Nietypowe małżeństwa w Polsce Zofia Dąbrowska
Nietypowość, inność, wyjątkowość, rzadkość - to są cechy w odbiorze społecznym nie nazbyt lubiane, tolerowane z dużym trudem, a nawet podejrzane. Tymczasem wszystko co inne, nietypowe, rzadkie - wyjąwszy jakieś ekstremalne zło - ma szansę cos nowego początkować, coś rozpoczynać, stawać się precedensem. A jeśli nawet zjawiska albo ludzie naznaczeni cechami wyjątkowości nie są w stanie niczego nowego stworzyć - to z całą pewnością temu co konwencjonalne, standardowe, stereotypowe dodają kolorytu. Dlatego nie warto inności z góry przekreślać, lub podejrzewać o niecne zamiary. Ona po prostu jest. Bo chyba ma być. Dotyczy również cywilizowanej formy współżycia dwojga ludzi jaką jest małżeństwo. A małżeństwo to związek trudny, polegający na stworzeniu wielostronnej wspólnoty, o którego jakość nieustannie należy dbać. Bo początkuje rodzinę. Bo zaspokaja najróżniejsze ludzkie potrzeby. Bo stwarza jednostce poczucie zakotwiczenia społecznego. W niedawnym sondażu demograficznym aż 82% Polaków małżeństwo uznało za cenną osobistą wartość, za związek ogromnie ważny. W artykule przedstawiam krótkie charakterystyki wybranych grup nietypowych związków małżeńskich w Polsce, które zredagowałam na podstawie wyników badań.
MAŁŻEŃSTWA ZREKONSTRUOWANE
Na początku lat dziewięćdziesiątych Zbigniew Strzelecki z Warszawy poddał analizie badawczej dobór małżonków w małżeństwach powtórnych w zależności od ich cech demograficzno-społecznych, w tym od stanu cywilnego. Okazuje się, że pod tym względem nastąpiła w Polsce ogromna zmiana. Otóż w latach sześćdziesiątych podstawową grupę mężczyzn zawierających powtórne związki małżeńskie stanowili wdowcy (41%) oraz rozwiedzeni (32%); wśród kobiet podobnie 31% to były wdowy, a 25% rozwiedzione. Tymczasem w latach dziewięćdziesiątych partnerami w tych związkach są przede wszystkim osoby rozwiedzione: 57% mężczyzn i 51% kobiet. Zatem miejsce czynnika naturalnego, jakim jest śmierć współmałżonka, zajął czynnik społeczny, biorący się z rosnącej liczby rozwodów. Po prostu bardzo wzrosło znaczenie tej kategorii stanu cywilnego w ogólnej liczbie osób wstępujących w związki małżeńskie - nie tylko powtórnie. Alina Dobosz Sztuba z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu badała małżeństwa i rodziny zrekonstruowane starając się wyłonić ich cechy charakterystyczne, różniące je od rodzin naturalnych. Różnice są bardzo duże.Oto siedem najważniejszych:1- Członkowie rodziny zrekonstruowanej zwykle utracili bliską sobie osobę przez śmierć lub przez rozpad małżeństwa. Ten traumatyzujący fakt zazwyczaj bardzo silnie na nie wpływa i może utrudniać prawidłowe nawiązywanie nowych związków wewnątrzrodzinnych;2- W rodzinie zrekonstruowanej jedno z rodziców dziecka nie żyje lub jest osobą rozwiedzioną i mieszka oddzielnie (częs to też ma nową rodzinę). A zatem każde dziecko w rodzinie zrekonstruowanej ma przy sobie tylko jednego biologicznego rodzica. Przy czym ten mieszkający oddzielnie rodzic biologiczny zachowuje współodpowiedzialność za wychowanie swojego dziecka, mimo że większy zakres czynności opiekuńczych i wychowawczych przypada na co dzień rodzicowi przybranemu;3- Przynależność do rodziny zrekonstruowanej nie jest jasno zdefiniowana - ani ze względu na więzy biologiczne, ani też regul acje prawne. Stąd dzieci z rodzin zrekonstruowanych są członkami więcej niż jednej wspólnoty rodzinnej; mają na przykład przynajmniej po trzy pary babć i dziadków;4- Pozycje prawne obydwojga rodziców rozłożone są asymetrycznie. Rodzic przybrany nie posiada praw rodzicielskich wobec dziec ka swojego partnera. Dzieci i ich przybrane rodzeństwo nie są ze sobą spokrewnione;5- Oprócz ról przypadających z tytułu więzi biologicznych, w rodzinie zrekonstruowanej mamy do czynienia z rolami nabytymi, dla k tórych nie istnieją jasno określone, jednoznaczne modele społeczne. Chodzi, rzecz jasna, o role macochy i ojczyma;6- Rodzina zrekonstruowana na ogół nie jest akceptowana przez członków rodzin rdzennych, ponieważ zarówno rozwód jak i zaw arcie nowego związku małżeńskiego zwykle spotyka się z ich dezaprobatą;7- Członkowie rodziny zrekonstruowanej nie posiadają żadnej historii, muszą ją dopiero wspólnie wypracować. Z różnic jakie cechują małżeństwo i rodzinę zrekonstruowaną wynikają dla jej członków bardzo duże, bardzo trudne i bardzo nietypowe problemy, z jakimi w ogóle nie mają do czynienia członkowie rodzin naturalnych. Tymczasem rodzin zrekonstruowanych w Polsce ciągle przybywa, choć nie wiadomo: ile ich jest dokładnie? Zbliżający się Spis Powszechny zamierza je policzyć.
Problematyka prawna związana z rodziną zrekonstruowaną. Zofia Wasilkowska - wybitny polski prawnik, Sędzia Sądu Najwyższego, Minister Sprawiedliwości - jeszcze na początku lat osiemdziesiątych scharakteryzowała problematykę prawną dotyczącą małżeństw powtórnych, czyli rodzin zrekonstruowanych. W swoim opracowaniu wyraźnie podkreśliła, że związki tego typu wywołują szereg problemów natury społecznej, majątkowej i prawnej. Natury społecznej, ponieważ wiążą się z podstawowym pytaniem: jak zabezpieczyć przyszłość dzieci z rozwiedzionych małżeństw, aby nie płaciły zbyt wysokiej ceny za prawo do szczęścia swoich rodziców? Natury majątkowej, ponieważ problemem jest: jak pogodzić obowiązki alimentowania poprzedniej oraz nowej rodziny, często przy niewysokich zarobkach? Natury prawnej, ponieważ powodują wzajemny stosunek obowiązków wobec obecnej, jak i poprzedniej rodziny. Rodzina zrekonstruowana poddana jest jak gdyby podwójnej regulacji prawnej. Z jednej strony każde aktualne małżeństwo korzysta z pełnej ochrony przewidzianej przez polskie prawo rodzinne; z drugiej jednak strony rozwód nie likwiduje wszystkich skutków prawnych poprzedniego małżeństwa. Nie ustają bowiem obowiązki alimentacyjne między rozwiedzionymi małżonkami, a przede wszystkim nie ustaje obowiązek uczestniczenia w procesie wychowania wspólnych dzieci. Pozostają także inne problemy majątkowo-prawne, jak konieczność podziału majątku wspólnego. Co więcej - niektóre obowiązki z poprzedniego małżeństwa mogą obciążać aktualnego partnera współmałżonka rozwiedzionego. A jednak bez względu na te kłopotliwe okoliczności poczucie satysfakcji w małżeństwach powtórnych jest wysokie. Na bardzo dużej, reprezentatywnej populacji badały je Krystyna Slany i Krystyna Kluzowa z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Wyniki ich badań dowodzą, że aż 77% badanych osób, które zawarły powtórne związki małżeńskie uważa je za udane i satysfakcjonujące. Małżeństwa te zawierane są głównie z motywów uczuciowych. Najczęściej pobierają się partnerzy, dotąd nie maja dzieci (jest ich 35%), następnie do ślubu idą ci, którzy maja ze sobą wspólne dziecko, albo i więcej dzieci (31%), a w następnej kolejności ci, którzy posiadają dzieci ze swoich poprzednich związków i ewentualnie jeszcze dzieci wspólne - tych jest od 3% do 8%. Jak wynika z cytowanych badań, najbardziej usatysfakcjonowane w powtórnych małżeństwach są te osoby, które wstąpiły w nie w nieco starszym wieku - od piątej dekady życia poczynając oraz te, które nie były zbyt mocno obciążone negatywnymi przeżyciami z przeszłości. Jest to bez wątpienia stwierdzenie optymistyczne, zwłaszcza dla samotnych seniorów...
MAŁŻEŃSTWA BEZDZIETNE Z WYBORU
Chcę na wstępie zaznaczyć ogromną różnicę pomiędzy małżeństwami, które są bezdzietne z własnego nieprzymuszonego wyboru a małżeństwami bezdzietnymi, które pragną mieć potomstwo, lecz z przyczyn biologicznych mieć go nie mogą. O ile te pierwsze są na ogół związkami szczęśliwymi - bo potrafią świadomie, a niekiedy w sposób twórczy, kreować wzajemne współżycie i cieszyć się nim - o tyle małżeństwa bezdzietne biologicznie, którym wyjątkowo zależy na posiadaniu własnych dzieci, a którym współczesna medycyna pomimo wielu różnych możliwości pomóc nie potrafi - te małżeństwa są naprawdę nieszczęśliwe. W powszechnym odczuciu społecznym pojęcie "małżeństwo bezdzietne" niemal zawsze kojarzy się ludziom z małżeństwem nieszczęśliwym, a więc tym bezdzietnym z woli matki-natury. Tymczasem istnieje i powiększa się liczba małżeństw, które bezdzietność uczyniły swoją zasadą życiową. Na Zachodzie stanowią one znaczny odsetek wszystkich małżeństw, prowadzi się w wśród nich liczne badania naukowe - w Polsce badania takie w zasadzie nie istnieją. Szczęśliwie Alina kalus z Uniwersytetu Opolskiego na podstawie wyników wielu badań zachodnich - głównie amerykańskich - sporządziła pewien portret psychologiczny takich związków. Korzystając z jej opracowania oraz innych źródeł, przedstawiam najważniejsze, charakterystyczne cechy małżeństw bezdzietnych z własnego wyboru:- Małżeństwa tego typu są zjawiskiem demograficzno-społecznym które narasta, między innymi dlatego, że wiąże się z robieniem karier zawodowych przez kobiety, ale także z powodu poszukiwania alternatywnych form współżycia kobiety z mężczyzną. Liczbę wszystkich bezdzietnych małżeństw w Polsce szacuje się obecnie na około 25%, jednak z reguły są to pary, które z różnych powodów swoje rodzicielstwo jedynie odraczają. Trudno zatem określić, ile jest pośród nich par bezdzietnych definitywnie?- Małżonkowie o jakich mowa wysoko cenią u swoich życiowych współpartnerów dobre wykształcenie; sami są także lepiej wykszt ałceni od przeciętnych statystycznych małżonków;- Na ogół dużą wagę przywiązują do pracy zawodowej, która często ich pasjonuje; pracy zwykle poświęcają więcej czasuniż domowi;- I mąż i żona mniejszą wagę zwykle przykładają do samego związku małżeńskiego, natomiast obydwoje wysoko cenią partnerstwo oraz r ówność ról w małżeństwie;- Małżonkowie dobrowolnie bezdzietni postrzegani są w społeczeństwie jako ludzie nieszczęśliwi, egoistyczni, samolubni, zapatr zeni tylko w siebie, emocjonalnie niedojrzali, niedostosowani do życia i bardzo samotni. Tymczasem oni sami bynajmniej nie czują się gorsi od małżonków-rodziców, którym oni z kolei skłonni są przypisywać takie cechy, jak zbytni konwencjonalizm, konserwatyzm i tradycjonalizm, a nawet pewną ograniczoność;- Kobiety bezdzietne z własnego wyboru są zazwyczaj dominujące i skłonne do współzawodniczenia; mężczyźni natomiast są bardzi ej wrażliwi, zwłaszcza na potrzeby innych ludzi. Są też na ogół atrakcyjni pod względem kulturalnym, intelektualnym i towarzyskim;- W przypadku związków małżeńskich dobrowolnie bezdzietnych w grę może wchodzić pewien delikatny problem psycho logiczny, mianowicie jak gdyby nadmiaru uczuć, które - nie scedowane na potomstwo - mogą się kumulować, gromadzić. Bywa, że przekształcają się w energię twórczą, w służenie jakiejś ważnej idei; bądź też lokowane są w odniesieniu do konkretnych osób - niekiedy przypadkowych i wcale na to nie zasługujących. W każdym razie problematyka małżeństw tego typu - moim zdaniem - stanowi pasjonujący temat badawczy.
KOHABITANCI POLSCY
Związki kohabitanckie były i są od dawien dawna niezbyt poważnie nazywane "życiem na kocią łapę", obecnie zyskały uczenie brzmiące nazwy: "konkubeni", "kohabitanci". Wobec prawa nie są małżeństwem, stąd statystyczna trudność z policzeniem takich par. Krystyna Slany z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie scharakteryzowała niedawno związki kohabitanckie w Polsce na podstawie danych Mikrospisu z roku 1995, wyłączywszy jednak związki studenckie, potraktowane odrębnie. Obraz, jaki wyłania się z jej analiz, nie przedstawia się zbyt optymistycznie. 70% takich par posiada jedynie wykształcenie podstawowe oraz zasadnicze zawodowe. W Polsce - odmiennie niż na Zachodzie - udział młodych ludzi w wieku do lat 29 pośród ogółu kohabitantów jest niewielki - wynosi tylko 19%. Natomiast ponad 35% polskich par kohabitanckich stanowią osoby w wieku od lat 30 do 49. Posiadają oni dzieci, które w 88% pozostają na ich utrzymaniu. 65% małżonków nieformalnych pracuje zawodowo, jednak przy dość niskim poziomie wykształcenia wielu jest bezrobotnych. Stopa bezrobocia w tej populacji jest bardzo wysoka, bo sięga 27%. Zatem przeciętny polski małżonek żyjący w związku nieformalnym (nie licząc studentów) jest osobą w średnim wieku, wykształcenie ma słabiutkie, pracuje zawodowo lub jest bezrobotny. Mieszka w warunkach skromnych lub bardzo skromnych. Ma na swoim utrzymaniu dorastające dzieci. Ogólnie jego sytuacja życiowa nie jest korzystna. Na wsiach nieco lepsza, w miastach - gdzie żyje 70% takich par - znacznie gorsza.
MAŁŻEŃSTWA OSÓB MŁODOCIANYCH
Związki małżeńskie tego typu prawie zawsze zawierane są z konieczności, pod przymusem - nie z miłości. Powodem jest, oczywiście, ciąża dziewczyny. Poza sądem wydającym zgodę na zawarcie takiego małżeństwa, o ślubie decydują rodzice młodych, głównie rodzice dziewczyny. Urszula Kempińska z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze przeprowadziła badania empiryczne wśród młodocianych par małżeńskich miasta Włocławka, chcąc poznać jakość ich współżycia. Okazuje się, że aż 80% badanych przez nią "małżeństw przymusowych" przeżywa wielkie rozczarowanie. Młodociani małżonkowie niemal zupełnie tracą chęć do życia jakie przyszło im wieść po ślubie. 16-letnie żony i matki mają zazwyczaj ukończoną jedynie szkołę podstawową - zatem żadnych szans na podjęcie pracy; ich 18-19-letni mężowie mają na ogół wykształcenie zawodowe, bądź kończą naukę w technikach. Oczywiście, czeka ich służba wojskowa. Mieszkają zwykle z rodzicami - w 65% rodzicami dziewczyny, zajmując wraz z dzieckiem niewielki pokój. Przeszkadza im niemal stała obecność rodziców w domu. Jest im ciasno, trudno też podołać licznym obowiązkom opiekuńczo-domowym. Mało o sobie wiedzą: o swoich upodobaniach, potrzebach, charakterach - i prędko stwierdzają, że są sobie obcy, że wszystko ich dzieli. Dlatego rozpad takich związków jest po prostu nieunikniony. Podobnym sytuacjom w znacznej mierze można by zapobiec, gdyby w naszych szkołach prowadzono kompetentną edukację prorodzinną, kompetentne wychowanie seksualne. Wówczas na pewno mniej byłoby nieszczęśliwych młodocianych matek, czy młodocianych małżeństw zawieranych pod presją. Są one - zwłaszcza dla dziewcząt - tragedią życiową, są tragedią dla ich rodziców, a także dla ich dzieci, które potem bardzo często wychowują rodzice młodocianych matek, a jeszcze częściej domy dziecka.
MAŁŻEŃSTWA MIESZANE KULTUROWO
Właściwie w całym powojennym okresie studiowali w Polsce, zresztą i dotąd studiują, cudzoziemcy - także ci z krajów dla nas egzotycznych, takich jak afrykańskie, azjatyckie czy południowoamerykańskie. Ten społeczny fakt musiał znaleźć swe odbicie również w sferze obyczajowej, w życiu małżeńsko-rodzinnym. Pewnego dnia na naszych osiedlach mieszkaniowych zaczęli się pojawiać mali ciemnoskórzy Jasiowie, Rafałkowie czy Agnieszki mówiący po Polsku, niańczeni przez najzwyklejsze polskie babcie. Małżeństwa dwukulturowe w Polsce są zjawiskiem liczebnie niewielkim, ale przecież są, istnieją - zwłaszcza w dużych miastach. Monika Walczak z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie przeprowadziła empiryczne badania psychologiczne pośród takich małżeństw, starając się dociec: jakie są prognozy ich trwałości? W tym celu przebadała grupę małżeństw heterogenicznych kulturowo, w których mąż albo żona pochodzili spoza Polski. Okazało się, że aż 98% żon to Polki. Badawczą grupę kontrolną stanowiły małżeństwa rdzennie polskie, katolickie. Wszystkie badane związki małżeńskie dwukulturowe na stałe mieszkają w Polsce. 44% spośród nich żyje ze sobą od 15 do 19 lat, a 22% ma staż małżeński od lat 2 do 4. 53% takich małżeństw posiada jedno dziecko albo dwoje. Najczęściej obydwoje małżonkowie mają wykształcenie wyższe (65%) albo średnie policealne (30%).Wyniki badań Moniki Walczak dowodzą, że:- W ocenie obydwojga małżonków poczucie satysfakcji małżeńskiej w związkach dwukulturowych nie różni się w sposób zasad niczy od takiego poczucia w małżeństwach rdzennie polskich;- Wpływ czynnika dwukulturowości - jako elementu obciążającego związek - odczuwają głównie żony. To one częściej niż m ężowie postrzegają swoje małżeństwa jako mniej zintegrowane, ze słabą komunikacją oraz mniej satysfakcjonujące niż myślały;- Małżeństwa dwukulturowe zdecydowanie upodabniają się do polskich rówieśniczych małżeństw homogenicznych. Tymczasem w ich małżeński etos niejako wpisana jest odmienność: wartości, obyczajów, postaw czy zachowań - co stwarza szanse na twórczy rozwój takiego nietypowego związku, na ubogacenie go od wewnątrz. Tymczasem wyniki badań Moniki Walczak wskazują, że heterogeniczne kulturowo, mieszkające w Polsce małżeństwa możliwości takich nie wykorzystują. A jednak prognozy ich trwałości są pozytywne, w pełni optymistyczne. Tak więc heterogamia tego typu nie musi być - jakby się wydawało - czynnikiem szybkiego rozpadu dwukulturowych związków małżeńskich. I to jest wniosek z badań dość nieoczekiwany, może nawet zaskakujący.
MAŁŻEŃSTWA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH INTELEKTUALNIE
Aleksandra Zawiślak z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy przeprowadziła badania empiryczne wśród młodych osób niepełnosprawnych umysłowo w stopniu lekkim i ustaliła, że podejmują one role małżeńskie i rodzicielskie na równi z ich pełnosprawnymi rówieśnikami, tyle że z pewnym opóźnieniem. Badani pracowali m.in. w zawodach: ślusarza, krawca, ogrodnika, poligrafa, fotografa, kucharza czy tapicera i byli w wieku od 20 do 30 lat. Aż 73% pośród nich stanowiły osoby, które dotąd nie zawarły związków małżeńskich, gry tymczasem ich pełnosprawni rówieśnicy stanowili tylko 53%. Różnica występuje także pod względem płci: otóż upośledzone umysłowo w stopniu lekkim kobiety za mąż wychodzą trzykrotnie częściej niż upośledzeni mężczyźni; przy czym często zostają one żonami mężczyzn w pełni sprawnych umysłowo.
MAŁŻEŃSTWA KOBIET - NAUKOWCÓW
Ten typ małżeństw uznałam za nietypowe. Po pierwsze - jest ich niewiele, po wtóre - intrygujące wydaje się funkcjonowanie małżeństw pań najlepiej w kraju wykształconych. Dlatego prześledziłam wyniki badań Krystyny Iwaszczyszyn z Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, która przeprowadziła je na ogólnopolskiej, bardzo licznej - bo ponadtysięcznej - grupie pań posiadających tytuły profesora, stopień naukowy doktora habilitowanego, lub zajmujących stanowisko docenta. Tematem badań był wpływ małżeństwa i macierzyństwa na ich kariery naukowe. Pośród respondentek Krystyny Iwaszczyszyn 15,1% stanowiły panny, 14,4% rozwiedzione i żyjące w separacji, 7,5% wdowy i 63% zamężne. Wśród pracowników nauki udział kobiet niezamężnych oraz rozwiedzionych wielokrotnie przewyższa odpowiednie wskaźniki dla krajowej populacji kobiet - i to we wszystkich kategoriach wieku. Kobiety-naukowcy poza znacznie wyższym poziomem wykształcenia różnią się od swoich statystycznych rówieśnic częstszym zaniechaniem małżeństwa, częstszą jego nietrwałością oraz częstszą zmianą partnerów życiowych, czyli różnią się większą liczbą zawieranych małżeństw zawieranych powtórnie lub po raz kolejny. Częściej też żyją w związkach kohabitanckich - w okresie prowadzenia badań żyło w nich 12% respondentek. Kobiety związane zawodowo z nauką różnią się też znacznie od swoich statystycznych rówieśnic mniejszą liczbą posiadanych dzieci, co jest między innymi rezultatem zaniechania przez nie zawierania małżeństw, opóźniania, bądź rozwiązywania swoich związków małżeńskich. Jednocześnie kobiety-naukowcy wysoko sobie cenią udane, szczęśliwe małżeństwa, bowiem w ich przypadku takie związki mają wielkie znaczenie dla nieskrępowanego i satysfakcjonującego wykonywania przez nie pracy zawodowej. Na pozytywny, akceptujący ich pracę stosunek partnerów życiowych wskazywało 80% respondentek Krystyny Iwaszczyszyn. Zainteresowało mnie, jakie zawody wykonują mężowie najlepiej w kraju wykształconych żon. Okazało się, że są to: inżynierowie wielu specjalności, następnie - prawnicy, ekonomiści, lekarze, dyplomaci, dziennikarze, nauczyciele szkół średnich z wyższym wykształceniem (ale i z wykształceniem średnim) oraz muzycy. Skoro wśród partnerów życiowych pań-naukowców zdecydowanie przeważają inżynierowie, to można zadać pytanie: czyżby wykształcenie techniczne - bardziej niż inne - sprzyjało tolerancji, wyrozumiałości, pomocniczości, czyli dobremu małżeńskiemu partnerstwu? Znamienne jest, że pośród wymienionych mężowskich zawodów zabrakło pracowników nauki! Czyżby partnerstwo w małżeństwie z rówieśnikiem wykonującym ten sam zawód nie było możliwe?
MAŁŻEŃSTWA BYŁYCH KSIĘŻY KATOLICKICH
Ten wielce nietypowy problem badał Józef Baniak z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w latach 1991-1994. Badania w 15 diecezjach oraz w 18 wspólnotach zakonnych na terenie kraju przeprowadził wśród 187 byłych katolickich księży diecezjalnych oraz 100 byłych zakonników, którzy zrezygnowali z kapłaństwa. Badani byli w różnym wieku, posiadali różny staż w kapłaństwie, reprezentowali różny poziom oraz typ wykształcenia świeckiego, pochodzili z różnych środowisk społecznych. Powodem ich uczestnictwa w badaniach był powrót do życia świeckiego, między innymi poprzez wejście w nowe role rodzinne - mężów i ojców. W badaniach Józefa Baniaka zechciały także wziąć udział 164 żony eks-księży oraz ich 212 dzieci. Wyniki tych badań dowodzą, że eks-księża doskonale sprawdzają się w swoich nowych rolach rodzinnych - na co wskazuje 70% badanych żon i 67% ich dorosłych i dorastających dzieci. W ocenach żon wymieniane są przede wszystkim troska o wspólną małżeńską miłość oraz wzorowe wywiązywanie się z obowiązków rodzicielskich. Żony szczególnie cenią u swych nietypowych mężów delikatność i takt, głębię uczuć i przejawiany wobec nich szacunek, kulturę bycia i współżycia, inteligencję i zaradność życiową, troskliwość i przyjaźń. - "U typowo świeckich mężczyzn trudno jest spotkać taką osobowość: delikatną i wrażliwą wobec kobiety" - napisała jedna z nich. Równie pozytywna jest przeważająca ilość ocen ról ojcowskich. - "Kocha nasze dzieci i troszczy się o ich utrzymanie. Stara się im zapewnić jak najlepsze warunki dla wszechstronnego rozwoju". Oczywiście, nie brakuje również ocen krytycznych i bardzo krytycznych, pełnych goryczy i rozczarowań, ale one są w zdecydowanej mniejszości - niecałe 30%. Generalnie ponad 2/3 badanych żon i 3/5 badanych dzieci ocenia swoich mężów i ojców jako osoby wzorowo wywiązujące się ze swoich rodzinnych powinności. Autor badań podkreśla, cytuję: - "Badani eks-księża a obecnie świeccy mężowie i ojcowie posiadali niewątpliwie predyspozycje do pracy duszpasterskiej, ale równocześnie byli normalnymi mężczyznami mającymi potrzeby emocjonalne, seksualne i społeczne. Porzucili oni kapłaństwo dla małżeństwa, dla kobiet, które pokochali. Jako mężowie o ojcowie sprawdzają się w najwyższym stopniu".
alielle