5030.txt

(51 KB) Pobierz
Tadeusz J�zefowicz

Rzeczywisto��

I
El�bieta by�a niespokojna. Nie mia�a ochoty opuszcza� na d�u�szy czas domu, ale 
nie chcia�a 
robi� przykro�ci Karolowi. Sama zreszt� r�wnie� nie czu�aby si� w porz�dku. By�a 
w stanie 
jakiego� rozdwojenia. Z jednej strony ba�a si� pozostawi� samego ojca na kilka 
dni, z drugiej za� 
nale�a�o przy �wi�cie zmar�ych odwiedzi� gr�b te�ci�w, kt�rzy prawie 
r�wnocze�nie opu�cili ten 
�wiat przed dwoma miesi�cami. Kocha�a swoich te�ci�w i wiedzia�a, jak wielk� 
mi�o�ci� darzy� 
rodzic�w jej Karol. Te�ciowie mieszkali na wsi i El�bieta nieraz odwiedza�a ich 
wraz z dzie�mi. 
Zw�aszcza wakacje dzieci najch�tniej sp�dza�y u dziadk�w. Za dawnych czas�w, 
kiedy jeszcze 
�y�a jej matka, wszyscy odwiedzali rodzic�w Karola. Od kilku lat zdrowie ojca 
pogorszy�o si� tak, 
�e nie odwa�y� si� pojecha� na pogrzeb te�ci�w. Karol, kt�ry powa�a� jej ojca i 
darzy� prawdziwie 
synowskim uczuciem, nawet zastanawia� si� czy nie by�oby lepiej, gdyby pozosta�a 
w domu. 
Ojciec jednak zapewni� ich, �e czuje si� dobrze i nie musz� si� o niego martwi�. 
Wype�nili wi�c 
lod�wk� potrzebnymi prowiantami, El�bieta upiek�a kurczaka, odwiedzili gr�b 
matki i pojechali. 
Po przybyciu na miejsce nie mogli dzwoni� do ojca, bo miejscowy aparat 
telefoniczny by� 
nieczynny, a telefonu kom�rkowego nie wzi�li ze sob�. El�bieta odczuwa�a 
niepok�j, ale nie by�o 
rady. Awaria zosta�a usuni�ta dopiero nast�pnego dnia, tote� zadzwonili zaraz po 
powrocie z 
cmentarza. Niepok�j El�biety udzieli� si� i Karolowi, kiedy w s�uchawce, zamiast 
g�osu te�cia, 
us�ysza� d�ugi sygna�. Nikt nie podnosi� s�uchawki. Pr�bowali jeszcze kilka razy 
uzyska� 
po��czenie, ale z takim samym rezultatem. Nie by�o na co czeka�. Ojciec nigdy 
nie wychodzi� sam, 
nigdy nie odwiedza� znajomych, a przyjmowa� ich u siebie w domu. Nie by�o 
w�tpliwo�ci, �e 
musia�o si� sta� co� niedobrego i trzeba by�o jak najpr�dzej wraca�. Na domiar 
z�ego 
najwcze�niejszy poci�g, z jakiego mogli skorzysta�, odchodzi� dopiero nast�pnego 
dnia. Po prawie 
nieprzespanej nocy wsiedli do najbli�szego poci�gu i oto teraz zbli�a�a si� 
decyduj�ca chwila. 
Dziwna rzecz. Przez ca�y czas pragn�li by� jak najszybciej w domu, a teraz, 
kiedy zbli�ali si� do 
bramy, nogi odmawia�y im pos�usze�stwa. Kr�tki, jesienny dzie� zbli�a� si� ku 
ko�cowi i 
rozp�ywa� si� w wieczornym mroku, co powi�ksza�o niemi�y nastr�j. Niepewno�� i 
z�e przeczucie 
udzieli�y si� r�wnie� dzieciom, bo i one zwolni�y kroku, jak ich rodzice. Z 
bij�cym sercem weszli 
do bramy, gdzie czeka� na nich s�siad z do�u �urczyk. Widocznie przez okno 
ujrza� ich i wyszed� 
uprzedzi� o nieszcz�ciu. �urczyk jednak nie by� zwiastunem z�ych wiadomo�ci. 
Wprost 
przeciwnie, powita� ich z radosnym u�miechem.
- Witam szanownych s�siad�w. Nie trzeba by�o si� tak spieszy�. Ja na wasze 
mieszkanie mia�em 
oko, jak tylko wczoraj rano spostrzeg�em, �e pan profesor wyjecha�. Zauwa�y�em 
go w ostatniej 
chwili, kiedy odje�d�a� taks�wk�. Jego narzeczona musia�a by� schylona, bo jej 
nie widzia�em. 
Pani ojczulek m�wi� mi, �e mia� razem z narzeczon� pojecha� do jej rodziny.
El�bieta i Karol popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, jakby nie rozumieli s��w 
�urczyka. 
R�wnie� dzieci, kt�re by�y ju� na p�pi�trze, przybieg�y z powrotem. Pierwszy 
och�on�� z wra�enia 
Karol.
- Jaka narzeczona, do jakiej rodziny? Panie �urczyk, teraz nie pora na �arty. My 
nie mogli�my 
po��czy� si� z ojcem i dlatego p�dzimy na �eb na szyj�, a pan tu kpiny sobie 
stroi.
- Panie in�ynierze, jak boga kocham, m�wi� szczer� prawd�. Gdzie�bym �mia� 
�artowa� z tak 
szanownych s�siad�w. Wczorajszej nocy byli�my w go�cinie u pana profesora. Jego 
by�y student, 
kt�ry teraz jest za komendanta policji, jeszcze jeden glina i ja. Sp�dzili�my z 
godzink� jak pan B�g 
przykaza�. Pojedli�my i popili�my, nie powiem. Tamci sobie poszli, a ja musia�em 
skorzysta� z 
�azienki, bo przedtem popi�em nieco piwa. Patrz�, a tam susz� si� niewymowne 
damskie. Takie 
by�y, jak na t� wasz� c�reczk�. Pan profesor m�wi�, �e przyjecha�a jego 
m�odziutka narzeczona i 
mieli jecha� do rodziny.
El�bieta nie s�ucha�a gadaniny �urczyka i pobieg�a na g�r�. Przecie� to wszystko 
nie mia�o 
sensu. Karol r�wnie� nie s�ucha� dalszych nowinek. Pozosta� tylko sam �urczyk, 
niezadowolony, 
�e nie chciano go wys�ucha� do ko�ca.
Zanim Karol wszed� na g�r�, El�bieta zd��y�a otworzy� mieszkanie. Wszyscy 
rozbiegli si� po 
pokojach i zagl�dali do ka�dego k�ta, jakby nie szukali doros�ego cz�owieka, a 
zagubionego klucza 
czy jakiego� innego drobnego przedmiotu. Wreszcie El�bieta opad�a na fotel i 
utkwi�a wzrok na 
biurku, przy kt�rym zwykle przesiadywa� ojciec, jakby spodziewa�a si� go tam 
ujrze�. W 
mieszkaniu zapanowa�a cisza. Karol widzia�, w jakim stanie znajdowa�a si� 
El�bieta i pragn�� j� 
jako� pocieszy�, ale sam nie wiedzia�, co powiedzie�. Z pomoc� przysz�a mu 
ca�kiem 
nie�wiadomie Gra�ynka, kt�ra przerwa�a milczenie.
- Mamusiu, martwisz si�, �e b�dziemy mieli babci�?
El�bieta jakby zbudzi�a si� ze snu i zanim zdo�a�a zebra� my�li, odezwa� si� 
Zbyszek.
- Oj Gra�yna, Gra�yna, jaka� ty dziecinna. Przecie� �urczyk nie widzia� 
narzeczonej dziadka. 
Pewnie zobaczy� w �azience twoje majtki i dziadek za�artowa�, �e to majtki jego 
narzeczonej, a 
�urczyk uwierzy�. Dziadek potrzebuje na stare lata bra� sobie bab� na kark? 
Pr�dzej zawioz� go na 
cmentarz, ni� do �lubu.
- A w�a�nie nie zawioz�. Siostra m�wi�a nam, �e jak kto� dobry umrze, to idzie 
do nieba i tam jest 
anio�kiem. Dziadek jest dobry, ale ja bym nie chcia�a, �eby umar�, cho� mia�by 
zosta� anio�kiem.
- Co ty, Gra�yna, wygadujesz. Dziadek za stary na anio�ka. Jakby mia� sta� przy 
tobie przez ca�y 
czas jako anio� str�, to przecie� by si� zm�czy�.
Zanosi�o si� na powa�n� dyskusj� mi�dzy rodze�stwem, lecz przerwa� j� telefon. 
Karol, kt�ry 
sta� najbli�ej aparatu, podni�s� s�uchawk�. Po kr�tkich s�owach powitania 
s�ucha� w milczeniu 
d�u�sz� chwil�. W pokoju panowa�a ca�kowita cisza. Wreszcie sko�czy�a si� 
rozmowa. Karol 
podzi�kowa� i po�o�y� s�uchawk�. Potem, zwracaj�c si� do El�biety, powiedzia� 
weso�ym g�osem, 
w kt�rym zna� by�o odpr�enie.
- Znalaz�a si� nasza zguba. Dzwoni� doktor K�osek. �urczyk naprawd� widzia� 
wczoraj rano 
dziadka. Tylko dziadek nie jecha� taks�wk� do rodziny jakiej� wydumanej 
narzeczonej, a 
samochodem doktora do szpitala.
- I ty tak m�wisz spokojnie - wykrzykn�a El�bieta. - Do szpitala? Co si� sta�o?
- Uspok�j si�, Eluniu. Wczoraj tata mia� powa�n� operacj�, ale wszystko si� 
dobrze zako�czy�o. 
Nie ma �adnego niebezpiecze�stwa. Doktor m�wi, �e operacja uda�a si� 
nadzwyczajnie. Na razie 
tata jest os�abiony po operacji. Nasze odwiedziny by�yby niewskazane, ale za 
kilka dni b�dziemy 
mogli si� z nim zobaczy� w szpitalu. Za dwa lub trzy tygodnie powr�ci do domu. 
Doktor K�osek 
b�dzie ca�y czas w kontakcie z nami.
II
Gwa�towny wstrz�s wyrwa� Paw�a z g��bokiego niebytu. Zdawa�o mu si�, �e jaka� 
pot�na si�a 
powali�a go na ziemi� i przygniot�a wielkim ci�arem. Nie pami�ta�, co si� z nim 
wcze�niej dzia�o, 
tylko pod�wiadomie czu�, �e zosta� wci�ni�ty w jaki� �elazny gorset. Ka�da 
cz�stka cia�a ci��y�a 
mu jak z o�owiu, tak �e nie mia� si�y si� poruszy�. W g�owie k��bi�y si� my�li 
bez �adu i celu. Po 
jakim� czasie u�wiadomi� sobie, �e mia� operacj� i teraz znajdowa� si� na ��ku 
w szpitalnej 
separatce. S�ysza� czyje� g�osy, co� do niego m�wiono, ale zanim dotar�o to do 
jego �wiadomo�ci, 
zapad� ponownie w sen. Potem nast�powa�y ponowne przebudzenia i znowu senne 
majaki. Nie 
zdawa� sobie sprawy, jak d�ugo trwa� ten stan, w kt�rym przeplata� si� sen z 
rzeczywisto�ci�. 
Pociech� by�o tylko to, �e okresy ka�dego nowego przebudzenia trwa�y d�u�ej i 
napawa�y go 
wi�ksz� otuch�. Wreszcie nadszed� dzie�, kiedy zbudzi� si� rze�ki i wypocz�ty. 
Po raz pierwszy po 
operacji przespa� ca�� noc bez majacze� sennych. Czu� si� silny i wypocz�ty. 
Tote� podczas wizyty 
lekarskiej spyta� czy b�dzie m�g� wraca� do domu. Odpowied� wizytuj�cego lekarza 
by�a jednak 
zdecydowanie odmowna.
- Przyjdzie na to czas, ale nie teraz. Trzeba jeszcze par� dni poczeka�. 
Tymczasem niech si� pan 
pocieszy, �e przyjdzie dzi� do pana w odwiedziny ca�a rodzina. To w nagrod�, �e 
pan si� dobrze 
sprawuje i szybko powraca do zdrowia. Tylko niech pan pami�ta, �e jest pan po 
powa�nej operacji 
i musi pan unika� wszelkiego wysi�ku czy wzrusze�.
Mimo zalece� lekarza, Paw�a ogarn�o wzruszenie na sam� my�l o odwiedzinach 
dzieci i 
wnucz�t. Kiedy le�a� na w�zku przed sal� operacyjn�, my�la� te� o swoich 
najbli�szych. Pragn�� 
ich zobaczy� przed �mierci� i by� wtedy zrezygnowany i godzi� si� z 
najsmutniejszym losem. Tym 
razem by�o inaczej. Chcia� �y� i nie m�g� si� doczeka� chwili, kiedy us�yszy 
d�wi�czne g�osiki 
wnucz�t. Co chwila spogl�da� na zegarek i stwierdza� z niecierpliwo�ci�, �e czas 
prawie stan�� w 
miejscu. Tak by�o zawsze, kiedy nie m�g� zasn�� albo na co� niecierpliwie 
czeka�. Tym razem 
jednak oczekiwanie trwa�o wyj�tkowo d�ugo. Zaledwie kilka dni up�yn�o od chwili 
ich roz��ki, a 
ile w tym czasie si� wydarzy�o. Go�cie z nieznanej planety i ten ich inny �wiat. 
Oczywi�cie musi 
swoim o tym opowiedzie�, ale nie tu w szpitalu po ci�kiej chorobie. Teraz 
mogliby uzna�, �e jego 
opowiadanie jest tworem chorej wyobra�ni. To nie rozmowa na powitanie. Przecie� 
wraca do nich 
jakby z tamtego �wiata. Powie im wszystko, a nawet opisze ca�e wydarzenie, ale w 
przysz�o�ci, 
kiedy wr�ci do domu i b�dzie ju� ca�kiem zdrowy. Zacz�� te� zastanawia� si�, co 
si� dzia�o z jego 
�wiadomo�ci� podczas operacji. Pami�ta�, �e le�a� na stole operacyjnym i w 
pewnym momencie 
jakby zapad� si� w nico�ci. Kiedy si� obudzi� na ��ku w separatce, o niczym nie 
pami�ta�, ale w 
miar� jak zacz�� powraca� do zdrowia, co...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin