Almanach fantastyki
Kroki w nieznane
tom 4
Pod redakcją Mirka Obarskiego
SOLARIS
2008
Kroki w nieznane 2008
„The Last of the O-forms” 2002 by James Van Pelt.
„Jesus Christ, Reanimator” 2007 by Ken MacLeod.
„Okanoggan Falls” 2007 by Carolyn Ives Gilman.
„Deadnauts” 2007 by Ted Kosmatka.
„Luminous” 1995 by Greg Egan.
„The Bowdler strain” 2007 by James Lovegrove.
„Damascus” 2006 by Daryl Gregory.
„The Last of the Winnebagos” 1988 by Connie Willis.
„Mrs. Pigafetta Swims Well” 1959 by Reginald Bretnor.
„Witijstwujuszczij diaboł” 2008 by Kir Bułyczow.
„Silence in Florence” 2006 by Ian Creasey.
„Third person” 2007 by Tony Ballantyne.
„Beyond the Aquila Rift” 2006 by Alastair Reynolds.
„Preemption” 2006 by Charlie Rosenkrantz.
„The Cambist and Lord Iron: A Fairy Tale of Economics” 2006 by Daniel Abraham.
„Memorare” 2007 by Gene Wolfe.
„Last contact” 2007 by Stephen Baxter.
Agencja „Solaris”
11-034 Stawiguda, ul. Warszawska 25 A
tel./fax (0-89) 541-31-17
e-mail: agencja@solaris.net.pl
sprzedaż wysyłkowa:
www.solarisnet.pl
Wydanie I
ISBN 978-83-89951-98-4
Spis treści 3
Mirek Obarski 5
Przedmowa 5
James Van Pelt 8
Ostatnia z form P 8
Ken MacLeod 24
Jezus Chrystus, Reanimator 24
Carolyn Ives Gilman 36
Okanoggan Falls 36
Ted Kosmatka 71
Śmiercionauci 71
Greg Egan 83
Luminous 83
James Lovegrove 122
Odmiana Bowdlera 122
Daryl Gregory 144
Damaszek 144
Connie Willis 174
Ostatni winnebago 174
Reginald Bretnor 223
Kobieta po przejściach 223
Kir Bułyczow 230
Złotousty diabeł 230
Ian Creasey 272
Milczenie we Florencji 272
Tony Ballantyne 283
Trzecia osoba 283
Alastair Reynolds 297
Poza konstelacją Orła 297
Charlie Rosenkrantz 330
Akcja prewencyjna 330
Daniel Abraham 351
Kambierz i Żelazny Baron 351
Gene Wolfe 372
Memorare 372
Stephen Baxter 445
Ostatni kontakt 445
Noty o autorach 459
Podziękowania 467
Czytam fantastykę od dzieciństwa. Teraz już z uśmiechem wspominam chwilę, kiedy wyrzucono mnie za to z biblioteki. Chciałem oddać książkę wypożyczoną rano i wziąć następną na wieczór; połykałem je tak szybko. Mimo upokorzenia dalej nawiedzałem to miejsce, aż do kulminacji, kiedy bibliotekarka wywlokła mnie spośród regałów z „Misją międzyplanetarną” Alfreda Van Vogta w ręku. To były półki z książkami dla dorosłych i dzieciarnia nie miała tam wstępu. Doprawdy trudno rzec, dlaczego ten gatunek prozy, a nie inny, spowodował u mnie tę, trwającą do dziś, gorączkę czytania, dyskutowania i przeżywania literatury. Zapewne wielu czytelników science fiction, fantasy, czy horroru zadawało sobie to samo pytanie. W czasach PRL-u odpowiedź wydawała się prosta. Fantastyce przyklejono łatkę literatury eskapistycznej, odskoczni od narzuconego systemu i brzydkiego świata. Może było to prawdą dla dorosłych, ale nie dla dzieci. Bowiem podstawą tej fascynacji był rodzaj zadziwienia, możliwość rzucenia okiem za zasłonę oddzielającą nas od przyszłości, poza odległy rok 2000; ba, nawet poza 2008. Kiedy mój przypadek okazał się nieuleczalny, mogłem już sięgać dalej, po tomy z tajemniczym, wiele mówiącym tytułem Kroki w nieznane.
Wizje, które tam znalazłem bynajmniej nie należały do najbardziej urokliwych. Spełniały natomiast bardzo często funkcję fantastyki nadaną przez Raya Bradbury’ego. Utwory tego typu, według amerykańskiego klasyka, miały ostrzegać przed przyszłością. Najlepsze opowiadania tamtych tomów, pod względem literackim i koncepcyjnym, spełniają ową misję w stu procentach. Przykładem są „Kwiaty dla Algernona” Daniela Keyesa, rozdzierający dramat człowieka i epitafium dla nieprzemyślanych eksperymentów naukowych. „Trzynastu do Centaura”, stanowiący charakterystyczne dla prozy J. G. Ballarda ostrzeżenie przed manipulacją społeczeństwem. „W kolejce” Keitha Laumera, mistrzowska metafora zagubienia we współczesnym świecie. Oczywiście wymienione teksty ledwie zarysowują zakres poszukiwań fantastów tworzących przed kilkudziesięcioma laty. Ale dają za to czytelny sygnał, że najlepiej obroniły się przed upływem czasu opowiadania dalekie od „fantastyki kosmicznej”. Teksty nawiązujące do literatury ucieczki przegrały z upływem czasu. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie trawię literatury zajmującej się rozjeżdżaniem kosmosu. Tego nie może powiedzieć człowiek, który wychował się na trylogii Ludzie jak bogowie Siergieja Sniegowa.
Ku mojemu zdziwieniu daje się zaobserwować lawinowy powrót do tej tematyki, pomimo krachu programów kosmicznych (oczywiście poza chińskim, który z roku na rok ma się lepiej), i udowodnieniu, ponad wszelką wątpliwość, że otwarty kosmos nie jest przyjaznym miejscem dla wysoko zorganizowanego białka. Akurat dla Chińczyków to nie jest bariera. Dysponują kapitałem ludzkim w zadowalającym nadmiarze. Renesans podgatunku space opera nakręcają głównie Amerykanie, którzy dziś - po prawdzie - mają więcej do roboty na Ziemi. Upatruję w tym chęć oderwania się od doczesnych problemów z ropą, klimatem i skarleniem społeczeństwa. Topienie teraźniejszych smutków - w czasem bezrefleksyjnej literaturze okresu dojrzewania - przypomina zwinięcie się pod kołdrą w pozycji embrionalnej. Sztandarowym przykładem tego trendu jest zbiór The New Space Opera zredagowany przez Gardnera Dozoisa i Jonathana Strahana. Pomimo wskazanych powyżej wątpliwości przegląd współczesnej fantastyki musi odnotować ten nurt. Tym bardziej, że pojawiają się w nim rzeczy nieszablonowe, jak „Glory” Grega Egana, czy prezentowani w tym tomie „Śmiercionauci” Teda Kosmatki; opowiadanie będące negatywowym odbiciem gatunku. Motyw podróży kosmicznej podjęty przez Kosmatkę rozgrywa w całkowicie odmiennym stylu lider brytyjskiej hard SF, Alastair Reynold w „Poza konstelacją Orła”, zaś osłodą dla miłośników czystej gatunkowo space opery będzie tour de force Gene Wolfe’a, jakim jest „Memorare”.
Bluźnierczo zabrzmi stwierdzenie, że dobierałem prozę do najnowszych Kroków w nieznane w taki sposób, aby uchwycić nastrój, który wykreował niegdyś Lech Jęczmyk. Powiem za bohaterem powieści Lotu nad kukułczym gniazdem - przynajmniej próbowałem. Jedyną sensowną metodą było tu zresztą zastosowanie „Reguły Jęczmyka”. Sięgałem po teksty nachalnie powracające, jątrzące myśli długo po odłożeniu książki. Przy takiej obróbce, to, co uciera się na sicie pamięci, ma odpowiednią literacką temperaturę. Do takich utworów zaliczam w pierwszym rzędzie „Trzecią osobę” Tony’ego Ballantyne. Rzadki przejaw prawdziwie oryginalnego pomysłu, połączonego ze znakomitym rozwiązaniem fabularnym. Podobnie rzecz ma się z konsekwentnie poprowadzonym, aż do okrutnego finału, „Ostatnim kontaktem” Stephena Baxtera, czy „Jezus Chrystus, Reanimator”, Kena MacLeoda - opowiadaniu z wybitnie magnetycznym tytułem.
Nieprzypadkowe jest też zamieszczenie w zbiorze farsy „Kobieta po przejściach” Reginalda Bretnora. Tego niemal zapomnianego geniusza krótkiej formy odważę się porównać do Fredrica Browna, innego wielkiego czempiona krótkiego dystansu, dominującego w Krokach... z lat 70. Zresztą opowiadań o zabarwieniu humorystycznym jest w tym tomie więcej. Błaznująca „Akcja prewencyjna” Charliego Rosenkrantza, jak zwykle mądry Kir Bułyczow, wyciskający wszystko z wydawałoby się banalnego pomysłu w „Złotoustym diable” oraz brylant w postaci „Odmiany Bowdlera” Jamesa Lovegrove’a. Czarnym humorem popisuje się w „Kambierz i Żelazny Baron: Baśń ekonomiczna” Daniel Abraham - młody, bardzo interesujący autor fantasy.
Po drugiej stronie barykady stoi „Damaszek”. Daryl Gregory, twórca tego mrocznego opowiadania, został uznany za jednego z najbardziej obiecujących autorów amerykańskich. W swojej introwertycznej prozie zawsze stara się zaczerpnąć treści z samego dna duszy swoich bohaterów. Po tej samej, ciemnej stronie mocy gra Ian Creasey. W „Milczeniu we Florencji”, wizyjnym, niepokojącym i zarazem dziwacznym tekście, porusza się bardzo daleko od utartych szlaków.
Trzymasz oto, Czytelniku, w swoich rękach, tom złożony z 17 opowiadań przedstawiających przebogatą panoramę, głównie brytyjskiej i amerykańskiej, prozy fantastycznej ostatnich lat. Uwzględniam w niej parę starszych, ważnych tekstów, jak: „Luminous” Grega Egana, „Ostatnia z form P” Jamesa Van Pelta oraz „Ostatni winnebago” Connie Willis. Pokazują one razem niespotykaną siłę tej literatury, odbieranej często stereotypowo i przez to niedocenianej, ale - paradoksalnie - inspirującej inne gatunki literackie, film, muzykę, grafikę, czy reklamę, choćby ich twórcy wypierali się tego rękami i nogami.
Życząc miłej lektury zachęcam do stawiania kroków w nieznane także na blogu www.krokiwnieznane.pl .
Za otwar...
aneczka9482