ZESŁANY Z NIEBA 2.pdf

(358 KB) Pobierz
332848611 UNPDF
ZESŁNYZNIEB
ROZDZIAŁ 2
Chris zamknęła oczy i z miejsca zaczęła powtarzać sobie swoją mantrę.
Mogło być gorzej. Mogło być gorzej. Mogło być gorzej.
- Złe posunięcie. – Usłyszała głos Gabe’a – Nie masz pojęcia kim jestem.
-Doskonale wiem, kim jesteś. – Odparł Dave. – Wiem też, do czego jesteś
zdolny, dupku. Widziałem na własne oczy. Ale co do jednego jestem pewien
nie zatrzymasz kuli, kiedy już nacisnę na spust. Wychodzę, a Chris idzie ze
mną. Jeśli chcecie, żeby przeżyła odsuńcie się i dajcie nam przejść.
Chris wyczuwała drżenie Dave’a i to spotęgowało jej strach. Otworzyła oczy i
dalej próbowała zachować spokój.
-Zrobi to? – Spytał Gabe Mike’a.
-Nie wiem. Gnida jest przyparta do muru, kto go tam wie.
-Żebyś kurwa wiedział, że to zrobię. – Wrzasnął Dave – Pewnego dnia
zadecydujecie przemienić ją w jedną z was, więc wolę uratować jej duszę, niż
martwić się o jej śmiertelne życie.
-Ta twoja bezduszna gadka to same bzdury. – Mike zrobił krok w przód, Dave
wzmocnił swój uścisk. – Nie wierzę ci. Były czasy, kiedy ufałem ci na tyle, by
mieć cię za plecami. Teraz nie pozwoliłbym ci nawet na wytarcie mi tyłka.
Nie poruszyła się. Patrzyła na ścianę naprzeciwko i słuchała ich wymiany
zdań. Dave jej nie skrzywdzi, wiedziała to. Kochała go równie mocno, jak
Mike’a. Był częścią jej rodziny. Przynajmniej chciała w to wierzyć. Jednak
powodujące ból palce wpijające się w jej skórę i pistolet wycelowany w jej
głowę świadczyły o czymś zupełnie innym.
-Jak sam wcześniej mówiłeś, Chris nie ma z tym nic wspólnego.
Mike kiwnął głową.
-Taa, żeby było jasne, słyszeliśmy twoją rozmowę przez telefon z góry. Więc
jeśli chcesz zgrywać twardziela, w porządku. Tylko najpierw ja wypuść.
ZESŁNYZNIEB
Mike zrobił kolejny krok.
-Jeszcze jeden ruch i nacisnę na spust. – Powiedział Dave ze śmiertelna
powagą.
Chris czuła, jak jej ciało sztywnieje.
-Dave? Dave, przestraszyłeś mnie.
-To nie mnie powinnaś się bać.
-Ale to ty trzymasz pistolet. – Zauważył Gabe.
- Chris, wiesz czym oni są? – Dave pochylił się, policzkiem lekko muskając jej
policzek. – Jak jeszcze się tego nie domyśliłaś? Pamiętasz, jak zawsze
żartowaliśmy sobie, że to my dwoje jesteśmy tutaj normalni? Jak myślisz,
dlaczego pracują w nocy? Jak często widywałaś któregoś z nich za dnia? -
Oddech Dave’a łaskotał ją w ucho. Trzymała już nerwy na wodzy, więc
oderwała wzrok od ściany i spojrzała na Mike’a i Gabe’a, którzy się w nią
wpatrywali.
-Ponieważ mają alergię na światło słoneczne, Dave. Istnieje na to medyczne
wyjaśnienie.
Dave roześmiał się.
-Ludzie z uczuleniem na światło słoneczne mogą być na nie wystawieni przez
krótki okres czasu.
Zgodziła się z nim.
-Wiem. Widziałam kiedyś przez chwilę Mike’a na dworze.
-Nie w bezpośrednim słońcu.
O, Chryste.
-Proszę nie mów tego, co myślę, że chcesz powiedzieć. Nie sądzę bym mogła
śmiać się z człowieka, który przystawia mi pistolet do głowy.
-Śmiej się, jeśli chcesz, ale to nie zmieni tego, czym są. Nie zawahają się ciebie
zabić, jeśli zajdzie taka konieczność. – Mike zrobił krok w bok, ciągnąc ją ze
sobą.
-Tak, jak teraz ty? – Odparła.
ZESŁNYZNIEB
-Chris, widziałem jak Mike pożywiał się z kogoś. Wysysał z niej krew.
Wampiry?
Jeśli wcześniej była przestraszona, to teraz strach zastąpiło przerażenie. Wzięła
głęboki wdech i trzymała emocje pod ścisłą kontrolą.
-Dave, czy ty bierzesz jakieś prochy? Bo akurat na to jestem w stanie coś
poradzić. Możemy załatwić ci detoks…
Na górze rozległ się trzask, a następnie coś, co zabrzmiało, jak huk tłukących
się naczyń. Usłyszała dwa strzały i Stephena, który krzyczał do kogoś, żeby
odłożył broń. Potem nastąpiły kolejne krzyki i trzaski, po których już nastąpiła
cisza. Chris spojrzała na Mike’a, czekając na jakieś podniesienie jej na duchu.
Nie powiedział nic, tylko się na nią patrzył.
W jego spojrzeniu nie było nic dodającego otuchy.
Gabe przerwał ciszę.
-Wygląda na to, że twoje wsparcie właśnie dotarło i zostało odprawione.
Chris zamrugała kilka razy, ponosząc klęskę w próbach znalezienia
logicznego wytłumaczenie, tego, co tu się, na Boga, działo.
Gabe zrobił dwa kroki w ich kierunku, a Dave i tym razem nie ustąpił.
-Odłóż spluwę, Dave. Powiedz nam z kim rozmawiałeś. Możemy obejść się z
tobą bardziej wyrozumiale, jeśli powiesz nam z kim współpracowałeś, od jak
dawna i co dokładnie wydaje im się, że wiedzą. Przymierze puści cię wolno,
jeśli udzielisz nam informacji o swoich kontaktach. Słyszałeś o Przymierzu?
Dave zaczął kręcić głową, ignorując pytanie Gabe’a.
-Widziałem go. Widziałem Mike’a z tamtą kobietą. Widziałem, co jej zrobił. I
za cholerę nie uwierzę, że puścicie mnie wolno. Zejdźcie z drogi, do cholery, i
dajcie nam przejść.
-Nie jestem pewien, o czym mówisz, więc nam wszystkim byłoby miło,
gdybyś odłożył broń i odświeżył mi pamięć. – Mike podszedł bliżej, by stanąć
obok Gabe’a.
-Czyli możecie mnie zabić? – Warknął Dave.
-Nie jestem pewien, czy mógłbym. – Mike pokręcił głową.
ZESŁNYZNIEB
Dave prychnął.
-Dobrze wiem, do czego jesteś zdolny.
Mike ledwie wzruszył ramionami.
-Jasne, fizycznie rzecz biorąc mógłbym na wszystkie możliwe sposoby
rozerwać na strzępy twój tyłek. Tylko nie wiem, czy byłbym w stanie to
zrobić.
-Ja nie miałbym z tym problemu. – Powiedział Gabe.
Chris w końcu odzyskała głos.
-Cóż, jeżeli mam coś do gadania, chociaż pewnie nie mam, to chciałabym
prosić, żeby nikt nie rozrywał na strzępy niczyjego tyłka. – Położyła dłoń na
przedramieniu Dave’a. Poczuła ciepło i siłę i miała nadzieję, że jej dotyk w
jakiś sposób do niego dotrze. -Proszę was, moglibyśmy ze sobą najzwyczajniej
w świecie porozmawiać? Przyznaję, że nie mam pojęcia, o czym mówicie, ale
biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy sobie bliscy jak rodzeństwo, musi być
jakieś wyjście, na które wpadniemy. Bo, po pierwsze naprawdę jestem blisko
wpadnięcia w panikę, a po drugie nic nie osiągniemy, rzucając groźbami w tę i
z powrotem.
Nikt nic nie powiedział.
Powoli oparła głowę na piersi Dave’a, rozluźniła się, usiłując zapomnieć, że
celuje w jej głowę pistoletem. Chciała, aby wiedział, iż ona mu ufała. Nie była
pewna, jak długo jest się w stanie trzymać. Kochała obu mężczyzn i nie chciała
widzieć żadnego z nich rannego. Co, jeśli należeli do mafii, czy czegoś
takiego? To jakieś szaleństwo!
-Dave, proszę. Co ty wyprawiasz? Proszę cię, odłóż broń. – Zaczerpnęła kilku
uspokajających oddechów. – Kocham cię, wiesz że tak. Mike’a też kocham i
wiesz także, że jesteście dla mnie bliscy, niczym bracia, więc co się z wami
dzieje? Proszę, mógłbyś opuścić broń? Po prostu…
Dave zaczął odsuwać pistolet, a Chris niemal rozpłynęła się z ulgi.
Wycelował broń w kierunku Mike’a i Gabe’a.
-Będzie ich więcej. Nie pozwolą nikomu przeżyć. – Dave dalej trzymał ramię
wokół Chris i lekko ją uścisnął, nim obrócił ją twarzą do siebie. – Chris,
ZESŁNYZNIEB
przepraszam. Nigdy bym ciebie nie skrzywdził Ale nadchodzą ludzie, którzy
mogą to zrobić i chciałem, żebyś opuściła dom, nim tu przybędą.
-O czym ty mówisz? Co się działo na górze? Dlaczego czuję się jak w środku
kiepskiego filmu?
Dave spojrzał na Mike’a.
-Mógłbyś przynajmniej powiedzieć jej prawdę, Mike. To oczywiste, że nie
wierzy w żadne moje słowo.
-A co niby mam jej powiedzieć, Dave? To, że ktoś, kogo kiedyś uważałem za
brata spiskował za moimi plecami i dowiadywał się w jaki sposób można
mnie zabić? – Mike potrząsnął głową, pytając cicho – Próbowałbyś zabić Jess?
Chris znowu odwróciła się do Mike’a. Stała pomiędzy dwoma mężczyznami,
mając nadzieję, że nie rzucą się na siebie z nią pomiędzy nimi. Było to, co
najmniej niepokojące. Dlaczego Dave miałby chcieć zabić Jess? Dlaczego
miałby chcieć skrzywdzić którekolwiek z nich? Wyraz twarzy Mike’a mógłby
stopić stal, lecz Dave ani trochę się przed nim nie wzdragał.
-Nie planowałem tego.
-Więc miałeś zamiar zabić nas, a ona byłaby tylko widzem? Oszczędzonym,
by nas opłakiwać?
Dave odczekał chwilę, nim odpowiedział Mike’owi.
-Pomyślałem, że nią zajmie się ktoś inny.
Mike poruszył się, tak szybko, że nawet go nie zauważyła. W jednej chwili jej
plecy były oparte o pierś Dave’a, a w następnej Mike był przyklejony do niej z
przodu, z prawą ręką owiniętą wokół gardła Dave’a. Była uwięziona
pomiędzy dwoma mężczyznami gotowymi w każdej chwili wybuchnąć i nic
nie mogła na to poradzić.
-Jess kocha cię jak członka rodziny, a ty nie masz skrupułów, by pozwolić
jakiemuś dupkowi ją zabić? Co, do kurwy nędzy jest z tobą nie tak,
człowieku? Czy któreś z nas wyrządziło ci jakąś krzywdę, oprócz tego, że
byłeś mile widziany w naszym domu i traktowaliśmy cię, jak rodzinę? Co
myśmy ci takiego zrobili?
-Mike, dusisz go. – I cholernie mnie przerażasz. – Puść.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin