01-tłumaczenie PL.doc

(707 KB) Pobierz
DZWONIŃCś CśDRY ROSJI

 

DZWONIŃCś CśDRY ROSJI

księga I

Spis treści

Od tłumacza.......................................................... 3

O autorze.............................................................. 3

Dzwoniący cedr..................................................... 3

ANASTAZJA - księga I ......................................... 8

Spotkanie................................................................ 8

Zwierzę czy człowiek? / ........................................... 10

Kim oni są? ............................................................. 11

Leśna sypialnia......................................................... 12

Ranek Anastazji........................................................ 12

Promyczek Anastazji ............................................... 13

Koncert w tajdze........................................................ 16

Kto zapala nową gwiazdę? ....................................... 18

Jej kochani ogrodnicy................................................ 23

Nasionko-lekarz......................................................... 24

Kogo żądlą pszczoły? ................................................ 25

Witaj, poranku! ........................................................... 26

Wieczorne czynności.................................................. 26

Sen pod własna gwiazdą............................................. 27

Pomocnik i opiekun waszego dziecka ......................... 28

Leśne gimnazjum.......................................................... 30

Odczuwanie człowieka............................................... 31

Latający talerz? Nic nadzwyczajnego ........................... 33

Mózg-superkomputer.................................................... 35

“W nim było życie, a życie było światłościa ludzi” .......... 38

MusImy zmIemac śwmtopogląd ................ 39

Âmiertelny grzech.......................................................... 40

Dotknięcie raju............................................................... 41

Kto wychowuje syna? ................................................... 43

Przez jakiś czas............................................................. 44

Dziwna dziewczyna....................................................... 45

Robaczki........................................................................ 47

Marzenia tworzące przyszłośc........................................ 48

Przez odcinek ciemnych sił............................................. 52

Silni ludzie....................................................................... 55

Kim jesteś, Anastazjo? ................................................... 58

Bohaterka książki, Anastazja, stwierdza,

że w tekście funkcjonuje taka łacznośc liter i kombinacja słow,

która bosko oddziałuje na człowieka.

Wpływ ten odbierany jest podczas czytania,

kiedy na słuch nie oddziałuja dęwięki wydawane przez sztuczne przedmioty i mechanizmy.

Naturalne dęwięki - śpiew ptaków, plusk kropel deszczu, szelest liści na drzewach

- pozytywnie wpływaja na odbiór. Prawda to czy nie - decydujesz sam, Czytelniku.

2

Władimir Megre

ANASTAZJA

“Istnieję dla tych, dla których istnieję”

OD T¸UMACZA

Drodzy Czytelnicy! Od dwóch lat mieszkam w Polsce. Jeszcze niezbyt dobrze i poprawnie posługuję się

językiem polskim, ale postanowiłam przekazać Wam te treści, które są bardzo rozczytywane w całej Rosji i

innych krajach śuropy i świata. Najlepiej jak potrafię, odtworzyłam w języku polskim kombinację liter, którą

stworzyła Anastazja, bohaterka tej książki. Dodam tylko, że w Rosji powstały szkoły, w których realizuje się

wychowawcze metody Anastazji. Mam nadzieję, że Państwo również z zainteresowaniem odniesiecie się do

treści książki. Życzę jak najlepszych doznań i uczuć w życiu.

OAUTORZś

Władimir Megre urodził się 23 lipca 1950 roku. Ta książka jest jego pisarskim debiutem. On sam jest znanym

biznesmenem, prezesem zarządu Międzyregionalnego Związku Przedsiębiorców Syberii. W latach 1994-

1995 zorganizował na swój rachunek dwie duże handlowe ekspedycje po rzece Ob na statkach żeglugi śródlądowej

na trasie Nowosybirsk - Salechard - Nowosybirsk.

O jego pierwszej ekspedycji “Kupiecka karawana” dużo pisano w prasie Syberii, Chanty-Mansijskiego i Jamało-

Nienieckiego Narodowego Okręgu. Przez bardzo długi czas dla przyjacioł i krewnych było zagadką, co

sprawiło, że przedsiębiorca z dziesięcioletnim stażem zainwestował w nią prawie cały swój kapitał, a pozosta-

ła część oddał w zastaw hipoteczny.

Wiadomo było, że ekspedycja nie przyniesie zysku, lecz ogromne straty. Książka przez niego napisana wyjaśnia

ową zagadkę. Autor przywiozł z tej ekspedycji to, czego nie można przeliczyć w wymiarze materialnym.

W kilku najważniejszych gazetach opublikował sensacyjne materiały, które wywołały szeroki oddęwięk wśród

czytelników i komentarze naukowców. On sam powiedział:

“Nie jestem z zawodu pisarzem i nie mam stażu w literackim rzemiośle, dlatego powinienem przeprosić

czytelników za styl moich wypowiedzi. Książka ta nie należy do publicystyki, fantastyki czy przygody mimo

nadzwyczajności opisywanych w niej wydarzeń. Nie udało mi się określić, jaki gatunek literacki reprezentuję”.

DZWONIŃCY CśDR

Wiosną 1994 roku zafrachtowałem trzy rzeczne statki, na których odbyłem czteromiesięczną ekspedycję

po syberyjskiej rzece Ob, od Nowosybirska do Salechardu i z powrotem. Jej celem było nawiązanie ekonomicznych

kontaktów z regionami dalekiej połnocy.

śkspedycja nazywała się “Kupiecka karawana”. Największy statek pasażerski nosił nazwę “Patryk Lumumba”

(zdaniem autora, w zachodniosyberyjskiej żegludze śródlądowej dziwnie nazywa się statki: “Maria Uljanowa”,

“Patryk Lumumba”, “Michał Kalinin”,jakby na Syberii nie było innych historycznych osobistości). Na nim

mieściły się: sztab kolumny statków, wystawa przedsiębiorców Syberii i sklep. Kolumna miała pokonać trzy

i poł tysiąca kilometrów na połnoc od Nowosybirska, odwiedzić duże miasta, takie jak Tomsk, Niżniewartowsk,

Surgut, Chanty-Mansijsk, Salechard, a także małe miasta, do których można dojechać z ładunkiem tylko

w wyjątkowo krótkim okresie żeglowności rzeki.

W dzień kolumna statków zatrzymywała się w miejscach zamieszkałych. Tam handlowaliśmy i prowadziliśmy

rozmowy w celu nawiązania stałych kontaktów ekonomicznych. Podróżowaliśmy przeważnie nocą, jeżeli

zaś warunki meteorologiczne były niekorzystne, cumowaliśmy przy małych osadach i organizowaliśmy zabaw

ę dla miejscowej młodzieży. Takie imprezy były tam rzadkością. Kluby i Domy Kultury w ostatnim czasie

stopniowo ulegały dewastacji i nie oferowały żadnych atrakcji, imprezy kulturalne prawie się nie odbywały.

Zdarzało się, że w przeciągu doby podróży nie spotykaliśmy nawet jednej małej wioski. Tylko tajga i jedyna

na długie kilometry transportowa arteria - rzeka.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że na jednym z tych odcinków czeka mnie spotkanie, które odmieni całe

3

moje życie.

Kiedyś wydałem polecenie zacumowania prowadzącego statku przy brzegu, obok małej wioski, liczącej kilka

domów i oddalonej dziesiątki kilometrów od dużych osad. Postój zaplanowano na trzy godziny, żeby załoga

statku mogła odpocząć na lądzie, mieszkańcy - kupić żywność i inne towary, a my nabyć od nich za grosze

leśne runo i ryby.

W czasie postoju zwrócili się do mnie, jako do przewodnika, z bardzo dziwną prośbą dwaj miejscowi starcy.

Jeden cały czas milczał. Mowił ten młodszy. Namawiał mnie, bym dał im pięćdziesięciu ludzi (załoga statku liczyła

tylko sześćdziesiąt pięć osób), których zaprowadzą w głab tajgi, dwadzieścia pięć kilometrów od miejsca

postoju statku, żeby ściąć - jak to określili - dzwoniący cedr. Cedr, którego wysokość, według nich, wynosiła

około czterdziestu metrów. Zaproponował dodatkowo pocięcie go na części, które będzie można łatwo zanieść

na statek. Zabrać powinniśmy absolutnie wszystko. Każdą część należy pociąć na mniejsze kawałki, po

jednym wziąć dla siebie, a resztę rozdać bliskim, znajomym, wszystkim, którzy zechcą przyjąć taki dar. Starszy

człowiek powiedział, że ten cedr ma nadzwyczajne właściwości i jego kawałek należy nosić na piersiach.

Trzeba założyć go, stojąc boso na trawie, i następnie przycisnąć lewą dłonia do obnażonej piersi. Po minucie

poczuje się przyjemne, idące od cedru ciepło, potem ciało przeniknie lekki dreszcz. Od czasu do czasu, kiedy

będzie się pojawiało pragnienie, trzeba gładzic opuszkami palców tę stronę kawałka cedru, która nie przylega

do ciała, przytrzymując kciukami drugą stronę. Już po trzech miesiącach osoba posiadająca kawałek dzwoniącego

cedru zauważy znaczne polepszenie samopoczucia i wyleczy się z wielu chorób.

– Czy z AIDS także? – zapytałem i opowiedziałem im krótko o chorobie, której szczegoły znałem. Starzec

z pewnością w głosie odpowiedział:

– Z wszelkich chorób!

Ale według niego byłoby to zbyt proste. Głowna siła cedru tkwi w tym, że jego energia nie tylko uzdrawia fizyczne,

ale także sprawia, że człowiek staje się bardziej życzliwy i utalentowany oraz odnosi więcej sukcesów.

O leczniczych właściwościach cedru trochę wiedziałem, ale wydawało mi się całkowicie niewiarygodne, żeby

jego oddziaływanie mogło wpływac na uczucia i zdolności człowieka. Zaczałem tłumaczyc starcom, że na

“wielkiej ziemi” kobiety, żeby się podobać, noszą biżuterię ze złota i srebra.

– Noszą, bo nie znają siły i właściwości cedru – otrzymałem odpowiedę.

– Złoto to proch w porównaniu z jednym kawałkiem tego cedru. Nie chcąc się sprzeczać, z szacunku dla

ich wieku, powiedziałem:

– Być może... pod warunkiem, że wielki mistrz rzeęby przyłoży swoją rękę i stworzy coś niezwykle pięknego.

Ale on na to odpowiedział:

– Można wyrzeębić, ale lepiej samemu szlifować palcami, kiedy dusza tego będzie chciała. Wtedy cedr

również otrzyma zewnętrznie piękną formę.

W tej chwili młodszy z mężczyzn pospiesznie rozpiał wysłużoną kurtkę i koszulę i pokazał to, co miał na

piersi. Zobaczyłem wypukły okrąg, a może owal. Kolory na nim – fioletowy, malinowy, rudawy – tworzyły niezrozumiały

rysunek, słoje drewna naśladowały strumyczki. Nie umiem oceniać dzieł sztuki, pomimo że odwiedzałem

mnóstwo różnych galerii obrazów. Âwiatowe arcydzieła nie budziły we mnie wyjątkowych emocji, ale

to, co wisiało na piersiach dziadka, wywołało więcej uczuć niż odwiedziny w Galerii Trietiakowskiej. Zapyta-

łem:

– Ile lat szlifował pan swój kawałek cedru?

– Dziewięćdziesiąt trzy – odpowiedział dziadek.

– A ile ma pan lat? – Sto dziewiętnaście.

W tym momencie nie uwierzyłem – wygladał na blisko siedemdziesiąt pięć lat. Albo nie wyczuł moich wątpliwości,

albo nie zwrocił na nie uwagi i trochę emocjonalnie zaczał mnie przekonywać, że u innych osób bę-

dzie on ładny już po trzech latach, a póęniej coraz piękniejszy, szczególnie u kobiet. Od ciała właściciela bę-

dzie się rozchodził błogi aromat, nieporównywalny do aromatu komponowanych przez człowieka perfum. Od

starców rzeczywiście dochodziła bardzo przyjemna woń, poczułem to, pomimo że palę i, jak przypuszczam,

mój węch jest nieco przytępiony. Zauważyłem też, że mowa, sposób budowania zdań i wyciągania wniosków

– nie przystają do mowy mieszkańców dalekiej połnocy. Intonację niektórych zdań pamiętam do dzisiaj. Starzec

powiedział:

– Bóg stworzył cedr w celu zgromadzenia energii kosmosu. Od kochającego człowieka wychodzą promienie,

które w ułamku sekundy odbijają się od znajdujących się nad nim planet, znowu dosięgają ziemi i dają życie

wszystkim stworzeniom. Słońce jest jedną z tych planet, które odbijają niecałe widma tych promieni. W kosmos

uchodzą od człowieka tylko dobre promienie i z kosmosu także wracają tylko i wyłacznie pozytywne pro-

4

mienie. Jeśli w człowieku zgromadzą się okrutne, niewłaściwe stany emocjonalne, to powstaje w nim ciemne

promieniowanie, które nie może wznieść się w górę i uchodzi w głab ziemi. Odbijając się od jej wnętrza, wraca

na powierzchnię i wywołuje kataklizmy: erupcje wulkanów, trzęsienia ziemi i wojny. Najwyższym osiągnię-

ciem odbitych czarnych promieni jest uzyskanie wpływu na człowieka i nasilenie w dwójnasób jego okrutnych

cech.

Cedr żyje pięćset pięćdziesiąt lat. Milionami swoich igieł-liści w dzień i w nocy łapie i wchłania w siebie jasną

energię, całe jej widmo. W czasie życia cedru przechodzą nad nim wszystkie ciała niebieskie, powrotnie

odbijając promienie ku ziemi.

Wyobraę sobie, że nawet maleńki kawałek cedru ma więcej energii niż wszystkie razem, stworzone przez

człowieka, nośniki energii. Cedr za pośrednictwem kosmosu przyjmuje wychodzącą od człowieka energię,

przechowuje ją i oddaje wtedy; kiedy jej brakuje w kosmosie, a więc w człowieku i we wszystkim, co żyje i rośnie

na ziemi. Rzadko są spotykane cedry, które gromadzą, ale nie oddają z powrotem zakumulowanej energii.

Kiedy drzewo osiągnie pięćset lat życia, zaczyna dzwonić. W taki sposób daje znak, że można wykorzystać

nagromadzoną w nim energię. Taki cedr dzwoni przez trzy lata. Po tym czasie, jeżeli nikt go nie znajdzie,

a tym samym cedr nie będzie miał możliwości oddania nagromadzonej przez kosmos energii bezpośrednio

człowiekowi, zacznie ją gubić, spalając w sobie. Męczący proces spalania – umierania cedru trwa dwadzieścia

siedem lat. Niedawno znaleęliśmy taki cedr. Wyliczyliśmy, że dzwoni już od dwóch lat, zatem został już

tylko rok. Trzeba go ściąć i rozdać dużej liczbie ludzi.

Starzec mowił długo, w jego głosie brzmiała spokojna pewność siebie. Kiedy jednak emocje i wzburzenie

brały w nim górę, zaczynał szybko, jakby grając na instrumencie, polerować opuszkami palców swój kawałek

cedru zawieszony na piersi. Na dworze było zimno, od rzeki wiał chłodny wiatr, ale wysłużona kurtka i koszula

starca były niezmiennie rozpięte.

Ze statku na brzeg zeszła pracownica firmy, Lidia Pietrowna. Powiedziała, że załoga jest przygotowana do

odpłynięcia i czeka na koniec mojej rozmowy.

Pożegnałem się ze starcami i wszedłem na statek. Nie mogłem spełnic ich prośby, ponieważ zatrzymanie

statku na trzy doby spowodowałoby bardzo duże straty. Po drugie, wszystko, co usłyszałem od starców, potraktowałem

jako zabobon albo odniesienie do miejscowych mitów.

Następnego dnia w czasie narady zauważyłem, że Lidia Pietrowna ciągle muskała zawieszony na swojej

piersi kawałek cedru. Potem wyjaśniła mi, że kiedy wchodziłem na statek, widziała, że ten stary człowiek, który

ze mną rozmawiał, zagubionym wzrokiem patrzył raz na mnie, a raz na swojego starszego przyjaciela i mowił

zdenerwowany: “Jak to się stało...? W ogóle nie umiem mówić ich językiem... Nie udało się ich przekonać.

Nie zdołałem! Nie umiałem tego zrobić! Nic się nie udało”. Wtedy drugi starzec odezwał się: “Byłeś niedostatecznie

przekonujący, synku. Nie uświadomili sobie tego”.

– Kiedy wchodziłam po trapie, staruszek, który z tobą rozmawiał, nagle podbiegł do mnie, chwycił mnie za

rękę i zaprowadził na trawę. Wyciagnał z kieszeni sznurek, na który był nawleczony ten kawałek cedru, zało-

żył mi go na szyję, przycisnał moją i swoją dłonia do piersi. Poczułam wówczas na swoim ciele dreszcz. A kiedy

odchodziłam, on bez ustanku powtarzał: “Szczęśliwej drogi, bądęcie szczęśliwi, przyjedęcie na drugi rok,

wszystkiego najlepszego, będziemy na was czekać, szczęśliwej drogi”. Kiedy statek odpływał, machał ręką,

po czym usiadł na trawie. Popatrzyłam na niego przez lornetkę. Starzec siedział na trawie, jego plecy drgały.

Starszy schylił się nad nim i głaskał go po głowie.

Po powrocie statku do Nowosybirska poczułem silne bóle. Postawiono diagnozę: wrzód dwunastnicy i dyskopatia

piersiowej części kręgosłupa. W szpitalnej ciszy byłem odizolowany od codziennej krzątaniny i marności.

Jednoosobowy, luksusowy pokój dawał mi możliwości spokojnego przeanalizowania rezultatów czteromiesi

ęcznej ekspedycji i zrobienia biznesplanu na następną. Ale pamięć jakby oddalała wszystkie wydarzenia,

wysuwała na pierwszy plan starców i opowiedzianą przez nich historię.

Na moją prośbę do szpitala została dostarczona wszelka możliwa literatura dotycząca cedrów. Porównując

przeczytane na ten temat artykuły, coraz bardziej byłem zachwycony i zdziwiony. Zaczynałem wierzyć w przekazaną

przez starców wiedzę. W ich opowieści była jakaś prawda, a może nawet wszystko było prawdą.

W książkach z zakresu medycyny niekonwencjonalnej bardzo dużo mówi się o leczniczych właściwościach

cedru. Wszystkie jego części, zaczynając od igieł-liści, a kończąc na korze, wykazują się wysoce efektywnymi

leczniczymi właściwościami. Drewno ma piękny wygląd, dlatego wykorzystują je artyści rzeębiarze. Wyrabia

się z niego meble i specjalistyczne detale do instrumentów muzycznych. Igliwie cedru ma właściwości fitostatyczne

i zdolności odkażania powietrza, a drewno wydziela bardzo charakterystyczną, balsamiczną, przyjazną

woń. Umieszczony w domu niewielki kawałek cedrowego drewna odstrasza mole. W literaturze popularnonaukowej

podkreślono, że właściwości cedru rosnącego na połnocy są bardziej intensywne, aniżeli cedru ro-

5

snącego na południu.

Jeszcze w 1792 roku naukowiec, członek Akademii Nauk, prof. Pallas, napisał, że owoce syberyjskiego cedru

przywracają człowiekowi męskie siły i młodośc oraz znacznie zwiększają odporność organizmu na choroby.

Istnieje wiele historycznych fenomenów bezpośrednio dotyczących cedru. Oto jeden z nich.

Niewykształcony chłop, Grigorij Rasputin pochodził z głuchej syberyjskiej wioski, krainy, w której rosną syberyjskie

cedry. W 1907 roku, mając pięćdziesiąt lat, dotarł do Moskwy i przeraził swoją wiedzą i przepowiedniami

rodzinę imperatora, do której nie wiadomo w jaki sposób się dostał. Przespał się z wieloma kobietami

błękitnej krwi. Żył burzliwie i niemoralnie. Kiedy nadszedł kres jego życia, mordercy byli zdziwieni, że mimo tylu

kul w ciele wciąż żył. Wspołcześni dziennikarze zastanawiali się nad fenomenem nadzwyczajnej wytrzyma-

łości jego organizmu i doszli do wniosku, że jest to rezultat wychowania w cedrowym lesie i diety opartej na

orzechach tego cudownego drzewa. W wieku pięćdziesięciu lat Rasputin mogł zaczynać orgie w południe i zabawy

te kontynuować do rana. Po takiej libacji i pijaństwie przyjeżdżał na pierwszą poranną mszę. Modlił się

do ósmej, stojąc, a potem w domu pił dużo herbaty, aby wypłukac truciznę. Do drugiej po południu przyjmował

pacjentów, następnie zabierał damy i szedł z nimi do łaeni, a z łaeni jechał do podmiejskiej restauracji, gdzie

powtarzał scenariusz poprzedniej nocy. Żaden zwykły człowiek nie zniosłby takiego trybu życia.

W społczesny kilkakrotny mistrz świata i igrzysk olimpijskich, Aleksander Karelin, do dzisiaj niepokonany,

także pochodzi z Syberii, krainy cedrów. Ten siłacz do tej pory je orzechy cedru. Czy to przypadek? Ja przedstawiam

tylko fakty, z którymi można się zapoznać, czytając popularnonaukową literaturę, lub takie, które mogą

potwierdzić świadkowie. Jednym z takich świadków jest Lidia Pietrowna, która od starca otrzymała kawa-

łek dzwoniącego cedru, kobieta w wieku trzydziestu sześciu lat, mężatka, mająca dwójkę dzieci. Jej mąż,

z którym jestem zaprzyjaęniony, opowiadał, że w ich rodzinie od tej pory zapanowała harmonia. Podkreśla

też, że jego małżonka jakby odmłodniała i zaczęła w nim wzbudzać więcej uczuć, szacunku, nawet pragnienie

miłości. Koledzy, którzy kontaktują się z nią w firmie, też zauważyli zmiany. Stała się bardziej życzliwa,

uśmiechnięta.

Ta wielka liczba faktów i dowodów gaśnie przed najważniejszą sprawą, z którą możecie się państwo zapoznać.

Ja też nie mam wobec tego świadectwa cienia wątpliwości – to Pismo Âwięte Starego Testamentu, III

Księga Mojżeszowa (14, 4). Bóg uczy, jak leczyć ludzi, odkażać mieszkanie za pomocą cedru. Kiedy porownałem

fakty zebrane z różnych erodeł, nabrałem pewności, że wobec tej wiedzy wszystkie cuda świata bledną.

Wielkie tajemnice pobudzające umysły ludzkie zaczęły wydawać się mało wartościowe w porównaniu z tajemniczym

sakramentem dzwoniącego cedru.

Dzisiaj nie mogę wątpić w jego istnienie. Popularnonaukowa i biblijna literatura rozwiała wszystkie moje

wątpliwości. Stary Testament wspomina o cedrze czterdzieści dwa razy. Starotestamentowy Mojżesz, który

przekazał ludziom kamienne tablice, wiedział chyba o nim więcej, aniżeli napisano w Piśmie Âwiętym. Mamy

świadomość, że w przyrodzie istnieją zioła, które mogą leczyć ludzkie choroby, a lecznicze właściwości cedru

są potwierdzone przez literaturę popularnonaukową, przez poważnych i znanych naukowców, takich jak prof.

Pallas. Ta wiedza jest zbieżna z wiedzą i mądrością Starego Testamentu.

A teraz uwaga! Stary Testament wskazuje na cedr, tylko i wyłacznie na to jedno drzewo, a nie wspomina

o innych drzewach! Czyż nie mówi on o tym, że cedr jest najmocniejszy ze wszystkiego, co istnieje w przyrodzie?

Cóż to może znaczyć? Że jest kompleksem leczniczym? To nie wszystko. Jeszcze jedną tajemnicę odsłania,

większą zagadkę zadaje nam następna opowieść biblijna Starego Testamentu:

Król Salomon wybudował świątynię z cedru. Aby przywieęć cedr z Libanu, dawał Huramowi na wyżywienie

dla drwali “dwadzieścia tysięcy kor wymłoconej pszenicy, dwadzieścia tysięcy kor jęczmienia, dwadzieścia tysi

ęcy bat oliwy z oliwek i dwadzieścia tysięcy bat wina” (II Ks. Kronik 2, 7-9). Na prośbę króla Salomona Huram

dostarczył ludzi, którzy znali się na wycinaniu drzew cedrowych (II Ks. Kronik 2, 7). Co to za ludzie? Jaką

wiedzę oni posiadali?

Słyszałem, że żyją dzisiaj w dalekiej, głębokiej Syberii drwale, którzy wybierają odpowiednie, nadające się

do budowy drzewa cedrowe. Ale dwa tysiące lat temu wszyscy mogli posiadać tę wiedzę. Bez względu na to

istniało jednak zapotrzebowanie na ludzi niezwykle uzdolnionych. Âwiątynia została wybudowana. W czasie

pierwszej mszy “świątynia napełniła się obłokiem chwały Pańskiej, tak iż nie mogli kapłani tam pozostać i peł-

nić swej służby z powodu tego obłoku [...]” (II Ks. Kronik 5, 11-14). Czy ten obłok był prądem, czy duchem, cóż

to było za zjawisko, w jaki sposób powiązane z cedrem? Przecież starcy opowiadali o dzwoniącym cedrze,

który gromadzi jakąś energię. Jaką? Który cedr jest silniejszy: libański czy syberyjski? Prof. Pallas mowił, że

lecznicze właściwości cedru rosną w miarę docierania do granicy leśnej tundry, a to oznacza, że silniejszy jest

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin