Capegio - Wielki.doc

(29 KB) Pobierz

Wielki.

(Capegio, tłum. Psia Gwiazda)

 

 

Troje z nich potrafiło.

 

 

Najłatwiej miała Zuzanna, ponieważ ten świat był namacalny. Kiedy nie mogła usłyszeć, dotknąć, poczuć ani spróbować Narnii, bez problemu zamieniła ją na świat, w którym mogła to zrobić, zapomniała o przeszłości, nieświadoma, co zostawia za sobą. Zawsze przywiązywała się do rzeczy materialnych.

 

Kiedy jedwab jej łoża w Ker Paravelu zamienił się na szorstką bawełnę, nauczyła się nie pamiętać o zamku. Kiedy jej twarz owiewało duszne, cuchnące powietrze miasta, a po ulicach Londynu jeździły automobile, a nie galopujące rumaki, zaakceptowała to i nie myślała już dłużej o tamtych rzeczach. I tak, powoli, ale skutecznie magia zamieniła się w rzeczywistość, niezwykłe stało się zwyczajnym, a Zuzanna zmieniła się w dorosłą, poważną kobietę.

 

Ludzie, którzy ją widzieli, mawiali: „Jaka łagodna z niej istota.” Uśmiechała się z wyższością, ignorując uparte myśli, kłębiące się w głowie, na której nie było korony.

 

 

Edmund nie potrafił zapomnieć tak jak Zuzanna. Zapomnienie wiązało się z ryzykiem błędu. Niepamięć oznaczała ponowny upadek, powrót do wyobcowania, które wciąż w nim żyło. Chociaż spacerował po angielskich ulicach, a nie po narnijskich polach, przechowywał w pamięci tamtą przygodę jak tarczę przeciwko wszystkiemu, co było złe w tym świecie; ucząc się na błędach. Znał już współczucie i litość. Wiedział, czym są miłość i ofiara. Ale co najważniejsze, poznał wybaczenie. Choć odkrył je w Narnii, starał się przenosić je do starego świata, wykorzystując szansę, którą dostał. I powoli, ale systematycznie zaczął nauczać lekcji, które otrzymał. Właśnie w ten sposób stał się przywódcą.

 

Jego przełożeni i podwładni stwierdzali zgodnie: „Ten tu to sprawiedliwy człowiek, ot co!” Pochylał wtedy głowę i ciężko pracował. Jego siła nie płynęła już z miecza, lecz z długopisu.

 

 

Dla Łucji Anglia była piekłem, dopóki nie dorosła. Była przyjaciółką wszystkich zwierząt i stworzeń narnijskich, ale odkryła, ze bardzo trudno jest być przyjacielem ludzi, którzy nawet cię nie słuchają i pomagać tym, którym nie jest potrzebna pomoc dziewięciolatki. Przez dziesięć lat była związana z pięknym, tajemniczym światem w szafie i z kobietą – nie dzieckiem – którą wtedy była. Ale kiedy w końcu dorosła, stała się jak słonecznik, który niespodziewanie wzniósł się do słońca, rosnąc na żyznej ziemi. Oswajała pacjentów z białymi korytarzami szpitala. Jasna jak kwiat słonecznika, wędrowała z sali do sali, przynosząc nadzieję i ulgę cierpiącym. I wreszcie pielęgniarka zajęła miejsce Królowej, miłość zastąpiła kordiał i Łucja stała się zupełnie inną uzdrowicielką.

 

Obserwujący ją lekarze, kiedy opiekowała się chorymi mówili: „Taka mężna z pani kobieta, to naprawdę godne podziwu.” Rumieniła się z dumy i nachylała nad pacjentami ze słodkim uśmiechem na ustach.

 

 

Piotr nigdy nie znalazł swojej drogi. W Narnii był Królem. Tutaj stał się nikim.

 

„Spróbuj w wojsku” radziła Zuzanna. „Zawsze byłeś wojownikiem.” Ale broń była zimna i obca; nie pasująca do jego rąk. Zresztą... nie mógłby zabić nikogo, kto z całą pewnością zasługiwał na życie. W armii nie wybierałeś bitew. W armii nie było miejsca na winę i niewinność, które zawsze rozpatrywał Wielki Król. Piotr nie należał do armii.

 

„Bądź politykiem” mówił Edmund. „Zawsze byłeś przywódcą.” Ale świat polityków był zbyt pokrętny i ostry dla niego. Nie rozumiał kłamstw i oszukiwania, wywierania presji, ponieważ nic takiego nie miało miejsca w Narnii. Był do tego za dobry, a polityka zmieniłaby go w słabego, żałosnego, żądnego władzy człowieka.

 

„Pracuj z dziećmi” proponowała Łucja „Byłeś wspaniałym bratem.” I wydawało się, że znalazł coś dla siebie. Jako nauczyciel mógł rozpalać w dzieciach żądzę wiedzy i pozwolić im być sobą. Mógł wpływać na ich życie prawie tak samo, jak wtedy, gdy był monarchą. Dzieci kochały swojego przystojnego nauczyciela, wysokiego idealistę ze smutnymi, jasnymi oczami. A on patrzył w ich twarze i widział tam Narnię. To właśnie go zniszczyło. Powoli i równomiernie inspiracja stała się desperacją, szaleńczą próbą stania się młodszym i Piotr stracił zdolność do bycia dorosłym. Narnia była w nim i w jego uczniach. Tylko do niej należał.

 

 

Zuzanna była Łagodna. Edmund Sprawiedliwy, a Łucja Mężna.

Ale jak można być Wielkim z dala od Narnii?

 

Kiedy jeden z uczniów zaśmiał się z pomysłu istnienia „czarów”, Piotr wiedział, że to koniec.

 

 

W zimny i samotny poniedziałek nikt nie usłyszał strzału. Nikt nie zobaczył upadającego ciała i nie poczuł świeżej krwi, która napłynęła do złocistej głowy. Dwa tygodnie później trzy ponure postacie patrzyły, jak drewniana trumna wolno opada w głąb ziemi. Wszystkie miały złamane serca. Jedna z nich była łagodna. Druga sprawiedliwa. Trzecia mężna. Ale wszystkie trzy rozpaczały nad wojownikiem. Tęskniły za przywódcą. Po cichu płakały za bratem. A kiedy ostatnia szufla ziemi spoczęła na świeżym grobie, zapłakały nad Wielkim.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin