Socjoterapia – PWSZ.rtf

(298 KB) Pobierz
by cię

Socjoterapia – PWSZ

Vopel

PYTANIA DO PRZEMYŚLENIA

1.        Wyobraź sobie, jak prowadziłoby ci się grupę złożoną z osób bardzo
podobnych do ciebie?

2.        Jakie twoim zdaniem są powody bierności uczestników? Czy zdarzyło
ci się, że w jakiejś grupie byłeś takim nie uczestniczącym członkiem?

3.        Czy byłeś kiedyś w grupie, w której ktoś był "monopolistą", zaj­
mował większość czasu lub uwagi grupy? Jak się wtedy czułeś?

4.        Co powiedziałbyś (jako uczestnik grupy albo jako prowadzący)
osobie, która opowiada anegdoty ze swej przeszłości?

5.        Pomyśl o zasadach konstruktywnej konfrontacji. Jak można z uwagą
i dbałością konfrontować uczestników nie wzmagając ich nastawień
obronnych?

6.        Jaka jest różnica między dawaniem rad a udzielaniem informacji
zwrotnych? Czy uważasz, że dawanie rad bywa usprawiedliwione?
Jeżeli tak, to kiedy?

7.        Jaka jest różnica między „zagłaskiwaniem" a udzielaniem auten­
tycznego wsparcia?

8.        Jak byś postępował, będąc prowadzącym, wobec przejawianej przez
uczestnika wrogości?

9.        Jakie zachowanie uczestnika uważasz za najtrudniejsze z punktu
widzenia prowadzącego?

10.    Czy doświadczałeś - będąc uczestnikiem grup - jakiejś formy oporu,
przejawianego przez ciebie bądź przez innych? Jak prowadzący
sobie z tym radzili? Czy pojawiały się konflikty? Jeżeli tak, to jak w
takich sytuacjach postępowano?

220


WPROWADZENIE

Zanim grupa osiągnie stadium efektywnej pracy, zazwyczaj przechodzi przez fazę przejściową. Na tym etapie w grupach pojawiają się charakterystyczne zjawiska: lęk, postawy obronne, opór, walka o kontrolę, konflikty, ataki i wyzwania wobec prowa­dzących, a także rozmaite zachowania problemowe. Aby grupa osiągnęła następne stadium - konstruktywnej współpracy - prob­lemy te muszą zostać rozpoznane i skutecznie przepracowane. Niekiedy grupy zatrzymują się w przejściowym stadium. Dzieje się tak, gdy zignorowano opór, „zaklepano" konflikty, a ich ukryty wpływ zburzył otwartą komunikację w grupie.

To, czy grupa pójdzie naprzód, zależy od gotowości i umie­jętności zarówno uczestników, jak i prowadzącego stawienia czoła różnym formom oporu. Dlatego też trener musi w pełni rozumieć dynamikę grupy w tej fazie. Rozpoczynamy omówienie charak­terystycznych zjawisk okresu przejściowego.

CHARAKTERYSTYKA   GRUPY

W   STADIUM

PRZEJŚCIOWYM

LĘK

Na tym etapie pracy poziom lęku w grupie jest wysoki. Źródła tego lęku leżą zarówno w poszczególnych osobach jak i w grupie jako całości. Na przykład, lęk Christie wypływa początkowo z niej samej: „Boję się zrobić krok dalej, bo nie wiem, czy nie dowiem się o sobie czegoś strasznego". Kiedy jednak mówi: „Boję się mówić, bo niektórzy tutaj osądzają innych", jej lęk bierze się tak z sytuacji zewnętrznej, jak i z wewnętrznych uwarunkowań: Chris­tie blokuje obawa, co inni o niej myślą i jak mogą ją ocenić.

Lęk w grupie wiąże się też z obawami, że „głupio wyglądam", że „stracę kontrolę, będę nie zrozumiany, odrzucą mnie" lub po prostu z zagubieniem - „nie wiem, czego tu ode mnie chcą". Gdy

 

 

 

 

 

 

 

ludzie w grupie zaczynają coraz bardziej ufać nawzajem sobie i prowadzącemu, są w stanie więcej mówić o swych problemach i w konsekwencji otwartość ta zmniejsza lęk przed głębszym odsło­nięciem się.

POSTAWY OBRONNE l OPÓR

W trakcie stadium przejściowego, zanim grupa będzie mogła ruszyć naprzód, uczestnicy mają potrzebę sprawdzania prowa­dzącego i pozostałych osób. Ogromnie ważne jest, aby trener zachęcał do takiej otwartości, która pozwoli na wyrażanie wahań i obaw.

Członkowie grupy przeżywają na tym etapie rozdarcie między pragnieniem pozostania bezpiecznym a chęcią podjęcia ryzyka i zaangażowania się. Często w przejawach oporu zawarta jest mądrość. Natomiast niemądre byłoby oczekiwanie prowadzącego, że grupa zbierze się i bez wysiłku przystąpi do intensywnej pracy. Opór musi być uszanowany, co oznacza, że terapeuta bada jego źródła, zamiast skazywać „opornego klienta" na chłostę. Obaj -trener i członek grupy - powinni zrozumieć znaczenie oporu.

Jeżeli terapeuci nie szanują oporu klientów, to w rzeczywistości nie szanują samych klientów. Na przykład, Betty opowiadała o jakichś bolesnych sprawach, gdy nagle przerwała i stwierdziła, że nie chce mówić dalej. Podążając za jej oporem, trener zapytał, co ją zatrzymało. Wyjawiła, że boi się utraty szacunku grupy. Sprawą do przepracowania w pierwszej kolejności stał się teraz brak za­ufania Betty wobec grupy. Postępując dalej tym tropem, prowa­dzący w rezultacie pomógł klientce mówić otwarcie o swoich problemach. Gdyby zignorował pierwszy przejaw jej oporu i na­ciskał, by dalej mówiła, prawdopodobnie spotęgowałoby to działa­nie jej mechanizmów obronnych i wzmogło opór.

Nie w każdym przypadku niechęć uczestników do pełnego uczestniczenia można adekwatnie nazywać „oporem". Niekiedy czyjś brak gotowości do współpracy może być skutkiem działania takich czynników jak niekompetencja trenera, zbyt agresywny lub niedbały styl prowadzenia pracy albo zaniedbanie w przygoto­waniu uczestników do pracy w grupie. Jednym z twoich naczel­nych zadań jako prowadzącego jest staranne rozważenie, czy źródłem oporu klienta jest jego lęk, czy też twoje nieefektywne

222


działanie. Proste przyklejenie komuś etykietki, że „oporuje", może powodować tym mocniejsze utwierdzenie go w oporze. Kiedy jednak okażesz gotowość do zrozumienia i wspólnego zbadania obronnych zachowań, zwiększasz szansę na to, że klient zaryzyku­je, odsłoni przyłbicę i podejmie współpracę.

Jeżeli uczestnicy ukrywają swoje lęki, mogą pojawić się najroz­maitsze formy ucieczek i uników. Jakkolwiek nie jesteś w stanie siłą otworzyć klientów zmuszając ich, by mówili, co powstrzymuje ich przed pełnym uczestnictwem, możesz jednak ostrożnie zasuge­rować, że być może inni również przeżywają tutaj podobne obawy i lęki. Poniżej prezentujemy krótkie opisy popularnych w tej fazie rodzajów lęku. Podajemy również przykłady konstruktywnych interwencji prowadzącego.

Lęk przed ośmieszeniem się. Ludzie często martwią się, że ośmieszą się, gdy wykroczą poza dobrze przyswojone i znajome role. Mikę ujawnił, że dotąd powstrzymywał się przed powiedze­niem czegoś więcej, ponieważ nie chciał ryzykować, że wyjdzie na głupca. Zdecydował więc, że włączy się, gdy będzie maksymalnie pewny, że dobrze wypadnie. Zauważył, że w innych przypadkach bezpieczniej jest stosować wobec siebie cenzurę i w głowie wielo­krotnie przygotowywać swoje „wystąpienia". Prowadzący popro­sił Mike'a: „Zastanów się, czy nie byłbyś gotów do tego, żeby następnym razem, gdy złapiesz się na takich przygotowaniach w głowie, powiedzieć o tym i spróbować zrobić to głośno?" Trener wyszedł tu z założenia, że „wewnętrzny krytyk" Mikę'a jest znacz­nie surowszy od ewentualnej krytyki grupy. Gdy następnym razem Mikę głośno odbywał swoje próby, inne osoby mogły lepiej zro­zumieć istotę jego trudności.

Lęk przed odrzuceniem. Bardzo często słyszymy, jak uczest­nicy mówią, że przed zaangażowaniem się i zbliżeniem do innych osób w grupie powstrzymuje ich obawa, że zostaną odrzuceni. Stephenowi wciąż powracała myśl, że inni ludzie nie będą chcieli mieć z nim do czynienia. Powiadał, że zbudował wokół siebie mury, które chronią go przed bólem wywołanym odrzuceniem. Zakładał też, że grupie nie spodobałoby się to, co zobaczono by poznając go lepiej. Prowadzący zapytał: „Czy byłbyś gotów rozej­rzeć się po sali, przyjrzeć się wszystkim i rozstrzygnąć, czy naprawdę masz takie przekonanie, że każda z tych osób odrzuciła-

 

 

by cię?" Stephen rozglądał się po grupie przez jakiś czas, a nas­tępnie stwierdził, że spośród dziesięciu osób, o czterech jest prze­konany, że odrzuciłyby go, a co do dwóch innych nie jest tego pewien. Gdyby Stephen zgodził się na dalszą pracę, można by poprosić go by „spojrzał prosto w oczy" swoim lękom i zwrócił się bezpośrednio do czterch osób, o których zdecydował, że na pewno go odrzucą. Mógłby wobec każdej z nich dokończyć zdanie „Boję się, że ty...". Zwracając się do osób, które postrzega jako bardziej go akceptujące, Stephen mógłby opowiedzieć im, jakie jego cechy sprawiają, że jednak nie spodziewa się ich odrzucenia. Po zakończeniu tej pracy należałoby poprosić grupę o staranne wyrażenie swych odczuć. Niektórzy być może powiedzieliby, że obawiali się Stephena, a także trudności w kontakcie z nim. Dzięki temu Stephen powinien lepiej zrozumieć, jaką rolę odgrywa on sam w powstawaniu w nim poczucia, że będzie odrzucony.

Lek przed odkryciem pustki. Klienci czasem boją się, że jeśli zaczną zgłębiać problemy, które dotąd były jakoś poupychane, to odkryją w sobie pustkę i nicość, albo że nie ma w nich nic, co ktokolwiek mógłby lubić czy cenić. Jane wyraziła tego typu obawy, ale pomimo lęku zdecydowała się kontynuować pracę. Stwierdziła, że nawet jeśli dotrze do pustki w sobie, będzie mogła zacząć budować nowy kształt swojej tożsamości. Świadomie wybrała to wyjście, by nie pozwolić lękowi przeszkodzić w prawdziwym zobaczeniu siebie.

Lęk przed utratą kontroli. Debbie opowiedziała o swoim lęku przed dotarciem do spraw tak bolesnych, że nie da się nad nimi zapanować. Obawiała się „otworzenia puszki Pandory", gdyby dotknęła pierwszego problemu. Zastanawiała się : „Czy wytrzy­mam ból? Może najlepiej byłoby zostawić to wszystko w spokoju? leżeli zacznę płakać, mogę nigdy nie przestać! Nawet jeśli grupa da mi wsparcie, co będzie, gdy zostanę sama, a ból nie zmniejszy się?" Prowadzący odpowiedział: „Jestem przekonany, że bywałaś samotna i że było to dla ciebie bolesne. Co zwykle robiłaś w takich sytuacjach?" Debbie odrzekła, że zamykała się w swoim pokoju, płakała w poduszkę i pogrążała się w depresji. Terapeuta poprosił Debbie, aby wybrała dwie lub trzy osoby z grupy, które według niej najbardziej są w stanie zrozumieć jej ból, a następnie by opo­wiedziała im o jakimś trudnym zdarzeniu ze swego życia. Gdy to

224

 

 

 

zrobiła, mogła poczuć i zrozumieć różnicę między izolowaniem się w swym cierpieniu a dzieleniem się nim z kimś, kto potrafi zro­zumieć i dać wsparcie. Odkryła też, że nie jest skazana na prze­żywanie w samotności swych cierpień i że jeśli tak się dzieje, to jest to jej wybór. Można by dodatkowo zachęcić Debbie, by określi­ła do kogo z grupy i spoza niej mogłaby zwracać się, kiedy będzie w potrzebie.

Lęk przed odsłonięciem się. Członkowie grupy często się obawiają „otwierania się"; myślą, że będą zmuszani do zbyt pełne­go odsłaniania się, co miałoby być obowiązkową zapłatą za przyję­cie do grupy. Pomocne bywa proste wyjście naprzeciw takim oba­wom i upewnienie uczestników, że można dawać się w grupie poznawać, a jednocześnie zachowywać dla siebie zastrzeżony obszar prywatności. Rozważmy to na przykładzie: „Nie potrafię sobie wyobrazić, żebym tak źle mówiła o swoich rodzicach" -powiedziała Charlene. „Czułabym, że to jest etraszna nielojalność wobec nich. Spaliłabym się ze wstydu". Ponieważ trener był świadom pewnych kulturowych uwarunkowań takiej postawy Charlene, powiedział, że szanuje jej przekonania i rozumie znacze­nie tych zakazów. Nie naciskał jej, aby zrobiła coś, czego mogłaby żałować. Jednocześnie stanowczo zachęcił Charlene, by zastanowiła się, w jaki sposób może uczestniczyć w grupie, aby odnieść istotne korzyści. Zachodzi delikatna różnica między niechęcią uwarunko­waną kulturowymi zakazami a oporem przed wkroczeniem w za­grażające obszary. Jak już wspominaliśmy w rozdziale 4, decyzja o tym, co i w jakiej mierze ujawnić w grupie, należy wyłącznie do danej osoby. Kiedy uczestnicy zrozumieją już swoją odpowie­dzialność w tej sprawie, zazwyczaj lęk przed odsłanianiem się znacznie maleje.

Inne rodzaje lęku. Oto inne obawy wyrażane przez uczest­ników:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin