MacLean Alistair - Santoryn.pdf

(738 KB) Pobierz
1017843302.002.png
1017843302.003.png
ALISTAIR MACLEAN
Santoryn
1017843302.004.png
Przełożył Ziemowit Andrzejewski
1
Głośnik na mostku fregaty “Ariadne” z trzaskiem obudził się do życia, dwakroć
zabrzmiał dzwonek, a potem rozległ się spokojny, modulowany, precyzyjny i
niewątpliwie należący do Irlandczyka głos O'Rourke'a. O'Rourke, powszechnie
określany mianem meteorologa, był jednak kimś zupełnie innym.
–Właśnie złapałem dziwnego klienta. Odległość czterdzieści mil, namiar 222.
Talbot wcisnął przycisk mikrofonu.
–Niebiosa nad naszymi głowami, chief, roją się od dziwnych klientów. Nad tym
rejonem Morza Egejskiego przecina się przynajmniej sześć korytarzy lotniczych.
Samoloty NATO zaś, jak wie pan zapewne najlepiej z nas, kręcą się tu wszędzie.
Myśliwce bombardujące i pościgowce z cholernej Szóstej Floty tędy lecą, kędy gna je
wiatr. Moim zdaniem w połowie przypadków są kompletnie zagubione.
–Ba! Ale ten chłoptyś wygląda naprawdę bardzo, bardzo dziwnie. – Głos
O'Rourke'a, który wydawał się nieporuszony niezbyt pochlebną wzmianką o Szóstej
Flocie, skąd był czasowo oddelegowany, brzmiał zwykłym spokojem. – Żadna z
transegejskich linii lotniczych nie korzysta z korytarza powietrznego, którym leci ten
samolot. Na moim monitorze nie widzę w tym sektorze żadnych maszyn natowskich.
I Amerykanie by nas uprzedzili. Bardzo dobrze wychowane towarzystwo, kapitanie.
To znaczy ci z Szóstej Floty.
–Zgoda, zgoda.
Talbot był świadom, że Szósta Flota uprzedziłaby go o obecności w pobliżu
“Ariadne” któregoś ze swoich samolotów, czyniąc to zresztą nie tyle z uprzejmości,
ile z powodu wymagań regulaminowych. Fakt ten O'Rourke pojmował równie dobrze
jak on. O'Rourke jednak był żarliwym patriotą swej macierzystej floty. – To wszystko,
co pan ma na temat tego chłopaczka?
–Nie. Jeszcze dwie rzeczy. Ten samolot zdąża po kursie z południowego zachodu
na północny wschód. Nie dysponuję żadnymi informacjami o jakimkolwiek samolocie,
który mógłby lecieć takim kursem. Po wtóre, jestem zupełnie pewien, że to wielka
maszyna. Powinniśmy ją zobaczyć za jakieś cztery minuty – jej kurs prostopadle
przecina się z naszym.
–Czy rozmiar jest tak ważny, chief? Wszędzie mnóstwo wielkich maszyn.
1017843302.005.png
–Lecz nie na czterdziestu trzech tysiącach stóp, ten zaś leci na takiej właśnie
wysokości. Zdolny jest do tego tylko concorde, a wiemy, że nie ma tu żadnego. To
musi być maszyna bojowa.
–Niewiadomego pochodzenia. Bandyta? Zupełnie możliwe. Niech ją pan ma na oku.
Talbot rozejrzał się i uchwycił spojrzenie swego zastępcy, komandora-porucznika
Van Geldera. Van Gelder – niewysoki, bardzo rozrośnięty, mocno opalony i
płowowłosy – zdawał się dostrzegać w życiu źródło nieustającej uciechy. Przybliżając
się do kapitana, też miał na twarzy uśmiech.
–Zrobione, sir. Luneta i fotka do pańskiego albumu rodzinnego?
–Właśnie. Dziękuję.
“Ariadne” była wyposażona w niezwykłą i – dla profana – wręcz przytłaczającą
mnogość urządzeń nasłuchujących i podpatrujących; pod tym względem nie mógł z
nią zapewne konkurować jakikolwiek inny okręt będący w użyciu. Jednym z owych
instrumentów było coś, co Van Gelder określił mianem lunety. Chodziło w istocie o
skonstruowaną przez Francuzów kombinację teleskopu z aparatem fotograficznym,
urządzenie z rodzaju takich, jakie wykorzystuje się na satelitach szpiegowskich i
jakie są w idealnych warunkach atmosferycznych zdolne zlokalizować i
sfotografować z wysokości dwustu pięćdziesięciu mil biały talerz. Ogniskowa
teleskopu miała niemal nieograniczony zakres regulacji; w tym przypadku Van Gelder
użyje prawdopodobnie rozdzielczości jeden do stu, czego efektem optycznym będzie
pozorne sprowadzenie intruza – jeśli w rzeczy samej był to intruz – na wysokość
czterystu stóp. Na bezchmurnym lipcowym niebie Cykladów nie przedstawiało to
najmniejszego problemu.
Ledwie Van Gelder zszedł z mostka, gdy ocknął się kolejny głośnik; powtórzony
podwójny brzęczyk zaanonsował, że chce mówić kabina radiowa. Sternik, starszy
marynarz Harlison, pochylił się i dźgnął odpowiedni przycisk.
–Mam SOS. Sądzę, powtarzam: sądzę, że pozycja statku na południe od Thery. Nic
więcej. Duże zakłócenia. Z całą pewnością amator. Powtarza tylko: “Mayday,
Mayday, Mayday”. – Dyżurny radiooperator Myers zdawał się być poirytowany:
każdy radiooperator – mówił ton jego głosu – powinien być równie profesjonalny i
sprawny jak on. – Ale poczekajcie minutkę. – Nastąpiła pauza, potem znów odezwał
się Myers: – Powiada, że tonie. Cztery razy powtórzył, że tonie.
–I to wszystko? – zapytał Talbot.
–To wszystko, sir. Zniknął z eteru.
–Wobec tego prowadź nasłuch na częstotliwości alarmowej 090 albo w pobliżu. Nie
1017843302.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin