wlasciwy_umiar.pdf

(317 KB) Pobierz
Wlasciwy umiar
Zachowuj umiar i staraj si¦ by¢ ostro»nym odno±nie sze±ciu wła±ciwo±ci zmysłowych:
oczu widz¡cych formy, uszu słysz¡cych d¹wi¦ki, itd. Nieustannie o tym nauczamy, na tak
wiele ró»nych sposobów. Wszystko zawsze sprowadza si¦ do tego wst¦pnego pouczenia .
Ale b¡d¹my wobec siebie szczerzy, czy zawsze jeste±my ±wiadomi tego, co si¦ wydarza?
Czy pojawia si¦ zachwyt, gdy oko co± zobaczy? Czy naprawd¦ to badamy? Je±li tak,
b¦dziemy wiedzieli, »e wła±nie ten zachwyt jest przyczyn¡ narodzin cierpienia. Awersja
jest przyczyn¡ narodzin cierpienia. Te dwie reakcje maj¡ w rzeczywisto±ci takie samo
znaczenie. Gdy si¦ pojawiaj¡, mo»emy zobaczy¢ ich wady. Gdy pojawia si¦ zachwyt, jest
jedynie zachwytem. Gdy pojawia si¦ awersja, jest jedynie awersj¡. To jest sposób, aby je
uciszy¢.
Na przykład, przywi¡zujemy szczególn¡ uwag¦ do głowy. Od chwili narodzin, uczymy
si¦ od innych, »e głowa jest czym± najwa»niejszym. Je±li ktokolwiek jej dotknie lub j¡
uderzy, ju» niemal umieramy z tego powodu. Je±li uderzy si¦ nas w inne cz¦±ci ciała, nie
ma to znaczenia, ale głowa jest dla nas szczególnie wa»na i rozgniewamy si¦, je±li kto± nas
w ni¡ uderzy.
To samo jest ze zmysłami. Kontakt seksualny pobudza ludzkie umysły, ale tak napraw-
d¦ nie ró»ni si¦ od wkładania palca do dziurki od nosa. Czy wówczas byłoby to dla ciebie
co± niezwykłego? Niestety istoty doczesne przywi¡zane s¡ do tych innych dziurek; czy s¡
to zwierz¦ta czy ludzie, ma to dla nich szczególne znaczenie. Gdyby był to palec dłubi¡cy
w nosie, nie byliby tym tak podekscytowani. Ale widok tych innych rozpala nas. Dlaczego
tak si¦ dzieje? Tu nast¦puje stawanie si¦. Je±li nie nadajemy temu szczególnego znaczenia,
wtedy jest to po prostu tym samym, co wkładanie palca do dziurki w nosie. Cokolwiek
dzieje si¦ wewn¡trz, nie ekscytujesz si¦ tym; po prostu wyci¡gasz troch¦ smarków i tyle.
Ale jak daleko od takiego postrzegania jest twoje my±lenie? Zwykła, naturalna prawda
o materii jest wła±nie taka. Patrz¡c w ten sposób, nie tworzymy »adnego stawania si¦, a bez
stawania si¦, nie b¦dzie narodzin — nie b¦dzie szcz¦±cia, ani cierpienia z tego powodu, nie
b¦dzie nadchodz¡cego zachwytu. Gdy u±wiadomimy sobie czym jest to miejsce, nie b¦dzie
zachłannego przywi¡zania. Ale istoty doczesne chc¡ co± tam wło»y¢. To jest to co lubi¡
robi¢. Chc¡ pracowa¢ w brudnym miejscu. Praca w czystym miejscu nie jest interesuj¡ca,
wi¦c p¦dz¡ aby pracowa¢ w tamtym, brudnym. I nawet nie trzeba im płaci¢, »eby to robili!
Spójrzcie prosz¦ na to. To jest konwencjonalna rzeczywisto±¢, w której tkwi¡ ludzie.
To jest dla nas wa»ny punkt praktyki. Je±li b¦dziemy kontemplowa¢ dziurki naszych no-
sów, uszu i reszty, b¦dziemy mogli zobaczy¢, »e wszystkie s¡ takie same, po prostu otwory
wypełnione nieczystymi substancjami. Czy mo»e które± z nich s¡ czyste? Tak wi¦c po-
winni±my kontemplowa¢ to na sposób Dhammy. To co naprawd¦ przera»aj¡ce jest tutaj,
nigdzie indziej. To wła±nie tu, my — ludzie — tracimy zmysły.
Jedynie to mo»e sta¢ si¦ przyczyn¡, podstawowym punktem praktyki. Nie uwa»am,
»e niezb¦dne jest zadawanie komukolwiek mnóstwa pyta« lub nadmierne przepytywanie.
Ale nie badamy uwa»nie tej kwestii. Czasem widz¦ w¦druj¡cych mnichów, nios¡cych du»y
2
glot 1 , chodz¡cych tu i tam w gor¡cym sło«cu, w¦druj¡cych przez wiele prowincji. Kiedy
ich obserwuj¦, my±l¦: „To musi by¢ m¦cz¡ce”.
— Gdzie zmierzasz?
— Szukam spokoju.
Nie mam na to odpowiedzi. Nie wiem gdzie mog¡ szuka¢ spokoju. Nie dyskredytuj¦
ich, sam taki byłem. Szukałem spokoju, zawsze my±l¡c, »e musi by¢ w jakim± innym
miejscu. Có», w pewnym sensie była to prawda. Gdy docierałem si¦ do tych miejsc, czułem
si¦ odrobin¦ spokojniejszy. Chyba po prostu ludzie musz¡ tacy by¢. Zawsze my±limy, »e
jakie± inne miejsce jest wygodne i spokojne. Gdy podró»owałem, zobaczyłem w domu
Pabhakaro 2 psa. Mieli takiego du»ego psa. Naprawd¦ go kochali. Przez wi¦kszo±¢ czasu
trzymali go na zewn¡trz. Karmili go na zewn¡trz i tam równie» spał, ale czasami chciał
wej±¢ do ±rodka, wi¦c szedł do drzwi, drapał je i szczekał. To przeszkadzało wła±cicielowi,
wi¦c wpuszczał go do ±rodka i zamykał za nim drzwi. Pies chodził przez chwil¦ po domu,
a potem nudziło mu si¦ to i chciał znów wyj±¢. Ponownie szedł do drzwi, drapał i szczekał.
Tak wi¦c wła±ciciel wstawał i szedł, aby go wypu±ci¢. Pies był przez chwil¦ szcz¦±liwy na
zewn¡trz, a potem chciał wróci¢ do ±rodka i znów szczekał pod drzwiami.
Gdy był na zewn¡trz, wydawało mu si¦, jakby bycie w ±rodku było lepsze. Bycie
wewn¡trz było fajne przez moment, potem stawało si¦ nudne i pies znowu chciał wyj±¢.
Umysły ludzi s¡ wła±nie takie — jak ten pies. Zawsze s¡ w ±rodku i na zewn¡trz, tu i tam,
nie rozumiej¡c tak naprawd¦, gdzie jest miejsce, w którym b¦d¡ szcz¦±liwi.
Je±li mamy tego jak¡± ±wiadomo±¢, wtedy bez wzgl¦du na to jakie my±li i uczucia
pojawi¡ si¦ w naszym umy±le, b¦dziemy dokłada¢ stara«, aby je uciszy¢, dostrzegaj¡c, i»
s¡ one jedynie my±lami i uczuciami. Zachłanne przywi¡zanie do nich jest naprawd¦ wa»n¡
kwesti¡.
Tak wi¦c mimo i» »yjemy w klasztorze, ci¡gle jeste±my daleko od wła±ciwej praktyki —
bardzo daleko. Kiedy pojechałem za granic¦, zobaczyłem mnóstwo rzeczy. Za pierwszym
razem osi¡gn¡łem dzi¦ki temu pewien stopie« m¡dro±ci, natomiast podczas drugiej podró-
»y osi¡gn¡łem to w innym stopniu. Na pierwszej wyprawie robiłem w dzienniku notatki
na temat tego, czego do±wiadczyłem. Ale tym razem, odło»yłem długopis. Pomy±lałem —
czy ludzie w domu b¦d¡ w stanie to ud¹wign¡¢, je±li to wszystko zapisz¦?
To tak jak z nami, którzy »yjemy w naszym własnym kraju i nie czujemy si¦ tu dobrze.
Gdy Tajlandczycy wyje»d»aj¡ za granic¦, my±l¡, »e musieli mie¢ bardzo dobr¡ kamm¦,
»e mogli si¦ tam dosta¢. Ale wybieraj¡c si¦ do miejsca, którego nie znasz, musisz si¦
zastanowi¢, czy b¦dziesz w stanie konkurowa¢ z tymi, którzy prze»yli tam całe swoje »ycie.
Ale wci¡», jedziemy tam na chwil¦ i ci¡gle czujemy, »e jest tam tak wspaniale i »e jeste±my
jakim± szczególnym rodzajem ludzi, którzy maj¡ tak¡ dobr¡ kamm¦. Zagraniczni mnisi
urodzili si¦ tam, a wi¦c czy to oznacza, »e maj¡ lepsz¡ kamm¦ ni» my? Tego typu pomysły
pochodz¡ od przywi¡zania i chwytania si¦. Oznacza to, »e gdy ludzie stykaj¡ si¦ z ró»nymi
rzeczami, wtedy ekscytuj¡ si¦ nimi. Lubi¡ by¢ pobudzeni. Ale gdy umysł jest pobudzony,
1 Typowyparasolmnichówle±nejtradycji.
2 AjahnChahmówituoswejpodró»ydoAnglii,FrancjiiUSAw1979roku.
3
nie znajduje si¦ w normalnym stanie. Widzimy co±, czego nie widzieli±my i do±wiadczamy
czego±, czego nie do±wiadczyli±my, a wtedy zaczynaj¡ pojawia¢ si¦ nieprawidłowo±ci.
Kiedy w gr¦ wchodzi wiedza naukowa, daj¦ za wygran¡ [ludziom z zachodu]. Je±li
chodzi o wiedz¦ buddyjsk¡, ci¡gle mam im co± do powiedzenia. Ale w nauce i rozwoju
materialnym nie mo»emy z nimi konkurowa¢. . .
W rzeczywisto±ci niektórzy ludzie napotykaj¡ du»o trudno±ci i cierpienia, ale ci¡gle
trwaj¡ w tej samej rutynie, która sprawiała, »e cierpieli. Mowa o kim±, kto nie zdecydował
si¦, aby praktykowa¢ i doj±¢ do ko«ca. Kim±, kto nie widzi jasno. Jego praktyka nie jest
stała ani ci¡gła. Kiedy nadchodz¡ uczucia dobrego i złego, osoba ta nie jest ±wiadoma
tego, co si¦ dzieje. „Odrzucam wszystko, co jest nieprzyjemne” — to jest zarozumiały
pogl¡d Brahmina. „Przyjmuje wszystko, co jest dla mnie przyjemne”. Np. z niektórymi
lud¹mi bardzo łatwo si¦ dogada¢, je±li mówi si¦ do nich w przyjemny sposób. Ale je±li
mówi si¦ co±, z czym si¦ nie zgadzaj¡, wtedy nie ma mowy o dogadaniu si¦. To jest
skrajne zarozumialstwo (ditthi). Maj¡ w sobie silne przywi¡zanie, ale czuj¡, »e jest to
bardzo dobry standard post¦powania.
Tak wi¦c w rzeczywisto±ci jest niewielu tych, którzy b¦d¡ pod¡»ali t¡ ±cie»k¡. Nie
inaczej jest z nami, którzy »yjemy tutaj. Naprawd¦ niewielu z nas posiada wła±ciwy
pogl¡d. Samma-ditthi, wła±ciwy pogl¡d: gdy kontemplujemy Dhamm¦, czujemy, »e co±
jest nie w porz¡dku. Nie zgadzamy si¦. Gdyby±my si¦ zgadzali i czuli, »e jest w porz¡dku,
zostawiliby±my i pu±ciliby±my to wszystko. Czasem nie zgadzamy si¦ z naukami. Widzimy
co± inaczej. Chcemy zmieni¢ Dhamm¦, aby była inna, ni» jest. Chcemy j¡ poprawi¢ i ci¡gle
nad tym pracujemy.
Ta podró» zmusiła mnie do przemy±lenia wielu rzeczy. . . Spotkałem pewnych ludzi,
którzy praktykuj¡ jog¦. Gdy zobaczyłem pozycje, które potrafili przybra¢, było to bardzo
interesuj¡ce — ja złamałbym nog¦, gdybym spróbował. Tak czy inaczej oni czuj¡, »e
ich stawy i mi¦±nie maja si¦ nie najlepiej, dlatego musz¡ je rozci¡ga¢. Musz¡ to robi¢
ka»dego dnia, wtedy czuj¡ si¦ dobrze. Pomy±lałem, »e tak naprawd¦ przydaj¡ sobie w ten
sposób troch¦ cierpienia. Je±li tego nie zrobi¡, nie czuj¡ si¦ dobrze, dlatego musz¡ to robi¢
ka»dego dnia. Wydaje mi si¦, »e nakładaj¡ na siebie w ten sposób pewne brzemi¦ i nie s¡
tak naprawd¦ tego ±wiadomi.
Tacy wła±nie s¡ ludzie — wpadaj¡ w zwyczaj robienia czego±. Spotkałem pewnego
Chi«czyka. Nie poło»ył si¦ spa¢ przez cztery, czy pi¦¢ lat. Jedynie siedział i było mu
w ten sposób wygodnie. K¡pał si¦ raz w roku, ale jego ciało było silne i zdrowe. Nie
musiał biega¢ lub robi¢ innych ¢wicze«. Gdyby to zrobił, zapewne nie czułby si¦ dobrze.
A to dlatego, »e wy¢wiczył si¦ w taki, a nie inny sposób.
Tak wi¦c to jedynie sposób naszej praktyki sprawia, »e czujemy si¦ dobrze odno±nie
pewnych rzeczy. Mo»emy pogł¦bi¢ lub cofn¡¢ chorob¦ poprzez praktyk¦. Tak jest w na-
szym przypadku. Dlatego Buddha uczył, aby±my byli w pełni ±wiadomi siebie — nie
pozwólcie, aby to si¦ zmieniło. Wy wszyscy, nie ulegajcie zachłannemu przywi¡zaniu. Nie
pozwólcie sobie na ekscytowanie si¦ rzeczami.
Np. »yj¡c tutaj, w naszym ojczystym kraju [Tajlandii — przyp.red.], w towarzystwie
duchowych przyjaciół i nauczycieli, czujemy si¦ dobrze. W rzeczywisto±ci nie ma w tym nic
4
takiego wygodnego. To jak małe rybki »yj¡ce w du»ym stawie. Pływaj¡ sobie swobodnie.
Gdyby du»a ryba została wpuszczona do małego stawu, byłoby jej ciasno. Gdy jeste±my
tutaj, w naszym własnym kraju, czujemy si¦ dobrze odno±nie jedzenia i mieszka«, które
mamy, oraz w stosunku do wielu innych rzeczy. Gdy wybieramy si¦ gdzie± indziej, wszystko
jest inne, wtedy jeste±my jak du»a ryba w małym stawie.
Tu w Tajlandii mamy swoj¡ odr¦bn¡ kultur¦ i jeste±my zadowoleni, gdy wszyscy za-
chowuj¡ si¦ odpowiednio, zgodnie z naszymi zwyczajami. Gdy kto± tu przybywa i narusza
nasze zwyczaje, to nie jeste±my z tego powodu szcz¦±liwi. Teraz jeste±my małymi rybkami
w du»ym stawie. Gdyby du»e ryby miały »y¢ w małym stawie, jak by im tam było?
Tak samo jest z mieszka«cami innych krajów. Gdy s¡ w swoim ojczystym kraju
i wszystko jest znajome, jest im w takich warunkach dobrze — małe rybki w du»ym
stawie. Gdy przyje»d»aj¡ do Tajlandii i musz¡ zaadaptowa¢ si¦ do innych warunków
i zwyczajów, mo»e to by¢ dla nich uci¡»liwe — jak dla du»ych ryb w małym stawie. Je-
dzenie, poruszanie si¦, wszystko jest inne. Du»a ryba jest wtedy w małym stawie i nie
mo»e ju» swobodnie pływa¢.
Zwyczaje i przywi¡zania istot ró»ni¡ si¦ wła±nie w ten sposób. Jedna osoba mo»e
tkwi¢ po lewej stronie, a inna po prawej. A wi¦c najlepsz¡ rzecz¡, jak¡ mo»emy zrobi¢,
jest bycie ±wiadomym. Bycie ±wiadomym zwyczajów w ró»nych miejscach, do których si¦
wybieramy. Je±li mamy zwyczaj Dhammy, wtedy mo»emy z łatwo±ci¡ zaadaptowa¢ si¦ do
zwyczajów społecze«stwa, czy to za granic¡ czy w domu.
Słyszałem słowa Buddhy, które mówi¡: „Gdy nie rozumiesz czyjego± j¦zyka, gdy nie
rozumiesz ich sposobu mówienia, gdy nie rozumiesz sposobu robienia rzeczy w ich kraju,
nie powiniene± unosi¢ si¦ pych¡ czy te» si¦ wywy»sza¢”. Mog¦ si¦ podpisa¢ pod tymi
słowami — jest to zasada sprawdzaj¡ca si¦ w ka»dym czasie i miejscu. Wróciły do mnie
te słowa, podczas podró»y zagranicznych i wprowadzałem je w czyn przez te dwa lata,
gdy znajdowałem si¦ poza naszym krajem. S¡ przydatne.
Wcze±niej trzymałem kurczowo. Teraz trzymam, ale nie kurczowo. Wybieram co±,
aby na to patrze¢, a potem to puszczam. Wcze±niej wybierałem rzeczy i trzymałem si¦
ich. To było kurczowe trzymanie. Teraz jest to trzymanie, ale nie kurczowe. Dlatego
mo»ecie pozwoli¢ mi na surowe słowa i na gniewanie si¦ na was, ale dzieje si¦ to na sposób
„trzymania, ale nie kurczowo”, podnoszenia i puszczania. Nie zapomnijcie o tym prosz¦.
Mo»emy by¢ prawdziwie szcz¦±liwi i spokojni, je±li zrozumiemy Dhamm¦ Buddhy.
Dlatego zawsze chwal¦ Jego nauki i praktyk¦ za to, »e ł¡cz¡ dwa zwyczaje, ten dotycz¡cy
±wiata i ten dotycz¡cy Dhammy.
W czasie tej podró»y osi¡gn¡łem pewne zrozumienie, którym chciałbym si¦ z wami
podzieli¢. Czułem, »e [to, »e wyjad¦] b¦dzie korzystne, z korzy±ci¡ dla mnie, dla innych
i dla sasany, z korzy±ci¡ dla całej populacji i naszej Sanghi, ka»dego z was. Nie pojechałem
po prostu pozwiedza¢, odwiedzi¢ ró»ne kraje jedynie z ciekawo±ci. Pojechałem w dobrym
celu, dla mnie samego i dla innych, dla tego »ycia i dla nast¦pnego — dla ostatecznego
celu. Gdy to zrozumiesz, wszyscy b¦d¡ tacy sami. Kto± posiadaj¡cy m¡dro±¢ zobaczy to
wła±nie w ten sposób.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin