Fakty i Mity 28-2003.pdf

(3279 KB) Pobierz
str_01_28_new.qxd
EPISKOPAT ZDELEGALIZOWAŁ KATOLICKĄ PARTIĘ
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 28 (175) 11 – 17 VII 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 9
K toś, kto twierdzi, że Kościół katolicki w Polsce sprzeciwia się eduka-
cji seksualnej, powinien pojechać do Kłodzka i odwiedzić tamtejszy
dom dziecka prowadzony przez siostry zakonne. Zobaczy wiele i jesz-
cze więcej usłyszy. Np. jęki dziewczynek – w dzień bitych przez zakon-
nice, w nocy uprawiających seks z rówieśnikami.
Str. 3
Dziękujemy
Z obu stron
Holenderki ze statku „Langenort”
były w Katolandzie z własnej wo-
li i za własne pieniądze. Przywio-
dła je do nas troska o biedne pol-
skie kobiety skazane przez rząd,
Kościół i prezydenta na rodzenie
niechcianych dzieci lub pokątne
zabiegi przerywania ciąży. „Praw-
dziwi Polacy” przyjęli „Kobiety na
Falach” po swojemu – chamstwem,
obelgami i farbą. A my – w imie-
niu Polaków myślących – możemy
im powiedzieć tylko jedno słowo
na do widzenia...
Polskie i litewskie
rycerstwo złamało
pod Grunwaldem
potęgę Krzyżaków
– uczą się dzieci w szkole.
Nikt im jednak nie powie,
że 15 lipca 1410 roku
Polacy walczyli po obu
stronach. Licznie i bez
przymusu.
Str. 10
Str. 14, 15
96309446.032.png 96309446.033.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 28 (175) 11 – 17 VII 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Wspólna RACJA
POLSKA Rozpoczął się doroczny sezon polowania na sekciarzy.
Sygnał do ataku na niewiernych dała Katolicka Agencja Informacyj-
na, a szturm podjęła TVP wsparta siłami przykościelnej fundacji.
Polowanie na sekciarza w Katolandzie oznacza niechybnie po-
czątek lata!
Potwierdza się, że w SLD są ludzie zdolni... do wszystkiego. Po-
seł Andrzej Jagiełło ostrzegł przed aresztowaniem partyjnych ko-
legów umoczonych w tzw. aferę starachowicką. Źródłem przecie-
ku miał być sam wiceminister MSWiA Zbigniew Sobotka. W Wiel-
kopolsce burmistrz Ostrorogu Janusz Ławniczak (oczywiście – SLD)
sfałszował wybory samorządowe, a lewicowy senator Sergiusz Ple-
wa spowodował wypadek po pijanemu. NIK ujawnił, że Minister-
stwo Skarbu nabyło w grudniu pięć samochodów Volvo za 785 tys.
zł, a ABW kupiła 36 nowych wozów, w tym luksusowe, co uzna-
no za niepotrzebną ekstrawagancję.
Jak ustaliliśmy, nagłośnienie afery starachowickiej ma odwrócić
uwagę od znacznie ciekawszych, zarejestrowanych na taśmach, roz-
mów polityków SLD. Zwiastują one dużo większą aferę, która zmie-
cie rząd Millera. Za tydzień podamy wstrząsające szczegóły!
złem koniecznym. W tym znaczeniu, że każda inna partia
obecna w Sejmie ma w swych szeregach jeszcze więcej ka-
rierowiczów, potencjalnych i faktycznych aferzystów, a przede
wszystkim zwykłych głąbów. Oczywiście tylko proporcjonal-
nie, bo ilościowo zdecydowanie prowadzi formacja Millera.
Żadna partia, żaden z klubów poselskich nie przedstawiły od
1989 roku żadnej realnej koncepcji wyjścia Polski z głębokiej,
czarnej przepaści o nazwie III RP. Pomiędzy największymi si-
łami politycznymi w naszym kraju istnieje zresztą ewidentna
zmowa milczenia na temat faktycznej, tj. tragicznej sytuacji
ekonomicznej. Ma to działać usypiająco na opinię publiczną
i jak najdłużej utrzymać przy władzy i wpływach kilka naj-
większych partii zmieniających się przy korycie co cztery la-
ta. Pomaga jak zwykle Kościół, zawsze chętny do oderwania
dla siebie jakiejś „godziwej” doli. Tak więc niewielu ludzi
w tym kraju wie, że gdyby nie wyprzedaż majątku narodowe-
go, ciągłe pożyczki z zagranicy (obecne zadłużenie zagranicz-
ne państwa oraz długi samorządów i przedsiębiorstw to łącz-
nie ponad 79 mld euro; dług wewnętrzny państwa – 50 mld
euro), zaciąganie kredytów przez samorzą-
dy, ZUS, szpitale itp. – z zazdrością spoglą-
dalibyśmy na naszych sąsiadów z Białoru-
si, a unia z Albanią i Koreą Północną była-
by najbardziej adekwatna do naszego po-
tencjału gospodarczego. Partyjne elity od 14
lat umiejętnie i zgodnie przysypują jednak
cienką warstwą bajerów i propagandy nasz
polski dół kloaczny, bacząc, aby naród nie
omsknął się do niego akurat za „moich, pa-
na rządów” (patrz: buzkowa dziura budże-
towa). Strategia ta sprawdza się jak dotąd
i będzie pewnie działała do czasu, aż liczba
bezrobotnych i niedożywionych przekroczy
liczbę sytych i mających pracę. Do tego cza-
su ci drudzy będą mogli o tych pierwszych
mówić per nieprzystosowani. Swoją drogą
jednak dziwię się kilkumilionowej armii pol-
skich biedaków, że jeszcze nie rwie ulicz-
nych kamieni z bruku i nie buduje barykad. Na Wybrzeżu po-
wodem do strajków i zamieszek ulicznych w 1970 roku była
podwyżka ceny cukru z 10,5 na 12 złotych. Ale przecież ma-
my nareszcie upragnioną wolność – dla siebie i dla Kościoła!
Na dziś nie ma w Polsce siły zdolnej do dokonania grun-
townych i odważnych reform gospodarczych, a przede wszyst-
kim społeczno-politycznych. Ale już na jutro i na przyszłość
taką siłą jest Antyklerykalna Partia Postępu RACJA. Kiedy za-
kładałem ją półtora roku temu, nikt nie spodziewał się, że już
po kilku miesiącach partia znajdzie się na trzecim miejscu
pod względem liczby członków, po SLD i Samoobronie. Struk-
tury APPR ciągle się rozszerzają, umacniają i konsolidują. Po-
magają w tym napotykane po drodze liczne trudności, któ-
rych nie szczędzą nam różne urzędy (np. nie przydzielając na-
leżnych lokali) i episkopat (protest wobec zarejestrowania par-
tii wystosowany do rządu). Mimo to coraz bardziej profesjo-
nalna i bezkompromisowa partia z każdym dniem zyskuje no-
wych, światłych członków. Zabiega o gromadzenie prawdzi-
wych, niezależnych od układów partyjnych, fachowców od
gospodarki. Obawiałbym się już w tej chwili powierzyć im ster
wszystkich 14 ministerstw, a na barki całej partii położyć cię-
żar odpowiedzialności za Polskę. Wiem jednak, że już za rok,
a najdalej za dwa lata, będzie to możliwe. Od początku leży
mi na sercu, żeby w mentalność oraz stałą praktykę naszej
antyklerykalnej rodziny wpisywał się zdrowy rozsądek oraz
praca u podstaw – w miejsce postaw oszołomskich. Oczy-
wiście, jak wszędzie, tak i pod dach RACJI przyleciały różne
ptaki; także te niebieskie, które zamiast budować wspólne
gniazdo, tylko krzyczą, jątrzą i psują. To jednak nasza od-
wieczna tradycja i cecha narodowa, dlatego ze zrozumieniem
(ale bez wyrozumiałości) należy ją tępić na wszelkie możliwe
sposoby. W takich przypadkach jestem zwolennikiem przepę-
dzania na cztery wiatry choroby wraz z jej nosicielem po to,
by cały organizm mógł się dalej zdrowo rozwijać.
Partia na Kongresie i Radzie Krajowej wypracowała ce-
le i kierunki, które w pełni popieram, a jako szef „Faktów
i Mitów” oferuję ścisłą i szeroką współpracę. Taki był zresz-
tą mój pierwotny zamysł – stworzenie postępowego, anty-
klerykalnego ruchu społecznego, z którego wyłoni się partia
zdolna do przejęcia od klerykałów władzy w kraju. Pragnie-
nie to wyraziłem już w I cz. „Byłem księdzem”. Od począt-
ku deklarowałem i dziś konsekwentnie powtarzam, że nasz
tygodnik nie jest zwyczajną gazetką do poczytania, jakich
tysiące; że niesie on ze sobą postępową ideologię i plan
„odnowy oblicza tej ziemi”, do czego gorąco zachęcał sam
Ojciec Święty. Czy największy z rodaków, zatroskany o losy
ojczyzny, mógł mieć na myśli coś innego, aniżeli zerwanie
z zabobonem, duchową odnowę oraz wzrost zamożności Po-
laków – czyli główne zadania RACJI...?
Współdziałanie i konsolidacja wszystkich zdrowo myślą-
cych Polaków jest dzisiaj dziejową koniecznością wobec co-
raz bardziej nachalnej klerykalizacji, której teraz patronują
elity SLD. Pora uświadomić sobie wreszcie, że nie należymy
do większości, że jesteśmy sami i poza sobą nie mamy na
Plaga afer nie dotyczy jednak tylko SLD. Prokuratura w Poznaniu
domaga się pozbawienia immunitetu posłów: Józefa Skowyry (LPR)
i Renaty Beger (Samoobrona). Zdaniem prokuratury, pobożniś sfał-
szował 3400, a zausznica Leppera – 1400 podpisów na swoich li-
stach wyborczych („FiM” 8/2003). Grozi im 5 lat paki.
Kurwiki w oczach Begerowej mogą zrobić w więzieniu prawdzi-
wą furorę.
Afera wokół produkcji dewocyjnego megahitu „Quo vadis”. Na naj-
droższej w historii polskiego kina produkcji (80 mln zł) firma pro-
ducencka „Chronos” miała „zaoszczędzić” 2 mln złotych nieza-
płaconego VAT-u. Sprawą zainteresowała się ABW.
Papież producenta po głowie pogłaskał... znaczy się – niewinny.
ŁÓDŹ Na ławie oskarżonych zasiadło 23 członków zbrojnego ra-
mienia łódzkiej „ośmiornicy”. Dwóm z nich grozi kara dożywocia.
Rozkręca się nowa afera – aresztowano podejrzanych o malwersa-
cje wokół tutejszego Teatru Wielkiego. Wśród zatrzymanych jest dy-
rektor teatru – Marcin K.
To miasto nie ma szczęścia w ogóle, a do dyrektorów teatrów
w szczególności.
GDYNIA O suwerenność Rzeczypospolitej i zdrowie moralne na-
rodu zatroszczyli się uczestnicy III Światowego Zjazdu Marynarzy
i Oficerów Marynarki Wojennej. Zawinięcie do Władysławowa „Lan-
genorta” nazwali, cytując Głódzia, „plamą na polskim honorze”.
Szczególnie aktywny w obronie narodowej (watykańskiej) cnoty
był 98-letni kontradmirał Romuald Nałęcz-Tymiński...
Szkoda, że emerytowani marynarze nie dokonali desantu na
„Langenorta”. Byłoby na co popatrzeć.
LUBLIN Pracownicy Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Fun-
duszu Zdrowia zgarnęli roczne nagrody – 82 tys. złotych, i to mi-
mo zapowiedzi, że wobec tragicznej sytuacji finansowej służby zdro-
wia pieniądze nie zostaną wypłacone. Tymczasem najlepsze szpi-
tale w kraju (np. szpital ortopedyczny w Piekarach Śląskich) coraz
częściej zapowiadają wstrzymanie operacji z braku środków.
Spokojnie, rząd się sam wyleczy!
kogo liczyć. A większość to obecnie ludzie bezideowi, zra-
żeni i zawiedzeni, przybici stagnacją, własną biedą i niemo-
cą. Właśnie ich musimy pozyskać dla naszej wspólnej spra-
wy. Tygodnik będzie funkcjonował bez partii, ale jedynie ja-
ko zwykłe, komercyjne pisemko – czemu ja przeciwsta-
wiam się jako pierwszy. Sama partia, bez tygodnika, skaza-
na jest na niebyt, to znaczy krótszą lub dłuższą kanapę. Dla-
czego? Bo niemal wszystkie media w Polsce (poza „FiM”),
także te prywatne i rzekomo niezależne, nauczyły się już, ko-
mu należy służyć i schlebiać, aby nie mieć żadnych kłopo-
tów. Antyklerykałowie przekonali się już wielokrotnie, że...
ich po prostu nie ma.
Ostatnim przykładem jest Władysławowo, gdzie – przy
okazji pobytu statku „Langenort” – wylansowano na boha-
terów neofaszystowską i zacofaną Młodzież Wszechpolską.
Któż to uczynił? Telewizja publiczna na wyścigi z TVN i in-
nymi stacjami oraz gazetami! Kamerzyści, a później monta-
żyści w studiach, wykazywali się nadzwyczaj karkołomny-
mi trikami, żeby na ekranie telewizora nie pojawił się trans-
parent „FiM” czy RACJI. Tylko Czytelnicy „Faktów i Mitów”
mogli się dowiedzieć, że oprócz bojówkarzy z katojugend
w porcie demonstrowały wielokrotnie od nich liczniejsze za-
stępy członków APPR z całego kraju.
Antyklerykałowie muszą być silni, zgodni i karni – aby
zaistnieć, pociągnąć za sobą innych i zwyciężyć. Przed na-
mi największe wyzwanie – wybory parlamentarne i wybory
do Parlamentu Europejskiego. Wejście RACJI do Sejmu wy-
musi choćby lakoniczne informacje na nasz temat; zapisze-
my się w świadomości Polaków, stopniowo przekonamy do
naszych postulatów skatoliczałe masy rodaków. Już widzę
krztuszących się spikerów, polityków i biskupów, którym sło-
wo „antyklerykalna” nie może przejść przez gardło. Spokoj-
nie, przyjdzie czas, że Was i Waszych mocodawców przy-
prawimy o zawał serca.
OLSZTYN Policja w ramach wakacyjnej akcji antysekciarskiej umie-
ściła na liście podejrzanych organizacji zasłużoną w bojach Mło-
dzież Wszechpolską, nazywając ją „organizacją o charakterze na-
zistowskim”. Po wściekłej reakcji Ligi Polskich Rodzin wszechpo-
laków wykreślono. Tymczasem młodzieżówka Unii Wolności wysy-
ła do szkół listy ostrzegające przed wszechpolakami.
A my się w redakcji zastanawialiśmy, czy się czasem nie czepiamy...
FRANCJA Decyzją prawicowego (!) prezydenta Chiraca powsta-
ła komisja ds. neutralności światopoglądowej państwa. Ta nowa
instytucja mająca strzec drogiej sercom Francuzów laickości może
na przykład zakazać islamskim uczennicom noszenia tradycyjnych
chust w szkołach publicznych.
Oby teraz Polacy stracili okazję, żeby siedzieć cicho.
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu rozpatrzy skargę członków
Ruchu Autonomii Śląska, którzy od 1996 r. daremnie próbują za-
rejestrować w Polsce swój związek. Kością niezgody jest sformu-
łowanie „narodowość śląska”, której nie chcą uznać polskie sądy.
Żeby tak się w Polszcze dobrze działo, toby i Ukraińcy, i Bia-
łorusini, i Słowacy byli Polakami...
WŁOCHY Biskupi północnych Włoch zaapelowali o umiar pod-
czas katolickich procesji ku czci rozmaitych świętych. Najczęściej
jest to rodzaj ludowego święta połączonego z wyścigami bractw
niosących święte figury.
Ale co zostanie z katolicyzmu, jeśli obedrze się go z folkloru?
IRAK Na szczerość zdobył się minister spraw zagranicznych, Ci-
moszewicz. Wyznał: „Nie ukrywaliśmy, że (...) celem polskiego
rządu jest dostęp do irackich pól naftowych”. Ropa może się nam
wkrótce odbić czkawką, bo prezydent Bush rzucił właśnie wyzwa-
nie arabskim terrorystom.
Czy nasi żołnierze mają umierać za iracką ropę?
BRAZYLIA W największym katolickim kraju świata odbyła się naj-
większa w historii parada gejowska. W Sao Paulo przeszło ulicami
miasta około 1 mln (!) ludzi, domagając się praw dla mniejszości sek-
sualnych. Jakby tego było mało, do uczestników przemówiła prezy-
dent metropolii i sekretarz rządzącej Brazylią lewicowej Partii Pracy.
Kościół w Polsce ma szczęście, że nie rządzi u nas prawdziwa le-
wica, tylko SLD broniący chrześcijańskich korzonków i wartości!
JONASZ
POWIEDZ O NAS SWOIM ZNAJOMYM!
T ydzień temu pisałem, że na dziś rządy SLD są dla Polski
96309446.034.png 96309446.035.png 96309446.001.png 96309446.002.png
Nr 28 (175) 11 – 17 VII 2003 r.
OBLICZA KATOLANDU
3
Dzieci pozbawione
opieki rodziców
nasze świeckie
państwo oddaje
zakonnicom...
na zmarnowanie.
podłogi, wielogodzinne „stanie w ką-
cie”, dotkliwe szczypanie, szarpanie
za włosy. Gdy siostrom już zabrakło
fantazji, odsyłały niesfornych malu-
chów do obierania kotła ziemniaków.
Odpowiedzialność za społeczny
nadzór nad kłodzkimi placówkami
– Rozmawialiśmy indywidual-
nie ze wszystkimi zatrudnionymi
świeckimi osobami, które wcześniej
informowały o nocnych ekscesach
seksualnych i o braku na nie re-
akcji ze strony siostry przełożonej
Marietty Pyrek . Owszem, wiemy,
okres wakacyjny nie było okazji roz-
mawiać z wychowankami. Niestety,
obawiam się, że sprawie łeb będzie
ukręcony, gdyż nie widzę po na-
szej stronie specjalnej determi-
nacji w radykalnym jej rozwią-
zaniu – ujawnia mój rozmówca.
dziennikarza warunków socjalnych
panujących w domu dziecka?
– W najbliższym czasie nie bę-
dzie to możliwe.
– Siostro, dom otrzymuje pań-
stwowe dotacje i społeczeństwo ma
prawo wiedzieć, jak te środki są wy-
korzystywane. Otrzymujemy bardzo
niepokojące sygnały...
– Nie będziemy udzielać żadnych
informacji – oświadcza i przerywa
rozmowę.
Przychodzę więc bez uprzedze-
nia. Przed zaryglowanymi drzwiami
czekam kwadrans na pojawienie się
s. Marietty. Nie zaprasza do środka.
– Zostałam strasznie skrzywdzo-
na niesprawiedliwymi zarzutami – tłu-
maczy odmowę wpuszczenia.
– Ma siostra okazję wyjaśnić,
gdzie leży prawda.
– Nie będę z nikim rozmawiać.
– Czy można chociaż zobaczyć,
w jakich warunkach żyją tu dzieci?
Siostra przełożona zaczyna histe-
ryzować, nadbiega inna zakonnica...
Jeszcze tego samego dnia od-
wiedzam w Kłodzku „państwowy”
dom dziecka przy ul. Korczaka. Mi-
mo nieobecności dyrektora placów-
ki – Bronisława Krawczyka – za-
stępująca go Monika Szlak („Szef
jest z naszymi dziećmi na obozie
żeglarskim” – wyjaśnia) otwiera
przede mną wszystkie drzwi. I ona,
i jedna z wychowawczyń chętnie
opowiadają o troskach i radościach:
– Większość z nas jest rodzica-
mi, a wszyscy – wykształconymi pe-
dagogami. Dzieci wystarczy mądrze
kochać, a reszta, nawet gdy jest bied-
nie, sama się układa – tłumaczą.
U służebniczek jest inaczej. Za-
konnice, w większości panny wycho-
wane w surowej regule klasztornej,
zdają się pragnąć macierzyństwa. Jed-
na z sióstr służebniczek domagała
się, by dzieci mówiły do niej „ma-
mo”. Posłuszne żądaniom wyraźnie
faworyzowała, krnąbrne – dotkliwie
karała za najdrobniejsze przewinie-
nia, często policzkowała.
Dlaczego na taki model wycho-
wawczy nasze państwo skazuje bez-
bronne dzieci? A. TARCZYŃSKA
Ala ma kota, a Zosia seks...
S zczelnie zamknięte podwójne
okna, zza których często dochodzi
płacz. Kłodzko, ulica Wandy 6. Sie-
dziba sióstr służebniczek śląskich
oraz prowadzonego przez zakonni-
ce Domu Małego Dziecka. Nazwa
myląca, gdyż oprócz przedszkola-
ków, przebywają tam również dzie-
ci jedenasto- i dwunastoletnie. Choć
siostry otrzymują z publicznych pie-
niędzy dotację w wysokości 2135 zł
miesięcznie na jednego podopiecz-
nego, gospodarują oszczędnie, wy-
kazując nadzwyczajną wprost pomy-
słowość w uniwersalnym wykorzy-
staniu pomieszczeń. Jeszcze kilka-
naście dni temu dzieci małe i duże
spędzały noce we wspólnej, koedu-
kacyjnej sypialni.
Skandal wybuchł pod koniec
czerwca bieżącego roku. Do Urzę-
du Wojewódzkiego we Wrocławiu
dotarł sygnał, że świątobliwe za-
konnice tolerują seks uprawiany
pod osłoną nocy przez najstarszych
wychowanków. Potwierdzały to re-
lacje zatrudnionych przez siostry ko-
biet, którym dzieciaki opowiadały
o wzajemnym „całowaniu w siusia-
ka”. Jedna z dziewczynek uspokaja-
ła zatrwożoną opiekunkę: „Ja też
wpuszczam chłopaka do łóżka, ale
nie zdejmuję majtek”. Niektóre
uświadamiały, że skoro już – to, wzo-
rem dorosłych, trzeba „wtedy” jęczeć.
W domu utrwaliła się swoista hie-
rarchia: dzieci nie biorące udziału
w seksualnych ekscesach pozosta-
wały na marginesie społeczności. Wy-
szło też na jaw, że nadmiernie do-
kazujące zmuszane są przez zakon-
nice do spożywanie chleba zalegają-
cego w śmietniku („to święty pokarm”
– mówiły). Nieformalny katalog kar
obejmował m.in. bicie szczotką do
opiekuńczo-wychowawczymi spoczy-
wa na Wydziale Polityki Społecznej
Urzędu Wojewódzkiego (kierowa-
nym przez Dorotę Grzybowską )
oraz Powiatowym Centrum Pomo-
cy Rodzinie, którego szefową jest
że „te rzeczy” faktycznie się wyda-
rzyły. Niestety, panie nie odważy-
ły się złożyć oficjalnych oświadczeń
do protokołu. Żyją w środowisku
głęboko religijnym i – jak twierdzą
– „obawiają się konsekwencji za-
szkodzenia zakonnicom”. Tuż
przed naszą wizytą siostry ewaku-
owały sypialnię dziewczynek do od-
rębnego budynku. Potwierdziliśmy
jej koedukacyjny wcześniej charak-
ter, a także system drakońskich
kar, nie wyłączając bicia. Ujawni-
Do s. Marietty Pyrek zwracam
się telefonicznie z prośbą o umoż-
liwienie mi zapoznania się z wa-
runkami panującymi w kierowanym
przez nią domu dziecka.
– Przyjadę w terminie dla sio-
stry dogodnym – proponuję. I choć
na wszelki wypadek nie ujawniam,
że reprezentuję „FiM”, s. Pyrek ka-
tegorycznie odmawia. Zwracam się
więc do s. Dominiki Weiner , prze-
łożonej prowincjalnej służebniczek
śląskich. Tu podobnie:
Halina Bernat . Ta
instytucja podlega
staroście Adamowi
Łąckiemu . Wyniki
speckontroli zaini-
cjowanej przez ww.
urzędy wciąż jeszcze
utrzymywane są
w głębokiej tajem-
nicy. Siostry odmó-
wiły podpisania
protokołu. Wnio-
sły zastrzeżenia do
niektórych jego
fragmentów i mają teraz siedem
dni na pisemną odpowiedź na
zarzuty.
Dotarłam do jednej z osób bio-
rących udział w inspekcji przepro-
wadzonej u sióstr służebniczek.
Fot. Alex Wolf
liśmy też nadmierne przepełnienie
– okazuje się, że dotacje są łako-
mym kąskiem. Katolicka indoktry-
nacja wobec dzieci aż biła w oczy,
lecz nie napisaliśmy o niej nawet
jednego zdania. Ze względu na
– Matka prowincjalna jest wła-
śnie w Kłodzku i bada sprawę
– odpowiada zastępująca ją za-
konnica.
– Czy władze prowincji mogły-
by zgodzić się na poznanie przez
GŁASKANIE JEŻA
Dzień po ujawnieniu afery szczena opa-
dła mi jeszcze bardziej, gdy nieopatrznie włą-
czyłem TVN 24, a tam akurat leciała na ży-
wo konferencja prasowa Sojuszu. Jej koryfe-
usz Szmajdziński powiedział coś, co przej-
dzie zapewne do historii nowoczesnej, pokręt-
nej myśli politycznej. Piszę „myśli”, bo nad
czymś takim trzeba się było zdrowo namyśleć
albo uzbroić w bezgraniczny cynizm. Popular-
ny w SLD Szmaja najpierw zdziwił się niepo-
miernie, że ktokolwiek ma czelność podda-
wać w wątpliwość uczciwość lewicy, a potem
zapytał bezczelnie: „Dlaczego prokuratura
w Kielcach, prowadząca postępowanie, zwle-
kała z zajęciem się sprawą, choć powinna to
zrobić natychmiast?”.
No i mamy winnego! To nie aferogenny So-
jusz jest winny, że wprowadził do polityki lu-
dzi z półświatka. Ależ skąd! Winny jest proku-
rator. No to ja mam takie pytanie (szkoda, że
nie zadał go żaden z obecnych na konferencji
dziennikarzy): A w czyich rękach jest proku-
ratura? A czyim człowiekiem jest Kurczuk ?
A dlaczego ów Kurczuk, choć wcześniej wie-
dział, to pary z gęby nie puścił? A dlaczego
władze SLD nie wyrzuciły z partii na zbity pysk
aresztowanych, starachowickich aferzystów,
przestępców – swoich wszakże członków?!
Z drugiej jednak strony trudno się Kur-
czukowi dziwić. Nie po to dostał stołek, aby
nękać tych, co ten stołek mu dali. Zwłaszcza,
że przykład idzie z góry. A góra w postaci Mil-
lera przyznała w „Sygnałach dnia”, że o spra-
wie wiedziała wcześniej.
Na postawione pytanie, czy rządzi nami ma-
fia, odpowiedź jest w tym kontekście jedna:
rządzi całą gębą! I to nie od czasów przejęcia
władzy przez Sojusz. Miazmaty tej ośmiorni-
cy, tego toczącego rząd, Sejm i Senat raka,
widać było już od dawna. No, ale teraz rozma-
ici platformensi i PiS-uary pieką swoją pie-
czeń ostatnich sprawiedliwych Mohikanów.
A może tak przypomnielibyśmy aferę
Wieczerzaka i PZU Życie, a może wypadało-
by wspomnieć o Kempskim i łapówkach, mo-
że o Widzyku i domku na kredyt, może
o Wąsaczu i Domach Towarowych Centrum
czy choćby o finansowaniu kampanii wyborczej
Maryjana i setkach innych afer ostatnich lat?
Cóż, proszę Państwa... idąc do każdych ko-
lejnych wyborów, musimy odpowiedzieć na
jedno tylko pytanie: czy wybrać idiotów, czy
złodziei, bo tylko taki wybór jest nam co
cztery lata dawany.
A może nareszcie mielibyśmy okazję mieć
RACJĘ?
Ojciec chrzestny
Czy Polską już niepodzielnie rządzi ma-
fia, czy tylko współrządzi? Odpowiedzi szu-
kajcie w kolejnych serwisach agencyjnych,
jeśli macie jeszcze odwagę włączyć telewi-
zor. Mnie jej już często brakuje.
O powiązaniach świata polityki, biznesu
i podziemia słychać nie od dziś. Sprawa Jacka
Dębskiego okazała się tylko puszką Pandory
(lub „puszką z Pandorą” – jak to powiedział nie-
gdyś pewien starannie wykształcony poseł),
a później było już tylko coraz gorzej. Wobec
ostatniej afery starachowickiej sprawa Rywina
to małe piwo, choć jeszcze nie wszyscy zdają
sobie z tego sprawę. Wszak do końca nie wia-
domo: zwariował Lew, nie zwariował, żądał
milionów dolarów dla siebie czy dla hipotetycz-
nej grupy „trzymającej władzę”. Nikt też niko-
mu nie udowodni, czy Lew został wysłany, czy
też król zwierząt działał we własnym imieniu.
Nooo... proszę Państwa... jednak nagło-
śniona przez „Rzepę” afera starachowicka
to już zupełnie inny kaliber. Oto poseł SLD
Jagiełło ostrzega swojego partyjnego kole-
gę samorządowca, bandytę, że CBŚ depcze
mu po piętach, i radzi przyjacielsko, aby
ten pryskał. Na pytanie, skąd ma takie in-
formacje, odpowiada, że od SLD-owskiego
wiceministra z MSWiA – Sobotki .
Aby zrozumieć to, co się stało (i dzie-
je), należy przypomnieć słowa ojca chrzest-
nego Millera z kongresu SLD. Powiedział
on tamże mniej więcej tak: „Być socjalde-
mokratą, to znaczy być po stronie tych
wszystkich, którzy zostali z gospodarki wol-
norynkowej wykluczeni”. Nam, naiwnym,
wydawało się, że „żelazny kanclerz” ma na
myśli wszelkich nieudaczników, a tu figa
z makiem. On miał na myśli udaczników,
jak najbardziej... tylko takich, którzy już nie
mają czego szukać wśród uczciwych ludzi.
No i baronowie SLD są po ich – czyli wła-
ściwej – stronie.
MAREK SZENBORN
96309446.003.png 96309446.004.png 96309446.005.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 28 (175) 11 – 17 VII 2003 r.
Padamy sobie w objęcia i przyjaciel-
sko poklepujemy po ramionach.
Zza pleców dobiega do mnie wy-
mowny komentarz kilku trzepako-
wych obszczymurków: „O, zobacz, ten
pedał z telewizji!”.
Znajomy opowiedział mi o kra-
dzieży radia z jego samochodu, ale
dodał zadowolony, że miał szczęście,
bo na pobliskim bazarze kupił tanio
kradzione, wraz z całą kolekcją pirac-
kich płyt. Na moje nieśmiałe pytanie,
czy widzi jakąś istotną różnicę między
złodziejem łachudrą a sobą samym,
przyczyniającym się do utrwalania zło-
dziejskiego procederu, zaprezentował
tak tępy wyraz twarzy, że błyskawicz-
nie zmieniłem temat. W lekko depre-
syjnym nastroju zbliżam się do pierw-
szego skrzyżowania...
Kiedyś planowałem odwiedzić ja-
kiś zakład karny, by sklasyfikować ca-
łą gamę obraźliwych gestów, które
były mi potrzebne do jednej z ksią-
żek. Głupi, nie wpadłem na to wcze-
śniej, że nie ma lepszej metody po-
znania takiego asortymentu prze-
kleństw i gestów rynsztokowych, jak
zwyczajnie, jadąc samochodem zgod-
nie z przepisami. Niby nic wielkiego
się nie wydarzyło, niby banalny po-
czątek dnia, podobny do innych.
A jednak mam wrażenie, że opi-
sany poranek niczym złośliwe zwier-
ciadło odbija rys naszej polskiej men-
talności, gdzie z tyłu krucyfiks, a z
przodu brud, smród i bylejakość.
I co temu winien dawny upiór ko-
munizmu, którego zresztą nigdy u nas
nie było?
Prowincjałki
O Rochowie, niewielkiej popegeerow-
skiej wsi w Zachodniopomorskiem, nikt
by zapewne nie słyszał, gdyby nie następcy Pawlaka i Kargula, czyli Dionizy
Kawiak i Władysław Buczek. Ci dwaj – niczym filmowi bohaterowie – od 30
lat toczą krwawe boje na widły, sztachety, kropidło i procesy sądowe. Tak na-
prawdę nie bardzo pamiętają, od czego zaczęły się sąsiedzkie waśnie – praw-
dopodobnie od pożyczonej od sąsiada maszyny, którą Władysław sprzedał ni-
czym swoją. Krewniak Kawiaka nie był więc dłużny i nie oddał kosiarki. Po-
tem były bijatyki, podpalenia i obelgi. Dziś dzieli ich wszystko – miedza, dro-
ga, rodziny. O sąsiedzkim pojednaniu nie chcą słyszeć, twierdząc, że tylko
śmierć jednego z nich może rozwiązać problem, a i to nie jest pewne. RP
O mentalności!
Wizerunki byłych państw bloku
wschodniego – oglądanych od we-
wnątrz – były zadziwiająco podobne.
To, czy byliśmy w Kijowie, w War-
szawie, Wilnie czy Bratysławie prak-
tycznie nie miało większego znacze-
nia. Wszędzie wchodziliśmy w takie
same psie gówna na ulicy. Osiedla-
-sypialnie sprawiały wrażenie mon-
strualnych betonowych slamsów ni-
czym zakalec wyrastający z szamba.
Niestety, także ludzie w tych miej-
scach bardziej przypominali nieuda-
ne klony szczurów lądowych niż isto-
ty humanopodobne. Nieudane, po-
nieważ szczury to zwierzęta nie tyl-
ko bardzo inteligentne, ale potrafią-
ce skutecznie współżyć w stadzie
– bez obłudy, fałszu, ślepej nienawi-
ści do bliźnich. A i bezinteresowna
zawiść jest emocją im nieznaną. Na
ulicach widać było tę samą niechęć
wzajemną, szczególnie w chwilach,
gdy konieczna była komunikacja, czy-
li w urzędach, sklepach, restauracjach.
Cóż, zmora quasi-komunizmu mi-
nęła 14 lat temu, jak zły 44-letni sen.
Czy jednak upiory minionej epoki od-
frunęły z naszych miast? Czy defek-
ty genetyczne blokujące naszą zdol-
ność współistnienia uległy naprawie?
Wyruszam zatem w miasto, by
to empirycznie sprawdzić. Postana-
wiam sobie, że rozpocznę od siebie.
Wzorem idealnego, unijnego oby-
watela będę wyjątkowo kulturalnym,
menschenfreundlich , uśmiechniętym
i humanopodobnym mieszkańcem
stolicy. Spotykam paru sąsiadów,
których nie tylko pozdrawiam, ale
i życzę im miłego dnia. Pierwszy nie
raczył na mnie nawet spojrzeć, dru-
gi coś burknął pod nosem, a trzeci
przybrał minę srającego psa i splu-
nął siarczyście. Dodam tylko tyle,
że nigdy nie miałem sposobności za-
mienić z nimi choćby kilku słów,
więc nie ma między nami, przynaj-
mniej wedle mojej wiedzy, żadnych
animozji.
Niczym niezrażony, zmierzam do
mojego samochodu i spotykam po
drodze kolegę z lat szkolnych, z któ-
rym od lat nie miałem kontaktu.
Właściciel działki letniskowej pod Wo-
łominem, pan Andrzej Kalita, miał
straszliwego pecha. Udało mu się bowiem złapać trzech złodziei okradają-
cych jego domek letniskowy z kabli elektrycznych. Po ujęciu przestępców
wsadził całą trójkę do samochodu i zawiózł na policję. Z powodu braku miej-
sca dwóch z nich przewiózł w bagażniku. Podróż trwała dokładnie osiem mi-
nut. I za to – czyli pozbawienie wolności i narażenie na stres – grozi nasze-
mu bohaterowi pięć lat pudła. A złodzieje? Będą musieli oddać równowar-
tość zwiniętych kabli.
MP
Pan Czaruś, groźny recydywista mają-
cy jeszcze do odsiedzenia za kratkami
12 lat, dostał od dyrektora więzienia w Nowym Wiśniczu przepustkę. Wpadł
więc na moment do mamusi, zjadł obiadek i stwierdził, że wraca za kratki, po
czym... rozpłynął się we mgle. Wkrótce wyszło na jaw, że już kiedyś postąpił
podobnie i złapano go dopiero w Austrii, gdy usiłował wymusić pieniądze
z banku (dostał wówczas 11 lat odsiadki).
RP
Chociaż w Polsce istnieje wielu Ry-
szardów Lewandowskich, tylko
dwóch z nich ma taki sam akt urodzenia i PESEL. W rezultacie mieszkaniec
Wałbrzycha nie może znaleźć pracy, zaciągnąć kredytu, a nawet poślubić uko-
chanej kobiety. Jego nazwisko figuruje w rejestrze skazanych – oczywiście to
ten drugi R.L. był skazany. A wszystko przez nieuwagę urzędnika. Otóż oby-
dwaj Ryszardowie Lewandowscy mieszkali w dzieciństwie w tym samym do-
mu dziecka i niefrasobliwy urzędnik przekazał im... takie same akty urodzenia.
Z czasem sprawa się wyjaśniła i „sobowtór” Lewandowskiego z Wałbrzycha
otrzymał nową metrykę, ale nadal korzystał z tej drugiej. Wałbrzychowianin
musiał więc płacić za grzeszki „sobowtóra”. Gdy Lewandowski z Wałbrzycha
domagał się wyprostowania sprawy i nadania mu nowego PESELU, urzędni-
cy umyli ręce, twierdząc, że jest to niemożliwe. Pechowcowi nie pozostało za-
tem nic innego, jak wystąpić na drogę sądową i w ten sposób oczyścić swój
życiorys. Sprawa nie jest prosta, zwłaszcza dla polskich urzędów.
PIOTR
TYMOCHOWICZ
Zakończyła się letnia sesja Zgro-
madzenia Parlamentarnego Rady Eu-
ropy, na której przyjęto rezolucję
zakazującą handlu kobietami. Jak wy-
nika z eksperckiego raportu przed-
stawionego deputowanym, handel ży-
wym towarem stał się dużym proble-
mem. Z raportu – opartego m.in. na
danych Interpolu – wynika, że do do-
mów publicznych Europy Zachodniej
trafia corocznie około 120 tysięcy ko-
biet, a w chwili obecnej pracuje tam
300 tysięcy prostytutek z samej tylko
Europy Wschodniej (!). W tym oko-
ło 10 proc. Polek. Jest to liczba nie-
bagatelna: 30 tysięcy polskich prosty-
tutek! Większość z nich powoduje się
świadomym wyborem, ale mniej wię-
cej 1/10 uprawia prostytucję niechcia-
ną, pod przymusem. Kobiety werbo-
wane są za pomocą anonsów praso-
wych i informacji zamieszczanych
w Internecie, poprzez wszelakiego ro-
dzaju „biura pośrednictwa” (najczę-
ściej biura te podają tylko telefon ko-
mórkowy lub numer skrytki poczto-
wej) oferujące dobrze płatną pracę
w Europie Zachodniej w charakterze
kelnerki, barmanki, pomocy domo-
wej, opiekunki do dziecka lub star-
szej osoby, itp. Częstokroć już na miej-
scu okazuje się, że miejscem pracy
jest burdel, a sutenerzy zabierają ko-
bietom paszporty. Dziewczyny nie-
sforne są bite, gwałcone, głodzone,
narkotyzowane, aż – skruszone – zde-
cydują się na „pracę” w domach płat-
nej rozkoszy. Dla werbowników jest
to zyskowny interes, bo za dziewczy-
nę kupioną na przykład w Prisztinie
(Kosowo) za 500 euro – na Zacho-
dzie mogą dostać dziesięć razy tyle.
Wykorzystywanie seksualne
(wbrew woli) określane jest przez
„Konwencję o zwalczaniu handlu
ludźmi” jako usługa o charakterze
przymusowym lub praktyki zbliżone
do... niewolnictwa. Rada Europy
w swej rezolucji domaga się, aby
w każdym kraju UE powołać pełno-
mocników do walki z tym procede-
rem. Co ciekawe: żadna Polka nie za-
brała głosu w tej sprawie.
granicą listownie lub przez telefon?
Żadna z nich nie wpadła na najprost-
szy pomysł, aby spotkać się z po-
średnikiem i poprosić go o okazanie
dokumentów świadczących, że dzia-
ła legalnie (zezwolenie, aktualny wy-
ciąg z rejestru firm prowadzących
działalność gospodarczą).
Poza tym w każdym z krajów
Unii Europejskiej działają organiza-
cje oferujące bezpłatną pomoc ofia-
RP
Prawie 70 proc. pacjentów w polskich
szpitalach kopie, gryzie i ubliża pielę-
gniarkom, a wiele sióstr miało do czynienia z molestowaniem seksualnym
– oto wynik badań przeprowadzonych przez Instytut Medycyny Pracy w Ło-
dzi. – Agresja ta wynika z postawy roszczeniowej pacjentów – ubolewa pani
psycholog z IMP. – Chorzy bowiem traktują szpitale i przychodnie jak zakłady
usługowe. A służba zdrowia jaka jest, każdy widzi.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Białe niewolnice
RP
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
Mnie zastanawia jedno. Dlacze-
go polskie dziewczyny są tak głupie
i dają się nabrać na oferty nielicen-
cjonowanych biur pośrednictwa pra-
cy? Przecież – żeby móc pracować le-
galnie – trzeba mieć specjalne zezwo-
lenie. Praca „na czarno” jest prze-
stępstwem we wszystkich krajach UE.
W czasie pobytu z wizą turystyczną
nikt nie ma prawa pracować zarob-
kowo, natomiast pobyt dłuższy niż
trzymiesięczny bez wizy pobytowej
jest nielegalny i karalny. Praca w kra-
jach UE może być legalna, o czym
świadczy 450 tys. Polaków zatrud-
nionych w rolnictwie, budownictwie,
gastronomii, turystyce – we Francji,
Holandii, Włoszech, Hiszpanii i w
Niemczech (ok. 250 tys. pracuje
w rolnictwie) – za pośrednictwem li-
cencjonowanych biur pracy.
Dlaczego więc nasze śliczne
dziewczęta załatwiają sobie robotę za
rom wymuszonej prostytucji. Kon-
takt z nimi można uzyskać za po-
średnictwem polskich placówek dy-
plomatycznych, a nawet na każdym
posterunku policji.
Dlaczego więc polskie dziewczy-
ny są takie bezradne i dopiero po po-
wrocie szukają pomocy w „La Stra-
dzie” (bardzo skądinąd sprawnej i po-
trzebnej organizacji zajmującej się
m.in. niesieniem pomocy poszkodo-
wanym w zakresie handlu kobietami
i pracy przymusowej)? Gdyby przed
wyjazdem zajrzały na stronę interne-
tową „La Strady”, tak jak ja to zro-
biłem, uniknęłyby wielu problemów.
A może one same sobie układa-
ją obronną legendę w sytuacji, gdy
„sprawa się rypła”, a mąż, narzeczo-
ny, rodzina czy znajomi dowiadują
się, jak to kobitka ciężko pracowała
na Zachodzie?!
ANDRZEJ RODAN
Znalazłem się w maleńkiej wiosce w województwie pomorskim. W sklepie
obok artykułów spożywczych, kosmetyków, różnych gazet, są wyłożone
czasopisma pornograficzne. Aż mnie zatkało! (...) W sklepie wisi krzyż.
Rozmawiam ze sprzedawcą (właścicielem?). Nie rozumie, o co mi chodzi.
Tłumaczę mu więc, że na szyldzie jest napisane: „Sklep spożywczo-
przemysłowy”, a w środku mamy pornografię. Gdyby więc napisał „Sex
shop”, to bym do tego sklepu nie wszedł.
(„Niedziela”, 26/2003)
Celem organizacji homoseksualistów jest uzyskanie prawa do adopcji
dzieci oraz ulg podatkowych. Czy naprawdę nie pozostaje nam nic
innego, jak tylko pedałować do tej Unii Sodomy i Gomory?
(„Nasz Dziennik”, 2.07.2003 r.)
Piszę o rybach, bo chciałbym Was namówić do zarybiania. Jeżeli już nie całej
Europy, to przynajmniej samochodu taty. Zarybić samochód, to znaczy
przykleić na niego naklejkę z rybą. Znak ryby nie mówi o smażalni ryb, ale jest
symbolem Chrystusa. Jeżeli kierowca ma na samochodzie rybę, to znak, że jest
chrześcijaninem. I chce się tym pochwalić na drodze. (...) Jeżeli tata uzna, że
szkoda lakieru, to zawsze pozostaje jeszcze rower. On też może być zarybiony.
(„Mały Gość Niedzielny”, 7–8/2003)
Wybrała O.H.
PAWLAKI I KARGULE
BOHATER DO PUDŁA
RECYDYWISTA OBIEŻYŚWIAT
„SOBOWTÓR”, JASNA CHOLERA
KATOWANIE SIOSTRZYCZEK
96309446.006.png 96309446.007.png 96309446.008.png 96309446.009.png 96309446.010.png 96309446.011.png 96309446.012.png 96309446.013.png 96309446.014.png 96309446.015.png 96309446.016.png 96309446.017.png 96309446.018.png 96309446.019.png 96309446.020.png 96309446.021.png 96309446.022.png 96309446.023.png 96309446.024.png
 
Nr 28 (175) 11 – 17 VII 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
TRON NA ŁAWĘ
PRYMAS
PRIORYTETEM
paradoksalny! Zwycięstwo armii bry-
tyjskiej na Bliskim Wschodzie. Na
nieszczęście armia ta nie znalazła tam
broni masowego rażenia. Przykłada-
jąc bezkrytycznie rękę do amery-
kańskiej wojny, Blair przyprawił
o śmierć dziesiątki własnych obywa-
teli i tysiące Irakijczyków. Co cieka-
we, rozgoryczenia Brytyjczyków nie
łagodzi bynajmniej dobra sytuacja go-
spodarcza i zaledwie 3-procentowe,
czyli nieistniejące, bezrobocie. A.C.
Ordynariusz elbląski zasiądzie
jednak na ławie oskarżonych za spo-
wodowanie wypadku drogowego
w stanie nietrzeźwości. W ubiegłym
tygodniu („Biskup w granicach pra-
wa”) podnieśliśmy larum po skanda-
licznej decyzji Prokuratury Rejono-
wej w Elblągu, która wystąpiła do
sądu o warunkowe umorzenie po-
stępowania przeciwko biskupowi
Andrzejowi Śliwińskiemu .
Proszący o anonimowość proku-
rator elbląski zapewnia nas: – Wa-
sza publikacja wywołała niezłą bu-
rzę. Mieliśmy sporo telefonów. De-
cyzja o wniesieniu aktu oskarżenia
już zapadła, musimy jednak nieco
odczekać, gdyż sytuacja jest bardzo
niezręczna.
Oj, bardzo... bardzo nam się ta-
ka sytuacja podoba!
„Nowej Myśli Polskiej” twierdzi, że
do wszystkich wezwań JPII powin-
niśmy podchodzić co prawda z na-
leżytym szacunkiem, ale bardzo
ostrożnie.
Koniec świata!
M.P.
duchowne strzegą bezpieczeństwa
na caritasowych obozach, rekolek-
cjach i podobnych imprezach. Aby
jeszcze bardziej wzbogacić ofertę
rekreacyjną Kościoła, proponuje-
my organizację plaż dla księży nu-
dystów (wstęp w samych kolorat-
kach) i wybory mistera mokrej
komży.
Retkińskie Stowarzyszenie Pa-
mięci Prymasa Tysiąclecia zamie-
rza wznieść w Łodzi (przy skrzy-
żowaniu ul. Bandurskiego i al. Wy-
szyńskiego) pomnik swojego patro-
na (pisaliśmy o tym w numerze
23/2002 „FiM”). Oficjalnie ma on
być sfinansowany ze zbiórki spo-
łecznej, ale i tak wszyscy wiedzą,
że skatoliczałe władze miasta
z Kropiwnickim (ksywa Kropidło)
na czele nie poskąpią grosza. Rad-
ni z Komisji Kultury Rady Miej-
skiej już pozytywnie zaopiniowali
projekt monumentu. A wszystko to
dzieje się w czasie, gdy w Łodzi
brakuje pieniędzy dosłownie na
wszystko, nawet na zasiłki dla bez-
robotnych. Pomnik żołnierzy Ar-
mii „Łódź”, którzy w 1996 roku
przelewali krew za te ziemie, cze-
ka na realizację już 20 lat i pew-
nie się nie doczeka.
WIANUSZEK PRAŁATA
A.C.
O WILKACH I LESIE
A.T.
W Tajlandii przełożeni buddyj-
skich klasztorów narzekają na na-
pływ homoseksualnych kandydatów
do klasztorów, co jest zjawiskiem
masowo i od zawsze występującym
w klasztorach katolickich i prawo-
sławnych. Wzorując się na Krk, na-
kazano w Tajlandii specjalne pro-
cedury (sprzeczne z dotychczasową
tradycją) przy naborze nowych mni-
chów. Mają eliminować gejów już
na początku klasztornej kariery. Gu-
zik z tego pewnie wyjdzie, bo dla
homolubów klasztor to ziemia obie-
cana.
LIGA LUSTRUJE
R.P.
Liga Polskich Rodzin powołała
własny trybunał lustracyjny. Na je-
go czele stanął nikomu nieznany
Tomasz Terlikowski z pisemka „Ra-
cja Polska”. Na początek zdemasko-
wano agenta komuny, oficjalnie pra-
wicowego oszołoma, prof. Jerzego
Roberta Nowaka , felietonistę tygo-
dnika „Niedziela”. Po pierwsze: No-
wak sfałszował swój życiorys. Pomi-
nął kolaborację z PZPR, a był prze-
cież wysoko w Stronnictwie Demo-
kratycznym. Po drugie: w swoich
książkach wychwalał zbrodniczy re-
żim Envera Hodży (Albania). Po
trzecie: w wolnych chwilach fałszo-
wał historię Węgier. I to właśnie ta-
ki typ omamił świętego ojca Dyrek-
tora, wprowadził w błąd słuchaczy
i czytelników. Dzisiaj, ujawniając spi-
ski żydowko-masońskie, próbuje
zmyć z siebie hańbę przeszłości. Bra-
wo, Liga! Czekamy na zlustrowanie
ojca Dyrektora.
ZAPŁACIŁA
I NA BRUK
A.C.
Można zapłacić za dom, a nie
mieć go. Przekonała się o tym
Iwona Hyndle . Zapłaciła war-
szawskiej spółce Draczer 250 ty-
sięcy zł za dom. Jej pech polegał
na tym, że tuż przed podpisaniem
aktu notarialnego firma Draczer
ogłosiła upadłość. Zgodnie z pra-
wem, właścicielem domu nie jest
nasza bohaterka, lecz syndyk ma-
sy upadłościowej. Złożył on pa-
ni Iwonie propozycję: albo zapła-
ci 300 tysięcy za swój dom (po-
nownie!), albo niech się z niego
wynosi. O innych rozwiązaniach
nie może być mowy – zapewnia
Barbara Wietlicka , syndyk Dra-
czera. Swoje postępowanie uza-
sadnia obowiązkiem dbania o in-
teresy... wierzycieli.
MURZYNOWI KULKĘ
W minioną sobotę i niedzielę
ekskluzywny hotel „Radison”
w Szczecinie gościł sławnego kolek-
cjonera orderów, prałata Henryka
Jankowskiego (fot. powyżej). Hra-
bia dwojga narodów przybył w oto-
czeniu gwardii przybocznej, czyli...
pięciu nastoletnich chłopców, w któ-
rych – jak wiadomo – wybitnie gu-
stuje. Nasze hotelowe krasnoludki
odprowadziły całą grupkę pod po-
kój 903. Budowniczy bursztynowego
ołtarza, który nie tak dawno udzie-
lił audiencji premierowi Millerowi ,
to naprawdę równy facet – przez dwa
dni puszczał chłopakom filmy por-
no! A co więcej przeżył i co widział,
niech wam sam opowie...
WANIEK CZY DULSKA
Berlusconi , prawicowy premier
Włoch, wspólnie ze swoimi ministra-
mi wpadł na genialny pomysł, jak po-
wstrzymać falę migracji z Afryki. Roz-
wiązanie jest piekielnie proste. Ma-
rynarka wojenna i straż graniczna
otrzymały prawo do strzelania bez
ostrzeżenia do wszystkich podejrza-
nych statków, stateczków czy łódek.
Na pytanie o ofiary – lider nacjona-
listycznej Ligi Północnej Umberto
Bossi odparł: „To nie nasz problem”.
Przepisy międzynarodowe, któ-
re zakazują strzelania do cywilnych
obiektów pływających, w kraju ojców
chrzestnych obowiązywać widać nie
muszą.
M.P.
Przykościelna, choć państwo-
wa Krajowa Rada Radiofonii i Te-
lewizji – na wniosek Jarosława
Sellina (Opus Dei) – nakazała
przeprowadzenie monitoringu po-
pularnego programu telewizyjne-
go dla młodzieży „Rower Błaże-
ja”. Otóż prowadzący program, za-
pominając najwyraźniej, w jakim
kraju żyją, otwarcie zachęcali wi-
dzów do wypowiadania się na te-
mat własnej seksualności, swoich
upodobań w tej dziedzinie oraz sto-
sowanych (lub nie) zabezpieczeń.
Czujna Rada nakazała natychmiast
zbadanie „afery”. Ta sama Rada
chętnie przyznała koncesję tele-
wizyjną dla Rydzyka – człowieka,
który od dekady szerzy w swoim
radiu kłamstwa, oszczerstwa i an-
tysemityzm.
M.P.
M.P.
PAPIEŻA TEŻ...
R.K.
STRÓŻE
MORALNOŚCI
GAUDI Z AUREOLĄ
Tygodnik „Nowa Myśl Polska”
związany z Ligą Polskich Rodzin
zabrał się za krytyczny przegląd dzia-
łalności... Jana Pawła II ! Publicy-
sta pisma Lech Mażewski znajdu-
je tylko jedno słowo na określenie
polityki papieża w stosunku do Pol-
ski: głupota.
Pasmo błędów i nieszczęść roz-
poczęło poparcie udzielone „Soli-
darności”. Wojtyła jest także od-
powiedzialny za politykę Leszka
Balcerowicza. Dowodem na to jest
sprzyjanie kolejnym solidarnościo-
wym rządom. Z obłędu nie wypro-
wadziła go nawet klęska prawicy
w 1993 roku. Mażewski twierdzi, że
AWS to tak naprawdę dzieło JPII.
Miał on wesprzeć Krzaklewskiego
zarówno podczas tworzenia zrębów
AWS, jak i podczas swojej pielgrzym-
ki w 1997 roku. Została ona w ca-
łości podporządkowana politycznym
interesom Mariana K.
Jan Paweł II wsparł polskie człon-
kostwo w Unii, bo przecież bez Pol-
ski nie będzie możliwa budowa no-
wego kościelnego cesarstwa. Los Pol-
ski przy tym jest Karolowi Wojtyle
obojętny! Redaktor LPR-owskiej
Dobiegł końca pierwszy etap pro-
cesu beatyfikacyjnego architekta
Antonio Gaudiego . Tym razem
o wyświęcenie kolegi starają się nie
duchowni, ale ludzie świeccy. Doku-
mentacja przekracza tysiąc stron,
a liczba cudów – dokonanych rzeko-
mo za wstawiennictwem hiszpańskie-
go ekscentryka – urosła w ciągu kil-
ku miesięcy z dwóch do pięciu. Za-
sługi Gaudiego to m.in. szczególna
postawa prorodzinna polegająca na
„opiece nad ojcem i chorą kuzynką”
oraz „głęboka miłość do Trójcy Świę-
tej i Świętej Rodziny”. Zaiste, nad-
zwyczajne to zasługi.
CHRISTIAN
WALLENROD
Stolica Apostolska ma poważne
problemy i to nie tylko z aferą pe-
dofilską wśród księży. W ubiegłym
roku w Watykanie zanotowano 608
spraw karnych, co przy 455 miesz-
kańcach państwa kościelnego daje
1,33 przestępstwa „na głowę”. Jest
to niemożliwy do poprawienia świa-
towy rekord! Oczywiście większości
tych przestępstw dopuszczają się piel-
grzymi (sic!).
Mieszkańcom Watykanu zdarza-
ją się (i to dość często) kradzieże
w sławnym watykańskim sklepie wol-
nocłowym dla pracowników kurii
i obywateli Stolicy Apostolskiej.
Złodziei złapanych przez szwaj-
carskich gwardzistów czeka sro-
ga kara – poza grzywną, zostaje
im odebrana karta uprawniająca
do wolnocłowych zakupów...
E.W.
Polska ma swojego nowego bo-
hatera wojennego! Jest nim niejaki
Christian Ganczarski – pochodzą-
cy z Gliwic obywatel Niemiec. Gło-
śno o nim na Zachodzie i prezy-
dent Kwaśniewski mógłby się nim
pochwalić swojemu przyjacielowi
Dablju Bushowi , gdyby nie jeden
drobny szczegół. Chrystian jest mu-
zułmaninem, a na domiar złego wal-
czy... po drugiej stronie barykady.
Nasz rodak zorganizował w kwiet-
niu 2002 zamach na tunezyjskiej wy-
spie Dżerbie, w którym zginęło 21
osób, w tym 14 Niemców. A.C.
A.C.
SZOK MIŁOSIERDZIA
Przybyłe do Łodzi siostry mi-
łosierdzia ze zgromadzenia zało-
żonego przez Matkę Teresę
z Kalkuty , wprawiły w osłupie-
nie katoobłudne władze tego mia-
sta. Gdy w magistrackich salonach
spotkały się z wiceprezydentem,
odmówiły nawet herbaty, tłuma-
cząc, że nie mogą niczego jeść ani
pić, nie dzieląc się przy tym z bied-
nymi. Poprosiły też o skromniej-
szą siedzibę dla siebie. W tymcza-
sowej kaplicy przy ul. Łąkowej
siostrzyczki siedzą na kawałku
płachty workowej, choć oferowa-
no im dywan. Ubóstwo siostrzy-
czek najbardziej szokuje księży,
którzy w biednej Łodzi żyją jak
pączki w maśle. Na szczęście nie
zaproszono misjonarek do bisku-
piego pałacu, bo z pewnością do-
znałyby szoku i nie byłoby z nich
pożytku.
PaS
ŻYWIĄ I BRONIĄ
Obok katolickiego harcerstwa,
parafialnej turystyki, kościelnych im-
prez sportowych, czyli parafiad, ist-
nieje w naszym pięknym kraju tak-
że pierwsza klerycka drużyna Wod-
nego Ochotniczego Pogotowia Ra-
tunkowego. Akurat ta inicjatywa ko-
ścielna jest wyjątkowo pożyteczna,
bo odpowiednio przeszkolone siły
TONY SPADA
R.P.
W ciągu zaledwie kilku mie-
sięcy liczba niemających zaufa-
nia do Tony’ego Blaira wzrosła
z 28 do... 66 proc. Powód? Iście
96309446.025.png 96309446.026.png 96309446.027.png 96309446.028.png 96309446.029.png 96309446.030.png 96309446.031.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin