Jan Twardowski Mi�o�� mi�o�ci szuka 1939 - 1998 Pa�stwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1999 Ca�o�� w 3 tomach PWZN Print 6 Lublin 1999 Przedruku dokonano na podstawie pozycji wydanej przez Redakcja techniczna wersji brajlowskiej: Marianna �ydek Piotr Kali�ski Sk�ad, druk i oprawa: PWZN Print 6 sp. z o.o. 20_218 Lublin, Hutnicza 9 tel./fax: 0-81 746-12-80 e-mail: print6@lublin.top.pl O zaczarowanych po polach spada� �piew a staw zielony wszed� w tataraku zastawione sieci nadmiar drzew nadmiar drzew w zaczarowanym �wiecie bramy ze srebra - o balkony uderza las w oknach ksi�yc �opocz�cy �agiel w starych drzwiach nieobj�tych jeszcze klamek brzask szum szerokich kaktus�w po �cianach nios�c czarne gniazdo snu to noc a� ugi�li si� w mrok po kolana nadmiar s�o�c nadmiar s�o�c d�ugie Wis�y dni rynek - konie z ch�odem przy pyskach ludzie maj� wozy po pas na bocian�w lec�cych ko�yskach kilka skrzyde� czarnych to od gniazd wr�ki wysz�y w zielone ulice w�osy smutnym poetom zaplata� morskie �winki na katarynkach bose nogi w zapachu ka�u�y mo�e kocha mo�e lubi tak si� z li�ci akacji wr�y ju� gotycki wachlarz ko�cio�a g�owy studzi dzwonu ch�odn� r� w abecad�ach dzieci oczy mru�� to dzie� bia�y to miasteczko to szko�a 1937, 1998 Opowiadanie wieczorne gdzie� rozdawali dziewczynkom lato ch�opcy w p�kach zerwanych kwiat�w potem szli nad wod� wianki ple�� mo�e dobrze mo�e �le mo�e tak a mo�e nie tataraki zanurzone w zachodzie nogi ch�opcom pokrwawi�y w wodzie sz�y panny pe�ne cichych przeczu� w pierwszych nocy przekochanych niepok�j a przed nimi konie bieg�y g��boko coraz g��biej w granatowy wiecz�r w zb� z�otej szeleszcz�cej strudze k�osy puste k�osy pe�ne z�udze� zamy�lony nad lud�mi las mo�e z kim� a mo�e bez mo�e nie ma mo�e jest za dnia z wody go �pi�cego wyj�li potem w suche odzienie ubrali nad g�owami na r�kach rozpi�li nios�c w cmentarz zielony �piewali przyjacielu nie obawiaj si� - po co tak si� dzieje w niejednej m�odo�ci �e spragnieni kochania noc� ca�uj� w�asny koniec swojej mi�o�ci 1937, 1998 O mi�o�ci dobrzy�skiej w kolebce ramion mi�o�� po drogach konie z nocy ch�odn� ju� krep� podkowy cichsze od gwiazd akacji wczesny trzepot na zrzuconych p�aszczach Wis�y dalekiej blask w wysokich trawach le��c odgarniali z twarzy czarne widma wiatrak�w �piew drzew to od jezior szum pi�r to od ptak�w wiatr im ziele� na piersiach spi�trza� coraz smutniej coraz to �piewniej wsparty o Wis�y ch�odny g�az daleki Dobrzy� sta� w dzwonach jak w t�czach w nocy opuszczonym he�mie przez spuszczone warkocze drzew ust czerwona p�on�a smuga 1937, 1998 O gospodarzu kt�ry wiedzia� kiedy umrze w szmerze westchnie� wydobytych na jaw my�le� mu wypada�o - na kraw�dzi pokoju i maja okna w kt�rych ksi�yc jak jab�o� kucharka chodzi�a po pokojach w pantoflach z go�ymi pi�tami k�ad�a palec na ustach m�wi�c - cicho chodzi� - nogi wyciera� - id� na ganek - stajennemu powiedz �eby rano nie trzaska� drzwiami - nie przeszkadzaj panu naszemu - pan jest strasznie zdziwiony �e umiera odblask lampy przewija� r�ce w jarz�bin� czerwon� �ka� - czarnych krok�w po�amane ga��zie na granicy �wiata i bram las na wiatru ch�odnej fali g�owy w ksi�yc pozanurza� jak w �nieg a po polach przy ogniskach �piewali o �eglarzach �egnaj�cych brzeg 1937, 1998 * * * las odgarnia jezioro drzewami po nim wiod�c �odzi opuszczona rzewno�� przy ustach kwietnia pe�no ch�opcy w wierszach dopalaj� m�odo�� nagle wszystko omin�� inny �wiat Chrystus targa si� w gwo�dziach jak przybity do krzy�a wiatr ojczenasz�w dzikie pn�ce wino pachn�cymi od drzew ulicami po nasturcji czerwonym zalewie t�um nap�ywa wolno z chor�gwiami panny w bieli przykl�kaj� w �piewie 1937, 1998 O braciach pytaj�cych si� samych siebie Wyszli bracia - wiatr we w�osach - co za czas! - w oczach gwiazdy i drzewa na spodzie - pochyleni, zanurzeni po pas, brodz� w nocy czerwcowej jak w wodzie. Zatrza�ni�te na krzy� okiennice, nie skoszony jeszcze zapach ��k - - chod�my pr�dzej, takie ciemne ulice z tym ksi�ycem, co dogasa u r�k. - Czy to �ycie jeszcze, czy ju� sen? - pomy�l pierwszy, potem ja pomy�l� - i dziwili si�, to tamten, to ten - las si� chwieje, jakby sta� na Wi�le. Mamy umrze� czy �y� dalej - mo�e wiesz - rozwa� pierwszy, potem ja rozwa�� - a ju� wschodzi� powoli jak �wit odg�os dzwon�w porannych na twarze. 1937, 1959 Ludziom odlatuj�cym nie przeminie wszystko - nie przeminie kwiaty nie pogasn� cho�by przysz�o oczy wam z�o�y� cho�by przysz�o na zawsze zasn�� odblask mur�w na r�kach zostanie smutna cisza �wi�toja�skich ulic po odlocie b�dziecie Warszaw� w snach dalekich do ust jeszcze tuli� oto dzie� si� zamyka powoli jak malwa bia�y zapach przy paltach dzwony bij� od dawna cie� sw�j znacz�c na ptakach 1937, 1998 Powr�t Andersena cienie nie�li na r�kach d�ugie w�osy umar�ych furgot p�aszcz�w barwi� ich z daleka p�ny zach�d maszty pozapala� jak pochodnie w twarze u�pionym zawsze Ba�tyk odbiega na p�noc okr�tami g��biej wod� �wiec�c ponad miastem gwiazd z�ociste r�ysko ptaki dzwon�w rw� si� w wie�ach gniazdach sn�w - pok�j st� noc w oknach tak nisko lamp gasn�cych w nocy jasny w�ze� ci�kie li�cie podniesionych powiek tak� por� przyszed� Andersen w snach najdalszych spokojny cz�owiek o u�miechni�ci na okr�tach ko�ysz�cej si� Danii 1937, 1998 Sen po czytaniu Biblii Pod g�ow� poduszka jak kwiaty - a na oczach noc jak czarny puch - i zaci�gn�� si� ko�dr� w za�wiaty zab��kany mieszkaniec miast dw�ch. W nocy letniej, pe�nej kru�gank�w - niemych Jerych, powalonych baszt - kogo czekasz, zapomniany kochanku, gdy ju� ksi�yc wyci�gni�to na maszt. Pod g�ow� poduszka jak kwiaty - a na oczach noc jak czarny puch - czy to prawda, �e istniej� dwa �wiaty? mo�e jeden, a nas tylko dw�ch. Do widzenia, miasto sn�w, odje�d�am st�d cie� si� ch�odny po r�kach �amie - i przejecha� miasto, okno, l�d - ko�atanie klamki w pustej bramie. 1937, 1998 * * * To wiersz tylko, wi�c ksi�yc �wieci� ci�gn�c szelest mieni�cego si� trenu - tak� por� zasypiaj� dzieci do poduszek tul�c Andersen�w. Tak potrzeba, wi�c p�yniemy zn�w w powstaj�cy wolno zapach zbo�a zanurzeni w bia�e muszle sn�w, z kt�rych s�ycha� niedorzeczno�� mora. 1937, 1946 * * * �e w�a�nie taki dzie�, �e w�a�nie takie dnie zm�czenia w oczach cie�, spokoju troch� w �nie - �e wi�ni pe�en sad, �e wolna droga w �wiat male�ki, opuszczony, w powstaniu obt�uczony Pan Jezus zamy�lony powtarza - Rzucisz mnie - [ok. 1944], 1998 Matka Boska Powsta�cza B�g Ci s�o�ca na d�onie Twoje nie �a�owa� ani ciszy na usta Twe zbyt ma�o da� - bro� bym zdoby� dla Ciebie, o g�odzie w�drowa�, potajemnie orzechy na oparz Ci rwa� Naj�wi�tsza, utracona, z rozkazami spalona - w barykady r�wnoczarnym strumieniu z Tob� twarz zap�akana, z Tob� bitwy do rana i u�miechy, i sen na kamieniu [ok. 1944], 1948 Czerwcowe majaki To tylko noc czerwcowa, na ch�opc�w taka zmowa s�odkam ci w�r�d owoc�w, a te opadn� noc�. W czeremchy zapl�tani o tak sp�nionej porze - zdziwieni, zatroskani, m�wili Matce Bo�ej: O Matko snu pierwszego, o Matko sponad ptak�w - zali to mi�o�� tylko - czy straszna moc majak�w? 1946, 1959 Do poety pisz�cego zbyt du�o wierszy W �yciu nieprawdziwym prawdziwego poety Wierszy jest chyba ma�o. S� za to drzewa u okien, ptak�w chora�y, portrety, strychy w p�mroku pokutuj�cych dusz - �o�nierskie buty wysokie z kurzem przebytych dr�g. Wierno��. - Koniecznie wierno��. Wodzowi do ostatniego wystrza�u - Bogu do ko�ca msza�u - ojcu przez gorzkie �zy - siostrom do grobowej deski - nios�c jeszcze im kwiatki niebieskie. Mi�o��. Koniecznie mi�o��. Do Panny w srebrnej sukience co na o�tarzach �wieci - do wszystkich ma�ych dzieci - i do ko�cielnej sieni, gdzie p�acz� w zamy�leniu o �ask�, co odmienia. Do choinki a� do sufitu - gdy na stole przy lampie babcine no�yczki kroj� brody monarchom, pastuszkom trzewiczki. Spokojnie lata wita� - a w upa� dla och�ody wci�� o podr�nych pyta� wynosz�c w kubku wod�. Cieszy� si� ka�dym szcz�ciem - modli� si� z ka�d� r� - i zgin�� zapomnianym - najlepiej... jak�� burz�. 1946, 1998 Wiersz banalny Pisz�, gdy lampy p�wisz�ce, gdy noc na czo�a si� przewija i gdy mamusie p�acz� �pi�ce - o jak�e mi�o�� ziemska mija. O czym pisz�, o tym nie wiem - kto� mi do ucha cicho szepce o po�wi�ceniu, o zegarach, o trumnie srebrnej i kolebce. Komu pisz� - pewnie tobie - co po ulicach chodzisz rano i na powsta�ca ka�dym grobie ga��zk� rzucasz od�aman�. Jaki jestem - by� si� �mia�a, �miej�c si� ze mnie - id� sw� drog� - s� takie serca jak - nieszcz�cia, co nigdy inne by� nie mog�. 1946, 1998 Piosenki �piewaj, �piewaj na katarynce mnie, �o�nierzom i morskiej �wince... Dudni wojsko po mostach, chwyta ptaki czerwcowy las, a piosenka twoja tak prosta - �piewa...
GAMER-X-2015