Ajahn Viradhammo - Rozmyślając o życiu Buddy.pdf

(243 KB) Pobierz
79352020 UNPDF
79352020.001.png
Rozmyślając o życiu Buddhy
Ajahn Viradhammo
Namo Tassa Bhagavato Arahato Sammasambuddhasa
Namo Tassa Bhagavato Arahato Sammasambuddhasa
Namo Tassa Bhagavato Arahato Sammasambuddhasa
Buddhang,Dhammang. Sanghang Namassami
Dobry wieczór.
Pełnia księżyca w maju to Vesak – można by powiedzieć „Dzień Buddy”. Tego dnia w
większości społeczności buddyjskich świętuje się narodziny, oświecenie i ostateczne
odejście Gautama Buddy. W Birmie, Tajlandii czy Sri Lance, każde miasto czy wieś ma swoją
świątynię. W Bangkoku jest mnóstwo świątyń. W Tajlandii jest 250 tysięcy mnichów, więc
zawsze w święto Vesak wszyscy idą do świątyni czy klasztoru by świętować podczas
majowej pełni.
Ponieważ w Nowej Zelandii mnisi nie występują zbyt licznie, że tak powiem, więc to my
wędrujemy od świątyni do świątyni przez cały miesiąc świętując Vesak. W niedzielę
będziemy mieli tutaj taką uroczystość. Następnie, jak mi wiadomo, podobne uroczystości
będą miały miejsce w Hamilton, Auckland, (………..) – na północy wyspy. Dlatego właśnie
odnowiono namiot - jak widać jest w nim nowa łata. Parę miesięcy temu podczas ulewy
woda zebrała się w rogach i to miejsce rozdarło się pod wpływem ciężaru. Trzeba było je
naprawić.
Vesak sam w sobie – oficjalna część odbędzie się w sobotę rano - zaczniemy o dziesiątej.
Tym, którzy nie są zbytnio zaznajomieni z kulturą buddyjską trzeba powiedzieć, że
buddyzm to nie tylko medytacja. To nieco więcej niż obserwowanie oddechu. Dużo więcej.
Jedną z tych rzeczy jest to, że spotykamy się razem podczas takich uroczystych chwil. To
rodzaj wielkiego wspólnego obiadu - potluck. Każdy przynosi własne danie czy jakieś
jedzenie. Cała żywność jest ofiarowywana mnichom, ale potem dzielimy się nią wszyscy. Jest
ceremonia Przyjęcia Wskazań, śpiewy i krótka Mowa Dhammy. To takie zgromadzenie
klanu. Zebranie buddyjskiego „klanu”. Tego rodzaju uroczystości są naprawdę sympatyczne,
ciepłe i inspirujące w nieco inny sposób niż medytacja. Zapraszamy, więc wszystkich na
dziesiątą w niedzielę. To okazja dla dzieci – będzie dużo miejsca do biegania, dużo ciastek i
dobrej zabawy.
W tym miesiącu rozważamy niejako życie Buddy i jego nauki. Tu w świątyni mamy
niezwykle piękne wizerunki Buddów – te za mną, stojący Budda na podwórku a także wiele
przedstawień wokół świątyni. W każdej z tych małych chatek (kuti), w których mieszkamy
jest też niewielki ołtarzyk z wizerunkami. Ikonografia nie jest anatomiczna. Nie zawsze musi
być anatomicznie poprawna. U niektórych Buddów zobaczyć można taką wypukłość na
głowie jak ten gość tam. Niektórzy myślą, że to kapelusz, inni, że to sufi. W rzeczywistości
jest to ikonograficzny znak Oświecenia. Tajskie mają czasem taki płomień wznoszący się do
góry, chińskie małą wypukłość - są to, jak już powiedziałem, znaki ikonograficzne
wizerunków. Ideą tych przedstawień jest przypominanie i podnoszenie na duchu.
Sposób nauczania Buddy był bardzo pragmatyczny. Jedna rzecz, której często nauczał to
oczywiście rozwijanie umysłu. W rzeczywistości uczył, że człowiek jest zdolny do zmiany na
lepsze – nie musimy być jedynie ofiarami naszych nawyków i posiadamy potencjalne
możliwości rozwoju.
Jedną z tych rzeczy, czy też mocy, zdolności, których rozwijanie zalecał, jest wiara lub
przekonanie, ufność. W buddyzmie zaczyna się od wiary w Buddę, ale nie w rodzaju
doktrynalnego wyznania w rodzaju „Wierzę w jedynego Buddę”. Jest to raczej wiara, że jest
duchowa ścieżka, że jest Oświecenie, że ludzkie istoty mogą się rozwijać, że mamy tą
możliwość i potencjał. Bez tego rodzaju przekonania - wiary, pewności, że istnieje duchowa
ścieżka można oczywiście egzystować w świeckim społeczeństwie, ale cała sfera serca
będzie bardzo ograniczona. Nawet w psychologii mówi się, że jeśli nie ma takiego
duchowego celu to sama psychologia może się stać jedynie (dążeniem) by czuć się dobrze.
Oczywiście jest to w porządku, ale ścieżka duchowa ma duchowy cel. To, co Budda ogłosił to
stwierdzenie, że istnieje taka głęboka, duchowa możliwość, że istnieje ścieżka, sposób by to
zrobić, że są zasady moralne, techniki medytacyjne, duchowa społeczność. Uczył, że istnieją
analityczne zasady pomagające nam zrozumieć umysł, że są strategie poznawcze, których
możemy użyć by rozwinąć umysł – cała struktura nauk o tym. Można, więc to zrobić, jest
sposób i jest cel, jest - Oświecenie.
Sprawy te określa się mianem SADDA.
W buddyzmie umysł zaczyna od takiego przebłysku: ”Hmmm… ciekawe, co to był za gość
ten Budda? Albo ci wielcy nauczyciele…”. Jeśli chodzi o mnie mnóstwo wiary powstało we
mnie pod wpływem mojego nauczyciela Ajahn’a Chah, gdy widziałem jak żył i jak cudowna
może być ludzka istota na tak wiele sposobów. Naprawdę pomogło mi to w moim poczuciu
wiary i dojściu do przekonania, że jest taka głęboka zdolność serca.
Często zastanawiam się jak funkcjonują ludzie nie mający duchowej wiary. Osoby
posiadające wyobrażenie, że należy być szczęśliwym próbują być szczęśliwymi, ale często
nie wiedzą jak radzić sobie z konfliktem na drodze wewnętrznego rozwoju. Tymczasem
jednym z głównych wyznaczników podejścia buddyjskiego jest spostrzeżenie że konflikty,
których doświadczamy jako ludzkie istoty, te wewnętrzne perturbacje, straty, życiowe
poniżenia, które się nam przydarzają mogą mieć swoją funkcję w procesie duchowego
rozwoju. Ludzie niekoniecznie używają ich w ten sposób, ale mogą one taką rolę pełnić.
Ich (duchowa) funkcja polega na tym, że dostarczają nam okazji do głębszego zrozumienia
siebie. Dzieje się tak ponieważ kiedykolwiek ma miejsce konflikt albo jakikolwiek rodzaj
wewnętrznego wzburzenia, pomieszania czy cierpienia zawsze zmusza to nas jakoś do
przyjrzenia się życiu. Sprawia to, że zaczynamy pytać sami siebie - ”Czego ja tu nie
rozumiem? Dlaczego nie mogę po prostu płynąć lekko w danej sytuacji? Dlaczego pojawia
się ten konflikt?” To wtedy ma miejsce ten rodzaj wewnętrznej uczciwości, wewnętrznego
zapytywania pochodzącego z przekonania, że jest coś, czego się trzeba nauczyć - ”Czy ta
trudność, jaką teraz doświadczam, to coś we mnie czy to sytuacja społeczna, czy może jakieś
prawa, których doświadczam?” Może to mieć głębokie znaczenie dla wewnętrznego
rozwoju.
Każdy z nas już to dostrzegł. Mieliśmy jakieś tragiczne sytuacje i było to bolesne, ale
jednocześnie budujące. Widzieliśmy również ludzi, którzy doświadczali czegoś tragicznego,
ale zaprzeczali temu, próbując się jakoś rozproszyć lub też obwiniać. Tracili wtedy tą okazję
i żyli dalej historią swojego bólu zamiast rozwiązać to jakoś i przez to przejść.
Przekonanie i wiara pogłębiają się w miarę praktyki. Na początku jest to takie kiwanie głową
– „Zgoda, tak, to wydaje się w porządku, sensowne”. Później jednak, gdy trzeba wykonać
pracę musimy przyjąć odpowiedzialność za nasze wewnętrzne konflikty czy cokolwiek by to
nie było. Nasze przekonanie przekształca się wtedy bardziej w ufność. Czasami mówimy, że
adept buddyzmu jest poza wiarą, że zdobył ufność. Ta ufność to z kolei prawdziwe
rozumienie własnych plusów i minusów, tego jak rozwijać ścieżkę, medytować, przekonanie
co do moralności.
Mój nauczyciel Ajahn Sumedho powiedział raz, że bardziej się boi popełnienia morderstwa
niż bycia zamordowanym – innymi słowy uświadomił sobie, że karmiczne konsekwencje
popełnienia czegoś są nie do opisania, że byłyby niewyobrażalne. Chodzi tu (też) o
przekonanie co do moralności. Nie jest to jedynie „życie w sposób etyczny”, ponieważ
wszyscy w społeczności tak postępują bojąc się być złapanym czy ze strachu, czasem ze
względów religijnych. Religie często zastraszają ludzi by ci zachowywali się odpowiednio.
Oczywiście, jeśli ktoś ma szczególnie przestępczą naturę jest to jakaś strategia. Zapewne
lepsze to niż okradanie banków, strzelanie ludziom w kolano czy coś w tym rodzaju.
Prawdziwa wiara czy przekonanie oczywiście powinno być poza strachem. Jeśli działam ze
strachu to nie jestem prawdziwie wolny. Dobre życie, czyli wolne od wstydu, żalu i tym
podobnych rzeczy, może mieć miejsce wtedy gdy zobaczymy jak może być piękne. SADDHA
albo wiara jest więc mocą, rodzajem zdolności, czymś, co możemy rozwijać i wzmacniać.
Przechodzimy od czegoś w rodzaju wstępnej wiary do głębokiego przekonania.
To właśnie jest SADDHA – wiara.
Miesiąc Vesak jest okazją by czytać o życiu Buddy.
To bardzo prosta, ale jednocześnie niesamowita historia (śmiech). Tak się jakoś złożyło, że
udało nam się zdobyć posiadłość w zachodnim Sussex, w tak zwanym „zagłębiu starzejących
się bogaczy”. Wszyscy sąsiedzi naokoło to jacyś admirałowie, byli generałowie, pułkownicy -
wyższe sfery. Miejsce do gry w polo księcia Karola jest jakieś osiem kilometrów stamtąd a tu
nagle mnisi buddyjscy – żebracy! Koło tego klasztoru w Chithurst jest piękny stary pałac.
Mieszka tam (pewna) pani, która jest słynną angielska aktorką. Zostaliśmy kiedyś
zaproszeni na herbatkę. Miała niedawno zrobiony lifting (śmiech publiczności). Piliśmy
więc tą herbatkę a tu ta jej młoda twarz (miała wtedy jakieś 60 – 65 lat). Twarz wyglądała na
30 a ręce na 60 lat! (śmiech publiczności). Niesamowite! Ale do rzeczy. Jej mąż już nie żył.
Nazywał się Robert Bolt. Zrobił „Doktora Żywago” i coś tam jeszcze. Zdobył kilka Oskarów.
Pokazywała nam te Oskary. Było to imponujące. Zrobił też „Życie Buddy”- sztukę
telewizyjną o takim tytule. Kiedy zapytano go w trakcie jak sobie radzi, odpowiedział – „Jest
trudna bo Budda był dobrym facetem, który się jeszcze poprawił!” (śmiech).
To naprawdę inspirująca historia - życie Buddy. Większość tych historii obrosło
naleciałościami kulturowymi i różnymi magicznymi dodatkami, ale podstawowy przekaz
jest niezwykle budujący – istota, która wyrzeka się całej władzy, osiąga Oświecenie i dzieli
się nim przez 45 lat. To naprawdę doskonałe życie. Czytanie o życiu Buddy jest naprawdę
dobre. Nie po to by zostać jakimś „buddystą” czy też zdobyć jakiś stopień w sensie
akademickim. Chodzi o to ( by robić to) jako osoba duchowa. Bynajmniej też nie po to by
zaprzeczać innym tradycjom, ale po to by przeczytać coś inspirującego, uwznioślającego, by
wzbudzić w sobie wiarę w to. Jeśli jest wiara to aspirujemy do tego.
Jeśli wypełnieni jesteśmy wiarą to nasze aspiracje są silniejsze, wkładamy w to więcej
wysiłku, jesteśmy bardziej uczciwi i pilni, mniej niedbali jak mi się wydaje. Dlatego
rozbudzanie wiary jest ważne. Musimy to robić często. W klasztorze jest wiele wizerunków
temu służących . Kiedy widzisz wizerunek Buddy nie patrz na niego jak na dzieło sztuki,
okiem krytyka – „Nie podoba mi się ta patyna na tym stojącym Buddzie”. Jeśli patrzysz tak
to postępujesz w sposób świecki postrzegając dzieło sztuki, które rdzewieje. Jeśli jednak
patrzysz i zastanawiasz się, co też to może znaczyć, co wyraża, to widzisz, że przekazuje
Oświecenie, ścieżkę, współczucie, czystość – tego rodzaju wartości. Tak samo, jeśli chodzi o
stupę, ten pomnik na wzgórzu. Jest to właściwie relikwiarz. Pochodzi od idei kurhanów
starożytnych kultur. Ludzie budowali takie kopce grzebalne wielkim jednostkom. Poprzez
wieki kopce te przekształcane były artystycznie w zależności od miejscowej kultury i
dlatego mamy tak wiele form. Ta akurat to styl birmański. Zazwyczaj zawierają one prochy
oświeconej istoty lub Buddy. Jest to też symbol Buddy i Oświecenia – idea ostrza
wznoszącego się ku niebu.
Ideą sztuki religijnej jest przywracanie człowieka jemu samemu. Przedmiot powinien
sprowadzić cię do tego, ku czemu aspirujesz. W sztuce świeckiej dominuje postawa bycia
krytycznym albo posiadania danego przedmiotu sztuki. Sztuka religijna nie musi być
ikonograficzna. Może to być jakikolwiek przedmiot religijny, ale powinna to być rzecz, która
przywiedzie cię do uczucia wyciszenia i do tego, ku czemu aspirujesz. Sztuka posiada taką
funkcję.
Mamy, więc wiarę – SADDHA, której rozwijanie zalecał Budda. Inna taka zdolność lub moc to
VIRIYA.
Jest to właściwie sprawa rozwoju, coś, nad czym możemy pracować całe życie. VIRIYA –
energia lub wytrwałość. Cała idea buddyjskiej ścieżki wymaga witalności. Nie pojawia się po
prostu poprzez „uwierzenie”. Nie polega to na tym, że wierzę w jakiś rodzaj katechizmu –
„Wierzę w jedynego Buddę, Dharmę i Sanghę i… Viradhammo”.(śmiech) Nic z tych rzeczy!
To nie takie proste. Chciałbym by tak było, żeby zależało to jedynie od jakiegoś wyznania
wiary. Wymaga to jednak wiele pracy wewnętrznej a to z kolei wytrwałości. Potrzeba
witalności i energii, i trzeba się tego ciągle trzymać. To właśnie nazywamy VIRIYA.
Każdy z nas stanął już przed różnymi wyzwaniami, które przytrafiają się nam, ludzkim
istotom. Sytuacja rodzinna, w pracy, nasza własna konstytucja emocjonalna, choroba
fizyczna. Jest mnóstwo spraw, z którymi musimy się zmierzyć jako ludzkie istoty. Musimy
oczywiście radzić sobie z nimi na poziomie społecznym, ale rzeczy, z którymi się spotykamy
w życiu wywołują jednocześnie rodzaj tego, co nazywamy vipakka kamma albo „historyczne
nawyki”. Nazywamy to też karmicznym rezultatem. Przeżywając własne życie muszę się w
nie angażować w sensie społecznym, ale w sensie duchowym moje zaangażowanie w życie
nieustannie wywołuje najróżniejsze rodzaje pozytywnych i negatywnych możliwości.
Czasami jestem chłodny i pogodzony z życiem a czasami strasznie zmartwiony, walczę z
czymś.
Wybaczcie proszę, ale… rozmawiałem ostatnio z kimś o… menopauzie. Pewien doktor
Zgłoś jeśli naruszono regulamin