Domagalik Janusz - Banda Rudego 02 - Frontowa historia.rtf

(567 KB) Pobierz

JANUSZ DOMAGALIK

Banda Rudego 2

Frontowa Historia

 

Nagle Pająk stanął jak wryty, ucichł wrzask kibiców. Rudy leżał twarzą do ziemi, a  piłka lepka od błota wtoczyła się do pustej bramki. Rudy nie podnosił się... Więc Pająk, przerażony, cofał się powoli krok za krokiem. W  dziwny sposób boisko opustoszało.

 

Wajnert miał prawo sądzić, że nic nie ryzykuje. Skąd Pająkowi przyszło do głowy straszyć go Rudym? Nigdy dotąd Rudy nie stawał w  obronie Pająka, bo niby dlaczego miałby to robić? Ą  zresztą Rudy jest nieobecny, więc nie może być groźny.

 

Siódma c  była podobna do wielu innych klas. Poza szkołą mało kto miał z  innymi jakieś wspólne sprawy. Klasa składała się z  tych silnych – i  całej reszty. Na samym końcu tej reszty znajdował się Pająk. I  właśnie on rozbił solidarność tych najsilniejszych, którzy od dawna narzucali ton siódmej c.

 

Rudego zatrzymano w  szpitalu na dłużej, niż początkowo wszyscy przewidywali. Leżał w  malej, trzyosobowej sali I  nudził się już porządnie. Wieczorne odwiedziny Brygidki bardzo go zaskoczyły. Było to tego dnia, kiedy żaden z  chłopców nie przyszedł do szpitala, choć przecież obiecał, i  Rudy bardzo chciał się z  nimi spotkać.

 

To wszystko przeze mnie powiedział Pająk bardzo smutno. Ty chciałeś dobrze, chciałeś mi pomóc... To przez ten mój strach. Znowu wszystko zaczyna się między nami rozsypywać. Znowu złamałem się... jak scyzoryk. Widzisz, Gruby, nie warto ze mną...

Taki sobie Pająk”


Rozdział I  

NOWE SPRAWY

 

Bywa tak, że kiedy nic się nie dzieje, to zupełnie nic. A  jak już coś raz się zacznie...

Brygidka i  Rudy, Irka Witwicka, Pająk i  chłopcy... a  nawet pani Ciszewska i  jeszcze parę innych osób nie wiedząc o  tym nawzajem mniej więcej w  tym samym czasie myśleli o  tym samym: że spada na każde z  nich jakaś nowa sprawa, która zaskakuje czymś trudnym, nieznanym. Wymaga decyzji, może nie jednej, i  nie wiadomo, co jeszcze może przynieść ze sobą.

 

1.

 

Ciapciak, czyli w  życiu rodzinnym Czarek, a  w życiu urzędowym i  dokumentach Cezary Lewandowski, mieszkał w  tym samym domu, co Brygidka. Dom należał do kopalni, z  czego prosty wniosek, że ojciec Ciapciaka był górnikiem, skąd więc w  ich rodzinie dziwne upodobanie do skomplikowanych imion, trudno zgadnąć. Ojciec Apolinary, syn Cezary, a  do kompletu dziadek emeryt Bonawentura.

Rodziną rządziła twardą ręką matka Czarka, jak to we wszystkich górniczych rodzinach bywa; słuchali jej chętnie teść Bonawentura i  mąż Apolinary, ale z  Cezarym miała najwięcej kłopotów, bo jednak jakby się trochę wyrodził.

W małym mieście w  niewielkim bloku mieszkalnym nic się nie ukryje, choćby nawet ktoś bardzo chciał. Brygidka chciała ukryć przed ludźmi swoją bezradność, lęk o  matkę i  swoją biedę. Ale pani Lewandowska dość szybko i  pierwsza ze wszystkich sąsiadek zainteresowała się tym, że Brygidka przestała chodzić do szkoły. I  tym, że nie ma co jeść.

Każdy z  trzech Lewandowskich otrzymał pilne i  odpowiednio dla siebie dobrane zadanie. Ojciec Czarka, Apolinary, miał załatwić specjalny zasiłek z  kopalni i  bardzo szybko to wykonał, może dlatego, że był w  radzie zakładowej. Dziadek emeryt Bonawentura ubrał się odświętnie, przypiął do klapy marynarki najważniejszy ze swoich orderów, wyglansował buty i  przepadł w  okolicach rynku na pół dnia. A  już następnego dnia naczelnik poczty osobiście przyniósł Brygidce jakąś zaległą premię jej matki i  ostatnią pensję, której poprzednio nie chciał wypłacić, twierdząc, że nieletnim nie wolno mu wydawać pieniędzy.

A Ciapciak? Matka kilka razy pytała przy obiedzie, czy powiedział wychowawczyni klasy to wszystko, co miał powiedzieć. Przy pierwszym kłamstwie o  mało nie udławił się zupą, ale następne przyszły mu łatwiej.

Oczywiście, rzecz jasna, powiedziałem, jak kazałaś... łgał, bo jak już raz skłamał, to potem nie wiedział, jak z  tego wybrnąć.

– A  co na to wasza pani?

No, bo ja wiem... dukał Ciapciak chyba coś postanowiła, robi coś albo co. Nie wiem...

Zobaczymy! mruknęła matka Czarka dość zdecydowanie, a  dziadek Bonawentura i  ojciec Apolinary spojrzeli na najmłodszego z  Lewandowskich trochę podejrzliwie, a  trochę jakby ze współczuciem.

Ciapciaka ruszyło więc coś od środka i  następnego dnia podszedł na dużej przerwie do Irki Witwickiej i  wszystko jej opowiedział. O  sytuacji Brygidki i  o działaniach swojej rodziny. Nie wspomniał tylko o  swoim kłamstwie. Zadowolony, że Irka słucha go coraz bardziej przejęta, zakończył dobrą radą:

Ja bym tam na twoim miejscu, Witwicka, poszedł z  tym wszystkim do pani Ciszewskiej albo do dyrektora. Coś powinnaś zadziałać...

Tak... powiedziała Irka do siebie. – A  więc to tak wygląda.

I milczała przez dłuższą chwilę. Więc Ciapciak zaniepokoił się nieco i  spytał:

No?

Co no?

Co zrobisz?

– A  co ty zrobiłeś? odpowiedziała pytaniem Irka.

Powiedziałem wszystko tobie.

Dlaczego właśnie mnie? Zośka Stelmachówna była dość blisko z  Brygidką, Furdała chyba też. Wajnert się w  niej podkochuje...

Jeśli już o  to idzie, to wszystkim się Brygidką podoba! powiedział z  głębokim przekonaniem Ciapciak. – A  najbardziej Pająkowi!

Tak myślisz? uśmiechnęła się Witwicka. – A  tobie?

Do Stelmachówny z  tym nie pójdę... zagadał szybko Ciapciak. Ona jest za głupia. Ty to co innego. Ty się liczysz w  klasie podlizywał się. Nawet chłopcy się ciebie boją. A  ja? Co ja mogę zrobić?

No, już. Dobra! podsumowała rozmowę Irka. Żegluj na boisko, Ciapciak. Bo za...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin