Sellers_Alexandr_Sen_ksiezniczki.pdf
(
588 KB
)
Pobierz
A Bed of Sand; The Fierce and Tender Sheikh
Alexandra Sellers
Sen
księżniczki
SEN HANIEGO
W tym śnie miała imię. Swoje prawdziwe imię. W tym
śnie wiedziała, kim jest.
W tym śnie nie była sama. Miała dom i rodzinę, własną,
prawdziwą rodzinę. Ukochani ludzie, których utraciła tak
dawno temu, znów byli przy niej.
W tym śnie nie tylko nie była głodna, lecz jeszcze obie
cywano jej, że już nigdy nie zazna głodu. I była tam wo
da, czysta i świeża. Mogła pić do syta i brać ją do mycia.
I nie spała w błocie pod brudnym namiotem ani w maleń
kim, dusznym, okratowanym pokoiku. Och, nie. Miała łóż
ko, ogromne, wygodne i czyste, w przewiewnym, pięknym
pokoju. Zdumiona cudem tej świeżości z trudem zasypiała,
a potem płakała przez sen.
W tym śnie mówiono jej - mówili to jej krewni - że na
leży do nich i że nigdy już jej nie utracą. W tym śnie ludzie
zwracali się do niej „księżniczko", jakby była kimś, kogo
trzeba hołubić. Kimś ważnym, kimś wartym kochania.
W tym śnie była kobietą.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Powietrze drżało w upale nad rozprażonym piaskiem.
Jak okiem sięgnąć, aż do odległych gór, ciągnęła się nie
gościnna, surowa pustynia.
W tej pustce poruszały się tylko dwa punkty: wznosząc
tumany kurzu, szosą pędziła wielka ciężarówka z płaską
platformą okrytą jaskrawoniebieską plastikową plandeką,
a spory kawałek za nią jechał lśniący srebrzysty samochód.
Szejk Szarif Azad al Dauleh oderwał oczy od mapy
rozłożonej na kierownicy i spojrzał przez okno. Ani śladu
celu jego podróży. Przed sobą ciągle miał jałową płasz
czyznę, suchą, rdzawą, którą tylko tu i ówdzie przerzynały
głębokie parowy, jakby wyszarpane ogromnymi szpona
mi. Ta pustynia, chociaż tak samo jałowa jak pustynie je
go rodzinnego Bagestanu, była mu jednak zdecydowanie
obca. Nie czuł się tu jak w domu.
Miejsce, którego szukał, na mapie oznaczono jedynie
krzyżykiem i napisano ręcznie: Obóz dla uchodźców Bur-
ry. Krzyżyk znajdował się w odległości paru kilometrów
od najbliższego miasta. Szarif jeszcze raz spojrzał na dro
gę. Nadal żadnego drogowskazu. Widocznie w obozie go
ście nie byli mile widziani.
164
Alexandra Sellers
Odłożył mapę na siedzenie obok i westchnął. Trudna
misja, jak powiedział sułtan Aszraf. Szarif też wiedział, że
nie będzie łatwo, ale nie takiego rodzaju trudności ocze
kiwał. Tymczasem szukanie w obozach rozrzuconych po
świecie zaginionego członka rodziny królewskiej okazało
się nie tylko logistycznym, lecz i emocjonalnym koszma
rem. Nie był przygotowany na ten bezmiar cierpień, jakie
musiał oglądać.
Zbliżał się już do ciężarówki. Nacisnął pedał gazu, by
ją wyminąć.
Na tyle platformy, pod welonem dymu i pary, poruszy
ła się nagle jakaś kupka łachmanów koloru piasku. Szarif
przyjrzał się uważniej i ze zdumieniem stwierdził, że to
chłopiec, żałośnie chudy i wygłodzony. Ciężarówka miała
pasażera na gapę.
Chłopiec schodził z ładunku z brawurą, od której Sza-
rifowi zacisnął się żołądek. Jedną bosą nogą wymacał
zderzak, zatrzymał się na chwilę i rozejrzał. Szarif zamarł.
Uświadomił sobie, że jego auto jest za blisko ciężarów
ki, a chłopiec chyba go nie widzi, bo przygotowuje się do
skoku.
Zaklął i zaczął rozpaczliwie naciskać klakson.
Chłopiec rzucił coś pod koła ciężarówki, rozległ się
wybuch, ciężarówka obróciła się i zatrzymała. Obracając
z całej siły kierownicę, by uniknąć zderzenia, Szarif zoba
czył, że chłopiec skacze dokładnie przed maskę jego sa
mochodu.
Dopiero wtedy go zauważył. W jego oczach pojawi-
Sen księżniczki
165
ło się przerażenie, wylądował niezgrabnie, wykrzywił się
z bólu i potoczył na bok.
Szarif jednocześnie hamował nogą, hamulcem ręcz
nym i kręcił kierownicą. W powietrzu rozszedł się zapach
palonej gumy.
Samochód wreszcie się zatrzymał, niemal ryjąc maską
w pobocze, ciężarówka też już stała, a między nimi leżał
chłopiec. Otaczał rękami głowę, pierś mu się podnosiła
i opadała. Wokół chłopca rozsypały się różne rzeczy: tab
liczki czekolady, jakaś zabawka, coś błyszczącego. Poma
rańcza, której jaskrawy kolor jaśniał szokująco na burym
asfalcie, potoczyła się w bok.
Nastała chwila absolutnej ciszy. Szarif otworzył drzwi
i wysiadł. Był wysoki, miał ciało wojownika, postawę
dumną, a nawet - jak uważali niektórzy - arogancką. Jego
wydłużoną twarz znaczył kwadratowy podbródek i prosty
nos, dziedzictwo po cudzoziemskiej matce. Kształtne peł
ne wargi dawały świadectwo głębokiej i namiętnej natu
rze. Ciemne oczy pod niemal prostymi brwiami patrzyły
inteligentnie. Kości policzkowe miał wydatne, cerę gład
ką. Krótko obcięte kręcone ciemne włosy były sczesane
z szerokiego czoła.
Chłopiec usiadł, łapiąc gorączkowo oddech. Wydawało
się, że udało mu się ujść z wypadku bez szwanku.
- Ty mały głupcze! Życie ci niemiłe?! - krzyknął Szarif.
- Skąd... skąd pan się tu wziął? - wydyszał chłopiec.
Jego gęste, wypłowiałe od słońca włosy były potarga
ne. Twarz miał wychudzoną z głodu, ale rysy delikatne
Plik z chomika:
emilia1645
Inne pliki z tego folderu:
HR - Gordon Lucy - Włoskie wesele.pdf
(705 KB)
HR - Serce wie najlepiej.pdf
(738 KB)
Camp_Candace_Cudze_dziecko.pdf
(562 KB)
McAllister_Anne_Wigilijny_dar.pdf
(714 KB)
Limber_Jill_Usmiech_dziecka.pdf
(646 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! romanse nowe 2013
✿Nowości 2011
25.06.2019
Brittainy C. Cherry
e-booki nowe
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin