!Marta Ostenso - Prolog miłości.pdf

(947 KB) Pobierz
807478159.001.png
Ostenso Marta
Prolog miłości
(Baskijski dzwonek)
Mała dziewczynka, wysłana przez owdowiałego ojca do
Europy, będąc już młodą kobietą, podejmuje
samodzielną decyzję powrotu do domu, do wszystkiego,
co kocha.
Jedyna córka bogatego farmera szybko nawiązuje
kontakt z dawnymi przyjaciółmi i utraconą naturą.
Poznaje bolesną tajemnicę ojca, ale nie rezygnuje z
walki o własne szczęście. Ofiarowany jej przez starego
sługę Hieronima baskijski dzwonek jest nicią wiążącą
dawną i nową miłość...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zatrzymała się na peronie na jedną z tych chwil, które nie są właściwie
czasem, lecz szczególnym naczyniem, zamykającym w sobie przeżycia, i
oczarowana, z zapartym oddechem, stała nie zważając na badawcze
spojrzenia spoczywające na jej wyniosłej postaci. Zapragnęła nagle
wyciągnąć ramiona ku górom, okrążającym dolinę jak olbrzymi puchar z
kutego złota i purpury pełen zachodzącego majowego słońca.
Rozkoszowała się widokiem chłodnych gwiazd w Krzyżu Południa i
srebrną łodzią młodego księżyca żeglującego po niebie ze swym
tajemniczym i mistycznym ładunkiem. Jej usta wyrzekły niedosłyszalnie
słowa, które — jak to obecnie pojęła — pozostały daleko, w jej
dzieciństwie, czekając na jej powrót: „Piękna! Och, ty piękna!"
Przed chwilą oddała na dworzec rzeczy do przechowania, nie podając
swego nazwiska. Pamiętała doskonale starego urzędnika i zauważyła, że
on też patrzy na nią jakby coś sobie przypominał, jakkolwiek widział ją
po raz ostatni dziewięć lat temu, gdy miała lat czternaście. Może powinna
mu była powiedzieć, że się nazywa Autumna Dean, aby on pierwszy
dowiedział się, że córka dziedzica wróciła do domu. Był on jedną „z
pamiątek Barkervillu", jak go ojciec zwykł był nazywać, jednym z tych
ludzi, którzy stali się legendą, jak owe dawno zapomniane kopalnie złota.
Może należało powiedzieć temu starcowi, będącemu symbolem rzeczy,
do których wracała, tego bajkowego, romantycznego
kraju północy, kraju jej lat dziecięcych. Cieszyła się jednak możnością
zachowania trochę dłużej swej tajemnicy, tym że nikt prócz niej nie
wiedział, że jest córką Jarvisa Deana, pana „Zamku Norn", jak przed
wielu laty nazwała posiadłość ojca.
Tam nisko, szemrało leżące w dolinie miasteczko, jak ciepłe uderzenia
serca ludzkiego bijącego wśród zimnego serca gór. Ona szła szybko
ciemną, stromą ulicą ku znanemu jej domowi w górskim wąwozie.
Przybyło tu tylko kilka nielicznych osiedli, cieniste drzewa podrosły,
zarośla przydrożne zgęstniały, lecz charakterystyczna ścieżka wiodąca w
górę zachowała się. W miejscu, w którym wysypana żwirem drożyna
skręcała kapryśnie, jakby szukała samotności poza wystającym szczytem
pagórka, wyzierał podejrzliwie dom Hektora Cardigana, tak jak go
pamiętała. Wyglądał tak, jak gdyby wychylił się dopiero co z utajonego
wnętrza gór i miał zamiar tam powrócić. Serce jej zabiło radośnie na
widok małej sosenki na malutkim trawniku przed domem i dwu
ciemnych, starannie przyciętych cisów po obu stronach ozdobionej
muszlami ścieżki. W wąskim wgłębieniu werandy wisiała jak za dawnych
czasów staroświecka latarnia włoska z kutego żelaza, tylko że zamiast
niespokojnie migocącego knotu w oliwie żarzyła się teraz spokojnym
światłem matowa elektryczna lampa za pergaminowym abażurem. Stary
Hektor zaprowadził sobie elektryczność!
W pierwszym porywie chciała wbiec na strome schodki i jak dawniej
przelecieć je po dwa naraz. Przypomniała sobie jednak szybko, że Hektor,
który jak wynikało z listów jej ojca, postarzał się i żył w zupełnym
osamotnieniu, mógłby się przestraszyć takim niespodziewanym
najściem. Wobec tego podbiegła lekko ku wąskim rzeźbionym drzwiom
dębowym i starała się opanować bicie serca, ściskając mocno swoją
torebkę. Równocześnie podnosiła ciężką, mosiężną kołatkę u drzwi,
przypominając sobie, że kołatka ta była na wysokości jej oczu, gdy ona
miała lat czternaście.
Usłyszała znany sobie szybki i miarowy krok wojskowy Hektora.
Pamiętała błyszczącą posadzkę z twardego drzewa w hallu,
wyfroterowaną do połysku zwierciadła przez same-
go Hektora, bo żaden służący nie potrafiłby mu w tym dogodzić, nawet
gdyby staruszek mógł był sobie pozwolić na trzymanie służącego. Drzwi
otworzyły się raptownie i na progu stanął Hektor, wyprostowany, ubrany
starannie w smoking, z trochę bardziej posiwiałymi i jak dawniej gładko
zaczesanymi włosami. Był mało co wyższy od niej, tak że spotkała się z
nim prawie twarzą w twarz. Zdjęła szybko kapelusz i stała z odrzuconą w
tył głową.
Kiedy czekała, by ją poznał, zaszło coś dziwnego. Hektor obrzucił ją
spojrzeniem, które początkowo pełne niesłychanego zdziwienia
przybrało wyraz bólu. Wyciągnął ku niej rękę ruchem tak niepewnym,
jakby się lękał, że może mu zniknąć z oczu, po czym chwycił tak mocno
za klamkę, że mu skóra na stawach zbielała. Zbladł jak kreda. I chociaż
Autumna dostrzegła, jak ciężko oparł się o klamkę, zaśmiała się radośnie
i zarzuciła mu ręce na szyję.
— Hektorze! Nie poznajesz mnie, Hektorze? — zawołała potrząsając nim
i śmiejąc się do niego.
Hektor zaczerwienił się gwałtownie. Wpatrzył się w nią wzrokiem
człowieka śniącego. Przesunął dłonią po oczach ruchem pełnym
znużenia. Nagle jego zachowanie się zmieniło.
— Przebacz mi, dziecinko — rzekł. — Zaskoczyłaś mnie. Nie mogłem
się spodziewać, że... Ale wejdźże! Zachowałem się okropnie!
Weszli dalej do niskiej, mrocznej bawialni. Autumna stanęła przy
drzwiach, by się rozejrzeć wokoło. Chciała zobaczyć, czy niezwykły
pokój się nie zmienił. Nie, poza paroma dostawionymi sprzętami był taki
sam jak za jej pobytu i przedstawiał mieszaninę zabytków z różnych
stuleci. Były tam dębowe ściany ciemne i tajemnicze z dziwnymi obicia-
mi, gobeliny z czasów Ludwika XIV, wiotka i bezcenna renesansowa
groteska z jej charakterystycznymi postaciami rozpływającymi się
bezpowrotnie w wyblakłej tkaninie i wreszcie śmiały Franciszek
Spieriruc z Delft ze swymi herbami, który zdawał się wyzywać czas.
Oczy Autumny przesuwały się po pokoju, zatrzymywały się z zachwytem
kolejno na wszystkich skarbach, tak dobrze zapamiętanych, aż głos
Hektora, stojącego obok kominka, przywołał ją do rzeczywistości.
— Kiedy przyjechałaś, Autumno? — zapytał.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin