Siderek12 - Tom I - Część II Rozdział 11.pdf

(95 KB) Pobierz
446701380 UNPDF
Rozdział 11
U IWCII
1
S zedł tak chwilę z opuszczoną głową, kiedy nagle w jego kieszeni odezwał się telefon.
Marek wyciągnął go. Dzwoniła Iwcia. Westchnął po raz któryś i nacisnął zieloną
słuchawkę.
- Cześć – powiedział.
- Co słychać Sid? - wyparowała z pytaniem.
- A dobrze – orzekł. - Tak myślałem, żeby cię teraz odwiedzić.
- Super - usłyszał uradowany głos. - O której?
Spostrzegł, że koleżanka nie może się doczekać na odwiedziny.
- Myślę, że za jakieś dziesięć, może piętnaście minut – wyjaśnił. - Zadzwonię tylko do Kam
i razem przyjdziemy, ok?
- Spoko - orzekła dziewczyna. - Ja uszykuję ciasteczka. Sama upiekłam.
- Muszą być smaczne - pochwalił ją Marek.
- Sam zobaczysz Sid, czekam! - niemal wykrzyknęła i zakończyła połączenie.
Wykrzywił twarz w grymasie uśmiechu, zapominając na razie o tym, że niby był z
przyjaciółmi, kiedy ustalali (ponoć także z nim) szczegóły wyjazdu i robili składkę. Bez
powodu potrząsnął głową i ruszył w drogę - wprost do Iwcii.
Ucieszył się, że ma czyste myśli. Oby tak pozostało, bo mam już dość, zastanowił się,
chce mieć spokój. Z uśmiechem na twarzy minął swój dom, nie zwracając na niego
najmniejszej uwagi. Ponownie się zastanowił, co mógłby dzisiaj porobić - oczywiście
chodziło mu o rzeczy przyjemne. Takie, jak chociażby pokopanie piłki. Cokolwiek - ważne,
żeby zająć czymś zmęczony umysł.
Skręcił w lewo i dalej z uśmiechem na twarzy podążał przed siebie. Przypomniało mu się
nagle, że miał zadzwonić do Kam. A minęło już co najmniej pięć minut. Energicznie
wyciągnął telefon, odszukał numer Kam i rozpoczął rozmowę naciskając na zieloną
słuchawkę. Koleżanka odezwała się po drugim sygnale:
- Co tam? – spytała.
Marek uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A tak dzwonię – zakomunikował. - Mam propozycję?
- Zamieniam się w słuch - odezwał się głos w słuchawce.
- Idę do Iwcii - mówił dalej - nie chciałabyś iść ze mną?
Chwila ciszy.
- Kam?
- Jestem, jestem – rzekła. - Jasne, że bym ją odwiedziła. Gdzie teraz jesteś?
Marek rozejrzał się po wsi.
- Na Akacjowej, koło skrzynki pocztowej – orzekł.
- Super - powiedział dziewczyna. - Poczekaj tam na mnie, zaraz będę. - dodała i zakończyła
połączenie.
Marek usiadł na ławce obok i tępym wzrokiem spojrzał przed siebie. Pięcioletnie dziecko
kopało z tatą piłkę. Powrócił myślami do swojego dzieciństwa, do czasów, kiedy również
kopał piłkę z tatą. Wtedy było super, pomyślał, ale to były czasy. Westchnął. Cóż..., życie
toczy się dalej..., dodał w myślach. Z tych wspomnień wyrwał go głos. Na początku mało
wyraźny, ale z każdą następną chwilą był coraz lepiej słyszalny. Dopiero po dosyć długiej
chwili zorientował się, że to Kam stoi nad nim, próbując wyrwać go z zamyślenia.
- Ok – oznajmił. - Już się obudziłem.
Kam się zaśmiała.
- Jaki miałeś sen? – spytała.
- Jak kopałem piłkę z tatą.
- Aha - powiedziała i znowu się zaśmiała, ale zaraz przerwała. – Idziemy?
Marek wstał i skierowali się na ulicę Lipową, na której mieszkała Iwcia. Dotarli tam po
około dziesięciu minutach. Marek podszedł do drzwi i zadzwonił.
Nie musieli długo czekać.
- Kto tam? - dobiegło zza drzwi.
- To my - zaśmiał się chłopak.
- Sid?! - wykrzyknęła Iwcia i otworzyła drzwi, a kiedy to zrobiła...
2
... to z jej ust wydobył się pisk radości. Marek nie zdążył nic powiedzieć, a nawet zrobić.
Iwcia piszczała ze szczęścia:
- Sid! - doskoczyła do niego i ucałowała na powitanie. - Baranek! - oderwała się od Marka i
podbiegła do Kam.
Cieszyła się, widać to było po niej i za to Marek ją lubił.
- Jak się cieszę, że wpadliście - przerwała jego myśli. - Super.
Zniknęła w domu.
- Chodźcie!!! – krzyknęła.
Marek i Kam weszli do środka zamykając za sobą drzwi.
3
Z eszli do pokoju gościnnego i Marka natychmiast uderzył wystrój pomieszczenia. Iście
gotycki - niemal mroczny. Niby z zewnątrz dom wydaje się nieduży, ale wnętrze to istny
pałac. Markowi po prostu zaparło dech w piersiach. Monumentalne meble pięły się do
samego sufitu - niektóre elementy były specjalnie zrobione ze szczerego złota. Potężny
żyrandol (także w stylu gotyckim) królował na suficie. W samym centrum mebli - dokładnie
naprzeciwko Marka, stał ogromny (na pewno) 46 calowy czarny telewizor z płaskim
kineskopem. Dochodziła do tego ogromna wieża hi-fi i kino domowe z czterema potężnymi
głośnikami o łącznej wartości ponad 15.000 tysięcy złotych i mocy około 1350 W.
Normalnie istny czad - potężna siła. Dochodziły do tego jeszcze dwa mniejsze o łącznej
mocy dodatkowych 100 W...
Przecież gdyby takie głośniki zagrały na cały regulator, to by mi łeb urwało, pomyślał
Marek. Wybałuszając oczy przeszedł przez pokój i usiadł na sofie...
Iwcia przyszła po chwili z sokiem i ciasteczkami. Była cały czas uśmiechnięta. Położyła
tacę na szklanym stole i usiadła pomiędzy Kam i Markiem. Przyglądała im się krótko, a
potem nagle się odezwała:
- Co tam Sid? – spytała. – Czemu nie pojechałeś na wakacje z przyjaciółmi?
Marek otworzył usta, bo chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął.
- No właśnie - teraz odezwała się Kam.
Marek spojrzał na dziewczyny.
- Jakie wakacje? - teraz on zapytał.
Dziewczyny na chwilę spoważniały. Panowała cisza, którą pierwsza przerwała Iwcia:
- Nie pamiętasz? - zdziwiła się.
- Nie - rzekł Marek. Nie wiedział jak się zachować. - Przynajmniej nic mi się nie
przypomina.
Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Przecież robiliście składkę - mówiła dalej Iwcia. - I omawialiście szczegóły. Niemożliwe,
że nie pamiętasz.
- Chciałbym sobie przypomnieć - rzekł speszony chłopak, - ale nie mogę. Nie wiem -
wzruszył ramionami.
Iwcia westchnęła.
- Byłeś tam – orzekła.
- Możliwe – powiedział. - A ty byłaś?
- Jasne i wszystko doskonale pamiętam – oznajmiła. - Dziwi mnie to, że ty nie możesz sobie
przypomnieć.
Kam nie odzywała się. Słuchała o czym gadają.
- Chyba muszę ci to opowiedzieć, żeby odświeżyć ci pamięć - pokręciła głową.
Marek lekko, ale nieśmiało się uśmiechnął.
- Gdybyś mogła – zakomunikował.
4
I wcia chwilę się zastanowiła. Odchrząknęła i podjęła opowieść.
- Pamiętam dokładnie, że to były trzy dni przed wakacjami. Siedzieliśmy wtedy w knajpie -
zaczęła. - Gadaliśmy. Temat wspólnych wakacji sam się pojawił. Z tego co pamiętam, to
nikt nie wiedział jak.
- Ale się pojawił - wtrącił Marek.
- Tak - zgodziła się Iwcia. - Zaczęliśmy rozmawiać. Ty też rozmawiałeś i na początku
zaproponowałeś nawet, gdzie moglibyście się wybrać. Od twojej właśnie propozycji zaczęła
się dyskusja. O ile dobrze pamiętam, to można by jechać na pole namiotowe.
- Rozumiem - rzekł Marek.
- Omówiliście temat pola namiotowego, ale po kilku minutach doszliście do wniosku, że
prawie połowa nie ma namiotów - kontynuowała dziewczyna. - Dlatego ktoś inny, zdaje się,
że Kamil zaproponował wyjazd nad morze. Mówię ci Sid, to był strzał w dziesiątkę.
Wszystkim przypadł pomysł Kamila do gustu i zaczęliście omawiać szczegóły. Wiesz do
czego dążę? Składka i takie tam.
Marek przytaknął.
- Ty tam byłeś, ale praktycznie w ogóle się nie odzywałeś - dodała Iwcia. - Powiedziałeś
tylko kilka słów na początku rozmowy, zaproponowałeś wyjazd na pole namiotowe, a
potem siedziałeś cicho.
- Dlaczego? – zapytał.
- Tego nie wiem - skwitowała Iwcia. - Wiem tyle, że przez dłuższą chwilę nawet nie zwrócił
uwagi, że siedzisz i nic nie mówisz. Aż do momentu...
- ... kiedy Marcin powiedział " co ty na to Marek?" - dokończył nieświadomie chłopak.
- Otóż to... tak właśnie powiedział - uśmiechnęła się Iwcia. - A ty spojrzałeś na niego i
odpowiedziałeś...
- " że co?" - znowu przerwał koleżance.
- Mhm - stwierdziła dziewczyna. - Tylko nikomu nie chciało się tego wszystkiego
powtarzać, więc Marcin powiedział, że składacie się po 100 zł.
- Aha - mruknął Marek.
- Potem wszyscy podnieśli swoje tyłki i poszli do domu - rzuciła dziewczyna. - Ja też.
Jedynie ty siedziałeś i nad czymś tam myślałeś.
- Dlatego mogłem nie pamiętać - powiedział Marek. - Mogłem się po prostu zamyślić
- Możliwe - zgodziła się Iwcia.
- Ale powiedz mi jedno.
- Tak?
- Dlaczego nie powiedzieli mi dokąd jest termin składek?
- No właśnie - rzekła dziewczyna .- O tym nie powiedziałam.
Marek przyglądał jej się.
- No i? – pytał. – Mogli chociaż zadzwonić i poinformować mnie dokąd się składamy i
kiedy jest wyjazd.
- No tak - przyznała mu rację. - O tym cię nie poinformowali. Dlatego jakbyś miał wrażenie,
że wyjazd odwołany.
- Co prawda przypomniałaś mi wszystko - rzekł Marek. - Ale to nie zmienia faktu, że po
prostu o mnie zapomnieli.
- Albo nie zapomnieli.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin