Gałczyński Konstanty Karakuliambro.rtf

(170 KB) Pobierz
Teksty Karakuliambro

Konstanty Ildefons Gałczyński

Teksty Karakuliambro

 

 

Angelologia              1

Cztery tematy w jednym liście!              2

Dorośli jak dzieci              3

Dumania i doświadczenia lirnika              4

Egipt              5

Egzamin uczciwości              6

Estetyka i życie praktyczne              7

Gry i zabawy w dawnej Polsce              8

Jak zostać Polakiem              9

KULTUROWY BOMBARDMENT SPOŁECZEŃSTWA              10

Leczmy się ziołami              11

Lekkoatletyka dla starszych panów              13

Niebezpieczeństwa realizmu              13

Nieuczciwy żebrak              13

Nieznani mieszkańcy naszych borów              14

Nocne życie Krakowa              15

Nowy sennik egipski              16

O Polkach i Polakach              17

O wszystkich rzeczach, które się źle odkręcają              18

18 (osiemnaście) pytań pod adresem Obywatela              19

Oszczędności zoologiczne              20

Piekielny Piotruś              22

Prof. Bączyński wraca do kraju              23

Rozrywki świąteczne dla osłabionych umysłowo              24

Straszne dzieci              24

Sztuka... ach, sztuka!              26

Traktat o meblach              26

Walka z pornografią              27

Wierszomania              29

W sprawie bałaganu z Gałczyńskim              30

W sprawie ciepła              31

W sprawie "Hajże! na Soplicę!"              32

W sprawie intryg              33

W sprawie monologów              33

W sprawie organizacji życia kulturalnego w Krakowie              34

Wybory w Związku Siodlarzy              35

Zarządzenie              35

Żony dzielą się na głupie i mądre              37

 

Angelologia

 

Szanowny Panie Redaktorze!

Angelologia

Wstęp

Liczne listy, telefony i telegramy Czytelników świadczą, że Angelologia, to dziecię prof. Bączyńskiego, cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Z niektórych listów wnoszę wszelako, iż w pewnych kołach nawarstwiło się mnóstwo angelologicznych nieporozumień, co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na dalszy rozwój tej młodej nauki. Wobec tego komunikuję, że:

Słowo "angelologia" pochodzi z greckiego "angelos" - anioł i "logos" - słowo, czyli że angelologia jest po prostu nauką o aniołach.

Czy aniołowie istnieją?

Niewątpliwie tak. Sam znam osobiście kilkunastu: Taki krakowski strażak np., który u siebie na Bronowicach przygar- nął po powstaniu całą moją skołataną, głodną i schorowaną rodzinę. Ów anioł nazywa się Bańka. Znam również aniołów wśród malarzy, że wymienię Jerzego Zarubę i Eryka Lipińskiego, nie mówiąc o Janie Kamyczku, który posiada nawet specjalną legitymację anielską, zaopatrzoną nadzmysłowym podpisem i nadzmysłową pieczęcią archanioła teatru Mariana Eilego. A na Wybrzeżu, Panie Redaktorze, w sławnym portowym mieście Szczecinie spędziłem np. ostatnio z żoną i z Władkiem Broniewskim cały tydzień u wojewody Leonarda Borkowicza, który przy bliższym poznaniu okazał się również aniołem. Gdyby wojewoda szczeciński Leonard Borkowicz nie był aniołem, czyż moglibyśmy się czuć u niego jak w niebie? Angelologia. W Szczecinie zresztą wszystko jest skrzydlate: morski wiatr, morska myśl, a przede wszystkim nazwiska podopiecznych poetów wojewody: Jana Papugi i Franciszka Gila. Angelologia.

Morfologia anielska

Aniołowie jednoskrzydli

Aniołowie dzielą się na: sześcioskrzydłych, dwuskrzydłych i jednoskrzydłych. Do sześcioskrzydłych należą cherubinowie, wojewodowie, serafinowie, redaktorowie i Jerzy Zawieyski. Do dwuskrzydłych kobiety. Co do jednoskrzydłych, to trzeba nareszcie śmiało powiedzieć, że są oni prawdziwą zakałą polskiej angelologii. Zewnętrznie buńczuczni, a wewnętrznie skwaszeni kompensują swoją niemoc twórczą wiecznym postulowaniem, wiecznym hałasowaniem i wiecznym ruganiem kolegów. Byle kim zostać nie chcą, a na jednym skrzydle fruwać nie mogą.

Każdy może zostać aniołem! Trzeba mieć tylko jasne serce, a w sercu pokorę. Amen.

Karakuliambro

 

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

1948

 

Cztery tematy w jednym liście!

 

Szanowny Obywatelu Redaktorze!

Dziś nadzwyczajna okazja!

Cztery tematy w jednym liście!

Co to znaczy KDK?

"Autorzy wśród swoich czytelników"

Mody warszawskie

oraz

Piekielne postscriptum:

Wprowadzam przepustki

I

Otóż: Wyobraźmy sobie. Panie Redaktorze, że, idąc ulicą, upadam na głowę i pod wpływem tego tragicznego wypadku staję się nieprzejednanym wrogiem KDK, czyli Klubu Dobrej Książki. Oczywiście natychmiast dzwonię do wszystkich zaprzyjaźnionych redakcji i inspiruję kampanię przeciwko KDK. Oczywiście ukazują się tytuły:

Widmo KDK nad Polską!

Członek KDK morduje żonę i dzieci.

Jeszcze jedna ofiara ślizgawicy i lektury: zaczytana staruszka z KDK łamie nogę itp.

Naturalnie, że tego rodzaju negatywna, warcholska akcja, odniosłaby właśnie pozytywny skutek. Bo szepty i świsty bezpłodnych teoretyków to jeszcze jeden pomyślny wiatr dla takiej działalności praktycznej, która trafia w sedno. Bo KDK, Klub Dobrej Książki, zaspokaja GDK-głód dobrej książki. Bo KDK daje książkę tanią, nareszcie tanią! Bo KDK planuje swoje wydawnictwa uwzględniając postulaty czytelników. Bo dzięki KDK miliony ludzi w Polsce staną się znowu szczęśliwymi posiadaczami własnych księgozbiorów.

Bo - tu czuję przypływ sil proroczych i łzy wzruszenia zalewają mi rękopis - przyjdzie czas, kiedy cala Polska będzie jednym wielkim KDK, Klubem Dobrej Książki.

My i oni, ty i ja Każdy członkiem KDK!

II

"Autorzy wśród swoich czytelników" to druga rewolucyjna akcja spółdzielni "Czytelnik". Brałem właśnie w tej akcji udział objeżdżając miasta i miasteczka Wybrzeża. Podczas mojego objazdu zrozumiałem, że:

1. Od salonów naszych perorujących intelektualistów do szarej Polski jest tak daleko jak stąd do księżyca.

2. Że poezja na dziś musi być jak gorący pocałunek. Innej poezji oni nie chcą. Inna poezja nie ma szans. I na to nie ma rady, choćby nie wiem ile pliszek chwaliło swoje ogonki.

III

W pewnych wytwornych kołach warszawskich jest moda obecnie na: romantyczny heroizm, smutek, zamyślenie, a nawet szloch.

Do najlepszego tonu należy np. nie donieść kanapki z łososiem do ust i rozpłakać się ze wzruszenia.

IV

(Postscriptum)

Z powodu wielkiego napływu wielbicieli do mojej Osoby wprowadziłem na wzór warszawski przepustki do mojej Osoby. Teraz u mnie. Panie Redaktorze, siedzi na dole w portierni pięciu ironistów, z których pierwszy patrzy na faceta, drugi kiwa głową, trzeci trąca nogą tego, co kiwa głową, czwarty patrzy przenikliwie na faceta, a piąty zadaje facetowi oszałamiające pytanie: A pan właściwie w jakiej sprawie do ob. kardynała Gałczyńskiego?" - i ewentualnie wydaje facetowi przepustkę z dwudziestoma pieczęciami. Pożytku i sensu w całej zabawie niewiele, ale za to ile śmiechu!

Niech pan przyjdzie do mnie na kakao.

Pański Karakuliambro

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

1948

 

Dorośli jak dzieci

 

Szanowny Panie Redaktorze!

Dorośli jak dzieci

Brak bezpośredniości w naszym życiu towarzyskim daje się we znaki nie tylko poszczególnym, a nierzadko wybitnym jednostkom, ale również i całym grupom. Ileż, Panie Redaktorze, razy zauważałem - jako bezstronny rzeczywistości obserwator - że całe grupy, w których nierzadko znajdowały się wybitne jednostki, że całe grupy, powtarzam, nudziły się i męczyły się, i dręczyły się na różnych towarzyskich zebraniach, nie mogąc dokonać tego, co byśmy nazwali "rozładowaniem atmosfery"! Czemu? Bo serca ich (to znaczy się grup, Panie Redaktorze) zatraciły dziecinną radość istnienia, ten spontaniczny talent zabawy ponad melbą konwenansu.

Jak się rozprężać

Powiedzmy: Uroczysty raut w uroczystym nad wyraz domu. Dwadzieścia przerażonych osób. Pani domu w różowym szlafroczku, pan domu na czarno, w masce obłudy. Za chwilę zostanie wniesione na srebrnej tacy dziesięć kawałków chleba z masłem i herbata z cholekinazy. Nuda wszechświatowa. Miecz Damoklesa nad katafalkiem, a ponieważ wszyscy przedstawiają się sobie niewyraźnie, więc nie wiadomo, czy Brmski to nie Rbmski. Komplikacje. Młodzieniec w okularach, z twarzą jak cytryna i z oczami jak pomarańcze, ryzykuje opinię na temat ostatniej premiery. Na nic. Katastrofa.

Jak wybrnąć. Panie Redaktorze? Najprościej w świecie. Z lewej kieszeni wyjmujemy groch, a z prawej szklaną rurkę. Groch kładziemy do ust i przez wspomnianą rurkę wydmuchujemy go w kierunku najbliższej dostojnej osoby. Jeżeli to nie skutkuje, wskakujemy na najbliższe łóżko i, wprawiając sprężyny materaca w stan wibracji, kołyszemy się na materacu jak na falach, tym symbolu istnienia. Można również podkręcać wąsy osobom obarczonym wąsami, spuszczać nieznacznie portrety ze ścian; śmigus, mimo że Wielkanoc do pewnego stopnia minęła, działa również zawrze rozprężające. Przekonacie się, jak powoli całe towarzystwo zacznie się wciągać w beztroską zabawę, jak coraz to nowe i nowe pomysły zaczną strzelać jak korki od elektryczności.

Bo gaszenie np. i zapalanie światła kryje w sobie również niezmierny walor rozrywkowy. Ciemno. Widno. Widno. Ciemno. Pstryk! i wadzimy kochane twarze. Pstryk! i znowu nie widzimy ich.

Ale wszystko to jest niczym w porównaniu z rozkosznym zaskoczeniem, jakie osiągamy wprowadzając do salonu zręcznie ukrytego konia. Z początku wprawdzie konsternacja, ale potem ileż śmiechu! A śmiech to zdrowie - jak się wyraził pewien stolarz, przybijając od góry do blatu stołu piątą nogę.

Karakuliambro

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

1947

 

Dumania i doświadczenia lirnika

 

Szanowny Panie Redaktorze!

Dumania i doświadczenia lirnika

Kiedy się nad tym wszystkim, proszę Pana, zastanowić, człowiek przychodzi do wniosku, że właściwie jest kompletnym aniołem. Serce, serce. Panie Redaktorze, ot, co mnie męczy. Nadmiar miłości. Prof. Bączyński nieraz ostrzegał mnie, patrząc przez teleskop: - Chłopcze, ja ci mówię, bądź bardziej cyniczny! - Ale ja nie mogę. Ja bym tak szedł przez Polskę i rozdawał to serce na prawo i na lewo. Małżeństwa bym godził. Interesujące sieroty przytulał. Melancholików pieścił. Babciom nóżki rozgrzewał i tak dalej. Reasumując, ja cały naród. Panie Redaktorze, chciałbym przycisnąć do łona i tulić, tulić, tulić. Zęby waśni nie było. Zęby tylko słońce. I niech mi kto powie, że to nieprawda, że to właśnie przede wszystkim o miłość chodzi. Naturalnie! wszyscy zgadzają się na gębę, tylko nie w ramach, jak by to powiedzieć, konkretnych posunięć.

 

Byłem, Panie Redaktorze, wczoraj w jednym takim tygodniku, co to profesjonalnie tę miłość rozrabia. Gwiazdkowy numer wydali dwukilowy, na okładce wszystko regularnie: i żłóbek, i sianko, i aniołki na trąbuchnach rozrabiają, a co gwiazdek na niebie, a co ciepła! Cała redakcja płakała.

 

- Pan do redaktora? - pyta mnie facet, co pisuje prozą i tłumaczy różnych mistyków wierszem wolnym.

 

- Nie, panie, ja po forsę! - powiadam, z wykrzyknikiem, bo już sama jego twarz mnie. Panie Redaktorze, zdenerwowała. Więc jak on zauważył, że ja się zdenerwowałem, to on się też zdenerwował, a buchalter w ogóle dostał szału i krzyczał, że to bezczelność (z mojej strony!) robić aluzję do forsy w takiej chwili.

 

- W jakiej chwili niby?

 

- W takiej chwili, panie, kiedy my wszyscy, panie, pod wpływem tych świeczek na choince, panie, powinniśmy się zdematerializować, w samą rzewność przemienić się, w ogień bengalski i tak dalej.

 

I tu wypchnęli mnie obaj za drzwi. Ale buchaltera coś widocznie tknęło, więc dopadł mnie na schodach i dodał mi jeszcze jeden egzemplarz autorski. Więc usiadłem sobie pod tą gipsową figurą i zacząłem jeszcze raz obserwować okładkę: sianko, żłóbek i aniołki. I coś nagle przemieniło się we mnie. Pod wpływem tej okładki, tych gwiazdeczek, tego, cholera, nieba. Pędem pobiegłem na górę i plackiem padłem przed buchalterem. Przebaczył mi. Nawet chętnie przyjął ode mnie wszystkie moje pieniądze i grzebień, i pullover. Potem na takim pulpicie ustawiliśmy przed sobą oryginał wyżej wspomnianej okładki i płakaliśmy, odradzając się z minuty na minutę. W końcu buchalter oddał mi forsę, grzebień i pullover, a nawet po pewnym wahaniu zapłacił całe honorarium, wręczając tylko dwie pięćsetki fałszywe. Miłość, Panie Redaktorze.

 

Karakuliambro

 

1947

 

Egipt

 

Szanowny Panie Redaktorze!

Zaraz Pan spadnie z krzesła, jak się Pan dowie, co się stało w Egipcie. Otóż: przez angelologię do egiptologii: prof. Bączyński poty wykrywał, aż wykrył. Na podstawie antycznostaroźytnych papyrusów wyrosło jak na dłoni, że uderzające podobieństwo tematyczne folklorów świata może po prostu oszołomić laika. Tak np. w pyramidzie nr 98 wspomniany prof. Bączyński znalazł hieroglificzną piosenkę, która brzmi:

Siwa małpka siwa

Górnym Nilem pływa.

Kluczykami dzwoni.

Płaczą faraoni.

 

 

Czyż to, powiedzcie, nie przypomina do złudzenia naszej "Siwej gąski"?

Albo (znalezisko w pobliżu świątyni w Luxorze bezcenne, również piosenka, hieroglifami na glinianej tabliczce; Bączyński osobiście odkopywał, własną łopatką, na własny koszt, a Bączyński notabene pracuje bez subwencji):

W murowanym tabesie

Tańcowali Ramzesi,

Kazali se piknie grać

I na nóżki spozirać. 

 

Ta-bes znaczy po egipsku piwnica, vide rękopiśmienne, dotychczas niestety nie wydane "Considerationes aegyptologicae" tegoż samego profesora B., świadczące niezbicie o zbieżnościach i powinowactwach folklorów. Bo czyż wyż. cytowana starożytna pieśń nie przywołuje nam na pamięć naszej rodzimej pieśni góralskiej "W murowanej piwnicy Tańcowali zbójnicy"? I takich przykładów Bączyński mnoży tysiące. Bez nb. subwencji.

P. S. Projektodaję nowy materiał rzeźbiarski ob. ob. rzeźbiarzom kameralno-monumentalnym, uwaga: KOREK: dlaczego? Bo, Panie Redaktorze, wyobraźmy sobie, że Pan umiera i oczywiście naturalnie żałobna Wdowa bierze wannę po pogrzebie, bo się zakurzyła - to co robi powyżej wzmiankowana w wannie dla kontaktu z Nieboszczykiem Redaktorem? Puszcza sobie na wodzie szanowne Popiersie rzeźbione w szanownym korku, a jednocześnie mydli się i płacze, czyli bolesność zsynchronizowana z praktycznością. Bo i na wodę dzieło sztuki puścić można, i słoik. Panie Redaktorze, zatkać, gdyby był duży.

P. S. II: W sprawie bożych krówek.

To nowy sposób warszawski na kobiety:

- Dobry wieczór pani.

- Witam dyrektora!

- Czy nie zechciałaby pani obejrzeć kolekcji moich bożych krówek? Mam w domu osiem żywych. W pudełeczku. W kropeczki. Z wąsikami.

- Pan taki miły, taki inny!

Tu się dialog urywa, za to kontakt nawiązuje się. Potem jak we śnie idzie się. Potem wzdycha się. Potem przysięga się, że boże krówki były, ale zagubiły się.

- Niech pani nie płacze. Bożych krówek nie ma. Może być: księżyc, czeremcha...

- Pan jest szarlatan!

- Nie, jestem:

Karakuliambro

 

Konstanty Ildefons Gałczyński

1948

 

Egzamin uczciwości

 

Szanowny Obywatelu Redaktorze!

Egzamin uczciwości

Poniżej zebrałem mnóstwo pytań, wszystkie pod adresem naszych Czytelników, mając nadzieję, że dla niejednego z Nich staną się one przedmiotem poważnych medytacji, a może i punktem zwrotnym w tak zwanym życiu etycznym. Bo jak to mówią : od rzemyczka do koziczka.

Jeden warunek: na pytania należy odpowiadać szczerze, gdyż w przeciwnym wypadku chybiają one całkowicie celu.

 

Pytanie l

Czy jadąc tramwajem bądź autobusem nigdy nie usiłujesz się zaszyć w kącie, żeby nie zapłacić biletu?

 

Pytanie 2

Czy wyrzucasz przez okno niedopałki, gdy nikt nie patrzy?

 

Pytanie 3

Czy na przyjęciu nie dokładasz sobie cukru, gdy wszyscy wyjdą z pokoju?

 

Pytanie 4

Czy nie czytasz cudzych listów?

 

Pytanie 5

Czy na pogrzebie zamożnej, a natrętnej cioci przelewasz krokodyle Izy, jakkolwiek w gruncie rzeczy nie posiadasz się z radości?

 

Pytanie 6

Czy na podarkach ofiarowanych przyjaciołom nie zostawiasz czasem umyślnie naklejki z ceną, chcąc w ten sposób podkreślić, ileś na nich wydał?

 

Pytanie 7

Czy wykorzystując nieobecność gospodarzy nie czyścisz swoich butów cennym obrusem lub portierą?

 

Pytanie 8

Czy na pytanie żony (męża), czy ją kochasz, nie odpowiadasz kłamliwie "tak", byle skończyć z irytującą Cię indagacją?

 

Pytanie 9

Czy, mając sztuczne zęby, nie usiłujesz wmówić w otoczenie, że są one właśnie prawdziwe?

 

Pytanie 10

Czy nigdy nie miałeś ochoty do napisania paru nieprzyzwoitych słów na ścianie w miejscach użyteczności publicznej?

 

Pytanie 11

Czy z natłoczonej poczekalni nigdy nie usiłowałeś przedostać się do gabinetu dentysty poza kolejką?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin