Fakty i Mity 01-2003.pdf

(1902 KB) Pobierz
str_01_01.qxd
Prywatna spółka z Gdańska przejęła legendarną lecznicę Stoczni
Szpital padł
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 1 (148) 3 – 9 stycznia 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 9
Księża katoliccy tytułują się
pasterzami dusz. I jest w tym
sporo prawdy, gdyż do ludzkich
ciał i dóbr mają zgoła inne po-
dejście niż duszpasterzowanie.
Tu wchodzi w grę raczej za-
właszczanie, przywłaszczanie.
A często, niestety, zwykła gra-
bież. No, nie taka zwykła...
Ksiądz kanonik Julian Noga
z Gdańska musiał się nieźle na-
główkować, żeby orżnąć sie-
demdziesięciu staruszków na
ponad dwa miliony złotych. Za
te pieniądze miał im zapew-
nić złotą jesień – luksusowe
mieszkania na własność, opie-
kę lekarską, fachowe rehabi-
litacje. Lecz zafundował zgry-
zotę, a niektórym śmierć.
Wszak jest dusz pasterzem...
Pasterz z owieczkami jeszcze nieświadomymi, co je czeka
Str. 3
szczury
Mordercy dzieci
Z czego znani są bene-
dyktyni? Z cierpliwości, oczy-
wiście. Jednak wszelkie re-
kordy biją ci amerykańscy:
całymi latami polują na ma-
łe dzieci, aby w końcu upra-
wiać z nimi zbiorowy seks.
Niechętnych poddawaniu się
takim praktykom gwałcą,
a otwarcie protestujących
– mordują.
Sześćdziesiąt lat temu kanały były dla
wielu Polaków jedyną szansą przeżycia.
I znów są. Przytulą, ogrzeją, pozwolą uciec
przed skinem-Aryjczykiem-nadczłowiekiem
z bejsbolem. Niegdyś bohaterów, dziś chro-
nią ludzi szczury. Bez domu, bez nazwiska,
bez nadziei.
Str. 10, 11
Str. 13
Ludzie
108423564.025.png 108423564.026.png 108423564.027.png 108423564.028.png 108423564.001.png 108423564.002.png 108423564.003.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 1 (148) 3 – 9 I 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Opatrzność 2003
ŚWIAT Z okazji minionych świąt papież wezwał ludzkość do
pokoju. Zdaniem takiego Adama Szostkiewicza z „Polityki”, Pa-
pa – za to wezwanie – powinien pojawić się na świątecznej okład-
ce „Timesa” jako największy człowiek 2002 roku.
A co, miał wezwać do wojny?
Związana z ruchem raeliańskim firma Clonaid poinformowała
o narodzinach pierwszej sklonowanej dziewczynki – Amery-
kanki o imieniu Ewa. Niepotwierdzone jeszcze przez niezależ-
nych badaczy doniesienie zostało natychmiast zajadle skrytyko-
wane przez Watykan i przykościelnych naukowców.
Sekciarski klon! Jak toto chrzcić, nauczać, grzebać?!
POLSKA Rząd dokonał największego w historii kraju zakupu.
Za kwotę 4,7 mld dolarów Polska kupi 48 amerykańskich sa-
molotów F-16. Amerykanie zobowiązali się zainwestować u nas
9,8 mld dolarów. Skończy się co najwyżej na 6 mld USD, bo
Amerykanie swoje inwestycje przeszacowali.
Takie pieniądze!... I nikt nie mówi o nowych kościołach!
W wigilijnym kazaniu Glemp pouczył bezrobotnych, że „nie pod-
noszenie pięści i nie wyładowywanie złości jest dobrem, ale wza-
jemna miłość między dotkniętymi nieszczęściem, jakim jest bezro-
bocie”. Ubolewał także, że niektórzy ubodzy są „niezdolni do mi-
łości”.
Jak się dostali do Sejmu, to mogą i do Episkopatu...
Prymas zapewnia, że księża nie będą agitować za Unią Euro-
pejską, lecz jedynie rzetelnie informować, bo – jak powiedział
– „mamy inne metody mówienia prawdy”. Do UE Glemp chce
wejść „z Bogiem, Ojczyzną i honorem”.
„Rzetelnie” wcale nie znaczy bezinteresownie.
Protest strażaków objął już większość województw. Oflagowa-
ne są budynki i wozy, interwencje przewidziane są tylko
w przypadku pożarów. Pracownicy straży pożarnej domagają się
zrównania ich płac z policyjnymi.
W razie strajków policji tylko strażacy mogą wystawić własne
sikawki przeciw policyjnym.
Zdaniem Rady Etyki Mediów głośny film „Imperium ojca Ry-
dzyka” był potrzebnym (choć tendencyjnym) głosem na temat
Radia Maryja. Ta opinia jest o tyle zaskakująca, że dotychcza-
sowe opinie rady uchodziły na ogół za prokościelne.
Teraz wiemy, że były zawsze i tylko probiskupie.
„Gazeta Wyborcza” z niemal półrocznym opóźnieniem upublicz-
niła fakt rzekomej afery łapówkarskiej, w którą zamieszany ma
być szef polskiego Canal+ Lew Rywin oraz decydenci z SLD.
Michnik dysponuje ponoć nagraniem wypowiedzi Rywina, któ-
ry za 17,5 mln dolarów łapówki proponuje mu załatwienie zmian
w ustawie o radiofonii i telewizji, co umożliwi przejęcie telewi-
zji Polsat przez „GW”. Sprawą zajęła się prokuratura.
Wielka afera, czy ratowanie sprzedaży „Wyborczej”?
WARSZAWA Po raz pierwszy w historii RP władze zorganizo-
wały spotkanie konsultacyjne z przedstawicielami organizacji zrze-
szających mniejszości seksualne. Pomysłodawcą narady była mi-
nister Izabela Jaruga-Nowacka, pełnomocnik rządu ds. równego
statusu mężczyzn i kobiet. Omawiano m.in. projekt ustawy o ge-
neralnym inspektorze ds. przeciwdziałania dyskryminacji.
To taki inspektor ma występować przeciwko Kościołowi?!!
KRAKÓW Wkrótce ukaże się drukiem zapowiadany od kilku
tygodni poemat autorstwa Jana Pawła II. Papież zdecydował,
że jego dzieło – poetycka medytacja religijna – powinno mieć
swój debiut nad Wisłą.
Nie chcieli dać pokojowej Nagrody Nobla, może choć literac-
ką dadzą.
SUWAŁKI Przed sądem stanie Leszek S. urzędnik i działacz
Akcji Katolickiej oskarżony o molestowanie pięciu dziewięcio-
letnich dziewczynek. Oskarżony jest żonaty, ma dwoje dzieci
i kandydował w wyborach samorządowych z ramienia LPR.
Bóg, Dziewczynki, Honor, Ojczyzna.
WATYKAN Dwutygodnik włoskich jezuitów „Civilta Cattoli-
ca” przyznał, że Pius XII nie zrobił wszystkiego, aby ratować
Żydów w czasie II wojny światowej. Jak podano, papież był świa-
dom rozmiarów masakry, lecz zdobył się jedynie na ogólniko-
we stwierdzenia i nigdy nie potępił holocaustu.
Co nie przeszkodzi mu zapewne w zostaniu świętym, a może
nawet pomoże...
USA Ksiądz Roman Kramek z diecezji elbląskiej stał się bo-
haterem świąt Bożego Narodzenia za oceanem. W wieczór wi-
gilijny aresztowano go pod zarzutem gwałtu na siedemnastolat-
ce. Pomagał jej w ten sposób w przezwyciężeniu szoku spowo-
dowanego wcześniejszym molestowaniem seksualnym...
Toż to prawdziwy przełom w psychoterapii!
FRANCJA W Paryżu odbyło się kolejne spotkanie młodzieży
zorganizowane przez niby-ekumeniczną, a w rzeczywistości pro-
katolicką wspólnotę z Taize. Jak zwykle dopisali Polacy
– stanowili prawie 40 proc. spośród 80 tys. uczestników i, co
najzabawniejsze, o połowę przewyższali liczbę gospodarzy!
Dla oszczędności wszystkie kolejne „ekumeniczne” i „między-
narodowe” spotkania radzimy organizować w Częstochowie.
ROSJA W samobójczym zamachu na budynki rządowe w sto-
licy Czeczenii, Groznym, zginęło 80 osób, a rannych zostało 152.
Ofiary to w większości urzędnicy pracujący dla promoskiewskich
władz. Był to pierwszy w tym rejonie zamach zorganizowany
w stylu znanym z Bliskiego Wschodu.
Ot, straszno i Grozno...
FILIPINY Na wyspie Cebu powstała ogólnokrajowa katolicka
sieć telewizyjna. Nadaje programy oparte na „chrześcijańskich
wartościach” oraz nie mniej prawowierne reklamy.
No proszę... niby takie żółtki, a szybsze od Rydzyka.
łożyłem gazetę i wy-
brałem życie Japończyka oraz, prawdopodobnie, śmierć
z przepracowania. Jak większość szczęśliwców w tym kra-
ju – mam jednak przynajmniej co robić. Nie mam za to cza-
su na zastanawianie się, po co żyję i pracuję. Okazji do re-
fleksji, a dokładnie czasu na nią mam niewiele, co najwy-
żej spacerując po cmentarzu 1 listopada i żegnając każdy
kolejny rok. Przemijanie to jednak niewdzięczny temat do
rozmyślań. Człowiek niby cieszy się, że jeszcze żyje, i smu-
ci zarazem, bo każda chwila życia przybliża go do śmierci.
Wszak dopiero co ucieszyło nas, że dożyliśmy XXI wieku,
a tu proszę – jesteśmy o trzy lata starsi. Ale po co użalać
się nad czymś, na co nie ma się wpływu.
Podsumowania minio-
nego roku, czynione
wszem wobec, we wszel-
kich możliwych mediach,
są w przypadku Katolan-
du szczególnie przygnę-
biające, bo z reguły łączą
się z rozpamiętywaniem
popełnionych błędów, głu-
pot, a dodatkowo rzutują
i odrywają od planów na
przyszłość. Ta zaś powin-
na być prawdziwym ce-
lem, tudzież wyzwaniem.
I niech nas nie zmyli fakt,
że przyszło nam współ-
tworzyć naród, który de-
batuje nad kichnięciem
papieża sprzed pięciu lat
albo nad głębokim znacze-
niem chwili ciszy, którą
ten zrobił rok temu
w swoim przemówieniu.
Ostatni wielcy romanty-
cy, wyborcy Buzków,
Krzaklewskich i Kaczorów
uchowali się już tylko nad
Wisłą. Tak zwani praw-
dziwi Polacy zamienili so-
cjalizm na irracjonalizm
(należy mylić z głupotą).
Głupota w roku papieskim
2002 dostała w Polsce no-
wych skrzydeł (nie mylić z F-16) i zaczęła latać. W Krako-
wie z dumą wykończyła świątynię bożego miłosierdzia, któ-
re ją dawno opuściło, a w Warszawie rozpoczęła budowę
opatrzności bożej, tej, której śladów nie stwierdzono tu od
300 lat. Bez przeszkód działała za to opatrzność glempo-
wa. Jej największy przejaw to nowy układ Kościoła ze
starą lewicą, czyli pokój za ziemię, czyli poparcie episko-
patu dla integracji z Unią w zamian za przyzwolenie na
dalszą katolizację i grabież, czyli czwarty rozbiór Polski. Bez
przeszkód, kosztem biednego państwa i jeszcze biedniej-
szych, ogłupionych ludzi, powiększały się majątki kościel-
ne. Papa tchnął w naród nowego ducha pokory wobec
czarnych sukienek, w publicznej telewizji nauczano
o aniołach stróżach, a w szkołach wykładano czarną ma-
gię z katechizmu i żywoty świętych, którzy nigdy nie ist-
nieli. O tak, polscy najemnicy Watykanu mogą zaliczyć mi-
niony rok do udanych. A co z Polakami? Od 1 stycznia 2002
r. przybyło 128 tys. bezrobotnych, zasiłki straciło 198 tys.,
o 20 procent (według szacunków Monaru) zwiększyła się
liczba bezdomnych. No i po co truć się przeszłością?
Na szczęście i na koniec pozostała nadzieja. Na szczę-
ście i po raz pierwszy nie związana z żadną ideologią, bo-
żym miłosierdziem, opatrznością czy ślubami jasnogórski-
mi. Nadzieja o tyle realna, gdyż mająca swoje podstawy
i źródło poza ziemią świętą Papalandu. Unia.
Rok 2003 będzie więc rokiem radosnego oczekiwania
na spełnienie się unijnej nadziei, co – biorąc pod uwagę
naukę zwaną semantyką – nadzieją zbytnio nie napawa.
Połowie narodu żyjącej w nędzy ani bowiem do radości,
ani do śmiechu. O tym, na co czekamy, przekonać się też
możemy tylko wówczas, jeśli się doczekamy. A nadzieja?
Mawiają, że jest matką głupich. Ale – z drugiej strony
– czy nie lepiej być głupcem z nadzieją niż beznadziejnie
mądrym?
Zima nie będzie ani długa, ani krótka. Polaków będą
rozgrzewały informacje o wielkich możliwościach ich
amerykańskich samolotów i doniesienia o przygotowaniach
do wojny z Irakiem. Pod koniec zimy będziemy mogli zo-
baczyć nasze samoloty bombardujące Bagdad, a kto wie
– może nawet kilka z nich przetestować. W kraju na do-
bre puszczą lody i opadnie mgła niedomówień nad wizy-
tą Rywina u Michnika. Będzie z tego burzy i czkawek co
niemiara, aż do letnich wyładowań. Po zimie przyjdzie
wiosna. Na polach wilanowskich piąć się będzie opatrz-
ność i walić w gruzy zdrowy rozsądek. Ten z kolei powró-
ci do papieża, który do
Polski nie przyleci. Cały
wolny czas zajmie mu bo-
wiem walka z klonami,
„nowym zagrożeniem dla
całego świata, na wzór
zagrożenia atomowego”.
Sklonowani zostaną nowi
zabójcy Popiełuszki, na
ściganie których IPN ma
na szczęście ograniczo-
ne fundusze. W maju,
w całym kraju zakwitnie
i rozpleni się szantaż, ziel-
sko sprowadzone w 1980
roku do Polski z Zachodu,
zwane też prawem do
strajku. Przed unijnym re-
ferendum każda branża
będzie chciała wywalczyć
sobie więcej i lepiej, mi-
mo iż będzie coraz mniej
i gorzej. Premier Miller,
aby uspokoić nastroje
oraz tchnąć w naród wię-
cej optymizmu, przebije
króla Salomona i Dawida
Copperfielda, nalewając
wszystkim z próżnego.
Z nawiązką zostanie wy-
konany plan dziesięciolet-
ni episkopatu pod hasłem:
dwa kościoły na jednym
osiedlu; będzie więc mogła ruszyć wreszcie budowa au-
tostrad. Latem, po plebiscycie, w którym większość Pola-
ków powie Unii TAK, ocieplą się stosunki sekretarza Mil-
lera z sekretarzem Dyduchem. Ten pierwszy ledwie zapo-
mniał o chlapnięciu Belki przed wyborami do parlamentu,
a już musiał wycierać po chlapnięciu swego pomazańca
w SLD, i to jakim chlapnięciu? – ludzkim embrionem!
Tymczasem Dyduch zrozumiał, że Sojusz może zachować
resztki twarzy i poparcia u swych ideowych wyborców,
nowelizując ustawę aborcyjną. Nie zrozumiał za to tego,
co wielki mały Leszek daje do zrozumienia każdemu męż-
czyźnie: najpierw skończ, zanim zaczniesz gadać. Prezy-
dent wszystkich katolików nawróci się w tym roku tak bar-
dzo, że już nic go nie uratuje. Serce ma obecnie na środ-
ku, a jeszcze mu się przemieszcza na prawo i na krzyż.
Już teraz podobno w każdą niedzielę zgina kolana przed ka-
tolickim bożkiem w swojej kaplicy. Nie wiadomo jeszcze,
ile jest w tym wiary, a ile nadziei, że kapelan prezydenc-
ki doniesie o jego nawróceniu do biskupów. Jest natomiast
wiele miłości do władzy, bo sojusz prezydenta z Unią Wol-
ności (tymczasowo znowu na styropianie), Michnikiem
i liberałami zacieśni się i umocni. Pod koniec roku będzie
już głośno o nowej partii centrowej, czyli bezideowej
i żądnej zaszczytów, jak sam prezydent. A tak w ogóle to
nie będzie to rok Unii, świni, węża czy smoka, ale Rydzy-
ka, który zewrze szeregi swoich wyznawców i wystartu-
je z nową, antyunijną telewizją.
W grudniu, przed kolejnymi świętami, jeszcze więcej
rodaków będzie żyło tylko nadzieją. Na kolejnego sylwe-
stra naród wypije jeszcze więcej szampana... ustami swych
przedstawicieli. Obyśmy tylko zdrowi byli.
JONASZ
P rzed trzema laty za-
108423564.004.png 108423564.005.png 108423564.006.png 108423564.007.png 108423564.008.png
Nr 1 (148) 3 – 9 I 2003 r.
GORĄCY TEMAT
3
Julian Noga ,
ówczesny pro-
boszcz parafii
św. Kazimierza
w Gdańsku doznał olśnienia, aby wy-
budować dom opieki społecznej. Od
myśli przeszedł do czynu i rozpoczął
zbieranie funduszy. W specjalnie wy-
danym folderze zapewniał przyszłych
pensjonariuszy, że będą mieszkać
w nieprzeciętnym luksusie, z całodo-
bową opieką lekarską i pielęgnacyj-
ną. Gwarantował także leczenie pa-
liatywne we własnym centrum reha-
bilitacyjnym itp. Godną starość mia-
ły zapewnić mieszkania jedno- i dwu-
pokojowe z balkonami, łazienką, gar-
derobą, kuchnią, garażem w piwnicy
oraz własny telefon. Do tego jadal-
nia z domową kuchnią i kaplica. Dla
ludzi samotnych i chorych miało to
być niebo na ziemi. Po polsku i an-
gielsku reklamowano, że: „ Dom prze-
znaczony jest zarówno dla osób sa-
motnych, jak i dla małżeństw, które
mogą zakupić jedno bądź dwa miesz-
kania, każde o pow. 30 m kw. (...)” .
Zakupienie oznacza nabycie miesz-
kania na własność. 70 osób zdecydo-
wało się na zamieszkanie w przyszłym
Domu Opieki „Złota Jesień”. Na ten
cel większość z nich przeznaczyła
oszczędności całego życia.
Złota Jesień
kanonika
Siedemdziesięciu starszych ludzi zaufało i wpłaciło
po kilkadziesiąt tysięcy złotych proboszczowi
parafii pw. św. Kazimierza, szefowi Domu Opieki
„Złota Jesień” w Gdańsku, który obiecywał im
w zamian własnościowe apartamenty, całodobową
opiekę bytową, pielęgniarską i lekarską. Teraz
owieczki zaciągnęły swojego pasterza przed sąd,
domagając się prawa własności do zajmowanych
lokali lub zwrotu pieniędzy.
koszty opieki nad nim (1600 zł) bę-
dą pokrywane z tych pieniędzy.
Łatwo więc policzyć, że zebrane
przez księdza 2 mln zł wystarczy na
opiekę nad 7 osobami (tyle osób przy-
stało na powyższe warunki) przez 14
lat! Nawet przez więcej, bo trójka
z nich, aby nie robić księdzu kłopotu
i kosztów, po prostu wzięła i umarła.
pobytu wynosi 1600 zł. To wciąż jed-
nak biznes za mały, więc ksiądz upy-
cha po dwie, trzy osoby w jednym
pokoju. Wtedy dochód wzrasta do
3200 i 4800 zł z lokalu. Na konto
tych „luksusów” ksiądz kasuje eme-
rytury pensjonariuszy, opłaty pobie-
rane od ich rodzin oraz wysokie do-
tacje wojewody pomorskiego...
Mieczysław Karasiński: – Ksiądz
Noga powoli, lecz uparcie zmienia
funkcję Domu Opieki na paraszpital
i hospicjum. Głównym motywem tych
działań jest chęć zwiększenia zysków.
Cóż bowiem mogą mu zapewnić lo-
katorzy, którzy wydali już pieniądze
na budowę domu? Tylko kwoty wy-
nikające z maksymalnego czynszu
regulowanego .
Ksiądz ciągle kombinuje. Niedaw-
no do obiektu wprowadzono dodat-
kowo pensjonariuszy Domu Pomocy
Społecznej, który finansowany jest
przez miasto Gdańsk. Kasa płynie
więc szerokim strumieniem. Gabi-
net lekarski znajdujący się w Domu
klecha wynajmuje lekarzom, którzy
prowadzą w nim swoje prywatne prak-
tyki. Dodatkowym źródłem docho-
dów jest wynajmowanie studentom
na kwatery pomieszczeń przezna-
czonych pierwotnie na pokoje gościn-
ne dla rodzin pensjonariuszy. Dom
prowadzi również nie do końca legal-
ny hotel, do którego często nocą przy-
chodzą pary...
Na terenie, który na zdjęciach
w reklamowym folderze „robi” za
kwietną łąkę, biznesmen w sutannie
urządził ogromny, płatny parking. In-
teres, jak wszystko tutaj, śmierdzi.
Parking zajmuje bowiem prawie dwa
razy więcej miejsca niż teren uwidocz-
niony na planach geodezyjnych jako
własność parafii. Ks. Noga otrzymał
zezwolenie na parkowanie 400 samo-
chodów. Gołym okiem jednak widać,
że przyjmuje tam około 700 aut. Cie-
kawe, czy Urząd Miasta Gdańska wie
o tych rozbieżnościach.
Opieka
Luksusowa całodobowa opieka
pielęgniarsko-lekarska w „Złotej Je-
sieni” sprowadza się aktualnie do te-
go, że kilku lekarzy przyjmuje w cią-
gu czterech godzin w tygodniu (sic!)
lokatorów Domu. W nocy oraz
w soboty, niedziele i święta tzw. le-
karz całodobowy odmawia przyjścia
do nagłych zachorowań. Pensjonariu-
sze muszą więc liczyć tylko na pań-
stwowe pogotowie ratunkowe. Od
tych, którzy nie mogą wstać z łóżek,
żąda się dodatkowych opłat za opie-
kę w wysokości 1000 zł miesięcznie.
To jeszcze nie koniec. Zamiast
obiecywanych domowych posiłków
lokatorom dowozi się w termosach
niedogrzane i niesmaczne obiady,
których ci często nie chcą do ust na-
wet wziąć. Osoby ciężko chore ma-
ją też zakaz informowania o swoim
samopoczuciu odwiedzających ich
przyjaciół. Na podobne pytania rów-
nież personel nie udziela odpowie-
dzi. Nieczynna jest sygnalizacja we-
zwaniowa i przeciwpożarowa, a ga-
śnice zamknięto na klucz. Nie ma su-
szarni na bieliznę, garaży na rowery
i wózki, więc starsi ludzie taszczą je
windą na 4 piętro.
Dotarliśmy też do Mieczysława
Karasińskiego , przewodniczącego
samorządu mieszkańców w 2000 r.,
a obecnie szefa Stowarzyszenia Po-
mocy Lokatorom Domu Opieki „Zło-
ta Jesień”, które założyli niezadowo-
leni lokatorzy.
– Zostaliśmy oszukani – mówi
M. Karasiński. – Lokatorzy wprowa-
dzili się na ogół do jednego pokoju
z łazienką, bez żadnych drzwi wewnętrz-
nych, bez wyposażenia kuchni i bez
wyposażenia łazienki. W tym jednym
pomieszczeniu śpią, chorują, odpoczy-
wają, gotują posiłki, przyjmują gości,
piorą i suszą bieliznę, załatwiają swo-
je potrzeby. Starzy ludzie szybko pod-
upadają na zdrowiu wskutek niewła-
ściwego leczenia (lub jego braku), za-
stępowanego podawaniem tabletek
„uspokajających”. W ostatnich latach
było kilka przypadków nagłych zgo-
nów, bo albo odmówiono tym osobom
opieki lekarskiej, albo leczono nie-
skutecznie.
od każdego za... „luksus” szwedzkich
podłóg, kafelki na balkonie i wypo-
sażenie łazienki. Za taką kasę 20-me-
trowe mieszkanko można by pokryć
marmurami, a jednak w łazienkach
złotych kranów nie widzieliśmy.
Noga odpowiada na pisma kiero-
wane do parafii w sprawie Domu,
twierdząc, że ma do tego upoważ-
nienie nowego proboszcza, Leszka
Laskowskiego .
Lokatorzy Domu Opieki „Złota
Jesień” mają też inne pretensje do
czarnych sukien. Jedną z nich jest zu-
pełny brak rozliczenia kosztów budo-
wy obiektu oraz ustalenia wartości
odtworzeniowej metra kwadratowe-
go zajmowanych przez nich lokali.
Stowarzyszenie
Tymczasem cwany księżulo zało-
żył Stowarzyszenie Domu Opieki
„Złota Jesień”, którego członkami
– jak twierdził w lokalnej (parafial-
nej?) gazetce „Głos Zaspy” – auto-
matycznie stali się wszyscy wpłacają-
cy kwoty na budowę Domu. Z tego
tytułu przyznano im prawo do ulg
w usługach rehabilitacyjnych: „(...)
To ma być, tak jak kościół, nasz wspól-
ny dom, wybudowany wspólnym tru-
dem, w którym będziemy mogli prze-
bywać, leczyć się i czuć się jak u sie-
bie” . Niestety, gadka proboszcza to
jedno, a rzeczywistość to zupełnie co
innego. Z fantastycznych, składanych
publicznie przez ks. Nogę obietnic,
które mówiły o troskliwej, całodobo-
wej opiece, domowej kuchni, spoko-
ju i wygodzie – niewiele zostało. Sa-
morządowi mieszkańców, który inter-
weniował w tych sprawach, zabronio-
no działalności! Nie wszyscy też mo-
gą należeć do Stowarzyszenia. Ksiądz
Noga: „Nie potrzebujemy rozrabia-
czy. Stowarzyszenie potrzebuje osób
twórczych, z inicjatywą, a nie takich,
co wszystko burzą” („Dziennik Bał-
tycki” z 17.01.2000 r.).
Szybko też ks. Noga przekazał
Dom w nieodpłatne użytkowanie na
okres 30 lat Stowarzyszeniu Domu
Opieki „Złota Jesień”, którego pre-
zesem był... ksiądz Julian Noga! Że-
by uniknąć komentarzy, papiery ze
strony Stowarzyszenia podpisali wi-
ceprezes i skarbnik. Następnie ksiądz-
-prezes dokonał w sądzie noweliza-
cji statutu, która eliminowała prawo
wiceprezesa i skarbnika do podejmo-
wania decyzji finansowych w Stowa-
rzyszeniu, przypisując je jedynie pre-
zesowi, czyli ks. Nodze. Kiedy fakt
ten ujawniono, ksiądz Noga zrzekł się
prezesowania Stowarzyszeniu na rzecz
dra Włodzimierza Sikorskiego . Od
lipca 2001 r. przestał być również pro-
boszczem parafii św. Kazimierza. Lo-
katorzy jednak nadal zgodnie twier-
dzą, że w dalszym ciągu to on i tyl-
ko on rozdaje karty. Opinię tę może
potwierdzać fakt, że to właśnie
Umowy
Kiedy przyszło do konkretów, na-
iwnym i często nieświadomym oso-
bom zwerbowanym w kościołach, pro-
boszcz podsuwał do podpisu prze-
dziwne umowy. Parafia żądała za
metr kwadratowy powierzchni miesz-
kania kwot od 500 do 2000 zł w za-
leżności od roku, w którym podpisy-
wano umowę, czyli wyznaczyła ceny
dużo wyższe od obowiązujących wów-
czas na rynku nowych mieszkań.
W latach 1995–1996 ludzie wpłacili
na konto parafii kwoty 20–50 tys. zł
od głowy. W sumie – ponad dwa
miliony złotych!
W 1998 r., po zasiedleniu niewy-
kończonego jeszcze budynku, pleba-
nowi coś się nagle odmieniło. Wymu-
sił na staruszkach podpisanie nowych
umów, w których nie było już mowy
o zakupie mieszkań, ale... o ich naj-
mie. Krystyna Łucyszyn : – Od sa-
mego początku byłam przeświadczo-
na, że zawieram z parafią umowę
o zakup mieszkania. Ksiądz jasno mó-
wił, że mieszkania będą nasze. Później
nagle okazało się, że zrobiono z nas
nie właścicieli, ale lokatorów. Kupiłam
mieszkanie, ale nie mam ani lokalu,
ani pieniędzy .
Ksiądz Julian Noga: – Wszyscy,
zanim wpłacili pieniądze, wiedzieli,
że nie będą właścicielami mieszkań.
W umowie jest napisane wyraźnie,
że są lokatorami. Mogli ich nie pod-
pisywać .
Tym prostym sposobem ksiądz
dokonał cudu. Mieszkający w „Zło-
tej Jesieni” zapłacili kasę jak za wła-
snościowy superapartament, ale mo-
gli go tylko wynajmować. Oczywi-
ście, muszą płacić księdzu dodatko-
wo określone stawki wynajmu.
Wkrótce też okazało się, że po-
wierzchnie lokali są mniejsze od
6 do 14 metrów od tego, co starusz-
kom obiecano. Mimo to proboszcz
zażądał dopłaty ekstra po 10 tys. zł
Rozliczenie
Maria Pawlaczyk : – Od pięciu
lat parafia ukrywa faktyczny koszt me-
tra kwadratowego wraz z infrastruk-
turą. Parafia nie rozliczyła się jako in-
westor wobec lokatorów z otrzymanych
kwot, chociaż ksiądz Noga twierdził
w odpowiedzi na nasze pisma, że roz-
liczenia takie nastąpią. Nie sporządzo-
no też żadnych protokołów dotyczą-
cych wyposażenia lokali przez inwesto-
ra i przez lokatorów. Do dziś nie wie-
my, za co tak dokładnie zapłaciliśmy .
Ksiądz Julian Noga: – Koszty bu-
dowy Domu nigdy nie zostaną rozli-
czone, ponieważ jest on własnością
parafii .
Danuta Golińska-Pyrgiel :
Zwiedzeni obietnicami opieki lu-
dzie dali księdzu pieniądze na miesz-
kania, których teraz są tylko najem-
cami. Za to, że mogą tam mieszkać,
muszą płacić czynsz 200–250 zł za
20- lub 30-metrowy pokój z łazienką
i aneksem zamiast kuchni. Ksiądz mó-
wi, że są to opłaty za ogrzewanie
i wodę oraz za antenę telewizyjną, bo
za telefon płacimy oddzielnie. Nikt jed-
nak nie widział rozliczeń rzeczywistych
kosztów tych mediów .
Przyciśnięty do muru ksiądz Ju-
lian Noga wyjawił wreszcie, że pie-
niądze, które pobrał od chętnych na
zamieszkanie w domu opieki, nie by-
ły funduszami, za które sfinansowa-
no budowę. Od samego początku
przeznaczone były na zabezpieczenie
kosztów opieki nad tymi lokatorami,
którzy w przyszłości wymagać będą
specjalnej troski. Koszt ten wynosi
dzisiaj 1600 zł miesięcznie. Logika
myślenia kanonika jest więc taka:
wszyscy, którzy chcą zamieszkać
w „Złotej Jesieni”, wpłacają kasę,
która leży (?) sobie na koncie para-
fii do czasu, kiedy ktoś ze staruszków
stanie się obłożnie chory. Wtedy
Akcja
Do swoich interesów proboszczo-
wi udało się nagonić sponsorów (m.in.
duńska gmina Helsingor i Fundacja
Współpracy Polsko-Niemieckiej
w Warszawie). Kłamstwami nakła-
nia kogo tylko się da, aby przekazywć
kwoty w formie darowizn.
Krystyna Łucyszyn: – Pieniądze
wpłacałam przez bank. Pierwszą ratę
przyjęli bez problemu. Podczas dru-
giej wpłaty pani w okienku kazała zmie-
nić zapis i na druku dopisać, że jest
to darowizna. Ksiądz mówił później,
że tak jest dla nas lepiej, bo dzięki te-
mu unikniemy podatku.
Mieczysław Karasiński: – Ksiądz
podejmuje usilne starania o odzyska-
nie lokali przez nas wykupionych i zaj-
mowanych, aby rozszerzyć usługi ho-
spicjalne. W tym celu proponuje nam,
w zamian za wyprowadzkę, zwrot
w całości kwot wpłaconych przed la-
ty. Po pięciu latach płacenia czynszu
i niekorzystania ze świadczeń Domu
Opieki, ksiądz Noga proponuje nam
jałmużnę! Pisaliśmy w tej sprawie do
Kurii, ale ta – jak to ma w zwyczaju
– dotąd milczy...
Dwudziestu sześciu zdesperowa-
nych pensjonariuszy podało parafię
pw. św. Kazimierza do sądu.
JACEK KOSER
Biznes
Po częściowym wybudowaniu
Domu Opieki (do dziś budowy nie
zakończono, a obiekt nie jest praw-
nie oddany do użytku!) ksiądz No-
ga zorientował się, że zamieszkiwa-
nie obiektu jedynie przez najemców
to żaden biznes. Rozpoczął więc ak-
cję stopniowej zmiany jego funkcji:
z opiekuńczo-charytatywnej na lecz-
niczo-rehabilitacyjną. W 1998 r. na
trzecie piętro budynku B wprowa-
dził więc płatny Zakład Leczniczo-
-Rehabilitacyjny, który w rzeczywi-
stości spełnia rolę hospicjum z bar-
dzo ciężko chorymi. Miesięczny koszt
W 1994 r. kanonik
108423564.009.png 108423564.010.png 108423564.011.png 108423564.012.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 1 (148) 3 – 9 I 2003 r.
GŁASKANIE JEŻA
praimpulsem (przyłożenie siły
i nadanie kierunku) oraz z zanego-
waniem tezy, iż coś nie może po-
wstać z niczego. Dziś jednak, na po-
czątku dwudziestego pierwszego stu-
lecia, fizycy doskonale dają sobie
z tym problemem radę. Oto wia-
domo np. że cząstki gazu porusza-
ją się nieskończenie i nieprzerwa-
nie od zderzenia do zderzenia. Do
opisania tego zjawiska wystarczy za-
sada zachowania masy i energii, któ-
rych to prawd uczą się dziś ucznio-
wie podstawówek. Co więcej, naj-
nowsze badania wykazują, że owo
mityczne „Coś” może jak najbar-
dziej powstawać z „Niczego”. Nie
wgłębiając się w pasjonujące, ale
bardzo skomplikowane teorie współ-
czesnej fizyki kwantowej powiedz-
my, że całkowita próżnia najpraw-
dopodobniej może tworzyć materię.
Są to wartości tak małe, że niemal
niezmierzalne, lecz jeśli np. decy-
metr sześcienny próżni może „wy-
dać z siebie” jedną jedyną cząstkę
elementarną (choćby neutrino), to
suma ich mas (biorąc pod uwagę
rozmiary kosmosu) zupełnie wystar-
cza do opisania masy całego wszech-
świata. Co więcej, proces ten tłu-
maczy fakt, że – według obserwacji
– w niektórych miejscach przestrze-
ni kosmicznej materia dosłownie wy-
lewa się „z niczego” i jesteśmy świad-
kami nieustającego aktu kreacji.
Jeszcze ciekawszy dowód na
istnienie Boga – a więc Praprzy-
czyny Wszystkiego – zaprezento-
wał w roku 1078 święty Anzelm.
Do dziś koncepcja ta nosi nazwę
dowodu ontologicznego i wywo-
dzi się z „czystej logiki” owego
mędrca. W skrócie brzmi to na-
stępująco: Można wyobrazić so-
bie istnienie Boga najdoskonal-
szego z doskonałych. Tak dosko-
nałego, że doskonalszego już być
nie może. Ponieważ ów Super-
bóg jest kresem możliwości wy-
obraźni, przeto musi istnieć, bo-
wiem nie może istnieć już nic do-
skonalszego. W ten sposób An-
zelm rozprawia się przy okazji
i za jednym zamachem z odwiecz-
nym pytaniem niedowiarków: kto
stworzył Boga i co było przedtem?
MAREK SZENBORN
D OKOŃCZENIE NA STR . 17
tych”, kombatantów gnębio-
nych przez komunę. I tak
nową świętą, której ta wstrętna ko-
muna uniemożliwiła kręcenie fil-
mów o Polsce, jest Anna Teresa
Pietraszek , dziennikarz, reżyser,
przewodnicząca Katolickiego Sto-
warzyszenia Dziennikarzy w TVP.
O tej pani zrobiło się głośno po fil-
mie „Imperium ojca Rydzyka”. Ostro
zaprotestowała, kiedy wykorzystano
w „Imperium...” – ponoć bez jej wie-
dzy i zgody – fragmenty jej autor-
skiego obrazu, którego bohaterem
Więcej pokory, panno Anno! Oj-
ciec Święty w przemówieniu do człon-
ków Międzynarodowego Związku
Prasy Katolickiej powiedział, że być
zawodowym dziennikarzem katolic-
kim oznacza po prostu być osobą pra-
wą. Bądź prawa, Aniu! I stosuj się
nie tylko do zaleceń JPII, ale i do
wskazań Twojego duchowego prze-
wodnika o. Tadeusza Rydzyka, któ-
ry w tymże samym numerze „ND”
tako rzecze: „Musimy mieć oczy
otwarte i widzieć wszystko z tyłu,
z przodu, wzdłuż, wszerz, w górze,
w dole i bardzo myśleć”. Nie kapu-
Całe życie na Ziemi – wszyst-
kie trylobity, dinozaury, ryby
trzonopłetwe, wszyscy ludzie
i stworzone przez nich cywiliza-
cje, megalityczne kręgi, malowi-
dła naskalne, piramidy, Fenicje,
Troje, Babilony, Rzymy – moż-
na zmieścić w króciutkim prze-
dziale czasu – zaledwie 6 tysię-
cy lat. Oto jeden z poglądów pre-
zentowanych przez całkiem po-
kaźną grupę osób nazywających
siebie kreacjonistami. Owe po-
glądy przedstawialiśmy na ła-
mach „FiM” przez ostatnie mie-
siące (cykl „Okiem kreacjoni-
sty”). Chyba czas najwyższy na
wyartykułowanie koncepcji co-
kolwiek odmiennych.
Powyższe koncepcje przedsta-
wiane na początku XXI wieku wy-
wołują u wielu osób uśmiech po-
litowania i rezygnację z jakiejkol-
wiek dalszej, rzeczowej dyskusji.
„Nie sposób bowiem spierać się
z kimś, kto głosi podobne niedo-
rzeczności i za nic ma osiągnię-
cia nauki dwóch ostatnich stule-
ci” – powie ten i ów wychowany
na oficjalnych podręcznikach szkół
wszystkich szczebli. Takie jednak
postawienie problemu niczego nie
załatwia, a tylko umacnia kreacjo-
nistów w ich okopach: „Oficjalna
nauka woli z nami nie dyskuto-
wać, bo jej prawdy funta kłaków
nie są warte w zderzeniu z naszym
OPISANIEM WSZYSTKIEGO”
– oto z kolei argumenty głosicie-
li aktu stworzenia. Podnieśmy więc
rzuconą przez nich rękawicę
i spróbujmy zmierzyć się nie na
emocje, lecz na argumenty.
Czym tak naprawdę jest kreacjo-
nizm? Już tu, na samym wstępie,
natrafiamy na poważne przeszkody
metodologiczne. Przejrzałem kilka
encyklopedii, leksykonów, słowni-
ków i znalazłem tyleż definicji tego
pojęcia, co ich źródeł. Nawet po
skorzystaniu z oficjalnej strony in-
ternetowej Polskiego Towarzystwa
Kreacjonistycznego sprawa nie sta-
je się bardziej oczywista – ale do te-
go jeszcze wrócimy.
Ponieważ nie ma jednej defi-
nicji, więc muszę na nasz użytek
wykreślić wektor wypadkowy tych
określeń, jakie udało się mi się
odnaleźć. Oto KREACJONIZM
jawi się jako rozwinięcie średnio-
wiecznej koncepcji creatio ex ni-
hilo – czyli powstanie (stworze-
nie) czegoś z niczego. Ponieważ
nie leży to w ludzkich możliwo-
ściach, potrzebny jest aspekt
sprawczy – czyli boska ingeren-
cja. Owa ingerencja Stwórcy opi-
sana jest – zdaniem kreacjonistów
– w Biblii (np. w księdze Gene-
zis) i wobec tego ta Księga Ksiąg
stanowi jedyne praźródło i pod-
stawę całościowego rozumienia fi-
zyki, chemii, astronomii, biologii,
paleontologii, archeologii i wielu
innych nauk pokrewnych. Jeśli coś
jest sprzeczne z nauką Biblii, to
znaczy, że jest błędne.
Oczywiście, sama Biblia nie
jest jeszcze niezaprzeczalnym do-
wodem na istnienie Boga Stwór-
cy, więc filozofowie chrześcijań-
scy takie dowody stworzyli. Do-
konali tego w oparciu o czystą
– ich zdaniem – logikę, jakiekol-
wiek bowiem doświadczenia em-
piryczne są tu, rzecz jasna, nie-
możliwe.
Np. święty Tomasz z Akwinu
ogłosił, że:
1. Ciała są w ruchu, istnieje
zatem ich Pierwszy Poruszyciel.
2. Zdarzenia mają powody, jest
zatem ich Pierwsza Przyczyna.
3. Rzeczy istnieją, jest zatem
ich Stwórca.
4. Rzeczy są przemyślane, słu-
żą zatem jakiemuś celowi.
Takie ujęcie tematu wytrzymy-
wało próbę czasu przez blisko 700
lat, wczesna nauka nijak bowiem
nie mogła sobie poradzić z za-
przeczeniem twierdzenia, że ruch
ciał musi być poprzedzony jakimś
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Święci, jasna cholera
był ojciec dyrektor. Jaki był ten te-
lewizyjny wizerunek Rydzyka wypra-
cowany przez świętą reżyser, może-
my domyślać się z jej wypowiedzi
o ludziach Kościoła: „Ile w nich głę-
bi, mądrości, przemyśleń, mocy du-
cha – takich wzorców skołatanym
Polakom dziś bardzo potrzeba”.
Nasza Ania kochana
spowiada się „Naszemu
Dziennikowi”, jak cięż-
ko było jej za komuny:
„nie mogłam mieć nawet
cienia nadziei, że
ktoś w kraju po-
zwoli mi kręcić filmy
o Polsce”. W tej trud-
nej sytuacji Anna
Teresa dostała pasz-
port, fundusze i kame-
rę od obrzydliwej ko-
muny i za karę jeździ-
ła filmować, niestety, nie
Kutno, Mławę, Ćmielów (co było jej
marzeniem), ale... Afganistan, Paki-
stan, Nepal, plemiona Kalaszów ży-
jących w trudno dostępnych rejonach
Hindukuszu, a nade wszystko upodo-
bała sobie niedostępne szczyty Hi-
malajów, w tym Bhagirathi – z naj-
większą i jedną z najtrudniejszych do
zdobycia ścian. I tak sobie jeździła,
filmowała, czuła się tam wolna, szczę-
śliwa i wypełniała ważną dla Polaków
misję. Sama mówi o tym tak: „Pra-
gnęłam dzielić się przeżyciami z bli-
skimi i w ogóle ze wszystkimi w mo-
im kraju, skąd tak niewielu mogło
się wyrwać do pięknego świata”.
Otóż to! A jednak Annie Tere-
sie Pietraszek, „niszczonej” przez ko-
munę, udało się wyrwać do tego
„pięknego świata”. A mnie się nie
udało, choć nader ochoczo kolabo-
rowałem z komuną. Przez kilka lat
(aż do 1990 roku) miałem zakaz wy-
jazdów zagranicznych (nie wydawa-
no mi paszportu), bowiem w mojej
powieści „Okolice porno shopu” jed-
nym z drugoplanowych negatywnych
bohaterów był pułkownik SB. A wła-
śnie w nim rozpoznał się ówczesny
naczelnik III Wydziału SB w Łodzi,
Czesław Chojak . I co? I szlaban,
panno Anno! Żaden dla mnie Ne-
pal, Pakistan, Afganistan, Himalaje.
Nawet Czechosłowacja była poza mo-
im zasięgiem. Koniec wyjazdów. Ale
wcale z tego powodu nie czuję się
pognębiony i nie pluję na komunę,
jak niektórzy kandydaci na świętych.
jecie, o czym ojciec dyrektor mówi?
Niemożliwe?! Przecież jest w tym ty-
le głębi, mądrości, przemyśleń, mo-
cy ducha – a właśnie takich wzor-
ców skołatanym Polakom dziś po-
trzeba.
Innym nowym świętym-wniebo-
wziętym (ale tym razem z drugiej
strony tęczy, tej czerwonej)
jest Andrzej Pęczak, poseł,
wiceprzewodniczący SLD,
były wiceminister skarbu, by-
ły łódzki wojewoda, szef Soju-
szu w woj. łódzkim (przypomi-
nam: sromotnie przegrane wy-
bory samorządowe, kiedy to
Łódź, twierdza Leszka Mil-
lera, padła). Otóż pan Pęczak
zgromadził na swoim koncie
ogromne sumy: w samych zło-
tówkach grubo ponad milion,
ma luksusowy dom, jego żo-
na jeździ wysokiej klasy merce-
desem C320 T, a sam poseł Pęczak
ma mercedesa własnego, tyle że jesz-
cze droższego. Cud? Przecież jedy-
ne dochody posła to... uposażenie po-
selskie i renta powypadkowa z ZUS.
Wróble na Piotrkowskiej ćwierkają,
że Andrzej Pęczak , który uchodził
za „kasjera” partii, otrzymał z SdRP
(na początku lat 90.) kupę szmalu
i nie rozliczył się do końca. Pęczak
temu zaprzecza, a na stawiane mu
pytania, jak doszło do tego, że w tak
krótkim czasie został milionerem, od-
powiada, że zawsze był dziany facio,
bo nawet za komuny jeździł... polo-
nezem. Jajcarz z niego.
Panie Pęczak, informuję pana
jak Jędruś Jędrusia, że ja za schył-
kowej komuny jeździłem „mercem
300 D”, typ 124 (najnowszy) i mia-
łem dom (ok. 200 m 2 ), ale dzisiaj
nie mam milionów na koncie,
oszczędności dolarowych i euro,
może dlatego, że nie byłem „kasje-
rem” lewicowej partii. Jestem
oszczędny, nieźle zarabiam (Jonasz
dobrze płaci), nie piję, nie palę.
A mimo to nie mam żadnych szans,
żeby wjechać dwoma mercedesami
do Unii tak jak poseł SLD Andrzej
Pęczak. Nie mam też szans zostać
świętym nowej generacji, jak An-
na Teresa Pietraszek, wybitna dzien-
nikarka katolicka.
Ale być może dlatego bez wy-
rzygania mogę spojrzeć na swoją
twarz przy porannym goleniu.
ANDRZEJ RODAN
T wórcy polskiego systemu
podatkowego bardzo ła-
godnie traktują Kościół.
wyłącznie pieniądze. Kościelni
uznali to za dyskryminację. Sę-
dziowie Naczelnego Sądu Ad-
oświadczenie, że przeznaczył na
ubogich szmal uzyskany ze sprze-
daży helikoptera. Oczywiście, ża-
Zielone światło dla Krk
Z wyraźną nieśmiałością, a czę-
sto na kolanach. Pani wiceminister
finansów, Irena Ożóg , przesłała
izbom skarbowym instrukcję o od-
liczeniach podatkowych dla dar-
czyńców wspomagających „biedną”
instytucję polskiego Krk, którą
wcześniej spłodziła („FiM” nr
11/2002). Przypominamy, że na mo-
cy tejże instrukcji wszelkie darowi-
zny na kościelną działalność cha-
rytatywno-opiekuńczą w całości
podlegają odliczeniu od podatku.
Do grudnia 2002 r. podatnik
mógł ofiarować kościelnym
ministracyjnego potwierdzili wą-
ty sutannowych, że jednak jest
to... szykana podatnika. I słusz-
nie. Dlaczego tylko pieniądze?
A jeśli będę chciał ofiarować mo-
jemu proboszczowi nowego mer-
ca albo helikopter, to co, nie mo-
gę? Teraz już mi wolno i to dzię-
ki NSA. I pokłon Ministerstwu
Finansów, że błyskawicznie do-
starczyło wyrok NSA podległym
placówkom. Ale zanim polecę do
skarbówki z kwitem odliczenio-
wym, muszę spełnić jeden wa-
runek: proboszcz napisze mi
den proboszcz ze swej natury nie
może być na żadną podobną oko-
liczność skontrolowany.
A ja zaczynam kombinować:
dogadam się z moim probosz-
czem. Przekażę mu mój górski
rower. Od dawna jest mi niepo-
trzebny, bo nie ma jednego koła
i kierownicy. Wspólnie wycenimy
go na piętnaście tysięcy złotych.
Mój proboszcz napisze mi oświad-
czenie, że kasę przeznaczył dla
ubogich. Ech, kończę pisanie, ro-
wer na plecy i lecę na plebanię!
M.P.
P rzybywa nam nowych „świę-
108423564.013.png 108423564.014.png 108423564.015.png 108423564.016.png 108423564.017.png 108423564.018.png
Nr 1 (148) 3 – 9 I 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
WIECZNE DYSKI
PZPR. Marianna S. po Rydzyko-
wej metamorfozie zapragnęła
ukrzyżować Puławy. Szpetny kru-
cyfiks wyrósł niedawno w naroż-
niku ulic PCK i Alei Małej. Ma
wysokość 8,15 m i stanął na kilku-
hektarowym pasie zieleni – Skwe-
rze Niepodległości – w szacownym
towarzystwie szaletu miejskiego
i pomnika... Ludwika Waryńskie-
go. Do pomysłu dołożyło się mia-
sto, które przyrzekło płacić rachun-
ki za oświetlenie krzyża i otocze-
nia. Inicjatorka pomysłu była se-
kretarzem POP (podstawowa or-
ganizacja partyjna) w Szkole Pod-
stawowej nr 2 w Puławach. W cza-
sach „pustych haków” lubiła mieć
haka na znajomych z pracy.
O wszystkim donosiła uniżenie do
towarzyszy partyjnych. Zakapowa-
ła np. jednego z nauczycieli, gdy
chciał ochrzcić swoje dzieciątko.
Metamorfoza w stylu iście rydzy-
kowym!
wywołał udzielony przez niego wy-
wiad telewizyjny, w którym biskup
wyznał: „Jestem zakochany w... ko-
biecie. Przeżywam coś niezwykłego
i wcale nie uważam, abym grzeszył”.
Dumais nie pierwszy raz podpadł
Watykanowi, bo wcześniej ośmielił
się skrytykować go za zakaz używa-
nia prezerwatyw i niedopuszczanie
do kontroli urodzeń. Został zresz-
tą za to przeniesiony na wcześniej-
szą emeryturę.
Dwaj amerykańscy naukowcy,
Ray Kurzweil i Terry Grossman ,
twierdzą, że za kilkadziesiąt lat, dzię-
ki zdobyczom nauki, staniemy się
nieśmiertelni – informuje „Przekrój”.
Obydwaj są zdania, że starość jest
tylko chorobą, a śmierć nie jest bio-
logiczną koniecznością. Codziennie
w pojedynczej komórce ludzkiej do-
chodzi do 10 tysięcy uszkodzeń ko-
du genetycznego. Starość to w du-
żej mierze nagromadzone przez la-
ta błędy, których sam organizm nie
potrafi naprawić. Wystarczy jednak...
pogrzebać w kodzie genetycznym
i zaprogramować go na wieczną mło-
dość. Pomóc mają macierzyste, naj-
silniejsze komórki rozrodcze, prze-
niesienie do genomu ludzkiego sku-
tecznych mechanizmów ochronnych
z kodu genetycznego ptaków oraz
sztuczne chromosomy, których dzia-
łanie już sprawdzono na myszach.
Chromosomy te zawierałyby apara-
ty dokonujące automatycznej napra-
wy genów. Według Kurzweila i Gros-
smana musimy jeszcze pożyć około
20 lat, zachowując zdrowy styl życia,
bo dopiero za tyle lat biotechnolo-
gia opanuje większość chorób i wad
genetycznych. Te osiągnięcia pomo-
gą nam przeżyć nawet 120 lat. Wte-
dy z kolei pojawią się nanoboty
– inteligentne sondy, które po wpro-
wadzeniu do mózgu przeskanują je-
go zawartość do komputera. To po-
zwoli przenieść cały umysł człowie-
ka wraz z jego pamięcią i tożsamo-
ścią na nowe nośniki informacji. Nasz
umysł, a raczej „twardy dysk”, bę-
dzie się mógł wiecznie przemiesz-
czać jak starohinduski awatar do róż-
nych robotów, klonów i ciał. Tylko
jak przeżyć te najbliższe 20 lat
– zwłaszcza w Polsce...
na swoim stołku. Funkcję sprawo-
wał tylko 6 dni. Wprawdzie SLD wy-
grał wybory, ale tak umiejętnie pro-
wadził rozmowy koalicyjne z PSL
oraz lokalnym komitetem wybor-
czym, że ostatecznie powiatem bę-
dzie rządzić prawica.
M.P.
jedynie kocem. Pacjentki „naga-
niał” organiście 15-letni syn sąsia-
dów. Organista prowadził nawet
kartotekę lekarską, dysponował
teczką lekarską, wziernikiem i ste-
toskopem. Sprawa się wydała, gdy
u „ginekologa” zjawiła się dwudzie-
stolatka. W przeciwieństwie do trzy-
nastoletnich pacjentek – bez pro-
blemu odróżniła molestowanie od
badania i zawiadomiła policję. „Le-
karz” ma żonę i dwójkę dzieci. Te-
raz zajmą się nim psychiatrzy i pro-
kurator.
J.Ch.
JOE ODSZEDŁ
KLIMAT I BIEDA
PaS
Efekt cieplarniany sprzyja roz-
wojowi ekstremizmu – twierdzą do-
radcy klimatyczni ONZ. Nieuchron-
ne globalne ocieplenie zaostrzy we-
dług nich problem biedy na świe-
cie, a miliony ludzi będą szukać
ratunku u fundamentalistów, któ-
rzy zawsze znajdą winnego. Za 40
lat temperatura na ziemi może
wzrosnąć o 4 stopnie Celsjusza,
a poziom mórz podniesie się o pół
metra. 17 proc. powierzchni Ban-
gladeszu może zniknąć pod wodą,
która podmyje także m.in. Maledi-
wy. Jest się czego bać, bo w ciągu
ostatnich 10 lat liczba powodzi po-
dwoiła się.
WRÓBEL ZABULI
Ucieszą się zapewne pensjona-
riusze Domu Opieki Społecznej
w Niedabylu koło Białobrzegów,
którzy w najbliższych miesiącach
otrzymają „prezent” w postaci 10
tys. złotych od... uwaga!... probosz-
cza z Worowa. Czyżby ksiądz Cze-
sław Wróbel na stara lata zgłupiał
albo się nawrócił? Nic podobnego.
Taką właśnie karę orzekł Sąd Re-
jonowy w Grójcu, który uznał wie-
lebnego winnym pobicia Bartka
(„FiM” 34/2002). Przypomnijmy:
w połowie czerwca br. podczas lek-
cji religii wielebny uderzył chłopca
policyjną pałką, co spowodowało
potężnego krwiaka. Jak się okaza-
ło, w ten sposób księżulo wychowy-
wał i kształtował duszyczki od lat,
o czym zresztą wiedziała zarówno
dyrekcja szkoły, jak i nauczyciele.
Odważni rodzice chłopca nie wy-
straszyli się jednak klechy i pod
ich presją – co przyznało oficjalnie
Ministerstwo Edukacji Narodowej
i Sportu – usunięto księdza ze szko-
ły. Nie wystraszyła się także grójec-
ka Temida, co odnotowujemy
z uznaniem.
M.Ch.
SZANTAŻ
HEKTARAMI
Wokalista i gitarzysta legendar-
nego zespołu The Clash, Joe
Strummer , zmarł w wigilię. Ten
idol części brytyjskiej młodzieży
w latach 80. był zagorzałym anty-
klerykałem. W tekstach swoich pio-
senek potępiał nienawiść religijną
i rasową. Większość fanów The
Clash pamięta teledysk do piosen-
ki „Rock The Casbah”, w którym
Żyd i Palestyńczyk razem podróżu-
ją po Bliskim Wschodzie... J.P.
W Kościerzynie na Pomorzu
trwa wojna o dwa hektary gruntu,
które poprzednia rada miejska od-
dała na poszerzenie cmentarza pa-
rafialnego. Proboszcz Marian
Szczepiński straszy, że zamknie je-
dyny w mieście cmentarz, jeśli no-
wa rada unieważni uchwałę po-
przedniej i ziemi nie przekaże. Jed-
nak niektórzy zdrowo myślący sa-
morządowcy przypomnieli o pomy-
śle utworzenia w mieście cmenta-
rza komunalnego. Nie godzą się
więc na to, aby za friko oddać pa-
rafii grunty i to pod groźbą szan-
tażu. Zwrócili się więc do wojewo-
dy pomorskiego z protestem. Wo-
jewoda stwierdził, że darowizna
władz Kościerzyny na rzecz Kościo-
ła jest sprzeczna z zasadami pra-
widłowej gospodarki, ponieważ
grunty te zostały wcześniej nabyte
od Skarbu Państwa. Prałat poka-
zał klasę i oponentów miejskich po-
równał do... morderców ks. Popie-
łuszki.
PaS
WARSZAWSKIE
BEZDROŻA
Stolica zwróci do budżetu pań-
stwa 7 milionów złotych. Pienią-
dze miano przeznaczyć na drogi
i wiadukty. Gdy doszło do dziele-
nia przekazanej kwoty, okazało się,
że Zarząd Dróg Miejskich nie jest
przygotowany do przyjęcia i wyda-
nia tych pieniędzy. Czystki dokona-
ne przez Kaczyńskiego sprawiły,
że nikt już nie panuje nad inwesty-
cjami i przetargami.
DŁUGI HALBERDY
PaS
Z widmem bankructwa może
się borykać parafia św. Jerzego
w Elblągu, którą przed laty kiero-
wał słynny oszust w sutannie, ksiądz
Jan Halberda . Sąd Apelacyjny
w Gdańsku nakazał parafii wypła-
cenie Mirosławie Wieczorek , wdo-
wie po gdyńskim biznesmenie zmar-
łym na zawał, prawie 450 tys. zł.
Andrzej Wieczorek przed dziesię-
cioma laty pożyczył Halberdzie
– wówczas dyrektorowi elbląskiej
diecezji realizującemu z rozmachem
16 wielkich inwestycji kościelnych
– 150 tys. zł, ale sutannowy nigdy
nie oddał długu. Kuria też nie za-
mierzała oddać pieniędzy, mimo że
poszły one na jej inwestycje. Do-
piero kilkuletni proces przyniósł
sprawiedliwy wyrok. Niedawno sąd
nakazał, by parafia zwróciła prawie
700 tys. zł długu bankowi PKO BP
SA („FiM” nr 48/2002). Ciekawe...
Zapłacą, czy poczekają na komor-
nika?
M.P.
ABORCJA DZIELI
KASA W BŁOTO
Zapowiedź Marka Dyducha
– sekretarza SLD – o planowanej
nowelizacji ustawy antyaborcyjnej
wywołała niezły szum w rządzących
elitach. Premier Leszek Miller od-
ciął się od „błędu” swego partyj-
nego kolegi i podkreślił, że rząd nie
zamierza angażować się w takie
„kontrowersyjne problemy”. Od
premiera „odciął się” z kolei wice-
premier Marek Pol , zapowiadając,
że Unia Pracy będzie zmierzać do
zmiany ustawy, jako że obecna sy-
tuacja wytworzyła tylko podziemie
aborcyjne: „usunięcie ciąży jest do-
stępne dla kobiet zamożnych, zaś
dla biedniejszych obciążone dużym
ryzykiem”. Jednym głosem – zwy-
czajowo – przemówili prezydent
i prymas. Kwaśniewski opowiedział
się przeciwko zmianie ustawy, zaś
Glemp uznał takie zakusy za „groź-
ne dla polskiej państwowości”. Pa-
nowie zgodni są też w jednym: pró-
by nowelizacji ustawy nie należy
wiązać z referendum akcesyjnym do
UE.
R.P.
Najlepszą ilustracją postępują-
cej patologii polskiej administracji
jest sprawa Trasy Siekierkowskiej.
Władze Warszawy wywaliły 200 ty-
sięcy złotych na budowę specjalnych
zatok i stanowisk do kontroli cię-
żarówek. Droga ta miała otrzymać
status drogi krajowej. Nowe kierow-
nictwo Generalnej Dyrekcji Dróg
Krajowych i Autostrad uznało, że
owa trasa nie nadaje się na drogę
krajową. Tak więc nowa inwestycja
pozbawiona jest sensu.
WYRODNA CÓRKA
W polityce watykańskiej Fran-
cja zawsze odgrywała ważną rolę,
dlatego „dorobiła się” (a raczej
słono zapłaciła) przydomku „Naj-
starsza córa Kościoła”. Jednak nie-
sforne żabojady znów nie chcą słu-
chać mądrości wygłaszanych przez
Jana Pawła II. Jak donosi francu-
ski instytut badania opinii publicz-
nej, 88 procent Francuzów popie-
ra legalizację eutanazji (!). Licz-
ba przeciwników legalizacji wy-
nosi zaledwie 9 procent. Pomimo
nacisków opinii publicznej – rzą-
dząca Francją prawica nie zamie-
rza zmienić prawa w tym zakresie.
Jak zwykle w polityce Watykanu,
sprawdza się stara zasada: „vox po-
puli vox Dei” – pod warunkiem, że
zgodne jest to z wolą i interesem
papiestwa.
J.K.
BI... BISKUP
Biskup Raymond Dumais
z kanadyjskiej diecezji Gaspe (pro-
wincja Quebec) ma 53 lata i od daw-
na dzieli mieszkanie z męskim part-
nerem. Tym większą sensację
M.P.
RP
ORGANO-LOG
Za kratki trafił Paweł S. ,
40-letni organista z Tarnowa, który
molestował seksualnie nastolatki,
wmawiając im, że jest lekarzem. Naj-
pierw jako psycholog „rozwiązywał”
problemy dziewcząt, potem „badał”
je jako ginekolog. Za gabinet słu-
żył mu pokój w mieszkaniu sąsia-
dów, oddzielony od korytarza
J.P.
PaS
WIECZNA
AKTYWISTKA
GDZIE DWÓCH
SIĘ BIJE...
Stawianie milenijnych krzyży jest
spóźnione i nie budzi już większych
emocji, chyba że inicjatorką budo-
wy jest aktywistka nieboszczki
Starosta ełcki (z SLD) pobije
wszelkie rekordy czasu zasiadania
108423564.019.png 108423564.020.png 108423564.021.png 108423564.022.png 108423564.023.png 108423564.024.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin