Bajki uśmiechajki
(bajki na wesoło)
CZERWONY KAPTUREK
W małej, przytulnej chatce, tuż na skraju lasku,Mieszkała mama z tatą i dwoje bobasków.Po drugiej stronie lasu pod stuletnią sosną,Pod którą wczesnym latem piękne grzyby rosnąUwiła sobie gniazdko ich kochana babcia.Lubiła wyjść przed domek w swych wełnianych kapciach,Przeciągać się i mówić, patrząc na swe róże:„Och! Jak cudownie być już na emeryturze!”Pewnego jednak razu srodze zaniemogła.Chciała pójść po lekarstwa, ale wstać nie mogła.Sięga więc po komórkę i pisze te słowa:„Moja kochana wnuczko! Boli mnie dziś głowa,
A nogi mam jak z waty, więc nie wyjdę z chaty.Przynieś mi aspirynę i z ziółek herbaty.”Wysłała SMS-a i z nadzieją czeka,Bo droga, choć przez lasek, nie jest zbyt daleka.Już po chwili mamusia wiadomość odbieraI mówi do syneczka: „Prędko się ubieraj!”„A dlaczego nie ona? Wszak babcia pisała,Że raczej swoją wnuczkę widzieć dziś by chciała.”Na to siostrzyczka rzecze: „Braciszku kochany!Widzę, że znowu jesteś zbyt zapracowany.Rzeźbij więc sobie dalej te swoje fujarki.Nawiasem mówiąc jesteś chyba z innej bajki.”
A tymczasem koszyczek stoi już gotowy.Aspiryna, herbatka, soczek malinowy.Tym razem być nie musi kleiczek i basta,Jest więc jeszcze jabłuszko i kawałek ciasta.„Co ubierzesz na głowę kochana córeczko?”„Cóż za dziwne pytanie ma droga mateczko!Przecież wiesz co niezmiennie na mej główce noszę.O czerwony kapturek bardzo Ciebie proszę!”Mamusia mówi jeszcze do córki słów kilka:„Pamiętaj moja droga! Wystrzegaj się wilka!Jest to zwierzę przebiegłe. Ani się obejrzyszA już sobie od środka jego brzuch obejrzysz!
Nie zbaczaj więc ze ścieżki, będziesz tam bezpieczna.A gdyby jednak była obrona konieczna,Bo wilk właśnie wymyślił jakiś fortel nowy,Możesz stłuc mu na głowie soczek malinowy.”Rusza śmiało dziewczynka przez leśne ostępyWierząc, że jest odporna na wilcze podstępy.O jednej jednak rzeczy mama zapomniała:Że jej córeczka w życiu wilka nie widziała!I chociaż nasza bajka nie jest zakończonaJedna rzecz się wydaje być już przesądzona.Jeśli nie masz w swym ręku klucza do sukcesuNie rozpoczynaj nigdy żadnego biznesu!
Idzie ścieżką Kapturek, na boki spoglądaI widzi jak zza krzaka ktoś się jej przygląda.Wielkie zęby i uszy, przymrużone ślepia,Nasza dzielna dziewczynka pierwsza go zaczepia.„Czy ty nie jesteś czasem tym okrutnym wilkiem,Przed którym wszyscy w strachu uciekają chyłkiem?”„Skądże znowu!” – zwierz rzecze. „Ja jestem kangurek.Możesz mnie jeszcze nie znać. Mówią na mnie Burek.A powiedz mi dziewczynko, co tu robisz sama?Widzę, że masz koszyczek. Wysłała Cię mama?”„Idę do chorej babci. Mieszka niedaleko.Już wkrótce będzie zdrowa dzięki mamy lekom.”
"Nie zwlekaj więc Kapturku, idź prosto przed siebie,Bo babcia niecierpliwie czeka tam na Ciebie.”Po cichu zaś powiedział: „Pójdziemy tam razem!”I wnet ruszył na skróty przez las pełnym gazem.Nie minęła minuta jest już u drzwi chatki,Ale wcale nie szuka na tych drzwiach kołatki.Chociaż to nie wypada przez okno tam wpadaMimo, iż chora babcia nie jest temu rada.A potem bez namysłu wkłada ją do brzuchaŚmiejąc się przy tym głośno od ucha do ucha.Ubiera babci szlafrok, na głowę jej czepek,Choć nie bardzo pasuje na uszaty łepek.
I kładzie się wygodnie w łóżku na sprężynachMrucząc z zadowolenia w babcinych pierzynach.Lecz oto i Kapturek zjawia się pod chatką.Jest dobrze wychowany, więc puka kołatką.„Wejdź, proszę, mój skarbeńku” – ktoś powiedział basemAż się echo poniosło nad sosnowym lasem."Oj! Chyba moja babcia na gardło jest chora.Nie wiem, czy nie potrzeba zawołać doktora!"Zbliża się do łóżeczka, nieśmiało spogląda,Bo babcia trochę dziwnie dziś jakoś wygląda.Zadaje więc pytanie, by ulżyć swej duszy:„Dlaczego Ty masz babciu takie wielkie uszy?”
„Ma odpowiedź jest prosta na Twoje pytanie:Aby Cię lepiej słyszeć moje ty kochanie!”Lecz Kapturek do dalszych pytań jest ochoczy:„A czemu Ty masz babciu takie wielkie oczy?”„Ma odpowiedź jest prosta na Twoje pytanie:Aby Cię lepiej widzieć moje ty kochanie!”Wybacz proszę swej wnuczce, że tak dziś Cię męczy,Lecz jeszcze jeden problem gdzieś w środku mnie dręczy:„Czemuż to moja babciu takie wielkie zębyWystają z Twojej buzi, że nie powiem gęby?”„Ma odpowiedź jest prosta na Twoje pytanie:Aby Cię zjeść ze smakiem na drugie śniadanie!”
A potem bez namysłu wkłada ją do brzuchaŚmiejąc się przy tym głośno od ucha do ucha.Potem ziewa przeciągle, włazi pod pierzynę,By się po ciężkiej pracy zdrzemnąć odrobinę.Tymczasem niedaleko przechodzi leśniczy.Dziś od samego rana drzewa w lesie liczy.Dwadzieścia dwa tysiące osiemset czterdzieści,Już to wszystko się ledwie w jego głowie mieści.Więc się bardzo ucieszył, gdy zobaczył chatkę.„Wstąpię sobie do babci na ciepłą herbatkę.”Słysząc dziwne odgłosy po głowie się drapie:„Czemu babcia w południe tak okropnie chrapie?”
Zagląda więc przez okno i oczom nie wierzy.Jakieś kudłate zwierzę pod pierzyną leży.„Wnet powieszę na ścianie twoją piękną skórkę!”To mówiąc po cichutku nabija dwururkę,Gwałtownie drzwi otwiera i wilczy łeb mierzy.Zaraz zbój to dostanie, co się mu należy.Ale nagle ma miejsce przedziwne zdarzenieI dość niespodziewane bajki zakończenie.Zwierzak macha łapami, wywraca oczyma:„Drogi panie leśniczy! Niech się pan powstrzyma!Ja nie jestem złym wilkiem, ja jestem Kangurek.Z pewnością mnie pan nie zna, mówią na mnie Burek!
Następnie wybaczyły niewybredne żarty.Nikt nie chce być naprawdę przez wilka pożarty!Potem była herbatka z soczkiem malinowym.To wyśmienity napój, gdy się chce być zdrowym.Czas żegnać leśniczego i Kangurka Burka,Babcię i Czerwonego, dzielnego Kapturka.Żegnamy też braciszka, co rzeźbi fujarki.A więc do usłyszenia! Do następnej bajki!
ula.f