Gene Wolfe Cz�owiek z Nebraski i Nereida Cz�owiek z Nebraski zauwa�y� j� id�c wzd�u� brzegu morza. Dwoje ciemnych oczu, kr�g�e ramiona, delikatna wypuk�o�� piersi, migni�cie uda... i ju� po niej. Chwil� p�niej us�ysza� s�aby plusk, ale mog�a to by� os�awiona si�dma fala, silniejsza ni� inne. Szybkim krokiem, prawie biegn�c, zbli�y� si� do urwistej kraw�dzi cypla i spojrza� na wsch�d, w kierunku otwartego morza, lecz na b��kitnej powierzchni Saronikos Kolpos wida� by�o jedynie bia�e, spienione szczyty fal. - Poczu�em si� w�wczas niczym obserwator nieba, kt�ry dostrzeg� now� planet� - wymamrota�. - Albo jak nieustraszony Cortez, spogl�daj�cy sokolim wzrokiem na Pacyfik i swoich ludzi. - Umilk� na chwil�, szukaj�c w pami�ci brakuj�cego ostatniego zdania. - W milczeniu, st�oczeni na wierzcho�ku szczytu w Darien * , patrzyli na siebie z niewys�owionym zdumieniem. "Nieustraszony Cortez" zachichota� pod nosem, schodz�c po stromym zboczu z magnetofonem obijaj�cym mu si� o biodro. Nie nale�a� do wytrawnych wspinaczy, ale stok nie by� ani bardzo wysoki, ani trudny. Wyobrazi� sobie, jak opowiada o swojej przygodzie w akademickim klubie: "Wiecie, w gruncie rzeczy nie by�o to nic wielkiego". Tyle� samo nale�a�oby powiedzie� o materiale dowodowym, jaki znalaz� na w�skiej pla�y u podstawy urwiska. Le�a�o tam kilka muszelek oraz zardzewia�e metalowe pude�ko po papierosach, i nic wi�cej. �adnego kostiumu k�pielowego, �adnego r�cznika ani �ladu stopy. Podni�s� wzrok i ujrza� zbli�aj�c� si� skrajem mokrego pasa piasku wysok�, ko�cist� kobiet� z manierk� przytroczon� do paska. Pozdrowi� j� po grecku, starannie i z namys�em wypowiadaj�c ka�de s�owo, a ona kr�lewskim gestem wyci�gn�a r�k� i odpar�a po angielsku: - Nawzajem, doktorze. Jestem dr Thoe Papamarkos z Uniwersytetu Ate�skiego. Wiem, �e nazywa si� pan Cooper i przyjecha� do nas z Ameryki, ale nikt nie potrafi� mi powiedzie�, z jakiej uczelni. - Z Uniwerystetu Nebraska w Lincoln. Mi�o mi pani� pozna�. Cz�owiek z Nebraski nawet nieco przypomina� Lincolna, gdy� by� wysoki i przyjemnie brzydki. - A wi�c jest pan badaczem folkloru... To oczywiste, s�dz�c po tym, �e w�druje pan przez ca�y dzie�, wypytuje starych ludzi i nagrywa ich opowie�ci. - Zgadza si�. A kim pani jest? Roze�mia�a si� cicho. - Och, prosz� si� nie obawia�. Nie mam zamiaru robi� panu konkurencji. - To dobrze. R�wnie� si� u�miechn��. Kobieta dotkn�a guzika swojej koszuli w kolorze khaki. - Jestem archeologiem. S�ysza� pan o Saros? Pokr�ci� g�ow�. - Wiem tylko tyle, �e znajdujemy si� nad Zatok� Saros, wi�c ta nazwa, podobnie jak ka�da, musia�a si� st�d wzi��. Czy to wyspa? - Nie, to miasto. Tak stare, �e ju� dawno temu, w czasach Sokratesa, pozosta�y z niego tylko ruiny i �wi�tynia Posejdona. Prosz� pomy�le�, doktorze: pan i ja traktujemy tamt� epok� jako zamierzch�� przesz�o��, ale dla ludzi, kt�rzy wtedy �yli, dla Peryklesa i Platona, Temistoklesa i Arystydesa, Saros tak�e by�o odleg�� histori�. Mniej wi�cej pi�� kilometr�w w tamt� stron� prowadz� prace wykopaliskowe. Pomagaj� mi trzej wie�niacy. Dotar�y do mnie opowie�ci o panu, wi�c pomy�la�am, �e powinni�my si� pozna�, bo chyba jeste�my jedynymi naprawd� wykszta�conymi lud�mi w tej cz�ci kraju. Kto wie, mo�e nawet b�dziemy mogli sobie jako� pom�c. Co pan na to? - Tak - odpar�. - Oczywi�cie. Poczu� sympati� do tej kobiety. Mia�a siwiej�ce w�osy zwi�zane w ciasny w�ze� i got�w by� i�� o zak�ad, �e jest star� pann�. Mog�a by� pann� Twindle z "Niezno�nych urwis�w" albo pann� Minerw� z "Panny Minerwy i Williama z Zielonego Wzg�rza". Mimo to... - A pan? Folklor jest taki interesuj�cy. Co pan tu robi? Odchrz�kn��, niezbyt pewien, czy uda mu si� to precyzyjnie wyja�ni�. - Staram si� odtworzy� histori� nereid. - Naprawd�? - Spojrza�a na niego z ukosa. - Wierzy pan w ich istnienie? - Nie, sk�d�e znowu. - Potrz�sn�� g�ow�. - S�ysza�a pani co� o nich? Wie pani, kim by�y? - Oczywi�cie, przecie� poszukuj� �wi�tyni Posejdona. By�y s�u�ebnymi na jego dworze mieszcz�cym si� w g��binach Morza Egejskiego. Posejdon nale�y do najstarszych greckich bog�w, wi�c one tak�e s� bardzo wiekowe. To greckie... Jak nazywacie je po angielsku? Syreny? Morskie rusa�ki? - Umilk�a na chwil�, jakby lekko zawstydzona. - Prosz� mi wierzy�, rozumiem po angielsku znacznie lepiej ni� m�wi�. By�am w Stanach trzy lata, w Princeton. Odpi�a manierk� i odkr�ci�a zakr�tk�. Cooper skin�� g�ow�. - Tak samo jest z moj� grek�. Rozumiem prawie wszystko - gdyby tak nie by�o, nie m�g�bym robi� tego, co robi� - ale czasem mam k�opoty ze znalezieniem w�a�ciwego s�owa albo z przypomnieniem sobie, jak nale�y je wymawia�. - Nie cz�stuj� pana wod�, cho� jest tak gor�co, ale mam chorob� nosa. Tak to si� nazywa? Musz� bra� leki, a po nich bardzo chce mi si� pi�. Mo�e jednak chce pan troch�? - Nie, dzi�kuj�. Nie trzeba. - Dobrze powiedzia�am? Syreny? - Owszem. Dok�adnie rzecz bior�c ta kategoria morskich nimf obejmuje pi��dziesi�t c�rek Nereusa. By�y te� nimfy g�rskie, oready, a tak�e driady mieszkaj�ce w�r�d drzew, rzeczne epipotamidy, i tak dalej. Starzy ludzie, szczeg�lnie z teren�w wiejskich... Przerwa�a mu ponownym wybuchem �miechu. - Wci�� wierz� w takie rzeczy. Wiem, doktorze, i wcale si� za nich nie wstydz�. Wy macie swoje lataj�ce talerze i ma�ych zielonych ludzik�w, dlaczego wi�c my, Grecy, nie mo�emy mie� ma�ych zielonych kobietek? - Najciekawsze jest jednak to - w miar� jak m�wi� zapala� si� do tematu - �e wszystkie nazwy posz�y w zapomnienie, z wyj�tkiem jednej. Wsp�cze�ni Grecy nie m�wi� o nimfach, oreadach, driadach albo najadach, tylko o nereidach, niezale�nie od tego, gdzie mia�yby mieszka� - w strumieniach, jaskiniach, czy jeszcze w innych miejscach. Pr�buj� ustali�, dlaczego tak si� sta�o. U�miechn�a si� do niego. - Nie przysz�o panu do g�owy, �e mo�e tylko one jeszcze �yj�? Kiedy cz�owiek z Nebraski wr�ci� do ma�ej gospody w Nemos, natychmiast odnalaz� pulchn� pokoj�wk� i swoj�, pozostawiaj�c� sporo do �yczenia grek�, zapyta� j� o doktor Papamarkos. - Ona tu nie mieszka - poinformowa�a go dziewczyna, wpatruj�c si� w czubki pantofli. - Ma namiot tam, daleko. Odwr�ciwszy si� na pi�cie wybieg�a z jadalni, a on dopiero po d�u�szej chwili u�wiadomi� sobie, �e greckie s�owo "namiot" oznacza tak�e "dekoracje teatralne". Id�c na g�r� po schodach zastanawia� si�, czy co� takiego by�oby mo�liwe: doktor Papamarkos rozpinaj�ca szeroki pasek, �ci�gaj�ca spodnie i koszul�, przemykaj�ca nago mi�dzy drzewami... Zachichota� cicho. Nic z tego. Kobieta, kt�r� widzia� - na pewno j� widzia�, nie ulega�o to �adnej w�tpliwo�ci - by�a m�odsza, mniejsza i... hm... bardziej zaokr�glona. Nagle przypomnia� sobie, �e Schliemann, odkrywca Troi, w wieku czterdziestu siedmiu lat po�lubi� dziewi�tnastoletni� Greczynk�. Jemu jeszcze sporo brakowa�o do wieku kolegi po fachu. Ta my�l nawiedzi�a go powt�rnie, kiedy znowu zobaczy� dziewczyn�, niemal dok�adnie w tym samym miejscu, co poprzednio. (Zdawa� sobie spraw�, �e zbyt cz�sto tam wraca.) Us�ysza� jaki� szelest i odwr�ci� si�, ale nie do�� szybko. Rozleg� si� cichy plusk, a Cooper co si� w nogach pop�dzi� ku stromej kraw�dzi cypla. Tym razem jego wysi�ek zosta� wynagrodzony: w odleg�o�ci jakich� pi��dziesi�ciu metr�w dostrzeg� w�r�d fal roze�mian� twarz otoczon� ciemnymi, unosz�cymi si� w wodzie w�osami. Z morza wy�oni�o si� rami�, dziewczyna pomacha�a mu r�k�, po czym znik�a. Czeka� pi�� minut, co chwila spogl�daj�c na zegarek. Dziesi��. Twarz nie pojawi�a si� ponownie, wi�c wreszcie zsun�� si� po pochy�o�ci na pla�� i stan�� na piasku, zwr�cony twarz� do morza. - Doktorze! Obejrza� si�. - Witam, pani doktor. Mi�o znowu pani� widzie�. - Tym razem zbli�a�a si� od strony Nemos i gospody, wymachuj�c czym� nad g�ow�. U�wiadomi� sobie, �e jej widok sprawi� mu prawdziw� przyjemno��. Przyjazna dusza, starsza od niego kobieta, bez w�tpienia dysponuj�ca znacznym do�wiadczeniem, dobrze znaj�ca kraj... - Naprawd� bardzo si� ciesz�. - Ja te�, przyjacielu. Niech pan patrzy, doktorze! Prosz� zobaczy�, co znale�li�my pod wod�. Wyci�gn�a r�k� z wypalanym pucharem, do kt�rego przywar�o kilka skorupiak�w i nieco morskich porost�w. - Panu to zawdzi�czam, naprawd�! T�o by�o czerwone, natomiast g�owa m�czyzny czarna. Zmierzwiona broda i du�e oczy o przenikliwym spojrzeniu mia�y nieco ja�niejsz� barw� - nale�a�o przypuszcza�, �e kiedy� by�y bia�e. Przed jego twarz� unosi�y si� ma�e, nieudolnie narysowane ryby. - Prosz� spojrze� na odwrotn� stron�! Widzi pan, tu� przy tr�jz�bie, te dwie pionowe kreski po��czone u g�ry jedn� poziom�? To litera �, oznaczaj�ca Posejdona. W Atenach maj� wiele znacznie pi�kniejszych puchar�w, ale ten jest naprawd� stary! Wczesna kultura myke�ska, kiedy my jeszcze pr�bowali�my na�ladowa� to, co robiono na Krecie. Cz�owiek z Nebraski wpatrywa� si� w twarz brodatego m�czyzny. By�a zaledwie naszkicowana, niczym posta� z komiksu, lecz mimo to p�on�a nieposkromion� energi�, zupe�nie jakby morski b�g przygl�da� mu si� uwa�nie, by za chwil� rykn�� �miechem i z ca�ej si�y grzmotn�� go w plecy. - Jest wspania�y - powiedzia�. - By� bogiem morza - odpar�a, jakby czytaj�c w jego my�lach. - Modlili si� do niego samotni �eglarze i kapitanowie wielkich statk�w. Do niego i do Nereusa, m�drego starca, kt�ry zna� przysz�o��. Teraz zast�pili ich �wi�ty Piotr i �wi�ty Marek, ale poza tym nie ma �adnej r�nicy. Broda i ryby zosta�y takie same. - Powiada pani, �e znalaz�a to dzi�ki mnie? - Tak! Pami�ta pan, jak rozmawiali�my o nereidach? Zaraz po tym wr�ci�am do moich wykopalisk. - Otworzy�a manierk� i poci�gn�a spory �yk. - Wci�� o nich my�la�am, o dziewczynach pluszcz�cych si� w morskich falach. Prawie je widzia�am. Wreszcie nie wytrzyma�am i zapyta�am je w...
rutkowska-j