Luna- książka.odt

(35 KB) Pobierz

 

 

Była właśnie 9 rano kiedy dojechałam do miejsca w którym miałam mieszkać  przez najbliższe trzy lata akademik znajdował się w mieście  Wicklow gdzie przez większą część roku panowała pochmurna pogoda niż słoneczna.

Miałam mieszkać z dwiema współlokatorkami, kiedy weszłam do pokoju rozglądałam się po pomieszczeniu, był on ładnie urządzony ściany były pomalowane na kremowo a podłoga i meble były zrobione z drewna gębowego.

Nikogo nie było w tej chwili w pokoju więc spokojnie mogłam się rozpakować, weszłam do łazienki po to by zostawić moje kosmetyki i wszystkie przybory do higieny.

Kiedy miałam wychodzić już z łazienki usłyszałam że ktoś z impertynentem zatrzasną drzwi

po chwili zdecydowałam że wyjdę i zobaczę co się stało.

Po wyjściu z łazienki zobaczyłam że na jednym z łóżek leżały dwie osoby a mianowicie para całująca się

-o przepraszam – powiedziała po chwili i na powrót wróciłam do łazienki, usiadłam na brzegu wanny twarz strasznie mnie piekła nawet nie chciałam spojrzeć w lustro na pewno byłam cała czerwona z zażenowania.

Po chwili ktoś delikatnie zapukała do drzwi.

-proszę - powiedziałam po krótkiej chwili, a do łazienki weszła nie wysoka dziewczyna wyglądem przypominając chochlika miała długie kręcone włosy w kolorze białym a gdzieniegdzie były brązowe pasemka, mała jasną wręcz bladą skórę i bursztynowe nie mal złote oczy.

-Witaj jestem Alice i przepraszam za to przed chwilą zobaczyłaś byłam pewna że przyjedziesz po południu – przedstawiła się dziewczyna i zaczęła się tłumaczyć.

-A ja jestem Luna i nie przejmuj się masz rację miałam przyjechać po południu ale zmieniłam zdanie i wolałam przyjechać wcześniej – powiedziałam i również się przedstawiłam po czym uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.

-Hmm... interesujące imię to tak samo jak księżyc – powiedziała i zlustrowała całą moją sylwetkę czułam się trochę nie swoja pod jej spojrzeniem.

-tak masz rację ale lubię je lecz nie wiem czemu matka mi je nadała może przez znamię bardziej tatuaż na ranieniu przedstawiający księżyc lub przez to że tak miała moja prababka która była Indianką tak samo jak moja matka i ja również nią jestem – powiedziałam a między nami zapadła dziwna cisza

-No to tyle, a czy mamy zamiar przesiedzieć cały dzień w łazience – zapytałam przerywając krępującą mnie ciszę, ona ocknęła się po chwili z czegoś co można było nazwać transem.

Wyszliśmy z łazienki w ciszy nie mogłam jej zrozumieć czy ja coś nie tak powiedziałam zastanawiałam się.

-Ja jeszcze raz przepraszam za ten mały incydent co miał miejsce nie dawno – powiedziała i wyrwała mnie z zamyślenia.

-Ale nie masz za co naprawdę przepraszać – odpowiedziałam i uśmiechnęła się.

                      -No  to szykuj się za nie całe 5 godziny zacznie się zabawa – powiedziała już bardziej ożywiona.

-o nie ma mowy ja nie chodzę na żadne imprezy a przy okazji nie mam żadnego stroju  – powiedziałam broniąc się, tak naprawdę to nie lubiłam tego rodzaju rozrywkę więc chciałam tego uniknąć.

-Nie masz innego wyjścia a przy okazji ona się tu odbędzie a ubiorem się nie martw coś znajdę odpowiedniego dla ciebie – powiedziała i uradowana poszła do swojej szafy i coś w niej szukała przez chwilę, po czym podeszła do mnie z jeansowymi spodniami i bardzo ładną bluzką z krótkim rękawkiem i wepchała mnie do łazienki karząc się w te ubrania przebrać.

