Adler Elizabeth - Karuzela sukcesu.txt

(1725 KB) Pobierz
Powieści Elizabeth Adler
w Wydawnictwie Amber
Dziedzictwo tajemnic
Grzechy młodości
Karuzela sukcesu
Kobiety rządzą światem
Leonia
Morelle
Spadkobierczyni poszukiwana
Szmaragd z korony carów
w przygotowaniu
Tajemnica willi Mimoza

%mztk sńpu
Przełożyła ALEKSANDRA KOMORNICKA
AMBER
Tytuł oryginału FLEETING IMAGES
Ilustracja na okładce KLAUDIUSZ MAJKOWSKI
Redakcja merytoryczna KATARZYNA CHMIELEWSKA
Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta MARIA OLSZEWSKA
6G^i
Copyright © 1987 by Ariana Scott
For the Polish edition Copyright © 1995 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-865-5
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1995. Wydanie I Druk: TSSinska Tiskama S.A.
Akc.
19.
Dla Liz, Piotra i Jonasza Adler z ogromną miłością
Trolog
w asny odblask ekranu telewizyjnego, na któ->/ rym Jessie-Ann płynnym, rozkołysanym krokiem, poruszającym jej płowoblond włosami, podkreślającym jej długie, zdawałoby się nie kończące się nogi, przemierzała wybieg paryskiego pokazu mody, rozjaśniał ciemne wnętrze pokoju Laurindy. Jessie-Ann zatrzymała się właśnie na moment, aby kamery telewizyjne mogły uchwycić jej słynny, rozbrajający uśmiech.
Nikt nie domyśla się nawet, co kryje się za tym uśmiechem ulubienicy całej Ameryki, pomyślała Laurinda, wpatrując się bacznie w swoją ofiarę; nikt nie uwierzyłby, że to niewiniątko, symbol sukcesu, jest ucieleśnieniem zła. Ale ona, Laurinda, poznała smak cierpienia z powodu zgnilizny Jessie-Ann...
— Czyż to nie wspaniałe — komentowała wydarzenie prezenterka lokalnej stacji telewizyjnej w Spring Falls — być świadkiem fantastycznej kariery naszej dziewczyny, która święci triumfy na tak trudnej do podbicia międzynarodowej scenie mody? I choć Jessie-Ann robi to już od kilku lat, nam nadal nie udało się przeprowadzić z nią wywiadu. Domyślam się, że ma po prostu znacznie ciekawsze propozycje podróży dookoła świata, gdzie prezentuje te wszystkie luksusowe stroje, o których ty i ja możemy tylko pomarzyć. Nikt nie potrafi ich lepiej nosić niż nasza Jessie-Ann — i właśnie tego zdania są panowie Ives Saint-Laurent,
7
Karl Lagerfeld i Ungaro. Jessie-Ann potrafi sprawić, iż nawet worek nabiera seksownego wyglądu. Ale zdaniem naszych ludzi stąd, ze Spring Falls, Jessie-Ann pozostała tą samą słodką dziewczyną z Montany, jaką zawsze była...
Laurinda Mendosa wyłączyła telewizor, odgradzając się od świata dźwięków i barw.
Jej pokój wyglądał jak laboratorium — ogołocony ze wszelkich ozdób, które umilają życie. Podłoga wyłożona winylowymi płytkami była wyszorowana i wypolerowana do połysku, pachniała środkami dezynfekcyjnymi. Na tanim, drewnianym biurku stała niemodna maszyna do pisania oraz szklany słoik wypełniony długopisami. Pośrodku, ułożony z pedantyczną dokładnością, leżał plik papieru maszynowego. Na prostym, drewnianym krześle nie było miękkiej poduszki, a obok łóżka, tego samego piętrowego łóżka, które stało tutaj od czasu gdy była dzieckiem, nie leżał puszysty dywanik, na którym Laurinda mogłaby postawić bose stopy. Początkowo, kiedy dostała to łóżko, myślała, że będzie mogła zapraszać do siebie inne dzieci. Ale nigdy żadne dziecko nie zostało zaproszone na wizytę z nocowaniem do domu Mendosów.
Laurinda położyła głowę na poduszkach i z zamkniętymi oczami rozmyślała o Jessie-Ann. Mogła przywołać w pamięci wszystkie sceny, po kolei, tak jakby były rolką nakręconego filmu...
Jessie-Ann była najpopularniejszą dziewczyną zarówno w podstawowej, jak i w średniej szkole. Oczywiście, dla swoich przyjaciółek bez przerwy urządzała przyjęcia z nocowaniem, ale Laurinda nigdy nie została zaproszona do jej przestronnego, słonecznego domu, narożnej posesji, gdzie dwa psy Parkerów ujadały radośnie, przesadzając susami sąsiednie trawniki. Laurinda dotąd jeszcze widzi trzech starszych braci Jessie-Ann, którzy traktowali swoją siostrę niczym małą księżniczkę, a także uśmiechniętą mamę, która piekła fantastyczne ciasta i dbała o to, by zęby jej córki były proste, i aby zawsze miała ładne ubrania, nie wyłączając opiętych dżinsów, które w jakiś niewytłumaczony sposób leżały zawsze na Jessie-Ann jak druga skóra. Jessie-Ann miała także wspaniałego ojca, wysokiego, jasnowłosego olbrzyma, który kochał swoją córkę w sposób, jaki przystaje ojcu.
Nikły odgłos zakłócił ciszę; Laurinda błyskawicznie otworzyła oczy. Ponurym wzrokiem spojrzała na zamknięte na klucz drzwi swojej sypialni; kroki powłóczącej nogami matki przybliżały się.
8
— Laurinda? — Posłyszała głośne sapanie za drzwiami, a następnie niecierpliwe i gwałtowne szarpnięcie klamki. — Laurinda? Wiem, że tam jesteś. Dlaczego się nie odzywasz? — Choć głos zabrzmiał teraz silniej, był jednak łamiący się i już nieco zamglony. Laurinda uśmiechnęła się. Po powrocie z biura, jak zwykle, zostawiła na stole kuchennym zawiniętą w brązowy papier paczkę, której magiczna moc zaczynała już działać. Pani Mendosa powoli wkraczała w stan nocnego zamroczenia.
Wydając złowieszcze pomruki, szurając nogami, matka ruszyła z powrotem. Kiedy potknęła się na schodach, do Laurindy dotarło jeszcze jej siarczyste przekleństwo. Któregoś dnia stoczy się zwyczajnie na łeb na szyję z tych schodów, i znajdzie się w stanie wiecznego zamroczenia — im wcześniej, tym lepiej!
Nigdy nie wpuściła matki do swojego pokoju. I nikt nigdy tutaj nie wchodził — już od dobrych paru lat. Czasami wydawało się jej, że w tym pokoju zawsze było tak jak teraz, że był szary, cichy i przez nikogo nie odwiedzany, ale właśnie wtedy, gdy tak myślała, powracały wspomnienia, które sprawiały jej niewymowny ból. Kiedyś myślała, że znalazła sposób, żeby się ich pozbyć. Oczekująca na biurku stara maszyna do pisania przynajmniej do pewnego czasu spełniała swoje zadanie. Lecz w ostatnim okresie przeszłość drążyła jej mózg nawet podczas pracy, zakłócając jedyną rzecz, która naprawdę sprawiała jej radość, jedyną rzecz, w której naprawdę była dobra. Praca księgowej nie każdemu wydawała się najlepszym pomysłem, ale kiedy wskutek „choroby" matki zmuszona była porzucić swoje marzenie o college'u, to zajęcie wydało się najbliższe jedynej, prawdziwej pasji jej życia. W  matematyce  zawarta  jest  zimna  logika,  której   brakowało w gmatwaninie jej codziennej egzystencji — a nie miała wątpliwości, że gdyby mogła kontynuować studia matematyczne, zostałaby jednym z uznanych przez świat geniuszy matematyki. Lecz tak się nie stało. A wszystko to przez Jessie-Ann.
W ciągu ostatniego roku starannie układała swoje plany, przygotowując grunt. Jeszcze nie była pewna, jaki obrót przybiorą sprawy, ale poczyniła już przynajmniej pierwsze kroki, z których z pewnością najważniejszym było podjęcie pracy u ojca Jessie-Ann w prowadzonej przez niego gazecie. Ponieważ była bardzo dobrą pracownicą, stała się tam osobą niezastąpioną. A kiedy pani Parker
9
zaprosiła ją na kawę do domu, tak świetnie odegrała rolę „małej, bohaterskiej Laurindy, walczącej i poświęcającej się dla ciężko chorej matki", iż odtąd pani Parker okazywała jej współczucie i sympatię, i często zatrzymywała na filiżankę kawy. Laurinda uważała panią Parker za anioła... często myślała jak inaczej mogłoby wyglądać jej życie, gdyby jej matką i ojcem byli tacy ludzie jak Parkerowie. Ale nie byli — byli rodzicami Jessie-Ann! I to Jessie-Ann sprawiła, że cały świat Laurindy rozpadł się, zamieniając w koszmarną ruinę.
Usiadła na łóżku i rozejrzała się po szarym, pogrążonym w mroku zachodzącego dnia pokoju. Było w nim tylko to, co niezbędne;  żadnego  przytulnego  kącika,   który   łagodziłby  jej cierpienie, żadnych miłych dla oka ozdób, które mogłyby uśmierzyć ból zadanych jej ran. Połyskujący ostrością, stary ogrodniczy nóż ojca czekał na półce, przypominał jej o powziętym zamiarze... już tylko ten nóż mógł zaspokoić potrzebę zemsty na Jessie-Ann. Laurinda uśmiechnęła się na myśl, że prezenterka lokalnej telewizji  będzie o   niej   mówić jak o  „lokalnej  bohaterce", o słynnej osobie, podobnie jak przed chwilą mówiła o Jessie-Ann. To ona, Laurinda, będzie tą dziewczyną z South Falls, która zdobyła sławę. A Jessie-Ann nie będzie już na tym świecie i, jak za poruszeniem czarodziejskiej różdżki, znikną wszystkie straszne wspomnienia.
1.
mierzając ku wyjściu, mijając lustrzany hol budynku, w którym znajdował się jej apartament, Jessie-Ann Parker przystanęła, by sprawdzić swój wygląd i dokonać ostatnich poprawek. Szła na bardzo ważne spotkanie w Agencji Reklamowej Nicholls Marshall na Madison Avenue i było szalenie ważne, by dokładnie tak właśnie wyglądała: praca w charakterze Royle Girl należała do tych najlepiej płatnych, które w świecie modelek uchodzą za rarytas, a ona za wszelką cenę chciała ją dostać.
Poprzedniego dnia zatelefonował jej agent. Powiedział, że Harrison Royle, właściciel i prezes ogólnokrajowej sieci domów towarowych, uznał, iż jedynym sposobem dotarcia do ogromnego, zamożnego rynku młodzieżowego jest wylansowanie dla tej grupy wiekowej ubrań firmowanych przez jakąś renomowaną znakomitość. Postanowili pójść na całego i zaatakować rynek z wielkim rozmachem. To Harrison zasugerował, iż Jessie-Ann doskonale nadaje się do tej roli. Wszyscy ją znają i podziwiają... jeśli Jessie-Ann tak się ubiera, w jej ślady pójdzie reszta!
Z bukietu kwiatów dekorujących hol wyjęła jaskrawożółtą stokrotkę i zatknęła ją w ozdobną, srebrną spinkę wpiętą w szkocki szal, zarzucony na wełnianą koszulę w kolorze ochry. Uśmiechnęła się — płatki stokrotki rzucały ciepły, żółty refleks na jej podbródek. Jessie-Ann miała dwadzieścia cztery lata, sto osiemdziesiąt pięć
Z
ii
centymetrów wzrostu i grzywę jedwabistych jasnoblond włosów, które sięgały jej do ramion. Ubrana była w dżinsową spódnicę firmy Ralph Lauren z kosztownym, ze srebrnymi ozdobami, skórzanym paskiem firmy Barry Kieselsteih-Carol, w ciemnobrązowe kowbojskie buty i obszerne, superszykowne, modne futro ze strzyżonych bobrów, farbowane na ciemnoszafirowy kolor.
Zadowolona z wyglądu, przemierzyła szybkim krokiem hol, wyjmując po drodze pocztę. Podczas gdy portier próbował upolować dla ni...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin