Bezpieczna homeopatia.doc

(40 KB) Pobierz

. Bezpieczna homeopatia-ks. Aleksander Posacki SJ

POD ROZWAGĘ. Bezpieczna homeopatia

 



Homeopatia jest interesująca z wielu względów. Nie tylko dlatego, że w watykańskim dokumencie nt. New Age z 2003 r. zaliczona została do terapii, które reklamowane są dzisiaj w powiązaniu z myślą New Age, ale także z tej racji, że pacjenci często wiążą z tą metodą quasi-mesjańskie nadzieje. W tym kontekście wiele publikacji o homeopatii wykazuje wyraźne pokrewieństwo z literaturą religijną.

Nie jest więc dziwne, że zwolennicy homeopatii uporczywie wmawiają ludziom, że jest ona całkowicie bezpieczna. Tymczasem liczne badania wykazują, że homeopatia może być niebezpieczna, także gdy chodzi o minimalne elementy cząstek chemicznych, które są w roztworze. Pewne substancje pozostają toksyczne, nawet gdy tej masy jest bardzo mało.

Są teorie, że homeopatia jest czymś więcej niż tylko tzw. efektem placebo, gdyż oddziałuje także na dzieci. Nie można więc wykluczyć, że jest to działanie na poziomie energetycznym czy kwantowym. Tradycyjna medycyna działa na poziomie komórki. To jej najbardziej pierwotny poziom. W homeopatii mamy do czynienia z poziomem molekularnym, poziomem atomu i cząstek elementarnych. Można sobie wyobrazić, że w leczeniu następuje pewna korekta, ale nie jest do końca określone, jakiej natury jest to zmiana. Nie wiemy przecież, czy nie jest ona niebezpieczną ingerencją w struktury materialne organizmu, w podstawy, skoro mówi się, że jest to działanie na poziomie fundamentalnym czy podstawowym. Nawet jeśli założymy, że jest to poziom energetyczny, informacyjny, to wiemy o nim za mało, byśmy mogli z niego korzystać z pełnym zaufaniem.

Jeśli tak jest, że – według założeń homeopatii, wyznającej swoisty panenergetyzm – energia przenika między ludźmi, że oddziałuje samo lekarstwo (zamknięte w butelce) stojące na półce, to znaczy, że mogą istnieć przekazy „kodów energetycznych” tych wszystkich ludzi, którzy biorą udział w produkcji leków homeopatycznych. Istnieją takie hipotezy w ramach samych teorii homeopatii. To są teorie związane z tzw. bioinformacją, które są dzisiaj bardzo mocno rozwijane w parapsychologii. Nie można wykluczyć, że na tym poziomie może być jakiś przekaz. Być może można przekazać takie kody drugiemu człowiekowi na poziomie energetycznym. Jest to całkowicie zgodne z wewnętrznymi założeniami ideologii homeopatycznej.

Podobne założenia ontologiczne mają także teorie bioenergoterapeutyczne, dotyczące sił witalnych czy energii kosmicznej. Istnieją hipotezy, że nie tylko bioenergoterapeuta może przekazywać choremu swoje „kody energetyczne” (nie jest wyjaśnione ich działanie, ale hipotezy sugerujące ich istnienie od dawna krążą), ale również może to robić chory. Bio-energoterapeuta z tego powodu może chorować i wielu bioenergoterapeutów rzeczywiście bardzo ciężko zachorowało i porzuciło w końcu swój dochodowy, lecz niejasny proceder.

Nie bez znaczenia jest więc wola pewnych ludzi, np. wola medium, która może organizować na poziomie kwantowym jakiś ład. Znana jest bowiem praktyka używania mediów czy jasnowidzów przy produkcji leków homeopatycznych. Wiemy to ze świadectw byłych homeopatów. W samej wewnętrznej logice homeopatii nie wydaje się to przypadkowe. W tej logice nie można wykluczyć, że „kod energetyczny” może być przekazywany nie tylko w postaci struktur rozpuszczalnika czy rozpuszczanego elementu, ale również jako kod człowieka, który aktualnie ingeruje w proces produkcji. A może i kod tego, który to wszystko zainicjował, samego Hanemanna, który ma w tym swój udział od początku. Tu pojawia się pytanie: Kim był naprawdę twórca homeopatii?

Podstawą homeopatii są założenia ontologiczne, spekulatywne oraz model antropologii okultystycznej zrodzonej w renesansie, która propagowała koncepcję Paracelsusa. To naturalistyczne spojrzenie na całość bytu ludzkiego. Podstawą koncepcji jest założenie vis vitalis tzw. siły życiowej, która ma charakter boski. Nie jest to teza weryfikowalna, ale założenie światopoglądowe, a może nawet mające charakter parareligijny, kultyczny, inicjacyjny. Być może nie bez znaczenia jest fakt, że Samuel Hanemann, podobnie jak Mesmer (prekursor hipnozy i bioenergoterapii), miał osobiste, inicjacyjne powiązania wolnomularskie, a jego gnostycka ideologia odpowiada światopoglądowi masonerii, co można udowodnić naukowo, bez żadnych sentymentów czy uprzedzeń.

Nie można więc – z powyższych racji – wykluczyć „przekazu inicjacyjnego” na poziomie czysto duchowym i wtedy różne techniki paramedyczne homeopatii – nierzadko bardzo irracjonalne – można by interpretować w innym kluczu znaczeniowym: jako rodzaj ukrytej symboliki inicjacyjnej w rytuale parareligijnym czy nawet – zdaniem niektórych znawców ezoteryzmu – kryptospirytystycznym. Monachijski psychoterapeuta, W. Schmidbauer plasuje homeopatię w pobliżu terapii szamańskich. Dla kuracji szamańskich istotny jest zawsze związek z kosmosem, ale też z działaniem duchów. Taka wizja działania homeopatii odpowiadałaby zresztą interpretacji mechanizmu działania magii, opisanej przez św. Tomasza z Akwinu w „Summa contra Gentiles”.

Philippe Madre zaznacza, że często homeopaci nie poprzestają na samej homeopatii. Ponieważ zdają sobie sprawę, że ich wiedza nie jest wystarczająca, chętnie czerpią z intuicji okultystycznych czy ezoterycznych. Teoria o uduchowieniu materii w procesie potencjalizacji, zasada podobieństwa, oczekiwanie uzdrowienia, które rozciąga się na całego człowieka, skwapliwie zostały podjęte przez spirytystów i okultystów rozmaitej proweniencji. Mój dobry znajomy, ks. Klemens Pilar, który napisał w Wiedniu doktorat na temat medycyny alternatywnej, stwierdził, że około 80% osób zajmujących się homeopatią zajmuje się również ezoteryzmem, którego istotnym elementem jest magia.

Istnieją przypadki uzdrawiania kurzajek czy innych dolegliwości przez tzw. białą magię. „Białomagiczne” czy okultystyczne działania zostały opisane przez duszpasterzy na świecie. Znamy historie zabiegów, po których jakaś osoba została rzeczywiście uzdrowiona, zniknęły kurzajki czy „róża”, zniknęła choroba, ale pojawiły się problemy na poziomie duchowym. Wybitny znawca okultyzmu, lekarz, teolog i egzorcysta ewangelicki dr Kurt Koch badał działania medycyny alternatywnej czy okultystycznej. Zauważył, że po takich działaniach znikają objawy somatyczne, bóle, natomiast pojawiają się objawy psychiczne, dręczenia, lęki, niemożność modlitwy, smutek, dziwne zamknięcie. Niektórzy ludzie czują, jakby jakaś ściana ze szkła odgrodziła ich od Boga. Są uzdrowieni cieleśnie, ale bardzo nieszczęśliwi duchowo. Wtedy można nawet usłyszeć zdanie: „Powiedz Bogu, że ja się wyrzekam tego uzdrowienia, niech mi zwróci moje kurzajki, ale niech mi zwróci również samego siebie”.

Znam osoby, które po takich właśnie działaniach powierzały się Bogu. Wracały symptomy chorobowe, ale jednocześnie ich więź z Bogiem była przywrócona. Pan Bóg, jeżeli dopuszcza chorobę, to jest ona przede wszystkim związana z grzechem. Warto ją odczytać jako sygnał od Boga, którego nie można lekceważyć, bo czasem jest on dla człowieka ostatnim dzwonkiem na poziomie, na którym najważniejsza jest dusza. Ten człowiek ma coś przeżyć, ma coś zobaczyć i się nawrócić. Wtedy może Pan Bóg go uzdrowi i to uzdrowienie będzie cudowne i trwałe, bo Pan Bóg nie chce choroby ani cierpienia grzesznika, tylko chce człowieka o czymś pouczyć.

Polscy egzorcyści ustalili, że w sprawie homeopatii nie będą przeszkadzać, osądzać, ale będą pozostawiać wybór we własnym sumieniu. Dylemat, o którym tutaj jest mowa, jest dylematem tragicznym, bardzo ludzkim i nie jest niczym nowym w historii medycyny okultystycznej – mówią o tym rozmaici chrześcijańscy misjonarze – która była od wieków motywem emocjonalnego szantażu czy duchowego przetargu. Jest to bardzo podobna sytuacja, jak z grzechem bałwochwalstwa. Jeżeli uznalibyśmy działania paramedyczne za bałwochwalcze, to dostrzeżemy analogię z prześladowaniami pierwszych męczenników.

W Rzymie chrześcijanie oddawali życie za odmowę pokłonu figurze cezara, który podawał się za boga. Moment wyboru był zawsze pojęty bardzo radykalnie. Medycyna magiczna czy okultystyczna może być formą duchowego przetargu: albo ulegniesz pewnym siłom i przyjmiesz ich pomoc, albo nie. Nie warto ryzykować zbawienia za zdrowie, ale wierzyć, że poszukiwanie zbawienia naprawdę nas uzdrowi, nawet w porządku tego świata.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin