Aleksander Kazancew Tunguska katastrofa 60 LAT DOMYS��W I SPOR�W "Meteoryt Tunguski"... Wiele ludzi dotychczas nazywa tak dziwne cia�o kosmiczne, kt�re 30 czerwca 1908 roku wtargn�o w atmosfer� ziemsk�. Nie by� to jednak meteoryt! Czym�e wi�c ono by�o? Komet�? Konglomeratem py�u kosmicznego? Antymeteorytem? A mo�e statkiem kosmicznym z innej planety? Wstawa� pogodny letni dzie�. Nad bezkresn� tajg� tungusk� b��kitnia�o bezchmurne niebo. Nic nie zwiastowa�o katastrofy, kiedy nagle... O godzinie 7 rano powietrze zadygota�o niczym od kanonady. Setki ludzi - wie�niak�w, my�liwych, rybak�w - z os�upieniem i przera�eniem ujrza�y nad g�owami drugie cia�o niebieskie, ja�niejsze od S�o�ca. Ja�niej�ca kula gwa�townie przeci�a niebo. Po kilku sekundach mieszka�cy faktorii Wanawara spostrzegli, jak nad horyzontem wznios�a si� o�lepiaj�ca fontanna ognia, kt�ra rozp�yn�a si� w chmur� w kszta�cie grzyba. Rozleg� si� og�uszaj�cy huk - s�yszano go nawet pod Ka�skiem; przeje�d�aj�cy tam, o 800 kilometr�w od Wanawary, poci�g zatrzyma� si� - maszynista zahamowa� w przekonaniu, �e nast�pi� wybuch �adunku w wagonach towarowych. Nad tajg� przelecia� huragan zrywaj�c dachy z dom�w i t�uk�c szyby w oknach. Fal� powietrza, kt�ra dwukrotnie obieg�a kul� ziemsk�, zanotowa�y nawet barografy w Londynie. Po Angarze i innych rzekach przetoczy�y si� olbrzymie wa�y wodne stawiaj�c sztorcem bierwiona tratew. Stacje sejsmograficzne w Jenie, Irkucku i innych miastach zarejestrowa�y wstrz�s powierzchni Ziemi. Zdarzy�o si� to przed 60 laty - 30 czerwca 1908 roku. Potem przez kilka dni z rz�du ca�y �wiat ze zdumieniem m�wi� o niezwyk�ych zorzach, o bia�ych nocach, kt�re zaobserwowano tam, gdzie ich by� nie powinno: na paryskich bulwarach mo�na by�o w bezksi�ycow� noc przy zgaszonych latarniach czyta� gazet�, a w Podmoskwiu - fotografowa�. Zreszt� o�ywienie wywo�ane dziwnymi zjawiskami niebieskimi wkr�tce wygas�o. Mija�y lata. "Tunguski dziw" zaciera� si� w pami�ci. �wiadectwa naocznych �wiadk�w przeplata�y si� z legendami. A gdzie� tam w g��bi syberyjskiej tajgi zarasta� m�odymi drzewami tysi�ckilometrowy wiatro�om - �lad niebywa�ej katastrofy. *** W marcu 1921 roku w r�ce pracownika Muzeum Mineralogicznego, Leonida Kulika, wpad�a kartka ze starego kalendarza �ciennego z kr�tk� wiadomo�ci� o zagadkowym go�ciu niebieskim, kt�ry odwiedzi� Ziemi� przed 13 laty. Wyczucie urodzonego badacza pozwoli�o samoukowi, kt�ry nie otrzyma� systematycznego wykszta�cenia, zrozumie�, �e ma przed sob� zdarzenie o wielkim znaczeniu naukowym. W okresie g�odu i chaosu, gdy nie przebrzmia�y jeszcze ostatnie salwy wojny domowej, rz�d radziecki znajduje �rodki na zorganizowanie ekspedycji meteorytowej - pierwszej w dziejach nowej Rosji. Gdyby Kulik wiedzia�, jakie na drodze do celu czyhaj� na� trudno�ci! Nie�atwo b�dzie nawet znale�� rejon katastrofy: Ewenkowie l�kaj� si� miejsca, "gdzie b�g Ogdy zst�pi� z nieba na Ziemi� i spala niewidzialnym ogniem ka�dego, kto si� tam zbli�y". Bezdro�em, zwierz�cymi �cie�ynkami trzeba b�dzie przerzuca� w jukach wielopudowe urz�dzenia wiertnicze do dr��enia zmarzliny. Kiedy towarzysze zn�kani chorobami i prac� ponad si�y uciekn� do Wanawary, Kulik zostanie sam w puszczy. W trzaskaj�ce lutowe mrozy roku 1927, pozostawiwszy za sob� tysi�ce kilometr�w, Kulik dociera wreszcie do granicy wiatro�omu. Z g�ry Szachorma ods�ania si� przed nim fantastyczny obraz: otaczaj�cy g�r� dziewiczy las na p�noc od niej zosta� jak gdyby zgolony gigantyczn� brzytw� a� po horyzont. Olbrzymie sosny, �wierki, modrzewie, z�amane, wyrwane z korzeniami le�� wierzcho�kami na po�udniowy zach�d - tak obali�a je straszliwa nieznana si�a, kt�r� trzeba zbada� i pozna�. Jednak�e przewodnik ogarni�ty zabobonnym l�kiem wzbrania si� prowadzi� wypraw� dalej. Nie pozostaje nic innego, jak ruszy� z powrotem do Wanawary. *** Wiosn� roku 1928 przer�buj�c si� przez nieprzebyte zwa�y badacze dochodz� do wielkiej kotliny otoczonej przewr�conymi drzewami. Korzenie obalonych pni wskazuj� jakby na jeden punkt. Kulik wyci�ga wniosek: znaleziono hipocentrum wybuchu. Nie raz i nie dwa Kulik wraca tam ze swoimi nielicznymi towarzyszami. Ustala skal� zniszcze�, kt�re s� rzeczywi�cie ogromne. Las wykorzeniony jest i powalony na powierzchni licz�cej tysi�ce kilometr�w kwadratowych. Ju� pierwsze sprawozdania Kulika skupiaj� na fenomenie tunguskim uwag� ca�ego �wiata. Kulik s�dzi, �e katastrof� spowodowa� upadek olbrzymiego meteorytu. W owych czasach hipoteza taka wydawa�a si� w pe�ni naturalna - inna przyczyna by�a wprost nie do pomy�lenia. Wobec tego powinny by�y si� zachowa� od�amki cia�a niebieskiego i wytworzony przez nie lej. Gdzie� one s�? Poszukiwania nie daj� oczekiwanych rezultat�w. Tony r�cznie przekopywanej ziemi - i ani jednego okrucha. Zamiast krateru, takiego jak w Arizonie, zwyczajne bagno tajgi. Co wi�cej, w samym centrum, gdzie prawdopodobnie nast�pi�o uderzenie i gdzie, zdawa�oby si�, wszystko powinno by� starte z powierzchni ziemi, wznosz� si� martwe drzewa, podobne do s�up�w telegraficznych: pozbawione ga��zi, a nawet kory, niemniej jednak tkwi�ce pionowo korzeniami w gruncie. Rodz� si� pierwsze w�tpliwo�ci. Ale Kulik, odwa�ny badacz, kt�ry wszystkie si�y po�wi�ci� problemowi tunguskiemu i tak wiele uczyni� dla jego wyja�nienia, jest fanatycznie oddany swojej idei, nie toleruje tych, co my�l� inaczej, a cieszy si� powszechnym autorytetem. Ostatecznie wytworzy�o si� niewzruszone przekonanie, �e od�amki meteorytu uton�y w odtaja�ej warstwie mar z�oci, a jedyne �lady katastrofy to zniszczona wybuchem tajga i bagno... W latach 1938�1939 dokonano zdj�� lotniczych terenu. Dalsze badania przerwa�a wojna. 22 czerwca 1941 roku Kulik zg�osi� si� jako ochotnik pospolitego ruszenia. W kwietniu roku 1942 roku poleg� pod Smole�skiem. *** W 1945 roku �wiat dowiaduje si� o Hiroszimie i Nagasaki. Pierwsze wybuchy atomowe w wielu szczeg�ach przypominaj� tungusk� katastrof� - o�lepiaj�cy b�ysk i chmura kszta�tu grzyba. Po kilku miesi�cach czasopismo "Wokrug Swieta" ("Doko�a �wiata", 1946, nr 1) drukuje opowiada nie-hipotez� "Wybuch", gdzie autor niniejszego artyku�u w zbeletryzowanej formie przedstawia swoj� my�l: tunguski obiekt nie by� niczym innym, jak przyby�ym z innej planety statkiem o silniku atomowym. Podczas pr�by l�dowania na obszarze Syberii dozna� on uszkodzenia i eksplodowa�. By� to wybuch j�drowy, kt�ry nie pozostawi� szcz�tk�w. Nast�pi� w powietrzu, a nie przy uderzeniu w ziemi�, brak wi�c r�wnie� leja. Stanowi�o to te� wyja�nienie faktu, �e w hipocentrum zachowa� si� ogo�ocony, lecz tkwi�cy korzeniami w ziemi las - pnie skierowane prostopadle do czo�a fali uderzeniowej prawie nie stawia�y jej oporu, utraci�y tylko ga��zie; drzewa za� stoj�ce pod innym k�tem do czo�a fali uderzeniowej zosta�y zmiecione w promieniu 30 i wi�cej kilometr�w. Tylko ten i �w ma odwag� podziela� koncepcj�, kt�ra wydaje si� szalowa. Jej zwolennikami s� jednostki (w�r�d nich - astronom Feliks Zigel, znany ju� czytelnikom "Sputnika" jako autor artyku�u o lataj�cych talerzach. Przeciwnik�w natomiast, (i to czcigodnych - a� nadto. "By� to rzeczywi�cie meteoryt, a nie statek kosmiczny - pisz� w roku 1951 Wasyli Fiesjenkow, cz�onek Akademii, i Eugeniusz Krynow, sekretarz naukowy Komitetu do Spraw Meteoryt�w. - Wybuch meteorytu tunguskiego nast�pi� nie na wysoko�ci kilkuset metr�w, jak fantazjuje A. Kazancew, lecz przy uderzeniu o powierzchni� ziemi. Powsta�y pierwotnie krater pr�dko wype�ni�a woda. Tak wi�c meteoryt tunguski nie stanowi �adnej zagadki, a jego natura nie budzi �adnych w�tpliwo�ci". *** Dziwna rzecz jednak: "antynaukowa spekulacja" fantasty lepiej zgadza si� z wynikami obserwacji ni� "�ci�le naukowe" wyja�nienie odrzucaj�ce wyj�cie poza ramy tradycyjnego my�lenia. Rozgorza�y dyskusje, kt�re ponownie skupiaj� uwag� na "tunguskim dziwie" (termin Kulika). Od roku 1959 organizuje si� wyprawy amatorskie. Ich uczestnicy, przede wszystkim m�odzie� Syberii, Uralu, Moskwy i Leningradu, w�asnymi �rodkami w okresie urlopowym wyruszaj� w tungusk� tajg�. I dokonuj� odkry�, kt�re zmuszaj� do zrewidowania klasycznej koncepcji. Jedna z tych grup (pod kierownictwem Gennadija Plechanowa i Niko�aja Wasiljewa) przyjmuje inny punkt widzenia: obiekt tunguski to konglomerat py�u kosmicznego. Inna (z Aleksym Zo�otowem na czele) konsekwentnie uzasadnia hipotez� "j�drow�". Nie pozostaj� niezmienne r�wnie� pogl�dy uczonych z Komitetu do Spraw Meteoryt�w Akademii Nauk ZSRR (przewodnicz�cy akademik Fiesjenkow). Ju� w roku 1958, po raz pierwszy od wyprawy Kulika, w jego �lady wst�puje zesp� specjalist�w pod kierownictwem Kiry��a F�orenskiego. Rozpoczyna on wnikliwe badania naukowe kontynuowane i w latach nast�pnych. A wyniki? "Ekspedycja... uzyska�a ostateczne potwierdzenie tego, �e wybuch meteorytu nast�pi� w powietrzu". Tak pisze Krynow, kt�ry w roku 1951 odrzuca� "bzdurn� hipotez�" o wybuchu w powietrzu. Minie jeszcze kilka lat, a akademik Fiesjenkow przyzna, �e tunguska katastrofa nie mog�a by� wywo�ana "zwyk�ym, nawet bardzo du�ym meteorytem. Tym samym kometowy charakter tego upadku okazuje si� niew�tpliwy". Znowu "niew�tpliwy". Co prawda, tym razem kometa. Czy�by to jednak by�a kometa? *** Kometa istotnie mog�aby "eksplodowa�" wyparowuj�c w u�amkach sekundy od ciep�a wytworzonego przez jej oddzia�ywanie wzajemne z atmosfer�. Aby jednak - wed�ug oblicze� profesora Kiry��a Staniukowicza - nast�pi� taki wybuch (zwany cieplnym), tunguski obiekt powinien by� mkn�� z pr�dko�ci� nie mniejsz� ni� 30 kilometr�w na sekund�. Wobec tego nawet w wypadku bardzo szybkiego parowania zdo�a�by przelecie� kilka kilometr�w. Natomiast mapa zniszcze� sporz�dzona przez Komitet do Spraw Meteoryt�w �wiadczy o tym, �e prawie wszystkie powalone drzewa (a zbadano ich ponad 5...
rutkowska-j