UFO w Gdyni.rtf

(803 KB) Pobierz

 

2010-01-22

 

 

Katastrofa UFO w Gdyni. Polskie Roswell?

 

Każdy, kto choć trochę interesuje się ufologią lub też oglądał kiedyś serial "Z Archiwum X", zna historię amerykańskiego miasta Roswell, w pobliżu którego rozbić miał się w 1947 roku niezidentyfikowany obiekt latający. Jest to jeden z najbardziej osławionych incydentów, który zyskał nawet symboliczną rangę, jednakże niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że i w Polsce rozegrał się scenariusz na podobieństwo Roswell, choć nie do końca zgodny z tym, co zaszło na pustyni w Nowym Meksyku.
 

21 stycznia 1959 roku dość nietypowe zjawisko zaniepokoiło pracowników gdyńskiego portu. W pewnym momencie tajemniczy obiekt w kształcie spodka runął wprost w toń Bałtyku. Nie uszło to uwadze miejscowej prasy. Niedługo po tym kontrowersyjnym wydarzeniu "Kurier Pomorski" pisał o relacjach osób, które jednoznacznie wskazywały, że tuż po szóstej rano doszło w Gdyni do bardzo tajemniczego zdarzenia. Do basenu portowego z wielkim hukiem wpadło coś w miarę niedużego, jednak co, tego nie wiedział nikt.

- Miałem wtedy 30 lat - mówił jeden z pracowników portu - Nagle zrobiło się widno, coś płonącego wpadło do basenu. Pobiegłem na statek "Jarosław Dąbrowski", zwróciłem się do lukowego z pytaniem, czy coś widział. Potwierdził. To było wielkości dwustulitrowej beczki!

Historia poniekąd zaczęła żyć własnym życiem. Przez wiele lat udało się zebrać wiele historii. Pojawiło się jeszcze więcej domysłów i hipotez, zaś pierwsza z brzegu dotyczyła oczywiście katastrofy obiektu UFO. Choć były to dopiero początki fali zainteresowania tym zjawiskiem z biegiem lat pojawiły się nowe fakty a czasem i pseudofakty, które nieco zniekształciły nam obraz historii. Polacy wszakże powinni być dumni, że w ich kraju doszło do zdarzenia tak unikatowego, jak katastrofa UFO. Czy jednak rzeczywiście w grę wchodził nieznany obiekt z obcej planety? A może jest to tylko przykład życzeniowego myślenia?

Z upływem czasu sprawa katastrofy "czegoś" w Gdyni zaczęła żyć własnym życiem. Pojawił się w niej nawet epizod z... dogorywającym kosmitą. A było to tak. Na tajemniczą postać napotkać mieli patrolujący wybrzeże strażnicy. Według nich był to na pozór zwyczajny mężczyzna tylko z nieco większą ilością palców porozumiewający się w dodatku w języku, którego za nic nie mogli zrozumieć. Proste rozumowanie wiodło od tajemniczego i na wpół spalonego kosmity do katastrofy obiektu. Dalsza część tej jakże tragicznej historii wiąże się z przebywaniem rzekomego kosmity w szpitalu wojskowym, gdzie z jego nadgarstka usunięto tajemniczą bransoletkę, która jak miało się okazać trzymała go przy życiu. Dalej ślad się urywa.

Pojawiły się także głosy, że czymkolwiek był ów obiekt został wydobyty z dna basenu a następnie przekazany zapewne służbom radzieckim, choć nie wszyscy zgadzają się z tą wersją. Jeden z zatrudnionych w porcie inżynierów tak wspominał znalezisko:

- Był to walcowaty pojemnik jakby z folii szklanej - wspomina inżynier - wypełniony rdzawą cieczą o wiele cięższą od wody. Nasze laboratorium bardzo bało się sprawdzić ten pojemnik. Wie pani, po wojnie dno morza usiane było różnymi świństwami. Podejrzewano, że to może być iperyt albo fosgen. Problem został rozwiązany w bardzo prosty sposób: natychmiast pojawił się pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, który zabrał znalezisko. I tyle je widzieliśmy. Od wydarzeń tych minęło pół wieku. Czy na dzień dzisiejszy jesteśmy w stanie powiedzieć, co tak naprawdę stało się przyczyną trwającego przez tych kilka dekad zamieszania wokół domniemanej katastrofy UFO w Gdyni? Wydaje się, że możliwych dróg jest kilka, zaś część polskich ufologów zaczęła spychać na drugi plan jakże barwną choć z drugiej strony fantastyczną teorię o statku kosmitów.
 

Według jednej z hipotez, za to, że woda z basenu portowego wytrysnęła na ponad metr w górę, mógł być odpowiedzialny meteoryt, który wbrew historii o wydobyciu rzekomego UFO być może wbił się w dno basenu portowego. Inne z hipotez dotyczą dzieł techniki, choć niewątpliwie ludzkiej. Wśród możliwych wyjaśnień incydentu gdyńskiego pojawiły się teorie mówiące o katastrofie samolotu albo sztucznego satelity.

Jakiekolwiek nie byłoby wyjaśnienie tej historii pewne jest, że dała ona życie jednej z najstarszych polskich ufologicznych legend, której zagadkę wiele osób próbuje rozwiązać do dziś. Biorąc pod uwagę fakt, że przywołaną na samym początku katastrofę UFO w Nowym Meksyku otacza taka sama warstwa legend, niedopowiedzeń i pseudofaktów, pod tym względem incydent w Gdyni pozostaje "polskim Roswell".

 

 

 

Wpływ karastrofy UFO w Gdyni w 1959 r. na mieszkańców miasta i Polski

Z prelekcji „na żywo” dla bioteraputów i radiestetów w Gdyni – YMKA - 04.03.2001

 

 

Sami Państwo widzicie co tutaj się dzieje... Uzgodniłam z organizatorką, że prelekcja będzie trwała godzinę tj. od 16.00 - 17.00. Tymczasem 1,5 godziny temu dowiedziałam się, że mój czas został skrócony a połowę, bez uprzedzenia mnie o tej zmianie. W tym czasie od ponad godziny czas i miejsce zajmuje grupa bioterapeutów, a z mojego tylko godzinnego występu zrobiło się w tej chwili 20 minut, ponieważ te panie celowo przedłużają wszystko, abym nie mogła zbyt dużo powiedzieć! I to nie jest przypadek!

Ja również jestem bioterapeutką, radiestetką, wizjonerką, jasnosłyszącą - i co z tego?! Przygotowałam się na całogodzinną prelekcję i to jest minimum czasu, aby przedstawić ten problem w sposób logiczny i zrozumiały, nawet dla tego kto nic nie wie o katastrofie UFO w Gdyni. A sprawa jest dosyć złożona i trudna... Jestem więc zmuszona przedstawić sprawę tylko „z grubsza”, gdyż w czasie 20- 30 minut po prostu nie zdążę więcej powiedzieć, ale muszę gdyż jest to ważne dla mieszkańców Gdyni i Polski.

Nawet nie wiem jak to teraz powiedzieć... Dla mnie i może jeszcze dla kilku osób i tutaj siedzących jest to oczywiste, gdyż ma to związek z tym co od wielu lat mówię, piszę i robię. Przepraszam państwa ale widzicie co się ze mną dzieje..! Nie mogę stać w tym miejscu, gdzie przebywały te panie. Takie zabiegi powinny być wykonywane w innej sali, a nie w sali gdzie są prelekcje, ze względu na BHP radiestezji i bioterapii, oraz słuchaczy i prelegentów. Każdy z przedmówców jest silną indywidualnością i pozostawia po sobie jak ślad na piasku - ślad energetyczny. Mnie jak państwo widzicie po prostu z tego miejsca wyrzuca! Jestem zbyt sensytywna (wrażliwa na energie), aby tego nie odczuwać. Dlaczego? Przecież to są bioterapeuci, więc powinna być zgodność energii? Jest to więc wskazówka i dowód różnicy w energii i postawach wobec poruszanych przeze mnie problemów. Aby mówić do państwa jestem zmuszona stanąć tutaj daleko, tuż przy słupie, z dala od środka sali.

Mam wrażenie że gdy mówię o UFO, to wielu bioterapeutów i radiestetów patrzy na mnie z niechęcią i zgorszeniem, tak jakbym mówiła o czymś gorszącym. Uważają że to ich nie dotyczy i oni nie mają z tym nic wspólnego! Są święci i wyjątkowi... Niestety z taką postawą spotykam się bardzo często. Tymczasem twierdzę z całą świadomością tego co wiem, co przeżywam, że wszyscy radiesteci i bioterapeuci, oraz jasnowidzący, itp. mają ścisły związek z UFO! A jakiego rodzaju – to już zupełnie inna sprawa! „Po owocach ich poznacie” – powiada Jezus na kartach Ewangelii. I to by wiele wyjaśniało, między innymi zachowanie grupy bioterapeutów przede mną...

Wszyscy oni jak słyszeliście państwo odwołują się do Boga, twierdzą że czerpią energie od Boga... Którego?! Święci Kościoła również mieli te same właściwości duchowe i mieli również ścisły związek z UFO! Przykładem tego są ich życiorysy. Sama Biblia jest również tego dowodem. Cała ufologia i wiedza o kosmosie jest tego dowodem. Wpływ technicznych możliwości – psychotronicznych powoduje np. zablokowanie możliwości wypowiedzenia – tak ja w tym momencie , popełnianie różnego rodzaju błędów w życiu, w nauce, w myśleniu, co odbija się również na naszym zdrowiu.

Ziemia jest jedną z 9 planet krążących wokół Słońca, a takich Słońc - gwiazd w naszej Galaktyce jest miliardy. I takich galaktyk jak nasza również są miliardy. Czy w tym olbrzymim kosmosie, pośród miliardów galaktyk tylko na naszej jednej maleńkiej planecie -trzeciej od Słońca istnieje życie i cywilizacja ludzka? Czyżbyśmy wbrew nauce i całemu postępowi technicznemu wciąż myśleli kategoriami ograniczonych ludzi średniowiecza, wbrew odkryciom astronomów i fizyków? Czyżby Ziemia nadal była w centrum wszechświata, a Słońce i cała reszta krążyła wokół nas? Oczywiście że nie! Przecież wiemy że nasze Słońce znajduje się na skraju naszej Galaktyki, a nie w centrum.

Twierdzenie że w Kosmosie nie ma innych cywilizacji ludzkich jest sprzeczne z logiką, wiedzą naukowców, ufologów, oraz mistyków. Myślałam o tym bardzo dużo! Skąd przybywa UFO? Kim my jesteśmy i co tutaj robimy? Powiem wprost - ponieważ pozostało niewiele czasu.

Ziemia jest czymś w rodzaju PLANSZY, makiety jakiej używają strategowie wojskowi. Na ziemi w sposób obrazowy i dosłowny została przedstawiona sytuacja tego co dzieje się w Kosmosie. Odpowiedź jest w modlitwie której nauczył nas Jezus... „jak w niebie tak i na ziemi...” To co się dzieje w Kosmosie ma swoje odwzorowanie na Ziemi. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy przedstawicielami­ ras ludzkich w Kosmosie. Jesteśmy marionetkami w „rękach UFO” i mamy bardzo ograniczone możliwości... To co się dzieje na Ziemi, to na wielką skale dzieje się w Kosmosie!

Każda z cywilizacji na Ziemi ma swoich przedstawicieli którymi kieruje, inspiruje, i przy naszej pomocy pokazuje. Jest to czytelne dla każdego kto to rozumie czym jest ufologia, mistyka, radiestezja, bioterapia, jasnowidzenie, itd. Więc KTO jest KTO i co tutaj robi?

W kosmosie jest 144 000 cywilizacji jak podaje proroctwo Apokalipsy, które mają wypisane Imię Ojca i Syna na czole - czyli są jednomyślne jak wielka rodzina. Ci rozpoznają się po energiach. Ale są też inne cywilizacje, tzw. szatańskie, wrogie dla cywilizacji ludzkich. Tutaj w sposób logiczny łączą się zarówno mistyka - która zawsze wyraża się w symbolach, oraz wiedza i nauka. Jeżeli nawzajem się potwierdzają i uzupełniają na pewno jest to prawdziwe.

Wróćmy jednak do tematu, czyli „wpływ katastrofy UFO w Gdyni na mieszkańców miasta, oraz na Polskę...”

Na temat tego zdarzenia przez dziesiątki lat była cisza, gdyż nie można było o tym mówić. Sprawę ponownie „wyciągnęli” ufolo­dzy, głównie pan Bronisław Rzepecki mieszkający w Krakowie. Napisał na ten temat kilka art., wygłosił kilka prelekcji, wywiadów - przyjechała TV japońską z którą zrealizował na ten temat film. Wielu dziennikarzy Trójmiasta i Polski napisało masę artykułów na podstawie wywiadów z naocznymi świadkami. Brałam w tym udział więc wiem! Za mało czasu pozostało, aby przypomnieć to wszystko, co zostało napisane. Wielu z państwa na pewno o tym czytało i pamięta.

Muszę jednak powiedzieć to co ja wiem na ten temat.

Urodziłam się w Gdyni, i w 1959 r. miałam trzy lata, a więc z tego okresu niewiele pamiętam co działo się w Gdyni. Mam tylko obraz w oczach jak stoję z braciszkiem przy oknie późnym wieczorem i zastanawiamy się dlaczego jest tak dziwnie jasno... Jest to ważny szczegół!

Pierwszy raz usłyszałam o tej katastrofie, gdy miałam chyba 18 lat.

Pamiętam była zima, dużo śniegu, a więc styczeń lub luty. Któregoś wieczoru przyszedł do nas sąsiad i jak to nie raz było rozmawialiśmy o różnych sprawach. Sąsiad miał około 40 lat. Tego wieczoru zaczął nieoczekiwanie opowiadać o katastrofie UFO w Gdyni. Byłam bardzo zdziwiona i nie bardzo mu wierzyłam w tę historię. Wówczas przyznał się, że pracuje jako „ochroniarz w banku” i był tam nad morzem. Nie miał żadnego interesu w tym, aby o tym mówić komuś takiemu jak ja, ani ja żeby to w jakikolwiek sposób wykorzystywać. Teraz po latach jest to ważne, gdyż rzuca „światło” na pewne fakty, które są zrozumiałe dla mnie w kontekście tego co robię i mówię od lat. Otóż zaczął mówić o tym, że coś wpadło do basenu portowego, a później na plażę wyszedł kosmita. Cała plaża w Gdyni została otoczona przez wojsko i milicję. Opowiadał jak wokół kosmity utworzono kordon żołnierzy i milicji trzymających się pod pachę, aby nikogo nie dopuścić w to miejsce, gdyż na plażę zbiegli się nie wiadomo skąd ludzie. Milicjanci wszystkich przegonili, jednak część siedziała na rosnących na skarpie drzewach lub stali oparci o te drzewa.

A jak wyglądał ten kosmita ? - zapytałam. Wyobrażałam go sobie jako śmiesznego małego ludzika, jak to ironicznie przedstawiają, od lat dziennikarze.

Sąsiad odpowiedział - no... normalny człowiek... człowiek - mówiąc to podno­sił ramiona, tak jakby chciał podkreślić sens słów. Dodał jeszcze - no mówili że to jest kosmita, że przyleciał z kosmosu.

Jak to człowiek ? Kosmita jest człowiekiem ? – zapytałam.

Odpowiedział - To był normalny człowiek - mówili że to jest kosmita.

Wówczas ani sąsiadowi, ani mnie nic się nie zgadzało zarówno co do wyglądu kosmity jak i tego że jest człowiekiem. Jednak fakt, że zajęło się nim i sprawą wojsko oraz milicja nadało temu zdarzeniu dużo większą rangę.

Miałam wtedy 18 lat i nie sądziłam że kiedyś sama zajmę się ufologią i że również mam z tamtym zdarzeniem zwią­zek. Ale to zrozumiałam dopiero po 25 latach, dlatego muszę to powiedzieć, bo ma to również znaczenie dla mieszkańców Gdyni i Polski, a nie tylko dla mnie. Dlatego m.in. jestem wizjonerką, mistyczką, radiestetką, itd.

Muszę powiedzieć o pewnym zdarzeniu w Gdyni w 1990r. Opisałam to również w książce... Było to wczesną wiosną chyba pod koniec marca. Na drzewach nie było jeszcze liści. Obudziłam się dokładnie o północy i zobaczyłam dziwne złociste światło za oknem. Drzewa nie rzucały cieni, była głęboka cisza, „Dzwoniąca” cisza. Cała dzielnica i cała Gdynia była otoczona złocistym światłem. Stałam przy oknie myśląc dlaczego tak jasno? Nie wiedziałam co to jest, ale przyszły mi na myśl opisywane w Ewangelii światłości o Jezusie, bo z niczym innym nie kojarzyło mi się to zjawisko. USŁYSZAŁAM ciche słowo: zawołaj... Pomyślałam, co mam zawołać? USŁYSZAŁAM ponownie, ale głośniej: zawołaj! Zawołam w duchu: Jezu czy to Ty? Natych­miast USŁYSZAŁAM odpowiedź: Tak kochanie to Ja.

Zaszokowana słowami rozejrzałam się po pokoju, wyjrzałam przez okno, ale nikogo nie było! Wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o jasnosłyszeniu, jasnowi­dzeniu, wizjach itd. Nie rozumiałam tego, obudziłam matkę, a potem córkę, aby się przekonać czy one też widzą to dziwne złote światło. Widziały również i przez godzinę stałyśmy przy oknie komentując to zjawisko. W końcu one poszły spać, a ja siedziałam czekając, aż to dziwne światło zgaśnie... Nie zgasło, lecz rozpłynęło się w promieniach wschodzącego słońca. Rok później zaczęłam sły­szeć, widzieć - zobaczyłam „płonące drzewa” w Małych Stawiskach, a później zaczęła się historia z kamieniami i megalitami... Ale o tym już nie raz mówi­łam i pisałam. Złociste światło, czyli energia zalewała całą Gdynię. Wiem że tej nocy działy się dziwne rzeczy, bo to światło prześwietlało ludzi jak rentgen... Miało związek z ”katastrofą UFO” w Gdyni i z tym co tutaj będzie się działo. Ale to wiem teraz, wtedy tego nie wiedziałam i nie rozumiałam.

W zeszłym roku nieoczekiwanie zaczęłam chorować... Miałam poważne problemy z kręgosłupem i w ten sposób zostałam zmuszana do pozostania w środku lata w Gdyni, po to aby zrobić badania. Później okazało się że jeszcze mam nowotwór. Miałam wszystkiego dosyć! Myślałam o tym wszystkim i zrozumiałam, że w pewnym stopniu zależy ode mnie czy z tego wyjdę o własnych siłach... W ten sposób dostałam kolejnego „kopa” od życia, który zmusił mnie do zastanowienia się nad sobą oraz tego gdzie popełniłam błąd? Wiedziałam, że jeżeli choruję, to na to składa się kilka przyczyn, ale również chodzi też o coś zupełnie innego, a wiec o co? Okazało się że błąd był tam, gdzie się tego nie spodziewałam, gdyż robiłam coś dla rodziny, ale to w efekcie doprowadziło do tego stanu w jakim byłam!

Mam robić zupełnie cos innego? Odwrotnie? Kim jestem, co mam zrobić?

Pewnego dnia wybrałam się na bulwar i przypomniałam sobie młodego mężczyznę z czasów młodości i dziwne zdarzenie z nim związane właśnie w tym miejscu. Okazało się że ma to związek z „katastrofą UFO”. Miałam to zrozumieć, bo od tego dosłownie zależało czy z tego wyjdę! Nawet nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, gdyż dla mnie samej było to niezrozumiałe, bo jaki On może mieć wpływ na mój stan zdrowia? Przypomniałam sobie co wtedy mówił oraz jak się zachowywał. Wiedziałam, że musze się wybrać do Planetarium WSM i sprawdzić o co chodzi, bo mówił, że tam będzie pracował.

Był początek sierpnia poszłam do Akademii Morskiej na Wydział Nawigacji, do sekretariatu, aby poszukać jakiegoś astronoma, gdyż chciałam z kimś z naukowców badać sygnały wysyłane przez kamienne kręgi i „diabelskie kamienie”. Jeden z takich kamieni znajdował się na dziedzińcu AM i inspirował mnie do dalszych poszukiwań, badań na terenie Gdyni. Rozmawiałam tam z prof. M. Holec! Drugim powodem był ten młody mężczyzna, o którym w czasie tych lat zupełnie zapomniałam, a miało to związek jak się okazało z tym Wydziałem.

Był to jednak okres urlopów i musiałam poczekać do początku września. Ponieważ była to trochę dziwna historia więc nie dawała mi spokoju. Nie opowiem o co chodzi w tej sprawie, ponieważ nie ma czasu, ale ma to związek z... „normalnym człowiekiem”, czyli kosmitą który po katastrofie UFO w Gdyni wyszedł z morza na plażę, w tym samym miejscu gdzie ja spotkałam się z nieznajomym..

W tym czasie miałam wiele wizji i działo się bardzo dużo spraw, które w specyfi­czny sposób łączyły się ze sobą. Były to ważne prorocze sprawy dla Polski, dlatego zwróciłam się do Prezydenta i innych instytucji. Czas pokaże na ile się mylę w tej sprawie, ale jak wynika z moich doświadczeń wszystko nabiera sensu i znaczenia dopiero po pewnym czasie...

Właśnie w związku z tymi wizjami, na początku września 2000r. wybrałam się na plażę, aby coś sprawdzić i nieoczekiwanie zobaczyłam coś co mnie zastanowiło. Otóż zobaczyłam na plaży - na wysokości „Riwiery” duże skupi­ska niezwykłej energii. Nie rozumiałam co to jest. Myślałam o tym często, mijały tygodnie i sprawa zaczęła się powoli wyjaśniać, gdyż okazało się że ma to związek ze mną i katastrofą UFO w Gdyni, w 1959r. i muszę to dokładnie zrozumieć!

Pan Rzepecki, który mieszka w Krakowie, a nie w Gdyni opisał katastrofę UFO na podstawie wywiadów ze świadkami tego zdarzenia, oraz informacji zaczerpnię­tych z innych źródeł. Napisał m.in., że kosmita musiał wyjść na skrawek plaży tuż przy AMW w Gdyni, gdyż to wynika z logiki zdarzenia i dlatego zajęło się nim wojsko i milicja. Tymczasem ja znam inną wersję - o czym już mówiłam... ­

W praktyce okazuje się, że co innego sądzą i wyobrażają sobie ludzie, którzy dopasowują sobie pewne zdarzenia do własnych poglądów, hipotez, a co innego wynika z faktów. Gdyby tak było jak przypuszcza pan Rzepecki, to sprawą zajęłoby się tylko wojsko, bo to jest teren wojskowy. Natomiast plaża w Gdyni jest terenem publicznym. To jest jedna sprawa, która przemawia za wersją, którą usłyszałam od sąsiada 25 lat temu. Analizując reportaż pana Rzepeckiego i innych dziennikarzy zwróciłam uwagę na fakt, iż UFO, czyli Niezidentyfikowane Obiekty Latający nadleciał od strony Orłowa, tuż nad zatoką. Gdy znalazł się dokładnie nad portem w Gdyni zmienił kierunek lotu i prawie pod kątem prostym wleciał do basenu portowego przy „nabrzeżu polskim”, które znajduje się w centrum portu. Nie przy nabrzeżu szweckim, holenderskim czy jakimkolwiek innym! Nie – akurat przy polskim(!), w Gdyni. Uważam iż jest to ważna wskazówka - kraj, miejsce, plan!

Powiecie - przypadek, bo nie miał gdzie „lądować”? No właśnie, nie miał gdzie „lądować” tylko w samym środku portu w Gdyni? Przyleciał z Kosmosu z dużą precyzją, tak jakby był zdalnie sterowany! Rozhuśtał port i statki, napędził niezłego stracha pracownikom nocnej zmiany, no i dał zajęcie wojsku, milicji, dziennikarzom, ufologom... A po kilku dniach - jak podają różne źródła na plażę wyszedł o własnych siłach, ale skrajnie wyczerpany i popalony... kosmita. Podobno było ich dwóch, ale drugiego nie znaleźli. Co działo się później - opisywali dziennikarze. Kosmita został zabrany do szpitala prawdopodobnie w Redłowie(!) lub do ZSRR...

Jest jednak sprawa, na którą nie zwrócili uwagi dotychczas ufolodzy, ani dziennikarze - co robił kosmita przez te kilka dni w basenie portowym oraz w Zatoce? Co tam się działo? Dlaczego był skrajnie wyczerpany, popalony i sam o własnych siłach wyszedł z morza na plażę! Na to nie ma odpowiedzi, ale ja zobaczyłam jakieś dziwne ślady energetyczne, które tam pozostały. Te panie które miały przede mną wykład również pozostawiły swój mocny ślad energetyczny, tak mocny, że nie mogłam wytrzymać w tym miejscu gdyż ich energia dosłownie wyrzucała mnie z tego miejsca! Dlaczego? Więc każdy z nas pozostawia jakiś ślad energii?!

Te energie które zobaczyłam na plaży były jasne i subtelne...układały się w zarys człowieka. Czy każdy to widzi, odczuwa, czy tylko ja? Okazało się że nikt z moich znajomych „mistrzów” radiestezji i bioterapii. Czy coś – ktoś może się zmaterializować? Badałam ten teren i zrozumiałam, że wszystko tu jest w symbolu i dosłownie, bo Gdynia została wybrana... aby przygotować świat do nadchodzących zmian...

To przy „nabrzeżu polskim” w centrum portu w Gdyni była „katastrofa UFO”. Ale tak naprawdę nie było żadnej katastrofy UFO, bo to jest wskazówka – Polska i Gdynia, i tak należy na to spojrzeć, bo inaczej to wszystko nie ma sensu. Kosmita również musiał wyjść o własnych siłach, aby spełniły się słowa proroctwa Chrystusa w Apokalipsie ... „stanąłem na brzegu morza”.

Ufolodzy mogą o tym nie wiedzieć, ale jak do tej pory radiesteci i bioterapeuci (oprócz mnie) nie badają i nie analizują tej sprawy, gdyż oni w to nie wierzą! Lepiej śmiać się z tego i lekceważyć, czego byliście państwo świadkami. Ale świadczy to o ignorancji nie tylko radiestezji, bioterapii, ale również nauki i wiedzy, oraz inteligencji która służy im po to, aby ośmieszać całą sprawę i każdego kto o tym mówi. Mają to zakodowane w energii, która mnie stąd wyrzuca, ale ja muszę to powiedzieć, bo jest to ważne dla Gdyni i Polski.

Czasu coraz mniej, dlatego bardzo ogólnie opowiem o pewnym zdarzeniu, które mnie dotyczy, ale jak się okazuje ma związek z tą „katastrofą” oraz plażą, gdyż zdarzyło to się w tym samym miejscu na plaży, gdzie wyszedł kosmita z morza...tylko 16 lat później.

Jak jest to ważne oceńcie państwo sami. W moim życiu zdarzyło się wiele dziwnych spotkań i spraw. Najczęściej jednak mogę je zrozumieć po wielu latach...

Miałam 19 lat i umówiłam się z chłopakiem, którego poznałam przez koleżankę ze szkoły, (a właściwie spotkanie zostało wymuszone) w Gdyni, na początku bulwaru tuż przy rybkach. Nieznajomy spóźniał się i już po 10 minutach zamierzałam wracać, jednak „coś” mnie powstrzymało i wciąż czekałam wbrew sobie! Nie wiedziałam jak się gość nazywa i nie wiedziałam kogo mam skląć! Po 25 minutach szłam już z powrotem, gdy nagle zbiegł z Kamiennej Góry w okolicy akade­mika AM tłumacząc się ze spóźnienia, a1e to mnie nie przekonało! Dlatego pierwsze pytanie brzmiało - A jak ty się właściwie nazywasz? Patrzył na mnie długo w milczeniu, potem odwrócił się do mnie plecami i przez chwilę patrzył w skarpę Kamiennej Góry i ponownie się odwrócił do mnie. Pomyślałam – a ten co, obraził się na mnie?! Stał tak dobra minutę. Odwrócił się i zaczął coś pisać czubkiem buta na trotuarze bulwaru, podkreślił, potem patrzył na mnie długo­, jakby pytał - rozumiesz? Ale ja to rozumiem teraz, po 25 latach, ale wtedy nie rozumiałam! Dlatego zapytałam ponownie - No jak się nazywasz? Ponownie pisał coś czubkiem buta i podkreślił, a na środku pod spodem postawił stopę, jak kreskę i patrzył długo na mnie, ale ja nadal nic nie rozumiałam. Zapytałam, zniecierpliwiona - No jak się nazywasz? Czy to jest jakaś tajemnica? Ponownie zaczął pisać tak jak poprzednio, co wtedy - jako 19-letniej dziewczynie wydawało się dziecinną zabawą dorosłego chłopaka. Nie byłam jasnowidzem, wizjonerką, ani radiestetką, itd. Patrzył na mnie długo, a potem w morze za moimi plecami, ponieważ stałam oparta o mur falochronu, potem spojrzał w kierunku basenu Arki i nagle powiedział - będziesz się śmiała, bo mam brzydkie imię. No powiedz, nie będę się śmiała. Po chwili powiedział - Klemens. Zaczęłam się śmiać...bo nie pasowało do niego! Zapytałam - a dalej? Powiedział nazwisko...Tymański. Był wysoki i bardzo przystojny...

Okazało się później, że to nie jest ten sam człowiek, którego poznałam 25 lat temu! Zrobiłam w tej sprawie własne dochodzenie, ponieważ chciałam go odszukać, ale nic się nie zgadzało! Logicznie myśląc wszystko wskazywało na to, że tamten KLEMENS zakpił sobie ze mnie. Zaczęłam analizować tamto spotkanie na bulwarze i inne w kontekście tego wszystkiego co wiem, co przeżyłam o czym mówię i piszę od lat. Dopiero wtedy zaczęło to nabierać sensu, bo okazało się że trzeba inaczej myśleć! Wiec o co chodzi?

Kim był tamten KLEMES? Wciąż mam w oczach tamto spotkanie (i inne) chociaż wiele innych spraw dawno już zapomniałam. Na początku października poszłam w to samo miejsce na bulwarze, gdzie się umówiliśmy, aby zobaczyć co pisał - czubkiem buta... Stanęłam tak jak wtedy oparta o falochron, analizując jego gesty, wyraz twarzy, słowa, które nagle nabrały innego, głębokiego znaczenia... Zrozumiałam dlaczego odwrócił się do mnie plecami patrząc w Kamienną Górę. Tam jest BAZA KOSMICZNA - pod Kamienną Górą o czym już nie raz pisałam i mówiłam. Dlatego kosmita w 1959r. wyszedł na plażę w tym miejscu. Dlatego ja również spotkałam się tutaj z...KLEMENSEM, który również był kosmitą? Wydawał mi się całkiem normalnym młodym człowiekiem, mądrym, no i trochę się go bałam chociaż nie rozumiałam czemu. Miał mocną energie – to wiem teraz! ON wiedział że zrozumiem to dopiero po 25 latach, więc nie przypadkiem spóźnił się 25 minut! A więc znowu wszystko w symbolu i dosłownie.

Patrząc tak jak wtedy stałam, w miejscu gdzie wtedy ON stał naprzeciw mnie, zobaczyłam odwrócony świecznik siedmioramienny. Stałam osłupiała, bo tego się nie spodziewałam. Wychowana w rodzinie katolickiej nie wiedziałam wtedy, że siedmioramienny świecznik jest symbolem Izraela ! Po kilku dniach gdy się „pozbierałam” wróciłam ponownie na bulwar, bo prze­cież ON pisał trzy razy czubkiem buta zanim wymienił imię KLEMENS. Tym razem stanęłam w tym miejscu gdzie ON stał i zobaczyłam słowo...CHRYSTUS. Patrzyłam długo nie wierząc własnym oczom i rozumowi, a w głowie „kafar”! Wracałam zdruzgotana... Po trzech dniach powróciłam ponownie, żeby zobaczyć co napisał za trzecim razem. Stanęłam w tym samym miejscu tak jak on i zobaczyłam słowo - JAHWE!!! Jak to wszystko rozumieć ?!

Nie mam 19 lat i od 10 lat jestem wizjonerką i mistyczką, więc nie powinnam się dziwić... JAHWE - Bóg Izraela, siedmioramienny świecznik, Chrystus...Wszystko się potwierdza na wszelkie sposoby, a1e żeby to zrozumieć musiałam wiele przeżyć, zachorować, aby zrozumieć i wyjść z tego cało.

JAHWE... obietnica Boga dana Izraelowi. Chrystus - znaczy Zbawiciel - wyszedł z Izraela i tam powrócił! Kiedy? Czy wtedy gdy była „katastrofa UFO” w Gdyni, która jest wskazówką... Ale tam nie było Izraela...

Czyżby to wszystko było dawno temu w WIELKIM PLANIE, ale KLEMENS miał „złowić” chociaz jedną osobę, bo jest „Wielkim Rybakiem”... Złowił mnie, i wypuści dopiero jak spełnię jego życzenia! W Gdyni jest symboliczne i dosłowne „Nowe Jerulzalem”, o którym jest mowa w Apokalipsie!.

Wskazówką jest imię KLEMENS. Katastrofy UFO w Gdyni nie było, ale wszystko zostało tak zaaranżowane, aby utkwiło w pamięci wielu ludzi... Dlatego wiosną 1991 roku zobaczyłam złote światło nad miastem o północy i zawołałam „Jezu czy to TY?” A potem zaczęłam słyszeć i widzieć - 1991r. po zobaczeniu „płonących drzew”. Dlatego KLEMENS utkwił mi w pamięci. Nigdy bym nie zrozumiała kim był naprawdę, gdybym się nie rozchorowała i gdybym nie poszła do Planetarium AM w Gdyni - tak jak prosił. Poszłam tam kilka razy... i te przysłowiowe „osły” – jak w moim śnie zat. „Zadanie do rozwiązania” nie chcą nawet ze mną rozmawiać! Pomyślałam w duchu... „ja wam pokażę”! „Osła” trzeba złapać krótko za łeb i ciągnąć aż ruszy... A więc pokazać „palcem”!

Poszłam tam po 25 latach i nieźle narozrabiałam, zrozumiałam... kim oni są i o co tu chodzi oraz jaki to ma związek z portem.

Wiem to teraz po latach że w basenie portowym jest dysk kosmiczny. Pokazał mi to KLEMENS swoim zachowaniem, gestami, chociaż wtedy nic z tego nie rozumiałam!

Na zakończenie powiem tyle, że wiem iż efektem „katastrofy UFO” w Gdyni w 1959r. jest to, że spośród mieszkańców zostało wybranych 37 mężczyzn w różnym wieku i zawodach. Zostali „dostrojeni” do częstotliwości KLEMENSA. Będą też słyszeć i będą pracować dla dobra naszej cywilizacji, po to, aby nie doszło do nieuchronnej zagłady np. z powodu stale powiększających się dziur ozonowych, topnienia lodowców, itd. Wiem, że w innych miastach oraz wsiach są również wybrani ludzie do tej pracy, ale ja mówię o Gdyni. Należy to wszystko dokładnie zrozumieć na różne sposoby. O ile się potwierdza na pewno jest to prawda. Będą to ludzkie nauki, z wojska i morza.... Rozpoznać ich można po... energii - częstotliwości promieniowania podobnej do tej jaką emanował KLEMENS! To oni zrozumieją jak ma powstać dysk siedmio strunowy wg teorii strun i inne.

Gdynia ma trwałe „piętno” kosmicznego miasta ze względu na „katastrofę UFO” i jest obiektem zainteresowania KOSMOSU. Rozwiązanie zagadki katastrofy UFO jest w nas... Wszystko się wyjaśnia w odpowiednim czasie i miejscu, o ile chcemy zrozumieć i pracować dla dobra ludzkości.

W Gdyni jest 37 mężczyzn wybranych którzy będą wiedzieć i rozumieć co trzeba zrobić...w sprawie dysków! Są jak elementy układanki, ale najpierw muszą się odnaleźć i wspólnie zacząć działać. Wskazówką był i jest Klemens Tymański! Gdzie jesteś „osiołku”? Przepraszam za ten zwrot Panie Profesorze! (proszę przeczytać „Zadanie do rozwiązania”), gdyż wiem że jest Pan poważnym naukowcem i astronomem w Akademii Morskiej? Proszę przygotować PLAN PRACY, dla siedmiu osób + ja!

Miałam go szukać w Planetarium, ale to nie jest ten sam KLEMEN , a więc kim jest? Jest jednym z 37 których wybrał Chrystus w Gdyni. Odnalezienie jednego z nich jest początkiem lawiny... znajdą się wszyscy. Wszystko w symbolu i dosłownie. Są oni jak „ukryte skarby” Kosmosu, ale to trzeba zrozumieć, docenić... i pozwolić im działać. „Po owocach ich poznacie...” powiada Chrystus na kartach Ewangelii. Ich również można będzie rozpoznać nie tylko po energii, ale również po tym co będą robić, mówić i na pewno nie będą to ludzie z Kościoła.

Chrystus - znaczy Zbawiciel, ale nie jest to jedna osoba, lecz wielu razem z nim, tak jak apostołowie 2000 lat temu! Na to czeka Izrael i wszyscy Chrześcijanie od tysięcy lat. To jest właśnie „Kosmiczne Królestwo na Ziemi”.

Gdynia została wyróżniona spośród innych miast Polski właśnie w taki sposób, ale to trzeba zrozumieć .... Zgodnie z przepowiednią błogosławionej s. Faustyny Kowalskiej.

„Z Polski wyjdzie i s k r a która przygotuje świat na moje przyjście”- zapowiedział Jezus Chrystus. Aby przygotować to wszystko trzeba, zrozumieć, że jest to praca dla wielu ludzi wybranych. Oni to przygotują! Zajmą się tym ludzie z Gdyni (i nie tylko) którzy mają związek z tym miejscem, a więc wojsko, naukowcy, marynarze, itd.

Po „katastrofie UFO” w 1959r. - jak podawali dziennikarze - nad Gdynią zawisł na wiele godzin olbrzymi NOL w kształcie trójkąta. Trójkąt w symbolu naszej religii oznacza BOGA... Opatrzność Boska nad nami czuwa i niech ma nas w swojej opiece... Wszystko w symbolu i dosłownie.

Dlatego w jednym z moich snów zat. „Zadanie do rozwiązania” NAUCZYCIEL wybrał uczniów do rozwiązania tego zadania nie mówiąc o co chodzi! Mamy sami to zrozumieć oraz rozwiązać.

Proszę przeczytać opis snu i analizę – „ Zadanie do rozwiązania” , „Bajka o kurczaku i lwie” oraz „Dysk dla zwycięzcy” i inne.

ELEONORA Zofia Piepiórka

P.S. Aby to zrozumieć musiałam wciąż myśleć, oraz chodzić i prosić wiele ludzi, w tym prezydenta miasta Gdyni, ale oni mnie wciąż obrażali! Dlatego niedobrze mi się robi jak o tym wszystkim myślę! Dla takich ludzi ja mam poświęcać życie, zdrowie, pieniądze? Oczekuję, że przynajmniej zostaną uregulowane moje sprawy z którymi nie mogłam sobie poradzić, bo cyniczni urzędnicy „jaja” sobie robią z prawa oraz ze mnie, dlatego zwracałam się o pomoc do Prezydenta RP. Mają mi również zwrócić pieniądze za książkę! Pozbawili mnie środków dożycia i dalszego pisania oraz działania! Na razie nie wskaże „palcem”, ale tutaj jest pewien przycisk...eioba!

I jeszcze jedno! Popełniam wiele błędów ortograficznych, gdyż po zobaczeniu setek „płonących drzew” w Małych Stawiskach dostałam szoku, czego skutkiem ubocznym było to, że zapomniałam jak się pisze...Nie pamiętałam nawet jak pisze się moje nazwisko! Ale to już inna historia! Więc proszę to wziąć pod uwagę przy ocenie mojego wysiłku, aby Wam to wbrew sobie wszystko przekazać. A co z tym zrobicie to już Wasza sprawa oraz waszego sumienia!

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin