Fakty i Mity 30-2002.pdf

(1893 KB) Pobierz
str_01_30.qxd
Polska mniejsza o 1000 hektarów
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 30 (125) 26 lipca – 1 sierpnia 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Środkowej o powierzchni 312 685
kilometrów kwadratowych – tak
uczą się dzieci w szkołach. STOP! Czas
zweryfikować szkolne podręczniki,
bowiem – według bardzo ostrożnych
wyliczeń – przynajmniej 10 PROCENT
RDZENNIE POLSKIEJ ZIEMI
PRZESZŁO POD JURYSDYKCJĘ
PAŃSTWA WATYKAŃSKIEGO.
Przedstawiamy kolejny akt kościelnego
rozbioru Polski. Tym razem historia
dzieje się w Zabrzu.
Str. 10 i 11
Katolickie miłosierdzie
Microsoft daje...
Na warszawskim Stadio-
nie Dziesięciolecia pan Ko-
walski kupuje komputerowy
program Windows za 15 pro-
cent jego wartości. I to jest
wielkie przestępstwo, za któ-
re może on trafić do więzie-
nia. Tuż obok, na plebanii,
ksiądz Kowalski nabywa ten
sam produkt Microsoftu z...
95-procentowym (!) opustem,
i tu już mowy o przestępstwie
nie ma. To się teraz nazywa
„świetny interes”.
W skrajnie faszystow-
skich szkołach NSDAP w la-
tach trzydziestych tworzono
rasę nadludzi. Bardzo mło-
dy kandydat na nadczłowie-
ka miał np. za zadanie wy-
dłubać oczy wyhodowanemu
przez siebie kotkowi lub sie-
kierą odciąć łeb ulubione-
mu psu. Jeśli myślicie, że od
tych strasznych czasów wie-
le się zmieniło, to jesteście
w błędzie.
Str. 8 i 9
Str. 7
P olska to kraj w Europie
96287073.022.png 96287073.023.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 30 (125) 26 VII – 1 VIII 2002 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
WSTYD I HAŃBA, TOWARZYSZE, CZYLI –
Co się odwlecze...
Ponad cztery miesiące temu komitet założycielski Anty-
klerykalnej Partii Postępu RACJA złożył w Sądzie Okręgowym
w Warszawie, VII Wydziale Cywilnym i Rejestrowym (al. So-
lidarności 127, tel. 0-prefiks-22/620-37-33) ponad 6 tysięcy
deklaracji członkowskich wraz z kompletem dokumentów nie-
zbędnych do rejestracji partii. Wszystko było wcześniej skru-
pulatnie przejrzane przez wytrawnego mecenasa Cellera
z Łodzi. Na tym kończy się ślad po naszym wniosku. 6 ty-
sięcy najbardziej aktywnych z aktywnych Czytelników „FiM”
czeka i traci cierpliwość. Przed nami wybory samorządowe
w październiku. Ludzie palą się do działania. Ba, oni oczywi-
ście już działają, ale samo powstanie w naszym klerykalnym
kraju partii antyklerykalnej – z pewnością dodałoby im skrzy-
deł. Nie ma partii – nie można zbierać składek na cele sta-
tutowe i kampanię wyborczą. Dzwonią więc do redakcji, przy-
syłają listy i pytają: co z partią? kiedy rejestracja? Członko-
wie RACJI to ludzie czynu, a sama partia nie po to powsta-
je, żeby grzać kanapy. Nie będziemy czekać z założonymi rę-
kami. Na spotkaniu zarządów komitetów wojewódzkich
26 lipca zaproponuję następującą strategię: jeśli po rozmo-
wie w sądzie, na którą komitet założycielski jest zaproszony
8.08, nie nastąpi rejestracja w ciągu dwóch tygodni – zor-
ganizujemy pikietę pod sądem, Sejmem i chyba jeszcze gdzieś...
Oprócz Kościoła jest bowiem siła, której bardzo zależy na tym,
żeby nasza partia nie zaistniała w wyborach samorządowych.
To się nie uda, bo nasi kandydaci – zamiast z listy partyjnej
– i tak wystartują z list komitetów obywatelskich. Liczy się
jednak fakt, fakt powstania nowej formacji politycznej, ma-
jącej na starcie więcej członków niż Platforma Obywatelska
czy PiS – druga i czwarta siła parlamentarna w kraju! Ce-
lowe opóźnianie rejestracji APPR jest sprawą ewidentną.
Kto dokładnie macza w tym swoje brudne paluchy – wkrót-
ce opiszemy. A teraz, póki nas jeszcze do końca szlag nie
trafił, rozważmy na zimno całą sytuację.
Partie polityczne – zbiorowiska ideowców i karierowiczów,
siedliska korupcji – należą do najważniejszych elementów de-
mokracji parlamentarnej. Dla antyklerykałów, którzy chcą prze-
mienić oblicze tej ziemi, też niestety nie ma innej drogi.
W wielu krajach procedura rejestracji partii jest maksymalnie
uproszczona (Węgry, Rumunia, a nawet Rosja). A w Polsce?
W roku 1990, na fali zachłystywania się wolnością,
kontraktowy Sejm przyjął bardzo liberalną ustawę
o partiach politycznych. Zakładała ona przede wszyst-
kim prowadzenie ewidencji partii. Oznaczało to, że
sąd, któremu powierzono prowadzenie owego reje-
stru, może wyłącznie przyjąć do wiadomości, iż
grupa ludzi chce działać w partii mającej swoją na-
zwę, program i władze.
Tak było do roku 1995. Wtedy to odezwał się Try-
bunał Konstytucyjny pod wodzą profesora Andrzeja
Zolla. Trybunał musiał wykazać, że jest potrzebny, do-
konał więc wykładni ustawy o partiach politycznych.
Nałożył na zgłaszających obowiązek dostarczania sta-
tutu, a sądowi nakazał jego uważną lekturę. Chodziło zwłasz-
cza o niedopuszczenie do organizowania się grup antyspo-
łecznych, faszystowskich itp.
W roku 1997 postanowiono jeszcze bardziej ograniczyć
swawolę tworzenia partii, będących już wówczas przykryw-
ką do różnych interesów połączonych z upodobaniami, np.
oglądaniem wideo czy piciem piwa. Lewicowy parlament
ustalił, iż partia nie zostanie zarejestrowana, jeżeli nie znaj-
dzie tysiąca obywateli, którzy złożą na deklaracjach swoje au-
tografy. Jednak, aby osłodzić nieco ten ból – w imię demo-
kracji – posłowie zobowiązali sąd do niezwłocznego doko-
nywania wpisu . Nie określono jednak ściśle tego terminu.
W przypadku stowarzyszeń wynosi on maksymalnie 3 mie-
siące. Zwyczajowo dotyczy to również partii.
Nasi Czytelnicy, póki co, nie są jeszcze pozbawieni w Ka-
tolandzie praw publicznych, postanowili więc się zrzeszyć,
co zresztą zapewnia im konstytucja. Zebraliśmy deklaracje,
zamiast tysiąca – sześć tysięcy. Antyklerykalna Partia Postę-
pu RACJA złożyła wszystkie papiery 25 marca 2002 r. Sąd
w kwietniu zażądał uzupełnienia naszego wniosku o kilka punk-
tów (dupereli) – takie jego prawo. W statutach wielu partii,
działających od lat, do dziś są takie uchybienia, jakie nam
POLSKA/USA Prezydent Kwaśniewski jest zachwycony wizy-
tą za wielką wodą, choć poza deklaracjami o wzajemnej przy-
jaźni i poklepywaniem – nic się na razie nie stało, a jak nie ku-
pimy od jankesów F16, może się spieprzyć na dobre. Od teraz
jednak „drzwi pałacu prezydenckiego w Warszawie są otwarte
dla wszystkich amerykańskich przedsiębiorców, którzy uważa-
ją, że nie są w Polsce właściwie traktowani”.
Oby tylko dla „źle traktowanych” obywateli polskich, którzy ze
swoich podatków płacą pensję panu prezydentowi, pałacowe
drzwi nie zostały zamknięte.
wytknięto na dzień dobry. Sądowi nie chodzi, przynajmniej
oficjalnie, o nazwę: antyklerykalna. Polecenie sądu jest świę-
te, więc natychmiast je wykonaliśmy. Od maja Sąd Okręgo-
wy w Warszawie milczał jak zaklęty. W końcu, po setkach
naszych telefonów, zaproszono nas (również telefonicznie!)
na – uwaga! – „rozmowę w sprawie wpisu do ewidencji”.
Tknięci złym przeczuciem, a dokładnie opinią prawnika, zaję-
liśmy się lekturą kodeksu postępowania cywilnego i... nie
znaleźliśmy „rozmowy” jako sposobu podejmowania przez sąd
decyzji. Jest wymiana korespondencji, rozprawa rejestrowa,
ale nie „rozmowa”!
Najciekawsze jest jednak to, że – jak wynika z informa-
cji, które uzyskaliśmy w Ministerstwie Sprawiedliwości – Sąd
Rejestrowy dokonywał wpisu do ewidencji partii przeciętnie
w ciągu miesiąca i dwudziestu dni od złożenia wniosku.
W przypadku Platformy Obywatelskiej, gdzie o wpis wystę-
powały dwa podmioty o takiej samie nazwie, czas ten uległ
rekordowemu wydłużeniu do 90 dni. Ministerstwu Sprawie-
dliwości i sędziom (wszystkim!) przypominamy (gdyż chyba
w natłoku spraw zapomnieli), że Polska ratyfikowała europej-
ską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych
wolności. Przewiduje ona, iż każdy ma prawo do rozpatrze-
nia jego sprawy przez sąd w rozsądnym terminie. Jednak do
określenia, co znaczy roz-
sądny termin, potrzeba
jeszcze rozsądnych ludzi.
W Polsce – jak wynika
z analizy orzecznictwa Eu-
ropejskiego Trybunału Praw
Człowieka – nagminnie łamie
się to prawo, co kosztuje nas, po-
datników, niemałe pieniądze, jakie wy-
płacamy w formie odszkodowań dla po-
szkodowanych.
Ale do rzeczy. O co chodzi? Chodzi
o następną,
DUKLA/TYLAWA Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych po-
twierdził wiarygodność zeznań dzieci z Tylawy, które były mo-
lestowane przez miejscowego proboszcza. Podważono tym sa-
mym opinię biegłej, która stwierdziła, że dzieci kłamały.
Sprawa jest wałkowana przez media i sądy tylko dlatego, że na-
pisała o niej „Wyborcza”. Chcecie 30 podobnych przypadków?
Służymy archiwum „FiM”!
KANADA Spotkanie z Papą nie jest przełomowe i rekordowe
jak zwykle. Z przewidywanych 750 tys. młodych ludzi do To-
ronto na Światowe Dni Młodzieży przybyło około 300 tys. piel-
grzymów. Po kieszeni dostanie kanadyjski Krk, bo już poniósł
koszty wynajmu obiektów i sprzętu. Mówi się nawet o 25 mln
dolarów strat. Tymczasem – pod naciskiem kanadyjskich kato-
lików – premier Jean Chretien zdecydował się jednak na ofi-
cjalne przywitanie JPII na lotnisku w Toronto.
Jak to pan premier szybko się uczy!
Chrześcijańskie organizacje broniące praw człowieka zorgani-
zowały alternatywne, antypapieskie obchody w jednym z ko-
ściołów anglikańskich w Toronto. Kanadyjskie i amerykańskie
stowarzyszenia osób wykorzystywanych seksualnie przez du-
chownych domagają się możliwości spotkania z papieżem.
Papież już dokonał przełomu, zauważając problem, a plemię
niewierne oczekuje cudu?!
USA Daleko idącej reformy Krk domagają się amerykańscy ka-
tolicy, którzy powołali w tym celu organizację „Głos Wierne-
go”. Wśród członków są działacze rad parafialnych oraz ofia-
ry napastowania seksualnego duchownych, a także katolicy
z kilku państw europejskich. Organizacja chce, by parafianie
mogli współdecydować o wyborze proboszczów i biskupów.
Będzie też apelować do papieża o odsuwanie księży pedofilów
od pracy w parafiach, zgodnie z decyzją episkopatu USA.
JPII na pewno przebaczy „Głosowi Wiernego”...
Zbankrutowała firma telekomunikacyjna WorldCom. Była to
plajta wszech czasów. Akcje firmy wartej 100 mld dolarów
w ciągu kilku tygodni spadły z 64 dolarów do 9 centów.
Amerykanie powinni uczyć się od Watykanu, który przetrwał już
niejedną bessę na giełdzie ludzkiej naiwności.
NIEMCY Mnożą się przypadki przestępstw seksualnych kapłanów
rzymskokatolickich. Afery objęły już wszystkie niemieckie die-
cezje. W Osnabrueck w Dolnej Saksonii skazano na 2 lata wię-
zienia księdza, który molestował 14 chłopców, a w Darmstadt,
Dortmundzie i Moguncji oskarżono następnych duchownych.
Papież mówił tylko o „amerykańskim problemie” – czyżby się
pomylił?!!
Kobiety wyświęcone na księży wystosowały protest do papieża,
sprzeciwiając się szantażowaniu ich ekskomuniką przez kard.
Ratzingera. Demonstrowały też przed arcybiskupstwem w Mo-
nachium. Na przyszły rok zapowiedziano już święcenia następnych
6 kobiet i czterech mężczyzn, w tym jednego małżeństwa.
Kobiety zapewne zostaną wyklęte – w końcu nie dopuściły się
jakiejś „błahostki” w rodzaju gwałtu na nieletnich, aby były
traktowane ulgowo...
WIELKA BRYTANIA Brytyjczycy są w szoku. Lekarz rodzinny
z Manchesteru, Harold Shipman, zabił nie 15, lecz 215 pacjen-
tów. Doktorek mordował głównie starsze i chore kobiety. Wstrzy-
kiwał im heroinę w trakcie wizyty domowej. Zabijał od począt-
ku swej lekarskiej praktyki, czyli przez 23 lata. Jest przykład-
nym mężem i ojcem czwórki dzieci.
Podobno wziął sobie do serca gadki o przeludnieniu na świecie...
zorganizowaną, bezczelną akcję topienia przeciwnika – w pań-
stwie o demokratycznym podobno ustroju. Z naszych ustaleń
wynika, że jest to – jeśli nie wspólna, to z całą pewnością
prowadzona równocześnie akcja Kościoła oraz SLD. Hierarcho-
wie Krk chcą choćby o kilka miesięcy, choćby do wyjazdu pa-
pieża, odwlec swoją wielką porażkę, czyli fakt powstania we
własnym mateczniku tak silnej partii antyklerykalnej. Papa mógł-
by tego po prostu nie przeżyć. My to rozumiemy i szanujemy
zarówno zdrowie papieża, jak i wolę siły przewodniej narodu.
Ale zakulisowe działania decydentów SLD to już świństwo na
miarę oszukania przez tę proklerykalną klikę milionów własnych
wyborców. Nie jest żadną tajemnicą, iż każdego dnia z Soju-
szu odchodzą dziesiątki jego członków. Wielu najbardziej ide-
owych przechodzi do APPR. Ten proces narasta i będzie nara-
stał. Trzeba więc, korzystając z posiadanej władzy i instrumen-
tów, rzucić przeciwnikowi kłody pod nogi: utrudnić rejestrację,
stworzyć wrażenie, iż to my – SLD, a przynajmniej jakaś na-
sza odnoga, zajmie się klerykalizacją, aborcją itd. Trzeba też
było koniecznie zmienić ordynację wyborczą, aby „jakaś RA-
CJA” nie zabrała głosów nam, wielkiemu Sojuszowi.
No to, towarzysze, zobaczymy. Mądrzy ludzie już się na
was poznali.
IRLANDIA PÓŁNOCNA Prowadząca przez trzydzieści lat krwa-
wą kampanię terrorystyczną Irlandzka Armia Republikańska
(IRA) przeprosiła za ofiary wśród ludności cywilnej. W zaska-
kującym oświadczeniu katoliccy terroryści przeprosili także ro-
dziny ofiar, oferując „szczere wyrazy współczucia”.
Szczera, katolicka spowiedź wymaga zadośćuczynienia. Tymcza-
sem IRA... nawet nie postanowiła poprawy.
ROSJA Na wniosek ministerstwa prasy sąd moskiewski wydał
decyzję o wstrzymaniu wydawania gazety „Russkije Wiedomo-
sti” publikującej materiały o charakterze ekstremistycznym,
nacjonalistycznym i antysemickim.
Czyżby rosyjskojęzyczna mutacja „Naszego Dziennika"?
UKRAINA Przedstawiciel Ukraińskiego Kościoła Prawosławne-
go Patriarchatu Moskiewskiego, ksiądz Aleksander Abramow,
zaprotestował przeciwko erygowaniu nowych diecezji rzymsko-
katolickich na Ukrainie (papież powołał do istnienia dwie ko-
lejne na początku maja) oraz przekazywaniu Krk ziemi i ma-
jątków państwowych.
Ale mają Ukraińcy farta, jeszcze trochę i będą żyli jak w Polsce.
JONASZ
96287073.024.png 96287073.025.png 96287073.001.png 96287073.002.png 96287073.003.png
Nr 30 (125) 26 VII – 1 VIII 2002 r.
GORĄCY TEMAT
3
niem pan Tadeusz żąda
od Urzędu Skarbowego
w Suwałkach zwrotu nadpłaconego
podatku, czyli – bagatela – pół mi-
liona złotych. Tadeusza G., właści-
ciela hurtowni kosmetyków „Juve-
na”, Centralne Biuro Śledcze
zatrzymało pod koniec ubiegłego ro-
ku. Zarzuty banalne: fałszowanie fak-
tur, wyłudzenie zwrotu podatku VAT
za towar, który w istocie nigdy nie
z nich obdarowało Krk sumkami
po 21 tys. PLN.
To tylko jeden z przykładów
„darczynnej” rywalizacji małżeństwa
G. W sumie oboje „dali na tacę”
okrągły milionik – na taką bowiem
kwotę opiewają pokwitowania od
księży. Darowizny owe wielce zdzi-
wiły prokuraturę i policję, bo ów-
czesny całkowity dochód rodzinnej
firmy „Juvena” był nieporównanie
niższy. – A może – zastanawiał się
Kupowali samochody, jeden z nich
odwiedzał regularnie białostockie
agencje towarzyskie, drugi grał
w karty, trzeci lubił dużo zjeść i jesz-
cze więcej wypić... itd.
Dług wdzięczności, jaki suwal-
scy księża mają wobec Tadeusza G.,
jest ogromny. Z drugiej strony, dzię-
ki księżowskiej opiece (chociaż nie
tylko), przez całe lata hurtownia ko-
smetyków „Juvena” nie była kontro-
lowana przez fiskusa. Jeżeli bowiem
wpłynęłyby do suwalskiej skarbówki
dużo wcześniej, tak jak się należy.
Wielebny J. Zawadzki z maleń-
kiej parafii Najświętszego Serca Pana
Jezusa dostał pół nowej bańki, to jest
5 mld starych złotych. Po obejściu
parafii jakoś tego nie widać. W koń-
cu za pół miliarda można w Suwał-
kach zacząć budowę drugiego Wawe-
lu. Słynni z przewalania bankowej for-
sy salezjanie dostali od Tadeusza G.
– wstyd powiedzieć – zaledwie 350 tys.
– Kiedy otrzymaliśmy rozkaz
– mówi jeden z policjantów biorących
udział w akcji – sądziliśmy, że to ja-
kaś prowokacja albo co. Tego jesz-
cze nie było: robić rewizję na kilku
plebaniach i przesłuchiwać księży!
Efekt śledztwa, choć całkowicie
utajniony, jest jednak dla katolickich
duszpasterzy i ich darczyńcy bardzo
zły. Red. Helena Wysocka z „Ku-
riera Porannego”, która w Suwał-
kach mieszka i ma doskonałą w opi-
sywanej materii orientację, napisa-
ła: „W wyjaśnieniach księży pojawiły
się stwierdzenia: »pewne środki«, »dość
duże pieniądze«, »trochę«. Żaden
z proboszczów nie prowadził szcze-
gółowych rozliczeń finansowych” .
(„KP” z 19 VII br.) Jednocześnie
jeden z członków rady parafialnej od
Serca Jezusa, czyli od wielebnego
Zawadzkiego, powiedział, że nic im
nie wiadomo o jakiejkolwiek daro-
wiźnie. No to gdzie jest 5 miliardów
starych złotych, księże proboszczu?
Nasz informator z suwalskiego
Urzędu Skarbowego mówi, że ca-
ła sprawa z darowiznami miała być
rodzajem balonu próbnego, wysła-
nego przez Tadeusza G. i zaprzy-
jaźnionych klechów. Gdyby ten pa-
tent się sprawdził, podobnych kwi-
tów na sumy rzekomych darowizn
można by było wyprodukować wię-
cej. Przecież nie o jeden milion
złotych tutaj idzie. – Tadeusz G. nie
grał w drobne – mówi jeden z po-
licjantów zaangażowanych w śledz-
two. – To czubek góry lodowej.
Próbny balon aeronautów prze-
kręciarzy za bardzo się, niestety, roz-
dmuchał i zerwał z uwięzi. Jak i gdzie
doleci? Sprawę będziemy bacznie śle-
dzić.
Najzwyklejszy cud
Klęcząc pod krucyfiksem w celi aresztu, Tadeusz G.
doznał olśnienia. Przypomniał sobie mianowicie
po dwóch latach, że podarował klechom okrągły
milionik złotych. Takie nagłe iluminacje są coraz
częstsze w kołach zbliżonych do rodzimego Kościoła
rzymskokatolickiego. Ot, najzwyklejsze cuda po prostu.
Tadeusz G. zatrudnił w firmie świe-
żo emerytowanego naczelnika urzę-
du skarbowego, to zapewne nie dla
jego finansowych talentów.
Przez całe lata niewielkie Suwał-
ki pełnym głosem mówiły o małych
obrotach, ale za to horrendalnych
zyskach hurtowni „Juvena”. Ten głos
jakoś jednak nie docierał ani do
organów ścigania, ani do skarbów-
ki. W normalnym kraju – co tam?
– jeszcze piętnaście lat temu, w zgni-
łym PRL-u – sam fakt wybudowa-
nia luksusowej rezydencji nad Wi-
grami postawiłby na nogi wszystkie
służby. W Suwałkach fakt ten prze-
szedł niezauważony.
Tymczasem suwalscy proboszczo-
wie – dzisiaj ostro atakowani przez
media – zamykają się na plebaniach
i nie chcą rozmawiać. Nic dziwnego.
Wszystko wskazuje na to, że zaświad-
czenia o darowiznach podpisywali
dopiero teraz, na prośbę zwolnio-
nego z aresztu Tadeusza G. Gdyby
było inaczej, poświadczenia darowizn
zł. Zgłoszone w suwalskim urzędzie
skarbowym kwity darowizn wymienia-
ją jeszcze proboszcza ze wsi Pawłów-
ka, którego G. obdarował sumą 70 tys.
zł, i wielebnego Gwiazdowskiego
z parafii św. Aleksandra, który zado-
wolił się 100 tys. zł.
Nikt się jednak w Suwałkach nie
spodziewał, że policja i prokuratura
zareagują w sposób niegodny urzęd-
nika państwowego Trzeciej Klerykal-
nej. Proszę sobie otóż wyobrazić, że
– to brzmi jak bajka – na plebaniach
wymienionych proboszczów... doko-
nano przeszukania. Policja szukała
albo pieniędzy, albo dowodów ich wy-
datkowania. Oficjalnie obdarowanych
proboszczów przesłuchano i pytano
bezczelnie, co zrobili z forsą – jeśli ona
w ogóle była? Zdenerwowani sutan-
nowcy przebąkiwać coś zaczęli, że
utrzymywali finansowo biedne para-
fie na Białorusi. – A gdzie zgłoszenia
celne na wywóz z Polski pieniędzy?
– czepiali się bezbożni funkcjonariu-
sze sami własną odwagą zdumieni.
istniał lub nie był wyeksportowany
za wschodnią granicę. Według do-
tychczasowych ustaleń, G. ciachnął
budżet państwa na około miliona zło-
tych. Z nieoficjalnych przecieków
wiadomo jednak, że szmalu było ciut
więcej. Jak dużo więcej – nie wia-
domo, wiadomo tylko, że z działal-
ności małej hurtowni Tadeusz G. wy-
stawił sobie przepyszną rezydencję
nad jeziorem Wigry, tuż obok klasz-
toru Kamedułów...
Aresztowany G. nie posiedział
długo. Najpierw był atak serca, póź-
niej nagle wykryty tętniak mózgu. Ad-
wokaci Tadeusza G. proponowali su-
walskiemu sądowi kaucję w wysoko-
ści 200 tys. złotych. „A po jasną cho-
lerę aż tyle?” – zdziwił się sąd i uznał,
że jest to suma nazbyt wygórowana,
bo wystarczy stówa. Ten symptoma-
tyczny incydent o układach w Suwał-
kach mówi więcej niż spekulacje lo-
kalnej prasy na temat powiązań bo-
gatego biznesmena z lokalnymi eli-
tami i wszechmocnym klerem.
Czy są to spekulacje wyssane
z palca? Chyba nie, jeśli przyjmie
się do wiadomości, że aresztowane-
mu nie odebrano telefonu komór-
kowego, a i żoneczkę wpuszczano
mu do celi, kiedy chciał – może
w celach erotycznych, a może w spra-
wie dyspozycji dotyczących „czysz-
czenia” ksiąg firmy. Kto to wie...
Wiadomo natomiast ponad
wszelką wątpliwość, że małżonko-
wie G. wprost prześcigali się (przy-
najmniej w antydatowanych kwitach)
w obdarowywaniu Kościoła rzym-
skokatolickiego. Prześledźmy to na
niektórych pokwitowaniach.
11 września Roku Pańskiego
2000 pani Walentyna G. miała ka-
prys podarować jednemu z pro-
boszczów 40 tys. PLN. „Wstyd da-
wać wielebnemu takie gówniane
pieniądze”, zdenerwował się mąż
Tadeusz i tego samego dnia (sic!)
dorzucił od siebie 45 tysiaków.
Walentyna zawyła z urażonej du-
my i już 2 października pobiegła
do plebana z kwotą 35 tys. zło-
tych. „Nie ze mną takie numery”
– uśmiechnął się dobrodusznie Ta-
dek i przebił żonkę sumką 48 ty-
sięcy darowizny. 2 grudnia oboje
małżonkowie pogodzili się i każde
prokurator – G. kupili od wieleb-
nych stosowne oświadczenia za – po-
wiedzmy – 10 procent wartości uwi-
docznionych na nich sum. Wszak ta-
kie „FiM” pisały już o podobnych
przekrętach, np. w numerze 28/2002.
– Tadeusz dawał proboszczom
sporo pieniędzy i to nie jest tak, że
oni nagle, dzisiaj, wystawili lewe
zaświadczenia o darowiznach, żeby
ratować mu skórę – opowiada jeden
z księży z obdarowanej parafii. – Tyl-
ko że Tadek nigdy nie brał od nich
żadnych pokwitowań. Miał olbrzy-
mie pieniądze i prowadził beztro-
ski sposób życia. Inna rzecz, że pro-
boszczowie wcale nie wykorzystywa-
li tych pieniędzy na cele parafialne.
JANUSZ WRUBEL
MarS
Nowy mesjasz?
– Moja zasada mówi: będę kochał życie po-
nad wszystko, życie jest wartością największą.
Wiele jest idei oraz wartości na świecie, z któ-
rymi należy żyć, ale nie ma żadnej, za którą na-
leżałoby życie poświęcić. Istniejemy pomiędzy
dwoma czasami nieistnienia. Między czasem, kie-
dy jeszcze się nie urodziliśmy, i czasem, kiedy
już nie żyjemy. Czas życia jest
naszym niebem, rajem, szczę-
ściem, miłością i wszystkim, co
jest najpiękniejsze.
– Obchodzi Pan w swojej
religii cztery święta w roku.
Jakie to święta?
– Te święta to główny ka-
non mojej religii, a więc: Świę-
to Życia, Święto Miłości, Świę-
to Dobra i Dobroci oraz Świę-
to Przodków. Moja doktryna re-
ligijna jest w pełni wolna, nie-
zależna od niczego i od nikogo.
Każdy może wziąć udział w mo-
ich świętach, niezależnie od swo-
jego wyznania i światopoglądu. Organizuję je we
własnej warszawskiej pracowni malarskiej, bo
Religia Życia jest moim osobistym wyznaniem,
a moje rozważania filozoficzne są dla wszystkich.
Nie obchodzę żadnych innych świąt, natomiast
uczestniczę we wszystkich świętach każdego
wyznania, jeśli przedstawiciele danej religii mnie
na nie zaproszą. Chciałbym życzyć wszystkim
czytelnikom „Faktów i Mitów” – tym, którzy wie-
rzą, i tym, którzy chcą w cokolwiek wierzyć lub
chcą być wierni temu, w co wierzą – wszelkiej
radości życia.
Rozmowa ze Stefanem Królem, doktorem nauk humanistycznych,
malarzem, twórcą Religii Życia skupiającej wąskie grono zwolenników.
– Dlaczego stworzył Pan własną religię?
– Poszukując odpowiedzi na dręczące mnie
pytania metafizyczne, nie znalazłem swojego
miejsca w żadnej ze znanych mi religii świato-
wych. Zacząłem poszukiwać rozwiązań, idąc wła-
sną drogą filozoficznych rozmyślań. Wszystkie
religie bardzo cenię i uważam, że wszystkie są
równe. Jeżeli człowiek wyznaje jakąś wiarę i czu-
je się w niej szczęśliwy, to jest ona dla niego
wspaniałą siłą, która pomaga w życiu.
– Czym dla Pana jest religia?
– Sprawą osobistą. Jest też zjawiskiem histo-
rycznym, zmiennym. W świecie starożytnej kul-
tury dominowały religie Egipcjan, Greków i Rzy-
mian oraz inne, o których dowiadujemy się już
tylko z książek. Religie są wytworem ludzkiego
umysłu, dążeniem do rozwiązania tajemnic ist-
nienia świata i życia, splotem idei i ideałów, stop-
niem w rozwoju myśli filozoficznych, metafi-
zycznych odczuć i potrzeb, a zarazem prawem
i normami moralnymi.
– Jaka jest Pana religia?
– Jest to Religia Życia. Główna jej idea
mieści się w czterech świętach, które obcho-
dzę. Jeśli chodzi o stosunek do drugiego czło-
wieka, to opiera się ona na zasadach: „Będę
kochał siebie samego oraz drugiego miłością
jego” i „Nie czyń drugiemu tego, co jemu
jest niemiłe”.
– „Jemu jest nie-
miłe”, a nie „tobie”?
Odwrotnie niż w Bi-
blii?
– Tak, odwrotnie.
Cokolwiek dobrego
chcemy uczynić, to
musimy tak postępo-
wać, żeby drugiemu
człowiekowi było to
miłe, a nie tylko nam!
Czyli uczyń wszystko,
aby ktoś był szczęśli-
wy, a nie – w twoim
mniemaniu szczęśliwy.
Drugą zasadą mojej religii jest stosunek do ży-
cia, które uznaję za jedyny cel istnienia. Ponad
życie nie mam żadnego innego. Życie jest je-
dynym dobrem. Poza „jestem i żyję” nie ma
innego. Wszystko, co mam, jest rezultatem ży-
cia; przede wszystkim mam siebie, życie i cały
świat. Kto się nie narodził i nie żyje, ten nic
nie ma. Nie ma doczesnych rozkoszy, a także
metafizycznych wyobrażeń i uniesień. Ten, kto
życie zakończył, nic mieć nie będzie. Kocham
życie, mimo bólu, tragedii, łez i wszystkich
nieszczęść, jakie mnie spotykają.
– Obcy jest Pana religii heroizm, odda-
wanie życia za idee lub wartości materialne.
Rozmawiała
KATARZYNA SZELOCH
Fot. Autor
W związku ze swoim olśnie-
96287073.004.png 96287073.005.png 96287073.006.png 96287073.007.png 96287073.008.png
4
Nr 30 (125) 26 VII – 1 VIII 2002 r.
GŁASKANIE JEŻA
Panie Pogorzelski... gorę!
Piewca zbrodni
to, tłumacząc na język
potoczny, ktoś, kto
zbrodni przyklaskuje,
kto zbrodnię nazywa
wartością, ideą godną
naśladowania. Innymi
słowy, to również
zbrodniarz. Może
nawet gorszy niż inni
zbrodniarze.
czyli niejako w niej uczestniczyli,
pochwalali ją i oswajali. A czymże
według Pogorzelskiego jest zbrod-
nia? To oczywiste...
Zbrodnia równa się so-
cjalizm, Polska Ludo-
wa, „O Nowej to Hu-
cie piosenka” itp. de-
mony.
Czy Pogorzelski
jest idiotą, czy łajda-
kiem? Oto pytanie
godne Szekspira (no-
tabene, wstrętnego
plagiatora). O Pola-
kach idiotach pisał
Piłsudski (wredny so-
cjalista zresztą), ma-
jąc być może na my-
śli typy pogorzelsko-
podobne.
Moim jednak
skromnym zdaniem,
Pogorzelskiego para-
doksalnie ratuje mia-
no idioty. Semantycz-
nie rzecz ujmując, jest
ono nieskończenie
bardziej delikatne niż
określenie „łajdak”.
Zachowując resztki
wiary w człowieka, po-
zostanę więc – może trochę z lito-
ści – przy określeniu „idiota”.
Wszak tylko idiota nie zauważa,
że grzechy młodości dotyczą nie
tylko oplutych przezeń luminarzy
polskiej literatury. Nawet święci
pańscy (w których i tak nie wie-
rzę) potrafili być w młodości ło-
buzami, ba... nawet zbrodniarza-
mi ( św. Paweł, św. Augustyn )
i dopiero później wstąpili na dro-
gę cnoty, a z niej na ołtarze. Je-
dynie idiota może utrzymywać, że
nic a nic nie słyszał o pokoleniu
„pryszczatych”, którzy uwierzyli na
chwilę w nowy porządek i nowy
ład. I wcale to nie jest specjalność
polska akurat. Nawet nie przede
wszystkim. Od grzechu miłości do
poglądów lewicowych (nawet le-
wackich) nie byli wszak wolni wiel-
cy pisarze amerykańscy, angiel-
scy, niemieccy, francuscy. Nie bę-
dę wymieniał nazwisk, bo wszak
idiota zapewne nie słyszał nigdy
o Sartrze, Hemingwayu, Millerze,
Orwellu i wielu innych.
A w Polsce? A w Polsce obok
wielkich pisarzy, których bezpar-
donowo obsobacza Pogorzelski,
działało i wielu innych „pryszcza-
tych”. Ci są dziś pieszczoszkami
Kościoła, tworzą na klęczkach, więc
lepiej ich tamtą, niegdysiejszą po-
stawę przemilczeć. Że co? Że pi-
szę nieprawdę, Pogorzelski? Słu-
żę do poduszki np. lekturą pt. „Bu-
raczana symfonia”. Wiecie, Pogo-
rzelski, kto to napisał? Jak nie wie-
cie, to się douczcie, skoro już ma-
cie ambicję pisać w gazetach.
A ja, Pogorzelski, wiem, kto pi-
sał w latach 1947–1955 produkcyj-
niaki, kto był lektorem „Polskiej Kro-
niki Filmowej” w czasach „procesów
odpryskowych” i kto wreszcie
grywał dzielnych oficerów milicji
obywatelskiej demaskujących ku-
łaków i inne „szwarccharaktery”
się nazywali ci pisarze i ci akto-
rzy. Wiem, ale nie powiem, bo to
dziś nie ma żadnego znaczenia. To
są teraz niejednokrot-
nie naprawdę wielcy
twórcy polskiej kultu-
ry, choć... ich obecna
pozycja „na kolanach”
niespecjalnie mi odpo-
wiada.
A wracając do
tamtych, oplutych
przez Pogorzelskiego...
Tak się składa, że idio-
ta (już ustaliliśmy, że
nie łajdak) stworzył li-
stę „piewców zbrod-
ni”, która zadziwiają-
co pokrywa się z listą
moich ukochanych
twórców. To właśnie ci
„piewcy" uczyli mnie
piękna literackiego ję-
zyka, fajerwerków me-
tafor, dokładności
agogiki wiersza i pro-
zy. Na początku tej
drogi była „Kaczka
dziwaczka” i „Baśń
o stalowym jeżu” (oj,
miał kłopoty z władzą
Brzechwa po napisa-
niu tego dziełka), a na końcu jest
cudowna, zjawiskowa Wisława
Szymborska z jej – choćby – „Uto-
pią”. Po drodze byli Tuwim („Po-
emat sentymantalny”) i zatrzyma-
ny przez cenzurę „Bal w Operze”
oraz Gałczyński, o którego poezji
nie mogę myśleć bez wzruszenia
(„Niobe”). Że o Kapuścińskim
(„Cesarz”) i Słonimskim („Cmen-
tarz warszawski”) już nie wspomnę.
A co z Pogorzelskimi? Nic! Po-
gorzelscy to takie signum tempo-
ris – każdych czasów. Kiedyś nosi-
li mundurki ZMP i wyrzucali
Agnieszkę Osiecką z wydziału
dziennikarstwa UW za to, że mia-
ła w domu biały telefon (napraw-
dę!), dziś odziani w strój sutanno-
podobny gotowi są znów służyć „je-
dynie słusznej prawdzie”. Bo „je-
dynie słuszna prawda” ma to do
siebie, że jest nieśmiertelna. Na
szczęście wielka literatura też.
MAREK SZENBORN
PS Mam jeszcze mały quiz dla
Pogorzelskiego. No bo jak już cyto-
wać, to wszystkich i pełną garścią.
A dlaczego nie? Kto pisał tak: „III
Rzesza podjęła tytaniczną próbę
realizacji wielkiej idei, która ma przy-
nieść odrodzenie ludzkości. Trudno
nie przyznać słuszności twierdze-
niom Hitlera (...) jest On twórcą
nowej, genialnej taktyki”. Jakby Po-
gorzelski przypadkiem nie wiedział,
kto jest autorem tych słów, to ja Po-
gorzelskiemu pomogę. To cytat
z przedwojennego „Ateneum Ka-
płańskiego” Stefana Wyszyńskiego .
Tego samego...
Mam nadzieję, że za to, co Pan
napisał – Panie Pogorzelski – bę-
dzie Pan się smażył w piekle. A na
razie to ja gorę, Panie Pogorzelski.
Ze wstydu!
Łotry różnorakiej maści stara-
ją się bowiem swoje łotrostwo ukryć
przed światem, zakamuflować. Apo-
logeci zbrodni przeciwnie: ze zbrod-
ni czynią cnotę, a z cnoty głupotę
lub wręcz godny pogardy idiotyzm.
Przez czynności te obrzydłe stają
się piewcy zbrodni natchnieniem
dla zbrodniarzy faktycznych i po-
winni odpowiadać za współudział.
Czy to możliwe, że w ogóle ta-
cy ludzie istnieją? Możliwe jak naj-
bardziej – przynajmniej zdaniem
nieocenionego „Naszego Dzien-
nika”, a ściślej jego publicysty
– niejakiego Dariusza Pogorzel-
skiego. Jak nazywają się więc owi
„piewcy zbrodni”, czyli wynaturzo-
ne indywidua godne największej
pogardy Polaków katolików, przy-
łapani i opisani przez Pogorzelskie-
go? Ktoś, kto ma słabe nerwy, nie-
chaj natychmiast przerwie czytanie
tego felietonu, bo padną tu za chwi-
lę nazwiska straszne, podłe, zbrod-
nicze, a postacie kryjące się za ni-
mi mogą przyśnić się w nocy i spra-
wić, że obudzicie się z krzykiem,
zlani zimnym potem.
UWAGA, UWAGA! Rozpoczy-
nam ich wymienianie: Wisława
Szymborska, Tadeusz Różewicz,
Ryszard Kapuściński, Wiktor
Woroszylski, Julian Tuwim,
Konstanty Ildefons Gałczyński,
Antoni Słonimski, Mieczysław
Jastrun, Stanisław Jerzy Lec,
Adam Ważyk, Jan Brzechwa
(tak, tak, to ten od „Kaczki dzi-
waczki”).
Matko święta! – zakrzyknie ten
i ów – toć to najwięksi z najwięk-
szych, milowe kamienie polskiej li-
teratury. „Kamienie?! – zawyje na
to Pogorzelski – chyba u szyi pol-
skiej, światłej, postępowej kultury ka-
tolickiej! Kultury, która wydała księ-
dza Benedykta Chmielowskiego
z jego »Nowymi Atenami« i Karola
Wojtyłę ze zjawiskowym i nośnym in-
telektualnie „Bratem naszego Boga”
(że już o sklepie pewnego jubilera nie
wspomnę).
Jakie ma argumenty Pogorzel-
ski na dowód nędzy moralnej Szym-
borskiej, Kapuścińskiego, Różewi-
cza i spółki? Ważkie ma argumen-
ty, młodzieńcze ma argumenty, ba
– nawet historyczne ma argumen-
ty. Bierze oto naszdziennikowy pu-
blicysta na warsztat wczesne wier-
sze wyżej wymienionych i wycho-
dzi mu, że opiewali oni zbrodnię,
Zastępca redaktora naczelnego „FiM” ramię w ramię
z Tuwimem – „piewcą zbrodni”. Zaiste, diaboliczna para
(w filmach radzieckich grał ich
np. z upodobaniem Włodzimierz
Wysocki i nie chciałbym być w skó-
rze kogoś, kto dziś w Rosji, np.
w samo południe, w centrum Mo-
skwy nazwałby tego wielkiego bar-
da „piewcą zbrodni”). Wiem, jak
ją się jak ta panna, któ-
ra i chciałaby, i boi się.
Najpierw poparli wejście Pol-
ski do Unii Europejskiej, ale
gdy z Brukseli nadeszła nie-
dawno wieść o rezolucji Par-
lamentu Europejskiego na te-
mat aborcji, środków antykon-
cepcyjnych i edukacji seksual-
nej, stanęli dęba.
– przy całkowitym braku takiej edu-
kacji – zachodzenie nastolatek
w ciążę jest plagą.
Wszystkie statystyki jedno-
znacznie wskazują, że tam, gdzie
jest najlepszy dostęp do środków
antykoncepcyjnych i edukacji sek-
sualnej, liczba aborcji jest najmniej-
sza. Ale czy biskupom naprawdę
chodzi o zmniejszenie ilości abor-
zaś cały czas pilnują, by ten strach
utrzymać. Są niczym kapłani z „Fa-
raona” Bolesława Prusa , których
siła zależała od przekonania lu-
du, iż posiadają moc daną od bo-
ga. Prawo antyaborcyjne w Polsce,
zresztą powszechnie łamane, dziś
służy głównie jako „logo” potęgi
Krk w Polsce, znak jego wpływów
(a wpływy to pieniądze). Dramat
w tym, że jego
utrzymywanie od-
bywa się tak
ogromnym kosztem
społecznym. Ale
kto przemówi bi-
skupom do zakutych, choć na swój
sposób cwanych łbów? Kto nakło-
ni ich, by wreszcie stali się obywa-
telami baczącymi na dobro publicz-
ne i przestali zachowywać jak oku-
panci? Wygląda niestety na to, że
raczej nie Leszek Miller i SLD.
A przecież, skoro Miller tak bar-
dzo pragnie wprowadzić kraj do
UE, to powinien wsłuchiwać się
bardziej w głos płynący stamtąd
niż w pomruki i gromy z Episko-
patu. Kiedy Miller i ta nasza nie-
szczęsna pseudolewica zechcą to
zrozumieć? Kiedy pojmą, że po-
parcie watykańskich biskupów dla
naszego wejścia do Unii to ofia-
rowywanie Niderlandów i sprzeda-
wanie Kolumny Zygmunta?
KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI
Za i przeciw
Ech, ci nasi bi-
skupi to idealiści!
Oni chyba myślą, że
Unia to dobra cio-
cia, która spełni
wszystkie nasze oczekiwania, a nie
nałoży żadnych wędzideł i nie po-
stawi żadnych wymagań. Myślą też
chyba, że ładując sporą kasę do Pol-
ski, Unia będzie jednocześnie do-
pieszczać wszystkie biskupie rosz-
czenia i przyklaskiwać na dłuższą
metę konserwowaniu wszystkich
durnot, które oni pragnęliby utrzy-
mać nad Wisłą. Gdyby – zamiast
wsłuchiwać się wyłącznie we własny
głos – zechcieli wysłuchać np. pani
Anne van Lackner , inicjatorki re-
zolucji, to dowiedzieliby się, że
w Amsterdamie jest cztery razy
mniej ciąż nastolatek niż w Londy-
nie, a to dlatego, iż w Holandii jest
o wiele lepsza edukacja seksualna
niż w Wielkiej Brytanii. O Polsce
nawet nie ma co mówić, bo u nas
cji? Im to zwisa! Co im tam ja-
kieś ciąże dziewczynek! Co im tam
zdrowie i los tysięcy kobiet! Dla
nich najważniejsze jest utrzymanie
władztwa nad polskim prawem
i obyczajem, bo to im daje poczu-
cie siły i przekłada się na kon-
kretne korzyści polityczne i eko-
nomiczne. Bo jeśli politycy boją się
kleru na tyle, że wstrzymują się
przed zmianą niemądrego prawa,
to znaczy, że skłonni są świadczyć
na rzecz Kościoła także rozmaite
inne serwituty. To logiczne. Zatem,
jak pisał Szekspir, w tym szaleń-
stwie jest metoda.
Za PRL było takie powiedze-
nie: „Czy się leży, czy się stoi, par-
tia płaci, bo się boi”. Biskupom
władza płaci, bo ich się boi. Oni
B iskupi polscy zachowu-
96287073.009.png 96287073.010.png 96287073.011.png 96287073.012.png 96287073.013.png
Nr 30 (125) 26 VII – 1 VIII 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
BICZOWANIE
ZA SEKS
socjaldemokratów i Zielonych usta-
wę zaskarżyły chadeckie rządy kil-
ku landów powołując się na arty-
kuł o ochronie rodziny. Tymcza-
sem w ciągu roku funkcjonowania
ustawy takie związki zawarło już
4 tys. par. Z ostrą krytyką decyzji
Trybunału wystąpił niemiecki Ko-
ściół katolicki nazywając orzecze-
nie „dramatycznym odejściem spo-
łeczeństwa od prawdziwych warto-
ści” i postawieniem na głowie do-
tychczasowych zasad prawnych. Za
słuszne likwidowanie dyskrymina-
cji uznał natomiast decyzję Trybu-
nału Kościół Ewangelicki w Niem-
czech, zgadzając się, że pary tej sa-
mej płci powinny mieć podstawo-
we zabezpieczenia prawne. P. S .
akcesoria religijne. Gwoździem
programu mają być buty w kolo-
rze kremowym od szewca Żmii, te-
go samego, który sprawił niegdyś
Wojtyle ulubione kamaszki w jak-
że męskim kolorze... pomidoro-
wym.
Na karę chłosty skazano ośmiu
członków piłkarskiej reprezentacji
Iranu. W ten sposób sportowcy
zapłacili za seksualne uciechy, któ-
rych doznawali w nielegalnych przy-
bytkach miłości w Teheranie. Poli-
cja zidentyfikowała ich na filmach
wideo znalezionych w zlikwidowa-
nych domach publicznych. Jakby
tego było mało, piłkarze musieli za-
płacić jeszcze grzywnę.
ratowania gospodarki przez wice-
premiera, który – jak sam stwier-
dził – jest przygotowany do dzia-
łań antykryzysowych. Dziennikarze
uznali, że gazeta wpisuje się na li-
stę upadających przedsiębiorstw
i może zabiegać o rządową pomoc.
W liście otwartym do wicepremie-
ra napisali: „Ponieważ sami znaleź-
liśmy się w niezwykłej sytuacji – nasz
wydawca nie wypłacił nam wynagro-
dzeń za kwiecień, maj i czerwiec, fir-
ma stoi na skraju bankructwa, a nasz
dowcipny właściciel – spółka 4Me-
dia nabywa kolejne tytuły prasowe,
dynamicznie poszerzając obszar nę-
dzy i rozpaczy – może w Pana pa-
kiecie znajdzie się jakieś rozwiąza-
nie dla nas” . Dziennikarze – jak za-
znaczyli – będą wdzięczni za „wszel-
kie sugestie” Kołodki.
DOBRY INTERES
A.C.
SLD-owskie władze Inowrocła-
wia nie mają głowy do interesów
(albo wręcz przeciwnie...). Od to-
ruńskiej firmy JBM skasowały po-
nad 3 lata temu około 1,3 mln zł
za hektarową działkę w atrakcyj-
nym punkcie miasta, tuż przy ru-
chliwej trasie Bydgoszcz-Poznań.
Trzy miesiące po tej „udanej” trans-
akcji firma JBM sprzedała grunt
za niemal dwukrotnie wyższą ce-
nę. Żeby było śmieszniej, ostatecz-
ny nabywca działki, właściciel sie-
ci marketów „Albert”, wcale nie
przepłacił. Grunt wart był bowiem
2,3 mln zł, co potwierdził rzeczo-
znawca. Szkoda, że o tym „nie wie-
dział” inny rzeczoznawca, który ka-
zał miastu sprzedać działkę za po-
łowę jej rzeczywistej wartości.
Transakcją zajmie się teraz Naj-
wyższa Izba Kontroli.
UŚWIĘCI
PRZEZ SPOŻYCIE
P. S .
Sprzedawcom katolickich świe-
cidełek z papieżem, dla których już
zaczęły się żniwa, pozazdrościli za-
konnicy. Salwatorianie wydali ko-
miks o życiu Karola Wojtyły oraz
multimedialny przewodnik po sank-
tuarium w krakowskich Łagiewni-
kach, zawierający też poświęconą
życiu św. Faustyny grę komputero-
wą dla dzieci. Ale pewnie wszyst-
kich przebiją cystersi ze Szczyrzy-
ca, którzy z wielką pompą wpro-
wadzają na rynek... „papieską” wo-
dę mineralną. Nowego gatunku wo-
dy prosto z klasztornych źródeł ma
zakosztować jako pierwszy sam Pa-
pa, zaś aktem tym uświęci całe źró-
dło. Woda świeżo święcona będzie
serwowana podczas wszystkich pa-
pieskich posiłków w krakowskiej
kurii. Sukces murowany, bo piel-
grzymi nie tkną zapewne żadnego
innego napoju. Gorsza nie chce być
znana z telewizyjnych „Wiadomo-
ści” świecka jeszcze Katarzyna
Kolenda-Zaleska , która planuje
własny hit rynkowy – książkową re-
lację z pielgrzymki.
PAPIEŻ
W TRUSKAWKACH
Przy okazji wizyty w Kanadzie
JPII znalazł czas na kilkudnio-
wy odpoczynek na Truskawkowej
Wyspie na jeziorze niedaleko To-
ronto. 18-hektarowa wysepka ma
kształt truskawki, czemu zawdzię-
cza nazwę. Owoce te tam co
prawda nie rosną, ale ojcowie ba-
zylianie, którzy ugoszczą papie-
ża, zapowiadają, że poczęstują go
marmoladą truskawkową własnej
roboty. Ponadto bazylianie wy-
najęli Polkę, która zapowiada, że
przygotuje papieżowi to co pol-
skie i najlepsze, m.in. bekon, jaj-
ka, gołąbki i kurczaka. Po tak ob-
fitym posiłku JPII nabierze sił do
odprawienia drogi krzyżowej, któ-
rej stacje zbudowano w okolicy
pobliskich kościołów. Bezpieczeń-
stwa Jego Świątobliwości będzie
strzec Kanadyjska Żandarmeria
Królewska. Poza tym wokół wy-
spy na wodzie i powietrzu wyzna-
czono specjalną strefę bezpie-
czeństwa.
POŻEGNANIE
Z ROZSĄDKIEM
P. S .
Solidny i wiarygodny niegdyś
dziennik „Rzeczpospolita” duchem
redakcyjnych komentarzy zaczyna
coraz częściej przypominać Rydzy-
kowy „Nasz Dziennik” (może
otrzymał taką pokutę po Paetzu ?).
Maciej Rybiński w felietonie pod
tytułem „Pożegnanie z rodziną”
skomentował decyzję o uznaniu
przez niemiecki Trybunał Konsty-
tucyjny związków homoseksual-
nych. Wbrew faktom napisał, że
związki takie są w niektórych kra-
jach uprzywilejowane, choć w rze-
czywistości tu i ówdzie są zaledwie
częściowo zrównane w prawach
z parami heteroseksualnymi. „Na-
stępnym krokiem może być uznanie
homoseksualizmu za lepszą formę
zaspokajania popędu” – roztacza
homofobiczno-apokaliptyczną wi-
zję Rybiński, po czym przechodzi
do finału godnego samego Rydzy-
ka – „Panowie, miejmy się na bacz-
ności – wtedy (homoseksualizm) bę-
dzie już przymusowy”. Cóż, czasem
nie sposób oprzeć się wrażeniu,
że skrajny odchył na prawo jest nie
tyle wyborem światopoglądowym,
co raczej przykrą przypadłością
umysłu.
ZAKAZANE MODŁY
R.Kr.
RADNY PEDOFIL
Kościelni tracą monopol.
O molestowanie seksualne nielet-
niej podejrzany jest SLD-owski
radny sejmiku zachodniopomor-
skiego, członek rady powiatu
w Świdwinie, 26-letni Tomasz Z.
Matka poszkodowanej, która zło-
żyła zawiadomienie o przestęp-
stwie, twierdzi, że dziewczynka
– kuzynka radnego – była przezeń
molestowana od 13 roku życia. Po-
twierdza to dzisiaj poszkodowa-
na 17-latka. Prokurator uznał jej
zeznania za wiarygodne, gotowy
jest akt oskarżenia.
P. S .
Arcybiskup chilijskiej archidie-
cezji La Serena – Manuel Donoso
(na zdjęciu) sprzeciwił się budo-
wie meczetu w sąsiedztwie Krzyża
Trzeciego Tysiąclecia wznoszone-
go obecnie na górze El Vigía. Zda-
niem hierarchy, w tym rejonie bę-
dą się odbywać różne uroczystości
chrześcijańskie i byłoby zaskaku-
jące, gdyby stanął tam meczet.
„Mogą się tam odbywać koncerty,
występy artystyczne, konferencje
i spotkania, ale nie wszystko” – pod-
kreślił. Taniec brzucha tak, a mo-
dły innowierców nie?
PTASIE MLECZKO
LEPSZE NIŻ KOŚCIÓŁ
P.Ka.
W plebiscycie miesięcznika „Bu-
sinessman Magazine” na najmoc-
niejszą polską markę – czyli firmę,
instytucję, logo lub wyrób wzbudza-
jący największe zaufanie – zwycię-
żyła... Polska jako taka i jej naród
reprezentowane przez prezydenta
RP Aleksandra Kwaśniewskiego .
Na kolejnych miejscach znalazły się
m.in: Wedel, delicje szampańskie,
ptasie mleczko itd. Kościół rzym-
skokatolicki, za którego „wizerunek
rynkowy” odpowiada prymas Józef
Glemp – znalazł się na... 21 miej-
scu. Tuż przed TVP, frugo i mie-
szanką teatralną, ale daleko za pta-
sim mleczkiem. Badanie zrealizo-
wał instytut SMG KRC na repre-
zentatywnej próbie ludności Polski
wśród 2500 respondentów w wie-
ku 18–69 lat.
POWRÓT
DO KORZENI?
P.Ka.
Meksykańscy biskupi stwierdzi-
li, że kanonizacja i beatyfikacja
trzech Indian, której ma tam do-
konać papież podczas swej lipco-
wej wizyty, pomoże Meksykowi
wrócić do korzeni. Ciekawe, o ja-
kich korzeniach myśleli biskupi?
No chyba że chrześcijańskich, czy-
li bardzo świeżej daty, skoro do-
dali, iż zadbać należy również
o prawa należne pierwotnym miesz-
kańcom kraju. Przypomnieć tu wy-
pada, że pierwotne kultury Mek-
syku, Majów i Azteków, są starsze
niż chrześcijaństwo i zostały znisz-
czone przez katolickich Hiszpanów.
Przy okazji biskupi podsumowali
swój dotychczasowy stosunek do
„tubylców”, przyznając, że „nad-
szedł czas, by ich traktować jako
podmiot praw” . Doczekaliśmy się
tego w XXI wieku! Gdyby ktoś nie
wiedział, jak do tej pory Kościół
traktował rdzenną ludność, wyja-
śnili to sami biskupi: jako „przed-
miot naszej hojności i łaskawości” .
P. S .
WYGRAJ
SPOTKANIE Z JPII
„Super Tydzień Chełmski”
(wspólnie z radiem Bon Ton) po-
stanowił skusić swoich czytelników
„na Ojca Świętego”, czyli zafun-
dować im wyjazd na spotkanie
z Janem Pawłem II . Wystarczy,
że zainteresowani wypełnią dru-
kowaną w kilku kolejnych wyda-
niach gazety kartę zgłoszeniową
(im więcej kuponów, tym większe
szanse), na której wpiszą swoje da-
ne i przynależność do parafii (nie-
stety o klauzuli wyrażającej zgo-
dę na wykorzystanie danych re-
dakcja zapomniała). A spośród
wszystkich zgłoszeń dostarczonych
do redakcji wylosowanych zosta-
nie 20 szczęśliwców, którzy wraz
z jedną osobą towarzyszącą 18
sierpnia pojadą gratis na mszę
z udziałem papieża na krakowskich
Błoniach. Teraz chełmskie media
na pewno dostaną błogosławień-
stwo lokalnego kleru.
A.C.
P. S .
PAPAKAMASZKI
OSTATNIA WOLA
Nieomal zapomniani Skaldo-
wie przypomną się śpiewając pa-
pieżowi w sanktuarium Łagiewnic-
kim. Przygotowuje się także licz-
ne prezenty dla Papy: szaty litur-
giczne (kilkanaście kompletów)
oraz rozmaite złocone i srebrne
Mieszkańcy olsztyńskich Daj-
tek są przerażeni wizją cmentarza
pod swoimi oknami. Wszystko
przez ostatnią wolę proboszcza
tamtejszej parafii Matki Bożej Ró-
żańcowej, który przed śmiercią za-
życzył sobie, by pochować go przy
kościele. To pierwszy w powojen-
nej historii Olsztyna taki pochó-
wek duchownego. Aby ostatniej
woli księdza stało się zadość, trze-
ba dokonać... zmiany w planie za-
gospodarowania przestrzennego
miasta, o co do prezydenta Olsz-
tyna natychmiast wystąpiły wła-
dze kościelne. Chcą, by teren wo-
kół nowo wybudowanego kościoła
na Dajtkach stał się cmentarzem
wyznaniowym. Olsztyński sanepid
nie widzi żadnych przeszkód, by
koło domów powstawały groby. Lu-
dzie są innego zdania, ale kogo to
obchodzi? Bo na pewno nie Ko-
ściół.
P. K a .
A.K.
KOŁODKO
URATUJE ŻYCIE?
PAN Z PANEM,
PANI Z PANIĄ
Prawicowy dziennik „Życie”
prosi lewicowego Kołodkę o po-
moc. Pozbawieni pensji pracowni-
cy mają nadzieję na superplan
P. S .
Małżeństwa homoseksualne
nie są sprzeczne z konstytucją
– uznał niemiecki Trybunał Kon-
stytucyjny. Przeforsowaną przez
96287073.014.png 96287073.015.png 96287073.016.png 96287073.017.png 96287073.018.png 96287073.019.png 96287073.020.png 96287073.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin