Górzyński Sławomir - Babol.pdf

(1650 KB) Pobierz
Microsoft Word - Górzyński Sławomir - Babol
Sławomir Górzyński
Babol
Mojej ukochanej Grażynce.
Część pierwsza:
Stradivarius:
Rozdział liszki.
Federico!
Dlaczego siedzisz, zamiast grać?
Nawet nie myśl o drzemce.
Ani teraz, anipoobiedzie.
Tak, tak.
Czasna obiad.
Jak nieprzyjdziesz od razu, to będziesz jadł wszystko zimne.
Francesca nie będzie specjalnie dla ciebie odgrzewać.
Co się tak krzywisz?
Żeparmezanobeschnięty?
Został od wczoraj, a przecież nie będę wyrzucaładobrego sera.
Musimyoszczędzać.
Załatwiłam ci koncerty.
Zdziwiszsię gdzie!
Nie, nie u nas.
O tonie tak łatwo.
Jak to kiedy?
W kwietniu.
Wiem, że chciałeś jechać do Giovanniego, do Nicei.
Ale to możnazałatwić później, podczas tournee po Francji.
Masz koncert w Marsyliii potem dzień przerwy.
Wtedy go odwiedzisz.
Twój synto dorosły facet,nie musicierazem spędzać dwóch tygodni.
Jeden wieczór starczy.
I nieoskubie cię tak dokumentnie.
Akoncerty będą wPolsce.
Cztery.
Jedenw stolicy, w Warszawie.
Zobaczysz, jakie to piękne miasto.
Będzieszmusiał powtórzyć oba koncerty Wieniawskiego.
To będzie przebój.
Polska muzyka w Polsce.
Jak jeszcze nauczysz sięmówić po polsku "dzieńdobry", to rzucisz ich na kolana.
Niemartw się, ja cięnauczę.
No,powtórz: dzień dobry.
Nie.
Jeszcze raz.
Znowu źle.
Co prawda mojawymowa też jestdaleka od ideału, bo byłam tam tylko kilka lat, i tojako
dziecko, w sumie niewiele pamiętam, kilka słów zaledwie, jednakty przechodzisz wszelkie
granice.
A przecież znasz sześć języków.
Alenie martw się, mamysporo czasu.
Masz rację, sześćobcych, tyle żeanijednego słowiańskiego.
Tak,oni strasznie szemrzą i szeleszczą.
A wiesz,że Deborahniedawnobyła w Polsce?
Przez dwatygodnie.
No
9.
bo Gasparo pracuje dla Fiata, a Polakom marzy się, że będą robićsamochody.
Był tam jako doradca.
Żebyś widział, jakie bursztynystamtąd przywiozła.
Za półdarmo.
Cotak patrzysz?
Chodzi ci o wino?
Teraz już zawsze będziesz pił rozcieńczone, bo inaczej zamiast ćwiczyć po obiedzie, to śpisz.
Nie ma na to czasu.
A wprzyszłymrokutakie tournee zorganizuję ci na Węgrzech.
Deborah kupiła tam przepiękneszynszyle, widziałeś przecież.
Nie pamiętasz?
Ty nigdy nicważnego nie potrafisz zapamiętać.
Jak ta Claudia wytrzymała z tobątyle lat!
No,niekrzyw się, żabciu.
Tylko żartowałam.
Przecież ciękocham.
Jak dzisiaj ładnie poćwiczysz, możesz przyjść do mnie, tylkoprzed kolacją, bo
inaczejbędziesz za bardzo ociężały.
Parvenzajużzapół roku ma sprzedawać tę willę.
Nie udawaj, przecież teżchcesztam mieszkać.
No bo co toza życie w pięciu pokojach!
Bez ogrodu,basenu, kortu.
Nauczę cię grać w tenisa.
Bekhend, forhend - zobaczysz.
Może kiedyś Panattę zaprosimy do siebie.
AlboFibaka.
Niewiesz kto to?
Toż to najlepszy polski tenisista!
Światowa czołówka.
Ciebie widać w ogóle nieinteresują moje polskie korzenie.
Moja babkamieszkaław Polsce.
Jej mąż był konsulem, czy też.
niepamiętamkim dokładnie.
Ale to u nich spędziłam te kilka polskich lat.
Wcaleniemówię, że dla mnieto aż takie ważne.
Absolutnie!
Zostając twojążoną, odcięłamsięod całej swojej przeszłości.
Ja żyję tylko dla ciebie,dla twojej kariery.
I dlatego teraz musimy oszczędzać, na czym siętylko da.
Tak, nawet na parmezanie.
Na jutro umówiłam pianistę.
Nie, Sofia była zajęta.
PrzyjdzieDino Reggiano.
Też dobrze gra.
Alemusisz do jutra powtórzyć oba koncerty Wieniawskiego.
Nuty jużznalazłam.
Widzisz, wszystko ci organizuję.
Ty masz tylko ćwiczyć.
Miałeś tak przy Claudii?
Ona nic anic nie dbała o twoją karierę.
Tylko dzieci,pieluchy -kretyńskie obowiązki!
Zupełnie jakbyś nie byłwirtuozem, jakbyś nie potrzebował chwili wypoczynkui uwielbienia.
Masz szczęście, że Bóg ci zesłał mnie.
Zginąłbyś.
Przestał grać.
A ludzkość czeka na twoje koncerty.
Ludzie chcą skandować: Camparo,Camparo, Camparo.
I chcąstojących owacji.
Chcą bić brawo.
Tobie,
10
jedynemu,najlepszemu, genialnemu!
Sprzedałam wreszcie te dwafotele.
Jakiś naiwniak zapłacił za nie jak za antyki.
Wszystko pójdzie nanaszą willę.
Jeśli będzie trzeba, sprzedam nawet moją kolię.
Mam też kilkapierścionków i jest jeszcze twoja kolekcja spinek do krawatów. No, nie krzyw
się tak, musimy kupić tę willę.
Dosyć już mam hałasu (;;
od szóstejrano.
Chcę, aby w mojej sypialniśpiewał każdego ranka;
słowik.
Co się tak rozglądasz?
Nie madeseru.
Jakładnie poćwiczysz, jabędę na deser.
Czuję, żejestem dzisiaj w nastroju.
Ale teraz zabierzręce, zaraz wejdzie Francesca.
Federico!
Co ty sobie myślisz!
Ostatni raz dzwonię z domu.
Musimywzmóc środkiostrożności, bowszystko zaczyna się dobrze układać!
Z moim staruszkiem poszło łatwiej, niż myślałam.
Powiedz im, że mogą zacząć organizowaćsprawę.
To będzie kwiecień.
Szesnastego dwie próby, siedemnastego próba i koncert.
Niech się rozejrzą, zaplanują, ruszą głowami.
Ty też.
Tobie nawetłatwiej,przecież jesteś tam codziennie.
Tylko, do cholery, dyskretnie.
Janie mogę być w to w żaden sposóbzamieszana.
Nie może powstaćnawetnajmniejsze podejrzenie.
Dobrze, wiem.
Przypuszczam, że tobieteż zależy.
Pamiętaj: szesnasty, siedemnasty.
No, muszękończyć.
Niedługo znowu zadzwonię.
Przede mną byłaprzepaść.
Na samą myśl o następnym dniu czułem w żołądku mdły skurcz.
Zabrnąłem tam,skąd powrót przekraczałmoje siły.
I granicewyobraźni.
Wpatrywałem się w szarą ścianę, śledziłemmapę pęknięć, powstałą z poodpryskiwanej farby
przez wielelat zaniedbania,obojętności ludzi wobec wyglądu miejsca, w którympoddałem się
wreszcie czarnej rozpaczy.
i wspomnieniom,bogdzieśw pokrzywionych liniach zacząłem dostrzegać ład, zaczęły mi
przypominać twarz.
Ito nie twarz matki, ojca lub kogoś z rodzeństwa,tylko jego twarz.
Dziecięcą, a już naznaczoną sarkazmem, butą, pogar-
11.
dą. Taką, jaką pamiętałem z tego dnia wfabryce, gdy bawiliśmy się w chowanego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin