Lauren Brooke - Heartland 08 - Więzy krwi.pdf

(1166 KB) Pobierz
Thicker than water
HEARTLAND
Więzy krwi
Lauren Brooke
przekład
Donata Olejnik
Wydawnictwo Dolnośląskie
235851610.001.png
Rozdział 1
Mała klaczka rasy Appaloosa prychnęła i zarzuciła
wysoko łbem. Widać było białka jej oczu, każdy mię­
sień miała napięty.
- Spokojnie, Rosa, spokojnie - szepnęła piętna­
stoletnia Amy Fleming. W lewej dłoni dziewczyna
trzymała uździenicę, a prawą ręką kreśliła małe kół­
ka na szyi źrebaka, oddychając przy tym spokojnie.
Ze stajni dochodziły dźwięki codziennej krzątaniny -
głosy pracowników, prychnięcia koni, stukot ich ko­
pyt, kroki w przejściu pomiędzy boksami - ale Amy
nie była ich świadoma. Jej uwaga skupiała się wy­
łącznie na klaczce.
- Amy, uważaj na siebie! - zawołała Lou, która sta­
ła pod drzwiami boksu wraz z Sheri Hegland, właści­
cielką Rosy. Amy wyczuła niepokój w głosie siostry,
kiwnęła głową w odpowiedzi, ale nie spuszczała wzro­
ku ze źrebaka.
7
- Spokojnie, malutka - szepnęła. - Nic ci nie zrobię,
chcę ci tylko pomóc.
- Zachowuje się tak od początku, odkąd ją kupiłam
powiedziała Sheri. - Strasznie się denerwuje, kiedy
tylko próbuję założyć jej uździenicę. Nie wiem, co zro-
bię, jeśli jej z tego nie wyleczycie.
Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - odparła
To musi być niesamowite uczucie pomagać zwie­
rzętom z problemami, źle traktowanym - mówiła She-
ri. - To dla pani na pewno ogromna satysfakcja?
Lou odchrząknęła nerwowo.
- Prawdę powiedziawszy, ja nie zajmuję się końmi.
To leży w gestii Amy i naszego pomocnika, Trega. Ja
tylko pomagam w prowadzeniu interesów.
To wcale nie takie „tylko" poprawiła ją w myślach
siostra. Heartland - schronisko dla koni założone przez
ich mamę - nie mogłoby funkcjonować, gdyby ktoś nie
zajmował się sprawami ekonomicznymi.
To pomyślawszy, Amy z powrotem skoncentrowała
się na klaczce. Rosie opuściła nieco łeb i chyba trochę
się rozluźniła. Amy podniosła dłoń w kierunku jej uszu,
ale w tej samej chwili klaczka zesztywniała. Dziewczy­
na cofnęła rękę i wróciła do masowania szyi zwierzęcia.
Wszystko wskazywało na to, że przyzwyczajenie klacz­
ki do zakładania uzdzienicy będzie długim i żmudnym
procesem. Skoro potrzebna jest cierpliwość, będę cier­
pliwa, postanowiła Amy.
8
Dziesięć minut później palce Amy dotarły do koń­
ca szyi Rosy. Kiedy przesunęła dłoń w kierunku uszu
klaczki, zauważyła długą bliznę biegnącą poniżej lewe­
go ucha. Skąd się wzięła? Wypadek? Złe traktowanie?
- Nie wie pani, skąd ma tę bliznę? - Amy zwróciła
się do Sheri.
- Obawiam się, że nie. Nie wiem zbyt wiele o przeszło­
ści Rosy. Kupiłam ją na końskim targu w Maryland jako
niewytresowanego źrebaka. Facet, który mi ją sprzeda­
wał, powiedział, że niczego jej nie uczył, oprócz zakłada­
nia uździenicy. Była spokojna, ale kiedy na drugi dzień
próbował założyć uździenicę ponownie, wpadła w szał, sta­
nęła dęba i zaczęła walić łbem o ściankę boksu.
- Hmm - zamyśliła się Amy. Była pewna, że blizna
ma wiele wspólnego z zachowaniem klaczki. Spojrzała
jeszcze raz na pysk zwierzęcia: Rosa opuściła łeb, znowu
wyglądała na zupełnie spokojną. Amy uznała, że to wła­
ściwy moment na założenie uździenicy. Chwyciła mocniej
za skórzaną uprzęż i wsunęła ją na pysk źrebaka.
Rosa momentalnie szarpnęła łbem, ale Amy była
szybsza. Przełożyła uprząż za uszami klaczki i zapięła
sprzączkę.
- Cicho, cicho - uspokajała Rosę.
Klaczka drżała, ale wyciszyła się powoli pod doty­
kiem palców Amy.
- Doskonale - Lou westchnęła z ulgą.
- Teraz już będzie dobrze - powiedziała szybko
Sheri. - Tylko zakładanie uździenicy wywołuje taką
9
reakcję.Na targu miała na sobie uprząż, więc nie przy­
szło mi do głowy, żeby sprawdzać, czy pozwoli mi ją
zdjąć i założyć z powrotem. Potrzymasz ją? Pójdę po
derki.
Sheri wyszła ze stajni, a Amy poprawiła gumkę spi­
nającą w kitkę jej długie brązowe włosy.
- Trochę będziemy mieli z tobą pracy - powiedzia­
ła i pogłaskała czule Rosę po szyi. Klaczka prychnęła
cicho, zupełnie już spokojna.
Lou weszła do boksu. Ta krótkowłosa blondynka zu­
pełnie nie przypominała swojej siostry.
- Myślałam, że nie uda ci się włożyć jej tej uździeni-
cy. Ale byłaś taka cierpliwa - powiedziała z podziwem.
- To tylko doświadczenie - wzruszyła ramionami
Amy. - Mama nauczyła mnie wszystkiego zanim... -
głos Amy załamał się - ...zanim zmarła.
Minęło już prawie osiem miesięcy, odkąd Marion
Fleming, mama Amy i Lou, zginęła w wypadku sa­
mochodowym. Ogromna rozpacz, jaka ogarnęła Amy
tuż po tym wydarzeniu, teraz już nieco ucichła, ale
dziewczyna przeżywała nadal głęboką żałobę i wie­
działa, że to uczucie będzie jej towarzyszyło już do
końca życia.
- Chciałabym być choć w połowie tak dobra jak ty
- powiedziała Lou.
Amy była zaskoczona żałosną nutą w głosie siostry.
Odkąd Lou zostawiła Manhattan i rozpoczęła życie
w Heartlandzie, nic wykazywała specjalnego zaintere-
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin