Sellers_Alexandra_Zawod_milioner.pdf

(510 KB) Pobierz
147504490 UNPDF
Alexandra Sellers
Zawód: milioner
147504490.002.png
Rozdział 1
Poszukuję milionera
Jesteś bogaty, a chcesz być jeszcze bogatszy? Naukowiec-wynalazca bez
środków do pracy poszukuje osoby gotowej zainwestować w kilka obiecujących,
potencjalnie bardzo dochodowych projektów. Referencje. Kontakt: Vancouver
Herald, skrytka 1686.
– Może w tym tygodniu będziesz miała więcej szczęścia – powiedziała Bel,
odkładając „Heralda" na bok. Ale myślę, że powinnaś spróbować zamieścić
ogłoszenie w ogólnokrajowych gazetach.
Jej siostra Tallia przełknęła ostatni kęs śniadania i skinęła głową.
– Masz rację. Jeśli nie dostanę żadnej odpowiedzi, to w przyszłym tygodniu
spróbuję to zrobić. Ale jestem przekonana, że mam większe szanse tutaj, w
Vancouverze.
Ludzie na wschodzie – mówiąc to, miała na myśli Toronto, a nie Kalkutę –
sądzą, że na zachodzie mieszkają same półgłówki.
Bel uśmiechnęła się lekko.
– A piękna blondynka z zachodniego wybrzeża nie może być bardziej
inteligentna niż...
– Niż ogrodowy szpadel – dokończyła Tallia. Obydwie siostry zazwyczaj jadały
śniadanie w mieszkaniu Bel, gdzie przed południem balkon skąpany był w słońcu.
Mieszkanie Tallii znajdowało się w tym samym budynku, lecz o piętro wyżej i
miało balkon wychodzący na zachód, tam więc spotykały się na kolacjach kilka
razy w tygodniu, jeśli Tallia nie była akurat zajęta w laboratorium, a Bel nie
siedziała w uniwersyteckiej bibliotece. Ostatnio jednak Tallia nie miała już zajęć w
laboratorium, toteż wspólne kolacje stały się częstsze.
– Opowiedz mi, jak ci poszło z Melem Carterem – poprosiła Bel. Odgadła, że
spotkanie nie było udane, chciała jednak poznać szczegóły. Odkąd jej siostra
zaczęła umieszczać w gazetach swoje ogłoszenie, Bel codziennie mogła liczyć na
dawkę dobrej zabawy.
Tallia zazgrzytała zębami i zmarszczyła nos.
– Mel Carter ma więcej ramion niż ośmiornica. Doszło do tego, że musiałam
pozbyć się go siłą.
Bel otworzyła szeroko oczy.
147504490.003.png
– Coś takiego! I jak on zareagował?
– Powiedział, że znajomość karate w świetle prawa uznawana jest za broń i że
zaskarży mnie o napaść.
– Ale przecież ty nie znasz karate! – zdumiała się Bel.
– Co mu właściwie zrobiłaś?
Tallia tylko wzruszyła ramionami.
– Powiedziałam mu, że to nie było karate, tylko desperacja kobiety, która wie,
czego nie chce. Był wściekły, ale ja też.
Bel spojrzała przelotnie na rowek między piersiami siostry, który na chwilę
ukazał się znad rąbka znoszonej zielonej piżamy, i tylko pokiwała głową.
– Nawet nie możesz spokojnie wzruszyć ramionami – stwierdziła beznamiętnie.
– Biedny facet musiał być kompletnie ogłuszony.
Jej siostra była piękna. Nawet rodzina musiała to przyznać, choć tego rodzaju
nieskromność nie leżała w charakterze Kanadyjczyków. Od końców naturalnie
jasnych włosów aż po palce u stóp dwudziestosześcioletnia Tallia Venables była
bez skazy. Jej włosy, stopy, łydki, dłonie, usta, zęby i oczy, a także całe ciało,
wielokrotnie pojawiały się w reklamach. Jasne włosy, gęste i miękkie, opadały na
ramiona. Duże oczy miały niezwykły, błękitnozielony kolor, na widok którego
mężczyźni zaczynali śnić o tropikalnych morzach. Nosa Tallii nie powstydziłaby
się rzeźba Michała Anioła, usta były naturalnie pełne, bez pomocy zastrzyków z
kolagenem, a głowa osadzona na długiej, smukłej szyi. Piersi, bujne i jędrne, jej
agentka uważała za nieco zbyt duże, mężczyźni jednak byli odmiennego zdania. Do
tego dochodziła szczupła talia i fascynująco zaokrąglone biodra oraz długie,
smukłe nogi.
Bel nie była zazdrosna o urodę siostry. Nikt z rodziny Venables nie był brzydki
i Bel mogła się wydawać przeciętna jedynie w obecności Tallii. Trudno było
zresztą zazdrościć siostrze urody, która przysparzała jej tylu kłopotów. Bel zdała
sobie z tego sprawę dopiero od niedawna, odkąd zaczęła studia i zamieszkała w
tym samym budynku co Tallia. Dzięki temu siostry znów stały się sobie bliskie, tak
jak w dzieciństwie.
Właśnie uroda była powodem, dla którego Tallia przed kilku laty opuściła
rodzinę. Agentka przypadkiem zobaczyła jej fotografię, przyjechała do miasteczka,
gdzie mieszkała rodzina Venables, i namówiła dziewczynę, by zamiast wstępować
na uniwersytet, zajęła się sprzedawaniem swego wyglądu.
– Mózg ci nie zginie – przekonywała. – Ale jeśli chcesz wykorzystać swój
wygląd, musisz to zrobić teraz. Potem będzie za późno.
147504490.004.png
Tallia miała wtedy siedemnaście lat. Dała się namówić, a rodzice wyrazili
zgodę pod jednym warunkiem: że przez dwa lata pozostanie w Vancouverze, a jeśli
po tym okresie okaże się, że jej zajęcie przynosi przyzwoite dochody, a ona sama
wciąż spragniona jest rozgłosu i uznania, to będzie mogła opuścić rodzinne strony.
Toronto, Hollywood i Nowy Jork muszą jednak poczekać, choć agentka straszyła,
że gdy Tallia ukończy dwadzieścia lat, jej szanse na karierę w tych miejscach
zmaleją do zera.
Okazało się, że rodzice zachowali się bardzo rozsądnie, a inteligencja Tallii
stała się ich sprzymierzeńcem. Dwa lata pozowania z pustym uśmiechem pod
nazwiskiem Natasha Fox, które wybrała dla niej agentka, śmiertelnie znudziły
dziewczynę. Owszem, duże zarobki łagodziły minusy tego zawodu, ale sława,
nawet lokalna, szybko stała się ciężarem. Gdy Tallia skończyła dziewiętnaście lat,
wróciła na studia, do swej pierwszej miłości – nauk stosowanych. Nie zarzuciła
zupełnie pozowania, traktowała je jednak wyłącznie jako sposób na opłacenie
nauki. A gdy jej siostra Bel zaczęła studia na tym samym uniwersytecie, Tallia
mogła również i ją wesprzeć finansowo. Tylko to trzymało ją jeszcze przy
zawodzie modelki.
Ale przede wszystkim Tallia była wynalazcą, a w tej dziedzinie jej uroda
stawała się nieznośnym ciężarem. Odczuła to szczególnie dotkliwie, gdy utraciła
posadę na uniwersytecie za przyczyną swojego przełożonego, który nie mógł
ścierpieć, że Tallia odrzuciła jego awanse. Teraz miała wybór: mogła przyjąć ofertę
pracy w laboratorium badawczym pewnej fabryki i robić to, co interesowało jej
pracodawców, albo zająć się tym, co interesowało ją samą – do tego jednak
potrzebowała środków finansowych.
Dlatego właśnie postanowiła dać to ogłoszenie. Niestety, Tallia przekonała się
szybko, że myśli o seksie nie były obce nawet zachłannym milionerom, którzy
pragnęli przekształcić swoje miliony w miliardy. Choć opowiadanie o wieczorze
spędzonym w towarzystwie Mela Cartera brzmiało zabawnie, w głosie Tallii
dźwięczała desperacja.
– Bel, co ja mam zrobić, żeby przekonać tych ludzi, że potrafię myśleć? –
westchnęła w końcu.
– Nie w tym rzecz – odrzekła Bel, która po matce odziedziczyła zmysł
praktyczny. – Oni wierzą, że potrafisz myśleć, tylko że bardziej interesuje ich seks.
Może mogłabyś jakoś ukryć swoją urodę.
– Ale jak? Widziałaś przecież, jak wyglądałam wczoraj wieczorem! – oburzyła
się Tallia. – Bez makijażu, włosy związane w koński ogon, skromny kostium...
147504490.005.png
Bel skinęła głową, myśląc o czymś intensywnie.
– Marlon Brando – powiedziała w końcu.
– Co? – zdumiała się Tallia.
– Pucołowate policzki. Pamiętasz ten stary film, który widziałyśmy parę
miesięcy temu w Art Cinema? Brando miał tam wkładki w policzkach.
Przeczytałam to w programie. Brak makijażu nie wystarczy. Musisz zbrzydnąć.
Ten charakteryzator, który zajmował się tobą w „Północnej opowieści", na pewno
potrafiłby ci pomóc.
Tallia przez chwilę patrzyła na siostrę, a potem potrząsnęła głową.
– Nic z tego nie wyjdzie. Film to nie jest zwyczajne życie.
– Ależ oczywiście, że wyjdzie! – śmiała się Bel, coraz bardziej podniecona
własnym pomysłem. – Możemy ci dorobić garb albo...
Urwała, słysząc znajome stuknięcie listów wpadających do mieszkania przez
szparę w drzwiach. Tallia również je usłyszała i zerwała się na równe nogi.
– Listonosz! – zawołała, biegnąc do drzwi. Otworzyła je i wykrzyknęła: – Lee!
Listonosz był już przy następnych drzwiach. Na dźwięk swojego imienia
obejrzał się przez ramię i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Cześć, Tallio! – zawołał z entuzjazmem.
– Masz coś dla mnie? – zapytała dziewczyna.
– Wiesz, że nie wolno mi tego robić. Mógłbym stracić pracę.
– Ale przecież obydwoje wiemy, że ja to ja, prawda? – przekonywała go Tallia,
podchodząc bliżej. – Natalia Venables. Więc kto niby miałby na ciebie donieść?
Listonosz wzruszył ramionami, jakby od początku wiedział, że stoi na
przegranej pozycji.
– Poczekaj chwilę – rzekł, przeglądając plik listów trzymanych w dłoni. – Same
rachunki. Zdaje się, że znów nie napisał.
Podał jej kilka kopert. Tallia rzuciła na nie okiem i wbiegła do mieszkania
siostry, z podnieceniem wołając od progu:
– Poczta! Jest coś z gazety!
– Otwórz! – ponagliła Bel, podnosząc wzrok znad własnych rachunków.
Tallia nie potrzebowała zachęty. Rozdarła brązową kopertę z nagłówkiem
„Heralda". Wypadła z niej następna koperta, podłużna i biała.
– Nie wierzę własnym oczom! – szepnęła Tallia, spoglądając na podpis na
kopercie.
– Od kogo to? – zaciekawiła się Bel.
Tallia wzięła głęboki oddech.
147504490.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin