Obraz kobiety w poezji.doc

(86 KB) Pobierz
Od najdawniejszych czasów kobieta była inspiracją twórczości artystycznej

2

 

Jadwiga Kulig

 

 

 

 

Romantyczny wizerunek kobiety w poezji  zaklęty.

 

 

 

 

« La donna è mobile qual piuma al  vento...[1] »

 

 

Od najdawniejszych czasów kobieta była inspiracją twórczości artystycznej. Jako istota tajemnicza stała się przedmiotem uwielbienia i symbolem piękna, ale jednocześnie zmienności, niejednokrotnie krańcowych stanów emocjonalnych i zachowań. Piękna, harmonijna powierzchowność nie zawsze oznacza delikatność i kruchość. Kobieta jest wcieleniem zasady negatywnej, pasywnej, symbolizuje Chaos, nieład, niezgodę, podświadomość, różnorodność, intrygę, kłamstwo, niepewność i niebezpieczeństwo, ale również i miłość, opiekę, piękno, moralność, cnotę, macierzyństwo, płodność. Ze względu na tę dwoistość natury kobieta stała się ulubionym tematem sztuki i literatury od czasów starożytnych począwszy. Na przestrzeni dziejów wyobrażana była różnie, zależnie od panującej konwencji i dominującej filozofii. Uważana za wcielenie sztuki, opiewana w poezji, stawała się muzą poetów i artystów.

W epoce romantyzmu kobieta staje się ucieleśnieniem idealnego piękna, jest ubóstwiana za swą wrażliwość, delikatność, czułość, a w gruncie rzeczy za swą odmienność od mężczyzny; pierwiastek kobiecy wiąże się w epoce romantyzmu ze sferą ducha, wyobraźni zmysłowej, pozostającej w opozycji do sfery rzeczywistej. Romantycy ubóstwiali i kochali kobiety jako istoty spoza świata materialnego i tak też je przedstawiali w sztuce i literaturze.

Ówczesna moda także podkreślała tę cechę. Ideały romantyzmu znalazły więc odbicie również w sposobie ubierania się. Fascynacja starożytnością została zastąpiona przez zwrócenie się do malowniczego średniowiecza i przepychu ubiorów doby renesansu. Prostota antyku została porzucona na rzecz malowniczości. W sukniach zaczęło się pojawiać coraz więcej elementów dekoracyjnych – girland kwiatowych, wstążek, kokard, falban, itp. Do łask powróciły koronki. Sporządzano z nich kołnierze, niewielkie chustki zarzucane na ramiona czy małe czepki zakładane głównie do ubioru domowego. Wraz z nastaniem ery romantyzmu zmienił się też ideał kobiecego piękna – zdrową i sprawną fizycznie dziewczynę czasów napoleońskich zastąpiła wątła, blada, bardzo delikatna istota, bardziej podobna do lalki z porcelany niż do żywej osoby. Wąska talia stała się tak upragnioną cechą, że niemal wszystkie elementy sukni miały za  zadanie podkreślenie jej szczupłości. Moda na wąską talię wymuszała krępowanie ciała gorsetem. Zapinane z tyłu staniki usztywniano fiszbinami. Z wąską talią kontrastował łódkowaty dekolt, poszerzony jeszcze przez skrzydełka kołnierza, i suto marszczona spódnica. Znaczne rozmiary osiągnęły rękawy – najszersze u góry, z wysoką główką, u dołu ujęte wąskim manszetem. Dzięki łudzącemu podobieństwu do udźca baraniego zyskały określenie á la gigot. Rękawy sukien u góry były więc bufiaste i stopniowo zwężały się ku dołowi. Szwy sukien chętnie podkreślano zakładkami, paspolkami[2] i wałeczkami z tkaniny. Brzegi szerokich, marszczonych w pasie spódnic zdobiła plastyczna dekoracja z szerokich falban ściąganych listewkami lub wycinanych w zęby i przymocowanych małymi obciąganymi guziczkami. Skrócenie spódnicy w latach trzydziestych spowodowało, że znacznie większego znaczenia nabrały pończochy i buciki. Pończochy były przeważnie białe, czasem cieliste lub czarne, wykonane z jedwabnego lub bawełnianego trykotu. Część widoczna spod spódniczki, gładko opinająca kostkę, była ażurowa. Noszono płytkie pantofle wiązane na łydce krzyżującymi się taśmami, ale powodzeniem cieszyły się także wysokie, najczęściej atłasowe buty, sznurowane z boku lub przodu. Zarówno pantofle, jak i buty z cholewkami miały ścięte noski i płaskie obcasy. W chłodne dni ubiorem chętnie zakładanym był płaszcz z pelerynką, ocieplany, obszerny z wąskimi rękawami. Bardzo ważny był też sposób uczesania. Najmodniejsze były fryzury, których formę można było porównać z kształtem trójkąta. Włosy ułożone w pukle zbierano po bokach, a na czubku głowy upinano wysoki węzeł podtrzymywany kokardami lub grzebieniem [3]. Modna chorobliwa bladość cery uzyskiwana była dzięki znacznym ilościom wypijanego octu. Damy bardzo dbały również o dłonie, chociaż ich biel niemal przez cały czas była ukryta pod koronkowymi rękawiczkami lub mitenkami [4].

Ubiór kobiety miał więc za zadanie podkreślać jej urodę, a pastelowe, jasne barwy, zwiewne, lekkie tkaniny, gładkie lub w drobny rzucik, stwarzały wrażenie delikatności i łagodności. Czyż takiej kobiety można było nie kochać? Nie należy zatem się dziwić, że Adam Mickiewicz najpierw zakochał się w białej, przewiązanej różową szarfą sukience Maryli, którą ujrzał w pokoju panny w Tuchanowiczach, zanim poznał dziewczynę osobiście. Sytuacja ta została przez poetę przeniesiona na karty „Pana Tadeusza:

 

… sukienka biała, świeżo z kołka zdjęta

do ubrania, na krzesła poręczu rozpięta[5].

 

              Jasne, białe, błękitne i różowe barwy miały znaczenie symboliczne, kobietę postrzegano zatem jako istotę czystą, jasną, piękną w swej naturze, niemal ulotną, podobną do białego kwiatu bądź do postaci anioła, będącego posłańcem z nieba. Romantyczne upodobanie do ukazywania w literaturze nieszczęśliwej miłości sprzyjało utrwaleniu się wyidealizowanego wizerunku kobiety jako przedmiotu westchnień, przyczyny cierpienia duchowego.

Wyobraźnia artystyczna kazała w kobiecie widzieć symbol idealnego piękna, istotę niemal boską, spoza świata realnego. Romantyczne postrzeganie kobiety jako anioła zbliża ją do sfery sacrum. Zwraca na to uwagę Adam Mickiewicz w wierszu o znamiennym tytule „Amalia”. Już samo imię ukochanej kobiety sytuuje ją w świecie spoza ziemskich sfer. W języku greckim słowo „ama” oznacza tyle co „dusza”. Mowa jest więc w wierszu o istocie niezwykłej, której uroda przyćmiewa blaski życia ziemskiego i łączy w sobie również nadzwyczajne przymioty ducha:

 

Najpiękniejsza jako anioł w raju,

Najpiękniejsza nad wszystkie dziewica,

Wzrok jej luby jako słońce w maju,

Odstrzelone od modrych wód lica.

 

Pocałunek jej, ach! nektar boski!

Jako płomień gubi się w płomieniu,

Jak dwóch fletów żeniących się głoski,

Ku rajskiemu nastrojone pieniu:

 

Serce z sercem zbiega, zlatuje się, ściska,

Lice z licem zbiega się, drży, pali,

Dusza w duszy tonie – ziemia, niebo pryska

Jak w stopionej około nas fali.

 

Nie masz jej daremnie, ach! daremnie

Myślą ścigam za pamiątek cieniem.

Nie masz jej! I wszelka rozkosz ciemnie

Jako lekki dym uszła z westchnieniem [6].

 

Kobieta została przedstawiona tak jakby była stworzona jedynie do miłości. Namiętność, która ożywia mężczyznę, wyraża się w sposobie obrazowania ukochanej. Widzi on w niej jedynie nieskalane piękno i w jej obecności może czuć się szczęśliwym. Tęsknota za ukochaną sprawia, że przywołuje on słodkie wspomnienia. Kobieta w wierszu staje się niepochwytna, znika nagle jak duch, pozostaje jedynie obraz minionego szczęścia.

Zestawienie kobiety z aniołem przywołuje na myśl przede wszystkim pojęcie piękna. Piękno to jednak nie jest czysto zewnętrzne; jest ono raczej odbiciem tego, co wewnętrzne, duchowe. Objawiając się na zewnątrz emanuje swym blaskiem, przyciąga, intryguje. Uroda kobiety zatem nie zawsze decydowała. Wiemy, że Juliusz Słowacki opisując w listach do matki Marię Wodzińską oceniał ją jako wręcz brzydką, co nie przeszkadzało, by poeta pozostawał pod jej wrażeniem, a wspólnie odbyta wycieczka w góry Szwajcarii stała się jednym z ważniejszych wypadków w dziejach serca i myśli poety, wpłynęła ona na wewnętrznego w nim anioła, odmłodziła jego duszę [7].

W innym zaś liście do matki pisał:

Otóż rok przeszedł nowy, a ja się nie kocham: Co to będzie? Poznałem tu ładną jak anioł Amerykankę i to był kamień probierczy mojego ostygłego serca. Zdawało mi się zrazu, że to była jedna z nimf Niagary, podobna do tych widm, które Manfred wywoływał z tęcz nad wodospadami, i już miałem chwycić ognia jej błękitnych oczu, kiedy mię odstręczyła od niej jej ciągła wesołość, ciągły prawie uśmiech na rozkwitłych ustach; włożyłem więc znowu jak ptak głowę pod skrzydło i pogrążyłem się w moje sny melancholiczne…[8].

Piękna  Amerykanka najwidoczniej nie pasowała do wymarzonego ideału. Romantyczny poeta upajałby się pewnie urodą kobiety, widział w niej anioła, gdyby była choć trochę sentymentalna i bardziej wrażliwa. Poeta błądził więc w sferach  wyobraźni, poszukując swej wybranki nie w realnym świecie, ale w przestrzeni zmysłów i przeczuć.

Miłość w ujęciu romantyków, podobnie jak kobieta, stawała się świętością. Zygmunt Krasiński twierdził, że miłość zawsze jest święta, czysta, anielska, nieskalana i wieczna. W wierszu „Fryberg” mówi, zwracając się do ukochanej kobiety:

 

                        … Aniele niewieści

Tyś przy mnie dotąd, nie odeszłaś jeszcze!

Ja w twych spojrzeniach rozkosz moją pieszczę…

Tyś anioł piękna, tyś seraf pokoju,

Dłoń twa ze śniegu nie krwawi się w boju!

W dzień sądny zemsty, ty wśród twego ludu

Nie staniesz przy mnie…

Lecz nim ta chwila nadejdzie – a może

Nie przyjdzie nigdy – tyś mojem zbawieniem,

Tęczą jedyną w zaćmionem przestworze,

Miłości mojej tyś ostatnim pieniem. [9]

 

              Piękno zewnętrzne kobiety wzbudza zachwyt romantycznego poety, stanowi przedmiot nieustających westchnień. Adam Mickiewicz w IV cz. „Dziadów” wkłada w usta Gustawa następujące wyznania, kierowane pod adresem ukochanej Maryli:

 

Ja, gdybym równie był panem wyboru,

I najcudniejsza postać dziewicza,

Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru,

Piękniejsza niźli aniołów oblicza,

Niźli sny moje, niźli poetów zmyślenia,

Niźli ty nawet… oddam ją za ciebie,

Za słodycz twego jednego spojrzenia![10]

 

              Kobieta do anioła podobna w swej zewnętrznej postaci, piękna, skromna, niewinna pojawia się także w sonecie III Adama Mickiewicza. I tu można odnaleźć echo młodzieńczego uczucia i fascynacji poety Marylą Wereszczakówną:

 

Nieuczona twa postać, niewymyślne słowa,

Ani lice, ni oko nad inne nie błyska:

A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć z bliska;

Choć w ubraniu pasterki, widno, żeś królowa.

 

Wczoraj brzmiały i pieśni, i głośna rozmowa,

Pytano się o twoich rówieśnic nazwiska,

Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska,

Ty weszłaś – każdy święte milczenie zachowa.

 

Tak śród uczty, gdy śpiewak do chóru wyzywał

Gdy koła tańcujące wiły się po sali,

Nagle staną i zmilkną; każdy zapytywał,

 

Nikt nie wiedział dlaczego w zadumieniu stali.

„Ja wiem, rzecze poeta, anioł przelatywał”,

Uczcili wszyscy gościa – nie wszyscy poznali.[11]

 

              Podobnie kobietę jako anioła postrzega Juliusz Słowacki, choć jego uwaga skupia się przede wszystkim na otoczeniu, w którym pojawia się postać niewieścia:

 

Tam ją ujrzałem! – i wnet rozkochany,

Że z tęczy wyszła i z potoku piany,

Wierzyć zacząłem i wierzę do końca!

Tak jasną była od promieni słońca,

Tak pełna w sobie anielskiego świtu,

Tak rozwidniona źrenicą z błękitu! [12]

 

              Kobieta widziana przelotnie, nieznana, wymarzona, staje się przedmiotem tęsknoty, uczucia, pożądania, miłości. Jej obraz  u Słowackiego powstaje na kształt i podobieństwo bogini wyłaniającej się z piany, powstającej ze zjawisk natury; zjawiska te wiążą się z pojęciem sacrum, mają odniesienie do sfer niebieskich: jasnych promieni słońca, błękitu nieba, tęczy, czystego świtu. Zastosowanie w wierszu charakterystycznych metafor „anielski świt”, „źrenica z błękitu” ma na celu ukształtowanie czysto romantycznego wizerunku ukochanej; to jej otoczenie i okoliczności, w jakich się pojawia, wywołują ogromne wrażenie. Wydaje się nawet, że podmiot liryczny nie kocha osoby, o której pisze – kocha za to jej otoczenie. Nie opisuje ani jej, ani jej wnętrza.

              Dla poetów romantycznych kobieta była bardzo często przyczyną cierpienia. Nieszczęśliwa miłość przywodziła do rozpaczy w stylu Wertera, rozstanie prowadziło do przygnębienia, a nieodwzajemnione uczucia nawet do próby samobójstwa. Widząc w kobiecie nieosiągalny ideał piękna i wychwalając jej zewnętrzne przymioty, romantycy, powodowani rozczarowaniem, podkreślają zmienność natury kobiecej, niestałość w uczuciach. Adam Mickiewicz w IV cz. „Dziadów” wypowiada słynne zdanie o naturze kobiety:

 

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!

Postaci twojej zazdroszczą anieli,

A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...

Przebóg! Tak ciebie oślepiło złoto!

I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta! [13]

 

              Rozgoryczenie z powodu nieszczęśliwej miłości ukazuje także Juliusz Słowacki w „Kordianie”; zarówno Laura, jak i Wioletta nie rozumieją młodego Kordiana. Z powodu nieodwzajemnionej miłości do Laury bohater próbuje popełnić samobójstwo, a Wiolettę fascynują tylko pieniądze i bogactwo; mimo to obie kobiety Kordian początkowo postrzega jako anielsko piękne. Do Laury mówi:

 

Może to łzy? – ty płaczesz? – to nie z mojej winy!...

Mój aniele!, Mój aniele!

Kwiat ci niegdyś wieńczył głowę,

A było kwiatów tak wiele,

Że nim zwiędły, brałaś nowe.[14]

 

              Próżność, jaką Kordian zauważa w zachowaniu Laury, jeszcze bardziej widoczna jest w postępowaniu Wioletty, która może ofiarować mu miłość jedynie za pieniądze. Kordian zauroczony postacią Wioletty gotów jest na największe ryzyko:

 

Stój! Stój moje życie!

Wczoraj – aby opóźnić majątku rozbicie,

Z twoimi brylantami siadłem do gry stoła;

Gra mi wszystko pożarła … Lecz serce anioła!...[15]

 

              Wioletcie jednak nie wystarcza serce młodego kochanka. Trzeba było bolesnego doświadczenia, by zrozumieć, jakie były prawdziwe zamiary ukochanej kobiety. Zamiast kobiety anioła Kordian bardziej potrzebuje „anioła przeczucia”:

 

Gdzież anioł przeczucia?

Czy przyjdzie? Poprowadzi? Więc myśli i czucia

Trzeba skąpca przykładem na lata rozłożyć

I nigdy zmysłów w jednej nie utracić burzy.

Trzeba się dziś zwyciężyć, aby jutra dożyć. [16]

 

              W konwencji miłości romantycznej kobieta powinna łączyć w sobie piękno zewnętrzne z pięknem duchowym. Gdy brakuje tego drugiego pojawia się bolesne rozczarowanie. Czasem jednak przewaga wartości wewnętrznych wystarcza, by fascynować swoją osobowością. Adam Mickiewicz tak pisał o Marcelinie Łempickiej:

 

Święta i skromna!... Grzesznicy nieczuli,

Gdy my w spoczynku skroń ospałą złożym,

Tobie klęczącej przed Barankiem Bożym

Jutrzenka usta modlące się stuli.

Wtedy zlatuje anioł twój obrońca,

Jasny i cichy jak światło miesiąca.

Zasłonę marzeń powoli rozdziela,

A troskliwości pełen i wesela

Z takiem nad tobą schyla się objęciem,

Jak matka nad swem sennem niemowlęciem. [17]

 

              Również w poezji Juliusza Słowackiego odnajdujemy strofy będące pochwałą ukochanej kobiety. Poeta tak pisał o Ludwice Śniadeckiej:

 

A miłość twoję miałem na kształt słońca

W pamięci mojej. Anioł twój bez skazy

Na moich piersiach spał – łza gorąca

Nigdy mu jasnych skrzydeł nie splamiła…[18]

 

              W wierszu „Przekleństwo” widoczne jest natomiast echo uczucia Juliusza Słowackie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin