STUDIA Z TEORII LITERATURY I.doc

(700 KB) Pobierz

STUDIA Z TEORII LITERATURY

archiwum przekładów pamiętnika literackiego

I

Pod redakcją MICHAŁA GŁOWIŃSKIEGO l HENRYKA MARKIEWICZA

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK

ZAKŁAD NARODOWY IM. OSSOLIŃSKICH

WYDAWNICTWO

1977


ROLAND BARTHES

WSTĘP DO ANALIZY STRUKTURALNEJ OPOWIADAŃ

Istnieje niezliczona ilość opowiadań [recits] na świecie. Jest to przede wszystkim cudowna różnorodność gatunków, utrwalonych w najrozmait­szych tworzywach, jak gdyby dla człowieka każdy materiał był dobry, by mu powierzać opowieści: opowiadanie pojawia się zarówno w języku arty­kułowanym, mówionym lub pisanym, jak w obrazie statycznym lub ruchomym, geście, a także w uporządkowanym złączeniu wszystkich tych substancji, obecne jest w micie, legendzie, bajce, opowieści, noweli, epo­pei, historii, tragedii, dramacie, komedii, pantomimie, namalowanym obra­zie (wystarczy przypomnieć św. Urszulę Carpaccia), witrażu, filmie, ko­miksach, gazetowej kronice wypadków, rozmowie. Co więcej, w nieskoń­czonej niemal liczbie form opowiadanie obecne jest we wszystkich czasach, wszystkich miejscach, wszystkich społeczeństwach. Narodziło się wraz z samą historią ludzkości; nie ma ani nigdzie nie było społeczeństwa nie znającego opowiadania; wszystkie klasy, wszystkie grupy ludzkie mają swoje opowiadania, a często w tych samych opowiadaniach znajdują upodobanie ludzie o najrozmaitszych, często przeciwstawnych kulturach1.

[Roland Barthes (ur. 1915) — krytyk literacki i eseista, jeden z przywódców francuskiej „nowej krytyki"; wykładowca literatury w Biarritz i Paryżu (1939 — 1940) następnie w Bukareszcie (1948 — 1949) i Aleksandrii; obecnie pracownik naukowy w Centre National de la Recherche Scientifique i współredaktor czasopisma „Communi­cations" (wydawanego przez Centre d'Etudes des Communications de Masse w Pa­ryżu); ogłosił m. in.: Le Degre Zero de l'ecriture (1953), Michelet par lui-meme (1954), Mythologies (1957), Sur Racine (1963), Essais critiques (1964), Elements de semiologie (1964), Critique et verite (1966), Systeme de la mode (1968), S/Z (1971), Le Plaisir du texte (1973); przekład polski wyboru szkiców: Mit i znak. Eseje. Oprac. J. Błoński, Warszawa 1970.

Przekład wg: R. Barthes, Introduction d Vanalyse structurale des recits. „Commu­nications" 1966, nr 8; przedruk z „Pam. lit. " XXXIX, 1968, z. 4.

W tymże numerze 8 z 1966 r. „Communications" znajdują się m. in. cytowane i omawiane przez Barthes'a rozprawy: A. -J. Greimas, Elements pour une theorie de l'interpretation du recit mythique; C. Bremond, La Logique des possibles narratifs; U. Eco, James Bond: une combinatoire narrative; G. Genette, Frontieres du recit; T. Todorov, Les Categories du recit litteraire (przekład w „Pam. lit, " XXXIX, 1968, z. 4). ]

1 Przypominamy, że nie dzieje się tak ani w wypadku poezji, ani eseju, zależnych od poziomu kulturalnego odbiorców.


156              Roland Barthes

Opowiadanie drwi sobie z dobrej czy niedobrej literatury; międzynarodowe, ponadczasowe, ogólnokulturalne, jest wszechobecne, jak życie.

Czy uniwersalność opowiadania prowadzi do wniosku, że nie posiada ono wielkiego znaczenia? Czy jest aż tak ogólne, że nie możemy nic o nim powiedzieć poza skromnym opisaniem kilku jego charakterystycznych od­mian, jak to czasem czyni historia literatury? Jak jednak opanować choćby te odmiany, na czyni oprzeć prawo ich rozróżniania i rozpoznawania? Jak przeciwstawić powieść noweli, bajkę mitowi, dramat tragedii (robiono to tysiące razy) bez odniesienia do wspólnego wzorca? Każde słowo o naj­bardziej szczególnej, najoczywiściej historycznej formie narracji implikuje istnienie takiego wzorca. Słuszne więc było, że nie rezygnując bynajmniej z ambicji mówienia o opowiadaniu pod pozorem, że to zjawisko uniwer­salne, zajmowano się w różnych okresach (począwszy od Arystotelesa) formą narracji; i nic dziwnego, że powstający strukturalizm uczynił tę właśnie formę jednym z głównych przedmiotów zainteresowania — czy nie szło mu zawsze o opanowanie nieskończoności słów, o dojście do opisu „języka", z którego wyrosły i z którego można je wyprowadzić? Wobec nieskończoności opowiadań, mnogości punktów widzenia, z jakich można

o              nich   mówić   (historycznego, psychologicznego, socjologicznego, etno
logicznego, estetycznego itp. ), badacz znajduje się mniej więcej w tej samej
sytuacji co de Saussure, gdy stojąc przed zagadką różnorakości mowy,
próbował odnaleźć  w pozornej  anarchii przekazów zasadę klasyfikacji

i              fundament opisu. Aby pozostać przy obecnym okresie, formaliści rosyj­
scy, Propp, Levi-Strauss pouczyli nas, jak poradzić sobie z następującym
dylematem: albo  opowiadanie  jest  zwykłym bajaniem  o  zdarzeniach,
i wtedy można jedynie odwoływać się do sztuki, talentu lub geniuszu
osoby opowiadającej (autora) — a więc do mitycznych postaci przypad­
ku2 — albo posiada ono wspólną z innymi strukturę, dającą się zanalizować,
choćby za cenę ogromu cierpliwości; istnieje bowiem przepaść między
przypadkowością, nawet niezwykle złożoną, a kombinatoryką nawet naj­
prostszą; nikt więc nie może zestawić (wytworzyć) opowiadania nie odwo­
łując się do istniejącego implicite systemu jednostek i reguł.

Gdzie więc szukać struktury opowiadania? Oczywiście w samych opo­wiadaniach. Czy we wszystkich? Wielu komentatorów przyjmujących pojęcie struktury narracyjnej nie może się jednak pogodzić z oderwaniem analizy literackiej do modelu nauk eksperymentalnych: nader odważnie żądają, by stosowano wobec narracji metodę czysto indukcyjną — by przebadano wszystkie opowiadania danego gatunku, epoki, społeczeństwa, przechodząc następnie do zarysowania ogólnego modelu. Ten zdroworozsądkowy pogląd jest utopijny. Nawet językoznawstwo, które ma do ogar-

2 Istnieje oczywiście „sztuka" opowiadacza: jest to zdolność rozwijania opo­wiadań (komunikatów), wychodząca od struktury (kodu). Sztuka ta odpowiada po­jęciu performance u Chomsky'ego, pojęcie to jest bardzo dalekie od „geniuszu" autora, pojmowanego romantycznie jako niewytłumaczalny jednostkowy sekret.


Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań              157

nięcia zaledwie trzy tysiące języków, nie mogło czegoś takiego osiągnąć; stało się rozważnie dedukcyjne i dopiero wtedy naprawdę się narodziło i postąpiło naprzód milowymi krokami; nauczyło się nawet przewidywać fakty, które nie zostały jeszcze odkryte3. Cóż więc powiedzieć o analizie narracji, stojącej wobec milionów opowiadań? Z natury rzeczy skazana jest na postępowanie dedukcyjne. Musi zbudować najpierw hipotetyczny model opisu (który lingwiści amerykańscy nazywają „teorią"), a potem przechodzić stopniowo od modelu ku odmianom, które jednocześnie uczest­niczą w nim i odchylają się odeń: dopiero na poziomie tych zgodności i różnic odnajdzie, uzbrojona w jednolite narzędzie opisu, mnogość opowia­dań, ich różnorodność historyczną, geograficzną, kulturalną4.

Aby opisać i sklasyfikować nieskończenie wiele opowiadań, trzeba więc „teorii" (w znaczeniu pragmatycznym, o którym mówiliśmy) i na­leży pracować najpierw nad jej odkryciem i naszkicowaniem5. Wypraco­wanie takiej teorii może być wielce ułatwione, jeśli obierzemy na wstępie model, który dostarczy jej przesłanek i wstępnych zasad. W obecnym stanie poszukiwań rozsądnym6 wydaje się przyjąć za model podstawowy analizy strukturalnej opowiadania po prostu językoznawstwo.

1. JĘZYK OPOWIADANIA A. Ponad zdaniem

Wiadomo, że językoznawstwo zatrzymuje się na zdaniu. Uważa, że jest to ostatnia jednostka, którą ma prawo się zajmować; jeśli rzeczywiś­cie zdania (będącego pewnym porządkiem, a nie szeregiem) nie można sprowadzić do sumy słów, które się na nie składają, jeśli zatem tworzy ono jednostkę pierwotną, to — przeciwnie — wypowiedzenie [un enonce] jest tylko następstwem zdań, które ją tworzą. Z punktu widzenia językoznaw­stwa wypowiedź [le discours] nie posiada niczego, czego nie byłoby w zda-

3              Zob. historię hetyckiego a, hipotetycznie przyjętego przez de Saussure'a, a od­
krytego pięćdziesiąt lat później, w: E. Benveniste, Problemes de linguistique generale.
Paris 1966, s. 35.

4              Przypomnijmy  obecne  warunki  opisu lingwistycznego: „Struktura językowa
jest zawsze względna nie tylko w stosunku do danych całości materiału, ale także
w stosunku do teorii gramatycznej, opisującej te dane" (E. Bach, An Introduction
to Transformational Grammars. New York  1964, s. 29). A oto inne sformułowanie
Benveniste'a  (op. cit., s. 119): „Uznano, że język opisywać należy jako strukturę
formalną, ale że opis ten wymaga wstępnego ustalenia adekwatnej procedury i kry­
teriów i że w ostatecznym rachunku rzeczywistości przedmiotu nie można oddzielić
od metody mającej go zdefiniować''.

5              Pozornie  „abstrakcyjny" charakter teoretycznych rozpraw zawartych w tym
numerze  [„Communications"  1966, nr 8] wywodzi się z metodologicznej troski, by
szybko sformalizować konkretne analizy: formalizacja nie jest zwykłą generalizacją.

6              Lecz   nie  imperatywnym   (zob. rozprawę  C. Bremonda, bardziej   logiczną
niż lingwistyczną).


158              Roland Barthes

niu: "Zdanie — mówi Martinet — jest najmniejszym segmentem, który jest doskonale i w pełni reprezentatywny dla wypowiedzi"7. Języko­znawstwo nie może więc stawiać jako przedmiot badań jednostki wyższej niż zdanie, ponieważ poza zdaniem istnieją zawsze tylko inne zdania: opisawszy kwiat botanik nie może zajmować się opisywaniem bukietu". A przecież oczywiste jest, że sama wypowiedź [le discours] (jako zespół zdań) jest zorganizowana i dzięki temu zorganizowaniu objawia się jako komunikat innego języka, wyższego niż język językoznawców8 — wy­powiedź posiada swoje jednostki, swoje zasady, swoją „gramatykę": wypowiedź, znajdując się ponad zdaniem, choć złożona wyłącznie ze zdany musi oczywiście być przedmiotem innej lingwistyki. Ta lingwistyka wypo­wiedzi przez długi czas nosiła sławną nazwę — retoryka; jednakże w swym historycznym rozwoju retoryka przesunęła się w stronę literatury [belles lettres], ponieważ zaś literatura odseparowała się od badań językowych, trzeba było problem podjąć na nowo — nowa lingwistyka wypowiedzi nie rozwinęła się jeszcze, lecz postulują ją przynajmniej sami językoznawcy9. Fakt ten nie jest bez znaczenia — choć wypowiedź stanowi przedmiot autonomiczny, niemniej lingwistyka powinna być punktem wyjścia do jej badań. Jeśli trzeba stworzyć hipotezę roboczą dla analizy, której zadanie jest ogromne, a ilość materiału nieskończona, najsensowniej założyć ist­nienie homologicznych związków między zdaniem a wypowiedzią, w tej mierze, w jakiej ta sama prawdopodobnie organizacja formalna rządzi wszystkimi systemami semiotycznymi, niezależnie od ich treści i zakresu — wypowiedź byłaby więc wielkim „zdaniem" (jej jednostki niekoniecznie musiałyby być zdaniami), podobnie jak zdanie — z pewnymi odrębnoś­ciami — jest małą „wypowiedzią". Ta hipoteza doskonale się zgadza z pew­nymi propozycjami współczesnej antropologii: Jakobson i Levi-Strauss zauważyli, że ludzkość mogła się ukształtować dzięki umiejętności tworzenia systemów wtórnych, „demultiplikatorów" (narzędzi służących do produ­kowania innych narzędzi, podwójnej artykulacji języka, tabu kazirodztwa, które pozwoliło na rozproszenie się rodzin), a radziecki lingwista Iwanów przypuszcza, że języki sztuczne można było stworzyć dopiero po języku naturalnym: ponieważ dla ludzi ważna jest umiejętność posługiwania się kilkoma systemami znaczeniowymi, język naturalny pomaga tworzyć języki sztuczne. Można zatem zakładać związek „wtórny" między zdaniem a wypowiedzią; nazwiemy go homologicznym ze względu na czysto formal­ny charakter istniejących między nimi odpowiedniości.

7              A. Martinet, Reflexions sur la phrase. W zbiorze: Language and Society (Me­
langes...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin