Kingsley Maggie - W gorączce uczuć.pdf

(395 KB) Pobierz
305946764 UNPDF
Maggie Kingsley
W gorączce uczuć
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Annie była spóźniona.
– Niech pani pojedzie windą na piąte piętro – powiedział
portier. – Potem trzeba skręcić w prawo, następnie w lewo i znów
w prawo. Oddział położniczo-ginekologiczny znajduje się na
końcu korytarza, za podwójnymi drzwiami.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby przyciski w starej windzie w
szpitalu Belfield sprawnie działały. Choć Annie nacisnęła guzik
piątego piętra, kabina zatrzymała się na trzecim i odmówiła
dalszej współpracy. Nie będę ronić łez, pomyślała, idąc krętymi
korytarzami budynku z epoki wiktoriańskiej w poszukiwaniu
klatki schodowej. Dorosła kobieta nie płacze. Nawet Jamie, który
ma dopiero cztery lata, nie płakał, kiedy zostawiałam go w
przedszkolu.
– Mamusiu, czy będziesz pamiętała, żeby po mnie przyjść? –
spytał na pożegnanie. – Nie zapomnisz?
A teraz ona była bliska łez, bo spóźniała się do pierwszej pracy,
jaką miała podjąć od narodzin Jamiego, dobrze wiedząc, że jeśli
zaprzepaści tę szansę, nie dostanie już żadnej innej.
– To jest praca na pełnym etacie, doktor Hart – oświadczył
kierownik administracji, spoglądając na nią bez przekonania. – A
dyżury nie zawsze są od ósmej do czwartej. Niekiedy trzeba
pracować w nocy lub po południu... Po prostu próbuję to pani
uświadomić, bo wiem, że ma pani małe dziecko. Czy jest pani
pewna, że podoła tym obowiązkom?
Annie odpowiedziała twierdząco, a teraz, zanim jeszcze podjęła
pracę, wszystko źle się układało.
– Hej, czyżby gdzieś się paliło? – zawołał jakiś mężczyzna, na
którego wpadła, wbiegając na klatkę schodową.
Och, przepraszam... bardzo przepraszam – wysapała, z
trudem łapiąc oddech. – Ale już dziesięć minut temu powinnam
być na oddziale położniczym i...
– Proszę się uspokoić – przerwał jej nieznajomy z
305946764.001.png
rozbawieniem. – Zatem spóźniła się pani. Ale przecież to chyba
nie jest jeszcze przestępstwem, prawda? – Łatwo mu to mówić,
pomyślała, spoglądając na wysokiego, dobrze zbudowanego
mężczyznę. Tego człowieka nic i nikt nie byłby w stanie
przestraszyć. Choć sama nie była niska, bo miała niemal metr
siedemdziesiąt wzrostu, on musiał mierzyć co najmniej metr
dziewięćdziesiąt pięć.
– Proszę mi wybaczyć, ale to mój pierwszy dzień w szpitalu –
wyjaśniła, bezskutecznie próbując go ominąć. – Powinnam
zameldować się u doktor Dunwoody i...
– Pani ma pracować na położniczo-ginekologicznym? – spytał,
marszcząc czoło.
– Waśnie od dziś.
– Och, rozumiem. Na pani miejscu nie bałbym się zbytnio
Woody. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie nieco
szorstkiej, ale w głębi duszy jest łagodna jak baranek. Widzę, że
trochę się pani denerwuje, więc wskażę pani drogę.
– Nie, naprawdę, nie trzeba. Skoro znalazłam już schody...
– Ależ to żaden kłopot. Idę w tym samym kierunku.
Pewnie z wizytą do żony, pomyślała, widząc na jego palcu
obrączkę. Wygląda na sympatycznego i dobrego człowieka,
któremu można ufać. Na litość boską, Annie, od kiedy to stałaś się
znawczynią mężczyzn? Jeszcze cztery lata temu nie potrafiłaś
odróżnić łajdaka od rycerza, więc na jakiej podstawie sądzisz, że
coś się zmieniło?
Ponieważ łajdak nigdy nie włożyłby na siebie takiej
staromodnej tweedowej marynarki ani koszuli, w której brakuje
guzika. On ubrałby się tak, żeby wywrzeć wrażenie.
– To bardzo miło, że chce mi pan pomóc – oznajmiła.
– Bez przesady – odrzekł z uśmiechem. – Ten szpital to istny
labirynt, a ja nie chciałbym, żeby pani krążyła po nim przez resztę
życia. Gdzie odbywała pani praktykę?
– W Manchesterze, ale to jest moja pierwsza posada, odkąd
cztery lata temu wróciłam do Glasgow. I dlatego jestem trochę
zdenerwowana. Przez ten czas nie miałam nic wspólnego z
305946764.002.png
medycyną. Cztery lata to bardzo długo, ale sądzę, że dam sobie
radę i...
Urwała, zastanawiając się, dlaczego mu to mówi. Przecież
postanowiła, że z nikim nie nawiąże bliższych kontaktów, a teraz
wystarczyło, by ten mężczyzna obdarzył ją uśmiechem, a ona
natychmiast mu o sobie opowiada.
– Czy już jesteśmy na miejscu? – zapytała.
– Oto oddział, którego pani szuka – oznajmił, otwierając przed
nią drzwi.
– Dziękuję za pomoc. Jestem panu bardzo wdzięczna.
– Ratowanie kobiet z opresji to moja specjalność – oświadczył
z szerokim uśmiechem, który ona odwzajemniła. – Teraz już
lepiej, bo przestała pani przypominać przerażonego królika w
świetle reflektorów samochodu.
Może mi pan wierzyć, że tak się właśnie czułam.
– Jeśli będzie pani miała jakieś kłopoty i zechce o nich z kimś
porozmawiać, to znajdzie pani we mnie słuchacza.
– Dziękuję za tę miłą propozycję, ale jestem pewna, że
wszystko dobrze się ułoży.
– Mówię poważnie. Początki w nowej pracy często bywają
okropnie stresujące, a jeśli z jakichś powodów nie chciałaby pani,
żeby przypadkiem ktoś nas usłyszał, to w pobliżu szpitala jest
pełno restauracji i pubów, więc moglibyśmy tam porozmawiać w
bardziej prywatnej atmosferze.
W prywatnej atmosferze, powtórzyła w myślach, spoglądając
na niego z lekkim rozczarowaniem. Nick również znał wiele
prywatnych miejsc, do których mnie zabierał, zanim w końcu
wyznał, że jest żonaty, ale wkrótce się rozwiedzie. A ja wierzyłam
w każde jego słowo. No cóż, cztery lata temu byłam naiwna i
głupia, ale to należy już do przeszłości.
– Nie sądzę, bym skorzystała z pańskiej propozycji – odparła
oschle.
– To dla mnie żaden kłopot. Prawdę powiedziawszy, chętnie
pani pomogę.
Nick mówił to samo. Na to wspomnienie poczuła złość. Tacy
305946764.003.png
już są dzisiejsi żonaci mężczyźni. Wystarczy wyrazić im za coś
wdzięczność, a oni od razu uznają to za zaproszenie. Lunch we
dwoje w jakiejś ustronnej restauracji, a potem... on bez wątpienia
spodziewa się niedwuznacznego zakończenia.
– A nie będzie pan zbyt zajęty opieką nad żoną? – warknęła
opryskliwie.
Jej słowa wyraźnie nim wstrząsnęły.
– Żoną?
– Owszem, żoną! Tą nieszczęsną kobietą, której przyrzekał pan
miłość, szacunek i wierność. Czyżby pan już o tym zapomniał?
Radzę, żeby wykorzystał pan swoje zdolności jako słuchacza
podczas rozmów z nią, bo ja nie dam się na to nabrać! –
wybuchnęła i nie czekając na jego odpowiedź, weszła na oddział
położniczo-ginekologiczny.
Cóż za bezczelny człowiek! Nick przynajmniej był na tyle
przebiegły, że na spotkania ze mną zdejmował obrączkę, więc nie
wiedziałam o istnieniu jego żony, dopóki się w nim nie
zakochałam, ale ten...
– Czy mogę pani w czymś pomóc? – spytała pulchna,
rudowłosa pielęgniarka, ciekawie jej się przyglądając.
– Nazywam się Annie Hart...
– Och, chwała Bogu! – zawołała dziewczyna. – Woody zaczęła
już obgryzać paznokcie, myśląc, że pani w ogóle się nie pojawi.
– Wszystko przez tę windę. Zamiast zawieźć mnie na piąte
piętro, zatrzymała się na...
– Niech pani teraz o tym nie myśli – przerwała jej pielęgniarka.
– Proszę zostawić swoje rzeczy w pokoju dla personelu, a potem
przygotować się do pracy. Tom i Helen będą tu lada chwila, a jeśli
przyjdzie również Gideon, to rozpęta się prawdziwe piekło. Nie
znaczy to wcale, że jest on jakimś potworem, ale pedantycznie
przestrzega godzin obchodów, a i tak mamy już spore opóźnienie.
– Ale...
– Nawiasem mówiąc, nazywam się Liz Baker i witam na
pokładzie – oznajmiła, a potem odeszła do swoich zajęć.
Tom, Helen, Gideon? Kim są ci ludzie, a przede wszystkim
305946764.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin