27 czerwca 1959.
Sprawę tej obserwacji badał J. Allen Hynek, który w 1961 roku z ramienia Blue Book przebywał
z oficjalną wizytą w brytyjskim Ministerstwie Lotnictwa. Ministerstwo to nie potraktowało
obserwacji ojca Gilla poważnie i z ulgą przekazało mu najwyraźniej zawadzający w archiwach
raport o zdarzeniu. Załącznikiem do akt była długa, nagrana na taśmę opowieść wielebnego Gilla;
później dr Hynek otrzymał magnetofonowy zapis godzinnego wywiadu, jaki z ojcem Gillem
przeprowadził Fred Beckman. Wystarczą fragmenty nagrań, by zyskać przeświadczenie, że
duchowny jest w pełni rzetelny, prawi ze swadą i kulturą, niespiesznie i uważnie podkreślając
istotne detale. Trudno zresztą uwierzyć, by z czystego pragnienia mistyfikacji anglikański kapłan
dokonał konfabulacji i skłonił do jej potwierdzenia przeszło tuzin świadków. Krytycy sprawy na
ogół nie wiedzą, że jego sprawozdanie jest jednym z sześćdziesięciu meldunków, zgłoszonych w
owym czasie na terenie Nowej Gwinei; wszystkie z nich zostały zbadane przez kolegę ojca Gilla,
wielebnego Normana Crutwella, który sporządził raport na temat całej serii zdarzeń. Humanoidzi
pojawili się jednakże tylko w jednym przypadku.
Australijskie Ministerstwo Lotnictwa było jednak pełne wątpliwości, jakkolwiek nic nie
wiadomo o tym, by ktoś od nich odbył z ojcem Gillem osobistą rozmowę. Urzędnik ministerstwa
tak pisze do swego kolegi:
CANBERRA A.C.T.
28 stycznia 1970
Szanowny Panie,
Piszę w związku z Pańskim listem z 12 listopada 1969, dotyczącym niezwykłych obserwacji
powietrznych, poczynionych w Boainai, Papua, na Nowej Gwinei. Królewskie Australijskie Siły
Powietrzne nie sformułowały w związku z raportem konkretnych wniosków, jak też nie dostarczyły
przesłanek lub odpowiedzi czynności rozpoznawcze, podjęte w Zjednoczonym Królestwie i Stanach
Zjednoczonych. W rezultacie za przyczynę obserwacji uznano zjawisko powietrzne, choć wedle większego
prawdopodobieństwa chodziło o odbicie w chmurach silnego źródła światła o nieznanym pochodzeniu.
Pozostaję z szacunkiem
Autor listu nie myli się w jednej kwestii. Kiedy spostrzeżony przez wielebnego Gilla i jego
towarzyszy świetlisty UFO wzniósł się pionowo w powietrze, przecinając powłokę chmur, skąpał w
blasku okoliczne obłoki. Zatem i druga słuszna konstatacja listu: źródło światła było nieznanego
pochodzenia! Oto kilka fragmentów z obszernego raportu, dotyczącego wydarzenia na Nowej
Gwinei. Najpierw czynione na bieżąco notatki ojca Gilla:
„Obserwacja w Boainai stanowiła punkt kulminacyjny względnie krótkiego, lecz zdumiewająco
obfitego w wydarzenia okresu aktywności UFO we wschodnich regionach Nowej Gwinei. UFO
były obserwowane tak przez Papuasów, jak Europejczyków. O dostrzeżeniu obiektów informowali
w równym stopniu wykształceni i zupełnie prymitywni tubylcy, nie dotknięci jeszcze cywilizacją
zachodnią i całkowicie nieświadomi problemu „latających spodków”.”
67162911.001.png
Teraz list ojca Gilla do przyjaciela w sąsiedniej misji:
Drogi Davidzie,
zechciej się przyjrzeć tym niezwykłym danym. Jestem już prawie przekonany, co do tej teorii "wizyt"...
Nie powątpiewam w istnienie tych "rzeczy" (bo jakże mógłbym wątpić, skoro jedną widziałem na własne
oczy?), lecz mój prosty umysł domaga się dowodów naukowych, zanim zaakceptuję teorię "gości z
kosmosu". Jestem skłonny sądzić, że większość UFO to najprawdopodobniej swojego rodzaju zjawiska
elektryczne lub może niepojęte skutki eksplozji bomb atomowych... Zbyt trudno mi to wszystko zrozumieć;
wolę poczekać aż jakiś bystrzak złapie jedną z tych rzeczy i wystawi na pokaz publiczny na Martin
Square...
Twój
niewierny William
Nazajutrz ten sam adresat otrzymał kolejny list:
Drogi Davidzie,
dziwne jest to życie, nieprawdaż? Wczoraj pozwoliłem sobie wyrazić w liście moje opinie na temat
UFO. Teraz, niespełna dwadzieścia cztery godziny później, odrobinę zmieniłem poglądy. Minionej nocy
przeżyliśmy w Boainai czterogodzinną aktywność UFO i nie ma już wątpliwości, że kierują nimi jakieś
istoty. To chwilami zapierało dech w piersiach. Załączam sprawozdanie. Udostępnij znajomym, ale
uważaj, bo to jedyny egzemplarz...
Trzymaj się,
przekonany Bill
P.S. Czy sądzisz, że powinno się o tym dowiedzieć Port Moresby?
W relacji ustnej wielebny Gill mówił:
„...i kiedy miałem skręcić za róg domu, moją uwagę przyciągnęło coś na niebie, zatem
podniosłem wzrok ku zachodowi. Tam, na wysokości jakichś czterdziestu pięciu stopni,
dostrzegłem to wielkie światło. Nawet wówczas, rzecz jasna, nie pomyślałem o „latających
talerzach” jako takich. Sądziłem, cóż, może są ludzie, którzy wymyślają takie rzeczy, ale ja do
nich nie należę. No i miałem za swoje. Przywołałem Erica Kodawarę i pytam: „Co tam widzisz?”
„Ano chyba światło” – odpowiedział. „Więc idź – ja na to – odszukaj nauczyciela Stevena Moi i
każ mu tu szybko przyjść”. Eric poszedł, przyprowadził tylu ludzi, ilu zdołał znaleźć i staliśmy
wszyscy gapiąc się w niebo. Potem przenieśliśmy się wyżej, na boisko, i kontynuowaliśmy
obserwację. Wszystko mam zanotowane. Błyskawicznie postanowiłem wykorzystać notes i
ołówek, bo pomyślałem, że jeśli ma się cokolwiek stać, stanie się teraz, a z pewnością jutro
obudzę się i mając za sobą świeże sny uznam, że to też był sen. Więc zapisywałem wszystko,
żeby mieć przynajmniej pewność, iż tego nie wyśniłem”.
A oto te zapiski:
„Czas – 18.45. Niebo: niskie częściowe zachmurzenie. Spostrzegłem jasne białe światło,
kierunek północny wschód. 18.50 wzywam Erica i Stevena. 18.52 przybywa Steven, potwierdza,
że to nie gwiazda. 18.55 Eric idzie po ludzi. Na wierzchu jednego obiektu – człowiek. Teraz już
trzech – poruszają się, lśnią, robią coś na pokładzie. Znikają. 19.00 znów ludzie I i II. 19.04
znikają ponownie. 19.10 ciągła powłoka chmur na wysokości jakichś 2000 stóp. Pojawiają się
ludzie I, II, III i IV (w takim porządku), wąski elektryczny niebieski szperacz. Ludzie znikają,
szperacz zostaje. 19.12 pojawiają się I i II, niebieskie światło. 7.20 szperacz wyłączony, ludzie
znikają, UFO przechodzi przez chmury, 8.28 czyste niebo tu, silne zachmurzenie nad Dogura.
Dostrzegam UFO nad sobą. Wzywam ludzi. Zdaje się obniżać, rośnie. 8.29 drugi UFO
dostrzeżony nad morzem – chwilami zawisa nieruchomo. 8.35 następny nad wioską Wadobuna.
67162911.002.png
8.50 znów nadciągają chmury. Duży i nieruchomy obiekt. Inne nadlatują z chmur i znikają.
Kiedy schodzą przez chmurę w dół, odbija się od niej światło jak aureola – nie wyżej niż 2000
stóp, prawdopodobnie mniej. Wszystkie UFO bardzo wyraźne.
„Statek-matka” wciąż wielki, dobrze widoczny i nieruchomy. 21.05 chmury postrzępione,
numery 2, 3 i 4 zniknęły. 21.10 numer 1 wzniósł się i wszedł w chmurę. 21.20 „matka” wraca.
21.30 „matka” odlatuje nad morzem w stronę Giwa. 9.46 UFO pojawia się ponownie, zawisa nad
nami nieruchomo. 22.00 wciąż nieruchomy. 22.10 nieruchomy, skrył się za chmurą. 22.30 wisi
bardzo wysoko, widoczny na czystym skrawku nieba pomiędzy chmurami. 22.50 silne
zachmurzenie, żadnego znaku UFO. 23.40 ulewny deszcz. Arkusz obserwacji UFO 18.45 –
23.04.
Podpisano: William B. Gill”.
W ustnej relacji wielebnego Gilla znajdujemy następujące spostrzeżenia:
„19.12, pojawiają się ludzie I i II – niebieskie światło. Mógłbym dodać, że pułap chmur, który
oceniałem względem góry – tkwił na wysokości 2000 stóp. No i to wszystko, rzecz jasna, działo
się dobrze poniżej chmur. W tym czasie, w ciągu jakichś dwudziestu minut, niebo się zasnuło. 0
19.20 UFO wszedł prościutko w chmury. O 20.28 niebo znów zaczęło się przejaśniać, choć nad
Giwa była gęsta powłoka chmur. Dostrzegłem UFO nad nią. Kiedy zaczął rosnąć, obniżając lot,
przywołałem po raz drugi – było wówczas dwadzieścia osiem po ósmej – ludzi z misji. Inne
obiekty przecinały chmury w różnych kierunkach. Przechodziły przez nie w dół – a wtedy
roztaczana przez nie poświata odbijała się na sklepieniu chmur – lub szły w górę i niknęły;
wyglądało, że je to bawi.
Potem nadeszła druga noc, naprawdę interesująca. Wielki UFO został spostrzeżony po raz
pierwszy o 18.00 przez naszą pielęgniarkę... Było to tak: szliśmy, a ta rzecz przybliżyła się do
nas na najmniejszą, jak dotąd, odległość, praktycznie najmniejszą w ogóle. Opadła na jakieś
trzysta do pięciuset stóp. Nie było ciemno, więc widzieliśmy ją nader wyraźnie. Była jasna,
roziskrzona, wydawało się, że jest bardzo blisko. I znów na pokładzie, jak to nazywam, czyli na
wierzchu, była postać. Wtedy nauczyciel powiedział: „Zastanawiam się, czy zamierza
wylądować na boisku”. A ja na to „Czemu nie?” Więc ot, tak sobie, pomachaliśmy na powitanie
i stwierdziliśmy z lekkim zaskoczeniem, że postać odpowiada tym samym. Wówczas Eric, który
nieustannie mi towarzyszył, i jeszcze jeden chłopak podnieśli do góry obie ręce i zaczęli machać.
Postać powtórzyła i ten gest”.
Samozwańczy „wróg UFO numer 1”, doktor Donald Menzel z Harvardu, zajął – rzecz
charakterystyczna – odmienne stanowisko. W swojej Analizie przypadku Papua-Ojciec Gill,
wychodząc z hipotezy, że podczas trwania zjawiska wielebny Gill nie miał na nosie swych
okularów, zbywa ją stwierdzeniem, iż w istocie dokonano obserwacji Wenus. Niestety, pomija przy
tym istotne fakty: że w pewnych momentach widywano UFO poniżej powłoki chmur; że ojciec Gill
wiedział, gdzie i czym jest Wenus, oraz że miał wówczas na nosie odpowiednie szkła.
67162911.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin