Pomóż mi Panie odnaleźć Ciebie w ciszy.
Stanąć za granicą słów, strząsnąć z siebie pył codzienności,
Całe życie odłożyć na potem,
I trwać tak wiedząc, że Ty jesteś obok mnie.
Ściągnąć maskę z mojej twarzy, zatrzymać zegar rutyny,
I trwać, tak: wiedząc, że to ja jestem obok Ciebie.
Pomóż mi Panie odnaleźć siebie w Tobie.
Pomóż mi trwać przed Tobą, w ciszy uwielbienia.
Pieśń
Panie Jezu Chryste, Zbawco i Odkupicielu
Oto klękam przed Twym błogosławionym krzyżem.
Pragnę otworzyć swego ducha i swe serce, na rozpamiętywanie twojej świętej męki.
Pragnę postawić Twój krzyż przed mą biedną duszą,
Aby jeszcze głębiej pojąć to, co uczyniłeś i wycierpiałeś, i zrozumieć dla kogo cierpiałeś.
Niech wesprze mnie Twoja łaska, abym strząsną z serca otępienie i obojętność.
Abym przynajmniej na godzinę zapomniał o swoim dniu, powszednim,
Aby moja miłość, skrucha, i wdzięczność spłynęły do Twoich stóp.
Królu serc ludzkich: Niechaj Twa ukrzyżowana miłość, ogarnie moje słabe,
Biedne, zgorzkniałe, zmęczone i zimne serce.
Obudź we mnie to, czego mi w sobie brak: Współ odczuwanie z Tobą,
Miłości do Ciebie, głęboką wiarę i wierność,
Powagę w rozpamiętywaniu Twojej świętej męki i śmierci.
Pan Jezus dźwigał krzyż, długą, podmiejską drogą, aż na wzgórze Golgoty.
Wokół kłębił się tłum, różnych gapiów, przechodniów, pełnych złej ciekawości.
Pan Jezus dźwigał krzyż, samotny, pokrwawiony, wyczerpany zupełnie.
Bez słowa przyjął ból, wyrok niesprawiedliwy, by wolę Ojca spełnić.
Pan Jezus dźwigał krzyż, za grzechy wszystkich ludzi, upadł pod ciężarem,
Myślał o każdym z nas, o tobie, o mnie... Swą świętością nas wszystkich ocalił.
Miłość nie żyje dla siebie, ale cokolwiek czyni, zawsze czyni dla kogoś.
Panie przyjąłeś krzyż dla nas i przyjąłeś go z wielką miłością do nas
W Twoim krzyżu ukryte było wielkie nasze dobro.
Daj nam zrozumieć, że tylko wtedy można udźwignąć, ciężar każdego dnia.
Gdy się go przyjmuje za kogoś, gdy dźwiganie go staje się aktem miłości.
Przychodzę do Ciebie Jezu, z moim zwykłym sercem.
Przychodzę do Ciebie Jezu, by nauczyć się żyć tak jak tego chcesz Ty.
Przychodzę do Ciebie Jezu, by nauczyć się wzrastać tak, jak Ty wzrastałeś.
Przychodzę do Ciebie Jezu, by nauczyć się być takim, jakim Ty chcesz abym był.
Przychodzę do Ciebie Jezu, by nauczyć się kochać innych tak, Ty mnie umiłowałeś.
Przychodzę do Ciebie Jezu, by nauczyć się dobrze żyć.
To prawda, że żyć inaczej niż tłum – piękniej, uczciwiej, godniej – jest zawsze ciężko,
Bo czasem prawie samotnie, bo niebezpiecznie, bo może zdarzyć się tak,
że osłabniesz, potkniesz się, przegrasz, upadniesz.
Wtedy tłum ludzi, jakby na to czekając, wyolbrzymi wszystko, obniesie cię na językach,
Będzie delektował się tym bezwstydnie, chcąc jakby pozbawić cię wszystkiego,
co jeszcze w tobie dobre, piękne, wielkie.
Tłum plotkarzy, szyderców, łowców sensacji i skandali, żyć bez tego nie może – jak sępy bez padliny.
Jednak nie trać wtedy spokoju i godności. Patrz na nich tak jak Jezus, który wiedział,
że najchętniej innych obnażają ci, którzy sami najwięcej mają do ukrycia.
A może oni szyderczym śmiechem, zagłuszają w sobie płacz
za utraconą niewinnością, czystością i wielkością.
Czy można żyć bez krzyża?
To prawda, że krzyż oznacza niesienie za sobą cierpienia, wyrzeczenie i ofiarę...
To prawda że krzyż oznacza pracę, trud, wysiłek.
To prawda że krzyż oznacza chorobę, nieraz nieuleczalną,
Wymaga heroicznej miłości bliźniego, naraża na upokorzenie.
Krzyż to tyle imion, ilu jest ludzi na świecie.
Każdy krzyż ma oryginalny kształt, wygląd, ciężar.
Ojciec, który położył na barki Swojego Syna najcięższe brzemię krzyża,
przewidział także dla wszystkich innych synów i córek mniejsze krzyże,
upodabniające nas do Jego Syna.
Piesn
Pomyśl bracie: może być tak, raz tylko i nigdy więcej
przejdzie obok i da ci znak Chrystus żywy z krzyżem na ręce.
Choćbyś trądem zwarzoną miał krew, krzykiem: chcę zatrzymasz, Go. Stanie.
Wtedy, bracie, jak ogień z drew buchnie w tobie miłość bez granic...
Pomyśl, bracie: może być tak też, że raz tylko będzie cię mijał.
Przejdziesz obok, pójdziesz pod wiatr, byle dalej światła i krzyża.
Że zębami rozgryziesz krzyk, który mogłeś tylko Ty wyzwolić.
Wtedy, bracie, już nigdy i nikt, nawet Chrystus... bez twojej woli.
Jezu, kiedy tam się modliłeś, najbliższą Twojemu sercu była Twoja Matka Maryja.
Ona z Tobą współodczuwała i przeżywała wszystko, choć nie była tam fizycznie obecna.
Wasze serca złączone były głębokimi, niewypowiedzianymi więziami miłości.
Maryja wzywa każdego z nas zdecydowanymi słowami:
„Drogie dzieci! Współodczuwajcie ze mną. Módlcie się, módlcie się, módlcie się!”
Dziękuję Ci Maryjo, że tamtego wieczoru, współodczuwałaś, ze swoim Synem.
I ja pragnę teraz uczynić to, do czego mnie wzywasz w tym orędziu.
Za Twoim pośrednictwem niech Pan oczyści moje serce od zatwardziałości,
braku współczucia, i da mi takie uczucia, których Ty, Matko pragniesz w moim sercu.
I ja chcę współodczuwać z Tobą jak dziecko, które współczuje swojej Matce.
Maryjo pragnę z Tobą współodczuwać i być blisko Jezusa.
Jezu, tej nocy wielu ludzi znosi ból osamotnienia, z powodu opuszczenia przez najbliższych.
Oni przeżywają swoje Getsemani, bo nikt do nich nie przychodzi, aby ich pocieszyć i być z nimi.
Wielu odchodzi z tego świata bez pojednania z bliźnimi i Ojcem.
Dziękuję Ci, że ośmielam się prosić Ciebie, abyś był blisko nich
I posłał do nich anioła, który Ciebie pocieszał.
Kłaniam się Tobie Panie Jezu, wraz ze wszystkimi ludźmi na całym świecie,
którzy dzisiejszej nocy przeznaczają czas na modlitwę i adorację.
Łączę się z tymi, którzy Ciebie kochają i pragną Ci okazać wdzięczność.
Dziękuję ci za wszystkich, którzy tej nocy odwzajemniają się miłością za Twoją miłość i w niej szukają natchnienia.
Ogarniam myślą pojedyncze osoby, grupy modlitewne i wspólnoty.
Niech zostaną napełnieni pokojem i miłością, zdolnością do głębokiego współodczuwania z Tobą i Twoją Matką.
Natchnij wiele serc, aby zechciały złożyć ofiarę zadośćuczynienia, za tych, którzy Cię zdradzają,
którzy są zniewoleni przez ten świat, a całe dnie i noce spędzają w złu i grzechu, oddając się narkotykom i alkoholizmowi, wyrządzając krzywdy swoim rodzinom, ojcom, matkom, i siejąc zło wokół siebie.
Jezu, spraw, niech ich duch będzie silniejszy od słabości ich ciała, aby zostali wyzwoleni.
Mój dobry Jezu, pobłogosław mnie, moją rodzinę, moich przyjaciół i nieprzyjaciół,
wszystkich ludzi, za których cierpiałeś i spraw, aby Twoja miłość jednoczyła nas, pojednała, chroniła,
abyśmy nieustannie ją wysławiali.
Przyjmij nasze udręki, cierpienia, i oddaj je tej nocy ze swoją męką i krwawym potem Ojcu, za zbawienie świata.
Niech ci, którzy cierpią i wciąż jeszcze nie powiedzieli: „ Bądź wola Twoja”, odnajdą na to siłę tej nocy.
Bądź w nich uwielbiony, niech objawi się przez nich Twoja chwała, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
5
eschatologia.pl