rorty_pis.pdf

(130 KB) Pobierz
420577991 UNPDF
Jak łatwo sie domyslic po tytule pierwsza czesc ksiazki Rortyego dotyczy przygodnosci. Rorty dzieli ja na
trzy podczesci:przygodnosc jezyka, przygodnosc jazni oraz przygodnosc spoleczenstwa liberalnego.
CZĘŚĆ I
PRZYGODNOSC JEZYKA
Richard zaczyna od fundamentalnego dla zrozumienia calej ksiazki stwierdzenia ze prawde sie tworzy a
nie odkrywa . Wyjasnimy to na przykladzie nauki. Tradycyjnej nauce ktora twierdzi ze odkrywa prawde
poprzez pozyskiwanie obiektywnych "nagich faktow" przeciwstawimy nauke ktora nie pretenduje do
odkrywania czegokolwiek a juz na pewno nie swiata obiektywnego na rzecz tworzenia prawdy pojmowanej
jako interpretacja rzeczywistosci. Taka nauka staje sie sluzebnica technologii i cywilizacji i taka koncepcja
nauki jest ta ktora akceptuje Rorty na gruncie wspomnianego wyzej fundamentalnego twierdzenia.
Nie ma zadnej prawdy "na zewnatrz", prawda jest integralnym elementem ludzkiego umyslu . A
wlasciwie to nie "jest" a bywa tworzona poprzez jezyk. Przekonanie ze prawda jest na zewnatrz pochodzi od
przekonania ze istnieje nadrzedna istota przemawiajaca obejmujacym wszystkie jezyki metajezykiem ktory
zawiiera Prawde przez duze P (czytaj Bog). W ten sposob pojawia sie rowniez twierdzenie ze nasz slownik
jest prawdziwy w tym sensie ze odpowiada prawdzie kreowanej przez metaslownik jakiegos Absolutu
rozporzadzajacego Prawda.
Rorty krytykuje to stwierdzenie .Na poczatek orzeka ze tylko zdania moga byc w jakikolwiek sposob
uznawane za prawdziwe lub falszywe .Ich ocena polega na orzekaniu o ich zgodnosci z rzeczzywistoscia
na mocy zasad obowiazujacego nas slownika. Oznacza to ze kryterium jest tutaj nie swiat sam w sobie a
swiat opisywany przez aktualnie uzywany slownik czyli ze prawdziwosc zdania nie ma egzemplifikacji w
swiecie a raczej w regulach slownika opisujacego swiat.
Kolejna teza Richarda brzmi "swiat nie mowi". Nalezy to rozumiec w ten sposob ze swiat nie ma zadnego
wplywu na jezyk jakim mowimy.nie moze nam narzuicic zadnego jezyka ani nie dysponuje zadnymi
kryteriami adekwatnosci jezyka . Tylko czlowiek jest zdolny do wyboru i kreacji jezyka bedacego ponadto
autonomicznym wobec wszelkich kryteriow oceny.
Mechanizm wyboru jezyka przez czlowieka wyglada tak ze wlasciwe nie dokonujemy wyboru a asymilujemy
jezyk tak jak teoria kopernika nie zostala od razu wybrana i zaakceptowana tylko stopniowo przyswojona.
Tak wiec nie ma ani kryteriow wyboru ani nawet samego wyboru jezyka.
Rorty rozprawia sie z kryteriami uznajac je za efekt przekonania ze kazdy byt ma swoja "istote", "nature" i ze
celem stosowania slownika jest adekwatny opis tej istoty. Jak juz powiedzielismy wg Rortyego cos takiego
jak "istota" "swoistosc" czegokolwiek nie istnieja, Wszystko jest przygodne, uwarunkowane historia.
Przypomnijmy tez ze stwierdzenie ze prawda jest tworzona oznacza ze rzeczywistosc ma sie nijak do
naszych opisow (tzn ze nasze opisy nie sa ani adekwatne ani nieadekwatne wobec swiata) oraz ze jazn nie
ma zadnej swoistej struktury ktora wyraza jezyk lecz ze jazn tworzy jezyk a jezyk tworzy jazn bez zadnych
"adekwatnosci" i kryteriow. Krotko mowiac prawda to atrybut kreowanych jezykow i nic ponadto .
Filozofia to juz nie rozpatrywnanie za i przeciw jakiejs koncepcji. Jest starciem miedzy starym a nowym
slownikiem.filozofia nie polega na przypisaniu tezie prawdy lub falszu lecz na spojrezniu na nia w nowy
sposob na przyswojeniu jej i opisaniu za pomoca nowego slownika lub pozostaniu przystarym.nie ma
prawdy i falszu tylko stary i nowy slownik.
W tym miejscu Rorty zaczena interpretacje filozofi jezyka Donalda Davidsona opieracjacej sie na
porzuceniu idei wewnetrznej struktury jezyka i uznaniu jego przygodnosci ktory nie nie jest narzedziem
poznania "prawdziwej rzeczywistosci " a historia coraz bardziej uzytecznych metafor.
W swojej systematycznej koncepcji Davidson zrywa z pogladem ze jezyk jest srodkiem -czy to
przedstawienia czy to wyrazu czy czegos innego. Alternatywne jezyki traktuje nie jako elementy ukladanki
ktore tworza calosc a raczej jako rozne narzedzia sluzace do roznych celow. Konsekwencja jest fakt ze
pytania takie jak "w jakim stosusku pozostajka mysl i jezyk?" albo bardziej sugestywne "jak maja sie do
siebie solidny stol zdrowego rozsadku i niesolidny stol mikrofizyki (traktowany jako zbior czateczek)?" sa
pytaniami o relacje pomiedzy roznymi slownikami-narzedziami. W nastepstwie takich pytan ktore ujawniaja
kolidowanie ze soba starych jezykow tworzymy nowe jezyki ktore jednak nie sa polaczeniem starych a
stworzeniem nowej jakosci tak jak wynalezienie kombajnu zamiast sierpu.
Jezyk nie jest srodkiem pomiedzy jaznia a rzeczywistoscia. Ponadto wraz z negacja koncepcji jezyka
jako srodka znika teleologia jezyka. Historia jezyka to historia metafory ktora po prostu sie wydarza a
nie jest zadnym procesem dazacym do zwienczenia odgornego projektu pt "jezyk" . Opisujac historie
jezyka Richard uzywa wyjatkowo fikusnego porownania-metafory z historia rafy koralowej."stare metafory
nieustannia umieraja w doslownoosci i sluza nastepnie za podloze i tlo dla metafor nowych".to uzmyslawia
nam ze nasz wspolczesny jezyk jest efektem "ogromnej liczby czystych przygodnosci" i nie jest blizej lub
dalej „prawdziwego jezyka” (bo nie ma czegos takiego) czy tez opisu prawdziwej rzeczywistosci (czegos
takiego tym bardziej nie ma).
W koncepcji Davidsona metafora to jedno z kluczowych pojec. Przywoluje okreslenie prawdy jako ruchomej
armii metafor Nietzschego. Probuje zlikwidowac wizje roznicy miedzy doslownoscia a metafora jako dwoma
roznymi znaczeniami lub interrpretacjami. Roznica polega na tym ze doslownosc to znajome uzycie
sladnikow jezyka (dzwiekow i znakow) a metafora to uzycie nowe na ktorego jeszcze nikt wczesniej nie
zastosowal . Ponadto metafora nie zawiera nowej tresci odrebnej od tresci dostepnych w dotychczasowej
doslownosci. Jednoczesnie metafora jest nieparafrazowalna,nie mozna jej z powodzeniem zastapic
zdaniem ze starego slownika. Metafora jest jak uzycie po raz pierwszy kursywy albo pogrubienia w tekscie.
Nie nadaje nowej tresci ale "sprawia ze zabieramy sie do tworzenia nowej teorii".
Wiemy juz ze u Davidsona nie ma teleologii a zamiast tego jest ewolucja przygodnych metafor. Nalezaloby
wiec powiedziec jak wyglada taka ewolucja. Mianowicie:napierw pojawia sie metafora ktora powyzej
scharakteryzowalismy. nie ma zadnej wartosci logicznej. ludzie moga wypluc taka metafore albo sie nia
delektowac. w pierwszym przypadku metafora zaniknie a w drugim stanie sie integralna czescia jezyka
uzyska wartosc logiczna i stanie sie martwa metafora jak wiekszosc jezyka sluzac za podloze dla kolejnych
metafor(rafa koralowa).
Jako pewna konstatacje i motyw laczacy ten rozdzial z nastepnym proponuje ostatni akapit pierwszego
rozdzialu.
Chodzi o to "(...) abysmy probowali dotrzec do punktu w ktorym niczego nie bedziemy uznawac za quasi-
bostwo w ktorym wszystko - nasz jezyk nasze sumienie,nasza wspolnote- tratowac bedziemy jako wytwor
czasu i przypadku.Osiagniecie tego stanu oznaczloby ,mowiac slowami Freuda, "uznanie przypadku za
godny decydowania o naszym losie".
PRZYGODNOSC JAZNI
Generalnie mysl przewodnia tego rozdzialu brzmi : l udzki umysl to nie cos co posiada swoja niezalezna i
obiektywna istote tylko calkowicie zyndiwidualizowany zbior przygodnosci .Rorty walczy z platonska
mysla ze kazy czlowiek ma zaszczepiony pewna swoista jazn.
Pierwszym który przeprowadzil pewna modyfikacje myslenia platonskiego był Kant który rozdzielil czlowieka
na wspolny wszystkim umysl oraz odczucie zmyslowe stanowiace dziedzine slepych przygodnosci.jest to
jednak dopiero polowa drogi do tego co propaguje Richard.
Kolejnym krokiem ku przygodnosci jazni jest Nietzsche. Jego kocepcja jazni wiaze się scisle z jego
koncepcja jezyka. Jak wiemy odrzucal on koncepcje prawdy przez duze P i przedstawial ja jako armie
ruchomych metafor co w praktyce oznacza ze powinnismy zapomniec o czyms takim jak przedstawianie
obiektywnej rzeczywistosci za pomoca jezyka oraz o jakims wspolnym mianowniku laczacym ludzi jakiejs
laczacej ich wspolnej naturze przejawiajacej się w ich umyslach. Dla Nietzschego wszystko jest
indywidualne i przygodne. Poznawanie samego siebie rozumial jako opisywanie siebie za pomoca swojego
wlasnego osobistego slownika. Stworzyc wlasny umysl ,samoswiadomosc to stworzyc wlasny opisujacy go
jezyk nie pozwalajac by nasz umysl był ogranicany przez opisy innych ludzi. Pojawia się jednak pewien
zgrzyt. Nietzsche odrzucil bowiem tropienie uniwersalnej istoty ludzkiej przez odkrywanie ale zamiast tego
przyjal poszukiwanie indywidualnej istoty popzez autokreacje polegajaca na tworzeniu nowego opisu
samego siebie. Odszedl od odkrywania uniwersalnosci ale nie zdekonstruowal do konca pojecia istoty
czlowieka mimo ze uznal jego indywidualnosc i przygodnosc.
Ostatnim ogniwem w lancuchu pupilkow Richarda zajmuje papa Freud. Jego zasluga jest to ze okreslil jazn
ludzka jako platanine przygodnosci. Twierdzil ze ludzki umysl to nie tylko swiadomosc ale tez
nieswiadomosc bedaca poza nasza kontrola warunkowana przypadkami z dziecinstwa i z zycia
codziennego przeradzajacymi się w roznego rodzaju fobie i psychozy tlumaczace na dlaczego pewnych
osob jest nam zal gdy dzieje im się krzywda a takie samo cierpienie u innych mamy w nosie . Freud
podkresla arbitralnosc i przygodnosc moralnosci sumienia i wogole calej ludzkiej jazni. Nie ma
zadnych uniwersaliow a kazda przypadkowa rzecz jak nas spotyka staje się motywem
konstytuujacym nasze ego w zwiazku z czym nie ma czegos takiego jak jedyny prawdziwy opis
ludzkiej jazni.
Na zakonczenie cytacik który zdaniem Richarda konstatuje mysl Freuda:
„zycie kazdego czlowieka jest wypracowaniem zlozonej idiosynkratycznej fajntazji a także
przypomnienie ze ow proces nigdy nie zostaje skonczony przed smiercia.nie może zostac
ukonczony nie ma bowiem czego konczyc istnieje tylko siec relacji która można na nowo nicowac
siec która czas z kazdym dniem rozciaga”.
PRZYGODNOSC SPOLECZNOSCI LIBERALNEJ
Na poczatek musimy wyjasnic kim dla Richarda jest liberal.a zatem:Richard powoluje się tu na definicje
Judith Shklar która okresla liberala jako osobe dla ktorej najwazniejszym zadaniem jest niwelowanie
ludzkiego okrucienstwa. Tak naprawde ta definicja odgrywa wieksza role w pozniejszych rozdzialach ale dla
formalnosci warto ja przywolac.
Rorty zdaje sobie sprawe ze to co uskutecznil w poprzedmnich dwoch rozdzialach może go narazic na
zarzuty o irracjonalizm i relatywizm . Rozprawia się z tym w bardzo sprytny sposób stwierdzajac ze slownik
który zawiera rozroznienia na racjonalnosc i irracjonalnosc jest w spoleczenstwie liberalnym
calkowicie zbedny i proponuje wprowadzenie slownika gdzie takie rozroznienie traci sens i wartosc .
Odbywa się to na podobnej zasadzie jak odrzucenie bluznierstwa przez ateiste:jego slownik jest inny niż
slownik teistow i w slowniku tym cos takiego jak bluznierstwo nie ma sensu.
Co wiecej Richard przyjmuje taki punkt widzenia również wobec swojego gaworzenia z poprzednich
rozdzialow stwierdzajac ze przedstawione tam koncepcje jezyka jazni i moralnosci nie sa filozoficznymi
podstawami spoleczenstwa liberalnego (ponieważ w jego slowniku cos takiego jak jakiekolwiek uniwersalne
podstawy czegokolwiek nie istnieja) pozwalajac jednak na nowo opisywac jego praktyki i cele. Kolejny raz
pojawia się tu teza o negacji odkrywania ( w tym przypadku podstaw filozoficznych) i podkreslenie
koniecznosci nowego opisu.
Zdaniem Richarda idealne liberalne spoleczenstwo to takie które jest calkowicie „odbostwione” czyli
nie uznaje jakichkolwiek uniwersalnych obiektywnych pozaludzkich sil, rzeczywistosci i innych tego
typu pojec wrzucajac je do worka ze smieciami o nazwie „metafizyka”. Czlonkowie takiego
spoleczenstwa to ludzie którzy uznaja przygodnosc swoich przekonan a jednak ich nie odrzucaja.
Inna kostytutywna cecha takiego osobnika jest uznanie wolnosci jako pogodzenia się z
przygodnoscia . To samo odnosi się do sumienia i moralnosci. Wiemy ze sa przygodne ale robimy z nich
uzytek. Wywod ten znakomicie obrazuje nastepujacy cytacik: ”Tylko zalozenie ze istnieje jakis punkt
widzenia do którego możemy się wzniesc czyni sensownym pytanie „jeśli nasze przekonania sa
tylko wzgledne to po co trwac przy nich niezachwianie?””. Skoro wiec odbostwilismy swiat odrzucajac
takowe punkty widzebnia to nie ma powodu żeby trapic się relatywnoscia przekonan ponieważ pojecie
relatywnosci jest puste i bez znaczenia. trzeba przyznac ze Richard ladnie to sobie wymyslil.
Prawda natomiast w utopii Richarda postrzegana jest jako rezultat dyskursu slownikow. Wlasciwie to
wszystko jest rezultatem scierania się slowwnikow i rozych relacji miedzy nimi oraz ich ewolucji.
Spoleczenstwo rortiego jest spoleczenstwem tegich poetow tworcow i retorow a nie naukowcow
odkrywcow i logikow. Ta druga grupa potrzebuje do swoich dzialan pewnych podstaw obiektywnych
fundamentow a poprzez odbostwienie usunelismy nie tylko te podstawy ale również podstawy tych podstaw.
Wracajac do watku mowiacego ze wszystko wywodzi się z relacji miedzy slownikami to trzeba
powiedziec ze my i spoleczenstwo do którego nalezymy nie wymykamy się tej zasadzie. Jestesmy efektem
dzialan tworcow (nie odkrywcow), poetow którzy na bazie starych slownikow budowali nowe tworzac
jednoczesnie nowa rzeczywistosc ktorej czesc stanowimy. Oczywiście owi tworcy nie mieli pojecia co robia
za pomoca swoich narzedzi w postaci slownikow. Dopiero my patrzac retrospektywnie na ich prace widzimy
jakie znaczenie ma ona dla ksztaltu wspolczesnej rzeczywistosci.
Tymczasem Richard postanawia ni to z gruchy ni z pietruchy powrocic do pojecia moralnosci stwierdzjac ze
nie jest ona uzasadnieniem dzialan (bo nie ma uzasadnien ani podstaw itd.) a jest po prostu opisem dzialan.
nie jest już glosem jakiejs wyzszej sily sumienia czy boga. jest glosem spoleczenstwa w którym zachodza
owe dzialania i funkcjanonuja tychze dzialan opisy w postaci moralnosci wlasnie. sprytne.
To co nastepuje w dalszej czesci rozdzialu najleopiej obrazuja cytaciki:
Liberalnym jest takie spoleczenstwo którego idealy zrealizowac można przez perswazje a nie
przemoc,przez reforme a nie rewolucje,przez wolne i otwarte potyczki pomiedzy obowiozujacymi
jezykowymi i innymi praktykami a propozycjami praktyk nowych”
„Bohaterem takiego spoleczenstwa jest tegi poeta i rewolucjonista ponieważ spoleczemnstwo to
uznaje iż jest tym czym jest, ma taka a nie inna moralnosc, mowi tym a nie innym jezykiem nie
dlatego ze najlepiej jak to możliwe odwzorowuje wole Boga albo nature czlowieka lecz dlatego ze
pewni poeci i rewolucjonisci z przeszlosci z przeszlosci mowili w ten sposób”. Mysle ze te fragmenty
nie wymagaja komentarza.
Nastepnie nastepuja dywagacje Richarda nad pogladami derridy i Habermasa. Ten pierwszy jest tegim
poeta ale nie chce być liberalem natomiast sytuacja dugiego przedstawia się odwrotnie. Zainteresowanych
ta kwestia odsylam do ksiazki bo jak Boga kocham kompletnie nie kumam jaki jest sens rozwodzenia się
nad tym zagadnieniem.
No i na koniec tradycyjnie w ramach konstatacji ( w tym przypadku jest to nie tylko podsumowanie rozdzialu
trzeciego ale wszystkich trzech) kolejny cytacik:
„Uznac swój jezyk swoje sumienie swoja moralnosc i swoje najwieksze nadzieje za przygodny
wytwor za udoslownienie czegos co kiedys było przypadkowo powstalymi metaforami oznacza
przyjac tozsamosc która kwalifikuje nas do przyjecia obywatelstwa idealnego liberalnego panstwa”.
To już koniec. mam nadzieje ze pokochaliscie Richarda tak jak ja. I ze ktos cos zrozumial z tego
opracowania
Część druga.
Ironizm i teoria.
Każdy człowiek posiada swój własny słownik finalny (zestaw podstawowych słów, którymi uzasadnia
swoje działania, przekonania, wyraża pochwałę, plany, wątpliwości, nadzieje, opowiada historię życia.)
Niewielka jego część to słowa w rodzaju: 'prawdziwy', 'dobry', 'piękny', część większa bardziej konkretne:
'przyzwoitość', 'życzliwość', 'Kościół' itp. Finalny dlatego, ponieważ, są dla użytkownika ostatnią instancją
językową gdy zakwestionuje się wartość tych słów, ich użytkownik może jedynie popaść w błędne koło
argumentacji, pozostać bierny lub odwołać się do siły.
' Ironistka' to osoba, która:
odczuwa wątpliwości co do swojego słownika finalnego, ponieważ zrobiły na niej wrażenie inne słowniki
finalne (inni ludzie, książki)
zdaje sobie sprawę, że rozumowanie wyrażone w jej obecnym słowniku nie może potwierdzić ani
rozproszyć tych wątpliwości
o ile filozofuje na temat własnej sytuacji, nie uważa by jej słownik był bliższy rzeczywistości od innych;
(filozofująca ironistyka uważa, że wyboru pomiędzy słownikami dokonuje się wygrywając nowe przeciwko
staremu)
Ironiści, ponieważ mają świadomość, że poprzez opis każda rzecz może wyglądać dobrze bądź źle, stale
pamiętają o kruchości i przygodności swoich słowników finalnych. Uważają, że nie jesteśmy w stanie
wykroczyć poza własny język. Ironistka "jest nominalistką i historycystką, [która] uważa, że nic nie ma
swoistej wewnętrznej natury, rzeczywistej istoty. Ironia jest z istoty czymś prywatnym. Zgodnie z definicja
Rortiego, ironistka nie może sobie poradzić bez przeciwstawienia słownika finalnego, który odziedziczyła,
słownikowi, który sama dla siebie próbuje stworzyć. Ironiści nie potrafią obyć się bez czegoś, w co by
powątpiewali, od czego byliby wyobcowani. Słownik finalny ironisty może i powinien być rozszczepiony na
dwie części, pomiędzy którymi nie zachodzi żaden szczególny związek: -dużą część prywatną i małą
publiczną.
Rorty tworzy koncepcję "liberalnej ironistki", czyli kogoś takiego, kto stawia czoło przygodności, w
szczególności tej zawartej we własnych przekonaniach. " Liberalna ironistka " jest historycystką i
nominalistką, dzięki czemu może porzucić wszelkie metafizyczne próby odniesienia się, za pomocą języka,
do jakiejś istoty rzeczy. Z tym natomiast wiąże się koncepcja tworzenia własnego języka metafor. Taki
pogląd wymusza podejście liberalne - każdy może używać języka jakiego chce. "Liberalna ironistka" ma
dystans do swej wizji świata, która jest tylko jedną z wielu możliwych.
Przeciwieństwem ironii jest zdrowy rozsądek (opisywanie wszystkiego bez wahania za pomocą słownika
finalnego). Zaczyna się od uogólnienia reguł gry językowej. Metafizyk (czarny charakter Ryszarda Rortiego)
4. Prywatna ironia i liberalna nadzieja.
przyjmuje, że za każde słowo odnosi się do czegoś co posiada rzeczywistą istotę. Nie jest ważny język a to
co jest prawdą. Historia filozofii to nie zmiany słowników finalnych a droga dochodzenia do prawdy.
„Metafizyk jest wciąż przywiązany do zdrowego rozsądku przez to, że nie kwestionuje banałów, które
zakładają użycie danego słownika finalnego (...). Nie opisuje on na nowo, lecz analizuje stare opisy przy
pomocy innych starych opisów.”
Metafizyk [jak powie ironistka] opisuje swój nowy opis argumentacją – wrażenie kształcenia publiczności, a
nie jak ironistka – przeprogramowanie. Obwinia się ironistkę, nie o skłonność do upokarzania, a o
niezdolność do nadawania mocy.
Większość ludzi nie chce się na nowo opisywać i być na nowo opisywanym. Chcą być ujmowani w swych
własnych kategoriach – traktowani poważnie takimi, jakimi są, i dokładnie tak, jak mówią. Nie chcą by rzeczy
najważniejsze stały się błahe, przestarzałe i bezsilne.
Współczesna krytyka literacka ma charakter krytyki kulturowej. Dziedzina ta jest szczególnym przedmiotem
zainteresowania ironistów. Richard Rorty stara się bronić ironizmu jak i nawyku traktowania krytyki literackiej
jako czołowej dyscypliny intelektualnej. Filozofia ironiczna nie zrobiła i nie zrobi wiele dla wolności i
równości, jej celem nie jest łączenie ludzi i eliminacja okrucieństwa. „Właściwe metafizykom skojarzenie
teorii z nadzieją społeczną, a literatury z prywatną doskonałością w ironicznej kulturze liberalnej ulega
odwróceniu. W liberalnej kulturze metafizycznej to od dyscyplin, na których spoczywał obowiązek wnikania
poza liczne prywatne zjawiska ku jednej ogólnej i powszechnej rzeczywistości – od teologii, nauki, filozofii –
oczekiwano, by łączyły ludzi, a tym samym pomagały wyeliminować okrucieństwo. W kulturze ironicznej
natomiast zadanie to powierza się dyscyplinom, które specjalizują się w szczegółowym opisie tego, co
prywatne i idiosynkratyczne. Rolę powierzaną demonstracją powszechnej natury ludzkiej muszą spełniać
zwłaszcza powieści i dzieła etnograficzne, które uwrażliwiają nas na cierpienie ludzi nie mówiących naszym
językiem.” Filozofia staje się ważniejsza dla poszukiwania prywatnej doskonałości.
5. Autokreacja i afiliacja: Proust, Nietzsche i Heidegger
afiliacja
1. «przyjęcie jakiejś osoby lub organizacji do działającego już stowarzyszenia»
2. «związek przez pośrednie ogniwa»
3. «dążenie do nawiązywania i utrzymywania bliskiego kontaktu z innymi ludźmi»
4. daw. «przyjęcie do rodziny, do herbu»
W tym rozdziale Richard Rorty ukazuję kilka wzorcowych przykładów teorii ironicznej(Hegel, Nietzsche,
Heidegger i Derrida). Uważa, że określenie 'teoretyk' bardziej niż 'filozof' gdyż Ci panowie nie uznawali
mądrości w sensie terminu na który zgodziłby się Platon. Przez kolejne 30 stron wykazuje cechy ich filozofii
pod kątem teorii ironicznej.
Ironiczni filozofowie są filozofami prywatnymi.
Zachowują dystans wobec „kanonu platońsko-kantowskiego(próby ujęcia wszystkiego statycznie i
jednościowo)
kanon ironiczny – seria prób spojrzenia wstecz na podejmowane przez metafizyków wysiłki i
dostrzeżenie jedności kryjącej się poza wielością tych wysiłków
przedmiotem teorii ironicznej jest teoria metafizyczna
Proust i Nietzsche są wzorcowymi nie metafizykami dbali jedynie o to jak prezentują się sami sobie a
nie jak prezentują się światu
istnieje kilka różnic w sposobie opisywania świata przez tych teoretyków np. Proust opisywał na nowo
ludzi z krwi i kości, Nietzsche tych spotkanych w książkach a nawet ich słowniki
te postaci (Hegel, Nietzsche, Heidegger)[Rorty: „paradygmaty ironicznego teoretyzowania”] wspólna jest
teoria, że coś (historia, człowiek zachodu, metafizyka – coś dostatecznie wielkiego by mieć
przeznaczenie) wyczerpało swe możliwości. Trzeba zatem wszystko odnowić.
Chcą tego co wzniosłe i niewyrażalne
widzą siebie w roli 'ostatniego filozofa'
Zgłoś jeśli naruszono regulamin