Po nie całych pół godzinach wyszłam z łazienki i stanęłam w drzwiach.

-no pięknie to tylko jeszcze buty makijaż i fryzura – zaczęła wymieniać a mi już się odechciało i po chwili wyciągnęła z małej szafki jasne sandały przy najmniej one mi się podobały i z powrotem wepchała mnie do łazienki tylko tym razem ona również weszła i posadziła mnie na krześle i zajęła się moją fryzurą i makijażem lecz przez ten cały czas nie pozwoliła mi ani razu spojrzeć w lustro, nie wiem ile mnie tam trzymała ale kiedy skończyła i pozwoliła przejrzeć się w lustrze to zastanawiałam się czy to byłam na pewno ja a nie ktoś inny.

Miała ładny makijaż ale nie za mocny ani wyzywający lecz podkreślał delikatne rysy mojej twarzy, a moje włosy były splecione w długi warkocz.

-Ładnie – Wyrwało mi się

                      Ładnie, ty po prostu wyglądasz prze pięknie – powiedziała a ja przez chwilę zastanawiałam się czemu wcześniej się tak nie malowałam, ja po prostu nie wiedziałam że tak ładnie mogę wyglądać.

- no to ty już jesteś już gotowa – uśmiechnęła się triumfalnie nad swoim dziełem i w tym samym momencie ktoś wszedł do pokoju okazało się że to była druga moja współlokatorka.

Była wysoka w przeciwieństwie do Alice miała długie proste blond włosy ale ten sam kolor skóry i oczu coś mi tu nie pasowało lecz nie będę się nad tym teraz zastanawiała.

-Hej Alice ty jeszcze nie gotowa wiesz przecież że trochę nam zajmie przygotowanie się – powiedziała dziewczyna zupełnie mnie ignorując.

-za chwilkę zabiorę się za siebie musiałam najpierw zrobić na bóstwo Lunę – powiedziała i wskazała na nie ruchem głowy  i dopiero wtedy blondyna na mnie spojrzała nie chętnie lecz nie odezwała się słowem tylko zabrała swoje rzeczy i poszła się przebrać.

-nawet nie przywitała się a co dopiero przedstawić – powiedziała i jeszcze raz spojrzałam za dziewczyną która zniknęła za drzwiami łazienki.

-nie przejmuj się nią ona taka już jest – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

-No dobrze to się przebieżcie spokojnie a ja zwiedzę trochę okolicę – powiedziałam i po chwili wyszłam z pokoju.

Wyszłam z akademika i obeszłam go dookoła i kiedy zobaczyłam boisko a na nim trzech chłopaków, z których dwoje z nich grało w kosza a trzeci przypatrywał się im jak grają postanowiłam że ja również popatrzę na to jak grają.

Więc weszłam przez bramkę na boisko i usiadłam tak żeby nie zwracać na siebie uwagę lecz nie udało się to od razu jak tylko usiadłam ich gra się zatrzymała i spojrzeli na mnie nawet ten który nie grał, wpatrywali się we mnie intensywnie nie lubiłam jak ktoś w ten sposób się na mnie patrzył więc postanowiłam że się spokojnie stąd  ulotnie i też tak zrobiłam.

Po dłuższej chwili znudziło mi się takie chodzenie bez celu więc postanowiłam że już wrócę do pokoju.

Nie wiem ile tak spacerowałam ale kiedy wróciłam do akademika i otworzyłam drzwi od pokoju to zobaczyłam że już jest parę osób i w tle leniała cicha muzyka.

Z wszystkich osób rozpoznałam tylko blond piękność i Alice, było również trzech chłopaków nie licząc innych oczywiście.

Pierwszy z nich był wysokim muskularnym chłopakiem wyglądał jak by się odżywiał samymi sterydami, drugi z chłopaków również był wysoki ale nie był tak umięśniony, a trzeci był odrobinę niższy od pozostałych i miał włosy długie do ramion blond kręcone, lecz wszystkich łączyło to że mieli bladą cerę i złote oczy.

-Luna dobrze że już jesteś możesz na spokojnie poznać resztę naszej paczki – powiedziała Alice i podeszła do mnie i złapała mnie pod rękę – no to tak ten umięśniony misiek to Kevin następny to Alex i mój ukochany Matt – powiedziała po czym przytuliła się do niego.

-Witamy w naszym akademiku jestem Kevin – powiedziała i zaśmiał się miał miły dla uszu śmiech – No ludzie mam prywatny księżyc – powiedział i wziął mnie w objęcia przytulając mnie miał naprawdę mocny uścisk.

-no mi również jest miło ciebie poznać ale czy mógł byś mnie już puścić udusisz mnie – Jęknęłam po czym on mnie postawił i przeprosił.

-ja jestem Matt on jedynie podał mi dłoń na powitanie i nic więcej nie powiedział.

-jestem Alex – jako ostatni przedstawił mi się wysoki brunet lecz on nie podał mi dłoni ani nic z tych rzeczy po prostu przedstawił się.

-miło mi jest was wszystkich poznać – uśmiechnęła się do wszystkich po czy impreza zaczęła się rozkręcać na dobre.

Przez większość czasu byłam z Alice i Diana  jak później się dowiedziałam, lecz w końcu trochę się zmęczyłam i postanowiłam że wyjdę trochę na zewnątrz, powiadomiłam o tym Alice i spokojnie wyszłam na dwór.

Była jakaś 11 w nocy więc na zewnątrz było już ciemno ale właśnie lubiłam tą porę było spokojnie i można pomyśleć w spokoju, zaczęłam zastanawiać się nad wieloma sprawami, a jedną z nich było to dlaczego Alice i reszta jej rodziny mieli bladą skórę i złote oczy bardzo przypominali mityczne stworzenia z legend czyli wampiry ale przecież one nie istnieją chodź moje plemię też ma swoją legend gdzie niby pochodzimy od wilków lecz sama nie wiem czy mam w to wierzyć czy nie.

Z moich rozmyśleń wyrwała mnie czyjaś ręka na ramieniu i przestraszyłam się w wyniku podskoczyłam.

-Spokojnie nie bój się to tylko ja – Powiedział ktoś i jak się następnie okazało był to głos Alex.

-co ty tu robisz – zapytałam i na niego spojrzałam.

-Mógł bym o to samo zapytać – odpowiedział na moje pytanie.

-ale to ja o to pierwsza zapytałam – nie dałam za wygraną, a on jedynie się uśmiechną do mnie.

-widzę że jednak nie dasz za wygraną – zapytał a ja jedynie pokiwałam głową twierdząco- no dobrze niech będzie wyszedłem by się przewietrzyć miałem już dość tej imprezy wolę jak jest spokojnie – odpowiedział.

- ja również wyszłam by się przejść jest taka ładna noc że nie mogłam po prostu siedzieć w środku i przy okazji jestem trochę zmęczona miałam długą podróż – powiedziałam i spojrzałam w niebo.

- Wiesz impreza będzie jeszcze długo trwała znając moją siostrę – powiedział i zastanawiała się nad czymś przez chwilę – to może w takim razie jak jesteś zmęczona to przenocujesz w naszym pokoju tam nikogo nie ma i jest spokojnie – zaproponował.

Zastanawiałam się chwilę nad jego propozycją

-Wiesz mi raczej nie wypada – powiedziałam.

-No jak uważasz jak dalej chcesz się męczyć i być jutro nie wyspana to proszę bardzo ale moja propozycja jest dalej aktualna – powiedział i spojrzał na mnie.

-No dobrze wygrałeś – powiedziałam – ale tylko do zakończenia się imprezy a później mnie obudzisz jak bym zasnęła.

On jedynie kiwną głową na tak i poszliśmy do jego pokoju.

Kiedy dotarliśmy do jego pokoju i otworzył mi drzwi do niego ukazał mi się widok jak się nie spodziewałam schludnego pokoju, myślałam że będą się wszędzie walały urania tak jak to bywało u mojego przyjaciela od dziecka Setha.

Pokój wyglądał tak jak nasz i tak samo jak w naszym były trzy łóżka.

-To jak wchodzisz czy dalej będziesz się patrzyła – zapytał się a ja uświadomiłam sobie dopiero wtedy że stoję cały czas w drzwiach.

-Tak już – powiedziałam i weszłam do środka.

-mieszkam tu z Kevinem i Mattem - powiedział.

- Domyśliłam się – uśmiechnęłam się.

Zastanawiałam się gdzie była u nich znajdowała się łazienka.

-Łazienka znajduje się za tymi drzwiami – powiedziała i wskazał na drzwi naprzeciw nas.

-Jakim cudem wiedziałeś że o tym myślałam czy ty umiesz przypadkiem czytać w myślach – zażartowałam ale widząc jego minę nie było mu w tej chwili do śmiechu, a mi właśnie naprzeciw zaśmiałam się

- A ty się z czego śmiejesz – zapytał się zdezorientowany

-Po prostu jak byś widział swoją minę – powiedziałam między salwami śmiechu – ja tak powiedziałam w żartach przecież żaden normalny człowiek nie może czytać komuś w myślach prawda– bardziej spytałam niż stwierdziłam.

-Tak masz racje zwykły człowiek nie umie czytać w myślach – odpowiedział i zaśmiał się nerwowo a potem nad czymś się zastanawiał.

Mnie jakoś tym stwierdzeniem mnie nie przekonał lecz nie chciałam teraz się nad tym zastanawiać.

-A czy mogę się dowiedzieć skąd pochodzisz – zapytałam zmieniając temat i przerywając ciszę która zapadła między nami.

-Pochodzę z Waszyngtonu, gdzie zazwyczaj pada deszcz, a słońce wychodzi bardzo rzadko – odpowiedział na moje pytanie i spojrzał na mnie oczekująco.

-ja mieszkam nie daleko Włoch w nie wielkim mieści- powiedziałam – Ale z jakiegoś powodu Ojciec nie pozwala mi tam jeździć i nie chce mi tego powiedzieć do tej pory czemu mi nie wolno.

-I ma rację to jest nie bezpiecznie przebywanie tam – powiedział z lekkim zdenerwowaniem w głosie.

-Ale przecież tam miliony osób mieszka i nic złego się nie dzieje – zbuntowałam się kolejna osoba mówiąca mi co mogę a czego nie.

-Mówisz tak samo jak on o co wam z tym wszystkim chodzi – zapytałam lecz on nie odpowiedział na moje pytanie.

-czy powiesz mi czym zajmują się twoi rodzice – zapytał po chwili.

                      Mój ojciec jest wodzem naszego plemienia – powiedziałam a jego twarz od razu zmieniła się lecz nie mogłam jej odczytać – A moja matka zmarła kiedy miałam 4 lata tato mi powiedział że była poważnie chora – opowiedziałam mu tak w skrócie o moich rodzicach

Alex przez pewien czas nic nie mówił jedynie patrzył się na mnie uważnie i o czymś myślał intensywnie.

-czy coś nie tak powiedziałam – prze kolejną chwilę nic nie odpowiedział,więc podeszłam bliżej niego i dotknęłam delikatnie jego ramienia przez co na mnie spojrzał i był bardziej ożywiony.

-co... a nie spokojnie nic złego nie powiedziałaś po prostu się troszkę zamyśliłem – skierował się do kuchni – czy masz może ochotę na herbatę – zapytał.

                      Z chęcią – odpowiedziałam i kiedy znikną w kuchni usiadłam na jednym z łóżek i po chwili zasnęłam.

Nie wiem ile spałam ale kiedy się obudziłam usłyszałam czyjąś rozmowę.

-Czemu ktoś taki jak ona jest tu sama przecież nie długo będzie pełnia i się przemieni a z tego co czuję będzie to jej pierwsza – po głosie rozpoznałam że był to Alex - Ona na pewno nie będzie sama jest przecież córką wodza – powiedział i wtedy zapadła cisza, a ja otworzyłam oczy by sprawdzić co się dzieje, cała piątka patrzyła się na mnie uważnie.

-przepraszam chyba przysnęłam nie chciałam – powiedziałam jak bym się dopiero co obudziła po czym Kevin zaczął się śmiać a my wszyscy na niego spojrzeliśmy pytająco.

-No co się tak na mnie patrzycie Luna miała tylko na chwilę wyjść się przewietrzyć a zamiast tego gdzieś zniknęła na czas imprezy po czym znajdujemy ją śpiącą i to jeszcze na dodatek w łóżku nikogo innego jak tylko naszego drogiego Aleksa – przez cały swój monolog Kevin uśmiechał się.

-nic nie szkodzi właśnie po ciebie przyszłam a nim się nie przejmuj on zawsze tak gada – powiedziała Alice i uśmiechnęła się do mnie a ja po chwili wstałam i wróciłyśmy do naszego pokoju.

Kiedy do niego weszłam było czysto tak jak by nie było tu wcześniej żadnej zabawy.

-no dobrze dziewczyny ja się pójdę umyć i spać – powiedziałam kierując się w stronę łazienki.

-a najlepiej to się wyśpij jutro jedziemy na zakupy – oświadczyła i zaśmiała się, ja nic nawet już nie odpowiedziałam tylko poszłam się umyć i położyłam się spać.

Rano obudziło mnie czyjeś szturchanie w ranię i głos

-Hej Luna wstawaj, no obudź się – Powiedziała Alice koło mojego ucha.

Po dość nie przyjemnej pobudce ubrałam się w swoje stare lekko przetarte spodnie i moją ulubioną bluzkę na krótkim rękawku, i jak tylko mnie Alice zobaczyła pokiwała z rezygnacją głową.

-No co jest coś nie tak w moim ubiorze to jest jeden z ulubionych kompletów – zapytałam patrząc na nią.

-na tą chwile to tak ponieważ idziemy dziś na zakupy i będziesz miała nowe wyposażenie w szafie oczywiście chodzi o ubrania – zaszczebiotała uradowana a ja jedynie westchnęłam zrezygnowana.

Byłam zadowolona z tego że przy najmniej dała mi zjeść spokojnie, strasznie była podekscytowana tymi zakupami.

O koło 9 rano spotkaliśmy się wszyscy przed budynkiem akademika byłam zdziwiona że nawet chłopaki jadą na nie.

-Ja bym na nią uważał – powiedział Matt i uśmiechną się do mnie pocieszająco – ale nie martw się przyjdę tobie z pomocą tylko daj znać – powiedział i puścił do mnie oczko, już zaczęłam go coraz bardziej lubić.

-no dobrze kochani czas ruszać – powiedziała uradowana Alice – to tak ja Kevin, Diana i Matt jedziemy pierwszym samochodem, a ty i Alex drugim.

Kiedy już siedziałam w aucie Alexa który wcale  nie wyglądał na tani.

- Zapinaj pasy i ruszamy – poinformował mnie i jak tylko zrobiłam o to co mnie poprosił ruszyliśmy i przed dużym domem handlowym byliśmy po nie całych 20 min.

Ledwo wyszłam z samochodu a od razu zostałam pociągnięta przez Alice w stronę sklepów, na pierwszy ogień poszły sklepy z ubraniami następnie buty, biżuteria  i bielizna.

W samych sklepach chyba przesiedzieliśmy z 5 godzin, dopiero Matt mnie poratował mówiąc że ja potrzebuję odpoczynku i coś zjeść.

-dziękuje Matt ja ty z nią wytrzymujesz – powiedziałam kiedy siedzieliśmy w restauracji.

-No wiesz czasem nie jest łatwo a zwłaszcza jeśli chodzi o zakupy – zaśmiał się – ale i tak ją bardzo kocham nie wiem co bym bez niej zrobił – powiedział teraz był poważny.

-już to zauważyłam i cieszę się z tego powodu widać że pasujecie do siebie – powiedziałam.

Jeszcze przez chwile rozmawialiśmy po czym dosiedli się do nas Alex i Kevin.

-No jak tam mała zakupy się udały  - zapytał Kevin i zaśmiał się a ja spojrzałam na niego wilkiem.

-Ha Ha bardzo zabawne i przy okazji nie jestem mała – powiedziałam i zrobiłam obrażoną minę.

-Ej no Luna ja tylko żartowałem – powiedział i spojrzał na nie

                      te misiek nie mówi się ''Ej'' – poprawiłam go dalej udając że jestem na niego obrażona, usłyszałam jak czyjeś krzesło się odsuwa a po chwili ja byłam już w powietrzy w czyiś ramionach, krzyknęłam przestraszona i  usłyszałam radosny śmiech.

-postaw mnie na – rozkazałam.

-nie dopóki nie przestaniesz się na mnie złościć – powiedział Kevin, nic na to nie odpowiedziałam jedynie spojrzałam na chłopaków.

-chłopaki no Weście pomóżcie mi  - jęknęłam.

-my tu nic nie możemy na to poradzić on jest silniejszy od nas – Powiedział Alex i wtedy po raz pierwszy zobaczyłam jak się śmieje był to coś wspaniałego.

-To jak już się na mnie nie gniewasz – zapytał się Kevin, a ja rozejrzałam się po kafejce widząc że wszystkie osoby które w niej były patrząc się na nas to ja skapitulowałam i westchnęłam.

-No dobrze wygrałeś nie gniewam się czy teraz możesz mnie już postawić wszyscy ludzie się na nas patrzą – powiedziałam na co on się tylko roześmiał i postawił mnie z powrotem na ziemię.

Na powrót usiedliśmy do stolika ja dokończyłam mój posiłek i pogadaliśmy jeszcze o różnych bzdurach czekając na dziewczyny które zjawiły się jakieś pół tora godziny później.

-No nareszcie jesteście co tak długo - zapytałam z urazą – czekałam to znaczy czekaliśmy wszyscy i zdążyliśmy się już wynudzić – powiedziałam.

-ty tak nie marudź tylko zabieraj swoje rzezy i wracamy już do akademika – powiedziała Alice.

Po spakowaniu dość dużej ilości zakupów do aut wróciliśmy do Akademika a w czasie powrotnej kiedy jechaliśmy przez las zauroczyłam że coś biegnie między drzewami ale myślałam że to lis ale był na niego za duży.

Wpatrywałam się w las za istotą lecz z tego wyrwało mnie gwałtowne hamowanie Alexa i jego ciche przeklinanie pod nosem a ja sama spojrzałam przez przednią szybę i zobaczyłam czarnego wilka który wpatrywała się we mnie uważnie, byłam jak w transie już odpinałam pasy bezpieczeństwa i chciałam otworzyć drzwi i wyjść ale w tym samym momencie zatrzymała mnie Alex łapiąc za ramię.

-a ty gdzie siedzisz tu – powiedział i spojrzał na mnie lecz nie zwracałam na to uwagi jedynie próbowała się wyrwać z jego uścisku.

-Zostaw ja muszę – powiedziałam rozpaczliwie wyrywając się cały czas.

-Nie zostajesz – powiedziała stanowczo i szybko zamknął drzwi które otworzyłam po czym szybko ruszył z piskiem opon wymijając zwierzę a kiedy odwróciłam się by spojrzeć jeszcze raz na wilka już go nie było.

Po dojechaniu do akademika i kiedy wysiadałam z auta zostałam przez kogoś pociągnięta.

-Luna czy wszystko w porządku-to była Alice była zdenerwowana i zmartwiona.

-Tak nie martw się wszystko w porządku-odpowiedziałam i wzięłam swoje zakupy, usłyszałam czyjeś prychnięcie.

-Ta wszystko dobrze nie licząc tego że chciała wyjść z  auta kiedy stał ten wilk-powiedział Alex ja na niego spojrzałam z mordem w oczach wiedziałam jaka Alice była zaraz zacznie się wypytywać i nie da mi spokoju przez resztę dnia.

