Wycieczka.doc

(32 KB) Pobierz
Wycieczka

Wycieczka

 


Wykłady w czerwcu to chyba najgorsza rzecz, jaka może być. Był chyba "100-stopniowy" upał. Kiedy wracałem pociągiem, czując się jak w "jadącym piecu", byłem tak cholernie spocony, że ubranie kleiło się do wszystkiego, czego dotknąłem? Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu dojadę do domu i wezmę zimny prysznic. Przed domem spotkałem Marka, uśmiechniętego od ucha do ucha, jakby cieszył się, że mnie widzi.

Z Markiem znałem się już od kilku lat. Przystojny, dobrze zbudowany. Oczywiście, że mi się podobał. Tak jak każdy nastoletni chłopak zachowywał się trochę jak pedał, jednak byłem pewien, że jest 100% hetero. Oznajmił mi, że wszyscy pojechali się kąpać, niestety on nie mógł, bo nie miał roweru. Zaczął mnie prosić abym wziął auto i byśmy dołączyli do chłopaków. Bez zbytniego zastanawiania zgodziłem się. Wziąłem szybki prysznic i ruszyliśmy nad pobliskie bajoro. Po drodze jednak odechciało mi się kąpać, zresztą Markowi także.

Zdecydowaliśmy, że pojedziemy na czereśnie. Rozmowa się nam jednak nie kleiła. Zacząłem, więc wypytywać go, dlaczego zerwał ze swoją dziewczyną. Po kilku zdaniach Marek położył mi rękę na mojej nodze. Od razu wszystko zrozumiałem... Nasze oczy spotkały się na dłuższą chwilę, którą przerwał gwałtowny zjazd auta na pobocze. Byłem tak zmieszany, a zarazem radosny, że nie wiedziałem za bardzo, co się dzieje. Marek powiedział, że już od dawna mu się podobam. Nagle poczułem jego oddech na mojej szyi. Musnął mnie delikatnie swoimi ustami. Jego ręka teraz masowała moje krocze. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Bez żadnych oporów poddawałem się pieszczotom Marka. To było niesamowite, czułem się jakby wszystkie moje marzenia w jednej chwili się spełniły.

Dalej pojechaliśmy jakąś boczną drogą. Otaczał nas z jednej strony sosnowy las, z drugiej ogromne pole. Język Marka nadal krążył wokół mojej szyi, a jego ręce masowały moje uda i krocze. Czułem się cudownie. Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie praktycznie nie było szans by ktoś nas zauważył. Zacząłem rozpinać koszulę Marka i moim oczom ukazał się pięknie umięśniony i cudownie opalony brzuch, lekko owłosiony. Zacząłem ssać jego sutki, schodząc coraz to niżej i niżej...

Wyszliśmy na zewnątrz. Nasze oczy pełne pożądania znów się spotkały, tym razem już na dłużej. Zaczęliśmy się namiętnie lizać i obejmować. Nasze języki splatały się ze sobą jak łodygi fasoli, a usta były pełne naszej śliny. Marek wyszeptał, że mnie kocha. Rozpiął moją koszulę i spuścił moje szorty na dół, kucnął przede mną i wziął do ust mojego sterczącego fiuta. Myślałem, że oszaleję. Było mi tak dobrze, że ledwo trzymałem się na nogach. Mój penis znikał w jego ustach. Jego ręce masowały moje pośladki. Sapałem jak stara lokomotywa, udało mi się tylko wyksztusić, że jeśli zaraz nie przestanie to zwariuję. Czułem, że dochodzę. Trysnąłem gęstą spermą prosto w usta i na twarz Marka. Ten wszystko dokładnie zlizał. Zniżyłem głowę do jego nabrzmiałego rozporka, a nosem dotykałem wybrzuszenia na spodniach. Jego biodra drżały. Rozpiąłem rozporek i zsunąłem spodnie na owłosione uda Marka, które zacząłem lizać. Kątem oka zauważyłem jak jego majtki całe się ruszają, a zza ich gumki wystaje czerwona główka penisa. Przez majtki zacząłem lizać jego duże jądra. Bujne włosy Marka wystawały poza slipki. Chwyciłem wargami główkę jego kutasa. Czułem szybki ciężki oddech Marka. Jego penis stał twardo cały gorący, otoczony licznymi nabrzmiałymi żyłami, wypełnionymi krwią. Lizałem go po skórze od jaj po czubek, a mój język oplatał jego kutasa. Nagle poczułem jak moje usta rozchyla gorący potok spermy. Marek opadł jak jesienny liść na pobliską polankę. Zdecydowaliśmy, że teraz możemy pojechać się kąpać...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin