Lagerlof, Selma - Zamieniec.pdf

(31434 KB) Pobierz
439558499 UNPDF
439558499.002.png
ZAMIENIEC
439558499.003.png
Pewnego razu szła sobie lasem czarownica z rodu
trollów*. Na plecach jej wisiała kobiałka z brzo-
zowej kory; w kobiałce siedział dzieciak czaro-
wnicy.
Dziecko było duże i strasznie brzydkie. Włosy
miało sztywne jak szczecina, zęby jak ostre szydła,
a przy małych palcach u rąk — pazury. Ale cza-
rownica myślała oczywiście, że nie ma na świecie
piękniejszego dziecka.
Po pewnym czasie doszła do miejsca, gdzie las
przerzedzał się. Tędy właśnie biegła droga wybo-
ista i pełna sterczących z ziemi korzeni. Drogą tą
jechało w tej chwili konno dwoje ludzi — kmieć
i jego żona.
Gdy czarownica ujrzała nadjeżdżających, chcia-
ła szybko cofnąć się z powrotem w głąb lasu, aby
nie być przez ludzi dostrzeżona, ale ujrzała, że żo-
na kmiecia trzyma na ręku malutkie dziecko; to od-
mieniło jej zamiar.
„Koniecznie muszę zobaczyć, czy ludzkie dziecko
jest tak samo piękne, jak i moje" — pomyślała.
439558499.004.png
Schyliła się i wpełzła pod gęsty krzak leszczyny,
który rósł tuż przy drodze.
Ale gdy jeźdźcy przejeżdżali obok krzaka,, baba
wysunęła się zanadto ze swojej kryjówki. Konie,
ujrzawszy nagle wielką, czarną, rozczochraną
głowę — przerażone stanęły dęba, a potem rzu-
ciły się do szalonej ucieczki. I kmieć, i jego żona
0 mało co nie pospadali z siodeł. Oboje krzyknęli
przeraźliwie, potem pochylili się, ażeby pochwy-
cić wypuszczone z rąk cugle, i zniknęli za drze-
wami.
Czarownica wykrzywiła się z niezadowolenia, bo
zaledwie zdążyła rzucić okiem na ludzkie dziecko.
Ale w chwilę potem wpadła w wielką radość! Oto
na ziemi, prawie tuż obok jej nóg, leżało to maleń-
stwo.
Widocznie wysunęło się ono z rąk matki w chwi-
li, gdy koń stanął dęba; na szczęście upadło na stos
suchych liści, więc nie zrobiło sobie żadnej krzyw-
dy. Krzyknęło tylko ze strachu, ale gdy czarowni-
ca pochyliła się nad nim, tak było tym zdziwione
1 rozbawione, że ucichło i wyciągnęło rączki, aby
pochwycić babę za czarną brodę.
Czarownica z osłupieniem przyglądała się dziec-
ku. Patrzyła na malutkie paluszki o różanych pa-
znokietkach, na jasnobłękitne oczki, na małe, ró-
żowe usteczka.
Pogładziła miękkie włoski, przesunęła ręką po
policzku i wciąż bardziej a bardziej zdumiewała
się. Nie mogła pojąć, że dziecko może być tak ró-
żane i miękkie, i piękne.
439558499.005.png
439558499.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin