Touch my Tears rozdział 2(1).pdf

(220 KB) Pobierz
505041619 UNPDF
ROZDZIAŁ 2
Testament
* * * * * *
Obudziłam się, ale nie otwierałam jeszcze oczu. Delektowałam się ciszą
panującą dookoła mnie. Przeciągnęłam się na dużym, miękkim posłaniu.
Miało chyba 2x2. Wielkie łóżko tylko dla mnie. STOP. Wróć. Otworzyłam
oczy i dopiero teraz wszystko do mnie dotarło- Ucieczka z domu razem z
Oliverem. No właśnie Oliver! Gdzie on jest? Rozejrzałam się po pokoju. Był
pusty. Tylko ja pośrodku złotej pościeli w fioletowej piżamce. Zerwałam się
z
łóżka i poszłam w kierunku drzwi od łazienki.
- Oliver, jesteś tam? - zapukałam i otworzyłam drzwi. W łazience było
pusto. Przy umywalce leżała jedynie kupka ubrań, a na nich karteczka z
napisem :
Jak już wstaniesz, ubierz to i przyjdź do nas.
Esme :)
Nie zastanawiałam się ani chwili, tylko wzięłam do ręki kupkę ubrań.
Odkręciłam wodę i opłukałam twarz ciepłą wodą.
Przetarłam twarz ręcznikiem zawieszonym obok umywalki i dostrzegłam
oryginalnie zapakowaną szczoteczkę do zębów.
Uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam.
Na umywalce leżała pasta do zębów więc wycisnęłam odrobinę na
szczotkę i wyszorowałam zęby. Znalazłam też szczotkę do włosów
więc przejechałam kilka razy po moich długich włosach.
Po zakończeniu tych czynności ubrałam się w podarowany komplet i
stanęłam przed lustrem.
Bielizna pasowała idealnie, no może stanik troszkę za duży więc
oderwałam metki i położyłam na kiblu.
Czarne spodnie nawet pasowały, ale musiałam podwinąć nogawki.
Co do błękitnej bluzki nie byłam do końca przekonana, bo była troszkę za
duża o prawie dwa rozmiary.
To raczej nie należało do Esme, bo ta jest drobną kobietą.
Ubrałam swoje buty i pościeliłam łóżko. Spojrzałam na pokój i sprawdziłam
czy jest w nim czysto, bo nie chciałam sprawić złego wrażenia.
Otwarłam jeszcze okno wpuszczając świeże, leśne powietrze, oraz drzwi.
Najpierw wychyliłam głowę. Z oddali było słychać jakieś odgłosy.
To jakby jakaś bajka w tv, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wychyliłam się
i zamknęłam za sobą drzwi. Postawiłam niepewnie pierwszy krok ku
salonowi.
Znalazłam się już przy schodach i zobaczyłam duży zegarek. Omg. Była już
jedenasta. Chyba nigdy w życiu nie spałam tak długo. Postawiłam kolejne
kilka kroków i znalazłam się w salonie. Na kanapie siedział Oliver
wpatrzony w plazmę, na której leciała jakaś kreskówka. W ręku trzymał
zielony kubek, a przed nim na stoliku znajdowała się miska z nietkniętymi
płatkami i mlekiem. Chyba
siedział tu sam, bo nie widziałam nikogo innego.
- Hej Oliver. - przywitałam się, a na jego małej buźce pojawił się wielki
uśmiech. Odłożył swój kubek i podbiegł do mnie rzucając mi się na szyję.
- Już wstałaś, ale fajnie. - pocałował mnie w policzek. - Choć, no choć –
ciągnął mnie za rękę w kierunku kanapy.
- Pooglądaj ze mną bajkę, proszę – no i te jego maślane oczka po słowie
"proszę". Normalnie nie da się im oprzeć.
Usiadłam obok niego.
- Jest Esme ? - zapytałam.
- Cioci nie ma. - popatrzył na mnie, a potem wbił wzrok w telewizor.
- Jakiej cioci? - trochę się zdziwiłam gdy tak ją nazwał.
- Ciocia Esme i wujek Carlise. Pozwolili mi – odpowiedział.
- Dobrze, dobrze – ten temat przedyskutuje z nim kiedy indziej. - A wiesz
gdzie oni są? - zapytałam.
- Wujek i ciocia ?
- Tak.
- W pracy. Ciocia ma dla ciebie kartkę z numerem telefonu i klucze- podał
mi zgiętą w pół kartkę, pęk kluczy i... mapę?
Nie zastanawiałam się ani chwili, tylko zaczęłam czytać.
Spałaś tak słodko, że Cię nie budziłam, ale niestety musiałam iść
do pracy.
Zostawiłam ci śniadanie w salonie i klucze u Olivera.
Przepraszam, że postawiłam Ci w tak niezręcznej sytuacji...
P.S.
Pozwoliliśmy Oliverowi na wujka i ciocię( proszę nie miej nic
przeciwko )
Na pierwszą masz spotkanie z p. Twisterem w mojej pizzerii.
( nie lubi spóźnień )
Esme
- Oliver, wiesz po co ta mapa? - spytałam, bo sama nie wiedziałam,
dlaczego Esme mi ją przekazała
- Wujek mówił, że to po to żebyś się nie zgubiła – aha, bardzo śmieszne.
- To będziemy się zbierać, dobrze?
- Esme powiedziała, że mnie załaskocze na śmierć jeśli nie zjesz śniadania
- Aha. Ok. No to już jem. - rzuciłam do Oliego i wsunęłam w siebie
miseczkę płatków.
Gdy skończyłam już jeść odniosłam swoją miseczkę i kubek Olivera do
kuchni. Pozmywałam za sobą i stanęłam obok zlewu patrząc na kuchnię.
Była duża i piękna. Spojrzałam na lodówkę.
Moją uwagę przyciągnęło pewne zdjęcie. Podeszłam bliżej żeby się jemu
przyjrzeć z bliska. Było zrobione przed pizzerią Esme. Na fotografii
znajdowało się sześc osób.
Dwie rozpoznałam od razu. To Carlise i Esme. Trzymają się za rękę i
wesoło uśmiechają.
Obok nich stoi jakiś wielki napakowany gość przypominający jakiegoś
goryla trzymający na rękach piękną blondynkę w błękitnej bluzce, którą
mam na sobie. Mam nadzieję, że to czysty przypadek.
Na zdjęciu stali jeszcze dwaj kolesie. Jeden to chłopak o mega zielonych
oczach i kasztanowych włosach porozwalanych na głowie jak w buszu.
Drugi to niebieskooki blondyn tej samej budowy co zielonooki.
W porównaniu do „goryla” to dwa małe chucherka, chociaż budowę i tak
mają świetną.
Popatrzyłam na całą szóstkę.
Wyglądali jak szczęśliwa rodzina, której ja nigdy nie miałam.
Łza napłynęła mi do oka, a po chwili spłynęła wolno po policzku i kapnęła
na podłogę.
- Ali, ty płaczesz – nie wiem kiedy, ale podszedł do mnie brat i przytulił.
- Nie no co ty... - troszkę skłamałam. - Wpadło mi coś do oka jak
zmywałam– i kolejne kłamstewko.
- Ahaaaaa... - przeciągnął.
- Jedziemy już do cioci? - zapytał i spojrzał błagająco.
- Tak. - odparłam krótko i starłam dłonią słoną łzę.
Poszłam do salonu i wyłączyłam telewizor. Wzięłam kartkę od Esme, mapę,
klucze i poszłam do kuchni po Olivera. Wzięłam go za rączkę i wyszłam z
nim przed dom. Zamknęłam drzwi i z jakieś pięć minut szukałam
odpowiedniego klucza, aby zamknąć ten dom na zamek.
Gdy w końcu udało mi się tego dokonać... Ruszyłam w stronę mojego vana.
Stał w tym samym miejscu tak, jak go wczoraj zaparkowałam.
Otworzyłam najpierw tylne drzwi i pomogłam maluchowi zapiąć się w
foteliku. Trochę grymasił mówiąc, że już go nie potrzebuje,
ale nie słuchałam go. Chciałam tylko żeby był bezpiecznie zapięty w
bezpiecznym foteliku.
- Oj, nie marudź i nie waż się odpinać mi tych pasów. - pogroziłam lekko
palcem i usiadłam za kierownicą.
Zapięłam swój pas i otworzyłam schowek. Wyjęłam z niego moje
dokumenty i zieloną teczkę. Wszystko położyłam na miejsce pasażera i
próbowałam odpalić silnik. Jak na złość nie chciał odpalić.
- Shit – uderzyłam o kierownicę.
Przekręciłam klucz w stacyjce jeszcze raz. Dalej nic.
- Kurwa – powtórzyłam po raz kolejny waląc rękoma o kierownicę.
Usłyszałam ciche jęki z tylnego siedzenia. Popatrzyłam w lusterko. Po
policzkach Olivera spływały łzy.
- Hej, przepraszam – odwróciłam się do niego. - Nie powinnam się
denerwować i przeklinać. - starłam palcem łzy z jego buźki. - Przepraszam,
ale to głupie auto nie chce mi odpalić.
- Mogę ja spróbować, nie chcę żebyś się denerwowała – znam ten ton
głosu.
Mówi tak zawsze gdy się czegoś boi. Nie mogę pozwolić żeby bał się mnie.
- Tak jasne. - uśmiechnęłam się do niego. - Choć usiądziesz z przodu –
zaproponowałam, a on od razu się rozweselił i zaczął odpinać pasy.
Wyszłam z samochodu i przełożyłam fotelik, w którym posadziłam Oliego.
- No dalej, mój mały mechaniku. Odpalaj ten pojazd – powiedziałam głosem
jego ulubionego bohatera z kreskówki.
- Tak jest – zasalutował i przekręcił kluczyk.
Cud- odpalił za pierwszy razem.
- No panie złota rączka. Ruszamy. - powiedziałam do niego i ruszyłam.
- Mogę włączyć radio? - zapytał gdy wyjeżdżaliśmy właśnie na główną
drogę.
- Jasne nie pytaj tylko włączaj – puściłam mu oczko i zatrzymałam wóz, bo
w sumie to nie wiedziałam czy jechać w prawo czy w lewo.
Teraz już wiem do czego mi ta mapa od Esme.
Wzięłam ją do ręki i chwilę popatrzyłam. Moja trasa była zaznaczona na
czerwono. No i teraz już wiem. Muszę skręcić w prawo.
Jechałam w miarę wolno. Nie chciałam się zgubić. Kątem oka
obserwowałam Oliego.
Właśnie nucił pod nosem swoją ulubioną piosenkę Eminema not afraid.
Muszę przyznać, że małemu dobrze wychodzi rapowanie.
Podkręciłam radio trochę głośniej i skinęłam głową do Oliego, a ten zaczął
rapować równo z głosem wokalisty.
Znał tekst chyba na pamięć chociaż nie wiem gdzie się go nauczył.
Normalnie to jestem przeciwna temu by słuchał tego typu muzyki,
ale to jego pasja, a ja mu jej ucinać nie będę.
W końcu dojechaliśmy do tabliczki z napisem "Forks". Tam spojrzałam
jeszcze raz na mapę i ruszyłam zgodnie ze wskazówkami na mapie. W
jakieś piętnaście minut dotarłam pod pizzerię i zaparkowałam auto, po
czym wyłączyłam radio i
pomogłam Oliverowi wysiąść. Wzięłam wszystkie dokumenty i zamknęłam
wóz. Mały od razu pobiegł do środka. Nawet nie zdążyłam go zatrzymać.
Sprawdziłam czy na pewno mam zamknięty samochód, a gdy się
upewniłam, weszłam do lokalu.
Dzisiaj było trochę ludzi, ale i tak panował spokój. Zza lady pomachała mi
Esme i gestem ręki skinęła w moją stronę bym do niej podeszła. Tak też
zrobiłam.
- Nie zgubiłaś się? - zapytała, zamiast się przywitać.
- Hm, gdyby nie ta mapa to bym się pewnie zgubiła- odpowiedziałam
zgodnie z prawdą.
- Wiedziałam, że ci się przyda. Jak noc? - kolejne pytanie.
- Dobrze... a i z góry zaznaczam, że wszystko zjadłam więc zabijanie
mojego brata przez łaskotanie trzeba będzie odłożyć na kiedy indziej. -
mały zaczął się śmiać.
Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł, a co dziwniejsze już miał w ręku
sok. Jak tak dalej pójdzie to chyba zbankrutuje.
- Tu są klucze od domu – położyłam przed nią pęk kluczy.
- Ach, tak. - wzięła je. - Nie miałaś problemu, żeby odnaleźć właściwy klucz
do właściwego zamka? - spytała z uśmiechem.
- No zajęło mi to chwilę, ale udało się. - calutka prawda.
- A jak ubrania? Pasowały? - zmierzyła mnie wzrokiem, ale nie wiele
widziała, bo po pierwsze stała za ladą, a po drugie miałam na sobie moją
jeansową kurteczkę.
- Prawie wszystko.
- Wiesz, te ubrania są od dziewczyny mojego syna. - poszła po coś na
zaplecze, a po chwili wróciła z czarną torebką i portfelem w ręku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin