Scenariusze końca Ziemi.pdf

(357 KB) Pobierz
Scenariusze końca Ziemi
Ludzkość ma szczęście. Konkretniej, człowiek zawdzięcza swoje istnienie niebywałemu,
zdumiewającemu i niemal niewyobrażalnemu fartowi. Wystarczy nieznacznie zmniejszyć
odległość od Słońca bądź zmienić skład atmosfery planety a usmażymy się. Ciut dalej, a nawet
skarpety zakładane do sandałów nie pomogą przetrwać niskich temperatur. Dalsze stadium
ewolucji Dziennej Gwiazdy i znów piekło. Niewielka asteroida, jakich setki w sąsiedztwie Ziemi, a
dzielimy marny los gadów z Mezozoiku.
Podświadomie człowiek od zawsze zdawał sobie sprawę z tego zbiegu okoliczności i na tej kanwie stwierdził, że
świat wokół niego jest po prostu dopasowany do jego potrzeb. Prawdopodobnie został stworzony z myślą o
człowieku. Niestety prawda jest przygniatająca i prędzej czy później dosięgnie nas wszystkich. Karta się kiedyś
odwróci a ludzkość zostanie zmuszona do walki o przetrwanie.
Kosmiczny pocisk
Prawdopodobieństwo zdarzenia: 2/10, Zagrożenie cywilizacji: 5/10
1
678491193.002.png
Każdy powinien wiedzieć, że rok 2002 należy zaliczyć do najbardziej fartownych w dziejach naszej cywilizacji.
Wtedy to kosmiczny zbir zakpił z ludzkiej technologii i niezauważenie przemknął tuż obok Ziemi. Astronomowie
zorientowali się w sytuacji post factum, gdy obiekt nazwany roboczo 2002 MN minął już naszą planetę w
odległości 120 tys. km . W skali kosmicznej było to minięcie o włos. Księżyc jest utrzymywany przez ziemską
grawitację w odległości 380 tys. km, więc naprawdę niewiele brakło aby nasze przyciąganie ściągnęło skałę z
trajektorii.
2002 MN nie należała do dużych asteroid, lecz gdyby uderzyła blisko gęsto zaludnionych obszarów, skutki byłyby
opłakane. Żeby je sobie wyobrazić nie potrzebujemy nawet komputerowych symulacji. Podobny kamyczek rozbił
się na Syberii na początku XX stulecia, powalając drzewa w promieniu 50 km. Meteoryt, który wziął udział w tzw.
katastrofie tunguskiej wyzwolił energię setki razy większą niż nasza broń jądrowa. Na szczęście w roku 2002
skończyło się na kosmicznym ostrzeżeniu.
Międzynarodowa społeczność astronomów wzięła sobie tę przestrogę do serca i uruchomiono nowe programy
badawcze. Istnieje nawet dziesięciostopniowa skala, wedle której oceniane jest zagrożenie zderzenia z
Ziemią - Skala Torino . Prace zaowocowały znalezieniem tysiąca bliskich głazów. Ich źródłem jest sam Układ
Słoneczny, zwłaszcza główny pas planetoid rozciągający się miezy Marsem a Jowiszem. Ogromne ilości skał
zderzają się tam w przypadkowy sposób, po czym pole grawitacyjne czerwonej planety miota nimi na oślep.
Optymistycznie stwierdzono, że szansa na zderzenie z niemal którąkolwiek jest bliska zeru.
Jedyne realne niebezpieczeństwo odnotował w roku 2004 Roy Tucker z Uniwersytetu w Arizonie. Odkrył on 2004
MN4, lepiej znaną jako asteroida Apophis, której szansę na uderzenie oceniono na więcej niż 1,5% i przyznano 2
w skali Torino. Oznacza to, że obiekt istotnie przecina orbitę ziemską, ale w zasadzie nie ma się czego obawiać.
Problemu jednak nie zbagatelizowano. Mimo, iż niemal na pewno Apophis nie zagrozi nam przy następnym
zbliżeniu za 20 lat, to jej tor lotu może zostać poważnie zachwiany i nasze wnuki będą miały nie lada zmartwienie.
Nie sądzę jednak aby bryła o średnicy niemal 400 metrów pędząca z prędkością 20 km/s, mogła zniszczyć
ludzkość. Pocisk, który spowodował masowe wymarcie 3/4 gatunków (w tym dinozaurów) w Kredzie, miał o wiele
większe rozmiary.
Niemniej Apophis może z powodzeniem przyczynić się do śmierci kilkudziesięciu milionów ludzi - zależnie od
tego gdzie walnie. Cios w zachodnie wybrzeże USA mógłby zmieść z powierzchni ziemi wszystko od Los Angeles
po San Francisco, wywołać tsunami pędzące w stronę Japonii oraz naruszyć uskoki powodując masowe
trzęsienia i wybuchy wulkanów.
Uderzenie asteroidy to dopiero rozgrzewka. Przede wszystkim dlatego, że w ciągu kilku pokoleń osiągniemy
poziom technologiczny pozwalający na uchronienie naszej planety przed zagrożeniem. Nie myślcie jednak o
2
678491193.003.png
rozwiązaniu rodem z filmów science-fiction, to jest o rozbiciu planetoidy! O ile, przy mniejszych ciałach zdałoby to
egzamin, o tyle rozkruszenie półkilometrowej skały narobi nowych kłopotów. Pomniejsze odłamki spadałyby w
nieprzewidziany sposób w różne części świata, siejąc prawdziwe spustoszenie. Znacznie lepszym i od dawna
opracowywanym rozwiązaniem wydaje się zepchnięcie asteroidy z kursu. Zbudowanie i przytwierdzenie
potężnego napędu do kosmicznego głazu to trudne zadanie, ale na pewno nie niewykonalne. NASA już ma za
sobą lądowanie sondy na planetoidzie, więc przy odrobinie szczęścia nasi potomkowie będą potrafili odepchnąć
Apophis z dala od Ziemi.
Nadchodzi zima
Prawdopodobieństwo zdarzenia: 7/10, Zagrożenie cywilizacji: 6/10
Ładna jesień tego lata. Niestety mam złe wiadomości. Prognoza na następne ~50-500 lat również nie zapowiada
się optymistycznie. Na sympozjum meteorologicznym w Heartland Institute Chicago część naukowców wysunęła
hipotezę, iż najbliższe przez lata temperatura będzie systematycznie spadać i utrzyma na niskim poziomie przez
minimum pół wieku. Jest to związane przede wszystkim z obecną aktywnością Słońca, które jest niezwykle
spokojne. To milczenie Gwiazdy Dziennej potwierdzają obserwacje na całym świecie, również te przeprowadzane
w rodzimym Solaris Center w Opolu.
3
678491193.004.png
Najwyższa pora uświadomić sobie, że czas w jakim przyszło nam żyć wypadł akurat na krótki okres
ocieplenia klimatu. To, że kilkaset lat temu można było pieszo przebyć drogę z Polski do Szwecji po
zamarzniętym Bałtyku nie było przypadkiem. Istotnie między XVI a XX wiekiem panował nieco surowszy klimat
niż ten znany obecnie. To obraz tzw. małej epoki lodowcowej, która jeszcze nie stanowi tragedii (choć z 40-
stopniowymi upałami przyjdzie się powoli żegnać), bowiem średnia temperatur nie spadnie bardziej niż kilka
stopni.
Katastrofa nastąpi znacznie później, wraz z rzeczywistym zlodowaceniem. To jak długo nań poczekamy zależy od
jego przyczyny. Naukowcy forsują teorię ekscentryczności ziemskiej orbity*, zgodnie z którą co jakiś czas
następują poważniejsze odchylenia. Zakładając, że to prawda, ludzkość może spodziewać się poważnej
epoki lodowcowej za 20-60 tysięcy lat. Mnie najbardziej przekonuje hipoteza, jakoby to ruchy kontynentalne, a
co za tym idzie zmiany prądów morskich, odpowiadały za ochłodzenie klimatu. Gorzej jeżeli nadejście glacjału
następuje z innej, nagłej przyczyny. Uderzenie meteorytu na tyle silnego, że zachwieje planetą wydaje się raczej
mało prawdopodobne. Tak czy inaczej zlodowacenie w powolny sposób będzie uprzykrzać życie na Ziemi.
Lądolody zwiększą swoją objętość i popełzają w kierunku zwrotników, sukcesywnie zawężając obszar zdatny do
życia. Ludzi coraz więcej, a terenów pod uprawy mniej.
Podobnie jak w scenariuszu Battlefield 2142 narody staną przeciwko sobie w walce o niewielką przestrzeń
życiową. A to jeszcze nie najczarniejszy scenariusz. Był już moment w dziejach naszej planety, gdy została ona
całkowicie pokryta przez lód! Jakieś 750-600 milionów lat temu Ziemia wyglądała jak wielka kula śnieżna krążąca
wokół Słońca. Gdyby taki scenariusz się powtórzył, to wątpię aby przetrwało więcej niż kilkaset tysięcy ludzi
stłoczonych w specjalnie przygotowanych bazach, podobnych do tych z Antarktydy. W cieniu tej groźby żałosne
wydają się głosy ekologów, wołające o wstrzymanie produkcji dwutlenku węgla. Wielu naukowców twierdzi, że
jeszcze nadejdzie czas, w którym ludzie będą specjalnie produkowali wielkie ilości gazów cieplarnianych, byle
tylko opóźnić zlodowacenie.
4
678491193.005.png
Księżyc w pełni
Prawdopodobieństwo zdarzenia: 1/10, Zagrożenie cywilizacji: 3/10
Większość ludzi nigdy nie zadała sobie pytania: Co daje nam Księżyc? W szkole uczy się o wpływie naszego
satelity na pływy oceanów, pomijając to co najważniejsze. Przede wszystkim to, że Księżyc powoduje stabilny
ruch obrotowy Ziemi i przewidywalne pory roku. Okresowe przechylanie się naszej orbity od jednego zwrotnika do
drugiego jest efektem działania grawitacyjnego satelity. Brak takiego stabilizatora owocowałby znacznie
większymi odchyłami, uniemożliwiającymi zamarznięcie biegunów i wysuszeniu Sahary. Wbrew pozorom to
problem - wyższy poziom wód zmniejszyłby obszar lądów, a drastyczne zmiany temperatur spowodowałyby
nieprzerwane, gigantyczne huragany.
Czy możemy stracić naszego towarzysza? Tak i nie. Pomiary laserowe wykazują, że Księżyc ucieka z
prędkością 4 cm rocznie. Jednakże, jest prawdopodobne, że to oddalanie kiedyś się zakończy z uwagi na
eliptyczną orbitę srebrnego globu. Obliczenia dotyczące energii kinetycznej naszego satelity przewidują, iż dąży
on do wyrównania swojej orbity, a gdy do tego dojdzie, ustabilizuje się. Nawet jeśli pozytywne przewidywania się
nie sprawdzą i Księżyc odleci w siną dal, to i tak dojdzie do tego, za ponad miliard lat.
5
678491193.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin