Związek Przeznaczenia 1 - 4.doc

(116 KB) Pobierz
Związek Przeznaczenia

                             Związek Przeznaczenia

Autor: Steppenwoelfin
Tytuł oryginału: Union of doom [Z] 
Zgoda na tłumaczenie: jest
Zakończone w oryginale: tak
Paring: Harry/Snape
Ilość: 47
Rating: NC- 17
Ostrzeżenie: łagodne i ostre sceny erotyczne, gwałt, przemoc
Beta: sandwich
Opis: Harry właśnie ukończył siódmy rok nauki. Voldemory, niestety, wciąz krąży gdzieś w pobliżu, a Severus regularnie uczęszcza na spotkania Śmierciożerców. Po przeczytaniu artykułu w "Proroku Codziennym", Voldemort wpada na pomysł, by Severus poślubił Harrego. Snape, stojący po stronie Dumbledora, informuje go o pomyśle Voldemorta. Ku swemu największemu przerażeniu, dowiaduje się, że dyrektor w pełni popiera ten pomysł.
Voldemort rozkazuje Snape'owi torturować i wykorzystywać Harry'ego w każdy możliwy sposób, by w końcu doprowadzić go przed oblicze Czarnego Pana...



Rozdział 1
Szczupłe place Voldemorta leniwie muskały strony „Proroka Codziennego”, kiedy przeglądał artykuł na pierwszej stronie. Widniał na niej tytuł:
HARRY POTTER – NAJBARDZIEJ POŻĄDANY KAWALER CZARODZIEJSKIEGO ŚWIATA KOŃCZY SZKOŁĘ.
Voldemort odczytał nagłówek na głos swoim wysokim, zimnym głosem, po czym wydał z siebie szydercze parsknięcie. Otaczali go Śmierciożercy, wszyscy zamaskowani, ubrani w płaszcze i z głowami zakrytymi kapturami. Peter Pettigrew był zgięty w pół w służalczym ukłonie; postawa Bellatrix Lestrange wyrażała dumę i arogancję. Severus Snape, stojący pomiędzy Bellatrix a Lucjuszem Malfoy’em, czarnym, niewzruszonym wzrokiem uważnie śledził zza maski każdy ruch Voldemort'a.
- Harry Potter dożył ukończenia szkoły. Jakie to rozczarowujące – zauważył Voldemort, odwracając stronę, aby dokończyć artykuł. Po kilku minutach ciszy złożył gazetę i spojrzał na Śmierciożerców czerwonymi, wężowymi oczyma.
- Potter uległ urokowi swojej własnej płci… Jakie to fascynujące. Czy to prawda, Severusie? Uczyłeś go – jestem pewien, że dostrzegłeś jego poczynania poza klasą lekcyjną.
Na ustach zebranych pojawiły się pogardliwe uśmieszki.
- Jego romantyczne podboje nigdy nie przyciągały mojego zainteresowania, mój Panie – stwierdził bezinteresownie Severus, – ale wydaje się, że docenia uroki bycia niezwiązanym z nikim.
- Jaka szkoda, Severusie, że nie możesz zmienić jego stanu kawalerskiego.
- Wybacz, mój Panie?
- Wydaje mi się, że podzielasz jego … preferencje, Severusie.
Sala w Malfoy Manor wypełniła się śmiechem.
- Czyż nie tak, mój drogi Pettigrew? – wycedził Voldemort. Najmniejszy spośród Śmierciożerców z wahaniem przytaknął, kłaniając się i absurdalnie podskakując.
- Tak, tak. Peter kiedyś wspomniał mi twojej żałosnej przypadłości, mój wierny Severusie. Wierzę, że uczyniło cię to bardzo… popularnym, kiedy uczyłeś się w Hogwarcie. Jednakże, twój problem nasunął mi kilka pomysłów. Kiedy czytałem ten artykuł, nie mogłem się oprzeć jednemu marzeniu. Marzeniu, które raz na zawsze wykończy Harry’ego Pottera. Marzyło mi się, że ty, Severusie, i on zostaliście poślubieni.
Przerwał mu śmiech, jaki wyrwał się z kilku rozbawionych ust.
- Sądzę, że to dobry czas na dostrojenie mojej klątwy Cruciatus – powiedział łagodnie Voldemort, bawiąc się swoją różdżką. Zapadła cisza, a postacie Śmierciożerców zesztywniały.
- Wyobraź sobie, że ty i on jesteście małżeństwem, Severusie. Mógłbyś się z nim zabawić. Zrobiłbyś z niego swoją zabawkę, bawidełko. Upokorzyłbyś go. Osłabiłbyś go, a potem znalazłbyś sposób, by go zabrać z Hogwartu i do mnie przyprowadzić. Mógłbym go wykończyć… Albo, jeżeli wystarczająco wyprałbyś mu mózg, mógłby do mnie dołączyć. Zabicie go byłoby zbyt litościwe z mojej strony, kiedy teraz o tym myślę. Ale cóż, to tylko marzenie. Będę musiał się uciec do mniej spektakularnych rozwiązań. Mówisz, że zdecydował się pozostać w Hogwarcie i uczyć się, żeby zostać nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, Severusie?
- W rzeczy samej, mój Panie. Przez rok. Alastor Moody zgodził się objąć to stanowisko na ten jeden, ostatni rok.
- Rok – wysyczał Voldemort. – Rok to zbyt długo. Chcę dostać chłopaka najdalej w ciągu tego roku i to nie na sam jego koniec. A ty, Severusie, znajdziesz na to sposób bez zwracania niczyjej uwagi.
- Zobaczę, co da się zrobić, mój Panie – wymamrotał Severus.
- Oby tak było, Severusie – powiedział Voldemort wyciągając różdżkę w stronę wysokiego czarodzieja – Crucio!
Severus upadł na podłogę, przeszyty ostrym jak nóż bólem. Voldemort ziewnął i po kilku chwilach zdjął klątwę.
Severus wolno podniósł się, kurczowo ściskając jedną dłoń przy boku.
- Maleńkie przypomnienie, mój drogi Severusie – powiedział Voldemort. Bellatrix lekko zarechotała.
***
Chwilę później Severus siedział w gabinecie Dumbledore'a, opowiadając mu o odrażających fantazjach Voldemorta dotyczących artykułu w „Proroku codziennym”. Dumbledore słuchał go w ciszy, trzymając ręce elegancko złożone przed sobą na wypolerowanym biurku. Kiedy Severus skończył, Dumbledore popatrzał na niego zamyślony.
- Wiesz, Severusie, Voldemort czasami wykazuje talent do nierozsądnego podpowiadania nam czegoś w rodzaju rozwiązania.
- Co sugerujesz, Albusie? – Severus zapytał ostrożnie. Jego twarz była nadal blada po uderzeniu klątwy Cruciatus.
- Cóż, Severusie, sądzę, że związek małżeński pomiędzy tobą a Harrym to wyśmienity pomysł.
Severus patrzył na niego, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.
- Uważasz, że to … wyśmienity pomysł? – powtórzył wolno.
- Tak, mój drogi chłopcze. Jesteś jednym z najbardziej utalentowanych i wyszkolonych czarodziejów, jakich znam, Severusie, a tym samym jednym z najpotężniejszych. Jeżeli poślubisz Harry'ego...
- Nigdy nie poślubię Pottera! – wrzasnął Severus, uderzając pięściami w biurko starszego czarodzieja. Portrety w biurze Dumbledora wstrzymały oddech, za wyjątkiem Phineasa Nigellusa Blacka, który z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmowie.
- Uspokój się, Severusie, i wysłuchaj mnie, proszę. Małżeństwo pomoże o wiele lepiej chronić Harry’ego...
- A ja myślałem, że Gryfoni uwielbiają romanse… – skomentował kwaśno Severus.
Dumbledore ciągnął dalej:
- … i nie wolno ci zapomnieć, że Ministerstwo jest skorumpowane i będzie za wszelką cenę starało się skrzywdzić Harry’ego na swój sposób.
- Dlaczego małżeństwo? – Severus zapytał z obrzydzeniem.
- Zwiąż Harry’ego z sobą, Severusie, a w ten sam sposób Harry zostanie związany z Hogwartem i jego polem ochronnym. W tym czasie Voldemort będzie przekonany, że to ja zaaranżowałem wasze małżeństwo, żeby chronić Harry’ego. Ty tymczasem zdradzisz mnie i za moimi plecami wykorzystasz Harry’ego, będziesz go torturował i urabiał jego wolę aż będzie całkowicie uległy. Wtedy Voldemort zrobi coś o wiele gorszego niż zabicie go. Będzie trzymał Harry’ego w garści, tak jak dobry szermierz dzierży swój miecz.
- Ale dlaczego ja? Dlaczego sam go nie poślubisz, jeżeli tak bardzo troszczysz się o jego bezpieczeństwo? – Severus zapytał pogardliwie.
Dumbledore zaczął się śmiać.
- Schlebiasz mi, Severusie. Voldemort pokazał ci cechy, jakie kwalifikują cię jako przyszłego pana młodego. Będzie to również bardzo praktyczne. Pomyślałem, że poza Alastorem Moody’m mógłbyś także szkolić Harry'ego w Obronie Przed Czarną Magią. Poproszę teraz Zgredka, żeby przywołał Harry’ego.
- On nigdy nie wyrazi na to zgody, ja również! Nie mogę uwierzyć, że czerpiesz inspiracje
z majaczenia Czarnego Pana! Albo że sądzisz, że mógłbym uczyć tego bachora!
Snape warknął wściekle.
- Zobaczymy, Severusie.
***
- Dyrektor chce zobaczyć Harry’ego Pottera! Hasło to Lody Kiwi – pisnął Zgredek, łapiąc gwałtownie oddech. Kapturek na czajnik, który miał na sobie, zwisał z niego pod dziwnym kątem. Harry Potter poderwał się ze swojego łóżka z baldachimem. Dormitorium było puste. Inni uczniowie wyjechali. On został, żeby omówić z Dumbledore'em dalsze postępowanie przeciwko Voldemortowi i aby jak najszybciej rozpocząć swój trening.
- Dziękuję ci, Zgredku – powiedział Harry. Siedemnastoletni czarodziej urósł w ostatnim czasie, ale nadal nie był bardzo wysoki. Był drobnej budowy ciała, z włosami rozwianymi jak zwykle i oczami o charakterystycznym odcieniu szmaragdowej zieleni. Domowy skrzat zniknął, a Harry opuścił wieżę Gryffindoru i dostał się do gabinetu Dumbledore'a, a gdy przechodził przez próg dostrzegł Severusa Snape’a siedzącego naprzeciw dyrektora.
- Ach, Harry. – powiedział radośnie Dumbledore – Proszę, usiądź.
Harry usiadł, mając złowieszcze przeczucie. Jego krzesło stało tuż obok miejsca zajmowanego przez Severusa i Mistrz Eliksirów rzucił mu spojrzenie pełne najgłębszej nienawiści.
- Harry, doszedłem do wniosku, że ty i Severus powinniście się pobrać.
Chłopak gapił się na Dumbledore'a a potem zaczął się śmiać.
- Okay, wiem, że nie dogadujemy się najlepiej, ale czy mógłbym wiedzieć dlaczego tu jestem?
Severus parsknął. Twarz dyrektora pozostawała całkowicie radosna.
- Mówię poważnie, mój chłopcze – powiedział Harry’emu, po czym zwięźle streścił mu, czego Severus dowiedział się na spotkaniu Śmierciożerców.
- Nie ma mowy, żebym kiedykolwiek poślubił Snape'a! – wrzasnął Harry, który był teraz tak blady jak Severus.
- Profesora Snape’a, Harry, chociaż sądzę, że będziesz chciał zwracać się do niego bardziej poufale, gdy będziecie już małżeństwem – poprawił go Dumbledore.
- W żaden sposób nie zmusicie mnie, żebym go poślubił – sprzeczał się Harry, wstając i zaciskając dłonie w pięści.
- A nie mówiłem, Albusie – wycedził Severus.
- Zdecydowanie nalegam – powiedział Dumbledore. Humor i łagodność zniknęły z jego głosu.
- Nie! – wykrzyknęli w odpowiedzi obaj czarodzieje.
- Możecie rozwieść się jak tylko świat pozbędzie się Voldemorta – stwierdził sucho dyrektor.
- Jeszcze nigdy nie słyszałem o czymś tak niedorzecznym – szydził Snape. – Zawarcie małżeństwa, by pokonać zarówno Czarnego Pana jak i Ministerstwo.
- Severusie, tym właśnie jest małżeństwo z rozsądku. A o ile się nie mylę oboje preferujecie mężczyzn.
- Ma pan chyba na myśli najbardziej niedorzeczne małżeństwo – zauważył sarkastycznie Harry.
- Z najbardziej niedobranymi, ach, zalotnikami – dorzucił Snape.
W gabinecie zapadła niezręczna cisza.
- Myślałem też o obrzędzie połączenia – dodał Dumbledore niejasno przepraszającym tonem.
- Co takiego?! – wrzasnął Snape, zrywając się na równe nogi i wywracając krzesło na którym siedział. Harry, który nie miał zielonego pojęcia co oznacza ów obrząd połączenia, wyglądał na zażenowanego.

 

Rozdział 2


– Nawet jeśli lubię mężczyzn, Potter zdecydowanie nie jest osobą, której pragnę. Nie wspomnę o związaniu się z nim – wyszeptał Snape, przeszywając dyrektora wzrokiem.
– Czy to połączenie nie tworzy się z chwilą zawarcia małżeństwa? – zapytał Harry.
Mistrz Eliksirów rzucił mu pogardliwe spojrzenie i dodał chłodno:
– Nie mam też ochoty wiązać się z ignorantem.
– Uspokójcie się i wróćcie na swoje miejsca – poprosił cicho Dumbeldore. Obaj bezzwłocznie go posłuchali.
– Obrzęd połączenia, mój drogi chłopcze, to czarodziejska ceremonia uważana często za silniejszą niż samo małżeństwo. Jest to osobny rytuał, który, w odróżnieniu od zwykłych zaślubin, łączy was poprzez ochronę krwi. W trakcie uroczystości pobierana jest krew obojga uczestników, następnie wlewa się ją do naczynia, miesza i magicznie pieczętuje. Obie strony podpisują również kontrakt w obecności świadka i osoby dokonującej ceremonii. Harry, osłona krwi od twojej matki zniknęła, kiedy ukończyłeś siedemnaście lat. Gdy połączysz się z Severusem, znów będziesz chroniony, przy czym obrzęd połączenia pozwala wybrać, kto kogo będzie strzegł.
– Czy to znaczy, że obie strony mogą osłaniać się nawzajem?
– Tak, jeśli takie jest ich życzenie – odpowiedział dyrektor.
– Nigdy nie wpadłbym na pomysł, by prosić cię o ochronę, Potter – wyrzucił z siebie Snape. – To przecież ciebie musimy ciągle pilnować. Od kiedy to ty kogoś ochraniasz?
– I to sprawi, że będę bezpieczny, tak jak wcześniej dzięki miłości mojej mamy? – zapytał Gryfon, ignorując sarkazm profesora.
– Tylko przed Voldemortem. Wasza więź natychmiast rozpozna zagrożenie. On nie będzie w stanie cię dotknąć, a jego zaklęcia, skierowane przeciwko tobie, zdecydowanie osłabną.
– Więc nadal będzie mógł mnie zranić lub zabić.
– Tak, ale będzie to wymagało od niego użycia znacznie większej mocy, szczególnie wtedy, gdy zwiążesz się z czarodziejem tak silnym magicznie jak Severus. Miej również na uwadze fakt, iż Tom często zapomina o starożytnych, magicznych powiązaniach.
– W takim razie, po co mamy brać ślub? – drążył Harry.
Postać na jednym z obrazów zakrztusiła się, zaś portret Phineasa Nigellusa wykrzywił zgryźliwie twarz.
– Ochrona poprzez krew jest rodzajem intymnej magii, która może być przekazana tylko przez krewnego lub małżonka.
– I z tego powodu musimy się pobrać – szepnął chłopak niedowierzająco.
– Tak. To dość ograniczony warunek i nie świadczy o otwartości umysłu, ale jest to wymóg Ministerstwa. Każde zaślubiny czy też obrzęd, jeżeli oczywiście ktoś decyduje się na taki krok, są natychmiastowo rejestrowane przez Ministerstwo. Dokonanie samego połączenia jest nielegalne i kończy się poważną grzywną lub osadzeniem w Azkabanie. Ceremonia, której się poddacie, nie jest często spotykana, ponieważ jej przebieg jest dość bolesny.
– W jaki sposób się to odbywa?
– Za pomocą ostrej igły pobiera się krew z lewego przedramienia obojga małżonków. Ból jest częścią rytuału. Ochraniać kogoś oznacza cierpieć dla niego.
– W przeciwieństwie do Wieczystej Przysięgi, więź automatycznie ulega rozwiązaniu, gdy związek zakończy się rozwodem lub nastąpi śmierć jednego z partnerów – dodał Snape znudzonym głosem.
Dumbledore milczał przez chwilę, po czym podjął temat na nowo.
– Małżeństwa złączone obrzędem krwi muszą zostać skonsumowane w ciągu dwóch tygodni.
– A zwyczajne małżeństwa? – zapytał nastolatek zduszonym głosem.
– No cóż… tutaj nie trzeba się śpieszyć, chociaż unikanie czy też odkładanie skonsumowania małżeństwa prowadzi do jego anulowania.
– To nie w porządku! A co z… religią… wiarą?
– To nie stanowi różnicy. Obrzędy połączenia, tak jak zaślubiny, mają wiele form na całym świecie, zgodnie z lokalnymi tradycjami.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego mam wyjść za Sna… profesora Snape’a – upierał się młody czarodziej.
– Czasami musimy ponieść pewne ofiary, mój drogi chłopcze – stwierdził smutno dyrektor.
– Nigdy nie poślubię ani nie zwiążę się w jakikolwiek inny sposób z Potterem – powiedział były Ślizgon zdecydowanym i zimnym głosem.
– Jutro prześlę wam ulotki na temat zawarcia małżeństwa i obrzędu połączenia – rzekł Dumbledore w bardziej stanowczy sposób. – I oczekuję, że powiadomicie mnie o swojej decyzji w przeciągu trzech dni.
– Zdajesz sobie sprawę, że skonsumowanie tego związku będzie dalekie od dobrowolnego, z obu stron – zapytał Mistrz Eliksirów.
– Domyślam się, że to może być dla was trudne – przyznał siwobrody czarodziej.
– To będzie gwałt, Albusie!
– Nie zgadzam się – odpowiedział starzec. – Nigdy nie zmuszałbym cię do czegoś, co uczyniłoby z ciebie gwałciciela czy mordercę. To by było na tyle. Harry, zostań, proszę.
Severus spojrzał na swojego przełożonego płonącym wzrokiem, po czym gwałtownie odsunął swoje krzesło i wyszedł.

Gryfon gapił się na Dumbledore'a. Dotychczas ufał mu i uważał go za swojego ojca, a raczej dziadka, którego nigdy nie miał. Czuł się zdradzony i zły, jak nie był jeszcze nigdy wcześniej od śmierci Syriusza.
– Czy nie ma innego sposobu? – wyszeptał.
– Nic nie przychodzi mi na myśl. Ochrona krwi uratowała ci życie już wiele razy wcześniej. A Severus to też człowiek, Harry. Wiem, że nie jest łatwo zbliżyć się do niego czy też go zrozumieć, jednak to najbardziej odpowiednia osoba, do twojej ochrony.
– Ale... to, że obaj lubimy mężczyzn nie oznacza, że mamy się ku sobie. Gdyby pan nie zauważył, nienawidzimy się.
– Wiem o tym, mój chłopcze. Wiem. Jest mi niezmiernie przykro, że musisz przechodzić przez to wszystko, zamiast cieszyć się swoją młodością. Idź już i przemyśl to, co ci powiedziałem. Niezależnie od swojej decyzji, będziesz musiał zmienić miejsce zamieszkania.
– Co to oznacza?
– Przeprowadzkę do komnat Severusa, jeśli zgodzisz się go poślubić. Oczywiście, będziesz miał swoją własną sypialnię i łazienkę. Uważam te komnaty za najbardziej prywatne i, jak sądzę, twój przyszły małżonek zgodzi się ze mną, że nie powinniście ich ze sobą dzielić. Szczególnie biorąc pod uwagę wasze obecne stosunki.

***

Harry spędził następne trzy dni zamknięty w wieży Gryffindoru. Zgredek przynosił mu posiłki, jednocześnie martwiąc się o zdrowie chłopca bardziej niż sam obiekt troski. Ulotki na temat małżeństwa i obrzędów przysłano bezpośrednio z Ministerstwa. Gryfon przeglądał je, jakby były wyrokami śmierci. Raz, gdy odważył się wyjść na spacer, natknął się od razu na zamyślonego Snape’a. Pomimo, iż wszystko mówiło chłopakowi, żeby unikać tego mężczyzny, podszedł do niego ostrożnie. Czarne oczy natychmiast zmroziła nienawiść, gdy tylko go dostrzegły.
– Potter – wyrzucił z siebie Mistrz Eliksirów.
– Tak sobie pomyślałem, że może powinniśmy porozmawiać – zaczął Gryfon niepewnym głosem.
– Pomyślałeś. Jakie to zabawne – odparł kwaśno profesor.
– To znaczy… może byłoby lepiej, gdybyśmy to przedyskutowali i razem podjęli decyzję, zamiast iść do gabinetu dyrektora oddzielnie.
– Zejdź mi z oczu – to była jedyna odpowiedź jaką uzyskał, zanim czarodziej odwrócił się od niego.
Harry żałował, że nie może napisać o wszystkim swoim przyjaciołom albo że nie ma podwójnego lusterka, za pomocą którego mogliby się skontaktować. Trzy dni to zbyt mało dla Hedwigi, żeby dostarczyć wiadomość i przynieść mu odpowiedź. Czasami, mugolskie metody komunikacji były dużo praktyczniejsze od czarodziejskich. Hermiona, która miała dostęp do internetu i skrzynki mailowej, z pewnością by odpowiedziała, gdyby Harry skontaktował się z nią w ten sposób. Właściwie, to czuł ulgę, że Syriusz nie dożył tej chwili – udusiłby Snape’a gołymi rękami albo wygarnąłby dyrektorowi, co o tym wszystkim myśli. Harry zaczynał czuć do Dumbledore'a coś na kształt nienawiści.

***

Nastał wieczór, trzeciego dnia. Harry, z ciężkim sercem, udał się do gabinetu dyrektora. Na miejscu zastał już Snape’a. Jaką podjął decyzję? Czy powiedział już Dumbledore'owi? Myślał gorączkowo.
– Harry, spocznij, proszę – powiedział staruszek.
Gryfon zastanawiał się, siadając, jakim cudem można być tak spokojnym, w tak bardzo nieprzyjemnych okolicznościach.
– Nie zwlekajmy więc. Severusie, co postanowiłeś?
– Zgadzam się – odpowiedział bez żadnych wstępów zapytany, jednak jego spojrzenie wyrażało niewyobrażalną wprost odrazę.
– A ty, Harry?
– Również się zgadzam – odpowiedział, starając się, by głos brzmiał stanowczo, choć żołądek zwijał mu się ze zdenerwowania.
– To dobrze. Cieszy mnie, że pokierowaliście się rozsądkiem, odsuwając na bok wzajemne niesnaski – pochwalił ich starzec.
Na twarzy Snape’a pojawił się grymas, zapytał szybko:
– Kiedy przeprowadzimy obie ceremonie?
– Za trzy dni, jeśli nie macie nic przeciwko.
– Jeżeli profesor Snape akceptuje termin, to ja też – wymamrotał Harry, a Mistrz Eliksirów skinął głową.
Dyrektor wyglądał na zmęczonego.
– W wyznaczonym terminie spotkamy się w moim gabinecie. Obrzęd połączenia odbędzie się zaraz po wymianie przysięgi małżeńskiej. Osoba, która udzieli wam ślubu, przeprowadzi także ów rytuał. W drugiej części weźmie też udział pani Pomfrey, by nadzorować jej przebieg, w razie gdyby któryś z was zasłabł. Waszym świadkiem, podczas obu uroczystości, będę ja.
– Czy możemy zaprosić rodzinę lub przyjaciół? – zapytał Gryfon.
Były Ślizgon przewrócił oczyma.
– Jakie to sentymentalne – wymamrotał.
– Będzie lepiej, jeżeli powiadomicie ich po fakcie – powiedział Albus łagodnie.
– Przynajmniej nie będę musiał bratać się z twoimi krewnymi – okrutnie podsumował Snape.
– A co ze mną? Czy ja będę musiał… bratać się… po fakcie? – odparował Potter, starając się ze wszystkich sił kontrolować gniew.
– Nie, nie będziesz musiał. Nie mam żadnej bliskiej czy też dalszej rodziny. A nawet gdybym miał, nigdy nie otrząsnęliby się z szoku.
Dyrektor chrząknął znacząco. Obaj spojrzeli na niego – ich twarze były blade ze zdenerwowania.
– Możesz już iść, Harry. Z tobą, Severusie, chciałbym jeszcze zamienić kilka słów.
Nastolatek czuł, że ma nogi jak z waty. Wstał i opuścił pokój, nie patrząc ani na Dumbledore'a, ani na swojego przyszłego męża.
Starzec utkwił swój wzrok w młodszym mężczyźnie.
– Wybacz mi, proszę – westchnął, a Mistrz Eliksirów wzdrygnął się.
– Musimy robić to, co do nas należy – stwierdził zimno.
– Czy mam przysłać kogoś, kto pomoże ci przy szatach i w przygotowaniach? – zapytał jego zwierzchnik.
– Nie ma takiej potrzeby. Zawsze radziłem sobie sam, więc ubranie się nie powinno sprawić mi trudności – parsknął Snape.
– Harry’emu pomoże Zgredek. Jestem pewny, że z radością pomógłby wam obu i to nie tylko w zabiegach przed ceremonią, ale również w przyszłości.
Snape nie zareagował
– No cóż... to by było na tyle.
Młodszy czarodziej podniósł się i skierował ku wyjściu.
– Severusie?
Opiekun Slytherinu odwrócił się w stronę dyrektora.
– Jesteś odważnym i dobrym człowiekiem. Wiem, że będziesz strzegł chłopca. Dziękuję ci, że zgodziłeś się na taką odpowiedzialność i na wszystko, co ona ze sobą niesie.
Mistrz Eliksirów nieznacznie skinął głową, w uznaniu dla wypowiedzianych słów, po czym wymaszerował z gabinetu.
– Nieszczęsna sytuacja – powiedział do siebie staruszek. Portrety dookoła niego westchnęły na znak zgody. Jedynie Fawkes odmówił pogrążeniu się w depresji - zaśpiewał radosną, dodającą otuchy pieśń, a potem wrócił do skubania ziaren słonecznika.

 

Rozdział 3

Następne trzy dni Harry spędził tak, jakby miał umrzeć czwartego. Dla niego były one ostatnimi, podczas których mógł z całych sił cieszyć się sobą i mającą wkrótce skończyć się wolnością. Małżeństwo z Mistrzem Eliksirów oznaczało dla niego pułapkę, więzienie, z którego nie będzie mógł wypełznąć dopóki nie pokona Voldemorta. A nikt nie wiedział, jak długo to potrwa. Co, jeśli zajmie to całe lata? Dekady? W tej chwili chłopak nienawidził każdego. Dumbledore'a za nieustanne wtrącanie się w jego życie. Snape’a za bycie okrutnym sadystą. Rona i Hermionę za radość, jaką dawał im ich rozkwitający związek. Z tego samego powodu nienawidził też Lupina i Tonks. Wydawało się, że wszyscy wkoło mieli przy sobie dobrego przyjaciela lub kogoś bliskiego, kto dodawał im otuchy i siły w świecie zatrutym przez Voldemorta.

Ostatniego dnia otrzymał wiadomość od pani Pomfrey, w której prosiła go, by spotkał się z nią w Skrzydle Szpitalnym. Kiedy się tam zjawił, czarownica zbadała jego ogólną kondycję i krew.
– To obowiązkowa procedura przed tego rodzaju ceremonią – wyjaśniła. – Dawniej uczestnicy rytuału złączali ze sobą swoje krwawiące nadgarstki, ale na szczęście, zaniechano tego zwyczaju dla wspólnego bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo czy jedno, a nawet dwoje uczestników nie cierpi na jakąś chorobę mogącą zakazić krew. Severus zgłosił się do mnie wczoraj. Wszystko z nim w porządku.
Harry również został wkrótce odprawiony z wzorowym świadectwem zdrowia. Zasnął, zmęczony płaczem. Obudził się zaledwie trzy godziny później. Nie mogąc zasnąć, leżał w łóżku aż do śniadania. Zgredek przygotował dla niego posiłek, po czym zniknął, aby pomóc Mistrzowi Eliksirów w przygotowaniach do uroczystości. Gryfon zastanawiał się, w jaki sposób skrzat tego dokona, nie zostając wcześniej posiekanym lub zmiażdżonym przez byłego Ślizgona. Ulżyło mu, gdy po jakimś czasie zobaczył Zgredka uzbrojonego w cały arsenał szczotek, dodatków i szaty ślubne. Niepewnie zapytał o nastrój opiekuna Slytherinu.
– Zgredek myślał, że zabije go wzrokiem – pisnął skrzat. – Profesor Snape był bardzo zły, gdy Zgredek chciał rozczesać jego włosy…
Harry, przełykając gwałtownie, zapytał zdumiony:
– Próbowałeś… uch… rozczesać mu włosy?
– Zgredkowi udało się po tym jak zagroził profesorowi, że wezwie dyrektora – wyszeptał skrzat, rozwijając przed czarodziejem szaty ślubne w stonowanym, perłowo-szarym kolorze.

Na zewnątrz słońce świeciło jasno, nie zważając na próbę, jaka czekała Harry’ego. Zgredek krzątał się wokół chłopaka przez godzinę, a potem przywołał Mrużkę, która wreszcie pozbyła się swojego uzależnienia od piwa kremowego, aby zapytać ją o zdanie. Ta wlepiła oczy w Gryfona i, składając dłonie na piersi, wykrzyknęła:
– Cudownie!
Zgredek promieniał, zaś Potter ciężko westchnął.

Droga do gabinetu Dumbledore'a należała do najgorszych, jakie Harry musiał kiedykolwiek przebyć. Z każdym krokiem jego nogi stawały się cięższe, a na gardle zaciskała się niewidzialna pętla. Oczy piekły, jakby miał się rozpłakać, zaś w piersi bolało od narastającego uczucia beznadziejności i nieutulonego żalu. Niechętnie podał hasło Chimerze strzegącej wejścia do gabinetu. Drzwi u szczytu schodów zastał otwarte. Dyrektor i Severus byli już w komnacie, dotrzymując towarzystwa wysokiej czarownicy, która miała poprowadzić obie ceremonie. Ze środka biura usunięto meble, tworząc wolną przestrzeń. Nawet Fawkes był nieobecny.

– Ach, Harry, mój chłopcze, wejdź, proszę. Przedstawiam ci Natalię Greene, która udzieli wam ślubu i przeprowadzi was przez rytuał połączenia.
Potter skinął głową na przywitanie, po czym spojrzał na Snape’a, który przypatrywał mu się chłodno. Włosy mężczyzny nie tworzyły już tłustej zasłony wokół jego twarzy. Były teraz świeżo uczesane i falując, opadały łagodnie na ramiona. Szaty, w identycznym kolorze, jak ubiór Harry’ego, doskonale dopasowane, podkreślały jego zgrabną sylwetkę. Severus posłał chłopakowi sztuczny, gorzki uśmiech, odsłaniając swoje białe zęby.
– To dla mnie zaszczyt, Potter – powiedział, zajadle cedząc każde słowo i podkreślając szczególnie to ostatnie. Dumbledore rzucił byłemu Ślizgonowi na wpół błagalne, na wpół zirytowane spojrzenie i eleganckim gestem wskazał młodemu czarodziejowi, iż powinien zająć miejsce obok profesora. Harry posłusznie wykonał polecenie. Stojąc u boku swego przyszłego męża, czuł fale nienawiści promieniujące od mężczyzny. Sam czuł się pusty i wyprany z wszelkich emocji.
Dyrektor wolno zamknął drzwi gabinetu.
W pomieszczeniu zaległa ciężka cisza. Nawet Greene wydawała się wyczuwać, iż to wydarzenie nie należało do szczęśliwych. Chłopak czuł, że można jej zaufać, dlatego też Dumbledore wybrał właśnie ją. Z pewnością została poinformowana o okolicznościach, jednakże jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a zachowanie pozostało nienagannie przyjazne.
Zawarcie małżeństwa zajęło zaledwie kilka minut. Harry i Severus powtórzyli za czarownicą słowa przysięgi. Głos opiekuna Slytherinu brzmiał zimno i głucho. Młodszy czarodziej domyślał się, że jego słowa brzmiały równie chłodno. Albus przypatrywał im się poważnie. Psotne iskierki zniknęły całkowicie z jego oczu. Małżonkowie wymienili między sobą proste, złote obrączki, zamówione na tę okazję przez dyrektora. Snape nawet nie zaszczycił Gryfona spojrzeniem, gdy chwycił jego dłoń, by założyć mu ją na palec. Natychmiast też puścił rękę nastolatka, jakby obawiał się jakiejś zarazy.
– A teraz, możesz pocałować męża – tymi słowami Greene zakończyła ceremonię i gestem wskazała Mistrzowi Eliksirów młodzieńca.
– Wolałbym go raczej zamordować – wycedził w odpowiedzi czarodziej.
– Severusie – zganił go ostro Dumbledore. Harry zarumienił się z zażenowania i wbił wzrok w ścianę za czarownicą. Wykazując się doskonałym opanowaniem, Greene zignorowała złośliwą uwagę i ponownie zwróciła się do świeżo poślubionych:
– Panowie, proszę was teraz o podpisanie małżeńskiego kontraktu. – Wyciągnęła w ich stronę zwój pergaminu i ułożyła na stoliku, który Albus chwilę wcześniej przywołał zaklęciem. Snape podpisał go pierwszy, po czym wcisnął pióro Harry’emu. Siwobrody czarodziej złożył podpis jako ostatni, zaświadczając tym samym o autentyczności ceremonii. Greene delikatnie zwinęła dokument i machnęła nad nim różdżką. Zniknął, pozostawiając po sobie snop iskier.
– Ministerstwo automatycznie zarejestruje wasz związek – wyjaśniła czarownica. – Życzycie sobie od razu przystąpić do aktu połączenia, czy też wolelibyście zrobić krótką przerwę?
– Od razu – uciął szorstko opiekun Slytherinu. Potter tylko skinął głową. Na ten znak Dumbledore ruszył w stronę drzwi, otwierając je i robiąc przejście dla Pomfrey, która miała nadzorować krwawy rytuał.
Nowożeńcy zostali poproszeni o zdjęcie obuwia – uczestnicy tego rodzaju obrzędów musieli być boso, na znak bliskości z naturą i pokory w obliczu tak silnej i intymnej formy magii.
– Usiądźcie, proszę, na podłodze i weźcie się za ręce – poinstruowała ich Greene. Harry i Severus uczynili tak, jak ich poproszono i podali sobie dłonie. Za pomocą różdżki czarownica narysowała ciemnoczerwone kręgi na kostkach nóg obu mężczyzn.
- Kręgi znikną, kiedy dopełnicie swoją więź – wyjaśniła, a chłopak zrozumiał, że miała na myśli jej skonsumowanie. Żołądek podszedł mu do gardła na samą myśl. Instynktownie mocniej zacisnął dłoń na ręce Severusa, ale ten szybko poruszył palcami, zmuszając go do rozluźnienia uścisku. Kobieta wyciągnęła dwie długie igły o ząbkowanych, ostrych końcach.
- Severusie Snape, zdecydowałeś się zostać opiekunem Harry’ego Pottera, więc zostaniesz ukłuty jako pierwszy.
Były Ślizgon podciągnął lewy rękaw szaty, odsłaniając Mroczny Znak. Greene zdołała zachować w pełni swój profesjonalizm – z niezakłóconym wyrazem twarzy umieściła pod przedramieniem mężczyzny płytki pojemnik i, siadając obok niego, wbiła igłę w żyłę. Pomfrey nie spuszczała oczu ze swojego kolegi. Jego twarz była teraz zupełnie obojętna, jakby w ogóle nie odczuwał bólu spowodowanego przez ranę i krew spływającą powoli do naczynia. Nawet nacisk jego palców na dłoń Pottera nie nasilił się ani odrobinę. Po pięciu minutach Greene wyleczyła nakłucie i zwróciła się do nastolatka, trzymając w ręku drugą igłę, podczas gdy pielęgniarka zajęła się pierwszą. Gryfon był pewien, że jego twarz jest zupełnie biała. Obnażył swoje lewe przedramię i starał się pohamować sapnięcie z bólu w chwili, gdy igła przebijała skórę. Z pewnością było to bolesne doświadczenie, ale jednak znośne. Harry poczuł ulgę, że ponownie nie ścisnął ręki swojego współmałżonka i tym samym nie zdradził uczucia dyskomfortu, jaki właśnie go ogarnął. W końcu igła została usunięta, a rana zaleczona. Czarownica wyczarowała małą, złotą misę. Następnie, szepcząc zaklęcia, ujęła w dłonie oba naczynia z krwią i równocześnie przelała ich zawartość do wyczarowanej wcześniej misy. Z jej wnętrza wystrzelił czerwony jęzor ognia.
– Albusie! – Greene przywołała dyrektora, który podszedł do małżonków i wręczył kobiecie piękny flakon wysadzany rubinami, perłami i maleńkimi koralikami. Wyciągnął ozdobny korek, a czarownica przelała zmieszaną krew do fiolki. Dumbledore zamknął ją, zabezpieczając zaklęciem, po czym rzucił czar chroniący przed stłuczeniem. Na zakończenie nowożeńcy, trzymając się za ręce, musieli okrążyć komnatę trzy razy. Czarownica podążała za nimi, recytując po łacinie ochronne zaklęcia. Mężczyźni zostawiali za sobą złotą poświatę, która zaczęła powoli znikać po zakończeniu trzeciej rundy. Kiedy szli, Severus złośliwie wbijał paznokcie w dłoń młodszego czarodzieja. Nie na tyle mocno, by go zranić, ale wystarczająco silnie, by pokazać swoją niechęć. Lata znoszenia bólu, umocniły Harry’ego, który po prostu patrzył pustym wzrokiem prosto przed siebie.

Ceremonia połączenia zakończyła się podpisaniem kolejnego kontraktu i błogosławieństwem ze strony Greene. Po tym, wraz z panią Pomfrey, natychmiast opuściła biuro.
Małżonkowie stali teraz przed siwobrodym czarodziejem, który ponuro przyglądał się ich twarzom.
– Pomimo okoliczności, życzę wam wszystkiego dobrego. Dbajcie o siebie nawzajem, moi chłopcy. - Uściskał każdego z osobna, a Harry prawie się rozpłakał, gdy dyrektor go przytulił.

I było po wszystkim.
On i Snape stali w pustym korytarzu przed wejściem do biura Dumbledore’a, starannie unikając patrzenia sobie w oczy.
– Przypuszczam, że zechcesz mi teraz towarzyszyć do swojego nowego… domu – wyrzucił z siebie Mistrz Eliksirów wściekłym głosem. Chłopak zdecydował, że lepiej nie odpowiadać na to pytanie.
– Chodź więc, zamiast się dąsać – wysyczał Severus, ruszając do lochów. Nastolatek podążył za nim. Nawet nie próbował wyobrazić sobie sposobu, w jaki zdołają skonsumować ten związek w ciągu najbliższych dwóch tygodni.

 

Rozdział 4.

Harry ruszył za swoim mężem do lochów. Wkrótce zatrzymali się przed obrazem przedstawiającym węża owiniętego wokół tłuczka do moździerza.
– Nienawidzę swojego partnera – powiedział Snape i drzwi otwarły się szeroko. Chociaż młodszy czarodziej milczał zawzięcie, Mistrz Eliksirów wchodząc do środka, nie mógł się powstrzymać od rzucenia chłopakowi przez ramię kolejnego komentarza:
– Jestem pewien, że hasło i tobie przypadło do gustu. Zmieniłem je wczoraj specjalnie dla ciebie.

Wbrew oczekiwaniom Gryfona komnaty były urządzone zgrabnie i ze smakiem. Wszystko w stonowanych kolorach brązu, bieli i szarości, poza leżącym przed kominkiem ogromnym, orientalnym dywanem w odcieniu ciemnej zieleni. Severus zatrzymał się przed Potterem i skinął w stronę jednego z pomieszczeń.
– Tam jest moja łazienka i sypialnia. Nawet nie waż się do nich zbliżać. Nie wolno ci też wchodzić do mojego prywatnego laboratorium – wskazał kolejne drzwi. – Jeśli – były Ślizgon pochylił się nad Harrym i wbił złowieszcze spojrzenie w parę zielonych oczu – kiedykolwiek przyłapię cię w którejś z moich komnat, sprawię, że będziesz bardzo, bardzo, ale to bardzo tego żałował.
Młodszy czarodziej odwzajemnił wyzywająco spojrzenie profesora.
– Och, czyżbyśmy już grozili współmałżonkowi? Nawet w czarodziejskim świecie, podpada to pod przemoc domową – stwierdził śmiało.
– Mój drogi mężu... – zaczął Snape z pogardą – odgrywanie przede mną spryciarza zdecydowanie nie wyjdzie ci na dobre. – Przez chwilę obaj mierzyli się wściekle wzrokiem, po czym Mistrz Eliksirów wznowił oprowadzanie chłopaka. – A oto twoje komnaty, mój drogi Harry Potterze, sypialnia i łazienka. Z pewnością sprostają twoim oczekiwaniom. Jeżeli zechcesz sprowadzić tutaj swoich przyjaciół, to pod warunkiem, że będziesz ich przyjmował w swoim pokoju.
– Więc będę mógł przyprowadzać gości! – ucieszył się głośno Gryfon, co spotkało się z krzywym uśmieszkiem ze strony jego małżonka.
– Niestety tak. Nie chcielibyśmy, żebyś tutaj zbzikował, prawda? Dyrektor zasugerował również, bym udostępnił ci swoją prywatną bibliotekę. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin