Tom 2 - Dom we mgle - CZĘŚĆ I Rodział 2.pdf

(109 KB) Pobierz
517487114 UNPDF
Rozdział drugi
Historia i Andrus
1
T ego samego dnia zadzwoniła do Marcina, u którego chciała zostawić dzisiaj swojego
siostrzeńca.
- Słucham - rozległ się głos w słuchawce.
- Cześć Marcin, tu Natalia.
- A witam - rzekł. - Co sprawiło, że postanowiłaś zadzwonić?
Dziewczyna westchnęła.
- Wyświadczysz mi przysługę? - rzuciła. - Mogę Cię o to prosić?
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
- Jasne - powiedział. - Dla Ciebie zawsze.
Na twarz Natalii zagościł uśmiech.
- Nie będę owijać w bawełnę - orzekła. - Zaopiekujesz się Karolkiem przez jakiś czas?
- Jasne - Marcin odpowiedział od razu. - Coś się stało?
- Mam po prostu dużo pracy - wyjaśniła. - Jury prosiło mnie o to, żebym w przyszłym
tygodniu pokazała im więcej moich rysunków.
Cisza. Widocznie rozmówca słuchał.
- Będzie...
- To wystarczy się cieszyć - przerwał jej. - Dostałaś tą pracę i trzeba...
- Jeszcze jej nie dostałam - Natalia weszła mu w słowo. - Chodzi o to, że jury chce zobaczyć
moje prace, na których wykonanie mam tydzień. Rozumiesz?
- Tak.
- I wtedy jak im je pokażę, o ile się wyrobię z tym narysowaniem, to wtedy otrzymam
decyzję – powiedziała, po czym dodała nieco ciszej: - No, a przynajmniej mam taką
nadzieję.
- Aha. A tak w ogóle jak to jury Cię traktowało? - zadał kolejne pytanie Marcin. - Byli
surowi?
- Nie sądzę - odpowiedziała dziewczyna. - Wyglądali na miłych, ale wiesz, pozory czasami
mylą.
- To fakt - rzucił. - W takim razie trzymam za Ciebie kciuki, złotko.
Natalia się zarumieniła. Lubiła jak Marcin mówił do niej złotko.
- Dziękuję - mruknęła.
- I o Karolka się nie martw - dodał. - Zaopiekuję się nim tak długo, jak tylko będzie trzeba.
- Jesteś kochany, Marcin - zakomunikowała. - Będę twoją dłużniczką.
- Nie wygłupiaj się - zaprzeczył. - Robię to, bo lubię towarzystwo Twojego siostrzeńca.
Natalia się zaśmiała.
- Dobrze - rzuciła na koniec. - Tak, czy inaczej jeszcze raz dziękuję za fatygę.
- Trzymaj się, złotko - powtórzył ulubione słowo Natalii.
- Do zobaczenia - dodała i odłożyła słuchawkę.
Podeszła do swojego ulubionego czarnego fotela i na chwilę się zadumała.
- Dobrze zrobiłaś, że do niego zadzwoniłaś - powiedziała do siebie. - Przynajmniej będziesz
mogła skupić się teraz tylko na narysowaniu wnętrza domu we mgle.
Na brzmienie czterech ostatnich słów zadrżała, ale starała się na to nie zwracać na razie
większej uwagi. Usiadła w fotelu, a ręce splotła pod piersiami (niezaprzeczalnie
określanymi przez wielu mężczyzn, którzy prawili jej rożnego rodzaju komplementy, za
bardzo kształtne). Szczerze mówiąc puszczała te komplementy mimo uszu (nie poświęcając
im w ogóle uwagi). Stwierdziła, że tacy mężczyźni stroją głupków i próbują się jej
przypodobać, albo lepiej - uwieść i potem zaciągnąć do łóżka. Łajdaki, pomyślała, nie ze
mną te numery.
Uśmiechnęła się szeroko, po czym pogrążyła się w myślach.
2
H istoria miasteczka jest nieco uboga. Wiadomo tylko tyle, że pierwsza wzmianka
pochodzi z roku 1486. Wtedy przybył tu pewien pastor, który mieszkańcom wydał się
trochę podejrzany. Natalia nie pamiętała jego imienia. Zresztą, uznała to za mało ważną
informację... Kiedy pastor przybył, miasteczko było dużą wsią, która
sąsiadowała (można powiedzieć, że sąsiadowała, ponieważ w promieniu kilku
kilometrów nie było innej wsi) z niejaką, nieco mniejszą, pod dziwną nazwą - Czarnobór.
Natalia wiedziała tylko tyle, że ten Czarnobór posiadał bardzo bogatą historię i
prawdopodobnie o wiele bardziej mroczniejszą niż jej miasteczko, które od samego
początku miało przyjemną nazwę - Wesoła. Z tego, co pamiętała to na wsi Czarnobór
ciąży klątwa, konkretnie na tamtejszym lesie. Dziewczyna sądziła, że tylko nieliczni
wiedzieli, co się tam wydarzyło. Tylko garstka znała tamtejszą historię od kolebki po czasy
obecne.
Domyślała się, że ci nieliczni wiedzą jak została rzucona ta klątwa. Uważała jednak, że
nikt nie zna sposobu na jej zdjęcie.
No cóż, pomyślała, to może na razie poczekać.
W tym czasie kiedy pojawił się tajemniczy pastor wydarzyło się wiele rzeczy. Łącznie z
jego wygnaniem. Jak się okazało, rok po jego przybyciu, czyli w 1487 roku, pastor okazał
się oszustem i w nielicznych wypadkach mordercą. Mieszkańcy początkowo nic nie
wiedzieli, ponieważ pastor działał z zaskoczenia. Ale jego sława jako mordercy szybko
dobiegła końca. A wtedy wyniknęła następująca sytuacja:
"Mały chłopak wyszedł na spacer. Chciał się oderwać od obowiązków, które wyznaczyli
mu rodzice. Praca w gospodarstwie i na polu. To zaczęło go powoli wykańczać. Pomyślał,
że wpadnie do sąsiadki i razem się przejdą. Wszedł na podwórko i trzy razy zapukał do
drzwi. Po chwili jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna o bujnej czuprynie. Z uwagą
przyglądał się chłopcu. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- Przyszedłeś do Zosi?
Chłopiec się uśmiechnął.
- Tak proszę pana, jest w domu?
- Wejdź
- Nie - zaprzeczył. - Chciałem, żeby się ze mną przeszła.
Mężczyzna przyglądał mu się z dziwnym wyrazem na twarzy, jakby nie zrozumiał tego, co
chłopiec do niego powiedział.
- Może iść ze mną na spacer?
Mężczyzna się uśmiechnął.
- Oczywiście - rzekł. - Poczekaj chwilkę. Pójdę jej powiedzieć.
Zniknął we wnętrzu domu pozostawiając drzwi otwarte. Przez chwilę panowała cisza.
Jednak nie trwała długo. Dziewczyna pojawiła się w drzwiach, szeroko się uśmiechając.
- Widzę, że sąsiad zaprasza mnie na spacer - rzuciła na początek.
-Tak - uśmiechnął się chłopak. - Przyjmujesz?
Zosia była już dziewczyną, która przechodziła okres dojrzewania. Miała może 15 lat.
Widać to było, ponieważ jej nieduże piersi rysowały się pod jej wiejską koszulą...
Po chwili ruszyli na spacer. Milczeli przez chwilę, aż do czasu kiedy zatrzymali się przy
rozgałęzieniu dróg. Jedna prowadziła na górki, a druga do niedużego kościoła. Skręcili w te
pierwszą.
- Piękna pogoda - przerwała ciszę Zosia.
Chłopak się uśmiechnął, jednak jego uśmiech nagle zgasł. W oczach koleżanki widział
strach.
- Co się dzieje? - zapytał ją.
Podszedł bliżej i położył dłonie na jej ramionach.
- Wracajmy lepiej - rzuciła cicho. - Boję się.
Chłopak natychmiast się zgodził, ponieważ strach w oczach koleżanki wzrósł. Teraz była
przerażona. Objął ją i już mieli ruszyć, kiedy z krzaków wyskoczył mężczyzna...
Wszystko potem stało się za szybko...
Chwycił dziewczynę, mocno odpychając chłopaka, który upadł na ziemię i mocno uderzył
kolanem o wystający kamień. Mężczyzna - nie... pastor - to był pastor, rzucił dziewczynę na
ziemię. Zosia się szarpała. Chłopak próbował wstać, ale w kolanie odezwał się przenikliwy
ból. Mimo to wstał i chwiejnie przeszedł kilka kroków przed siebie. Ból odrobinę zelżał.
Pastor ostrym ruchem zerwał z dziewczyny koszulę, która krzyknęła próbując zakryć dłońmi
swoje piersi. Niestety, bezskutecznie. Pastor wymierzył jej siarczysty policzek. Piersi były
odkryte. Chłopak początkowo myślał, że pastor obnaży jego koleżankę do końca. Tak się nie
stało, całe szczęście. Zamiast tego wyciągnął wielki rzeźnicki nóż. Chłopak krzyknął i nie
zważając na ból w kolanie pognał w jego kierunku. Pastor na chwilę wstał, ale tylko
spojrzał na chłopaka, który gnał w jego kierunku.
- Zostaw ją!!! - wrzeszczał chłopak, ale nie przestał biec. Wręcz przeciwnie. - jeszcze
przyspieszył.
Dobiegł do pastora mocno go popychając. Pastor się zachwiał, ale nie upadł. Chłopak
wciąż na niego napierał, ale teraz pastor się przygotował. Z szyderczym uśmiechem na
twarzy wymierzył ostrze noża na chłopaka, który to spostrzegł i próbował się zatrzymać. Nie
udało mu się to. Nóż ugrzązł w brzuchu chłopaka i zapadła niezręczna cisza. Pastor
chwiejnie cofnął się kilka kroków, mając minę, jakby nie wiedział skąd wziął się nóż.
Zosia zaczęła piszczeć z całych sił i nie przejmując się obnażonymi piersiami wstała i
zaczęła biec do chłopaka, który upadł już na kolana. Pastor uciekł. A to tchórz.
Pisk Zosi usłyszało kilku mężczyzn we wsi i natychmiast pobiegli w kierunku źródła
dźwięku.
Zosia dotarła do chłopaka. Pomogła mu się położyć. Wiedziała, że to już jego koniec, ale
nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
Chłopak spojrzał na nią ze smutkiem.
- Odchodzę - powiedział.
- Wyjdziesz z tego - mówiła, ale wiedziała, że to nieprawda.
Chłopak milczał.
- Chciałem ci coś wyznać, ale nie zostanie mi to dane. Chciałem... - przerwał, krztusząc się
krwią w gardle.
- Nic nie mów - powiedziała. - Wiem, co chciałeś mi wyznać.
Chłopak milczał.
- Ja... ja... - zakrztusił się znowu
Oczy Zosi napełniły się łzami.
- Ja Cię... Ko... - zaczął znowu, ale nie zdołał już dokończyć. Zabrakło mu tchu, kiedy
wypowiadał ostatnie słowo, które zniknęło gdzieś w jego sercu, niedokończone. Sercu,
które za wcześnie przestało bić. Zdecydowanie za wcześnie... Martwe ciało chłopaka
bezwładnie osunęło się w ramionach Zosi.
Dziewczyna po chwili zapłakała...
Dziesięć minut później przybiegł jej tata z sąsiadem. Przeraził ich widok, który ujrzeli.
Płacząca Zosia nad martwym ciałem chłopaka.
Jak się później okazało, pastor już nie popełnił żadnej zbrodni, ponieważ odnaleziono go
na drugi dzień przy jeziorze. Próbował się tłumaczyć, ale nic to nie dało. Związali go i
zakneblowali, po czym wywieźli w najodleglejsze i najniebezpieczniejsze miejsce. Na pastwę
losu.
- Zobaczysz, jak to jest gnić za kogoś innego oszuście - szydzili z niego, a potem zostawili.
Następnego dnia odbył się pogrzeb chłopca. Cała wieś była w żałobie".
Tak było, pomyślała Natalia.
W 1520 roku, 33 lata później zaczęto rozbudowywać wieś. Było to bardzo duże
przedsięwzięcie. Zażyczył sobie tak sołtys. Był człowiekiem cenionym. Ludzie kochali go
Zgłoś jeśli naruszono regulamin