-co!-krzyknęła no wiedziałam teraz się zacznie – coś ty chciała najlepszego zrobić-zapytała.

-proszę daj mi spokój chcę się rozpakować spokojnie-powiedziałam.

-o nie moja droga powiesz mi i to ze szczegółami co się wtedy stało-powiedziała lecz ja nie chciałam tego robić.

-Alice powiedziałam że nie chcę o tym mówić- powiedziałam stanowczo po czym poszłam do naszego akademika zostawiając ich samych na parkingu.

Po rozpakowaniu się ktoś wszedł do pokoju nie widziałam kto to ponieważ byłam odwrócona plecami do drzwi.

-Jeśli chciałaś dalej się dowiedzieć co tak naprawdę się stało to daruj sobie Alice ale nic tobie nie powiem- powiedziała nawet nie patrząc kto wchodzi.

-przykro mi ale nie jestem Alice -powiedział Matt, jak tylko usłyszałam jego głos szybo się odwróciłam i spojrzałam na niego a on się do mnie jedynie uśmiechał.

-Przepraszam cię Matt myślałam że to Alice przyszła by nie wypytywać o to co zaszło w tedy na drodze- powiedziałam przepraszającym tonem.

-Nic się nie stało czy mogę usiąść czy mam sobie iść- Zapytał i uśmiechnął się do mnie.

-no oczywiście że możesz zostać i usiądź sobie- powiedziałam i wskazałam ruchem głowy krzesło naprzeciwko mnie- a teraz powiedz co cię do mnie sprowadza- powiedziałam.

-No wiesz znamy się tak krótko a ty już wiesz kiedy chcę coś od ciebie  - powiedział i uśmiechnął się ale widząc moją minę jedyne westchną -  No dobrze Alice mnie tu wysłała ale oczywiście jak nie chcesz mówić to zrozumiem.

-dziękuję nie chcę o tym mówić ponieważ sama tego nie rozumiem co się wtedy ze mną działo-powiedziałam.

''Sama całkowicie nie rozumiałam co się wtedy ze mną działo to było coś nie samo witego tamten wilk patrzył na mnie wręcz świdrował mnie wzrokiem, a w głowie mówiło mi coś że mam iść za nim ale oczywiście Alex musiał się wtrącić.''

siedzieliśmy z Mattem przez dłuższą chwile w ciszy i ta cisza odpowiadała mi.

-no to może umówmy się tak jak będziesz chciała o tym porozmawiać to wbijaj do mnie i nic nie powiem Alice pewnie i tak będzie na mnie obrażona przez to że nic nie udało mi się z ciebie wyciągną ale jakoś sobie poradzę-powiedziała i uśmiechną się wymownie po czym zaśmiał się a ja jemu zawtórowałam

-no dobrze zgadzam się na taki układ-odpowiedziała - tego było mi potrzeba – powiedziałam.

-cieszę się że mogłem pomóc- odpowiedział – ale wiesz raczej już pójdę zanim ona tu przyjdzie wtedy ty i ja będziemy mieli przechlapane- powiedział po czym wyszedł z naszego pokoju.

Po tym jak Matt wyszedł położyłam się na łóżku z zamiarem zdrzemnięcia się, lecz nie dane mi to było ponieważ usłyszałam wycie wilka ale że przez zamknięte okno było to praktycznie nie możliwe a jednak słyszałam.

Podeszłam do okna i wyjrzałam za nie lecz nic nie widziałam, postanowiłam że wyjdę z

akademika i przespaceruję się i tak nie mogłam zasnąć.

Wyszłam z budynku  i ponownie usłyszałam wycie wilka, więc poszłam w stronę dźwięku.

Po dłuższej chwili doszłam na  polanę była dość sporych rozmiarów a na drugim końcu niej znajdowało się nie wielkie jeziorko.

Podeszłam do niego w wodzie odbijał się księżyc nie był w pełni ale coś zaczęłam mieć jakieś dziwne przeczucie i to nie koniecznie dobre.

Prawe ramię zaczęło mnie dziwnie swędzieć, akurat na tym którym miałam tatuaż, miałam go od urodzenia nikt nie wiedział czemu lub nie chciał mi powiedzieć tego.

Jeszcze przez chwilę stałam na polanie po czym wróciłam do pokoju ponieważ dziewczyny zaczną się martwić i jeszcze nie daj boże będą kazały chłopakom iść mnie szukać.

Po nie długim czasie dotarłam do pokoju, od razu przy wejściu natknęłam się na Alice.

-Gdzieś ty się podziewała – zapytała była troszkę zdenerwowana jeśli można tak to ująć.

-Byłam się przejść, nie mogłam zasnąć – Odpowiedziałam.

Wiedziałam że tak będzie, zaśmiałam się w duchu.

-Wiesz że chciałam wysłać już chłopaków by cię szukali, gdzie byłaś – zapytała.

Dopiero po chwili zorientowałam się że w pokoju znajdują się wszyscy.

-No ale nic mi nie jest jak widać – powiedziałam.- a teraz wybaczcie ale jestem śpiąca- powiedziała i wzięłam woje rzeczy i skierowałam się do łazienki.

Po umyciu się i przebraniu wróciłam do pokoju, nie było już w nim chłopaków, położyłam się spać szybko zasnęłam.

„Śniło mi się że byłam na polanie którą znalazłam kiedy byłam się przejść, podeszłam do jeziora i spojrzałam w gładką tafle była jak lustro, bardzo się zdziwiłam kiedy zobaczyłam swoje odbicie.

Raczej to mnie było moje odbicie, zobaczyłam pysk wilka, spojrzałam na moje ręce, a raczej na parę białych wilczych łap.

Przyglądałam się im kiedy usłyszałam trzask łamanej gałązki, na końcu polany zobaczyłam jakąś postać okazało się po chwili że był to Alex, nie był przyjaźnie nastawiony, kiedy chciał się na mnie rzucić ktoś go odepchną.

Okazało się że był to ten sam wilk którego spotkaliśmy kiedy wracaliśmy do akademika.”

Obudziłam się a raczej ktoś mnie obudził.

Był to Matt, a za nim stała reszta jego rodzeństwa, obudziłam się zlana potem, czułam jak moje ramie na którym znajdował się tatuaż piekło niemiłosiernie.

Złapałam się za nie i skuliłam się, po czym jęknęłam.

-Luma wszystko dobrze – Zapytał się osobnik który mnie obudził- pokaż mi swoje ramię- wyciągną swoją dłoń by dotknąć mego ramienia lecz na je odtrąciłam.

-Nie ruszaj – Powiedziałam łapiąc łapczywie powietrze.

Po tym jak już mogłam dość jasno myśleć i oddychać mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Alex'a spojrzałam na niego z urazą, lecz nie wiedziałam czemu przecież to był tylko głupi sen.

-Przepraszam ale chciała bym zostać sama – powiedziała i spojrzałam prosząco na Matt'a, on powinien mnie zrozumieć.

-O nie moja droga, nie zostawimy się teraz samej – Wtrąciła się Alice.

-Ale... - chciałam zaprotestować.

-Luno nie ma tu żadnego „Ale” zostajemy i tyle – nie miałam ochoty się z nikim kłócić.

                      No dobrze – tylko tyle odpowiedziałam i na powrót się położyłam, przymykając oczy, lecz nie mogłam zasnąć.

Kiedy tylko zamykałam zamykałam oczy obrazy z mojego snu wracały, zwróciłam większą uwagę na moją postać jako wilka i Alex'a, wyglądał jak zawsze, lecz tym razem miał czarne niczym węgiel oczy i to wzbudzało u mnie mieszane uczucia.

Po nie długim czasie chłopcy wyszli z naszego pokoju, a ja postanowiłam przebrać i umyć się, będąc w łazience spojrzałam na tatuaż który zwykle był czarny teraz był czerwony i miał coś na kształt pół-księżyca i łzy.

Od ostatniego snu miną tydzień i przez ten czas nic się nie działo.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin